Wpisy archiwalne w kategorii

do 34km

Dystans całkowity:73100.96 km (w terenie 11237.08 km; 15.37%)
Czas w ruchu:3228:23
Średnia prędkość:22.64 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:262950 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2777597 kcal
Liczba aktywności:2354
Średnio na aktywność:31.05 km i 1h 22m
Więcej statystyk

Czwartek rano

Czwartek, 16 lipca 2015 · Komentarze(0)
Z rana gdy wstałem… termometr pokazywał 18 stopni.. ciepło… ruszyłem w drogę na krótko, wiatr jakby zelżał… pomimo tego że dmuchał z zachodu specjalnie to nie przeszkadzało…
Początkowo miałem wrażenie, że jednak jest chłodniej, ale po 10 minutach było mi gorąco... chyba się rozgrzałem, po kilku dniach pluchy w końcu świeci słońce... nie pada, jest sucho.... Sucho poza krótkimi fragmentami w Kochłowicach na rowerówce gdzie normą jest że woda utrzymuje się na niej przez tydzień po opadach....

W poniedziałek zauważyłem nowe malowania na ul Roosvelta... Tydzień mnie nie było na śląsku i takie zmiany.... Tutaj będzie to bardzo przydatne, pod warunkiem ,że w zimie nie będzie traktowane jako składowisko śniegu jak to dzieje się w Rudzie Śląskiej.... 
Czyżby to nowe oznaczenia miejsca składowania śniegu w zimie?
Czyżby to nowe oznaczenia miejsca składowania śniegu w zimie? © amiga

Czwartek wieczór

Czwartek, 16 lipca 2015 · Komentarze(0)
Gdy ruszam spod firmy zegarek pokazuje 17:15.... jest duszno... jest ciepło.... i jest dzień po opadach...
Dzisiaj już potrzebuję wjazdu w las... Hałdę na Sośnicy odpuszczam, tam Bóg wie co w tej chwili jest... może się osunęła jak to często czyni po większych opadach? Nie mam ochoty ego sprawdzać... 

Jadę przez Makoszowy... w kierunku tamtejszych stawów, na chwilę zatrzymuję się przy sklepie, szybkie zakupy... i ruszam dalej.... W niektórych miejscach jest sporo wody i błota... jednak i tak mniej niż można by podejrzewać...  za to jest jeszcze bardziej duszno niż w mieście... wszystko dookoła paruje.... 

Na dolinie Jamny mała przerwa... konsumuję to co wiozę ze sobą z Zabrza.... w między czasie odbieram telefon... w sumie mija mi tutaj dobre 20 minut... tylko jedna mucha końska mnie użarła... ;P w trakcie przerwy....

Ruszam dalej... ostatnie 10 km ... mija dość szybko.... W domu marzę o kąpieli pot leje się ze mnie litrami...

Dolina Jamny w Starej Kuźni
Dolina Jamny w Starej Kuźni © amiga

Środa rano

Środa, 15 lipca 2015 · Komentarze(0)
Nadeszła środa… wietrzna środa… i chyba trochę deszczowa… pogoda zmienia się jak w marcu…. Raz świeci słońce, a 10 minut później kropi deszcz, a wszystko to przy bardzo silnym wietrze z zachodu….

Wyjeżdżając z rana miałem pod górkę… chociaż muszę przyznać, że było przyjemnie… nawet te niewielkie opady specjalnie nie przeszkadzały… z Jednej strony lubię taką pogodę, z drugiej wiem, że będę walczył z wiatrem….

W Gliwicach na dość paskudnym skrzyżowaniu  Królewskiej Tamy i Błogosławionego Czesława  robią rondo… w końcu zostały wysłuchane moje modły… to miejsce było cholernie niebezpieczne, ileś razy widziałem tam wypadki… a wszystko ze względu na to że w jednym miejscu łączy się kilka dróg… cześć ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego kto ma pierwszeństwo… i jest bardzo różnie… Przy okazji budowy DTŚki w końcu powstało tutaj rondo z prawdziwego zdarzenia… będzie bezpieczniej… bo już jego istnienie wymusi na kierowcach zmniejszenie prędkości… myślę, że za tydzień już zostanie oddane do użytku… 

Tor kartingowy tuż przy stadionie
Tor kartingowy tuż przy stadionie © amiga

Środa wieczór

Środa, 15 lipca 2015 · Komentarze(0)
Po kilku dniach pogoda zaczęła się poprawiać, pojawiło się nawet słońce na niebie..., gdy ruszałem było dość przyjemnie... Przez jakiś czas rozważałem czy by nie wjechać w las... pewnie będzie masa błota... ale rower i tak nadaje się do mycia... więc zrobię to na dzielnicy już po powrocie. W Zabrzu słyszę metaliczny dźwięk... brzdęknięcie... domyślam się co to... spoglądam na tylne koło... jest bicie... pękła szprycha... Chwila namysłu... czy mam taką w domu? Nie wiem... 

Zmiana planów... jadę szosami i zaliczę rowerowy w Kochłowicach jest otwarty do 19... chyba...
W Zabrzu na chwilę staję przy Biedronce... muszę wziąć kasę z bankomatu... bo nie pamiętam czy mają tam terminal... 
Krótka przerwa i oglądam koło... strzeliła tylko jedna... koła i tak są już na dojechaniu... wiec więcej z nimi nie będę robił... nowe obręcze czekają... na dogodny moment... 

Dalsza trasa już ostrożnie, bez gnania.. chciałbym jednak dojechać a nie dojść...  do domu... zerwanie kolejnych szprych może mi to uniemożliwić... 

W Kochłowicach jestem o 18:45... pakuję się do sklepu... są szprychy takie jakie potrzebuję... tzn... o takiej długości... tyle, że to te najtańsze... za 50 groszy Spoke... Nie lubię ich... bo wytrzymują u mnie do 3 miesięcy... ale jak wspomniałem koła są na dojechaniu... więc to nie robi w tej chwili różnicy.... Kupiłem 10... - zaszalałem ;p

W Piotrowicach krótka przerwa.... na myjni... rower jest totalnie zasyfiony po 3 dniach jazdy w deszczu... po mokrych drogach... a jak mam coś przy nim robić... to... lepiej by się nie sypało z niego.... 2 minuty mycia i wygląda jak nówka ;P

W domu po powrocie... wymiana szprychy zajmuje mi godzinę... to... sama wymiana może minutę, ale rozebranie koła... i poskładanie wszystkie go pozostałe 59 minut

Jarmark Europa na miarę naszych czasów ;P

Jarmark Europa na miarę naszych czasów ;P © amiga

Wtorek rano

Wtorek, 14 lipca 2015 · Komentarze(0)
Pogoda mieszana… z rana gdy wstałem padało… spojrzałem na radary meteo… była tylko jedna większa chmura deszczowa… po 30 minutach było po ulewie… z tego co widziałem miałem około godzinne okienko… a następna chmura była jeszcze daleko… przy czym wszystko to co po okolicy się pojawiało to przelotne deszcze, raczej nic wielkiego… Niemniej ubrałem dzisiaj przeciwdeszczówkę… bardziej na wszelki wypadek… Ruszyłem po 7:20... i... wszystko byłoby w porządku gdyby nie silny zachodni wiatr... 
W trakcie jazdy tuż przed Gliwicami zaczyna delikatnie kropić... ale mam już niedaleko... :) 

Pogoda wymarzona...

Pogoda wymarzona... © amiga

Wtorek wieczór

Wtorek, 14 lipca 2015 · Komentarze(0)
Wyjechałem dość późno jest 17:30 gdy wsiadam na rower, wyczekałem na to by minęły nas deszczowe chmury… lało solidnie… Na drogach jest mokro… nawet bardzo…. O wjeździe na leśne ścieżki nawet nie myślę, pewnie pływałbym w bagnie, w błocie... 
Pozostała jazda szosami, na początku miałem założoną przeciwdeszczówkę… tyle, że było tak gorąco, tak duszno… iż już po kilku km musiałem stanąć na przystanku autobusowym i wrzucić ją do plecaka… inaczej bym się zagotował w środku…
Jadąc dalej już na krótko było przyjemnie... na całej trasie nie spadła na mnie kropla deszczu :) Za to rower wygląda tragicznie... nazbierał masę piachu... Trzeba będzie go spłukać... może jutro z rana?

Sporo rolkarzy
Sporo rolkarzy © amiga

Poniedziałek rano

Poniedziałek, 13 lipca 2015 · Komentarze(0)

O 4:00 obudził mnie ból głowy, na dworze lało. Ból to pewnie efekt odwodnienia… Wypiłem trochę wody mineralnej i poszedłem jeszcze spać… Wstałem o 6:00… ból nie ustąpił, był jedynie mniejszy…. Zjadłem śniadanie… pozbierałem się, deszcz przestał padać… Wczorajsza opalenizna lekko mnie pali….
Wyjechałem dopiero o 7:20… Przez całą drogę to popadywało, to była przerwa…. Wiał bardzo silny wiatr od zachodu…, czułem zmęczenie, zresztą dalej czuję, to pewnie wszystko po trochu… i wczorajsze słońce, i odwodnienie, i 150km w nogach….


Górski na swoim miejscu

Górski na swoim miejscu © amiga

Poniedziałek wieczór

Poniedziałek, 13 lipca 2015 · Komentarze(0)
Z pracy wyjeżdżam dość późno.. jest 16:46... cały dzień jest nijaki, to pada, to znowu chwila przerwy, ogólnie wszędzie pełno wody... 
Pozostał silny zachodni wiatr, teoretycznie powinien pomagać, i coś w tym jest chociaż wolałbym by było nieco inaczej. Opalenizna dalej pali, jednak mokra od deszczu wiatrówka skutecznie łagodzi poparzenia... i bąble po paskudnych muchach... To chyba jedyna zaleta takiej pogody... Prognozy wskazują, że kolejne 2 może 3 dni będą podobne... wiele się nie zmieni... Na dokładkę siedząc na siodełku wiercę się, nie mogę znaleźć jakiegoś jednego miejsca które by mnie nie bolało...  W sumie powinienem być już dostatecznie obity by takie problemy nie występowały... A jednak... 

Czyżby przepowiednia?

Czyżby przepowiednia? © amiga

Poniedziałek rano

Poniedziałek, 6 lipca 2015 · Komentarze(0)
Zegar pokazuje 6:26.. gdy jestem już na rowerze.. ruszam... dzisiaj wcześniej, chcę uciec przed skwarem, przed gorącem dnia...
Z rama przed wyjazdem sprawdziłem listę kontrolną rzeczy do wzięcia na Tour de Warszawa... Wszystko gotowe... 
Ruszam, jest przyjemnie ciepło, lekki chłód poranka tylko uprzyjemnia wyjazd.... 
Drogi puściusieńkie :) Samochodów tyle co kot napłakał... ;P Przez chwilę myślę, by pojechać terenem... jednak nie... będę musiał wcześniej wyjść z pracy, a poniedziałki są pokręcone... zbiera się wszystko co mogło wyjść podczas weekendu... a nie chcę zostawiać niezamkniętych spraw... 
Dość szybko mijam Kochłowice ;), ścigam się z autobusem 48... a może on się ze mną ściga? Na każdym przystanku musi stanąć,  więc z definicji ma przegrane ;p
Droga na Wirek również przyjemna..., na Bielszowickiej nie minęło mnie ani jedno auto... :)
Zabrze również jakieś dziwnie puste ;) a wyjechałem tylko 30 minut wcześniej... muszę się przestawić... 
W Gliwicach mały incydent... 
na ul Kujawskiej... na wysokości ul. Młodego Górnika... 
Jadę ja, za mną jakaś rowerzystka... z w/w ulicy wyjeżdża za nami ciężarówka... - wywrotka... zaczyna przyspieszać i nieco dalej na łuku wjeżdża na lewy pas... z naprzeciwka jadą samochody, zaczyna odbijać w prawo... na nas... masakra... 
Naciskam na hamulce... zwalniam, ciężarówka wbija się na prawy pas... 
Zatrzymuje się na skrzyżowaniu z ul. Reymonta... zatrzymuję się przy szoferce, debil w środku rozmawia przez komórkę... Leci wiązanka...  może nawet się zorientował, że mógł zabić..., że niewiele brakowało... 

Szkoda słów... chwilę później odbijam  w ul Poznańską i Wawelską... muszę się  uspokoić... 

Do firmy zostały niecałe 4km... niedaleko... jednak na Błogosławionego Czesława niespodzianka... z jednokierunkowej drogi zrobiono 2 kierunkową.... oj... działy się cuda.... gdy ludzie jeździli na pamięć przez tyle lat lewym pasem.... Masakra... Kilak kolejnych dni może być ciekawych w tym miejscu... ale ja tego raczej nie zobaczę... wieczorem uciekam do "Stolycy" ;P


Warszawka ... przez ubrudzoną hotelową szybę
Warszawka ... przez ubrudzoną hotelową szybę © amiga

Poniedziałek wieczór

Poniedziałek, 6 lipca 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam z firmy nieco wcześniej, dzisiaj muszę dotrzeć nieco wcześniej do domu... muszę zrobić kontrolę bagaży... i wieczorem w drogę na drugi "turnus" w Warszawie. Rowera nie będę widział przez ładnych kilak dni... Co prawda brałem pod uwagę by go wziąć do stolicy, ale.... czasu raczej dla niego nie znajdę... To będą długie 4 dni... 

Dzisiaj.... jednak jest chwila czasu... może pogoda nie jest idealna..., ponad 30 stopni na starcie... gdy wychodzę na zewnątrz mało się nie rozpływam... Mógłbym jechać szosami... ale... mam trochę czasu w zapasie... a cień i nieco chłodniej będzie w lesie... 
Odpuszczam... hałdę... nie dzisiaj, więc zostaje objechać ją przez lasek Makoszowski i Makoszowy... i wjechać z drugiej strony na szlak prowadzący na Halembę i dalej na Katowice... Tak też czynię...  staram się nie zatrzymywać... mimo wszystko mam w pamięci to, że o 19:40 muszę być na dworcu w Katowicach... 

A w lesie duszno, gorąco, jednak drzewa dają trochę cienia... 

Gdy dojeżdżam do domu... jestem totalnie przepocony... wszystkie ciuchy lądują w praniu.... .zresztą ja też, prysznic jest mi potrzebny... 

Metro Warszawskie... chyba jedyna rzecz która mi się podoba...
Metro Warszawskie... chyba jedyna rzecz która mi się podoba... "w stolycy" © amiga