Dzisiejsza wyprawa została zaplanowana wczoraj, w zasadzie plan obejmował jazdę tylko do Pszczyny. Wczesnym ranem (ok 7:00) zacząłem przygotowania do wyjazdu. Po pierwsze trzeba wrzucić mapy do trekbuddy i ślad z wcześniejszego przejazdu + oczywiście mapy analogowe, gdyby satelity „nie daj boże” pospadały :)
Ruszyłem w drogę przed 9:00, miałem jechać przez Podlesie, Tychy, Kobiór, Piasek i Pszczynę, jednak w okolicach jeziora Paprocańskiego spotkałem starszego bikera jadącego w tym samym kierunku i jakoś tak wyszło, że poprowadził mnie zupełnie inną drogą niż pierwotnie zakładałem. Tak dobrze się jechało, że dojechaliśmy nieco dalej do jeziora Goczałkowickiego. Droga powrotna zbliżona do tej porannej, jedyne zmiany to wjazd na teren parku w Pszczynie, jednak były tam tak wielkie tłumy ludzi, bikerów, rolkarzy, że najlepsze co można było zrobić to jak najszybsza ewakuacja. Jadąc z powrotem w okolicach Paprocan dla odmiany spotykam qmpelę (pozdrawiam Cię jeżeli to czytasz), z którą wracam do Katowic.
Ślad GPS:
Fot specjalnie nie robię, za dużo ludzi, wszędzie... . W zasadzie jedynie w Goczałkowicach pstrykam kilka zdjęć:
Dynio Czerwony szkak jest dość dobrze oznaczony, jednak najkrótsza trasa prowadzi wzdłuż wodociągu przez drogę techniczną. Ciężko się na niej zgubić.Dopiero podkoniec trzeba się pilnować ;)
Fajny wypadzik. Byłem w Pszczynie/Goczałkowicach kilka razy. Za każdym razem inną drogą w tym też oficjalnym czerwonym rowerowym :) Czasem warto puścić się w teren za jakimś starym wyjadaczem, nierzadko "lokalsi" znają fajne ścieżki, o którym się nie śniło pracownikom magistratu wytyczającym oficjalne :)
Dariusz79 Polecam ją. Od strony Katowic, jest łatwa i przyjemna. Idealna na wycieczkę rodzinną anonimowa Anetka Rodzina czepiaków ;P, ale chyba za szybko chciałem umieścić wpis :) Djk71 Najlepiej jak będzie padało, albo przynajmniej przy temp. na poziomie 12 stopni. :)
Amigo, drogi... jakim ściegiem wyszyłeś tę drogę rozumiem, że zjadłeś ru... ale cóż czepiając się prawie jak nasza niezastąpiona i ukochana Kosma... trudno nie zauważyć ;-) a my też jeździliśmy