Wpisy archiwalne w kategorii

do 34km

Dystans całkowity:73100.96 km (w terenie 11237.08 km; 15.37%)
Czas w ruchu:3228:23
Średnia prędkość:22.64 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:262950 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2777597 kcal
Liczba aktywności:2354
Średnio na aktywność:31.05 km i 1h 22m
Więcej statystyk

Poniedziałek wieczór

Poniedziałek, 11 stycznia 2016 · Komentarze(0)
Ruszam po 17... kropi... mży, jest zajebista mgła... Trzeba jednak jakoś wrócić, opady nie są duże, na drogach dość pusto... 

Mglisty wieczór
Mglisty wieczór © amiga

Początek jest dość przyjemny...  deszcz specjalnie nie przeszkadza, za to są odcinki gdzie mgła jest wyraźnie bardziej gęsta.
Gdy wjeżdżam na odcinki gdzie droga prowadzi w pobliżu lasu, parku, czy rzeki... widoczność spada, często do 20 metrów... 

Samochodów niewiele, zaczyna kropić
Samochodów niewiele, zaczyna kropić © amiga
Spychała się wpycha :)
Spychała się wpycha :) © amiga

Aż do Bielszowic całkiem sprawnie idzie jazda, później  niestety jest coraz gorzej, okolice potoku (ta nazwa dalej mnie bawi) Bielszowickiego) są tragiczne niewiele widać,  na dokładkę zaczyna lać i to solidnie, wszystko przemoczone... zaczyna mi się robić chłodno, jadę ul Wirecką z dala od głównego ciągu... później.... już nie kombinuję... jadę jak najkrótszą drogą... 

Na odcinku pomiędzy Kochłowicami a Katowicami droga prowadzi lasem... nic nie widzę, widoczność zerowa... patrzę pod koła by nie wpakować się na odbojniki... na dokładkę wcześniej na rowerówce wody było na tyle dużo, że szybko buty nazbierały wody, stopy przemarzły... 

Przy orlenie w Kochłowicach, leje jak z cebra
Przy orlenie w Kochłowicach, leje jak z cebra © amiga

Gdy dojeżdżam do granicy z Panewnikami czuję ulgę tutaj mgła rzednie... ponownie pakuję się w nią na Bałtyckiej pod jej koniec i jeszcze raz w parku Zadole. Zastanawiałem się czy tędy jechać... rano było sporo pozostałości pośniegowych i trochę lodu... teraz nie ma po tym śladu... deszcz wypłukał wszystko... 

Tutaj to dopiero mgły
Tutaj to dopiero mgły © amiga

W Domu wszystko idzie do pralki i do suszenia...  A ja do gorącej kąpieli :)

Przemoknięty na maksa, ale do domu niedaleko
Przemoknięty na maksa, ale do domu niedaleko © amiga

Poniedziałek rano

Poniedziałek, 11 stycznia 2016 · Komentarze(1)
Wyjeżdżam o 7:09... jest jeszcze ciemno, ale jest też ciepło, termometr za oknem zeznaje całe +3 :)... 
Wychodzę na zewnątrz, odpalam lampki sygnałowe,  powinny starczyć... i ruszam... Wszystkie główne drogi w stanie idealnym, na pierwsze coś natykam się w parku Zadole, gdzie w cieniu śnieg przeleżał te kilka cieplejszych dni... nie rozpuścił się i stwarza realną szansę na glebę... 
Na przejściu dla pieszych na ul. Kościuszki

Na przejściu dla pieszych na ul. Kościuszki © amiga
Trochę śniegu, trochę lodu
Trochę śniegu, trochę lodu © amiga
Postanawiam dalej się nie wygłupiać tylko jechać głównymi drogami...  tam co najwyżej trafię na kałuże :) Za to samochodów dzisiaj na drogach niemiłosiernie dużo... Widać, że pokończyły się urlopy, że wszyscy wrócili do pracy... Chociaż często w poniedziałek jeszcze nie ma największego ruchu, ten jest raczej we wtorek, ciekawe więc jak to będzie jutro wyglądać... ?
Widać, że urlopy się skończyły
Widać, że urlopy się skończyły © amiga
W Kochłowicach wita mnie wschód słońca... piękne kolorowe niebo , niestety chmury nie wróżą dzisiaj zbyt długiego widoku słońca...  W zasadzie trwa to może 15 minut... Później dzień znów staje się nieco bardziej ponury
Wschód słońca nad Rudą Śląską :)
Wschód słońca nad Rudą Śląską :) © amiga
Na Wirku zauważam, że trwają w najlepsze prace przy torowisku, przy stacji kolejowej... czyżby miała odżyć ta linia, może wrócą do łaski pociągi podmiejskie, w sumie nie miałbym nic przeciwko temu by znów z ligoty jeździła osobówka... tyle, że fajnie by było gdyby pokonywała tą odległość w 30 minut a nie ponad godzinę... A może warto by było wykorzystać torowiska dla tramwai....  Bo w sumie aż z Brynowa z pętli jak i z centrum Katowic można by było spokojnie puścić taką linię :)
Na Wirku ciężki sprzęt,
Na Wirku ciężki sprzęt, © amiga
Jakieś Deva Vu - 2 identyczne konwoje
Jakieś Deva Vu - 2 identyczne konwoje © amiga
Teraz na Bielszowicką
Teraz na Bielszowicką © amiga
Większość drug jest dzisiaj w idealnym stanie szybko temperatura "szybuje" do +4... ;P W Zabrzu skracam sobie jadąc wzdłuż parku... pobocza już nie wyglądają tak ładnie , jednak 80%  szerokości jest pozbawiona dodatkowych atrakcji... 
Gdzie jest pies?
Gdzie jest pies? © amiga
Za to Gliwice na dzień dobry wymuszają na mnie postój na przejeździe kolejowym, na szczęście to tylko jakiś pojazd naprawczy przejechał i już... więc nie straciłem zbyt dużo czasu... ale już wjazd na Zabską zajął dobre kilkadziesiąt sekund... chwilę później widzę manewrującą śmieciarkę, kolejne kilkadziesiąt sekund postoju... tyle, że do firmy może 200m... :) gdyby nawet coś większego się działo spokojnie można by to objechać, obejść... 
Zamknięty przejazd kolejowy
Zamknięty przejazd kolejowy © amiga
Skrzyżowanie z Zabską
Skrzyżowanie z Zabską © amiga
Śmierciarka
Śmierciarka © amiga
Na drogach niestety dzisiaj sporo błota, piasku i wody, rower znów nadaje się do mycia, chociaż na jutro zapowiedziane są jakieś opady, więc dzisiaj to mija się z celem... 

Czwartek rano

Czwartek, 7 stycznia 2016 · Komentarze(0)
Wyjazd o 7:08 trochę później niż mi się wydawało, ale ubieranie zajmuje teraz tyle czasu, że szok... 

Niby śnieg, a ciemno jak diabli
Niby śnieg, a ciemno jak diabli © amiga

Temperatura około -1... tak zeznaje termometr za oknem, ul. Jankego czarna.. chodniki i wilcza którą widzę z okna już nie są tak piękne, po wczorajszej lekkiej odwilży spodziewam się wszystkiego.... głównie lodu... Do ostatniej chwili zastanawiam się czy aby nie pojechać jednak pociągiem... Może nie ryzykować... 

Drogi średnio przyjemne
Drogi średnio przyjemne © amiga

Gdy ruszyłem na dzień dobry do pokonania mam Wilczą... tam jest paskudnie, tam jest ślisko... Jazda nie jest przyjemnością... Przejeżdżam te 250m z dusza na ramieniu, jeszcze się waham czy to byłą dobra decyzja...
Na szczęście na Zbożowej jest op niebo lepiej... jest co prawda błoto pośniegowe, ale nie ma żadnych lodowców... można nieco przyspieszyć :) 
Gdy dojeżdżam do Armii Krajowej w Piotrowicach... droga jest idealnie czarna... początkowo zastanawiałem się czy nie jechać jednak lasem... Stan tej drogi przekonuje mnie do jednego... tylko główne ciągi komunikacyjne mają dzisiaj sens... Odpuszczam więc przejazd przez park na Zadolu... tam będzie lodowisko... więc wyjątkowo jadę na Śląską tam dopiero odbijam... warunki niezłe... a temperatura dość przyjemna, oczywiście ubranie robi swoje :)

Za to te główne są niezłe
Za to te główne są niezłe © amiga

Medyków genialnie utrzymane nawet rowerówka wygląda ślicznie oczywiście ten fragment który jest w ramach ulicy, dalej gdy DDRka poprowadzona jest chodnikiem... nawet nie myślę o kontynuowaniu nim jazdy... 
Z medyków od razu pakuję się na Panewnicką dając sobie spokój z lasem i ul Bałtycką... To był dobry wybór... cały odcinek świetnie wygląda, samochodów owszem jest tutaj więcej, ale dzisiaj chyba wolę to niż bawić się w lodołamacz... 
Jednak gdy mijam rogatki Katowic gdy przekraczam granicę z Rudą Sląską... oj... rowerówka zawalona błotem pośniegowym i całym syfem który spłynął z lasu... od mniej więcej stawów księżycowych ... jadę chodnikiem, DDrka jest niebezpieczna... raz nie wiem po czym jadę, po drugie... odbojniki raczej nie pozwalają jechać asfaltem bo w razie czego nie ma jak z jezdni uciec na pobocze, a na chodniku biało i nieco bardziej ślisko... Do bani... to odcinek około 2km... więc jakoś dam radę... i daję :)

Zasyfiony odcinek DDR w Kochłowicach
Zasyfiony odcinek DDR w Kochłowicach © amiga
Rowerówka w opłakanym stanie
Rowerówka w opłakanym stanie © amiga

Od Kochłowic na Wirek można jechać bez większych problemów... nie ma DDrki, nie ma śniegu... droga czarna... 
Na Bielszowickiej za to nie mam zamiaru jechać rowerówką... jest przysypana białym g... dalej zastanawiam się po doabła zrobili tutaj DDrkę... to nie miało sensu... z drugiej strony miejsca było tyle, ze spokojnie dałoby się ją poprowadzić w ramach drogi... po obu stronach... a tak powstał przeszczep nikomu niepotrzebny... ale... władze Rudy tak mają... Spieprzą każdy fajny pomysł... 

Nie widać kopalni
Nie widać kopalni © amiga

Od Bielszowic... aż do Centrum Południe w Zabrzu nie ma większych problemów, jedynie na Makoszowskiej mija mnie ciężarówka z przyczepą gość trochę za wcześnie zaczyna skręcać w prawo po wyprzedzeniu mnie... w efekcie muszę mocno hamować, przyczepa mija mnie może w odległości 20cm... robi mi się ciepło... 

Ciekawe czy kierowca zdawał sobie sprawę jak długim samochodem jechał... Musiałem ostro hamować
Ciekawe czy kierowca zdawał sobie sprawę jak długim samochodem jechał... Musiałem ostro hamować © amiga

Wjeżdżam na bardziej boczne drogi... mocno skracają przejazd... ale niestety jest tam też sporo błota pośniegowego...  a w okolicach lasku makoszowskiego już jadę po białym śniegu... nie jest rozjeżdżony, ubity... więc też się nie ślizgam, rower daje sobie świetnie radę... 

Im bardziej boczna droga
Im bardziej boczna droga © amiga
Tym gorzej... na szczęście 500 m dalej znowu mogłem wyjechać na główną szosę
Tym gorzej... na szczęście 500 m dalej znowu mogłem wyjechać na główną szosę © amiga

Pozostał odcinek Gliwicki... drogi czarne... jedynie na ul. Królewskiej Tamy jadę przez chwilę za jakąś ciężarówką z której mam wrażeni, że zaraz coś zleci... Na szczęście jedzie ponad 50km na godzinę i szybko ginie mi z widoku... 

Rowerówka w Zabrzu... Przynajmniej nie ma odbojników jak w Kochłowicach
Rowerówka w Zabrzu... Przynajmniej nie ma odbojników jak w Kochłowicach © amiga
Strach za nim jechać :)
Strach za nim jechać :) © amiga

Do firmy już blisko, na Zabskiej pusto... ciekawe jak będzie wyglądał powrót... Podobno w dzień ma być lekka odwilż a wieczorem... mróz... może nieduży... ale zawsze... :)

A na Zabskiej pusto :)
A na Zabskiej pusto :) © amiga

Czwartek wieczór

Czwartek, 7 stycznia 2016 · Komentarze(0)
Wieczór zaczyna się nieciekawie, gdy podchodzę do rowera... widzę, że z tyłu jest jakby mniej powietrza... zaglądam do plecaka, wszystko mam, poza pompką... masakra, gdy się przepakowywałem musiałem zostawić ją w domu... Jest po 17...
Chwila namysłu, gdybym miał chociaż przejściówkę do wentyli, ale ona też jest w domu, mógłbym skorzystać z firmowego kompresora... a tak... 
Kilka minut spaceru z rowerem do sklepu... mają otarte, dzisiaj pewnie dłużej... kupuję pompkę, dla zasady gdyby cokolwiek się stało w drodze... więcej sklepów otwartych nie będzie... Na miejscu wymieniam dętkę... pompuję koło... i dopiero mogę ruszać jest 17:30... 

Drogi puste, czarne, jednak są 2 rzeczy które mnie niepokoją... pierwsza to kropi deszcz, druga temperatura spada jest coś w okolicy zera, to przepis na lodowisko... Obawiam się tego... ale cóż... jak już jadę rowerem to do końca :)

Ciemno wszędzie
Ciemno wszędzie © amiga
Delikatnie pada, temperatura w okolicy 0, boję się, że będzie ślisko
Delikatnie pada, temperatura w okolicy 0, boję się, że będzie ślisko © amiga

Te boczne drogi wyglądają paskudnie, jednak przyczepność jest niezła... To błoto pośniegowe... 

W Zabrzu widzę jakiś 2 debili gnających przez rondo na czerwonym świetle... chwilę później w poprzek przejeżdża tramwaj...Chyba motorniczy nieco przyhamował, bo mogło to wyglądać dużo gorzej... ech szkoda gadać... a może powodem jest to, że drogi są puste i "można" przycisnąć... ;P
Czerwone światło się pali
Czerwone światło się pali © amiga
Ale oczywiście 2 mądrych jedzie
Ale oczywiście 2 mądrych jedzie © amiga
I jedzie
I jedzie © amiga
Niewiele brakowało a wpadłby na nich tramwaj
Niewiele brakowało a wpadłby na nich tramwaj © amiga

Spoglądam na Sigmę, temperatura dalej leci w dół... Licznik pokazuje +0.3 stopnia... niby na plusie ale bardzo niewiele... W Bielszowicach odpuszczam rowerówkę, jest co prawda odśnieżona, jednak białe coś dalej ją pokrywa, chyba wolę asfalt na drodze, jest czarny
Bielszowicka... czemu rowerówki nie posypano solą
Bielszowicka... czemu rowerówki nie posypano solą © amiga

Zaskakuje mnie za to DDRka w Kochłowicach, gdy po niej jadę jest w nisłym stanie... mokra... trochę piasku... jakiś resztek śniegu, ale o lodzie nie ma mowy... Licznik pokazuje +0.1 Rozważam jeszcze jeden wariant dojazdu, muszę i tak podjechać po bankomat... a może by spłukać rower?  Jutro na bank jadę pociągiem, raz że ma być z rana śnieżyca, a dwa, jestem umówiony na wieczór... 
O dziwo śnieg na rowerówce w Kochłowicach zniknął
O dziwo śnieg na rowerówce w Kochłowicach zniknął © amiga
Medyków na przedłużeniu Bałtyckiej... nieciekawe warunki
Medyków na przedłużeniu Bałtyckiej... nieciekawe warunki © amiga

Z Piotrowic odbijam więc na os. Odrodzenia gdzie zaliczam oba te punkty.. O myjce wcześniej nie myślałem, już parę razy myłem rower przy niskich temperaturach i zdarzało się, że przerzutki zamarzały... A tak nie ryzykuję... Do domu mam jedynie 700m z myjni... Nie zastanawiając się więc długi zaliczam oba wyżej wspomniane punkty... Dopiero wtedy zjeżdżam do domu... 
Piotrowice okolice Old Timer Garage :)
Piotrowice okolice Old Timer Garage :) © amiga
Na os. Odrodzenia
Na os. Odrodzenia © amiga

Poniedziałek wieczór (mała śnieżyca)

Poniedziałek, 4 stycznia 2016 · Komentarze(7)
Wyjeżdżam raczej klasycznie o 17:00.... i pierwsze zaskoczenie... coś leci z nieba... śnieg... temperatura -6, wiatr od wschodu... lekko nie będzie... Meteo twierdziło, że opady mają być przelotne i niewielkie... Więc specjalnie się nie przejmuję opadami... ruszam... na drogach dość pusto... niewiele samochodów, ale to jeszcze długi weekend...  Niektórzy wracają dopiero po 10 stycznia. 
Coś tam z nieba leci

Coś tam z nieba leci © amiga
Wiatr w oczy.... śnieg w oczy
Wiatr w oczy.... śnieg w oczy © amiga
Zanim dojeżdżam do Zabrza mam przyjemność postoju przed zamkniętym przejazdem kolejowym... kilka minut z głowy... 2 palce w lewej ręce marzną... coś szybko... za szybko. Gdy ruszam dalej widzę, że po drogach wala się coraz więcej śniegu... niedobrze... przecież miało to być przelotne... 
Zabielacz na drodze
Zabielacz na drodze © amiga
Zaczyna być tego dużo
Zaczyna być tego dużo © amiga
W Rudzie Śląskiej jest już paskudnie, czuję jak śnieg zaczyna stawiać opór... zaskakuje przyczepność opon... dają sobie świetnie radę w takich warunkach... gorzej gdy muszę się zatrzymać np na skrzyżowaniu, czuję, że pod butami jest ślisko...  Nie lubię takich warunków.... chociaż nie jedną śnieżycę przeżyłem ta ma dopiero 3 w skali do 10 :) 
Jutro świat będzie piękniejszy :)
Jutro świat będzie piękniejszy :) © amiga
Na Wirku kolejny postój, kolejny pociąg... później stwierdzam, że pojadę jednak bokami, nie będę się pakował główną drogą... Więc zaliczam wpierw Polną, a później Oświęcimską prowadzącą przez szczyt mrówczej górki :)  
Postój na przejeździe kolejowym
Postój na przejeździe kolejowym © amiga
Drogi dość puste
Drogi dość puste © amiga
Hmmm... chyba sporo białego dziadostwa naleciało
Hmmm... chyba sporo białego dziadostwa naleciało © amiga

Sypie coraz bardziej, droga jest już przykryta 2 cm warstwą śniegu... Gdzieś z tyłu jakiś głos mówi "Chyba Cię po....o"...  
Czemu pada po świętach? Byle do odwilży... :) czyli do pojutrza
Czemu pada po świętach? Byle do odwilży... :) czyli do pojutrza © amiga

Po drodze umiera kamerka... przy minus 7 wytrzymuje około godziny... przy -17 jakieś 30 minut mniej :) w firmie sprawdziłem specyfikację kamerki... jet przeznaczona do pracy w temperaturach od 0 do +40... więc chyba dolny limit mocno dzisiaj przekroczyłem :)
Co do liczników to okazało się, że obu producentów wprowadziło dolny limit -10... przy czym CicloMaster pokazał mi -14 Sigma -10...  
Producenci chyba nie przewidywali, że ktoś będzie jechał przy -17... cóż... może reklamować ;P

Gdy Zbliżam się do Katowic opady są mniejsze, chwilami całkowicie ustają, mało tego mam wrażenie, że śniegu jest mniej na drogach....

W Piotrowicach ciekawe spotkanie z policją... aż żal, że kamerka padła... Zdziwione miny smerfów bezcenne :)
Lampki odpalone na 100% mocy... pod koniec trasy wjeżdżam na chodnik... dzisiaj mogę zrobić to legalnie... w końcu warunki są jakie są... nikt mi nie wmówi że są dobre... może 10m dalej widzę policjantów w radiowozie - sztuk 3... 
mieli ruszyć, ale ujechali może metr... i się zatrzymali patrząc rozdziawionymi gębami na mnie... na rower... fakt wariat na rowerze w taką pogodę, z 4-ma lampkami ciągnącymi po kilkaset metrów...  z owiewkami na kierownicy...  Cóż... zdziwione miny bezcenne...  Mijam ich bo cóż mogą mi zrobić, dzisiaj jestem legalny :) 

Do domu już blisko, ale po średniej prędkości widzę, że rekord to nie będzie... zeszło całkiem sporo czasu... mówi się trudno, warunki były jakie były... Jak będzie sypać dalej to jutro będę musiał rozważyć, czy jechać rowerem, czy odpuścić, a może wziąć aparat i do lasu... Może być pięknie, na tą chwilę bardziej skłaniam się do wariantu drugiego... a jak będzie to się okaże rano... :)

Poniedziałek rano (Z nowym rokiem)

Poniedziałek, 4 stycznia 2016 · Komentarze(5)
Życzę wszystkim Szczęśliwego rowerowego roku :)

Mój rowerowy tok zaczął się z małym poślizgiem kilkudniowym... ale co tam... Patrząc na pogodę i to co za oknem zupełnie odechciewało mi się wyjścia na zewnątrz czy na rower... Może nie ruszają mnie niskie temperatury, ale... -18 czy nawet mniej to już lekkie przegięcie... na dokładkę uczucie zimna potęgowane było przez bardzo silny wschodni wiatr... Wyjścia ograniczone były do bezwzględnego minimum... Nawet dzisiejszy wyjazd był pod znakiem zapytania.... 
Gdy o 7:00 spojrzałem na termometr to pokazywał -17.... wiatr wyraźnie słabszy, chociaż dalej wieje... temperatura odczuwalna pewnie grubo poniżej -20... Ubieram się na Ogra... kilka warstw wszystkiego... za wyjątkiem rękawiczek...  te są w wersji letniej, nigdy nie sprawdziły mi się zimowe rękawiczki... nie działają... zbierają tylko wodę, pot... i wyziębiają w zastraszającym tempie dłonie... więc... jak prawie zawsze jadę w długich ale letnich... 
Na kierownicy zainstalowane owiewki... to dodatkowa ochrona rąk... i wiem, że to działa... sprawdziło się w zeszłym roku i sprawdzi się teraz... Lewa owiewka zainstalowana jest ciut wyżej... ale na tą chwilę nie będę tego korygował... Nie ma już czasu.... 

W końcu wychodzę na zewnątrz już od drzwi czuję, że jest diabelnie zimno... powoli ruszam... wiatr niby z południowego-wschodu ale nie pomaga... Jest jeszcze ciemno... na drogach nie ma wielkiego ruchu...  Rower jednak daje sobie jednak radę... jakby mniej się telepało... trzęsło, może coś przymarzło ;) 
Ciemności na drogach

Ciemności na drogach © amiga
Zaskakuje mnie to, że w Piotrowicach już trafiam na rowerzystę... czyli nie tylko mnie po... ło... :)... Dobrze, że drogi są czarne, pozbawione lodu... 
A tutaj pusto... niewiele samochodów, ludzi, rowerzystów nie ma
A tutaj pusto... niewiele samochodów, ludzi, rowerzystów nie ma © amiga
Co jakiś czas widzę kogoś walczącego z samochodem... z drapaniem z odpaleniem... Przy takich temperaturach to nic dziwnego... 
Zamarznięte samochody na bałtyckiej
Zamarznięte samochody na bałtyckiej © amiga
Choinki się jeszcze świecą ;)
Choinki się jeszcze świecą ;) © amiga
Trochę samochodów pojawia się na wyjeździe z Katowic...  trochę boję się, że w Kochłowicach będzie nieciekawie..., że odcinek leśny będzie lodowy... zamrożony..., że będzie lód... a jest niespodzianka... zero wilgoci... zero lodu... 
A na Panewnickiej ruch jak diabli
A na Panewnickiej ruch jak diabli © amiga
Gdzieś na granicy z Rudą Śląską zamarza mi kamera... tzn przestaje działać, wyłącza się, chyba akumulator nie lubi pracy przy - kilkunastu stopniach :) Trudno się mówi... spoglądam na liczniki, też ich reakcja pozostawia wiele do życzenia... odświeżanie nieco lepiej działa na Sigmie... ale dalej pozostawia do wiele do życzenia ... CicloMaster w zasadzie jest prawie nieczytelny.... temperatura utknęła na -14... zaglądam na sigmę... ona pokazuje -10... Dopiero w firmie sprawdzam specyfikację... Dla obu liczników minimalna to -10 podawana przez producenta... a jest mniej... 
Pierwszy raz oblodzenie spotykam dopiero w Zabrzu-Pawłowie... niewielki odcinek przy wyjeździe z jakiejś budowy... woda musiała się sączyć przez jakiś czas teraz trzeba to jakoś przejechać... i nie wywalić się... 2m i znowu asfalt, czysty czarny... 
Na pocieszenie dzisiaj nikt nie szaleje na drogach, nikt nie wyprzedza na gazetę... 

Za to mści się na mnie podniesiona lewa owiewka... 2 końce palców mi marzną... czuję ból... jakieś 20 minut przed firmą zaczynam czuć chłód na stopach... jest już nieprzyjemnie... czas działania w takich warunkach to około godziny... niedawno minęła, teraz pozostaje walka z samym sobą... 

Na szczęście jestem już w Gliwicach, mam dziwne wrażenie, że wiatr zmienił kierunek, że zaczęło dmuchać z południowego zachodu... Hmmm... Już  w firmie sprawdzam to co podaje meteo... i tam wiatr ma nie zmieniać kierunku południowo-wschodniego aż do środy... jakieś lokalne zawirowania, budynki tak wpłynęły na to? Może...


Dojeżdżam do firmy... gdzieniegdzie osadził się lód..  tzn tam gdzie wychodziła para... bądź gdzie pojawił się pot... na zewnątrz... Na szczęście w budynku jest ciepło... pod prysznicem jeszcze goręcej.. palce w dłoniach i nogach tają... kilka minut bólu... jest dobrze... :)
Pora zabrać się za pracę :)
Swoją drogą ciekawe jak będzie wieczorem, prognozy mówią, że nie ma być tak zimno... ale -10 zamiast -17... też nie jest jakieś super rewelacyjne... chyba wolałbym te +35 z lata... i krótkie gacie...  ale cóż... na takie temperatury przyjdzie jeszcze poczekać, chociaż dzień coraz dłuższy, do lata coraz bliżej... :)

Środa wieczór

Środa, 30 grudnia 2015 · Komentarze(2)
Wyjeżdżam nieco wcześniej niż zwykle... to jest też ostatni wyjazd z pracy w tym roku... Jutro wolne :)... A teraz muszę zdążyć przed 18... 
Jest 16:15... przynajmniej na liczniku... jest też chłodno... czuję wiatr... jest chyba nieco słabszy niż rano... tyle, że w twarz... jednak prognozy pokazywały coś paskudnego... po zachodzi słońca wiatr ma się wzmagać i to mocno... 
W chwili gdy ruszam jest jeszcze "jasno", to może za dużo napisane... ale jakieś resztki promieni słonecznych oświetlają Gliwice... Tyle, że to jedynie kilka minut gdy jestem ciut dalej na ul Jagielońskiej już o słońcu nie ma mowy... robi się ciemno... a to jedynie kilka minut... 
Jakieś resztki światła słonecznego oświetlają miasto

Jakieś resztki światła słonecznego oświetlają miasto © amiga
Na rondzie na Jagielońskiej
Na rondzie na Jagielońskiej © amiga
Na Królewskiej Tamy słyszę, że coś mi spadło/wypadło odwracam głowę, klucze z domu... masakra.. nie zapiąłem kieszeni... stawiam rower na poboczu i z buta wracam może 10-20m... Dzisiaj takie niespodzianki nie są mi potrzebne... ale oczywiście jak się człowiek spieszy to się... diabeł cieszy... i chyba tak jest...
Wypadły mi klucze, musiałem się wrócić
Wypadły mi klucze, musiałem się wrócić © amiga

W miarę niezłym tempie wyjeżdżam z Gliwic, po głowie chodzi mi by wjechać do lasy, przejechać przez Halembę odpuścić sobie Wirek i Kochłowice... ale szosami jest szybciej... 
Krótki postój na skrzyżowaniu
Krótki postój na skrzyżowaniu © amiga
Ruch na Wirku
Ruch na Wirku © amiga

Gdy jestem na Pawłowie czuję, że wiatr się zmienia, jest wyraźnie silniejszy, jest też chwilami porywisty i dalej w twarz... Na Bielszowickiej spoglądam na licznik... znów 17 km/h... szybciej się nie da, dmucha przeokrutnie...  Powtórka z wczoraj, tyle, że wilgoć mniejsza i czuję się lepiej, nie przewraca mi się nic w żołądku... :) Mrówczą Górkę zaliczam lekko bokiem przez u.Polną...  i dalej Wirecką... zaskakuje mnie, że nawet na zjeździe dociskając mam 22-23 km/h gdzie normalnie rower sam zap....a po 40... horror... a czas leci... co chwilę spoglądam na zegarek, chyba zdążę... mam lekki zapas czasu, ale on też się kurczy... 
Nocne światła Rudy Śląskiej
Nocne światła Rudy Śląskiej © amiga
Od Kochłowic towarzyszy mi autobus linii 13. Doganiam go na pierwszym przystanku, wyprzedzam, jakieś 300m dalej  to on mnie dogania... przegania... i staje w małym korku... Znów jestem pierwszy :), sytuacja powtarza się jeszcze 2 razy... przy kolejnych przystankach... w końcu gdy docieramy do granicy lasu... widzę autobus po raz ostatni... niby jest przystanek, ale na żądanie i raczej przy -3 i ciemnicy nigdy się nie zatrzymuje w tym miejscu, na granicy z Katowicami widzę go jeszcze na wysokości Kościoła św. Antoniego... i tyle... 
13 na przystanku
13 na przystanku © amiga
Ta sama 13... znów musi zwalniać
Ta sama 13... znów musi zwalniać © amiga
Tym razem kierowca przepuszcza mnie... przed przystankiem
Tym razem kierowca przepuszcza mnie... przed przystankiem © amiga
Po raz ostatni mnie mija... teraz kawałek przez las
Po raz ostatni mnie mija... teraz kawałek przez las © amiga

Gdy jestem na Bałtyckiej mam dość na dzisiaj... czuję potworne zmęczenie, bolą mnie nogi od ciągłego pchania pod górkę, a jeszcze 6 km przede mną... Czas ucieka... ale mam około 20 minut... do 18... 
Kawalątek przez las i jestem na Ligocie... już blisko... W Piotrowicach dość szczęśliwie układają mi się światła, mam zieloną falę... więc nie tracę niepotrzebnie czasu... 

Docieram do domu... Jestem kompletnie przepocony... jednak nie zmarzłem... wiatr nie dał rady... ale też 4 warstwy zrobiły swoje... Ech... gdyby nie ten wiatr to wieczór byłby idealny... :)

Środa rano

Środa, 30 grudnia 2015 · Komentarze(0)
Dzisiaj jakoś udało mi się pozbierać ciut wcześniej... 7:10... i już w Piotrowicach spotykam pierwszego rowerzystę ;) chociaż jest mroźno... to jednak życie istnieje i się budzi... na drogach sporo samochodów... niemniej i tak widać, że to "wakacje" - jest spokój... 
Co ciekawe zniknęły chmury i jest zdecydowanie jaśniej... Do wschodu słońca i tak jest jeszcze pół godziny... :)
A jednak ktoś też jedzie rowerem

A jednak ktoś też jedzie rowerem © amiga
Przed Kochłowicami 2 małe zamarznięte kałuże i chyba to wszystko... nie ma oszronień, nie ma lodu, warunki są świetne... poza tym, że dłonie marzną... Owiewki w domu zlokalizowałem, ale muszę jeszcze odszukać mocowań... Będę miał na to czas dzisiaj jak wrócę... a może nie będę miał czasu? W domu muszę być o 18.... 
Strasznie dużo samochodów w tym miejscu dzisiaj
Strasznie dużo samochodów w tym miejscu dzisiaj © amiga
Na Wirku jadę tuż za autobusem...  i to jak nim rzuca uświadamia mi jak bardzo nierówna jest ta droga... jak wiele jest pęknięć i uskoków... rowerem jedzie się nieźle... jednak... to jak podskakuje autobus świadczy o tym w jakim stanie jest ta droga...
Dopiero autobus uświadomił mi jakie tutaj są uskoki w drodze... pęknięcia na całej długości asfaltu, droga niżej o ładnych kilkanaście cm
Dopiero autobus uświadomił mi jakie tutaj są uskoki w drodze... pęknięcia na całej długości asfaltu, droga niżej o ładnych kilkanaście cm © amiga

Na Bielszowickej wjeżdżam na rowerówkę, tym razem robię to z premedytacją, chce stanąć gdzieś, bo zaczął się wschód słońca, lekko spóźniony, ale tarcza słoneczna powoli wychyla się zza horyzontu :) Miło zobaczyć słońce ;) nawet gdy jest -4 bo tylem i w tym miejscu pokazuje licznik...
Na Bielszowickiej
Na Bielszowickiej © amiga
Wschód słońca ;) Mroźno ale i tak pięknie
Wschód słońca ;) Mroźno ale i tak pięknie © amiga
W Kilku miejscach w Rudzie Śląskiej moją uwagę zwracają białe kryształki na asfalcie... to jakiś lód... czy sól? Nie staję i nie próbuję... po co ;P
Zastanawiam się czy w Rudzie już nie posypali dróg solą
Zastanawiam się czy w Rudzie już nie posypali dróg solą © amiga
Długi odcinek przez Bielszowice i Pawłów i jestem w Zabrzu.. w Centrum Południe :), dzisiaj nadspodziewanie spokojnie... pakuję się do lasku Makoszowskiego... na stawie nie ma dzisiaj kaczek, po powierzchni pływa tylko lód... jeszcze ze 2 dni i zamarznie na amen...
W lasku Makoszowskim też coś się dzieje... jakieś sprzątanie świata?
W lasku Makoszowskim też coś się dzieje... jakieś sprzątanie świata? © amiga

W Gliwicach też pustki... nic się nie dzieje... słońce mi towarzyszy, ale na termometrze dalej -4... nic się nie zmienia w tej kwestii... Docieram do firmy, warunki wbrew obawom były/są niezłe...
Widziałem orła cień... ;P
Widziałem orła cień... ;P © amiga
Jeszcze 1.5 km
Jeszcze 1.5 km © amiga
Wczoraj za to szukając owiewek znalazłem nowiutkie nieużywane dętki do kół 26" ;)... nawet nie pamiętam kiedy je kupiłem, kiedy je schowałem... ważne, że są... wczoraj miałem podejść do rowerowego i je kupić, ale jakoś się nie złożyło... Dzisiaj już nie mam po co tam iść :)

Wtorek rano

Wtorek, 29 grudnia 2015 · Komentarze(6)
Poranek trochę leniwy, zbieram się w tempie ślimaka. Wyjeżdżam dopiero o 7:10... jest jeszcze ciemno... ale... jest też cieplej niż zapowiadały prognozy, mało tego nie pada... chociaż miało.... 
Wiatr znów zmienił kierunek, dzisiaj wieje od... północy... hmmm.. też dziwnie bo meteo wyraźnie wskazywało na wschód... ale już tak się zdarzało... trudno... tego nie zmienię... będę musiał się z tym zmierzyć :)
Na przejściu dla pieszych na ul Kościuszki

Na przejściu dla pieszych na ul Kościuszki © amiga
Na Ligocie na ul Medyków spotykam Arta75 pozdrawiamy się... i jedziemy dalej... spieszy się nam :) w końcu jedziemy do pracy... .
Art75.... na trasie
Art75.... na trasie © amiga
Przy wyjeździe z Katowic czuję, że coś bardzo amortyzuje mi tylne koło staję na poboczu... no tak... schodzi powietrze... 10 minut z głowy... 
Do góry nogami
Do góry nogami © amiga

Ruszam dalej... z wymienioną dętką... chyba pora pomyśleć  o zakupie nowych dętek... te już były kilka razy łatane, mają ponad rok... ale to może jak znajdę chwilę czasu :) albo jakiś sklep rowerowy gdyby był otwarty o tej porze :) Na Wirku zaskakuje całkiem spory ruch, ale to kilka chwil przed ósmą... gdy jestem w Bielszowicach znów jakby lepiej, mniej samochodów... 
Policja w Bielszowicach
Policja w Bielszowicach © amiga
Za to w Zabrzu jakiś wariat z Mikołowa mija mnie ciężarówką na gazetę... miejsce te same co prawie zawsze... tuż przed wiaduktem kolejowym.... 
Minął mnie na gazetę
Minął mnie na gazetę © amiga
Gliwice witają mnie zupełnymi pustkami, lubię to miasto gdy tak właśnie wygląda...  a nie gdy muszę przebijać się pomiędzy stojącymi w korkach samochodami, ciekawe co będzie po nowym roku bo już zapowiedziane są opady śniegu i nieco solidniejszy mróz... ciekawe ile to potrzyma...  Jeżeli dobrze pamiętam to w zeszłym roku zima też się zaczęła krótko po sylwestrze... i trzymała może ze 2-3 tygodnie... No nic... trzeba korzystać puki jest okazja ;)
Jakie pustki
Jakie pustki © amiga
Nowy plac budowy na trasie?
Nowy plac budowy na trasie? © amiga
Już prawie w pracy
Już prawie w pracy © amiga

W firmie melduję się z całkiem niezłym czasem pomimo łatania na początku wycieczki...  Ciekawe jaki będzie wieczór, bo temperatura ma wyraźnie spać... 

Wtorek wieczór

Wtorek, 29 grudnia 2015 · Komentarze(0)
Klasyczny wyjazd, dość późno...17:00 na zegarze... ale gdy wychodzę na zewnątrz jest coś co mnie mocno zaskakuje... to... przejmujący zimny wschodni wiatr... Już po kilku metrach wiem, że droga do domu będzie wyjątkowo długa... cały czas pod wiatr... na dokładkę coś średnio się czuję, nie wiem czy coś zjadłem nie tak czy to coś innego, ale przewraca mi się w brzuchu... Lekko nie będzie... 

Pustki na rondzie na Jagielońskiej
Pustki na rondzie na Jagielońskiej © amiga

Wyjeżdżam z Gliwic i zastanawiam się czy nie pociągnąć lasem, tam wiatr nie powinien aż tak przeszkadzać, jednak jazda będzie też wolniejsza.... Na drogach dość pusto... czasami na długich odcinkach nie mija mnie nic... samochody pojawiają się jak rodzynki od czasu do czasu... Więc chyba pojadę szosami już do końca... 
Autobus 32
Autobus 32 © amiga
Już za Pawłowem czuję, że jest mi chłodno... może nie zimno, ale chłód jest przejmujący, przydałaby się bielizna termoakrywna, ale rano o tym nie myślałem, było +5, w tej chwili licznik pokazuje mi 0 stopni... a co będzie dalej?
Przede mną autobus 7-ka...Coś czuję, że go jeszcze dzisiaj zobaczę :)
Przede mną autobus 7-ka...Coś czuję, że go jeszcze dzisiaj zobaczę :) © amiga

Gdzieś od Pawłowa czuję, że siły mnie opuszczają, nie potrafię walczyć z tym wiatrem... prędkość spada... Na Bielszowickiej gdzie normalnie da się pędzić góralem około 30km/h widzę że licznik pokazuje 17... jakieś jaja... próbuję nacisnąć mocniej i... nic...17.5...  to wszystko... Gdy mam wiatr z boku czuję jak podmuchy spychają rower na pobocze... masakra jakaś... 
Policja na Wirku
Policja na Wirku © amiga
A nie mówiłem :) po raz drugi widzę 7-kę :)
A nie mówiłem :) po raz drugi widzę 7-kę :) © amiga

Minąwszy Kochłowice odliczam kilometry jakie zostały do domu... jest mi zimno... czuję zmęczenie... Jutro będę musiał się ubrać cieplej... może założę owiewki... jak je znajdę ;P
Ul. Medyków jeszcze 3 km i w domu
Ul. Medyków jeszcze 3 km i w domu © amiga

MA medyków poprawia mi się humor do domu niedaleko.. 30 minut z buta... 10 rowerem... :) jeszcze tylko kilka skrzyżowań, 2 czerwone... i jestem na miejscu... teraz coś gorącego... najlepiej kąpiel i herbata :)