Wpisy archiwalne w kategorii

do 136km

Dystans całkowity:17562.19 km (w terenie 3900.00 km; 22.21%)
Czas w ruchu:1001:47
Średnia prędkość:17.53 km/h
Maksymalna prędkość:63.92 km/h
Suma podjazdów:99129 m
Maks. tętno maksymalne:236 (128 %)
Maks. tętno średnie:152 (82 %)
Suma kalorii:716912 kcal
Liczba aktywności:181
Średnio na aktywność:97.03 km i 5h 32m
Więcej statystyk

Etisoft-owa wycieczka do Ogród Botanicznego w Mikołowie

Sobota, 25 kwietnia 2015 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Ruszamy z Darkiem około 8:40... Na chwilę obecną musimy jak najszybciej dotrzeć do Gliwic, na Szarą... mamy niewiele czasu około 45 minut, jednak naciskając mocniej na pedały... idzie nam to sprawnie... 

Wpadamy do firmy... jest chwila by przygotować gadżety... w miedzy czasie dojeżdża kilka osób które ruszają z ami spod firmy... główne miejsce spotkania jest 6km dalej... na granicy z Zabrzem... 

W składzie 7 osobowym ruszamy w kierunku wiaduktu na Sośnicy... całość szosami... gdy docieramy na miejsce, już kilka osób jest..., w ciągu kolejnych 10 minut dociera reszta... gdy dochodzi 10:00 jesteśmy już w komplecie... 

Po sprawdzeniu listy obecności... okazuje się, że brakuje jednej osoby, szybki telefon i wiemy, że nie dojedzie ma awarię... trudno...

Zebrało się w sumie 17 osób :), całkiem sporo, w skrócie przedstawiamy plan wycieczki... kilka informacji i powolutku ruszamy... kierunek hałda :) 

Przyznam się, że trochę się obawiam trasy, wiem, że jest trudna... na trasie czeka nas wszystko... podjazdy, zjazdy, asfalt, teren, piasek... to jak sprawdził Darek najtrudniejsza trasa jaką do tej pory zaprojektowaliśmy... W zasadzie to mi się bardziej oberwie.
Tuż przed jeziorkiem mała awaria... jednego roweru... w zasadzie 2... w pierwszym problem z poluzowanym błotnikiem, a w drugim rowerze trwa walka z hamulcami... 

Po krótkiej przerwie ruszamy dalej
Początek wycieczki

Początek wycieczki © amiga

Zebrało się tutaj wielu
Zebrało się tutaj wielu © amiga

Mały postój na szczycie hałdy... w między czasie ginie nam jedna uczestniczka... okazało się, że zasugerowała się oznaczeniami szlaków i wróciła do miejsca gdzie wcześniej staliśmy... Na szczęście szybko udaje się odnaleźć Emilkę... i możemy ruszać dalej kierunek pałac w Przyszowicach... Ciekawe ile osób wie o jego istnieniu? 

Pałac w Przyszowicach
Pałac w Przyszowicach © amiga

Chwila przerwy
Chwila przerwy © amiga

Pora jednak ruszać, już mamy lekkie opóźnienie w stosunku do pierwotnego plany, ale też nie jedziemy się ścigać :), to jest w końcu wycieczka krajoznawcza po okolicy... i to pięknej okolicy, pogoda nam dopisuje... 20 stopni na starcie... :)

Docieramy w pobliże zamku w Chudowie... stajemy przy Tekli i rozkoszujemy się widokami, napojami i grzejącym słońcem...

Wielka ta nasza Tekla
Wielka ta nasza Tekla © amiga

Pod Teklą
Pod Teklą © amiga

Dzisiaj jest otwarta,
Dzisiaj jest otwarta, © amiga

A w środku mały pokoik
A w środku mały pokoik © amiga
I wszystko w drewnie
I wszystko w drewnie © amiga

Zamek w Chudowie
Zamek w Chudowie © amiga
Pogoda idealna
Pogoda idealna © amiga

Miejsce warte odwiedzenia
Miejsce warte odwiedzenia © amiga
Z innej perspektywy
Z innej perspektywy © amiga

Pora ruszyć dalej... kierunek Bujaków... i tamtejszy Parafialny Ogród Botaniczny jedziemy z nieco innej strony, unikamy szos, za to jest nieco więcej terenu... troszkę podjazdów... ale nieznacznych i z uśmiechami an twarzach docieramy na miejsce...

Kościół w Bujakowie
Kościół w Bujakowie © amiga

Ten zegar stary
Ten zegar stary © amiga

W Parafialnym Ogrodzie Botanicznym
W Parafialnym Ogrodzie Botanicznym © amiga
Stawik
Stawik © amiga
Mostek na wyspę
Mostek na wyspę © amiga

Miejsce do zadumy
Miejsce do zadumy © amiga
Ule... ciekawe czy z mieszkańcami
Ule... ciekawe czy z mieszkańcami © amiga

Cicha błękitna woda
Cicha błękitna woda © amiga
Pan Paw
Pan Paw © amiga
Pora się zbierać
Pora się zbierać © amiga

Tuż obok jest kilka sklepów, trzeba uzupełnić zapasy i możemy ruszać do właściwego celu podróży, Śląskiego Ogrodu Botanicznego w Mikołowie..., to w zasadzie tylko 2-3 km dalej, ale do zaliczenia są pierwsze podjazdy szosowe... a dojazd do wieży widokowej nie jest najprostszy... licznik pokazuje mi w ty miejscu około 14%... niemniej wszyscy lądują na szczycie... 

Z góry
Z góry © amiga
Ze szczytu wieży
Ze szczytu wieży © amiga
Widać wszystkich
Widać wszystkich © amiga
Tam, gdzieś są Gliwice
Tam, gdzieś są Gliwice © amiga
Dzisiaj widać nawet góry
Dzisiaj widać nawet góry © amiga
Zbiórka przed opuszczeniem ŚOB
Zbiórka przed opuszczeniem ŚOB © amiga
Chwila ochłody
Chwila ochłody © amiga

Szkoda tylko, że knajpka jest jeszcze nieczynna... trochę to dziwne, bo aż prosi się o tu... Pełno ludzi... dzieci... i nic... jedynie kawa w kawiarni... ale to nie no... 

Cóż.. pozostaje ruszyć dalej... tuż obok jest kamieniołom i wapienniki... 
W obu tych miejscach obowiązkowy postój... 

Wapiennik
Wapiennik © amiga

Czasami ciężko jest
Czasami ciężko jest © amiga

Widok na kamieniołom, ktoś tam chyba macha
Widok na kamieniołom, ktoś tam chyba macha © amiga
Wesoła kompanija
Wesoła kompanija © amiga

Pełny skład
Pełny skład © amiga

Teraz czeka na nas długi bo ponad 10km odcinek... przez Retę Śmiłowicką, aż do Stargańca... po drodze nie ma sklepów, knajpek, nic... zresztą i później czeka na nas kolejne 3km bez uzupełnienia zapasów... 

W okolicach Stargańca daje się we znaki piasek..., jednak warto było się pomęczyć, miejsce jest piękne... i warte odwiedzenia... 
Szlak konny dookoła jeziorka?
Szlak konny dookoła jeziorka? © amiga

Starganiec... a może etiStarganiec?
Starganiec... a może etiStarganiec? © amiga

Ruszamy... kierunek Stare Panewniki i stawy w okolicach Kochłowic... w drodze jednak mała niespodzianka, tuż przed Panewnikami pojawiła się jakaś budowa... zagradzająca nam przejazd, musimy obejść to miejsce lasem... jeszcze 2-3 dni temu w tym miejscu nic nie wskazywało na to, że coś się bezie działo... Ale udało się obejść zasieki i ruszyliśmy przez dolinę Kłodnicy do naszych stawików... 

Wizyta w knajpce... Przystań, od razu poprawiła wszystkim humory... po posiłku ruszyliśmy dalej, jednak nastąpiła mała korekta planów... Jest już późno... po 16:00... a do Gliwic około godziny jazdy... wracamy więc do Starych Panewnik i tam odbijamy na Halembę... (w między czasie opuszcza nas Jacek)

Pora relaksu
Pora relaksu © amiga

Odpoczywamy
Odpoczywamy © amiga

Czujemy zmęczenie
Czujemy zmęczenie © amiga

Upgrade
Upgrade © amiga

W której chwila postoju przy sklepie i już bez żadnych specjalnych objazdów lecimy lasami na Makoszowy przejeżdżając tuż obok stawów Makoszowskich. Wkrótce w parku dzielimy się na 2 grupy, jedna jedzie na Zabrze, druga którą prowadzę do miejsca startowego wycieczki... 

Stawy makoszowskie
Stawy makoszowskie © amiga

Rozstajemy się i ja z Michałem gnamy w kierunku firmy... Rano zostawiłem kilka rzeczy do zabrania popołudniem.... teraz zabieram co moje... i wracam podobną trasą jak ta wycieczkowa do Katowic ;)....

Wycieczka chyba się udała, pomimo tego, że wszyscy twierdzą, że było ciężko głównie przez podjazdy Mikołowskie oraz piaski w okolicach Stargańca... to już pojawiły się pytania kiedy następna wyprawa ;)

A chyba o to właśnie chodziło...

po Tomaszowskiej Ziemi z Karoliną

Niedziela, 29 marca 2015 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Maleńczuk & Waglewski - Niedziela będzie dla nas


Niedziela... rano, wcześnie rano...
W nocy była zmiana czasu, bałem się, że będę miał straszne problemy z pobudką, że pojadę nie na tą godzinę...
profilaktycznie budziki ustawione na wszystkie możliwe opcje, gdyby coś nie zadziałało...
Udaje się wstać...jest coś po 4:00 wg nowego czasu... ciemno... nic nie widać...
Rower przygotowany, tylko jeszcze mapa, ona może być przydatna... Co prawda mam nawigację w tel., ale to nie załatwia wszystkich problemów...

Wyjeżdżam z domu w okolicach 5:40... gnam przez tonące we mgle ulice miasta. Pustki..., na całej trasie minęły mnie może 3 samochody. Trafiam na dworzec PKP.. mam ponad 30 minut do odjazdu pociągu, jeszcze małe zakupy w sklepie, muszę mieć jakąś wodę na drogę. Coś na drugie śniadanie wziąłem z domu.

Podjeżdża pociąg do Warszawy, w zasadzie podjeżdżają 3 pociągi do Warszawy, w tym jeden opóźniony przez zmianę czasu... Ten mnie nie interesuje...
Stojące na peronie obok Pedolino również mam w poważaniu...
Wsiadam do TLK... odjazd na kilka minut. Pomimo zakupu biletu z opcją rower, miejsca na rowery brak... Biedny stoi w przejściu. Muszę co jakiś czas sprawdzać, czy coś się nie stało, czy się nie przewrócił, czy nie przeszkadza. Ogólnie o opcji spanie nie ma mowy...
Pociąg rusza, na kolejnych stacjach dosiadają się kolejni właściciele 1-śladów. Przejścia zablokowane... masakra...

Mijam kolejne stacje, jakieś Gorolowiec, Zawiercie, Częstochowa, Radomsko, Piotrków Trybunalski i w końcu Koluszki. Wysiadam, niestety przez opóźnienie pociąg w kierunku Tomaszowa zwiał...
Cóż... wysyłam tylko esa o zmianie planów, wsiadam na rower i gnam na Skrzynki... Całą drogę mam jakiś paskudny wiatr w twarz... spoglądam na mapę, by jak najszybciej odbić w las. Mapa niestety kończy mi się jakieś 5km przed Koluszkami... Z odpaloną nawigacją nie jest jednak źle, kierunek mam nadany, po drodze nie planuję zwiedzania, po prostu chcę jak najszybciej dotrzeć na miejsce.
Nowy Redzeń, Stary Redzeń... przy kościołach coś dużo ludzi...
Wjeżdżam do Budziszewic, przy kościele obłęd, w chwili gdy dojeżdżam zaczynają ludzie wychodzić z mszy, wyjątkowo jest ich dużo, przypominam sobie co jest grane... Niedziela Palmowa.

Spoglądam na mapę... średnio mam ochotę jechać na Ujazd. Za to na mapie jest zaznaczona alternatywna droga na Skrzynki, kolor żółty, więc powinien być asfalt... I owszem jest, mocno zniszczony, jednak przejezdny… a drobne braki.. cóż…

Kieruję się na rezerwat Małecz, za którym skręcam na Skrzynki i przejazd Kolejowy na którym oczekuje na mnie Karolina :)

Chwila przywitania i kombinujemy gdzie jechać, już wcześniej na jej blogu widziałem kilka ciekawych miejsc, m.inn były Magazyn Amunicji fabryki Nitrat.
Trochę na czuja kierujemy się gdzieś w las... i dzięki zdolnością pamięciowym Karoliny docieramy na miejsce, kilka fot
Magazyn amunicji fabryki Nitrat
Magazyn amunicji fabryki Nitrat © amiga
Wewnątrz magazynu amunicji fabryki Nitrat
Wewnątrz magazynu amunicji fabryki Nitrat © amiga

W pobliżu powinna być stara stacja... mała analiza zdjęć satelitarnych googlea i już wiemy gdzie można się jej spodziewać... W lewo później w prawo... w sumie chyba nie ujechaliśmy 100m i jest... Oczywiście obowiązkowa sesja...

Opuszczona stacja tuż obok
Opuszczona stacja tuż obok © amiga
Zachowała się w niezłym stanie
Zachowała się w niezłym stanie © amiga
Powoli jednak wszędzie pojawiają się rośliny
Powoli jednak wszędzie pojawiają się rośliny i śmieci © amiga
Torowisko zarosło.., a szyn brak
Torowisko zarosło.., a szyn brak © amiga

Ruszamy dalej - kierunek Niewiadów, ale chyba tylko po to aby odnaleźć stróżówkę i starą budkę strażniczą.
Staw pożarowy
Staw pożarowy © amiga
Stróżówka
Stróżówka © amiga
Przez okno
Przez okno © amiga
Widok na zewnątrz
Widok na zewnątrz © amiga
Widok z zewnątrz
Widok z zewnątrz © amiga
Odchodząca farba
Odchodząca farba © amiga
Odnaleziona budka
Odnaleziona budka © amiga
Kluczy nie ma
Kluczy nie ma © amiga

Zastanawiamy się co teraz..., bunkry które ostatnio też widziałem na jej blogu…
Są po drugiej stronie Skrzynek. To co prawda ruiny, ale mija tam dobre 30 może i więcej minut.. Pewnie gdybyśmy chcieli wszystko udokumentować to mogło by braknąć dnia...
Bunkrów Ci tutaj dostatek
Bunkrów Ci tutaj dostatek © amiga
Rowery dwa
Rowery dwa © amiga
Stawy przy bunkrach
Stawy przy bunkrach © amiga
Wielkie konstrukcje
Wielkie konstrukcje © amiga
Na co Karolina poluje?
Na co Karolina poluje? © amiga
Kolejny stawik
Kolejny stawik © amiga
Pięknie to wygląda
Pięknie to wygląda © amiga
Jak to się trzyma
Jak to się trzyma © amiga
Coś chyba zauważyła
Coś chyba zauważyła © amiga
Rozbrajający uśmiech
Rozbrajający uśmiech © amiga
Widać zbrojenia
Widać zbrojenia © amiga
Nawet w najmniejszej kałuży widać niebo
Nawet w najmniejszej kałuży widać niebo © amiga
Aż dziw bierze, że nie runęło jeszcze
Aż dziw bierze, że nie runęło jeszcze © amiga
Musi byćtutaj pięknei gdy się zazieleni
Musi być tutaj pięknie gdy się zazieleni © amiga

Przy okazji udaje się namierzyć pierwszą wiosenną żabę :)
Pod wodą widać skrzek
Pod wodą widać skrzek © amiga
Jest i właścicielka skrzeku
Jest i właścicielka skrzeku © amiga

skrzek również widać, we wszystkich oczkach wodnych... Miejsce to musi magicznie wglądać gdy wszystko się zazieleni... :)

Niby chwila, a czas szybko zleciał... jedziemy do Tomaszowa, na tamtejszy Kirkut...
wejście jest dość dobrze ukryte, wiedzą o nim tylko wtajemniczeni. Rowery przenosimy na teren cmentarza i.... szok... zza bramy nie widać nawet części ukrytych tutaj macew...

Tomaszowski Kirkut 1
Tomaszowski Kirkut 1 © amiga
Tomaszowski Kirkut 2
Tomaszowski Kirkut 2 © amiga
Tomaszowski Kirkut 3
Tomaszowski Kirkut 3 © amiga
Tomaszowski Kirkut 4
Tomaszowski Kirkut 4 © amiga
Tomaszowski Kirkut 5
Tomaszowski Kirkut 5 © amiga
Tomaszowski Kirkut 6
Tomaszowski Kirkut 6 © amiga
Tomaszowski Kirkut 7
Tomaszowski Kirkut 7 © amiga
Tomaszowski Kirkut 8
Tomaszowski Kirkut 8 © amiga
Tomaszowski Kirkut 9
Tomaszowski Kirkut 9 © amiga
Wypatrzony motyl
Wypatrzony motyl © amiga
Tomaszowski Kirkut 10
Tomaszowski Kirkut 10 © amiga
Tomaszowski Kirkut 11
Tomaszowski Kirkut 11 © amiga
Tomaszowski Kirkut 13
Tomaszowski Kirkut 13 © amiga
Tomaszowski Kirkut 14
Tomaszowski Kirkut 14 © amiga
Tomaszowski Kirkut 15
Tomaszowski Kirkut 15 © amiga
Tajne przejście
Tajne przejście © amiga

W końcu wydostajemy się z cmentarza... i udajemy się na ul Kępa, udokumentować zamknięte przejście piesze nad Wolbórką, aż dziw bierze, że kładka nie została wyremontowana, pewnie koszt byłby niewielki...

Przejścia brak?
Przejścia brak? © amiga
Dziura w moście...:) w pięknym widokiem
Dziura w moście...:) w pięknym widokiem © amiga

Trochę dalej znajduje się most kolejowy również nad Wolbórką

Wzburzona Wolbórka
Wzburzona Wolbórka © amiga

oraz kolejny nad Pilicą, ten ma konstrukcję stalową... jest piękny...

Most nad Pilicą
Most nad Pilicą © amiga
Lubię takie konstrukcje
Lubię takie konstrukcje © amiga
Z mosty też ciekawe widoki
Z mostu też ciekawe widoki © amiga
Pod mostem
Pod mostem © amiga

Tuż obok naszą uwagę zwracają ruiny oczyszczalni, są... monumentalne, niektóre fragmenty przypominają hmmm... pałac... ?

Miejsce niezwykłe i myślę, że można je kiedyś obrać za jeden z głównych celów wycieczki, spenetrować wszystkie zakamarki...

Zaskakujące ruiny
Zaskakujące ruiny © amiga
Trzeba uważać
Trzeba uważać © amiga
Schody do
Schody do © amiga
Widoki za oknem
Widoki za oknem © amiga
Kruszące się cegły
Kruszące się cegły © amiga
Pozostałości po oczyszczalni
Pozostałości po oczyszczalni © amiga
Miejsce niezwykłe
Miejsce niezwykłe © amiga

Powoli zaczynamy odczuwać głód, w końcu to pora obiadowa... :)
Wracamy do cywilizacji..., na chwilę zatrzymujemy się przy kościele św. Rodziny który zwraca moją uwagę dość nietypową budową...
Kościół św. Rodziny
Kościół św. Rodziny © amiga

Przejeżdżamy obok bunkrów i toru lodowego by zatrzymać się na kwadrans w "Kwadransie" :)...
Spora porcja obiadowa...

Kwadrans w
Kwadrans w "Kwadransie" © amiga

Napchani, przejedzeni, ustalamy dalszy plan...

Po pierwsze plac Kościuszki - już po remoncie... miejsce aż się prosi o organizację imprez... :) pomimo ciągnącego się wiele lat remontu, warto było czekać.

Kościuszko na placu Kościuszki :)
Kościuszko na placu Kościuszki :) © amiga
Plac po remoncie
Plac po remoncie © amiga

Zawracamy w kierunku Muzeum w pałacu Ostrowskich, przerwa, kilka zdjęć, rosnących tutaj starych drzew - podobno najstarszych w Tomaszowie.

Stare drzewa
Stare drzewa © amiga
Pięknie z tej perspektywy
Pięknie z tej perspektywy © amiga

Naszą uwagę przykuwają jednak pojawiające się tu i ówdzie kolorowe wiosenne kwiaty :)
Kwiaty wiosenne
Kwiaty wiosenne © amiga

Ruszamy w dalszą wędrówkę rowerową :), na ul. Niskiej sklep w Bunkrze, czy może na bunkrze, a może i jedno i drugie... :)

Sklep przy bunkrze
Sklep przy bunkrze © amiga

Mam coraz mniej czasu, a jeszcze tyle do zobaczenia...
Gnamy w kierunku Białobrzegów, by zobaczyć wyremontowany drewniany kościółek św. Marcina i ruszamy w kierunku Spały,

Kościółek św. Marcina
Kościółek św. Marcina © amiga

odwiedzić stację PKP, staw na Gaci oraz Ośrodek przygotowań olimpijskich z przylegającym parkiem Olimpijczyków...

Stacja PKP w Spale
Stacja PKP w Spale © amiga
Staw na Gaci
Staw na Gaci © amiga
Wodospad
Wodospad © amiga
Rosnący mech
Rosnący mech © amiga
Śluza na Gaci
Śluza na Gaci © amiga
Jezioro w Spale
Jezioro w Spale © amiga

Robimy sobie małą przerwę na pyszną i niezapomnianą kawę :)

Hala w Spale po remoncie
Hala w Spale po remoncie © amiga
W parku Olimpijczyków
W parku Olimpijczyków © amiga
Aleja Totalizatora Sportowego :)
Aleja Totalizatora Sportowego :) © amiga
Pomnik wewnątrz
Pomnik wewnątrz © amiga

Zegar pokazuje, że jest po 16:00... pora powili kierować się na dworzec PKP...

Głównym szlakiem rowerowym wracamy do Tomaszowa, krótki postój w sklepie spożywczym, muszę zaopatrzyć się na drogę powrotną i wkrótce lądujemy na dworcu...

10 minut do odjazdu... rozmawiamy jeszcze chwilę, żegnamy się, a wkrótce pewnie będzie okazja spotkać się na BikeOriencie...

Uśmiechnięta Karolina
Uśmiechnięta Karolina © amiga

jak na złość szynobus przyjechał o czasie..., dziękuję Karolinie za Wspaniały dzień i pakuję się wraz z szarakiem co pojazdu...
30 minut później jestem już w Koluszkach...

Kombinuję czy w okolicy jest co zwidzieć, ale miasto jest jakieś nijakie..., ulice opustoszałe, trochę podróżnych i tyle... Spędzam kilkadziesiąt minut w poczekalni. Reklamowana darmowa sieć WiFi nie działa... nie ma połączenia z internetem...

W dworcowym barze kupuję zapiekankę, to chyba ostatni posiłek dzisiaj... o dziwo jest przyzwoita... :) Połowa zakupionej jeszcze w Tomaszowie koli znika..., chyba się delikatnie odwodniłem.

Kilka minut przed przyjazdem mojego pociągu zaczyna kropić deszcz, a i wiatr robi się bardziej nieprzyjemny.

W końcu podjeżdża pociąg, wagon 10-ty... miejsc na rowery brak.. ;P Znowu rower kwitnie na korytarzu, znowu muszę doglądać co stację czy nie przeszkadza. Mam za to trochę czasu by zajrzeć do prezentu od Karoliny - przewodnika po Tomaszowskich Trasach Rowerowych...

Coś mam wrażenie, że warto w te okolice przyjechać jeszcze nie jeden raz...

Pociąg zatrzymuje się na kolejnych stacjach, od Radomska do Częstochowy jedzie jako osobowy... dzięki temu droga jest prawie o godzinę dłuższa.

22:24 - jestem na stacji w Katowicach, leje jak z cebra, ubieram dodatkowego Softshella który jeździł ze mną przez cały dzień w plecaku...
Kierunek dom...

20 minut później solidnie zlany... idę pod prysznic... i chwilę później spać...

To był niezapomniany dzień...

Dziękuję :)

do Wisły

Poniedziałek, 10 listopada 2014 · Komentarze(0)
Grzegorz Turnau - Kawałek Cienia

Wczoraj zacząłem przygotowania do wyjazdu. Przygotowałem, siebie, rower, mapy…
Dzisiaj wstałem odpowiednio wcześnie i okazało się, że jeszcze jest to i tamto do zrobienia… zeszło do 8:30… 
Pozbierałem się do końca w ciągu kilku minut… Z grubsza wykreśliłem plan… Pierwsze 40km znam na pamięć bo to droga na Pszczynę i Goczałkowice… nie muszę specjalnie kombinować z trasą.

Po kilku km zorientowałem się, że mapy zostały w domu… masakra.... 

Pozostała nawigacja… ech… mimo wszystko lubię mieć mapy i kontrolować to co mi proponuje OSMAnd z którego korzystamTuż za Tychami pozwoliłem by nawigacja ciut mnie poprowadziła, zaskoczyło mnie, że prowadzi mnie dalej prosto podczas gdy zwykle odbijam w lewo nad jezioro Paprocańskie…, trochę się bałem że wpakuje mnie na ul Bielską na której panuje spory ruch samochodowy. Jednak dzięki temu odkryłem bardzo fajny szlak w lesie, było na nim sporo błota i liści na co nie byłem przygotowany, błotniki zostały w domu  cóż… Za to od wiosny warto będzie korzystać z tej opcji 

To nie były jedyne błotne miejsca, na trasie wzdłuż wodociągu również było kilka miejsc gdzie brodziłem w błocie i kałużach

Dość solidnie upaprałem siebie i rower, pewnie trzeba go będzie wymyć po powrocie 
Na rynku w Pszczynie
Na rynku w Pszczynie © amiga
Zamek z drugiej strony
Zamek z drugiej strony © amiga

Z Pszczyny na Goczałkowice jadę centralnie przez miasto pakując się na tamę… kilka fot i ruszam dalej… tym razem już muszę spoglądać na nawigację… by widzieć gdzie mam jechać… interesowało mnie co zrobi aplikacja…
Zalew Goczałkowicki
Zalew Goczałkowicki © amiga

Mogłem się spodziewać, że będzie mnie ciągnęła na krechę… czyli najkrótszą drogą… a najkrótsza wcale nie oznacza najszybszą… Już na 50km wycieczki pojawiły się solidne wzniesienia…
Nazwa Rudzica coś mi mówiła, oczywiście zapomniałem co... przypomniałem sobie na kilku km podjeździe :), również Łazy dały mi się we znaki, oj było co robić.
Parafia Narodzenia Świętego Jana Chrzciciela w Rudzicy
Parafia Narodzenia Świętego Jana Chrzciciela w Rudzicy © amiga

Dalej jadę przez Grodziec, Górki Wielkie i Małe… Te 2 ostatnie nazwy powinny włączyć mi kontrolkę ostrzegawczą… ale tego nie zrobiły, może to już zmęczenie?
Jadę przez obie miejscowości i jest dokładnie to co w nazwie, wpierw duże górki, później te mniejsze ;P Spojrzałem na licznik pokazuje mi już ponad kilometr przewyższeń na trasie… Minęła 12:00 czyli pierwotny czas jaki zakładałem na dojechanie do Wisły a z „Górek” zostało ok. 20km… więc można było przyjąć, że reszta podróży zajmie mi około godziny… pod warunkiem, że teren nie będzie cięższy… 
Na szczęście nie jest… długi zjazd do Skoczowa…, a później ścieżka Rowerowa wzdłuż rzeki Wisły prowadząca przez Ustroń do miasteczka Wisła.
Wisła w... Wiśle :)
Wisła w... Wiśle :) © amiga

Już po powrocie analizując ślad GPS dowiedziałem się czemu tak wolno mi szło… W zasadzie od Skoczowa droga jest lekko pod górkę… . Może nachylenie nie jest jakieś śmiertelne… myślę, że pewnie 2-3% ale jadąc i będąc zmęczonym już to czułem.
Remont skoczni
Remont skoczni © amiga

Po dojechaniu pierwsze o czym myślałem to wizyta w jakiejś jadłodajni, zamówiłem sobie pełny obiad, żurek, stek i grzane wino… Miałem też chwilę by zastanowić się co dalej… Pierwotnie myślałem by zaliczyć Koniaków i zjechać do Żywca, tyle że było już po 13:00… ten fragment zająłby mi ok. 3 godzin… W Żywcu byłbym około 16:00 a do domu pozostało by ok. 70km… jechałbym po ciemnicy.
A to ciekawe
A to ciekawe © amiga
Punkt pierwszy zaliczony, coś czuję, że będę chciał zaliczyć cały szlak Habsburgów
Punkt pierwszy zaliczony, coś czuję, że będę chciał zaliczyć cały szlak Habsburgów © amiga

Wariant drugi obejmował przejazd przez przełęcz Salmopolską, zjazd do Szczyrku i Bielska… W Bielsku również znalazłbym się ok. 16:00 może ciut wcześniej a do domu byłoby ok. 50-60km… Mógłbym tam skorzystać z kolei…. Spojrzałem jednak na rozkłady jazdy pociągów… i… za ok. 40 minut miałem pociąg do Katowic… Cóż… pokręciłem się po Wiśle, odnalazłem pałacyk Habsburgów…
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pałacyk_Myśliwski_Habsburgów_w_Wiśle
odwiedziłem sklep i pojechałem na dworzec PKP…
Wsiadłem do pociągu i miałem 2 godziny na podziwianie widoków za oknem…
gdy dojechałem do domu zaczynało się już ściemniać :(

BikeOrient - Dookoła jeziora Sulejowskiego

Niedziela, 14 września 2014 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Retrospective - Enemy World Vision6:00 - pobudka... zbieram się powoli, na śniadanie pizza :) Zbieram się przygotowuję jeszcze rower i dostaję informację od Karoliny, że wyjeżdża. Mam 5 minut czasu... Wychodzę do zaczarowanego ogrodu i.... widzę, że samochód jest już przed bramą... Krótkie powitanie i jedziemy do Sulejowa. 
W moim magicznym ogrodzie ;P
W moim magicznym ogrodzie ;P © amiga

Na miejscu mamy czas na uzbrojenie bikeów, udanie się na miejsce zbiórki, rozmawiamy z kilkoma znajomymi i... mamy ponad godzinę czasu do odprawy. Ruszamy tropem wczorajszych zawodów MTB w okolice rzeki Luciąży, może odnajdziemy jeszcze jakiś punkt ;P
Na wysokości żarełka w Polance odbijamy w kierunku rzeki, tam już dość wyraźnie oznaczenia trasy MTB i poruszaliśmy się po trasie w kierunku Sulejowa. Muszę przyznać, że kilka miejsc jest niesamowicie pięknych, mijamy kolejne zakola rzeki wpierw Luciąży, później Pilicy. Gdy wyjeżdżamy  na drogę mamy ledwie klika minut do odprawy, Pędzimy ile sił w nogach... Na szczęście odprawa ma delikatną obsuwę ;P

Już w Sulejowie
Już w Sulejowie © amiga
Klasztor - dzisiaj już w zasadzie hotel
Klasztor - dzisiaj już w zasadzie hotel © amiga
Na chwilę przed odprawą
Na chwilę przed odprawą © amiga

Dostajemy mapy i chwila na decyzję, Karolina zgodziła się bym jej towarzyszył więc uwspólniamy plan... Zaczniemy od 8ki, a dalej, 6, 10, 2, 18, 3, 20, 19, 15, 16. Ten ostatni punkt okazuje się, że znajduje się w miejscu które minęliśmy godzinę wcześniej, pewnie w odległości ok 50m... :) 

Bierz co chcesz, czyli rozdanie map
Bierz co chcesz, czyli rozdanie map © Tymoteuszka

Po 15 minutach możemy ruszyć, tym razem już na dzień dobry można pojechać na 4 różne punkty, więc peleton szybko się rozbija na mniejsze grupy. My ruszamy na 

Teraz trzeba narysować wariant
Teraz trzeba narysować wariant © amiga

PK-8 - róg ogrodzenia
Droga banalna, w ciągu 10 minut jesteśmy na miejscu... czyży miało być aż tak prosto?

PK-6 - brzeg jeziora
Kierujemy się na wschód, by wkrótce odbić na północny-wschód, plan to dotrzeć do zielonego szlaku rowerowego. Odnajdujemy go, tyle, że zamiast na wschód, odbijamy na północ... myśląc że jesteśmy bardziej na południe od szóstki. Docieramy do miejsca gdzie spodziewamy się ścieżki na PK i... coś jest nie tak, błądzimy dobre kilkanaście minut, spoglądamy na kompas... coś się kierunki nie zgadzają... Zawracamy na główny szlak... i spotykamy innych bikerów udających się na PK10... Masakra... błąd, trudno się mówi i trzeba go naprawić. Do 10-ki od tej strony raczej nie dotrzemy więc i tak trzeba zawrócić. Tym razem 6-ka odnaleziona bez większych problemów.

PK-10 - brzeg bagna
Pierwotnie chcemy jechać zielonym szlakiem i odbić z niego po ok 2km, ale... jedziemy wzdłuż linii brzegowej.. będzie krócej i szybciej. Natykamy się jednak na małe bagno. Trzeba podjąć decyzję, zawracamy, czy forsujemy..., idę na przeszpiegi, widzę, że to max 50m gdzie trzeba będzie skakać z kępki na kępkę wzdłuż czegoś w rodzaju strumienia... Wraz z kilkoma innymi zawodnikami docieramy na drugą stronę. Pozostaje odnalezienie lampiony. Wjeżdżamy w ścieżynkę która ma nas doprowadzić na miejsce, tyle, że ścieżynka gdzieś ginie. Zsiadamy z rowerów i z buta czeszemy okolicę. Karolina zauważa pomarańczowy punkt na drugim brzegu bagna, czyżby Piotrek popełnił taki błąd? Zawracamy i testujemy inne ścieżki, w końcu udaje się znaleźć coś czym dochodzę do miejsca gdzie spodziewam się lampiony który widzieliśmy.... Nie ma... za to z daleka widzę lampion tam...gdzie ma być... Zawracamy i jeszcze raz udajemy się na odszukanie właściwej drogi. Oczywiście pod koniec wiąże się to z przełażeniem przez bagno do pół-łydki ...Podbijamy karty i... jednak jest ścieżka..., ścieżynka, ścieżynusia... która praktycznie na całym odcinku jest sucha... Ech... Przynajmniej powrót był na sucho ;P
Wjazd na metę
Wjazd na metę © Tymoteuszka

PK-19 - 5m na wschód od przecinki
Zmieniamy plany, zamiast na 2-kę jedziemy na 19kę. Wyjazd z poprzedniego punktu i tak poszedł nam nieco inaczej i wyjechaliśmy nieco bardziej na południe, ale nie ma tego złego, zobaczyliśmy w końcu asfalt... jadąc obok kapliczki Nepomucena Dojeżdżamy do Błogich-małych i przed drugim krzyżem odbijamy na PK. Poszło nieźle. 

PK-20 - zakręt przecinki
Mała zmiana planów, pora odwiedzić sklep, uzupełnić elektrolity i coś zjeść... 5 minut później jedziemy dalej szukać naszego PK. Po drodze natykamy się m.inn na Anię testującą nowy mapnik który już być może niedługo będzie do kupienia na BikeOrientach... Chwila rozmowy przy lampionie i ruszamy dalej na

PK-3 - szczyt hałdy
Trasa ma być banalna, początkowo po drodze Lubianowskiej, później czarnym szlakiem na punkt. Jet jednak opcja skrócenia trasy z której chętnie korzystamy, droga niby właściwa na północny-wschód..., tyle, że coś poszło nie tak...  wygląda na to, że dojechaliśmy do Julianowa, tylko gdzie popełniliśmy błąd? Dopiero po analizie śladu GPS podejrzewam co się stało... i dopiero przy zdjęciach satelitarnych widać, że w okolicy układ ścieżek jest bardziej gęsty niż na mapie. Cóż. By nie popełnić drugi raz błędu jedziemy na Góry Trzebiatowskie i stamtąd już bezbłędnie trafiamy na PK. Przy okazji zauważam, że dookoła otaczają nas setki jadalnych grzybów, głównie to chyba maślaki, szok, wielki nie widziałem takiego urodzaju.
Schodzimy
Schodzimy © Tymoteuszka

PK-18 - pomnik
Jedziemy na Karolinów i Twardą... tam odbijamy w pobliże jeziora i pomnik jest tuż obok. Banalny punkt... 
Zawracamy w kierunku na 

PK-2 - brzeg jeziora
Początkowo asfaltem, a od Karolinowa Niebieskim Szlakiem Rzeki Pilicy, gdzieś w połowie drogi do Zarzęcina odbijamy nad jezioro. PK odnaleziony :)

Punkt nad jeziorem Sulejowskim
Punkt nad jeziorem Sulejowskim © amiga

PK-15 - samotne drzewo
Nie powinno być specjalnie problemów, kurs na Sulejów niebieskim szlakiem który wczoraj pokonałem w drogą stronę, Odbijamy dopiero przed metą na Owczary, liczymy przecinki i skręcamy..., dość grząski teren, ale lampion i drzewo widoczne z daleka. Zawracamy pozostał już tylko jeden PK do zaliczenia 

PK-16 - prawy brzeg Luciąży
Rano przed startem jechaliśmy tuż obok, nie wiedząc, że był tak blisko.... teraz musimy go odnaleźć. Jednak już na 12-tce Karolina sygnalizuje, że źle się czuje, że odcina ją... stajemy na Orlenie, Chwila na Hot-Doga i kawę mrożoną... ale to niewiele pomaga. Zawracamy

Meta
Jesteśmy sporo przed końcem czasu, mamy czas by na spokojnie zjeść, spłukać się... zapakować rowery i poczekać na wyniki...
Karolina jest na 11 miejscu wśród kobiet, ja ląduję na 40-tym. Dzisiaj i tak to nie był mój dzień na ściganie, a miło było pojeździć w tak zacnym towarzystwie. Trasa niesamowicie malownicza, szkoda, że tak mało fociłem... Powrót niebieskim szlakiem za to dał mi popalić, w nocy kilka budził mnie ból... Ale i tak wydaje mi się, że był to jeden z lepszych jak nie najlepszy BikeOrient... 
Dzięki... 

Na mecie



Na mecie © amiga
I fotograf jest
I fotograf jest © amiga

Po rozdaniu jedziemy do Smardzowic i pora się pożegnać... Weekend minął szybko, za szybko... 

Po Tomaszowie z Karoliną

Sobota, 13 września 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Rydwany Ognia - Vangelis

Pobudka o 3:30, sobota... na szczęście wszystko przygotowane do wyjazdu, na śniadanie zdecydowanie za wcześnie..., ale biorę coś ze sobą... Rower zapakowany... Ruszam. Całość waży chyba z tonę, w pierwszej chwili mam problem z normalną jazdą, muszę się przyzwyczaić do jazdy z sakwami... Chyba dobre 2-3 lata tego nie testowałem, ale jest okazja, jest powód.

5:03 wsiadam do pociągu... wieszam rower i... zasypiam, mam prawie 4 godziny czasu... udaje mi się pospać gdzieś do wschodu słońca... może ciut dłużej... 

8:44  - jestem w Piotrkowie, krótka wizyta w sklepie, uzupełnienie elektrolitów, kupuję jakąś drożdżówkę polecaną przez panią sprzedawczynię i ustalam trasę, w zasadzie bardziej kierunek... bo trasę pomogła mi wybrać  Karolina. Mogłem jechać krótszą trasą przez Koło, lub wzdłuż S8 po drogach technicznych, ale... jadę na Sulejów..., jutro w tym miejscu też się pewnie pojawię na maratonie na orientację BikeOrient. Tyle, że raczej turystycznie, kontuzja barku dalej mi przeszkadza, a lekarz... zabronił mi jeździć na rowerze przez pół roku.... 
Korzystam z mapy 1:100000 - to dobry wybór przy dłuższych trasach, brak rozpraszających szczegółów, a przy okazji naniesione są informacje o atrakcjach, może... czasami są lakoniczne, ale zupełnie wystarczające, by zaplanować trasę. 

Pierwszy krótki postój w Witowie, w zasadzie nie do końca planowany, ale spory zespół klasztorny sam zapraszał... 

Sanktuarium Matki Bożej Zwiastowana w Witowie
Sanktuarium Matki Bożej Zwiastowana w Witowie © amiga

Podoba mi się gra świateł wewnątrz
Podoba mi się gra świateł wewnątrz © amiga

Udało się pochłonąć drożdżówkę, trochę poczytać o tym miejscu i trzeba ruszać... Ciąg dalszy wzdłuż 12, aż do Sulejowa. Krótko przed spotykam zawodników ruszających na trasę MTB dookoła jeziora Sulejowskiego, Gdzieś mi mignął Paweł Banaszkiewicz... Pewnie zobaczymy się jutro :)
Jadę Niebieskim szlakiem do Zarzęcina, niedawno musiało tutaj padać..., sporo błota kałuż... muszę uważać, gdzieniegdzie zdarzają się łachy piachu z którymi moje wąskie oponki średnio sobie radzą. Z Zarzęcina jadę do Karolinowa a stamtąd na Twardą, podziwiam kolejne ciekawe budowle, ale czas mnie goni, zatrzymam się tutaj przy innej okazji, Przy wyjeździe z Twardej na Smardzowice spotykam Wikiego który rozstawia PK na zawody :), mija dobre kilka minut i ruszam dalej. W Smardzowicach muszę dotrzeć na kwaterę...
Jestem o czasie, coś koło 11. Zostawiam graty i jadę dalej do Tomaszowa, nie mija nawet 5 minut gdy z naprzeciwka dojeżdża Karolina :) Krótkie powitanie i ruszamy dalej, środek drogi to nie jest dobre miejsce na dłuższe przemówienia, powitania, pogadanki... :) 

Za to po kilkunastu minutach jesteśmy już przy małych grotach Niegórzyckich..., w końcu chwila odpoczynku... 

Małe Groty :)
Małe Groty :) © amiga
Ciutkę bliżej
Ciutkę bliżej © amiga

i zupełnie niechcący odkrywamy jeden z punktów jutrzejszego BikeOrientu... 

O.... pierwszy Punkt z BikeOrientu znaleziony :)
O.... pierwszy Punkt z BikeOrientu znaleziony :) © amiga

Jedziemy do Tomaszowa, do Skansenu rzeki Pilicy, troszeczkę mnie on zaskakuje, sporo elementów wojskowych, począwszy od pistoletów a skończywszy na czołgu. podobno wszystko zostało wyciągnięte, znalezione w rzece bądź z bezpośredniej jej okolicy. Mam niezłego przewodnika... :) który przekazuje mi te historie.

W skansenie rzeki Pilicy
W skansenie rzeki Pilicy © amiga
Miss Tomaszowa
Miss Tomaszowa © amiga

Wewnątrz jest co zwiedzać, m.inn. sporo miniatur młynów, czy przedmiotów używanych jeszcze nie tak dawno..., niektóre potrafię jeszcze nazwać, a niewielki odsetek pamiętam jak był używany przez babcię... 
Miniaturki młynów
Miniaturki młynów © amiga
Nawet jeden moilny
Nawet jeden mobilny © amiga
Ktoś włożył w to sporo pracy
Ktoś włożył w to sporo pracy © amiga
Stare mapy
Stare mapy © amiga
Jeszcze jedna
Jeszcze jedna © amiga

Na zewnątrz spora kolekcja kół młyńskich, ale nie tylko, tuż obok stoi czołg, armata...
Zbiór kamieni młyńskich
Zbiór kamieni młyńskich © amiga
I coś z nieco nowszej historii
I coś z nieco nowszej historii © amiga
Prawie jak Rudy
Prawie jak Rudy © amiga

Ale co ciekawe została też przeniesiona cała stacja kolejowa z Czarnocina... Gdyby u nas też dało się coś takiego zrobić... ale sporo starych budynków już się rozpadło...
O której mamy pociąg?
O której mamy pociąg? © amiga
Wszystko jest na rozkładzie
Wszystko jest na rozkładzie © amiga
Armata... o jaka wielka
Armata... o jaka wielka © amiga
Gramofon też się znalazł
Gramofon też się znalazł © amiga

Wychodząc ze skanseny trafiamy na plakat wystawy autorskiej Karoliny i Jerzego
Wystawa Karoliny i Jerzego
Wystawa Karoliny i Jerzego © amiga

Jadąc przez centrum Tomaszowa trafiamy na otwarty kościół ewangelicki, podobno jest to bardzo rzadka okazja, pech jednak chce, że trafiamy na jakiegoś oszołoma... który zaczyna nam wciskać że ewangelicy nie potrafią czytać ewangelii... ;P
Kościół ewangelicki w całej krasie
Kościół ewangelicki w całej krasie © amiga
Wewnątrz kościoła ewangelickiego w Tomaszowie
Wewnątrz kościoła ewangelickiego w Tomaszowie © amiga
I pomnik tuż przy kościele
I pomnik tuż przy kościele © amiga

Nieco dalej jeszcze jeden postój przy pałacu... 
Budynek muzeum Antoniego Ossowskiego
Budynek muzeum Antoniego Ossowskiego © amiga

i cmentarzu żydowskim, a w zasadzie tym co z niego zostało, o wejściu raczej nie ma mowy... szkoda...
Cmentarz żydowski w Tomaszowie
Cmentarz żydowski w Tomaszowie © amiga

Jedziemy na Ujazd, po drodze przerwa przy starym młynie, z tego co widać jest on dzisiaj zagospodarowany, częściowo odnowiony, niewiele potrzeba by przywrócić go do stanu świetności
Stary młyn w Zaborowie
Stary młyn w Zaborowie © amiga
Stary młyn w Zaborowie z innej strony
Stary młyn w Zaborowie z innej strony © amiga
Piasecznica w Zaorowie
Piasecznica w Zaborowie © amiga

W Ujeździe obowiązkowy postój przy kościele, a że jest okazja obmyć się z potu, soli korzystamy z tego sprzętnie
Kościół św.Wojciecha w Ujeździe
Kościół św.Wojciecha w Ujeździe © amiga
Kościół św.Wojciecha w Ujeździe z innej perspektywy
Kościół św.Wojciecha w Ujeździe z innej perspektywy © amiga
Coś Karolinę zaniepokoiło
Coś Karolinę zaniepokoiło © amiga
Trzeba obmyć ręce
Trzeba obmyć ręce © amiga

i jedziemy odwiedzić pobliski park z pałacem. Oczywiście trafiamy na kolejnego oszołoma, który dla odmiany wciska nam że bunkier jest lodownią... już w domu sprawdziłem to.. i to jest bunkier, powstał sporo później niż pałac, a nie jak twierdził przemiły pan...
Przy pałacu w Ujeździe
Przy pałacu w Ujeździe © amiga
Pałac w Ujeździe w pełnej krasie
Pałac w Ujeździe w pełnej krasie © amiga
Docieramy w do Grot Niegórzyckich, zwiedzanie sobie odpuszczam, ale zaglądamy na wystawę Karoliny, po kilku godzinach w słońcu chyba obydwoje jesteśmy lekko zmęczeni, nie przeszkadza nam nawet kawa i batony z automatu. Spędzamy tutaj dobre kilanaście minut, podziwiam to co się zmieniło... a w zasadzie poza grotami, to okolica jest dość mocno odmieniona na plus oczywiście.
Miniaturka przeprawy przez Pilicę na wystawie Karoliny i Jerzego
Miniaturka przeprawy przez Pilicę na wystawie Karoliny i Jerzego © amiga
Dzień zbliża się ku końcowi, ale jest jeszcze jedna atrakcja w pobliżu - studnia św Anny  
Konik czy co?
Konik czy co? © amiga
Przy źródełku św. Anny
Przy źródełku św. Anny © amiga
Kolumna tuż obok
Kolumna tuż obok © amiga

Czas jednak mija nieubłaganie, dojeżdżamy w okolice Niebieskich Źródeł i rozstajemy się... Zobaczymy się już za kilka godzin w drodze na BikeOrient... 
Dobranoc... :D

Na Pszczynę z Maćkiem

Piątek, 5 września 2014 · Komentarze(0)
NOSOWSKA - Pani pasztetowa

Rower oddałem po 9:00 do serwisu z podejrzeniem, że zajechałem suport… bo coś strzelało… okazuje się, że to coś z bębenkiem w tylnej piaście… tyle, że dzisiaj tego nie zrobią… bo nie mają mocy przerobowych… ale coś mi się wydaje, że skończy się to na wymianie… najważniejsze jaka będzie informacja gdy rozkręcą ją… w końcu ma za sobą ok. 9000-10000 km… a że nie jest to cudo z najwyższej półki to już pora na nią… Chyba tylko Xt-k w KTMie daje radę przy większych odległościach, ale tym razem to już nie będzie piasta Shimano ale raczej Novatec-ka na łożyskach maszynowych, niby bardziej wytrzymałych. Ważne jest aby całość była dobrze uszczelniona


Gdzieś w środku dnia zagadał kolega z pracy o wyjeździe do Pszczyny, dzisiaj... rowerami... hmmm... dzień jest stosunkowo krótki, gdybyśmy wyjechali ok 16:00 to z grubsza mamy 4 godziny w dzień.. Dawno nie jechałem na tak długich trasach, ostatni na IWW, którą jeszcze czuję i pewnie długo czuć będę. Nic... zbieramy się ok 16 i ruszamy przez Bojków, Ornontowice, Orzesze, głównie szosami, by nie tracić czasu, jednak pod koniec nie unikamy też szutrów, w zasadzie to ostatnie 7 może 8 km to lekki teren, ścieżki to autostrady rowerowe, ale kilka minut jazdy nimi i mam wrażenie, że ręka mi odpadnie... Co chwilę daję odpocząć prawemu barkowi, trzymając kierownicę tylko lewą ręką... ech. Gdy tylko ponownie wjechaliśmy na asfalt problemy zniknęły, mogłem jechać dalej :)

Rodzinka PL - znaleziona w okolicach Pszczyny :)
Rodzinka PL - znaleziona w okolicach Pszczyny :) © amiga

Na miejscu w Pszczynie przy pałacu mały posiłek, coś na szybko – Kebab… tyle, że robili go Polacy i niestety najczęściej różnie z nim bywa… Zastrzeżenia maiłem do mięsa, bo miało smak kotleta mielonego.. cóż.. złe to nie było, a kebab był słusznej wielkości.

Pałac w Pszczynie
Pałac w Pszczynie © amiga

Pełni na maksa pojechaliśmy z powrotem. Tyle, że już w 100% szosami, zaczynało się ściemniać. W zasadzie już po 10km trzeba było odpalić lampki. Maciek średnio zna okolicę więc delikatnie go podprowadziłem… tak by miał Gliwice na wprost. Rozstaliśmy się w Gostyniu – on miał do przejechania w linii prostej ok. 30km ja nieco mniej – jakieś 20, może 25. Tyle że przede mną były Wyry i Mikołów… pierwsza z tych miejscowości jest na takiej dość solidnej górce… podjazd ma kilka km. Mikołów za to znajduje się w dolinie otoczonej z każdej strony wzniesieniami, a że chciałem być jak najszybciej w domu to dowaliłem do pieca… W domu czułem, że jechałem. :)

W sumie wyszło to całkiem ciekawie... i dobrze się jechało

IWW

Sobota, 16 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Pamiętam IWW sprzed roku... rano chłodno później upał, wieczorem znowu chłodno... Wtedy zniszczyła nas właśnie temperatura, jak będzie w tym roku? Zobaczymy, prognozy nie są łaskawe, wszystko wskazuje na to że będzie padać. Po przyjeździe w bazie spotykamy całkiem sporą grupę znajomych. Dość długo rozmawiamy w między czasie przygotowując rowery, w końcu jednak kładziemy się spać... 
Gdzieś koło 1:00 w nocy budzą nas piesi z trasy 100km... na przepadku... jednak dzisiaj nic nie jest mi w stanie przerwać na długo snu. 

Kilka godzin później trzeba jednak wstać, za oknem szaro-buro i leje... jest paskudnie, to kolejny mój wyjazd na maraton w takiej aurze..., brrr. W końcu czas na odprawę, organizatorzy przekazują nam kilka wskazówek, informacji dotyczących trasy, wygląda na to, że sama trasa nie powinna być zbyt trudno, stosunkowo niewiele przewyższeń... 
Chwila na odprawie
Chwila na odprawie © amiga

Pod koniec odprawy dostajemy "mapki" z zaznaczonym jednym punktem :), miejscem gdzie dostaniemy te właściwe... 
Gdy wybija godzina startu..., jakoś nikt nie kwapi się do wyjazdu, w końcu jedyny odważny Bartek rusza, reszta jedzie za nim kierunek

Chyba mam za duży mapnik
Chyba mam za duży mapnik © amiga

Wesołówka - Mapy
Kilka km wśród znajomych bikerów i w rzęsistym deszczu, na dzień dobry trochę terenu, jest cholernie ślisko, sporo błota... Dopiero na szosie można nieco przyspieszyć... Dojeżdżamy na miejsce, dostajemy mapy i... jak na nich cokolwiek narysować? Nie da się... Są zalaminowane, a deszcz uniemożliwia zaznaczenie czegokolwiek. Po raz pierwszy nie rysujemy wariantu, nie ma jak... Będzie trzeba zapamiętywać odwiedzone punkty. Pierwszy który chcemy zaliczyć to:

PK 8 - Strumień
Kierunek  Pisarzowice, początkowo szosami, później jednak zaczyna się walka z terenem, lekko nie ma... czuję jak rower mi pływa na brei po której jadę... ech... tle, że sam punkt dość banalny, podbijamy karty i ruszamy dalej na

PK 6 - Pod wiaduktem
Punkt przy strumieniu :)
Punkt przy strumieniu :) © amiga
Wyjazd z tereny średnio przyjemny, sporo błota, kolein... dojeżdżamy jednak do drogi, tyle, że to krótki fragment, do PK prowadzi ścieżka terenem, ponownie walczymy z tańczącymi rowerami..., mam wrażenie, że opony są zdecydowanie nie na takie warunki... masakra. Dopieramy pod wiadukt... Punkt zaliczony, pochylamy się nad mapami i...ruszamy na 

PK 3 - Centrum Kultury i Sportu (Bufet)
Przepychamy rowery przez rozlewiska, koleiny, błocko, miejscami ciężko jest przejść nie mówiąc o jeździe, w końcu jednak docieramy do asfaltu...jaka ulga, Darek zaczyna pędzić, w kierunku Nowogrodźca... zanim go doganiam, jest już za późno, mieliśmy zaliczyć jeszcze 2 PK 7-kę i 10-kę... ale za to będzie okazja się posilić. Jesteśmy dzisiaj pierwsi na bufecie... co nie oznacza oczywiście nic, poza tym, że wybór jest większy :) Pochylamy się nad mapami, zaliczymy PK4 a później zaległe PK 7 i 10, Ruszamy.

PK 4 - Skała / U podnóża
Opis punktu za którym chyba obydwoje nie przepadamy, już niejednokrotnie okazywało się, że to nie pojedyncza skała tylko cała ich grupa, a odszukanie lampionu może zająć sporo czasu. Tym razem jest podobnie, skałek jakby więcej, jednak wczytując się w mapę, wydaje się, że lampion powinien być przy drugiej... i tak też jest. Punkt zaliczony, powoli przestaje padać...
Skała jest gdzieś w dali
Skała jest gdzieś w dali © amiga

PK 7 - Dół / Północna strona
Pora na odrobienie zaległości, zawracamy do Milikowa i wbijamy się w ścieżkę, która ma nas doprowadzić do punktu, oczywiście lekko nie ma, są chwile gdzie bezpieczniej jest zejść z roweru. Niemniej szybko docieramy na właściwe miejsce i dziurkujemy karty.
Gdzie jest Darek?
Gdzie jest Darek? © amiga
Kolejny PK
Kolejny PK © amiga

PK 10 - Rów (2m od drogi)
Punkt  w sumie niedaleko, na dokładkę prowadzi do niego dość szeroki szuter, dość szybko odnajdujemy punkt docelowy. 

PK 12 - Skraj polany (budowa)
Kierujemy się na Mściszów, przejeżdżamy przez drogę i wjeżdżamy znowu w teren, jedziemy wąskimi ścieżkami, gdzie tuż obok jest nowo powstająca szeroka droga... szutrowa... ech... Punkt zaliczony, jednak przy zjeździe trafiamy na dość grząski podkład pod nowo powstającą drogę, rowery stają dęba, na kołach po kilkanaście kg szlamu, błota, czy innego paskudztwa. 

Błota wszędzie pełno
Błota wszędzie pełno © amiga
Ten jest prosty
Ten jest prosty © amiga

PK 11 - Ruiny / Wewnątrz, od północy
Zjeżdżamy w kierunku Gościszowa, Darek gdzieś mi ginie na horyzoncie, i chwilę później zaliczam dość paskudną glebę przy prędkości ok 20km/h. Na dokładkę uderzam barkiem, ból... mija dobre kilka minut zanim się zbieram na tyle, że mogę wsiąść na rower, ramię boli...
Dojeżdżam do szosy..., Darek mył rower w między czasie czekając na mnie... Jedziemy dalej, jeszcze wydaje mi się, że wszystko będzie ok. 
Kółko się nie kręci
Kółko się nie kręci © amiga
Chyba tak jeszcze w tym roku nie było
Chyba tak jeszcze w tym roku nie było © amiga

PK 16 - Strumień
Początkowo sporo asfaltu, później podjazd po dość wyboistym terenie, zwalniam, nie jestem w stanie normalnie jechać, każda większa dziura to nasilający się ból w prawym ramieniu. Wlokę się gdzieś daleko za Darkiem... Masakra... Odnajdujemy lampion... kolejny Pk zaliczony,
Jeziorko na trasie
Jeziorko na trasie © amiga

PK 21 - Dołek (10m od ścieżki)
Ruszamy na kolejny punkt, spory fragment po terenie, jest coraz gorzej..., jadę coraz wolniej... jest lampion, 

PK 20 - Skraj lasu
Wyjazd z poprzedniego Punktu niszczy mnie do końca... Przy asfalcie staję i namawiam Darka by jechał dalej sam, ja... nie dam rady, zjeżdżam do bazy, do najbliższej apteki po cokolwiek.... Chwila rozmowy i... Darek rezygnuje z kontynuacji jazdy, odholuje mnie na metę, jedziemy jednak przez PK 20 i PK14 bo są po drodze. 20ka -okazuje się banalna... za nią docieramy do szerszego szutru i jedziemy na 

PK 14 - Dołek (10m od drogi)
Gdy jadę po równym jest nieźle... tyle, że nie mogę liczyć na to, że przez kolejne 100km będzie podobnie, nie chce ryzykować... Sam punkt równie banalny... aż śmieszne... Kierujemy się na metę do Lubania

Meta
Wjeżdżając na asfalt jedzie mi się całkiem nieźle, poza przypadkami gdy mam wyciągnąć prawą rękę by wskazać prawoskręt, za każdym razem wiąże się to z silnym bólem, na dokładkę, nie mogę odwrócić głowy w lewo..., nie mogę sprawdzić czy coś mnie nie wyprzedza... obłęd... 
Docieramy do bazy, kąpiel, chwila rozmowy z organizatorami, posiłek, kąpiel i... pakujemy się, wracamy na Górny Śląsk. 
Po drodze na chwilę zatrzymujemy się w Henrykowie Lubańskim przy najstarszym drzewie w Polsce.
Najstarsze drzewo w Polsce - Cis Henrykowski
Najstarsze drzewo w Polsce - Cis Henrykowski © amiga
Nasz Cis Naszym Bogactwem
Nasz Cis Naszym Bogactwem © amiga
Pomnik przyrody prawem chroniony
Pomnik przyrody prawem chroniony © amiga

Szpital... 
W Zabrzu trafiam do szpitala, po 90 minutach łaskawie wykonano mi zdjęcie i okazało się, że to Zwichnięcie stawu barkowo-obojczykowego I stopnia. Na szczęście obędzie się bez gipsu, jedynie temblak...przez jakiś czas, skierowanie do ortopedy.
Wieczór za to mija w dość miłej atmosferze przy środkach uśmierzających ból :)

Mimo wszystko szkoda maratonu, szkoda sezonu, boję się, że to może być koniec moich wyjazdów na Rajdy w tym roku... Lekarz coś wspomniał o 4-5 tygodniach... zobaczymy jednak co będzie dalej...
No i po zawodach
No i po zawodach © amiga

Na Pszczynę

Wtorek, 29 lipca 2014 · Komentarze(0)
Angus and Julia Stone - Another Day

Wychodzę z firmy ok 16:45, odpalam OSM And i... niech mnie prowadzi na Pszczynę, oczywiście informacje traktuję bardziej jako wskazówki, bo to ja decyduję czy tą czy inną drogą chce jechać, nie zawsze mam ochotę gnać pomiędzy pędzącymi samochodami.
Początek w zasadzie prawie zgodnie ze wskazówkami, a że znam ten fragment to wiem, że będzie dobrze. Na niebie wiszą ciężkie chmury, wiem że może coś spaść, więc w razie czego chce mieć jakąś alternatywę, a przez pierwsze 30km w każdej chwili mogę odbić na Mikołów i Katowice dość mocno skracając wycieczkę.
Dojeżdżając do Gierałtowic zrywa się silny boczny wiatr, w powietrzu latają liście gałęzie i wszystko co jest nieumocowane..., zaczynam rozglądać się za jakimś miejscem gdzie mógłbym przeczekać..... Jednak dopóki nie pada jadę dalej... 
W Ornontowicach zaczyna kropić, później już regularnie leje. Chowam się w wiacie przystankowej... odpalam meteora i widzę, że za 15 minut będzie po wszystkim. Jest czas by czegoś się napić... 
Przestaje padać więc ruszam dalej, może kilometr dalej na wysokości Urzędu Gminy jest zupełnie sucho.... 
Cd wycieczki to kierunek Orzesze, ale oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie skorygował trasy nawigacji..., bo zamiast pakować się główną drogą można spokojnie przejechać część drogi bokiem... a znając już kilka ścieżek w Orzeszu mogę pojechać sobie drogami na których ruch jest minimalny i prowadzą z grubsza równolegle do trasy 926. 
W Mościskach odbijam na Kobiór, część drogi po lasach, jest przyjemnie, świeci słońce zrobiło się bardzo przyjemnie, w lasach jest jednak bardzo mokro... widać, że wcześniej i tutaj popadało. 
W Kobiórze trafiam na coś o czym już wcześniej czytałem i kilka razy miałem tam podjechać, tym razem nie muszę szukać tego miejsca, mam je po drodze, to Pomnik podobozu KL-Auschwitz-Birkenau.
Pomnik w miejscu podobozu KL-Auschwitz-Birkenau w Kobiórze
Pomnik w miejscu podobozu KL-Auschwitz-Birkenau w Kobiórze © amiga
Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © amiga

Więcej można znaleźć tu:  http://www.polskaniezwykla.pl/web/place/24045,kobior-podoboz-kl-auschwitz-birkenau.html

Z Kobióra jadę czerwonym szlakiem rowerowym, do Pszczyny już niedaleko, tyle, że postoje zabrały mi sporo czasu i na podziwianie miasta nie mam czasu.
To mi się podoba
To mi się podoba © amiga
Pałac w Pszczynie
Pałac w Pszczynie © amiga
Pilnujący kiciuś
Pilnujący kiciuś © amiga
Chciałem zahaczyć o tutejszy skansen, ale nie o tej porze, na dokładkę do zachodu słońca jest ok 90 minut, a ja nie mam lampek... Zatrzymuję się jedynie przy dworcu PKP... pamiętam go jako niszczejącą ruderkę, a w tej chwili stoi dumny wyremontowany, piękny.
Odnawiany dworzec PKP w Pszczynie
Odnawiany dworzec PKP w Pszczynie © amiga
Końcówka trasy to gnanie drogą techniczną wzdłuż wodociągu... to chyba najszybsza opcja, za to niepotrzebnie pojechałem centralnie przez Tychy... na kolejnych skrzyżowaniach straciłem masę czasu, już lepiej byłoby objechać miasto po lasach... Nie wiem, czy droga nie byłaby krótsza... 
Gdy słońce zachodzi melduję się w domu. Rozpakowując plecak, zauważam czołówkę... ech... szkoda gadać, ale przynajmniej miałem powód by cisnąć ;P




na Goczałkowice i Pszczynę

Niedziela, 27 lipca 2014 · Komentarze(3)
Lidia Stanisławska i Krzysztof Cugowski
Wczoraj dzień mi wypadł z kalendarza rowerowego, awaria netu załatwiła mnie na kilka godzin, a wieczorem przy ponad 30 stopni już mi się nie chciało, tym bardziej, że miałem wpaść do Siostry.
Za to dzisiaj z rana nie ma już zmiłuj się... około 10 zbieram się.. kierunek Pszczyna, droga tam ma być szybka... chcę całość zaliczyć w 4 godziny, po prostu ma być tam i z powrotem po drodze technicznej wzdłuż wodociągu. W Goczałkowicach-Zdroju jestem po około 90 minutach w między czasie wypijam ok 1.5 litra wody którą zabrałem ze sobą... Ciepło dzisiaj. Nieco dalej wjeżdżam na tamę, chwila przerwy i ruszam w drogę powrotną.

Na zaporze w Goczałkowicach
Na zaporze w Goczałkowicach © amiga
Zalew Goczałkowice
Zalew Goczałkowice © amiga

Zatrzymuję się jeszcze w pobliskim sklepie, kupuję baniak Pepsi i jakieś batony... 5 min na uzupełnienie energii i ruszam na Pszczynę..., oczywiście obowiązkowy postój przy pałacu i stawach..

Pałac w Pszczynie
Pałac w Pszczynie © amiga
Na stawach przypałacowych
Na stawach przypałacowych © amiga
Różne kolorki
Różne kolorki © amiga
Jakieś ważki się przyplątały
Jakieś ważki się przyplątały © amiga

Minęło kilka minut , ruszam dalej i trafiam na rzeźbę w drzewie które nie kojarzę.... stoi tuż przy budowanym kościele pw. Jana Pawła II

Rzeźba w drzewie
Rzeźba w drzewie © amiga
Tuż przy nowym kościele
Tuż przy nowym kościele © amiga
Pw. Jana Pawła II
Pw. Jana Pawła II © amiga

Ciekawe ile takich kościołów w tej chwili powstaje...

Obieram trasę czerwoną rowerówką, nie jechałem nią ze 3-4 lata... W Kobiórze krótka przerwa przy wiadukcie

Szlak Kolejowy Katowice-Bielsko
Szlak Kolejowy Katowice-Bielsko © amiga
Mostek - nie jechałem nim ze 3 lata
Mostek - nie jechałem nim ze 3 lata © amiga
I z drugiej strony
I z drugiej strony © amiga
jednak czas goni już widzę, że się nie wyrobię, kolejne przerwy na focenie, zabierają czas... trudno, wysyłam info do domu... 
I odwiedzam Promnice ;)
Kierunek Promnice
Kierunek Promnice © amiga
Zameczek w Promnicach
Zameczek w Promnicach © amiga

oraz jezioro Paprocańskie

Jezioro Paprocany
Jezioro Paprocany © amiga
Chwilę odpoczywając na pomoście
Chwilę odpoczywając na pomoście © amiga
Fontanna :)
Fontanna :) © amiga
Zresztą nie jedna
Zresztą nie jedna © amiga
Panorama jeziora
Panorama jeziora © amiga

Pozostało już tylko obraź kierunek Żwaków, Wilkowyje, Podlesie i... tam stwierdzam, że średnio mam ochotę jazdy szosami, odbijam na Kostuchnę, spoglądam na licznik pokazuje niecałe 90km. Hmmm. chyba dobiję do setki... 
Skręcam na Murcki i przez lasy wracam na Ochojec... 
W domu lecą kolejne litry wszystkiego, Herbaty, Wody... itd... Endomondo pokazało mi że mam wypić 10l... masara...
Nie wiem czy dam radę ;P

Aleja Dębów Ornontowickich

Piątek, 18 lipca 2014 · Komentarze(1)
Hey - Teksański (Unplugged)
Przeglądając mapy na Polsce Niezwykłej w oczy rzuciła mi się informacja o Dębach Ornontowickich..., jako, że i tak planuję tamtędy jechać, to nie zaszkodzi je odszukać... odnajduję jeszcze namiar na pomnik w Orzeszu, tam też mogę podjechać dzisiaj. Zobaczymy co z tego wyjdzie. 
Z firmy wyjeżdżam ok 16:40 i jadę przez Przyszowice prosto na Ornontowice, tutaj wiem, że przed boiskiem muszę skręcić w lewo i chwilę później trafiam na tabliczkę informacyjną i oczywiście same dęby :)
Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © amiga
Aleja dębowa
Aleja dębowa © amiga

Jeżeli już skręciłem na Dębińsko to tam jadę, co będę sobie żałował, chwila postoju przy kościele i ruszam dalej 

Kościół św Jerzego w Dębińsku
Kościół św Jerzego w Dębińsku © amiga

trochę bardziej w teren, chociaż nie wiem czy jest to dobry pomysł na tak cienkich oponkach na dokładkę Slickach...

Jak po tym jechać na slickach?
Jak po tym jechać na slickach? © amiga

za to trochę dalej mam okazję podziwiać dość niezwykłą budowlę - radar meteo...
Zaskoczył mnie ten radar
Zaskoczył mnie ten radar © amiga
Jest i info
Jest i info © amiga

Ruszam dalej i na szczęście terenu nie ma zbyt wiele... dojeżdżam do Jaśkowic i zatrzymuję się przy kolejnym kościele, prawdę powiedziawszy to w realu prezentuje się lepiej :)
Kościół Jana Chrzciciela w Jaśkowicach
Kościół Jana Chrzciciela w Jaśkowicach © amiga

i nieco dalej mam okazję odwiedzić pomnik w Orzeszu
Pomnik Pasterniok w Orzeszu
Pomnik Pasterniok w Orzeszu © amiga
Aby nie było za prosto to pod koniec pakuję się przez Wyry i Gostyń do lasów Kobiórskich, tutaj już wszystko znam..., jadę na Wilkowyje i wbijam się las, ale na chwilę. W Podlesiu skręcam na Kostuchnę, Murcki i w efekcie na Giszowcu i tutejszych stawach. 15 min później jestem już w domu.... W sumie wyszła ciekawa wycieczka ;)