Samotnie do ... hmmm ... bez celu ...

Niedziela, 7 listopada 2010 · Komentarze(3)
Dzisiaj wstałem wcześniej niż zwykle w niedzielę. Musiałem nieco odreagować po tygodniu z gośćmi. Część to całkiem miłe wizyty (wpadł szfagier na kilka dni ;), a część to męczące wizyty typu "bo mnie to wyskoczyło". Ludzie odzywają się tylko wtedy gdy czegoś potrzebują, a to padł komputer i Darek ratuj ...., a to zepsuła się lampa i co dalej, najgorsze, że zdarza się to ludziom z wykształceniem technicznym. W pierwszym przypadku po informatyce, w drugim po szkole elektronicznej. Jezuuuu, czego ich tam uczyli.... . Musiałem zrzucić to z siebie. Dostałem rumaka na kołach i w drogę. Trasa kompletnie niezaplanowana, jadę po prostu przed siebie, jedynie co mnie interesuje to las, tam zawsze mogę odpocząć, oderwać się od rzeczywistości. Pogoda dzisiaj nie rozpieszcza, ... pada drobny deszcz, ale co tam, z cukru nie jestem. Pierwszy przystanek na przedłużeniu ul. Krynicznej obok stawu, chyba mam jakiś sentyment do tego miejsca, dość często tu lądowałem w ramach wagarów 20 lat temu :).
.
Po chwili zbieram się, dalej droga prowadzi mnie w kierunku Mysłowic. Jadę przez lasy Murckowskie, przystaję na chwilę, pięknie tu ...

Wracam do roweru i słyszę jakiś znajomy, aczkolwiek dawno niesłyszany dźwięk ...
Sssssssssssssss .... Wąż ? Nie ..., złapałem gumę. Szybko zdejmuję tylnie koło, wymieniam dentkę. Starej nie chce mi się kleić, zrobię to w domu.

Z pośród liści wyławiam podręczne narzędzia (chyba znalazłem wszystko), pakuję je i wkrótce jadę dalej. Po kolejnych kilkudzisięciu minutach docieram do głównego punktu "bezcelowego".

Staw na Wesołej, zostaję tu kilkadziesiąt min., wokoło cisza, spokój, nawet wędkarzy nie widać. Jestem jedynie Ja, Rower i jakaś obściskująca się para kilkadzisiąt metrów dalej ...
Pogoda w między czasie nieco się poprawiła, nawet słońce nieśmiało próbuje wychylić się zza chmur. Jednak zbieram się, pora wracać, dzisiaj nie mam zbyt wiele czasu na podróżowanie. Wracam standardowo przez Giszowniec i staw Janina. Z nieco doładowanymi akumulatorami docieram do domu. Jutro do pracy, będę mógł się na nieco dłużej oderwać, od rzeczywistości i męczących znajomych ;).

Komentarze (3)

kosma100 W moim przypadku hobby stało się zawodem, a później pracą. Jest to też pewnie przekleństwo bo musiałem szukać jakiejś odskoczni. Stąd też parcie na rower.
Dzięki za "fajne foty"
djk71 Faktycznie masz trochę racji, ale zrobiłem to chyba podświadomie, dopiero teraz mi to uświadomiłeś. Może za często zaglądam na twojego bloga ..., ale coś w tych zwrotach jest ...

amiga 05:11 poniedziałek, 8 listopada 2010

Rower żeby odreagować... gdzieś przed siebie... bez celu... komputerowe pogotowie... A prawa do kopiowania moich wpisów masz? :-)

djk71 20:59 niedziela, 7 listopada 2010

Tak... znajomi, którzy odzywają się tylko w potrzebie są naprawdę męczący.
Widać, że pomimo częstych wagarów w tak pięknym miejscu czegoś się nauczyłeś :-)
"Jutro do pracy, będę mógł się na nieco dłużej oderwać, od rzeczywistości i męczących znajomych ;)" albo tak kochasz pracę albo tak Cię wkurzyli męczący znajomi ;-)
Pozdrawiam

P.S. Fajne foty.

kosma100 20:47 niedziela, 7 listopada 2010
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa atego

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]