Wpisy archiwalne w kategorii

Awaryjnie

Dystans całkowity:1841.07 km (w terenie 449.50 km; 24.42%)
Czas w ruchu:99:14
Średnia prędkość:18.55 km/h
Maksymalna prędkość:54.58 km/h
Suma podjazdów:6584 m
Maks. tętno maksymalne:208 (113 %)
Maks. tętno średnie:143 (77 %)
Suma kalorii:68046 kcal
Liczba aktywności:56
Średnio na aktywność:32.88 km i 1h 46m
Więcej statystyk

Ukręcona korba ;P

Piątek, 29 listopada 2013 · Komentarze(11)

If I were a rich man / Gdybym był bogaty - Piosenka z musicalu "Skrzypek na dachu" ("Fiddler on the Roof" 1971)

Poranek..., za oknem całkiem nieźle, drogi mokre, ale nie wygląda na to aby były zmrożone. Spoglądam na termometr jest na plusie. W końcu wychodzę i ruszam.
Jako że wyjeżdżam nieco wcześniej to ruch stosunkowo niewielki..., przemieszczam się dość sprawnie, dopiero na Panewnickiej blokuje mnie autobus, którego ani specjalnie nie ma jak wyprzedzić, a jechać za nim też nie jest przyjemnością.
Na szczęście na wysokości Kuźnickiej mogę jechać tak jak lubię, docieram do skrzyżowania w Kochłowicach, czekam na "okienko", naciskam na pedały i... czuję, że coś się urwało..., rower nie jedzie, a ja na środku skrzyżowania, szybka wysiadka, przerzucenie rowera przez barierki i... widzę, że z rowera zrobiła mi się hulajnoga. Oba ramiona korby są na dole..., rozkręcam na szybko lewe ramię, i widzę, że po zębatkach w zasadzie nie ma już śladu... Próbuję coś z tym zrobić..., ale 2-3 machnięcia korbą i efekt jest dokładnie taki sam....
Wysyłam wstępnie sms-a do firmy z informacją, co się stało i chyba nie dotrę do Gliwic..., spoglądam na zegarek... za wcześnie, wszystkie sklepy i serwisy rowerowe pozamykane... nic z tym w tej chwili nie zrobię...
Pozostała wycieczka z buta do domu..., można było bawić się z autobusami, ale jakoś nie miałem na to chęci...
Wybrałem nieco inną drogę przez Radoszowy, nie jest zbyt optymalna, za to po drodze mam okazję nieco dokładniej zbadać ten teren. Dość rzadko tutaj zaglądam, a chyba szkoda, po drodze odkryłem jaką dziwną omszałą mogiłę, ale zostawiam ją sobie na kiedyś, gdy będzie pewnie cieplej..., teraz mam jeden plan dotrzeć do domu i zastanowić się co dalej...
Najbardziej optymalne byłoby kupno lewego ramienia, jednak szanse aby zrobić to dzisiaj są praktycznie zerowe. "Spacerując" z rowerem pod rękę, pogodziłem się z wydatkiem kilkuset zł na korbę. Zastanawiam się jeszcze nad Octalinkiem, jednak w domu mam i zapasowy suport, ten w rowerze to też nówka...
W końcu docieram do domu. Szybko się przebieram i do rowerowych..., trafiam d pierwszego, niby dobrze zaopatrzony, jest właściciel, ale 2 min rozmowy i dowiaduję się, że gość się na tym nie zna i mam przyjść za 3 godziny jak będzie serwisant... Chyba och pop...o. Idę do sklepu kupić pudełko z korbą, a gość mi mówi, że on nie wie co ma w sklepie...
Idę dalej na Jankego 32 do znajomego... i ma 2 korby które mnie interesują. Obie to 10 rzędówki i obie współpracują z 9-kami. Jedna to XT-k za trochę ponad 600zł i ta druga Deore M610 za ok 350zł. Biorę tą tańszą..., dla mnie waga nie ma tak wielkiego znaczenia, a zębatki i tak będą do wymiany max do polowy przyszłego roku. Może nie będzie generowała takich kosztów... Zastanawia mnie jeszcze jak będą się do niej miały zębatki z M660 które mam założone w starej korbie. Blat i średnia są w zasadzie nowe. Nie chce mi się tego sprawdzać, ale odnoszę wrażenie, że zmieniła się nieco konstrukcja zębatek, pomimo tego, że rozstaw śrub jest chyba taki sam...
Kilkanaście min później jestem w domu..., wymiana korby zajmuje mi ok 15-20 min... Pozostaje jeszcze zabawa z przednią przerzutką..., bo w starej korbie zębatka miała 44 zęby a ta ma 42 zęby... Wymusiło to na mnie jeszcze wymianę linki, po obniżeniu przerzutki linka była za krótka, a poza tym była okazja na wyczyszczenie pancerzy.
Wieczorem planowałem jazdę testową, ale... się nie udało, plany zostały zmienione..., może jutro?

Prawie jak hulajnoga :) © amiga

po serwisach

Sobota, 9 listopada 2013 · Komentarze(2)
Kategoria Awaryjnie, do 17km, Solo
The Analogs - Moje życie, moja droga


Z rana czyszczenie roweru. Wszystko lśni, jednak zauważam, że klocki hamulcowe są już w zasadzie zużyte, pora kupić nowe..., ruszam więc na szybki objazd okolicy, odwiedzam 3 sklepy i... nie ma nigdzie... masakra...
We wtorek zahaczę o jeden ze sklepów w Gliwicach, tam są zawsze.... :), w sumie to chyba jeden z najlepiej zaopatrzonych sklepów, chociaż sprzedawcy lubią naciągać.

Sowa - z archiwum © amiga

Zaginanie ogniw...

Poniedziałek, 2 września 2013 · Komentarze(16)
Dezerter - Zmiany


Poniedziałek, pobudka…, spoglądam za okno, nie pada, prognozy się jednak nie sprawdziły, w zasadzie nawet mi to pasuje :). Na szybko z rana poprawiam linki w tylnej przerzutce… zasadzie czyszczę część pancerzy i linek, ale coś wydaje mi się że dzisiejszy wieczór będzie poświęcony zmieniarkom…, dawno przy nich nie kopałem, a widzę, że najwyższa pora…, gdzieś dostał się syf i trzeba to sprawdzić…, ech… Wczorajszy przegląd rowera i test w terenie potwierdził wszystkie moje obawy…, przyszła pora by nieco zainwestować w bike-a…, pora na nowy napęd… , ten już umiera…, rower razem z nim. Potwierdza to dobitnie dzisiejsza droga do pracy gdzie po raz n-ty skręca mi się jedno z ogniw, tyle, że dzisiaj nie mam przy sobie spinki…, shit, została w domu, szybki przegląd sprzętu i… hmm… mam jakieś ogniwa na stanie… z tego łańcucha gdy był nowy…, usuwam uszkodzony fragment wstawiam to co mam i… ruszam dalej, czuję, że na zębatkach od 11-15 łańcuch tańczy… te „nowe” ogniwa nie pasują do całości, zmieniam przełożenia na te rzadko używane, jest nieco lepiej, ale muszę „gęściej” przebierać nogami…
W skrócie… lista zmian na wrzesień wygląda tak:
Kaseta, łańcuchy, blat (ten leży i czeka)
Komplet hamulców przód/tył klamki - mają luzy jak diabli/coś się złego dzieje w samym układzie, niby jest odpowietrzony, wycieków nie ma, ale to nie to co powinno być… masakra…, nawet nie myślę o wymianie klocków, te co są jeszcze powinny działać sprawnie, a nowych nie kupię jeżeli w planach jest wymiana… całości…
Suport do wymiany (w domu czeka przygotowany akcent z wymienionymi łożyskami)
Tylna piasta do serwisu…
To chyba na tyle.., tanio nie będzie…
Za to wiem, że pora pożegnać się z łańcuchami Shimano, starczy, 9rz im nie wyszły…, co do Kaset to zastanawiam się czy na zimę nie wrzucić 11-28, zamiast szosowej 11-26…, chociaż… zobaczy

Chyba zacząłem zaginać ogniwa siłą woli © amiga

miało być krótko i szybko...., a wyszło jak wyszło...

Poniedziałek, 12 sierpnia 2013 · Komentarze(4)
Czeslaw Śpiewa & Mela Koteluk - Piesn O Szczęściu


Dzień po Śnieżce, budzę się o 6:00, wszyscy śpią..., zastanawiam się co robić..., wstępnie umówiliśmy się na ok 9:00.... Co tu robić...?

Wodospady na Jodłówce © amiga


Zbieram się i wychodzę..., powłóczę się po górach..., map nie mam, ale mam kompas i... endomondo..., więc jakoś dam radę...
W Borowicach wbijam się na żółty szlak..., idę pod górkę, przy okazji sprawdzam przejezdność tej ścieżki..., w zasadzie to jego brak... całość jest usiana głazami, korzeniami, na dokładkę chwilami prowadzi środkiem potoku... za to miejsce do focenia genialne...

Pięknie tutaj jest o poranku © amiga


Wspinam się w górę, nie spieszy mi się, nie poszedłem w góry aby się ścigać..., chcę chwilę odpocząć..., odprężyć się po wczorajszym uphillu...

Idealne środowisko dla mchów © amiga


W oddali słyszę pracujących leśników, wycinka drzew, dochodzę do jakiejś ścieżki i już widzę, że nieopodal trwa faktycznie praca... skręcam na południowy wschód... mijam jakieś skałki (później się okazuje, że to szczyt Jeleńca)...

Jeszcze jeden wodospad © amiga


idę dalej, spoglądam na zegarek, chyba pora zmienić kierunek.... na czuja wybieram ścieżki i schodzę w dół. Endomondo pokazuje mi że jestem coraz bliżej punktu z którego wyszedłem, w

Panorama z Jeleńca © amiga


końcu trafiam na zielony szlak który prowadzi prawie wprost do miejsca gdzie mieszkamy..., zdążyłem... jest przed 9:00. Na miejscu dowiaduję się, że Darek w chwili wyjścia już nie spał..., ech..., tośmy się dogadali :)
Za to po śniadaniu..., postanawiamy pojechać gdzieś na rowerze z Wiktorem i Igorkiem... Początkowy plan jest niby banalny, ma być krótko i żadnego hardcoru..
Ruszamy, początkowo jedziemy na wschód, gdzieś tam ma być ścieżka która wyprowadzi nas na niebieski szlak..., plątanina ścieżek, nie ma jednak nic wspólnego z tym co jest na mapie i w efekcie zjeżdżamy do Borowic... cóż, na powrót jeszcze za wcześnie... odbijamy szosami w kierunku Karpacza, odnajdujemy nasz niebieski szlak i udajemy się do kaplicy św. Anny (najstarszej murowanej budowli na terenie Polski) i dobrego źródełka (lub jak kto woli źródełka miłości).

Chwila postoju © amiga


Po drodze czeka na nas solidny zjazd a wracając podjazd, na 100m nachylenie wynosi ok 17% przynajmniej tak twierdzi mój licznik.

Kaplica św. Anny © amiga


Chwila zastanowienia co dalej i.... jedziemy do Karpacza...,kilka km pod górkę i docieramy do pierwszego sklepu..., zaopatrujemy się w ciastka, lody, napoje i... dobre 30 min odpoczywamy. Najwyższa pora wracać... przed nami krótki podjazd drogą chomontową chwila przerwy na Jeleńcu

Pora na odpoczynek © amiga


Nawet nieco dłuższa © amiga


W zasadzie to bardzo długa :) © amiga


i szybki zjazd do Borowic... Powinno nam to zająć 15-20 min... tyle, że... już na pierwszym krawężniku Wiku łapie gumę...,

Pierwsza pana © amiga


stajemy zmieniamy dętkę i ruszamy..., a w zasadzie to chcemy ruszyć gdy okazuje się, że Igorek również ma mało powietrza na dole koła..., dzielnie wymienia dętkę i możemy ruszać,

Drugi wymuszony postój © amiga


kilkaset metrów niżej spotykamy Wiktora z kolejnym snejkiem...., dętka przedziurawiona...,

Nie ujechaliśmy daleko © amiga


stajemy wymieniamy i ruszamy..., pod koniec zjazdu Igorek znowu ma mało powietrza.... ech..., kolejna przerwa, zaczynamy łatać i... trafia się kolarz, z rozmowy wynika, że Holender... złapał kapcia.., na pożyczonym rowerze, jest bez narzędzi, dętek łatek..., próbujemy mu pomóc, jednak dziura jest tuż przy wentylu, nie ma szans... W efekcie wskazujemy mu najkrótszą drogę do

Dętki się skończyły, trzeba łatać © amiga


Karpacza... a sami powoli zbieramy się i wracamy do Borowic... Dzień z przygodami..., Igorek długo go zapamięta, w końcu to jego urodziny :)

szosami, nieco dookoła

Poniedziałek, 5 sierpnia 2013 · Komentarze(4)
HAPPYSAD - Odpocznijmy


Powrót z pracy, specjalnego planu nie ma, zdzwaniam się z Darkiem, jest w Rudzie Śląskiej niedaleko Plazy, rower w serwisie, a co mi tam, podjadę, niewiele mi to zmieni, poza tym, że będę leciał po szosach…
Wychodzę z firmy, od razu dostaję w pysk gorącym powietrzem… Spora różnica temperatur, potrzebuję chwili, aby się przyzwyczaić. Jakoś dam radę…, chyba :)
Ruszam i wg plany lecę przez Sośnicę, Kończyce, Bielszowice i powoli kieruję się na Plazę. Posżlo to dość składnie, dojazd zajął mi 38 minut :).
Na miejscu spotkanie z Darkiem i jego rodziną, mamy 40 min czasu, serwis się nie spieszy, zresztą lepiej aby robili wolniej, ale dobrze…
Grubo po 18:00 żegnamy się i jadę w kierunku Katowic, zastanawiam się którędy i decyduję się jednak na przejazd przez Wirek, czyli w zasadzie wracam na trasę DPD w wersji szosowej, tyle, że piekło zaczyna się kończyć. Temperatura wyraźnie spadła… jest przyjemnie :).
W Kochłowicach czuję, że rower zaczyna mi pływać, podejrzewam panę…, spoglądam na tylne kolo, bicie jak diabli, zatrzymuję się szukam przyczyny…, zerwałem szprychę… shit… teraz?
W trasie niewiele z tym zrobię, dobrze, że tylko jedną, więc powoli toczę się do domu, odliczam kolejne kilometry 10, 9, 8, 7, 6… max godzina z buta w razie czego, ale rower jedzie dalej… 5, 4, 3, 2, 1…, dotarłem. Wieczorem czeka mnie zabawa z kołem…, serwisu nie uświadczę o tej porze…


Logo BS na firmowej koszulce :) © amiga

Z grzechotkami....

Czwartek, 7 marca 2013 · Komentarze(3)
Hurt - Najważniejszy Jest Wybuch (Rewolucja)


Czwartek wieczór, nie udało znaleźć się chwili czasu, aby podrzucić rower do serwisu. Trudno....
Przed wyjazdem jeszcze raz przeprowadzam oględziny tego co mogę... szprychy na miejscu, rama wygląda na całą..., na tylnym kole luz, ale nic dziwnego, piasta jest w opłakanym stanie... (w najbliższym czasie pewnie kupię oba koła, a może nie...?, może wymienię tylko piastę/piasty), hak nieuszkodzony, mostek też, kaseta, łańcuch, przerzutki itd..., zajmuje mi to dobre kilkanaście minut. W końcu odpuszczam, nie wygląda na to, że rower rozkraczy mi się gdzieś po drodze.
Ruszam i .... od samego początku słyszę paskudne zgrzyty, rama niestety przenosi wszystkie odgłosy, styki, puki, i nie do końca jestem w stanie ustalić co toto...

Wrażenie jest jakby sypał się suport, ale kierunek z którego to dochodzi wskazuje raczej tylne kolo....

Już w domu zabieram się za wyczyszczenie roweru, odpinam koła, łańcuch, zdejmuję siodełko, sztyce.... itd...
W pierwszej kolejności przeglądam wszystkie spawy, wyglądają na ok, nie widać na nich uszkodzeń, pęknięć, czy czegokolwiek co mogłoby wskazywać na ramę.

Rozbieram tylną piastę, stan... jak pisałem wcześniej tragiczny, jednak nie znajduję niczego co mogłoby generować takie odgłosy...., przy okazji czyszczę ją, smaruję i składam do kupy...
Dla zasady zakładam inne koło na tył (w końcu trochę tajli się nazbierało), stan tego koła jest lepszy, jednak ciężko nazwać go idealnym :)
Będę mógł potwierdzić lub wykluczyć problem z tylnym kołem.

Przedniego koła nie rozbieram, nie czuję na nim luzów, wygląda na ok...

Jutro zabieram ze sobą środek suportu na wycieczkę do Gliwic, może wymienię go dla zasady, ten który jest obecnie w rowerze przejechał ze mną ok 10000km...

Czas i być może serwis pokaże co się sypie..., ale tak to już jest z rzeczami których się często używa, po jakimś czasie się zużywają.

Suport czeka.... od lipca :) © amiga

Next Day

Wtorek, 18 grudnia 2012 · Komentarze(4)
Buldog - "Elita"


Kolejny grudniowy wyjazd dopracowy, na wejściu ciemno, ale ciepło :)
Klasyk doGliwicki..., ubieram się nieco lżej, wczoraj było mi za ciepło i kilka "drobiazgów" powędrowało do plecaka, dzisiaj więc 0 czapek, kurtka mniej i jadę... Na szosach całkiem spory ruch, mam wrażenie, że wtorki takie są, mocno różnią się od "powolnych" poniedziałków.
Prawie całość po szosach, drobny wyjątek w Rudzie Śląskiej, gdzie krótszą drogę mam w terenie, więc grzechem byłoby nie skrócić nieco przejazdu..., w zamian sporo błota, kałuż i trochę śniegu i lodu..
Powoli kończy się remont w Sośnicy, wczoraj gdy wracałem była kładziona pierwsza warstwa asfaltu, dzisiaj wygląda na to, że będzie koniec, że da się tędy przejechać normalnie nie narażając życia...

zapałki - wyciągnięte z archiwum © amiga

Na rowerze i ... z buta

Sobota, 8 grudnia 2012 · Komentarze(6)
Tom Waits - Misery is the River of the World


Sobota... trzeba w końcu wskoczyć na chwilę na rower, sprawdzić nowe laćki... Maxxis Wet Scream 2.2". Zbieram się i ruszam..., Koła mają rewelacyjną przyczepność i na asfalcie, śniegu i lodzie. Czuć jednak wyraźnie większe opory, ale coś za coś. Wbijam się szybko w las, chcę sprawdzić je w terenie, jadę szerszymi i węższymi ścieżkami w kierunku Murcek..., ale czuję że coś jest nie tak, od czasu do czasu robię obrót korbą w próżni, jadę jednak dalej. Ujechałem ok 4km i ... masakra, kręcę w powietrzu, nie mam żadnego oporu... coś się poszło paść... . Szybkie oględziny i wygląda na to, że to problem bębenka... . Coś za szybko bym go załatwił. Do domu mam ok 40 min najkrótsza drogą, pozostało zrobić to z buta pchając lub niosąc rower.
Zahaczam jeszcze do qmpla, chwila rozmowy i potwierdza moje obawy, problem jest z bębenkiem jednak przyczyny mogą być dwie. Zmielenie zapadek lub zamrożenie. Szczęśliwie okazało się to drugie...
Niemniej w sobotę nie udało mi się z tym wiele powalczyć, jedynie zaliczyłem 2 markety w poszukiwaniu potrzebnych mi kluczy, benzyny i smarów..., później jeszcze obchód kilkunastu knajpek w Katowicach i powrót do domu ok 3:00...
W niedzielę z rana trzeba było jednak zabrać się do pracy...
Po częściowym rozebraniu piasty okazało się, że w środku jest całkiem sporo błota, wody wymieszanej ze smarem. Szkoda, że nie miałem wszystkich kluczy, aby rozebrać ją do zera ale udało się wypłukać cały syf benzyną ekstrakcyjną. Całość została zaklejona 2 smarami, jeden z zawartością molibdenu - bardziej płynny, drugi stały tytanowy.

Tak na przekór pogodzie - Ustroń późna wiosna 2010 © amiga


Zdjęcie oryginalne
Oryginał zdjęcia... © amiga

Z videorejestratorem...

Piątek, 30 listopada 2012 · Komentarze(8)
Marek Dyjak - Pisz do mnie


Piątek... ostatni dzień roboczy w tym tygodniu, z jednej strony to dobrze, z drugiej znowu gdzieś ten czas przeleciał, przeciekł przez palce...
Problem z pozbieraniem się mam standardowy, nie na słońca, nie chce mi się wstać, ot i wszystko... A rano jeszcze jedne drobiazg do zrobienia - wyczyszczenie napędu, wczoraj nazbierałem tyle syfu, że moje ulubione przełożenia przeskakują, tak nie może być... . Na szczęście operacja nie zajmie mi specjalnie dużo czasu, jeszcze tylko śniadanie i w drogę. Decyduję sie na jazdę szosami, rano mży, na szczęście samochodów nie ma specjalnie dużo na drogach. Znowu mam włączoną kamerkę tak na wszelki wypadek, bo a nuż znajdzie się jakiś kretyn na drodze, ale nie, na szczęście nie...
W mordę wiatr skutecznie mnie hamuje, dawno tak nie wiało z tego kierunku, mam wrażenie, że cały czas jadę pod górę...
Na wieczór dla odmiany zapowiedziane są mgły i opady śniegu, będzie się działo, kamerka już się ładuje, może być ciekawie :)

Manfred bombkowo © amiga


Manfred w lesie... © amiga


Tymczasowy uchyt kamerki - takie wytrzymują najdłużej... © amiga


Sama kamerka to Kodak model Playsport Zx3 kupiona ponad rok temu za ok 300zł na Allegro. Nie wiem jak jest w tej chwili z jej dostępnością bo Kodak w zasadzie przestał istnieć, nie wiem jak wygląda w tej chwili produkcja tego sprzętu czy ktoś go przejął, ale sama konstrukcja jest prosta i genialna w zasadzie...
kamerka jest odporna na upadki z 1.5m, wodoodporna do 3m. Konstrukcja nie skrzypi, jest twarda i hermetyczna. Firmware jest bardzo ubogi ale w końcu w trakcie jazdy biegania raczej nikt nie zmienia parametrów nagrania... więc są one niepotrzebne.
Zasilana jest dość popularnymi akumulatorami KLIC-7004 o pojemności ok 1000mAh - wystarcza to na ok 1:40 nagrania, Obsługuje karty SDHC do 32GB. Sam mam włożoną starą kartę microSD z przejściówką z telefonu 8GB - starcza mi to na ok 2 godziny nagrania, ale jest to uzależnione od rozdzielczości w której się nagrywa. Ja używam 1280x720 30 klatek/s - dla mnie starcza, chociaż możliwości są większe - 1280x720 60 klatek/s czy 1920x1080 przy 30 klatkach na sekundę. Każdy coś sobie dobierze. Oparta jest na matrycy CMOS co przekłada się na dość dobrą jakość przy słabym oświetleniu, ale też bez przesady, w ciemnym lesie w środku nocy i tak nie będzie wiele widać.

Moje filmiki w różnych warunkach można zobaczyć na Youtube: Moje filmiki

Trochę o tej kamerce można znaleźć tu: Kodak

Jest dostępny też wyższy model Zx5. W menu więcej parametrów jest flash i kilka innych drobiazgów dla mnie nieistotnych więc wybrałem model niższy. Flasha mam w aparacie. W końcu kamerkę kupiłem do filmów a nie do zdjęć.; P

Kamerka w całej okazałości © amiga


Trochę bebechów... © amiga



Ps. Miłego dnia

Awaryjnie

Wtorek, 26 czerwca 2012 · Komentarze(9)
Hasiok - Heja Hołda


Kolejny dzień kolejny wyjazd do pracy. Coś się jednak złego dzieje z rowerkiem, już wczoraj na ostatnim kawałku po asfalcie czułem lekkie bicie na kole, ale jak to zwykle bywa, zapomniałem o tym. Dzisiaj w drodze do pracy znowu je wyczułem, wydawało mi się, że dojadę do Gliwic, a później się sprawdzi. Wybieram trasę przez Kończyce, niestety na ok 19km przejeżdżając przez węzeł A4 tylnie koło się blokuje. Krótkie oględziny i znajduję przyczynę, zerwane 4 szprychy, o dalszej jeździe nie ma mowy. Prowadzę rower przez część drogi (5km), idąc obok niego, co jakiś czas próbuję biec, jednak źle się biega z obciążeniem na plecach i rowerem w jednej ręce. Czuję, że dotarcie do Gliwic, do pracy zajmie mi grubo ponad godzinę, w końcu dzwonię po wóz techniczny umawiamy się przy lasku Makoszowskim przy granicy Zabrza i Gliwic. Za godzinę otwierają serwisy trzeba będzie zanieść koło ;( Fot już nie robiłem, a może jeszcze zrobię ?