Wpisy archiwalne w kategorii

do 34km

Dystans całkowity:73100.96 km (w terenie 11237.08 km; 15.37%)
Czas w ruchu:3228:23
Średnia prędkość:22.64 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:262950 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2777597 kcal
Liczba aktywności:2354
Średnio na aktywność:31.05 km i 1h 22m
Więcej statystyk

Wracając do domu - 2 gumy

Wtorek, 26 listopada 2013 · Komentarze(2)
Artur Andrus - Życie Jest Dziwne


Powrót znowu w ciemnościach, za to względnie ciepło...
W Gliwicach zatrzymuje mnie przejazd w Sośnicy, dobre kilka min czekania na przejazd pociągu...
W końcu ruszam dalej, drugi denerwujący epizod przy wyjeździe z ul Matejki na rondo w Zabrzu. gdzie jakiś kretyn trąbi na mnie i okazuje na chodzik.... Chyba go pogięło, moje miejsce jest na drodze..., a nie na chodniku... Pewnie wydaje mu się że tam jest DDR. Owszem jest ale nie tu... Jest kawałek dalej na ul. Wilibalda Winklera, którą i tak będę jechał ale nie po rowerówce...
Zastanawiam się kto je projektuje i dla kogo? Te drogi mają po kilkaset metrów i prowadzą donikąd, nie ma na nie wjazdu i zjazdu..., a przynajmniej takiego aby nie trzeba było łamać tzw. przepisów...
Nawet policja mnie olewa widząc jak jadę po szosie w ty miejscu...
Reszta drogi, bez przygód, poza małym szczegółem, również związanym z DDR-em, tym razem w Kochłowicach..., ten fragment który uważam, że jest źle zaprojektowany i wykonany. Łapię tam 2 gumy..., nie wiem co leżało, ale wyciągam z jednej dętki jakieś 2cm zardzewiałego drutu..., w drugiej jest tylko dziura...
20 min później jadę dalej... w domu czeka mnie łatanie...

Zachód słońca nad Pławniowicami © amiga

powrót po Funexie i pierwsza śnieżyca tej jesieni

Poniedziałek, 25 listopada 2013 · Komentarze(0)
Ania Dąbrowska - Charlie, Charlie


Weekend lekko się przeciągnął, na dokładkę o poranku zostałem przekonany do wyjazdu nierowerowego do pracy...
Po pracy ponownie ląduję na Helence, chwila na rozmowy i w końcu ok 20:00 zbieram się i w drogę. Ponownie problem sprawia mi fragment za Rokitnicą, tam gdzie jest ciemno jak diabli...., ci piesi... masakra... chociaż jedne mały odblask...

Mijam centrum Zabrza i kieruję się powoli do Kończyc gdzie odbijam na Bielszowice i Wirek. Zaczyna padać śnieg..., jeszcze tego mi brakowało dzisiaj... Sypie coraz bardziej, na dokładkę wieje silny wiatr od wchodu..., chwilami nic nie widzę...
Na szczęście to tylko chwilowe załamanie pogody. Już na podjeździe w kierunku Kochłowic, pogoda się poprawia, przestaje padać, a wiatr jakby zelżał.

Końcówka już bokami, przez Panewniki, Ligotę, Piotrowice i w końcu Ochojec..., mam dość idę spać...

To już się nie wróci - teraz to już historia - lokomotywownia w Katowicach © amiga

koniec pewnej epoki....?

Piątek, 22 listopada 2013 · Komentarze(4)
Wishmaster - Nightwish (End of an Era)


Po wczorajszym myciu i serwisie rowerka..., usunięciu okablowania do starego licznika Sigmy 1609 i montażu nowego licznika Sigma 1609STS dzisiaj test tego rozwiązania. Pamiętając wady Cyclomastera na dzień dobry zacząłem testy Sigmy i widzę, że jest nieźle, żadnych zakłóceń od komórki..., po prostu działa. Dzisiaj z rana test w rzeczywistych warunkach..., na drogach.
Zastanawiało mnie czy nie będzie jakiś przekłamań np pod liniami wysokiego napięcia, przy stacjach bazowych GSM itp... O dziwo wygląda na to że jest nieczuła na takie numery. Świetnie się spisała, a ja pozbyłem się kabli...
Sigma coś sp...a z nową generacją liczników... coś jest nie tak z podstawkami i kablami... oryginalny kabelek z Sigmy 1609 potrzebował ponad roku aby się przetrzeć z mojej winy gdy zwisał nad oponą... Nic go nie ruszało, te nowe lecą w ciągu 2-3 miesięcy. To jakieś nieporozumienie.
Przy czym chyba i tak kupię jeszcze podstawkę do starego licznika..., pod warunkiem, że znajdę oryginał. Może być używany...

A dzisiejsza trasa po szosach, w nocy widać, że lało, sporo kałuż, błota. Do lasu nie wjeżdżałem poza kilkoma drobnymi epizodami po to aby ominąć korki, czy nie nadkładać niepotrzebnie drogi. W końcu jutro czeka mnie wyjazd do Krakowa na jeden z ostatnich RNO w tym roku: Funex Orient

Fotosketcher - ruina © amiga

Ciemno...

Czwartek, 21 listopada 2013 · Komentarze(3)
Dire Straits - Walk Of Life


Zbieram się ok 17:00, jestem na zewnątrz, wystrojony w dodatkowe odblaski po tym jak qmpela z pracy zwróciła mi uwagę, że jestem mało widoczny na drodze... co z tego, że na rami pozawieszane są odblaski, skoro plecak jest ciemny i na nim jest niewiele świecidełek.
Dostałem kilka dodatkowych opasek, już zawieszone. Muszę przeszukać graty w domu powinna być tam jeszcze jedna lampka tylna, na ramę już jej chyba nie zamontuję bo urwał się uchwyt, ale... do plecaka powinno dać się ją przyczepić...
szukam jakiegoś rozwiązania, do kamizelek odblaskowych jakoś nie mogę się przekonać bo i tak lądują pod plecakiem więc z tyłu niewiele widać...

Stara Sigma 1609 dalej szaleje... to na 90% problem z okablowaniem, myślę, że kabelek gdzieś się złamał, na kablu nic nie widać, mogę się jedynie domyślać, że pewnie stało się to gdzieś przy podstawce...
Na tą chwilę problem rozwiązałem kupując liczniki Sigma 1609STS bezprzewodowy. kabla nie będzie. Dzisiaj dotarł, ale zamontuję go dopiero w domu jak wrócę i... wyczyszczę rower.

Za kilka miesięcy znowu się wszystko zazieleni © amiga

do pracy

Czwartek, 21 listopada 2013 · Komentarze(0)
R.E.M. - Losing My Religion


Kolejny wyjazd do Gliwic. Poranek mglisty, tyle, że nie leje... Wypadało się chyba w nocy. Lecę po szosach..., początkowo dość spory ruch, jednak im bliżej Gliwic tym na drogach robi się luźniej. Dojazd w okolicach 8:30 to dobry wariant..., bo Ci którzy mają na 8:00 są już w pracy, a ci którzy pracują jeżdżąc samochodami jeszcze najczęściej nie wyjechali :)

Po raz kolejny denerwuje mnie stary licznik Sigmy, zastanawiam się co jest grane, czy jest to wina licznika czy kabelka..., pewności nie mam... Może dzisiaj dotrze już zamówiony kolejny licznik...
Stara Sigma wytrzymała ze mną 2 lata to i tak mistrzostwo świata... Sigma (firma) miała w zasadzie niezniszczalne liczniki jeżeli ten był w stanie ze mną tyle wytrzymać... Te nowsze są jakieś wyraźnie słabsze..., kolejny producent który chce od nas ciągnąć kasę... Szkoda...
Niemniej ten zamówiony jest to jeszcze stara pancerna generacja... mam nadzieję, że też go nic nie ruszy przez 2 lata, a przy okazji nie będzie miał kabelka..., z którym mogą się dziać cuda...

Jeszcze raz łąka © amiga

po pracy na spotkanie

Środa, 20 listopada 2013 · Komentarze(0)
Michael Jackson - Thriller


W trakcie dnia zdzwaniam się z qmplem. Umawiamy się gdzieś koło 18:00-18:30 w parku Zadole. Dawno się nie widzieliśmy, dawno ze sobą nie gadaliśmy, trzeba to nadrobić...
W chwili wyjazdu dość przyzwoicie, jednak już kilka km dalej znowu pada, zastanawiam się czy nie założyć przeciwdeszczówki. Deszcze nie jest jednak zbyt upierdliwy więc odpuszczam, pędzę na spotkanie. Na drogach lekko nijak, ruch w sumie niewielki, miejscami może nieco większy. Chyba najgorzej było na Wirku, najwięcej samochodów, największy ruch...

Dojeżdżam do Panewnik, krótka wizyta w bankomacie, zdzwaniam się z kumplem i spotykamy się kawałek dalej, jedziemy już wspólnie na Zadole...

Dwa grzańce później rozstajemy się i każdy pędzi w swoją stronę, do domu mam zaledwie 2 km, ale przemoczone ciuchy i niska temperatura szybko mnie wychładzają. Jest mi niemiłosiernie zimno. W końcu dojeżdżam na miejsce, szybko zrzucam mokre ciuchy i mogę się rozgrzać. Gorąca kąpiel pomaga.

Fotosketcher - na łące © amiga

pada deszcz...

Środa, 20 listopada 2013 · Komentarze(0)
Edyta Bartosiewicz - Niewinność


Zbieram się i ruszam, pada przez całe 30km...
Na drogach sporo samochodów, trzeba uważać, miejscami jakieś szaleństwo, zaciska w Piotrowicach, Ligocie i Panewnikach, dopiero od Kochłowic w zasadzie da się nieco pocisnąć, da się przyspieszyć. Za to w Zabrzu było już luźno, to samo w Gliwicach.

Niby jestem dobrze ubrany tylko co z tego... niby ciepło, ale mimo wszystko dość szczelnie, już w firmie widzę, że wypociłem dobre kilka litrów..., wszystko nadaje się do suszenia, chociaż w razie czego mam zapasowe ubranie na miejscu. Więc chyba nie będzie źle.

Rower cały uwalony we wszystko co znajdowało się na drogach, piasek, błoto itd... Trzeba go będzie nowy myć... Ciekawe czy znajdę na to dzisiaj wieczorem czas...

Na łące w okolicach Wirka © amiga

kolejny dzień

Wtorek, 19 listopada 2013 · Komentarze(2)
Edmund Fetting: Nim wstanie dzień


Wtorek..., już przyzwyczaiłem się do ciemnicy w chwili gdy wstaję..., jeszcze przez jakiś czas będzie szansa na jazdę "w dzień". Ok 7:25 w końcu wychodzę, wsiadam na rower i jadę..., chłodno, ale wiatr mocno umiarkowany..., te zero które pokazuje mi licznik nie jest specjalnie odczuwalne...
Początkowo myślałem o jeździe lasami, ale... nie, nie dzisiaj. Późno wyjechałem, na dokładkę już w Panewnikach w kilku miejscach musiałem zwalniać, bądź stawać, bo trwa wymiana asfaltu na zimowy, ech..
Do Kochłowic jazda jest mocno szarpana..., przed centrum dłuuugi korek..., za t później już dość przyzwoicie, prawie puste Zabrze i Gliwice. W firmie melduję się nieco później niż zwykle.

Słońce przebija się nieśmiało © amiga


Ostatnie tegoroczne kwiaty © amiga

powrót przez lasy

Wtorek, 19 listopada 2013 · Komentarze(0)
Edyta Bartosiewicz - Upaść by wstać


Wyjeżdżam z firmy jest dość wysoka temperatura, ostatnio nie padało, więc korci mnie aby przejechać się leśnym szlakiem do Katowic. Odpuszczam hałdę w Sośnicy, chyba głównie dlatego iż obawiam się problemów z przejazdem na budowie średnicówki. Nasyp rośnie, pojawiają się dodatkowe zasieki, w postaci ekranów dźwiękochłonnych. Przez chwilę będę musiał chyba odpuścić sobie tą trasę, ale... kto wie... może jeszcze w tym roku się skuszę, może uda się to objechać nieco inaczej?

W teren wjeżdżam tuż za wiaduktem w Sośnicy, lasek Makoszowski, Makoszowy i stara hałda... i... niespodzianka... coś czego się zupełnie nie spodziewałem w tej chwili... Sporo głębokiego błota... Muszę maksymalnie zwolnić, uważać na wszystko... na to co może się za chwilę pojawić w świetle lampki.
Do Kończyc cały czas jazda to walka z terenem. Nieco dalej jest już lepiej, ale i tak jadę wolniej niż mógłbym, mam wrażenie, że jednak popadało tutaj, może jakiś mikroklimat? W końcu dojeżdżam do Halemby jeszcze tylko kilka km przez lasy Panewnickie, w których też muszę uważać, jest kilka miejsc, gdzie może być ślisko... W końcu to tutaj jakieś 3 tyg. temu zaliczyłem glebę :)

Ruda śląska - fotosketcher © amiga

Poniedziałek wcześnie rano

Poniedziałek, 18 listopada 2013 · Komentarze(0)
KULT - Pan Pancerny


Pobudka, odzywa się znajoma melodia..., trzeba wstać, trzeba się pozbierać, trzeba pojechać do pracy. Za oknem ciemno...
Śniadanie, krótka chwila na przygotowanie siebie i roweru...
W końcu wychodzę, jest chłodno, ale nie pada, jest za to delikatna mgiełka. Włączam profilaktycznie z tyłu czerwony stroboskop, tak dla zasady aby nikt mi w 4 litery nie wjechał.
Chyba pojadę szosami tak jak ostatnio, chociaż gdzieś w głowie pozostał obraz suchych ścieżek leśnych...
Na drogach jakaś masakra..., masa samochodów, co oni robią kilkanaście min po 7:00?
W Panewnikach natykam się rozpoczynające się wykopki, ruch wahadłowy, oj nie podoba mi się ta jazda dzisiaj... źle się dzień zaczyna. Kawałek dalej szybka decyzja..., jednak pojadę lasami, może nie całość, wyjadę w Kończycach i myknę przez zjazd z A4-ki. Strasznie nie lubię tego miejsca, ale to najkrótszy wariant... z tych szybkich.
W lesie trochę już szaro-buro, liście z większości drzew opadły, resztki które jeszcze wiszą wyglądają nędznie...
Nie spotkałem nikogo w lesie, ani biegaczy, ani bikerów, ani zwykłych pieszych, trochę to zaskakujące.
W Kończycach wyjeżdżam na trasę, szybko jednak wjeżdżam w boczne uliczki i tyłem docieram do lasku Makoszowskiego, jeszcze tylko budowa Średnicówki i jestem w Gliwicach. Jak na złość zamknięty opuszczone szlabany, nie chce mi się czekać, zsiadam z roweru, sprawdzam czy gdzieś nie widać pociągu i z buta pokonuję te kilkanaście metrów. Za to dalej mam drogę prawie pustą, samochody zostały na przejeździe :)

Rondo w Rudzie Śląskiej - Halembie © amiga