Dzisiaj po pracy miałem ochotę gdzieś pojechać, zmęczyć się .... po prostu musiałem. Zadzwoniłem do Piotrka - spotkaliśmy się 5 min później. Pojechaliśmy trasą którą ostatnio zaliczyliśmy w październiku zeszłego roku. W skrócie Kostuchna,
i powrót przez Piotrowice. Trasa krótka, ale dzisiaj na więcej nie mam czasu. Wracając musiałem zahaczyć o bankomat na osiedlu Odrodzenia, a później pojechaliśmy okrężną drogą obok szpitala w Ochojcu i tam mała niespodzianka. Skręcając z ul. Ziołowej na Jaworową przednie koło wpadło mi do dziury, pewnie nic by się nie stało gdybym kierownicę trzymał obiema rękami, ale skręcając wyciągnąłem lewą rękę i w tej właśnie chwili natknąłem się na niespodziankę w jezdni. Przeleciałem przez kierownicę i wylądowałem na asfalcie waląc prawym kolanem o asfalt. Szybko się pozbierałem i odholowałem rower na bok. Ból był na tyle silny że musiałem, usiąść na kilkanaście minut. Na dalszą jazdę jakoś specjalnie nie miałem ochoty więc wróciliśmy po najkrótszą możliwą trasą.
Straty - Przekręcona kierownica, Skręcone siodełko, lekko scentrowane przednie koło. Chyba przywaliłem też tarczą hamulca bo jadąc dalej słyszałem lekkie tarcie. Na kolanie mam niewielkie otarcie skóry, gorzej że przywaliłem tym samym kolanem które rozwaliłem 2 tygodnie temu. Pewnie jutro zmieni ponownie kolor ;)
Poza tą jedną wpadką bardzo przyjemnie się jechało :)
Dzisiaj sobota. Niestety nie do końca wolna :(. Na Rower miałem ok 2 godzin czasu, wybrałem się więc w krótką podróż w kierunku Mysłowic-Wesołej odwiedzając po drodze kilka okolicznych stawów. Początkowo trasa męcząca, bez rozgrzewki wjazd na kilka górek, później już zdecydowanie lepiej. Drogę "umilał" mi Piotrek opowiadając od czasu do czasu różne historie :) Fotka pochodzi z dzisiejszego dnia tyle, że była zrobiona nieco wcześniej.
Jeszcze jeden wyjazd dzisiaj. Do qzynki na krótkie spotkanie. Droga "do" sprawiała drobne problemy przez silny wiatr, w zasadzie prawie cała droga była pod wiatr. Powrót był zdecydowanie przyjemniejszy. Wiatr prawie ustał więc jechało się przyjemnie :)
Dzisiaj powtórka wycieczki sprzed 2 dni - tym razem z Piotrkiem i nieco wcześniej. Tzn. Muchowiec, 3 stawy, os. Gwiazdy, Rondo, SSC, Wesołe Miasteczko, os. 1000-lecia, Załęska Hałda, Ligota :) Wersja nieco skrócona z powodu pogody i silnego wiatru uparcie wiejącego nam w twarz. Widać to wyrażnie po średniej prędkości przejazdu. Kilka razy podczas jazdy pokropił nas deszcz, na szczęście były to chwilowe załamania pogody. Ogólnie dzisiejsza wycieczka była dość przyjemna. Następna wkrótce :)
Dzisiaj po pracy mnie poniosło. W ostatni weekend nie pojeździłem :(, a chęci były i są. Wracając z pracy czułem się zmęczony, miałem dość, musiałem odpocząć. Szybki obiad i na rower. W ostatni piątek upadając z roweru, "rozwaliłem" sobie nieco kolano, dzisiaj dosiadając, hmmm .. aluminiowego rumaka, bałem się, że załatwię się do końca. Rundka miała być krótka max 10km. Ale wkrótce okazało się, że lepiej mi się kręci niż chodzi. Jadąc przed siebie postanowiłem odwiedzić Muchowiec, będąc już na miejscu stwierdziłem, że grzechem byłoby nie zaliczyć doliny 3 stawów, tam poniosło mnie jeszcze bardziej. Już jakiś czas temu miałem sprawdzić jaki jest przejazd w kierunku Gwiazd (osiedle w Katowicach), a tam już jakoś poszło, bulwarami Rawy (jak to dumnie brzmi), dojechałem do centrum, długo się nie namyślając, pojechałem w kierunku SSC, dalej obrałem kierunek na Wesołe Miasteczko i parkowymi alejkami dojechałem do Stadionu Śląskiego ;) Przy okazji ok 95% całej trasy to drogi rowerowe., więc będę korzystał z tego szlaku w przyszłości ;). Do domu wróciłem jadąc przez osiedle 1000-lecia, Załęską Hałdę i Ligotę. Jakoś nie miałem melodii na robienie zdjęć. Odrobię to przy okazji (jakoś tak szaro na blogu bez fotek). Jedyny dzisiejszy cel to .. maksymalnie się zmęczyć i pojeździć na rowerze. Jeszcze nie odpuściła mnie radość z nowego nabytku ;) Przy okazji sprawdziłem jak mi pójdzie jazda ok 30km, bez zsiadania z roweru. Do Gliwic dojadę - w przyszłości (myślę że bliskiej). Ps. Przepraszam za ew błędy, ale piszę to na szybko po powrocie do domu. Poprawki wprowadzę jutro.
Dzisiaj wieczorem też krótki wypad. Tym razem udało się zgarnąć Piotrka. Pokazałem mu wczorajszą trasę - prawie identyczną. I taka ciekawostka, dziś po raz pierwszy "gwizdnąłem" o ziemię na nowym rowerze, przednie koło wpadło mi do koleiny z błotem. Tragedii nie było, miałem stosunkowo małą prędkość a błoto i trawa zamortyzowały upadek. Przekręciło mi się tylko siodełko i kierownica. 2 min na poprawienie usterki i pojechaliśmy dalej już bez większych przygód.
Dzisiaj po powrocie z pracy czułem się jakiś dziwnie zmęczony, jednak widok roweru zadziałał mobilizująco. Pozbierałem się w ciągu kilku minut i w drogę. Zachaczyłem o Piotrka , nie było go w domu, trudno, niech żałuje. Wybrałem się sam znajomimi trasami przez Kostuchnę, Podlesie, i wróciłem przez Piotrowice. W zasadzie tylko jedna krótka przerwa na stacji w Podlesiu.
Niestety ten tydzień mam maksymalnie zakręcony i o dłuższym wypadzie mogę co najwyżej pomarzyć. Odrobię to być może w weekend. Tyle, że w sobotę czeka mnie "Fotodej" w Szopienicach. Impreza nierowerowa, ale może później uda mi się pokręcić. Jeszcze się zobaczy.
Dzisiaj również krótki wypad po pracy - nie mogłem sobie odpuścić, pogoda zachęcała do przejażdżki. Szybki obiad i w drogę. Standardowo zgarnąłem Piotrka i pojechaliśmy w kierunku Murcek przez las. Okazało się, że Piotrkowi padła lampka więc zdecydowaliśmy się na jazdę szosami. Wróciliśmy na Ochojec i pojechaliśmy w kierunku Muchowca. Odbiliśmy nieco wcześniej i wróciliśmy do domu przez Ligotę i Osiedle Zadole.
Myślałem, że dzisiaj nie wyjadę, ale dojeżdżając do domu nie mogłem się powstrzymać. Musiałem wskoczyć na rower i gdzieś pojechać, chociaż na chwilę. Zgarnąłem Piotrka i w drogę. Wyjazd dość późno ok 19:00 w kierunku Stargańca. Czemuś lubię to miejsce i często tam wracam :). Czas mnie gonił i w ciągu godziny musiałem wrócić do domu, trzeba jeszcze trochę dzisiaj popracować, ale pewnie wybiorę się jutro na kolejną kilku km trasę.
Dzisiaj w końcu udało się „protestować” nowy nabytek. Pierwotnie wybrałem się sam na dolinę 3 stawów. Temperatura ujemna, ale w słońcu było całkiem przyjemnie. Na drzewach osadziła się szadź i droga przez las była bajkowa. Krótka wizyta przy lotnisku
I miejsce docelowe. Jeden z 3 stawów
Wracając zahaczyłem o Giszowiec i tam w pobliżu stawu Barbara strzeliłem fotkę Rowerkowi – w końcu trzeba dać jego zdjęcie na bloga
Gdy wróciłem do domu wyglądając trochę jak błotny potwór przyjechał Piotrek z propozycją wspólnej „przejażdżki” na … Dolinę 3 Stawów. Wiele się nie namyślający pozbierałem się i pojechałem. Jako że było już później to na drogach pojawiło się sporo więcej rowerzystów, rolkarzy i pieszych. Przy jednym ze stawów trwały zawody wędkarskie. Ryby mają dzisiaj prze...e .
Chwila odpoczynku i ruszamy dalej. Zatrzymaliśmy się obok pobliskiego Lidla tankując napoje energetycznie i zapychając się batonami, na pobliskiej ławeczce. Zregenerowaliśmy siły i ruszyliśmy w drogę powrotną. Przez całą trasę starałem się zwracać uwagę na rzeczy które wymagają doregulowania. Pewnie i tak na to za wcześnie – w końcu wszystko nowe i „niedotarte”, ale czasami miałem problem ze zmianą przerzutek, być może było tylko przewrażliwienie, a może nieprzyzwyczajenie do nowego sprzętu. Drugi drobiazg to w trakcie wyprawy czułem ból w nadgarstkach. Tym razem może to być zmiana geometrii rowera, w końcu poprzedni był „nieco” inny. Pewnie minie jeszcze kilkanaście dni zanim w pełni poznam „rowerek”.
Cieszę się, że w końcu udało mi się oderwać od rzeczywistości i problemów, a w ciągu ostatnich 2 dni nastąpiła spora ich kumulacja, ale rowerek spełnił wszystkie oczekiwania i to ze sporą nawiązką. Z doładowanymi bateriami mogę zacząć kolejny tydzień pracy.