Pierwszy "prawdziwy" wypad na Zygfrydzie ;)
Niedziela, 27 marca 2011
· Komentarze(3)
Kategoria do 68km, Solo, tam i z powrotem, W towarzystwie
Dzisiaj w końcu udało się „protestować” nowy nabytek. Pierwotnie wybrałem się sam na dolinę 3 stawów. Temperatura ujemna, ale w słońcu było całkiem przyjemnie. Na drzewach osadziła się szadź i droga przez las była bajkowa.
Krótka wizyta przy lotnisku
I miejsce docelowe. Jeden z 3 stawów
Wracając zahaczyłem o Giszowiec i tam w pobliżu stawu Barbara strzeliłem fotkę Rowerkowi – w końcu trzeba dać jego zdjęcie na bloga
Gdy wróciłem do domu wyglądając trochę jak błotny potwór przyjechał Piotrek z propozycją wspólnej „przejażdżki” na … Dolinę 3 Stawów. Wiele się nie namyślający pozbierałem się i pojechałem. Jako że było już później to na drogach pojawiło się sporo więcej rowerzystów, rolkarzy i pieszych. Przy jednym ze stawów trwały zawody wędkarskie.
Ryby mają dzisiaj prze...e .
Chwila odpoczynku i ruszamy dalej. Zatrzymaliśmy się obok pobliskiego Lidla tankując napoje energetycznie i zapychając się batonami, na pobliskiej ławeczce. Zregenerowaliśmy siły i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Przez całą trasę starałem się zwracać uwagę na rzeczy które wymagają doregulowania. Pewnie i tak na to za wcześnie – w końcu wszystko nowe i „niedotarte”, ale czasami miałem problem ze zmianą przerzutek, być może było tylko przewrażliwienie, a może nieprzyzwyczajenie do nowego sprzętu. Drugi drobiazg to w trakcie wyprawy czułem ból w nadgarstkach. Tym razem może to być zmiana geometrii rowera, w końcu poprzedni był „nieco” inny. Pewnie minie jeszcze kilkanaście dni zanim w pełni poznam „rowerek”.
Cieszę się, że w końcu udało mi się oderwać od rzeczywistości i problemów, a w ciągu ostatnich 2 dni nastąpiła spora ich kumulacja, ale rowerek spełnił wszystkie oczekiwania i to ze sporą nawiązką. Z doładowanymi bateriami mogę zacząć kolejny tydzień pracy.
Krótka wizyta przy lotnisku
I miejsce docelowe. Jeden z 3 stawów
Wracając zahaczyłem o Giszowiec i tam w pobliżu stawu Barbara strzeliłem fotkę Rowerkowi – w końcu trzeba dać jego zdjęcie na bloga
Gdy wróciłem do domu wyglądając trochę jak błotny potwór przyjechał Piotrek z propozycją wspólnej „przejażdżki” na … Dolinę 3 Stawów. Wiele się nie namyślający pozbierałem się i pojechałem. Jako że było już później to na drogach pojawiło się sporo więcej rowerzystów, rolkarzy i pieszych. Przy jednym ze stawów trwały zawody wędkarskie.
Ryby mają dzisiaj prze...e .
Chwila odpoczynku i ruszamy dalej. Zatrzymaliśmy się obok pobliskiego Lidla tankując napoje energetycznie i zapychając się batonami, na pobliskiej ławeczce. Zregenerowaliśmy siły i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Przez całą trasę starałem się zwracać uwagę na rzeczy które wymagają doregulowania. Pewnie i tak na to za wcześnie – w końcu wszystko nowe i „niedotarte”, ale czasami miałem problem ze zmianą przerzutek, być może było tylko przewrażliwienie, a może nieprzyzwyczajenie do nowego sprzętu. Drugi drobiazg to w trakcie wyprawy czułem ból w nadgarstkach. Tym razem może to być zmiana geometrii rowera, w końcu poprzedni był „nieco” inny. Pewnie minie jeszcze kilkanaście dni zanim w pełni poznam „rowerek”.
Cieszę się, że w końcu udało mi się oderwać od rzeczywistości i problemów, a w ciągu ostatnich 2 dni nastąpiła spora ich kumulacja, ale rowerek spełnił wszystkie oczekiwania i to ze sporą nawiązką. Z doładowanymi bateriami mogę zacząć kolejny tydzień pracy.