Wpisy archiwalne w kategorii

tam i z powrotem

Dystans całkowity:23118.73 km (w terenie 6486.68 km; 28.06%)
Czas w ruchu:1325:59
Średnia prędkość:17.44 km/h
Maksymalna prędkość:67.50 km/h
Suma podjazdów:128130 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:147 (79 %)
Suma kalorii:971214 kcal
Liczba aktywności:427
Średnio na aktywność:54.14 km i 3h 06m
Więcej statystyk

Awaria ...

Sobota, 26 marca 2011 · Komentarze(2)
Wczoraj dotarł rowerek :) KTM Ultra Flite - model jeszcze z 2010 roku. Wróciłem do domu zamierzając szybko go podkładać i przejechać się gdzieś. Ale coś ostatnio pech mnie prześladuje. W domu okazało się, że piec gazowy wyzionął ducha, 2 godziny reanimacji na niewiele się zdały. Więc zabrałem się za rower
i po krótkim montażu wypad do znajomego w celu wyregulowania go. Thx Darku :)
Dzisiaj kolejny zakręcony dzień. Wizyta gazownika potwierdziła moje obawy - piecyk do wymiany. O 12 wypad na pogrzeb, jednak wcześniej króciutka wyprawa po chleb okrężną drogą przez las :)
Po powrocie z pogrzebu o jakimkolwiek większym wyjeździe raczej nie ma co marzyć, pogoda pokazała swoje brzydsze oblicze. Mam na dzisiaj dość, idę spać,
jutro będzie lepszy dzień, jest szansa na nieco wyższą temperaturę więc liczę na to, że w końcu gdzieś dalej wyjadę.

A to mój rowerek.

Zdjęcie pochodzi ze strony allegro/sklepu w który go kupiłem

Po płytę ... ;)

Sobota, 12 marca 2011 · Komentarze(4)
Dzisiejszy wyjazd był dziwny. Potrzebowałem wymienić płytę główną w klonie (pc-cie) znajomego.
Najbliżej udało mi się ją znaleźć w Mikołowie. Więc nie namyślając się długo umówiłem się z gościem
na ok 15:00, przejrzałem googleearth i kilka znajomych foto-blogów wyznaczyłem kilka punktów i w drogę. Zabrałem ze sobą Piotrka (po krótkich negocjacjach zgodził się za Colę i kebaba ;), a co niech też się pomęczy :)
Droga miała być prosta łatwa i przyjemna, w końcu to mój 2 wyjazd po zimie, prowadziła częściowo znajomymi trasami tzn. kierunek Starganiec później nieco w bok w kierunku Rudy,
zresztą nieważne ;) W końcu trasa jest na mapce :)

Ważne jest natomiast to, że częściowo trasa okazała się piesza, masa błota i czasami piachu skutecznie nas spowalniała.
Nie zawsze było tak źle, a widoki rekompensowały wysiłek.

Pierwszy z zaplanowanych punktów to wapienniki pod Mikołowem.
Wyglądają ciekawie,

szczególnie w środku ;)

Dalej krótki rekonesans w kamieniołomie.


Chyba tam wrócę nazbierać kamieni do akwarium :)
W planach była jeszcze opuszczone koszary wojskowe, ale ze względu na czas musieliśmy ominąć ten punkt i pognaliśmy po odbiór płyty. Wracaliśmy najkrótszą drogą przez centrum Mikołowa i Podlesie.

A teraz z innej beczki. Cieszę się że udało mi się dzisiaj wyrwać i trochę pojeździć. Po całym ciężkim tygodniu potrzebowałem się wyluzować i szukałem jakiegoś towarzystwa. "Wyluzowanie" zacząłem wczoraj, od ... odwiedzin dawno niewidzianego kumpla. Skończyło się ok 24:00 gdy obaj mieliśmy już po kilka promili we krwi, a jako że jest "maniakiem" rowerów skutecznie mnie urabiał :), (obejrzeliśmy kilka filmów z downhill-u i paru innych dyscyplin rowerowych). Z drugiej strony … specjalnie się przed tym nie broniłem, a dzięki miło spędzonemu wieczorowi dzisiaj wybrałem się do Mikołowa. Ot i cała historia :) Czuję się zmęczony ale i szczęśliwy ?

Przed zimą ...

Piątek, 19 listopada 2010 · Komentarze(15)
Dzisiaj wracając do domu nie planowałem wyjazdu, tym bardziej, że padał deszcz.
Jednak zdopingowała mnie prognoza pogody w TV reżimowej, z której wynikało, że w przyszłym tygodniu może spaść śnieg. Zjadłem obiad, odczekałem chwilę. Ok 20:00 przestało padać więc się pozbierałem i w drogę. Wycieczka głównie drogami asfaltowymi. Postanowiłem dokończyć ostatnią trasę, poprzednio brakło czasu na całość. Więc wróciłem na "Ptasie Osiedle". i ruszyłem przez park Kościuszki

(na zdjęciu fragment toru saneczkowego. Szkoda, że od wielu lat jest zaniedbany i z kilkuset metrowej trasy przejezdne jest może 50m. W najbliższą niedzielę podziękuję za to naszym włodarzom)
pod kopalnię Wujek.

(w 80-82 roku rodzice w pobliżu Kopalni Wujek prowadzili sklep, obecnie w tym budynku jest Lewiatan, miałem w tym czasie kilka ok 7 lat, jednak pamiętam czas gdy pojawiły się tam czołgi, niewiele rozumiałem z tego co się dzieje. Kilka dni temu miałem okazję wrócić do tego okresu za sprawą filmu "Wszystko co Kocham". Polecam wszystkim)
Skierowałem sie następnie przez ligotę na Ochojec. Szybkie spojrzenie na licznik - przejechałem ok 13 km.... trochę mało ..., pojechałem dalej tym razem przez Kostuchnę

(Kościół w Kostuchnie, dość często przewija się na moim blogu)
i Podlesie

(Krótki przystanek na dworcu PKP w Podlesiu)
do Piotrowic i w końcu do Domu.

W trakcie jazdy odczułem, że jest jakieś "bicie na kołach", Ciekawe co poleciało, dzisiaj już tego nie sprawdzę, nie chce mi się. Może jutro przejrzę rower, mam wrażenie, że jest to coś z tylnim kołem.

I z innej beczki
Ostatnio w moje ręce trafiła płyta "Coma Symfonicznie" i cieszę się z tego, że zamiast na ich koncert pojechałem na Renatę Przemyk. Z regóły tego typu eksperymenty wychodzą całkiem nieźle (Skorpions - Acoustica, Czy KSU - Akustycznie), tym razem jest to niestety pomyłka - Sorry chłopaki.

Wyluzowany ...

Niedziela, 14 listopada 2010 · Komentarze(7)
Dzisiaj mogłem, urwać się na rower dopiero około 13:00. Wcześnej miałem zaplanowane "prace", które zalegały od soboty i musialem je załatwić.
Wyjazd po raz kolejny nie do końca zaplanowany, chciałem odwiedzić 3 stawy, ale gdy wsiadłem na rower to trasa została zmodyfikowana po pierwszych 100m jazdy. Wybrałem się, leśnymi ścieżkami w kierunku Murcek, później odbiłem w kierunku Giszowca. Okrążyłem staw Janina i skierowałem się w kierunku pierwotnie planowanego miejsca podróży. Po drodze zachaczyłem o kapliczkę św. Huberta

(szczególnie religijny nie jestem, ale lubię to miejsce)
i wieżę ciśnień

(zawsze robiła na mnie wrażenie, 30 lat wcześniej wydawała mi się jakaś większa)

Chwila odpoczynku i pojechałem dalej mało uczęszczanymi wąskimi ścieżkami leśnymi. Kilkanaście min. później dojechałm do Muchowca. I tu ścieżki rowerowe okazały się prawie kompletnie nieprzejezdne, nie tylko ja chciałem wykorzystać ładną pogodę, mijając pieszych i rolkarzy, dojechałem do 3 stawów. Okrążyłem je i wroćiłem nad najmniejszy z nich.

Niedawno skończył się jego "remont" i w chwili obecnej pretenduje do roli oficialnego kąpieliska. Zobaczymy co będzie w przyszłe lato.
Parząc na zegarek uświadomiłem sobie, że mam już niewiele czasu, więc wrócłem do domu przez "Ptasie Osiedle" i pętlę tramwajową na Brynowie.
Pod drodze miałem czas aby przmyśleć parę spraw. Przyznam się że dawno nie byłem w tak świetnym humorze jak dzisiaj, jest to zasługa ostatnich 2 dni. W piątek
koncert genialnej Renaty Przemyk w CK Wiatrak w Zabrzu. Gdzieś zawsze w moim życiu pojawiały się jej utwory, tym razem miałem okazję posłuchać Jej na żywo, ... ma w sobie to coś ... . Nie można tego opisać, ... to trzeba zobaczyć.
Później wizyta u Darka i długie rozmowy do rana. Pierwszy raz miałem też okazję zobaczyć nagrany koncert z 4 czerwca 2009 z okazji 20 rocznicy Pierwszych Wolnych Wyborów, nie wiem jak to przegapiłem ... Był przeza...sty. Jeszcze dzisiaj nucę te "stare" teksty. Kolejny dzień to wyjazd awaryjny do Dąbrowy Górniczej i po raz pierwszy byłem wściekły sam na siebie, że nie zabrałem aparatu, wizyta na Pustyni Błędowskiej to było to, do tego jeszcze rewelacyjna pogoda .. #$%! ... zrobiłem tylko kilka fot tel. komórkowym ..., szkoda ..., ale ... Ja jeszcze tu k...wa wrócę !



Następnie powrót do Zabrza po "zabawki" i do domu, Do dzisiaj żałuję, że nie mogłem zostać dłużej, nabierało się trochę spraw :( do załatwienia.

- Darku dzięki za wszystko
- Oceany Osieckiej znalezione,
- Szukając ich znalazłem przez przypadek film "Wszystko co kocham"
- Anetko - dam się adoptować
- chyba skuszę się na szóstki Waidera
- Monika dasz sobie radę, masz niesamowitą siłę ... (niech się mury pną do góry, niech kominy mają pion ...)
- Paula - Renatka jest zaje...a, nie znasz się ;)

Samotnie do ... hmmm ... bez celu ...

Niedziela, 7 listopada 2010 · Komentarze(3)
Dzisiaj wstałem wcześniej niż zwykle w niedzielę. Musiałem nieco odreagować po tygodniu z gośćmi. Część to całkiem miłe wizyty (wpadł szfagier na kilka dni ;), a część to męczące wizyty typu "bo mnie to wyskoczyło". Ludzie odzywają się tylko wtedy gdy czegoś potrzebują, a to padł komputer i Darek ratuj ...., a to zepsuła się lampa i co dalej, najgorsze, że zdarza się to ludziom z wykształceniem technicznym. W pierwszym przypadku po informatyce, w drugim po szkole elektronicznej. Jezuuuu, czego ich tam uczyli.... . Musiałem zrzucić to z siebie. Dostałem rumaka na kołach i w drogę. Trasa kompletnie niezaplanowana, jadę po prostu przed siebie, jedynie co mnie interesuje to las, tam zawsze mogę odpocząć, oderwać się od rzeczywistości. Pogoda dzisiaj nie rozpieszcza, ... pada drobny deszcz, ale co tam, z cukru nie jestem. Pierwszy przystanek na przedłużeniu ul. Krynicznej obok stawu, chyba mam jakiś sentyment do tego miejsca, dość często tu lądowałem w ramach wagarów 20 lat temu :).
.
Po chwili zbieram się, dalej droga prowadzi mnie w kierunku Mysłowic. Jadę przez lasy Murckowskie, przystaję na chwilę, pięknie tu ...

Wracam do roweru i słyszę jakiś znajomy, aczkolwiek dawno niesłyszany dźwięk ...
Sssssssssssssss .... Wąż ? Nie ..., złapałem gumę. Szybko zdejmuję tylnie koło, wymieniam dentkę. Starej nie chce mi się kleić, zrobię to w domu.

Z pośród liści wyławiam podręczne narzędzia (chyba znalazłem wszystko), pakuję je i wkrótce jadę dalej. Po kolejnych kilkudzisięciu minutach docieram do głównego punktu "bezcelowego".

Staw na Wesołej, zostaję tu kilkadziesiąt min., wokoło cisza, spokój, nawet wędkarzy nie widać. Jestem jedynie Ja, Rower i jakaś obściskująca się para kilkadzisiąt metrów dalej ...
Pogoda w między czasie nieco się poprawiła, nawet słońce nieśmiało próbuje wychylić się zza chmur. Jednak zbieram się, pora wracać, dzisiaj nie mam zbyt wiele czasu na podróżowanie. Wracam standardowo przez Giszowniec i staw Janina. Z nieco doładowanymi akumulatorami docieram do domu. Jutro do pracy, będę mógł się na nieco dłużej oderwać, od rzeczywistości i męczących znajomych ;).

WPKiW

Środa, 3 listopada 2010 · Komentarze(0)
Po ponad tygodniu przerwy wreszcie mam czas aby wsiąść na rower i gdzieś pojechać. Ruszamy ok 9:00 bez większego planu. W zasadzie jedyny punkt do realizacji to sklep zoologiczny na ul. Andrzeja. (polecam go wszystkim). Rano tel. do Piotrka, trochę niechętnie, ale jedzie ze mną, wygląda niewyraźnie, wczoraj balował ;) Początkowo jedziemy przez las, kierujemy się na Muchowiec i po drodze pierwsza mała przeszkoda. W poprzek ścieżki rowerowej stoi pociąg towarowy

Stajemy więc i czekamy, .... mija 5 min, 10, 15 a pociąg jak stał tak stoi. Postanawiamy go obejść, po kilku kolejnych min. jesteśmy już z drugiej strony. Chwilę później widzimy, że pociąg się jednak łaskawie ruszył. Tak jakby nie mógł tego zrobić 10 min wcześniej ;). W między czasie korygujemy plan podróży i kieryjemy się do parku Kościuszki. Kolejne krótkie foto-pauzy przy kościele św. Michała

i chwilę później koło Wieży Spadochronowej.

Kierujemy się na ul. Andrzeja i tu niestety przykra niespodzianka, główny punkt trasy (sklep zoologiczny) jest dzisiaj zamknięty. Po chwili namysłu postanawiamy pojechać dalej, przez Rynek (a przynajmniej tak się nazywa węzeł komunikacyjny w sercu Katowic), kolejna fota koło pomnika Harcerzy

i jedziemy dalej. Sprawdzić czy dalej stoją szynkany przy SSC.

Więcej zdjęć tego miejsca w proteście nie robię, przynajmniej do czasu, gdy będzie ścieżka rowerowa wróci na swoje miejsce, a w zasadzie do czasu gdy zostaną zdjęte idiotyczne zakazy. Dalej mijamy Dąb (taka dzielnica Katowic - podobno najstarsza :) i wkrótce wjeżdżamy na terem WPKiW. W wielu miejscach trwają remony, głównie powstają nowe ścieżki wokół wesołego miasteczka. Wygląda to zachęcająco, ale szkoda, że tak późno. W każdym bądź razie jedziemy dalej wokól parku. Zatrzymujemy się kolejno przy stacji Elki,

Planetarium

i stadionie Śląskim

Remont robi wrażenie, wygląda tak jakby cały stadion postawili od nowa, a nie tylko modyfikowali jedną z trybun i robili zadaszenie.

Meczy Euro tu nie będzie, ale na inne imprezki pewnie się wybiorę. Jeszcze tylko 2 lata czekania ;)
Chwila przerwy przy żyrafie

i jedziemy dalej przez os.tysiąclecia, kierujemy się na Załęże, Ligotę ... i tu kolejna niespodzianka, kolejny pociąg,

na szczęście ten się porusza i wkrótce możemy jechać dalej.

Dojeżdżając do Ochojca zaliczamy jeszcze Lidl-a i później szybko na browara do Piotrka,a później powrót do domu ;)

Dziećkowice

Sobota, 23 października 2010 · Komentarze(9)
Wyruszamy późno, jest po 12:00. Czasu będzie trochę mało, nic to, pojedziemy szybciej ;). Początkowo jedziemy w kierunku Kostuchny, dalej wjeżdżamy w las i kierujemy się na Tychy, później Imielin. Trasa jest stosunkowo łatwa w większości z górki, okolica to w różnego rodzaju rezerwaty. Zatrzymujemy się dopiero w Hamerli.

Urok tego miejsca jest powalający, więc nie odmawiamy sobie kilku fotek, uszczuplamy w między czasie zawartość naszych bidonów, i plecaków. Jedziemy dalej i wkrótce przejażdżamy nad Wschodznią obwodnicą GOP.


Szybki przelot przez miasto i ponownie wjeżdżamy w las, i tutaj czeka nas niemiła niespodzianka ...

dalsza część zaplanowanej trasy jest hmmm ... chyba dla rowerów wodnych. Spoglądamy na mapę i okazuje się, że obok jest jeszcze jedna droga, a dokładniej to szlak turystyczny, który prowadzi w interesującym nas kierunku, szybko zawracamy i wkrótce dojeżdżamy na szlak. I tu po raz kolejny trafiamy na coś takiego:

Nauczeni przykrymi doświadczeniem z nieco mniejszych kałuż, postanawiamy ominąć rozlewisko przez pobliskie pole. O jeździe oczywiście nie ma mowy, prowadzimy rowery, wkrótce okazuje się, że ziemia jest tu "nieco" rozmokła, na dokładkę
niedwano rolnik rozrzucił gnój na polach. Brudni i śmierdzący wychodzimy na drogę z drugiej strony rozlewiska.

Jedziemy dalej, droga to głębokie koleiny wypełnione błotem i wodą, w oddali widać hałdę kopalni Ziemowit, więc kierujemy się na nią i wkrótce wyjeżdżamy na normalną asfaltową drogę (już zapominaliśmy jaka to przyjemnośc jechać po czymś takim :).

Kilkanaśnie minut później osiągamy cel najszej podróży - Zbiornik Dziećkowice. Z podsłuchanych rozmów wynika, że jutro mają się odbyć zawody i dzisiaj trwają trenigni/przygotowania do tego wydarzenia.


Fotografujemy też wędkarzy


chyba nie mają nic przeciwko temu ;).
Wkrótce wsiadamy na rowery i podjeżdżamy z innej strony zbiornika, Przez ok 4-5km jedziemy po piasku wymieszanym z igłami z pobliskich drzew, na dokładkę co jakiś czas przejeżdżamy przez błoto. Koła są oblepione wszystkim przez co jechaliśmy, a rowery ważą kilka kg więcej. W pobliżu zjazdu w kierunku Mysłowic, robimy przerwę.


20 km wcześniej skończyła nam się woda, batony itp. nie braliśmy zbyt wiele ze sobą zakładając, że po drodze coś dokupimy, niestety wszystkie sklepy były już zamknięte. Nie zastanawiając się wiele ruszamy dalej szukając jakiegoś otwartego sklepu. Znajdujemy go dopiero wpobliżu centrum Mysłowic, robimy zakupy i w jednej chwili pochłaniamy zakupioną paszę i napoje.

Odpoczywamy przy pomniku kilkanaście min. Ruszamy dalej. Zatrzymujemy się na chwilę przy stawie na Wesołej, a dalej już szybko przez Giszowiec, jedziemy przez las w kierunku Ochojca. Drogę oświetla nam księżyc

i oczywiście lampki rowerowe, bez nich byłoby trudno.
Po powrocie jak zawsze siadamy na chwilę u Piotra w "ogrodzie", pijemy piwko i po godzinie rozchodzimy się.

... i po zmęczeniu

Poniedziałek, 18 października 2010 · Komentarze(3)
Dzisiaj nic mi się nie chciało, czułem się jakiś taki zmęczony, pewnie to pogoda.
Polegiwałem sobie spokojnie oglądając w TV jakieś mało wymagające programy gdy zadzwonił Piotrek. Kupił nowiuteńkie błotniki i stwierdził, że trzeba porobić troche fotek. Przełamałem się i w 15 min. byłem gotowy do wyjścia. Dojechał Piotr i w trasę. Pojechaliśmy standardowo przez os. Odrodzenia, Kostuchnę i Podlesie. Trasa maksymalnie skrócona, ale po powrocie wcześniejsze zmęczenie gdzieś prysło, czułem się jakiś taki "doładowany". Chyba w pracy powinni wprowadzić bike-pauze, szczególnie w poniedziałki ;)

Samotne po okolicy ...

Środa, 13 października 2010 · Komentarze(0)
Do domu wróciłem później niż zwykle, miałem jednak ochotę trochę się zmęczyć.
Dzwonię do Piotrka, niestety ma ekipę remontową i musi zostać w domu, trudno, dam sobie jakoś radę. Jadę bez większego celu. Kieruję się drogą na Brynów, w pobliżu pętli tramwajowej odbijam na Muchowiec, jakoś dziwnie, żadnych rowerzystów, na dokładkę spora część drogi nieoświetlona, na szczęście mam swoje źródło światła, dzięki niemu mam widoczność na ok 50-70m do przodu, w zupełności wystarcza. Boję się, że trafię na jakieś stadko dzików, okazuje się, że nie tym razem. W pobliżu lotniska odbijam na 3 stawy mała rundka wokoło jednego z nich, chwilę później jestem już przy Lidlu na os. Paderewskiego. Dojeżdżam do pomnika (chyba jest to pomnik Czynu Górniczego) i robię przerwę w pedałowaniu. Uświadamiam sobie, że nie zabrałem plecaka z aparatem. Trudno zdjęć tym razem nie zrobię. 5 min. później ruszam dalej, mijam lotnisko i wjeżdżam na ul. Ceglaną. Wkrótce zbliżam się do parku Kościuszki, szybki przelot i już jestem obok kopalni Wujek. Dalej jadę przez starą Ligotę i tyłem przez osiedle Grzyśki na ul Kolejową. Na chwilę muszę zejśc z roweru (po schodach nieciekawie się jedzie). Dojeżdżam wkrótce do Ochojca, a tam już drogą rowerową wzdłuż ul. Jankego kieruję się do domu.

Dookoła Kostuchny

Poniedziałek, 11 października 2010 · Komentarze(0)
Godzina 16:20. Dzwonię do Piotrka - Zbieraj się. Wyjeżdżamy 20 minut później, jedziem przez las w kierunku Kostuchny, droga prowadzi pod górę - trochę się męczymy ale dajemy rady. Chwila odpoczynku na "szczycie" i jedziemy dalej po drodze klasycznie zatrzymujemy się i robimy fotki

w zasadzie ja robię, bo Piotrek zapomniał aparatu. Dalej jedziemy głównie z górki, trasa prowadzi obok hałdy Kostuchna i dalej w kierunku Kopalni Murcki

w między czasie zachaczamy o basen - sprawdzamy co się zmieniło, i ruszamy dalej.

Skręcamy na Podlesie, droga przyjemna - przez las. W Podlesiu skręcamy w kierunku dworca PKP i kierujemy się na Piotrowice. Tam zatrzymujemy, się na krótki popas przy ul. Bażantów.


Pijemy "małe piwko" i już bez większych "objazdów" okolicy wracamy do domu.