Wpisy archiwalne w kategorii

tam i z powrotem

Dystans całkowity:23118.73 km (w terenie 6486.68 km; 28.06%)
Czas w ruchu:1325:59
Średnia prędkość:17.44 km/h
Maksymalna prędkość:67.50 km/h
Suma podjazdów:128130 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:147 (79 %)
Suma kalorii:971214 kcal
Liczba aktywności:427
Średnio na aktywność:54.14 km i 3h 06m
Więcej statystyk

Odmienne stany świadomości

Poniedziałek, 21 maja 2012 · Komentarze(2)
Część I

Po ostatnim ciężkim dla mnie tygodniu weekend minął dość przyjemnie, komunijnie, w gronie przyjaciół w pięknym miejscu - Wilkowicach położonych w niesamowicie malowniczej okolicy. Dzięki kilku rozmowom udało mi się oderwać od moich demonów. Wieczorna rozmowa z Darkiem, zadziałała oczyszczająco i już myślałem, że wszystko będzie ok. Po pożegnaniu się wsiadam do autobusu, zakładam słuchawki, odpalam PROJEKT GRECHUTA - Plateau i wszystko diabli wzięli, całą walkę o odzyskanie spokoju i powrotu do rzeczywistości. Wyłączam ją po kilku taktach, ale jest już za późno. Demony wróciły z całą mocą, czuję się jak narkoman na odwyku, czegoś mi niesamowicie brakuje, czuję pustkę, dziurę gdzieś w sobie. Wysiadam w centrum Zabrza, idę na dworzec PKP, mijam kolejne bezkształtne cienie, nie patrzę na nie, staram się skupić na kostkach chodnikowych, ile ich jest, trzeba policzyć, trzeba czymś zająć umysł, nie mogę myśleć..., nie mogę myśleć..., boli... .
Siadam na końcu pociągu, dobrze, że przy oknie, dobrze, że nikt na mnie nie zwraca uwagi, k...a. Za oknem przelatują kolejne obrazy, nic dla mnie nie znaczą, nie interesują mnie, zatapiam się w swoich myślach, na uszach płyta Evanescence - próbuję się skupić na słowach, nie mogę, po prostu nie mogę.
Jestem w Katowicach, idę pieszo, mam dość, może trochę ruchu mi pomoże, nie spieszę się, znowu liczę kostki, jedna, druga,... pięćdziesiąta... . Masakra.
W parku Kościuszki spotykam gościa focącego lustrzanką Canona okolice kościółka, nawiązuję z nim rozmowę, w końcu fotografia też mnie pociąga. Trafiłem na turystę z Rosji, świetnie mówiącego po polsku. Chwila rozmowy, tak mi w tej chwili potrzebna, udaje się na chwilę oderwać od moich cieni. Jednak nie trwa to długo, muszę iść dalej, MUSZĘ.
Docieram do domu, nic mi się nie chce, a jest tyle do zrobienia, trudno, musi poczekać, nie dzisiaj.
Chcę się zmęczyć, chcę bólu fizycznego, może to na chwilę zabije moje Demony, może to rozładuje złe emocje.
Pi...ę idę na rower.

Nie dorosłem do swych lat - Kult


Evanescence - Live show 2007


Część II

Nie wiem gdzie jadę, mam mgłę przed oczami, myślę o Goczałkowicach, lecz trasa jest zbyt prosta, chcę bólu, chcę się zmęczyć. Jadę w kierunku Kostuchny, jest pod górkę to dobrze tętno skacze na 170, zostawiam ciężkie przełożenia, boli, myśli zaczynają krążyć wokół ognia w nogach, tak ma być. Skręcam na Murcki, na hałdę, też będzie podjazd, odrywam się od problemów, wolę cierpieć fizycznie, w końcu po to wyjechałem. Trochę odpoczynku przy zjeździe w kierunku Lędzin, ale tam pcham się na górę św. Klemensa i później na Klimont. Czuję zmęczenie, jest dobrze, na horyzoncie dostrzegam góry, tęsknię do nich, dawno tam nie byłem. Wraca ochota na focenie, coś co jeszcze godzinę temu miałem w głębokim poważaniu. Widzę w oddali maszt w Kosztowach, wiem, że jest tam sporo podjazdów, dosiadam "Dziadunia" i w drogę, trochę klucząc po Lędzinach docieram do Mysłowic, kolejne podjazdy, tętno znowu w okolicy 170, tak ma być, mijam maszt, jadę na Wesołą, mijam zalew, dalej na Giszowiec, kolejny podjazd, nie odpuszczam, czuję, że to pomaga, jeszcze trochę i mogę wrócić do domu.
Pewnie potrwa zanim się uwolnię od swoich cieni lecz udało się przegnać demony, przynajmniej na chwilę.

Foty:
Ktoś miał ułańską fantazję © amiga


Moje kochane góry, kiedy tam dotrę ? © amiga


góra św. Klemensa w Lędzinach © amiga


kościół św. Klemensa © amiga


Maszt w Kosztowach © amiga


Dawno nie widziani przyjaciele © amiga


Sorry za kolejne wynurzenia, ale musiałem się wygadać, net jest cierpliwy i wybacza.

Wrzucam to dzisiaj, wczoraj już nie dałem rady. Zapisany ślad przejazdu.

W poszukiwaniu zaginionego punktu & foto walking.

Sobota, 19 maja 2012 · Komentarze(8)
Budzik drze się w niebogłosy, jest piąta rano, wstaję, powoli, mam trochę czasu.
Śniadanie, szybkie skompletowanie potrzebnych drobiazgów i ok 6:40 ruszam w kierunku Dworca PKP Katowice. Wsiadam do pociągu Kolei Śląskich, jest całkiem spory tłok, przyglądając się podróżnym widzę, że spora część to turyści i rowerzyści, pewnie wybierają się podobnie jak ja na jurę ew. do medalikorzy. Wysiadam w Ząbkowicach i jadę ślimaczym tempem w kierunku Łośnia, coś miałem problem, żeby z rana się rozjeździć/rozkręcić. Na miejscu spotkanie z Kosmą i ruszamy pozbierać punkty z zeszłotygodniowego rajdu na orientację OrientING. Część trasy prowadzę ja, część Monika, to dziwne, ale zapamiętałem rozmieszczenie wszystkich punktów i drogę do nich, mogłem jechać spokojnie nie patrząc na mapę ;).
Na Pustyni Błędowskiej robimy dłuższą przerwę, w końcu mam okazję z kimś szczerze i otwarcie porozmawiać, liczę, że po ostatnim dole taka rozmowa zadziała na mnie oczyszczająco, odstresowująco i... częściowo się to udaje. Dzięki Monika za wsparcie, za to, że mnie wysłuchałaś, że mogłem się z kimś "podzielić" moimi problemami.
Reszta trasy już raczej standardowa, zaliczamy wszystkie punkty i w końcu trafiam do tej przeklętej jaskini ;), pomimo sesji z googlemaps i określeniu gdzie należy jej szukać, ponownie ładuję się nie tam gdzie powinienem, na szczęście przewodnik mnie w porę zawraca ;).
Ok 12:00 jesteśmy z powrotem w Łośniu, niestety czas mnie dzisiaj mocno goni, nie mogę siedzieć, muszę zrealizować jeszcze kilka punktów dzisiejszego planu. Główny to wizyta w markecie i przygotowanie się do dnia jutrzejszego, zupełnie nierowerowego, za to w gronie przyjaciół. Może uda mi się oderwać zupełnie od ponurej rzeczywistości.
Po powrocie do domu (wysiadłem na Zawodziu i wróciłem przez 3 stawy i Muchowiec), szybki obiad i jadę na 3 stawy (autobusem), wiem, że załatwię tam wszystko, ale standardowo wrócić nie mogłem normalnie,… wracam z buta. Dawno tędy nie szedłem, jeżeli już to rowerem, jest bliżej ;P.Mam ochotę się przejść, zmęczyć i słuchać dalej genialnej dyskografii Within Temptation, zaliczyłem dzisiaj w sumie chyba wszystkie płyty ;P. Jadąc samotnie do Łośnia, w pociągu, w autobusie i pieszo. Genialne granie.

Dzisiejsze foty:
Na pustyni Błędowskiej © amiga


Red Raider © amiga


Jura Krakowsko-Częstochowska © amiga


Odnaleziony ostatni punkt rajdu na orientacje - OrientING © amiga


Ukwiecona norka © amiga


Ukwiecona norka 2 ;) © amiga


W pobliżu Ochojca © amiga


Within Temptation "The Silent Force Tour"


A na sercu leży mi dzisiaj The heart of everything tego zespołu. Polecam posłuchać.


Ps. Koncert lepszy ;P

A droga długa jest

Środa, 16 maja 2012 · Komentarze(6)
Poranek chłodny (na dokładkę wyjechałem ok 40 min wczesniej, coś nie mogłem spać), na szczęście nie padało, chociaż może trochę szkoda byłaby idealna na mój nastrój. Po raz kolejny nie mogłem skupić się na jeździe, masakra, na dokładkę niewiele brakowało a dzisiaj sam potrącił bym dziadka na rowerze. Zacząłem go wyprzedzać, gdy dziadek ni z tego nie z owego zasygnalizował, że skręca w lewo i sekundę później rozpoczął manewr. Tylko cudem uniknąłem kraksy, jedynie rowery otarły się o siebie. Chwila rozmowy z gościem i jadę dalej, pogrążony w moich myślach.

Dzisiejsza fota:

paprotka rosła polna © amiga


I kawałek który towarzyszył mi dzisiaj w drodze

OrientING

Sobota, 12 maja 2012 · Komentarze(9)
Po wczorajszym ciężkim dniu, dzisiaj jest zdecydowanie lepiej.
Z rana zbieramy się w 3-kę, Ja Monika i Tomek.
Dzisiaj mój debiut w Rajdach na dezorientację, nie jest źle, kierowniczką całego przedsięwzięcia jest Monia. Tomek po wczorajszym wypadku, niestety nie może czynnie wziąć udziału, jednak pomaga ile może (tasuje karty ;P, itp.).
Na miejsce zbiórki dojeżdżam godzinę przed czasem, coś trzeba zrobić. Pierwsze kroki kieruję do pobliskiego sklepu, a później jadę w kierunku żółtego szlaku, zobaczyć czy jest tam dużo piachu (szlak prowadzi przez pustynię ;P).
Chwila przerwy na uzupełnienie płynów i czas na focenie przed rajdem.
Fragment żóltego szlaku w pobliżu błędowa © amiga


żółty szlak © amiga


czarna mrówka © amiga


a coż to za żuczek ? © amiga


prawie jak w jaskini ;P © amiga


Minęło trochę czasu, więc pora wrócić na miejsce zbiórki, zaczynają się powoli zbierać pozostali uczestnicy, kilka min. później wysłuchujemy prelekcji prowadzonej przez Kosmę na temat punktów kontrolnych, ich oznaczenia itp. W między czasie zaczyna się psuć pogoda, zrywa się porywisty wiatr i zaczyna od czasu do czasu kropić.
Ruszam sam, taki mam plan, sprawdzić się, zobaczyć jak mi pójdzie, czy mnie to pociąga. Od Moniki dowiaduję się, że optymalna trasa to jedyne 20km. Co to dla mnie, powinienem całość zrobić w godzinę ;) Nie biorę jednak pod uwagę, że wielkość ta została nieco zaokrąglona w dół, poza tym optymalna, nie oznacza, że ja nią pojadę.
Na początek postanawiam pojechać na najbardziej oddalony punkt na pustyni Błędowskiej w pobliżu Chechła. Jednak po drodze zaliczam PK 13 na bagnach błędowskich, lampion wygląda dziwnie, w zasadzie w ogóle nie wygląda. Ktoś go spalił, wraz z pieszymi uczestnikami zostawiamy odpowiednią informację dla pozostałych uczestników ;)
Był PK ale się spalił :) © amiga


Biała Przemsza © amiga


Ruszam dalej, w pobliżu Kościoła w Błędowie znajduje się PK3

Punkt kontrolny 3 krzyż © amiga

Ciekawe miejsce na taki punkt, gdyby nie wcześniejsza informacja, na 100% bym go pominął.
Kościół w Błędowie © amiga

Kolejny punkt nieco dalej, na skrzyżowaniu drogi z czerwonym szlakiem. Zastanawiam się czy nie pojechać szlakiem jednak... decyduję się na jazdę nieco dłuższą drogą, ale za to asfaltem. Boję się, że na szlaku będzie sporo piachu i może mnie to nieco spowolnić.

Punkt kontrolny 2 - Skrzyżowanie drogi i szlaku © amiga


Do Chechła dojeżdżam w ciągu kilkunastu minut, na miejscu napotykam autokar z wycieczką nomadów ;), grasujących po pustyni. Mam problem, ze zdjęciem tego miejsca bez ludzi, ale udaje się.

Pustynia Błędowska © amiga


ruiny na pustyni błędowskiej © amiga


Mapa okolicy - Punkt kontrolny 5 - tablica informacyjna © amiga

Dalsza trasa to powrót tą samą drogą, prawie do samego Błędowa. W Młyńskiej Górze odbijam na Zagórze, Polok i odnajduję kolejny PK.

Punkt Kontrolny 11 - Krzyż © amiga


Obok PK znajduje się hydrant i coś ma w sobie takiego, że uwieczniam go na kilku fotkach.

Hydrant w polu © amiga


Rzut oka na mapę i widzę, że do PK 12 prowadzi jakaś ścieżka polna, jest to najkrótsza trasa więc się w nią ładuję, problem pojawia się nieco dalej gdy ścieżka robi się coraz bardziej porośnięta trawą.

Punkt obserwanyjny © amiga


Udaje się jednak dotrzeć do PK12 którym jest... kolejny hydrant w pobliżu Koziej Góry.

Punkt Kontrolny 12 - Kozia Góra - hydrant © amiga


Wszystkie PK na północ i wschód Błędowa mam zaliczone, pora na te zachodzie i południowe. Wracam do Błędowa i szukam wjazdu na czerwony szlak prowadzący do Krzykawy, Coś jednak idzie nie tak, wjazdu nie odnajduję, obok na mapie jest jednak zaznaczona inna ścieżka. Jadę ją sprawdzić, początkowo asfalt, później ścieżka leśna. Z każda chwilą, robi sie jednak coraz węższa, mniejsza, bardziej zarośnięta, aż w końcu znika. Patrzę i na oko mam max. 500m na przełaj do kolejnego PK. Po drodze jest jednak Biała Przemsza. Dochodzę do brzegu i wstępne kalkulacje są takie, że przejdę ją w brud. Mam szczęście, kawałek dalej leży powalone drzewo, rower pod pachę i idę, kilka razy łapię równowagę, ale docieram do drugiego brzegu.

Przeprawa przez rzekę © amiga


Idę dalej przez łąkę i widzę… ,widzę, jest…, jest kolejny PK ;), od razu mi raźniej.

Punkt kontrolny 15 Kapliczka © amiga


Właściwa kapliczka ;P © amiga


W pobliżu odnajduję kolejne 2 punkty - PK15 i PK14

Punkt kontrolny 8 - Sosny - tablica informacyjna © amiga


Punkt Kontrolny 14 - Rozstaje dróg - tablica informacyjna przystanku © amiga


Tablica informacyjna przystanku nr 3 © amiga


Pod kapliczką jeszcze chwila odpoczynku, trzeba uzupełnić zapasy energii. Kilka min. później ruszam dalej, w kierunku Krzykawy. Zaczyna lać deszcz, mocniej i mocniej.
W Krzykawie odnajduję kolejno PK1 - Pomnik Francesco Nullo, PK10 - Dworek Staropolski, PK9 - krzyż (dużo ich dzisiaj na trasie, Monia się chyba nawróciła ;).

PK1 - Pomnik Francesco Nullo © amiga


Punkt kontrolny 1 © amiga


Punkt Kontrolny 10 © amiga


Punkt kontrolny 10 - Dworek Staropolski © amiga


PK 9 - Krzyż © amiga


Punkt kontrolny 9 - Krzyż © amiga


Jadę dalej, na... Laski ;) do odnalezienia pozostały 2 punkty, PK7 - Jaskinia pod skałą i PK6 - drzewo na środku ronda.

Z PK7 mam problem, szukam go kilkanaście min, i nie ma, za to znajduję urocze stawiki, jest pięknie, ale pogoda coraz gorsza, jestem przemoczony. Przerywam poszukiwania jaskini i jadę do PK6.

Bunkrów nie ma, ale też jest zajebiście © amiga



Punkt kontrolny 6 - Drzewo na środku ronda © amiga



Do mety pozostały mi już tylko 4km. Ubłocony, w zasadzie upiaszczony dojeżdżam na miejsce. Przemoczone ubranie przy 10 stopniach i wietrze, szybko odbiera mi ciepło. Odpoczywam chwilę przy ognisku rozpalonym przez organizatorów (w zasadzie miał być grill), ale dzięki temu trochę się rozgrzewam, do mety docierają kolejni uczestnicy. Ok 16:00 jest już po imprezie, szybkie rozdanie dyplomów i wracam rowerem do Łośnia. Tam zmieniam ubranie na jedyne suche - cywilne, szybka kawa i jadę na dworzec PKP DG Ząbkowice.
Organizacją rajdu jestem zachwycony, liczę na kolejne :), szkoda jednak, że uczestnicy się wykruszyli, wpływ na to miała pewnie pogoda.
Coś jest pociągającego w tych rajdach, pewnie spróbuję sił na jakimś kolejnym, może na dłuższej trasie, może Zygfrydem jak wróci z serwisu?

Szybki wypad do serwisu

Piątek, 11 maja 2012 · Komentarze(3)
Krótkie kółeczko w kilku sprawach. Początkowo do bankomatu, później odwiedziny serwisu rowerowego i wymiana sztycy w rowerze, ta oryginalna była już mocno zmęczona, a przede wszystkim zbyt krótka. Cała impreza kosztowała mnie 28zł razem z wymianą na miejscu ;). Później trzeba było sprawdzić jak się jeździ, więc kierunek - pobliski las, dalej Murcki, Giszowiec, kapliczka św. Huberta i na koniec powrót do domu.
Na więcej szaleństw nie ma czasu, muszę jeszcze załatwić kilka drobiazgów dzisiaj.

Kłoda na kłodzie © amiga


Kapliczka św. Huberta © amiga


Zamknięte z powodu że nieczynne © amiga


Zamknięte na Amen ;P © amiga

Chwila po okolicy

Sobota, 5 maja 2012 · Komentarze(7)
Prognozy pogody na sobotę na szczęście specjalnie się nie sprawdziły, pogoda dopisała, jednak brak czasu nie pozwolił mi na wielkie szaleństwa na rowerze. Plan obejmował wyjazd max dwu, może trzy godzinny. Wybrałem kierunek Lędziny, trasa jest stosunkowo prosta, malownicza i przyjemna. Na dokładkę bardzo rzadko mam okazję jechać w tym kierunku, od początku roku może trzy, cztery razy.
Przejazd przez Murcki, Hamerlę, Lędziny, Mysłowice Wesołą i powrót przez Giszowiec do domu. Jadę sam, chętnych specjalnie nie było, może dlatego, że start ok 13:00, z drugiej strony, chyba miałem ochotę na samotną podróż po okolicy.
Przy okazji dzisiaj Zygfrydowi stuknęło 10000km ;), więc trzeba było uczcić to kolą ;)

Jutro też pewnie specjalnie nie poszaleję, poranek i później popołudnie mam już zajęte.

Hamerla w podczerwieni © amiga


Kacza wyspa © amiga


Kapliczka w polu © amiga


Na polu... © amiga


Wiosna w podczerwieni © amiga


Pola 2 w podczerwieni © amiga


polna droga © amiga


ścieżka polna © amiga


bikerka w podczerwieni © amiga


pamiąta po zeszłym roku © amiga


hałda w Mysłowicach © amiga


I jak tam podjechać © amiga


10000km Zygfryda © amiga


Maszt w Kosztowach (widok z okolic zalewu Fala) © amiga


Zalew Fala w podczerwieni © amiga

Zagłębiowska Masa Krytyczna

Czwartek, 3 maja 2012 · Komentarze(10)
Rowerowa Norka © amiga


Dzień zaczął się zupełnie inaczej niż wczorajsze plany, miało być tak pięknie, wypad z ekipą na jurę Krakowsko-Częstochowską. Niestety plany mają często to do siebie, że lubią się zmieniać, nieco nieprzespana noc, zakończyła się modyfikacją planu. Z całej masy atrakcji został tylko wypad na Masę Krytyczną do Sosnowca.
Po drodze zdzwaniam się z DJK71 i umawiamy się na stawikach w Szopienicach. Wyruszam z domu nieco przed 13:00 i jadę przez Giszowiec, Nikiszowiec, Szopienice, dojeżdżam do stawików, kolejny tel. i okazuje się, że Darek jest już w Sosnowcu.
Na miejscu zastaję Wiktora, Coco75 i Dariusza79. Jako, że jesteśmy sporo przed czasem, to rozsiadamy się w pobliskiej knajpce, popijając napoje bezalkoholowe :)
Dojechać ma jeszcze ekipa Kosmy100, t0masa82 i limita, niestety masa rozpoczyna się 5 min przed czasem i spotykamy się pod koniec masy na Pogorii w Dąbrowie Górniczej, dopiero tam mamy chwilę by zamienić kilka słów.
Na horyzoncie pojawiły się błyski, wzmógł się wiatr więc najwyższa pora na powrót. Tomek proponuje wypad do Siewierza, ale po dzisiejszej nocy jakoś nie mam siły na kolejne x-dziesiąt km. Kieruję się w stronę burzy, tzn. na Katowice, po drodze okazuje się, że w Sosnowcu tuż przy granicy z Mysłowicami solidnie lało, co jakiś czas rozlewiska skutecznie utrudniają jazdę, kilka razy wjeżdżam na chodnik, jazda po czymś takim mija się z celem. Po 3 może 4 km w takich warunkach wyjeżdżam w końcu na suchą jezdnię, okazuje się, że w Katowicach nie spadała ani jedna kropla deszczu :).
Będąc już w domu uzmysławiam sobie, że całą trasę przejechałem w kamizelce zagłębiowskiej masy, ale jeszcze dziwniejsze jest to, że nikt mnie nie zaczepił, gdy przekraczałem Przemszę. Może za szybko jechałem ?

Organizatorom należą się duże brawa za organizację masy, obstawa policji, ambulans, tak na wszelki wypadek, sporo osób pilnujących na całej trasie przejazdu. Jestem zachwycony, na kolejną przyjadę na 100%, w końcu to już za rok ;)

Kilka dzisiejszych fotek:
Pierwsza z nich – Nikiszowiec jest obrobiona w 4 różne sposoby i każdy z tych wariantów podoba mi się, więc wrzuciłem wszystkie :)
Nikiszowiec wersja kolor © amiga


Nikiszowiec wersja - lata 60-te © amiga


Nikiszowiec wersja Cross © amiga


Nikiszowiec wersja B&W © amiga


stoliczku nakryj się © amiga


Dużo nas... v1 © amiga


Zagłębiowska masa krytyczna © amiga


Dużo nas... v2 © amiga


Ruda dziewczynka ;P © amiga


koko koko masa spoko... © amiga


T0mas82 na Twenty Niner-rze © amiga


a w Sosnowcu padał deszcz © amiga


w tle Staw Barbara © amiga


W końcu wszystko się zieleni © amiga

Goczałkowice Zdrój :)

Wtorek, 1 maja 2012 · Komentarze(11)
Dzisiejsza wyprawa została zaplanowana wczoraj, w zasadzie plan obejmował jazdę tylko do Pszczyny. Wczesnym ranem (ok 7:00) zacząłem przygotowania do wyjazdu. Po pierwsze trzeba wrzucić mapy do trekbuddy i ślad z wcześniejszego przejazdu + oczywiście mapy analogowe, gdyby satelity „nie daj boże” pospadały :)

Ruszyłem w drogę przed 9:00, miałem jechać przez Podlesie, Tychy, Kobiór, Piasek i Pszczynę, jednak w okolicach jeziora Paprocańskiego spotkałem starszego bikera jadącego w tym samym kierunku i jakoś tak wyszło, że poprowadził mnie zupełnie inną drogą niż pierwotnie zakładałem. Tak dobrze się jechało, że dojechaliśmy nieco dalej do jeziora Goczałkowickiego.
Droga powrotna zbliżona do tej porannej, jedyne zmiany to wjazd na teren parku w Pszczynie, jednak były tam tak wielkie tłumy ludzi, bikerów, rolkarzy, że najlepsze co można było zrobić to jak najszybsza ewakuacja. Jadąc z powrotem w okolicach Paprocan dla odmiany spotykam qmpelę (pozdrawiam Cię jeżeli to czytasz), z którą wracam do Katowic.

Ślad GPS:




Fot specjalnie nie robię, za dużo ludzi, wszędzie... . W zasadzie jedynie w Goczałkowicach pstrykam kilka zdjęć:


Jezioro Goczałkowickie © amiga


Zapora w Goczałkowicach © amiga

Starganiec

Niedziela, 22 kwietnia 2012 · Komentarze(4)
Zamiast wielkiego rowerowego wyjazdu w weekend udało mi się wyrwać jedynie na chwilę w niedzielę późnym wieczorem. Zabrałem ze sobą kumpla, aż dziwne, że się zgodził, może dlatego, że obiecałem mu, iż będzie krótki i powoli ;). Wybraliśmy się więc nad Starganiec (taki staw pod Mikołowem), główny ce to pogadać, w końcu nie widzieliśmy się już jakieś 3 miesiące, a mieszkamy może 200m od siebie. To nie jest normalne.

Dzisiejsze foty:

Prawie jak na wydmach © amiga


Nad stawem w lesie © amiga


Starganiec pod Mikołowem © amiga

Pierwszy wyjazd na Jurę.

Sobota, 7 kwietnia 2012 · Komentarze(10)
Kilka dni wcześniej umówiliśmy się z Kosmą na mały przeciąg po Jurze, pierwotnie miał jeszcze jechać DJK71, ale niestety obowiązki mu nie pozwoliły. Zagadywał też Rkk33, ale spotkanie na trasie również nie doszło do skutku. Szkoda.

Wyjazd z domy ok 8:00, szybki przejazd na dworzec PKP Katowice. Po drodze mam okazję zobaczyć jak wygląda wymarłe miasto. Ludzi na ulicach w zasadzie nie ma, samochodów też jak na lekarstwo, nie przeszkadza mi to, jest mi to nawet na rękę. Przejazd pięknym pociągiem Kolei Śląskich do Dąbrowy Górniczej Ząbkowic, dalej Łosień. Chwila przerwy w domu Moniki i lecimy dalej razem.

Dzisiejsza droga ma objąć dwa okoliczne zamki. Bydlin i Rabsztyn, w planie jest też trochę terenu, jednak musimy uważać na pogodę, ma się zepsuć ok 16:00. Czasu więc niedużo. Rano jest chłodno, wieje zimny wiatr, ale po pierwszym podjeździe, już jest sporo cieplej :). Podziwiamy niesamowite widoki rozciągające się przed naszymi oczyma, powoli też zaczyna się wypogadzać.

Piękna jura © amiga


trochę terenu © amiga


jak tutaj pięknie © amiga


Pierwszy nieco dłuższy postój przy zamku w Bydlinie i chyba pierwszy raz widzę "remont" ruin. Ciekawe jak będzie to wyglądać po skończeniu, a może pójdą krok dalej i odbudują go ?

Ruiny zamku Bydlin © amiga


kamień na kamieniu © amiga


może jednak wejść na górę ? © amiga


Po krótkiej sesji fotograficznej, spotykamy się z Kasztelanem i jakieś 30 min później opuszczamy to piękne miejsce. Ruszamy dalej, częściowo szosami, częściowo terenem, chociaż szlak robi nam niespodziankę. Po głębokim piachu rower jakoś specjalnie nie chce jechać. :)

Czy tędy można jechać ? © amiga


Dość szybko docieramy do zamku w Rabsztynie. Ten jest bardziej okazały i chyba po raz pierwszy spotykamy turystów, czasami dziwnie to wygląda gdy goście robią sobie foty na tle zamku, czy ojciec który szybko przebiega z synami wkoło zamku machając na prawo i lewo aparatem na sznurku :)

Zamek w Rabsztynie © amiga


Przy zamku robimy sobie nieco dłuższą przerwę posilając się i spotykając z kolejnym Kasztelanem :) . Gdy opuszczamy zamek jest 15:00, późno, pogoda wyraźnie zaczyna się psuć. Postanawiamy wrócić jak najszybciej do DG, może uda się to zrobić jeszcze przed deszczem. Na miejsce docieramy jakieś 90 min później, a wieczorem jeszcze mała sesja z gadgetami BS.

Kubek Bikestats © amiga


Pogoda udała się, było pięknie przez większość czasu. Dzięki Monika za wspólny wyjazd.
Gdy tylko pogoda bardziej się ustabilizuje trzeba będzie częściej wpadać na Jurę Krakowsko-Częstochowską. Czeka na nas też przejazd całym szlakiem "Orlich Gniazd", to dopiero będzie wyzwanie, mam nadzieję, że pojedziemy w większej grupie, w końcu rower służy do jazdy, a nie przecierania go miękką szmatką w domu :)

Kadencja: 63

&authkey=F27DC1962DC20DF24AAA1C692760576DB18AAF65C67395C7