Znowu wyjeżdżam koło 7:15... masakra jak późno... Gnam szosami... chcę dogonić stracony czas... oczywiście szanse niewielkie, wiatr na szczęście mam w plecy :)... ale to tyle ze wspomagania... Drogowcy dzisiaj zafundowali mi slalom... bo i w Pewnikach, i w Kochłowicach i na Wirku, i dalej w Bielszowicach i Pawłowie muszę wymijać zasieki postawione przez nich zaskakuje mnie chyba najbardziej dzisiaj ścinka na jednej ze ścieżek w lasku Makoszowskim... dziwne że żaden z pracowników nie wspomniał, że zawalili gałęziami całą ścieżkę. W efekcie muszę nieść rower przez około 100m... przedzierając się na azymut... z drugiej strony witają mnie uśmiechy pracowników i komentarze o kolarstwie przełajowym ;P
z parku mam już niedaleko... 6km... ale oczywiście na wiadukcie w Sośnicy również ryją... :) tzn łatają asfalt... :)
Dość przyjemny ciepły poranek... żegnam się z wiatrówką... pewnie nie będzie potrzebna przez kilka dni... może w końcu zaczęło się lato? Czerwiec był nijaki... , chyba ładniejszy był maj w tym roku... co czeka nas w lipcu? to się okaze, chociaż wstępne zapowiedzi mówią o wielkich upałach w nadchodzący weekend.... Zobaczymy....
Na drogach znowu dzisiaj ruch jak w ulu...., ale wyjeżdżając prawie o 7:15 specjalnie wyboru nie mam, muszę jechać szosami. Za to wiatr zmienił kierunek. Tym razem wieje od wschodu więc do firmy mam cały czas z górki... gorzej będzie na powrocie :)
Do firmy docieram w prawie ekspresowym tempie... gdyby jeszcze na Odrowążów skończyli z DTŚką... było by miło... wahadło nie upraszcza jazdy, a jechanie tam po chodniku nie jest zbyt przyjemne, tym bardziej że wpada się na drogę przecinającą tą drogę... trzeba bardzo zwolnić, bo widoczność w tym miejscu jest zerowa...
Plan na powrót był... - jadę lasem... jednak gdy zobaczyłem rower zmieniłem je... pierwsze co to muszę zaliczyć myjnię... w takim stanie nie da się prowadzić roweru... nawet oliwienie mija się z celem... wszędzie zaschnięte błoto i piach.... więc gam na myjnię przy stacjo BP w Zabrzu, a potem zobaczę co zrobię i którędy pojadę...
2 min. na myjni i szarak znowu przypomina rower, a ja... odbijam do Parku rot. Pileckiego... i tyłami docieram w pobliże Muzeum PRL... w Rudzie Śląskiej... zmieniam kierunek i jadę przez Bielszowice i Wirek wzdłuż potoku Bielszowickiego na Kochłowice... Tam w pobliżu grodziska wyjeżdżam na szosy i już bez kombinowania kieruję się do domu :)
Wiatr z rana zmienił kierunek na północy... w nocy chyba trochę popadało.... gdy ruszam o 7:10... świeci słońce jest pięknie... gdy wjeżdżam na Bałtycką na jej odcinek leśny wita mnie delikatna mgiełka... odwracam się i za mną widżę promienie słoneczne rozpraszające się w niej... coś pięknego muszę stanąć :)
Ale poranek to nie czas na zwiedzanie, podziwianie, trzeba jednak dotrzeć do firmy... chyba zmienił się kierunek wiatru, wydaje mi się, że wieje od północy... przy czym zupełnie to nie przeszkadza, wiec jest słaby :) to dobrze...
Za to dzisiaj drogi zaskakują negatywnie... z jakiegoś powodu ruch na drogach jak przed wakacjami. Coś się stało? Hmmmm
16:05... jestem w drodze... dzisiaj wcześniej.. za 3 godziny jestem umówiony... mam co prawda zapas czasu, ale... wolę nie przeginać... w końcu w domu jeszcze coś muszę zrobić...
Jadę jednak przez hałdę na Sośnicy, tyle, że zamiast po wałach Kłodnicy kontynuuję jazdę niebieską rowerówką ,a później czerwoną, aż do Halemby gdzie szybki myk na ul. Piotra Skargi i już jestem w lasach Panewnickich... jadąc ścieżką moją uwagę zwraca grób... wygląda jak nówka... podejrzewam, że przy ostatnich pracach został odnowiony... nie ma żadnej inskrypcji, informacji... po prostu krzyż, kwiaty i drewniana obudowa... I druga sprawa, przecież jeżdżę tędy od kilku lat... czemu wcześniej go nie zauważyłem?
W mocy solidnie lało... gdy po przebudzeniu spojrzałem na okno... wszystkie drogi były mokre... zakładam błotniki... o 7:15 ruszam.... Trochę zabawy z omijaniem kałuż, staram się unikać terenu... jak zwykle zostaje jedynie Bałtycka i lasek Makoszowski....
Zachwyca mnie ten brak samochodów... ale zaczęło się pojawiać coś w zamian w wielu miejscach drogowcy wyszli na drogi i czegoś szukają... pierwsza niespodzianka już w Panewnikach... rozkopany kawałek rowerówki... Przed Kochłowicami dla odmiany trwa ścinka drzew... na rowerówce w niektórych miejscach trzeba uważać na gałęzie leżące na ścieżce...
Wiatr dalej w twarz jednak wyraźnie osłabł... już nie ma tej siły, już nie ma podmuchów co wczoraj... Do firmy docieram dość szybko... czyżby organizm już się zregenerował? To chyba te "izotoniki" u Darka ?
Wyjeżdżam około 16:40... prognozy wskazują po raz kolejny, że może padać, jednak nie mam ochoty dzisiaj na jazdę szosami... po prostu czuję, że muszę do lasu... Więc odbijam na Sośnicę... i tyłami jadę na hałdę... ciekawe na co trafię, boję się, że po ostatnich opadach będzie ciekawie...
Na hałdzie przypominam sobie że w weekend odbywał się tutaj runmageddon..., zostały taśmy pojawiły się nowe ścieżki wyznaczone przez zawodników... ktoś kto prowadził miał fantację..., chodziło mu o wykończenie zawodników, co po kilka metrów było wejście na hałdę i zejście z niej... po paskudnym sypkim żwirze... tutaj chyba tylko na czworaka można było to pokonać... Trochę dalej widzę, że przeciągnęli ich przez trzęsawisko, bagna... rowy.... Musiało się dziać...
A ja wyjeżdżam z hałdy i kieruję się na ścieżkę na Helembę, tyle, że spory kawał po wałach Kłodnicy... a samą Halembę wyminąłem dość szerokim łukiem :) wbijając się na kolejne szlaki :)
W niedzielę, trochę odpocząłem od rowera... dzisiaj po krótkiej przerwie ruszam do pracy... Szlak raczej standardowy, ciekawe co będzie, wczoraj chwilami solidnie lało.... Z rana delikatnie coś mży, ale to wszystko... zapowiedzi były dużo gorsze. Co jednak zaskakuje? w zasadzie to nie powinno zaskakiwać... - Ruch na drogach... spadł może nawet o połowę... w zadzie pustki są wszędzie..., a nie wyjechałem wcześniej, a raczej o standardowej porze... o 7:05.... Widać, że zaczęły się wakacje....
Droga do pracy raczej standardowa, po szosach... jedynym urozmaiceniem jest Bałtycka w Panewnikach i park w Zabrzu... :)
Wyjeżdżam trochę przed 17... pogoda dalej nijaka... w ciągu dnia kilka razy coś tam spadało z nieba... o lesie nie myślę, dzisiaj plan... szynko do domu... może nie zmoknę za bardzo... Szosy znowu puste... podobnie jak z rana... wiatr wieje od zachodu, mam go w plecy, pomimo tego, że jest nieprzyjemny to jednak pomaga :)...
Wydawało mi się, że zaczynam wstawać coraz wcześniej, że zmęczenie minęło... a jednak nie.... Dzisiaj problemy ze wstawaniem... w efekcie na rower wsiadam dopiero o 7:30... masakra... na dokładkę pogoda nie rozpieszcza, meteo.pl twierdzi że przez cały dzień możliwe są przelotne opady... zresztą kolejne 2 dni zapowiadają się równie nieciekawie...
Jadę szosami... trochę obawiam się tego, że będzie nieciekawie na drogach... dzisiaj ostatni dzień szkoły... większość rodziców będzie chciała odwieźć swoje pociechy... to pewniak zwiększonego ruchu....
A jednak... z rana jakoś dziwnie pusto... może zakończenie w szkołach jest później? W każdym bądź razie na drogach jest luz... nawet w Gliwicach na Zabskiej przejeżdżam bez jakiegokolwiek czekania... szok...
Ciekawe jak będzie w przyszłym tygodniu gdy oficjalnie zaczną się wakacje :)