Poniedziałek wieczór (mała śnieżyca)
Coś tam z nieba leci © amiga
Wiatr w oczy.... śnieg w oczy © amiga
Zanim dojeżdżam do Zabrza mam przyjemność postoju przed zamkniętym przejazdem kolejowym... kilka minut z głowy... 2 palce w lewej ręce marzną... coś szybko... za szybko. Gdy ruszam dalej widzę, że po drogach wala się coraz więcej śniegu... niedobrze... przecież miało to być przelotne...
Zabielacz na drodze © amiga
Zaczyna być tego dużo © amiga
W Rudzie Śląskiej jest już paskudnie, czuję jak śnieg zaczyna stawiać opór... zaskakuje przyczepność opon... dają sobie świetnie radę w takich warunkach... gorzej gdy muszę się zatrzymać np na skrzyżowaniu, czuję, że pod butami jest ślisko... Nie lubię takich warunków.... chociaż nie jedną śnieżycę przeżyłem ta ma dopiero 3 w skali do 10 :)
Jutro świat będzie piękniejszy :) © amiga
Na Wirku kolejny postój, kolejny pociąg... później stwierdzam, że pojadę jednak bokami, nie będę się pakował główną drogą... Więc zaliczam wpierw Polną, a później Oświęcimską prowadzącą przez szczyt mrówczej górki :)
Postój na przejeździe kolejowym © amiga
Drogi dość puste © amiga
Hmmm... chyba sporo białego dziadostwa naleciało © amiga
Sypie coraz bardziej, droga jest już przykryta 2 cm warstwą śniegu... Gdzieś z tyłu jakiś głos mówi "Chyba Cię po....o"...
Czemu pada po świętach? Byle do odwilży... :) czyli do pojutrza © amiga
Po drodze umiera kamerka... przy minus 7 wytrzymuje około godziny... przy -17 jakieś 30 minut mniej :) w firmie sprawdziłem specyfikację kamerki... jet przeznaczona do pracy w temperaturach od 0 do +40... więc chyba dolny limit mocno dzisiaj przekroczyłem :)
Co do liczników to okazało się, że obu producentów wprowadziło dolny limit -10... przy czym CicloMaster pokazał mi -14 Sigma -10...
Producenci chyba nie przewidywali, że ktoś będzie jechał przy -17... cóż... może reklamować ;P
Gdy Zbliżam się do Katowic opady są mniejsze, chwilami całkowicie ustają, mało tego mam wrażenie, że śniegu jest mniej na drogach....
W Piotrowicach ciekawe spotkanie z policją... aż żal, że kamerka padła... Zdziwione miny smerfów bezcenne :)
Lampki odpalone na 100% mocy... pod koniec trasy wjeżdżam na chodnik... dzisiaj mogę zrobić to legalnie... w końcu warunki są jakie są... nikt mi nie wmówi że są dobre... może 10m dalej widzę policjantów w radiowozie - sztuk 3...
mieli ruszyć, ale ujechali może metr... i się zatrzymali patrząc rozdziawionymi gębami na mnie... na rower... fakt wariat na rowerze w taką pogodę, z 4-ma lampkami ciągnącymi po kilkaset metrów... z owiewkami na kierownicy... Cóż... zdziwione miny bezcenne... Mijam ich bo cóż mogą mi zrobić, dzisiaj jestem legalny :)
Do domu już blisko, ale po średniej prędkości widzę, że rekord to nie będzie... zeszło całkiem sporo czasu... mówi się trudno, warunki były jakie były... Jak będzie sypać dalej to jutro będę musiał rozważyć, czy jechać rowerem, czy odpuścić, a może wziąć aparat i do lasu... Może być pięknie, na tą chwilę bardziej skłaniam się do wariantu drugiego... a jak będzie to się okaże rano... :)