Wpisy archiwalne w kategorii

do 68km

Dystans całkowity:12663.22 km (w terenie 3720.00 km; 29.38%)
Czas w ruchu:654:42
Średnia prędkość:19.34 km/h
Maksymalna prędkość:63.76 km/h
Suma podjazdów:65222 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:156 (84 %)
Suma kalorii:544565 kcal
Liczba aktywności:272
Średnio na aktywność:46.56 km i 2h 24m
Więcej statystyk

Śnieżka 2014

Sobota, 9 sierpnia 2014 · Komentarze(1)
Piotr Rogucki - Wielkie K

Dzień nietypowy, pobudka w Borowicach i szybki wyjazd do Karpacza... ostawiamy Anetkę i Wiktora w okolice wyciągu, a sami jedziemy do centrum, zostawiamy samochód i przygotowujemy rowery i siebie... Darek przekonuje mnie do rozgrzewki na którą nie mam zupełnie ochoty. A drugiej strony może to i lepiej..., cóż i tak nie spodziewam się cudów... Ten rok to jedno pasmo problemów najczęściej ze zdrowiem.  Jednak jak co roku założenie jest tylko jedno wjechać, wejść na Śnieżkę nawet gdybym musiał wnieść rower. 
Po krótkiej rozgrzewce jedziemy na start, w między czasie rozmawiamy ze znajomymi z kolegami z firmy...i w końcu doczekaliśmy się startu...
Chwilę przed startem
Chwilę przed startem © amiga

Początek jak zwykle dość banalny, bo po szosie, jednak te 3 km jakoś wyjątkowo mi się dłużą..., chyba zapomniałem jak długi jest ten początkowy fragment, dojeżdżamy do Wangu, zaczyna się kostka i stromy podjazd... nogi płoną, jednak jakimś cudem podjeżdżam, czuję zmęczenie... czuję ten podjazd... Spoglądam na pulsometr pokazuje coś koło 165... - czyli się op...am... 
Jednak wiem jedno to w końcu dopiero początek, przede mną jeszcze 10km wertepów, nie ma co się wygłupiać, wspinam się kawałek po kawałku, w końcu gdzieś tam w lesie ktoś mi delikatnie zajeżdża drogę, uślizg i.. leżę... Chyba pierwszy raz zaliczam glebę na tym podjeździe..., na szczęście prędkość spacerowa, będzie co najwyżej siniak... Ruszam dalej... 

Ostatni podjazd
Ostatni podjazd © amiga
Szczęśliwy Darek
Szczęśliwy Darek © amiga

Po kolejnym długim i mozolnym odcinku spotykam kogoś proszącego o dętkę... większość ludzi go olewa, ale ja jak zawsze mam ze sobą pełny arsenał narzędzi... pomimo braku plecaka to i tak jakiś klucz do kasety i francuz by się znalazł :) w torbie podsiodłowej... Oddaję dętkę i ruszam dalej... Zbliżam się do strzechy, czuję ból, widzę osoby zsiadające z rowerów... chyba zrobię to samo... przechodzę kilkadziesiąt metrów i wsiadam na rower, dopadam wyjątkowo bufetu umieszczonego tuż przy budynku... Szybki banan, woda i ruszam dalej, tylko po diabła wiozę ze sobą litr isotoniców jeżeli z tego nie korzystam? Może później się przydadzą....
Ciężki podjazd, ale już widać szczyt, widać schronisko... oceniam, że zajmie mi to ok 30-40 minut... 
Co chwilę kamienie wybujają z rytmu, w końcu chwila słabości i krótki spacer, ale... tak nie może być... wsiadam na rower i jadę dalej...
W końcu po długim boju Dom Śląski... prawie kilometrowe siodło, w końcu można chwilę odpocząć, co z tego, że rower podskakuje na wertepach, na liczniku ponad 30km/h :), spory ruch pieszy, trzeba bardzo uważać.
P...ę nie jadę ;P
P...ę nie jadę ;P © amiga

Schronisko coraz bliżej... ostatni podjazd... ostatni kilometr... Początkowo jadę... gdzieś w 2/3 długości denerwują mnie piesi rowerzyści którzy wpychają rowery szybciej niż ja jadę, licznik pokazuje coś około 4-5km... przegięcie... w końcu decyzja, podejdę ostatnie kilkaset metrów... koniec z torturami... nie dziś... Będę szybciej na szczycie...  Docieram na szczyt. czas coś kolo 1:45... gorzej niż rok i 2 lata temu, ale cóż... ważne że dotarłem... Jest jeszcze coś dziwnego, coś co również czułem w zeszłym roku, wydaje mi się, że jechałem bardzo asekuracyjnie, bojąc się, że braknie gdzieś mi sił, starając się je zachować na później... Może to i dobra taktyka...? Tzn dobra przy długich dystansach, a nie przy krótkim sprincie... (przesadzam). Na mecie czekali już na mnie Andrzej i Darek... pierwszy z czasem 1:17 drugi 1:39 (wartości z pamięci), a kilka minut później dołącza do nas Krzysiek. 
Na szczycie
Na szczycie © amiga
Drużyna w komplecie
Drużyna w komplecie © amiga
Jakiś znak?
Jakiś znak? © amiga
Sporo rowerzystów
Sporo rowerzystów © amiga
W sumie i tak wjechałem w czasie krótszym niż się spodziewałem, może za rok będzie lepiej... kto wie.....
Na szczycie za to szok... jesteśmy ponad godzinę i cały czas świeci słońce jest ciepło, temperatura w okolicach 25 stopni, to najlepsze warunki z jakimi się tutaj spotkałem... Po prostu jest idealnie. 
Widoki rewelacyjne
Widoki rewelacyjne © amiga
Pogoda też dopisała
Pogoda też dopisała © amiga
Chyba warto było się pomęczyć
Chyba warto było się pomęczyć © amiga

Przyszła jednak pora na drugą część imprezy, trzeba zjechać... za pilotem, tej części chyba bardziej nie lubię... kocie łebki zabijają bardziej przy jeździe w dół na zaciśniętych klamkach... Pierwszy i zarazem ostatni postój przy Domu Śląskim, ten najbardziej wredny fragment mamy już za sobą. Ciąg dalszy już nie jest, aż tak paskudny całość trwa ponad godzinę... Gdy za Wangiem wjeżdżamy na asfalt, tak jak co roku czuję ulgę... dłonie mogą odpocząć...  
Krótka przerwa na zjeździe
Krótka przerwa na zjeździe © amiga
Kolejna Śnieżka zaliczona, może to nie był najlepszy mój występ... ale nie można mieć wszystkiego..., za rok będzie kolejna okazja na podjazd...

2 medale :)
2 medale :) © amiga

Tam i z powrotem

Piątek, 8 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
A Moment to Share - Brainstorm

Jest coś koło 13:00 - wychodzę z firmy i gnam do Katowic, po szosach, jak najszybciej, tylko dlatego, że o 15;00 muszę być u lekarza... masakra... Co ciekawe na drogach jest luźno, ale to pewnie dlatego, że godziny szczytu jeszcze przede mną. Gdy docieram do Piotrowic zauważam, że mam sporo czasu, ponad 50 min..., zahaczam więc o kebaba :) coś zjem, pewnie przez najbliższe kilka godzin nie będzie szans na cokolwiek.... Po "obiedzie" wizyta w domu, umyć się, przebrać i do przychodni. Jestem tam też trochę przed czasem, ale wszystko na mnie czeka, więc 10 minut później wracam. Tel. do Darka i gnam do Gliwic... Tą samą drogą, poza mną tam jest już wszystko... na miejscu ląduję coś około 16:30-16:40, chwila rozmowy z Darkiem i idę się po raz któryś dzisiaj przebrać i wykąpać...  
Wszystko spakowane załadowane do samochodu, lecimy na Borowice...
Jutro Śnieżka...

Tablica informacyjna w Śląskim Ogrodzie Botanicznym w Mikołowie
Tablica informacyjna w Śląskim Ogrodzie Botanicznym w Mikołowie © amiga

Kolejny raz przez Mikołów

Czwartek, 7 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Strut - Lenny Kravitz

Po pracy nie do końca wiem, co chcę dzisiaj zrobić, którędy jechać.... pogoda niezła, początkowo więc pakuję się tą samą trasą co poranna przez hałdę w Sośnicy, jednak później... już w Makoszowach zmieniam plan, jadę na Chudów, dzisiaj czwartek więc powinienem trafić na zlot motocyklistów... 
Przed zamkiem w Chudowie
Przed zamkiem w Chudowie © amiga
Piękne chromy
Piękne chromy © amiga
A może porzucić rower?
A może porzucić rower? © amiga
Na coś szybszego?
Na coś szybszego? © amiga
Z takimi hamulcami to i góry niestraszne
Z takimi hamulcami to i góry niestraszne © amiga
Droga jest mi znana i dość szybko docieram na miejsce, kilka, może kilkanaście fot później ruszam w dalszą drogę kierując się na Bujaków i Mikołów, gdzie zaliczam podjazd na Sośnią górę w ogrodzie botanicznym...
Na szczycie Sośniej góry
Na szczycie Sośniej góry © amiga

za to przypominam sobie o 2 drobiazgach, nieco dalej na tzw. fiołkowej górze jest pomnik który wypadałoby odwiedzić i gdzieś znalazłem informację o 100m tunelu, tyle, że pewnie wejście będzie trudne do odnalezienia..., a czesanie całej góry mija się z celem. Do pomnika trafiam bezbłędnie, próbuje też pojechać ścieżką dalej, ale jest coraz bardziej zarośnięta... w końcu stwierdzam że to mija się z celem, tym bardziej, że coraz więcej gryzącego tałatajstwa się pojawia... Uciekam stąd... odwiedzę to miejsce jesienią, może wtedy będzie prościej namierzyć tunel... Jadę dalej do centrum Mikołowa...
Po drodze po raz n-ty moją uwagę zwraca znak "Kościół NMP Matki Zbawiciela" który wskazywałby że mam do czynienie z zabytkami..., skręcam i widok mnie zaskakuje, kościół zupełnie niczym się niewyróżniający, a powiedziałbym, że jego bryła bardziej przypomina skład niż kościół, jedyna cecha wyróżniająca to krzyż i witraże... Za to tuż obok jest dość ciekawa dzwonnica i to bardziej ona przykuwa moją uwagę.
Przed klasztorem
Przed klasztorem © amiga
I grota jest
I grota jest © amiga
Piękna dzwonnica
Piękna dzwonnica © amiga
Kościół tyle, że jakiś taki.... nijaki
Kościół tyle, że jakiś taki.... nijaki © amiga
Za to wyjeżdżając z Mikołowa w kierunku Zarzecza i Podlesia postanawiam sprawdzić kilka ścieżek... w efekcie trochę błądzę i pod koniec prowadzę rower przez jakieś zasieki i elektryczne pastuchy... 

Dobrze, że nie trwało to zbyt długo, pod koniec podjeżdżam jeszcze do Siostry i dopiero później do domu.

Mikołowskie Wapienniki

Wtorek, 5 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
The Beginning - Blue Stahli
Dość wcześnie wychodzę z firmy, nie ma nawet 16:30... cóż zrobić z takim dniem, tym bardziej, że pogoda sprzyja, gdzieś tam są zapowiedziane możliwe burze, ale ma to nastąpić po 20:00, więc jest chwila czasu. Odpalam OSMAnd-a i przy okazji potestuję go na mapie UMP-PL. Początek raczej standardowy przy jeździe na Orzesze, tam miałem odbić bezpośrednio na Mikołów, jednak kilka miesięcy temu zwróciłem uwagę na kościół na szczycie wzgórza..., chyba pora go odwiedzić, prawdę mówiac spodziewam się jakiegoś starego drewnianego kościółka... stojącego w lesie... na szczycie góry.... Lekko się myliłem, kościół nie stoi na samym szczycie tylko nieco niżej i nie w lesie, a centrum cmentarza okalającego go z każdej strony, kościółek jest w większości murowany i wygląda z zewnątrz tak sobie. Zaglądam do wnętrza przez kraty i wewnątrz prezentuje się zdecydowanie lepiej... moją uwagę zwracają też nagrobki, niektóre są ozdobione ciekawymi rzeźbami, daty na nagrobkach różne, z tego, poprzedniego wieku i starsze... 
Kościół św. Wawrzyńca w Orzeszu
Kościół św. Wawrzyńca w Orzeszu © amiga
Wnętrze kościoła
Wnętrze kościoła © amiga
Jedna z kilku figurek na cmentarzu
Jedna z kilku figurek na cmentarzu © amiga
Kolejna też ciekawa
Kolejna też ciekawa © amiga

Po kilkunastu minutach pora ruszyć dalej, cel Mikołów i to raczej nie centrum, a raczek okolice ogrodu botanicznego, w pobliży są kamieniołomy i to one mnie interesują, byłem tam jakieś 3-4 lata temu. Gdy dojeżdżam na miejsce nie wierzę... część wapienników została wyremontowana i zabezpieczona... Na dokładkę najbliższy kamieniołom posiada 2 platformy widokowe... 
Jednak wiem, że wapienników jest więcej, spróbuję je odnaleźć przynajmniej jeszcze kilka, pewnie na wszystkie nie będzie czasu bo... tego mi brakuje... jakoś trzeba dotrzeć do domu... najlepiej za dnia, bo lampek nie mam przy sobie.. 

Stojak na rowery
Stojak na rowery © amiga
Pierwszy wapiennik
Pierwszy wapiennik © amiga
Informacja :)
Informacja :) © amiga
Kolejny jest tuż obok
Kolejny jest tuż obok © amiga
Czyż tu nie jest pięknie?
Czyż tu nie jest pięknie? © amiga
Focia rowera na tle kamioeniłomu
Focia rowera na tle kamieniołomu © amiga
Kolejna tablica informacyjna
Kolejna tablica informacyjna © amiga
I jeszcze jedna
I jeszcze jedna © amiga
Ten już nie jest w tak idealnym stanie
Ten już nie jest w tak idealnym stanie © amiga
W sumie w okolicy jest ich kilkanaście
W sumie w okolicy jest ich kilkanaście © amiga
A i pogoda dzisiaj dopisała
A i pogoda dzisiaj dopisała © amiga

Po zaliczeniu kilku budowli, pofoceniu kieruję się na Retę, tam odbijam na Starganiec i dalej do domu...

Testowanie OSM And

Piątek, 1 sierpnia 2014 · Komentarze(3)
Bathory - One Rode To Asa Bay

Odpalam nawigację z ustawieniem najkrótsza droga do domu... i ruszam oczywiście inaczej niż chce nawigacja... Niemniej obserwuję co zrobi program, jak będzie się zachowywał... 
Wbijam się na Bojków, Gierałtowice, Ornontowice i Orzesze, OSM And co jakiś czas koryguje proponowaną ścieżkę przejazdu, widzę, że mocno unika drug gruntowych... czemu...? nie mam pojęcia, w parametrach mam wyłączone tylko autostrady... 
Za Orzeszem odbijam na Zawiść i Gostyń..., mocno bokiem mijam Łaziska Górne przez które myślałem, że pojadę, ale trasę oczywiście zmieniałem na bieżąco... i wyszło mi na to, że lepiej będzie ominąć to miasto... 
W końcu wbijam się w lasy Kobiórskie..  tam małe błądzenie, nawigacja jednak podpowiada mi jak mam wyjechać z lasu... bez kompasu i nawigacji było by ciężko..., za to gdzieś wjeżdżam w dość mocno błotnistą i zalaną ścieżkę. Jadąc na Slickach czuję, jak rower tańczy, przy którymś z kolei pląsie... ląduję w rowie :), na szczęście spora ilość pokrzyw łagodzi upadek..., ruszam dalej... i wkrótce docieram do bardziej głównych szlaków leśnych... jestem w pobliży Tych... Na koniec zostawiam sobie kilka podjazdów na Podlesiu i Kostuchnie ;) by wylądować na os. Odrodzenia w myjni, 2 minuty spłukiwania i mogę wrócić do domu
Kościół pw. Nawiedzenia NMP w Orzeszu
Kościół pw. Nawiedzenia NMP w Orzeszu © amiga

Kubalonka :)

Środa, 30 lipca 2014 · Komentarze(2)
Rise Against - Bridges

Wybiła 14:00, zbieramy się z firmy w kilak osób i.. jedziemy do Wisły samochodami... po drodze jeszcze mała przerwa na stacji benzynowej i wkrótce w pobliżu centrum Wisły, wypakowujemy rowery. Dzisiaj będę miał się okazję przekonać czy dam radę wdrapać się na górki... to w ramach przygotowania do wyjazdu do Karpacza już za 1.5 tygodnia. Jako, że Andrzej chyba najlepiej zna okolicę więc on jest projektantem trasy, cóż... będzie się działo...Już po 5 minutach jazdy mamy pierwszy podjazd... lekko nie jest,

Takie widoki tylko w górach
Takie widoki tylko w górach © amiga

i póki jest asfalt jest ok, jednak na bruku, podnosi mi się przednie koło i... mam po jeździe, podprowadzam rower kilka metrów i mogę jechać dalej... Nie wróży to dobrze na dalszej części wycieczki...
Arek na podjeździe
Arek na podjeździe © amiga
Tomek
Tomek © amiga
Andrzej
Andrzej © amiga

Jedziemy na Kubalonkę, jest nieźle... do czasu gdy trafiamy na płyty na dokładkę dziurawe, szybko wybija nas to z rytmu, jedynie Andrzej wjeżdża do końca, reszta towarzystwa zostaje zatrzymana... i wpycha rowery... 

Prawie cała ekipa
Prawie cała ekipa © amiga

Dobrze, że to nie był zbyt długi kawałek. Na szczycie krótki postój w karczmie ;) i ruszamy dalej w końcu czasu też nie ma zbyt wiele... Kolejny zaliczony szczyt to Szarcula i zatrzymujemy się na chwilę w Stecówce... gdzie odbijamy w teren... Początkowo czerwony szlak, później czarny, oczywiście oba piesze, jednak przejezdne na całej długości. Mijamy Karolówkę i kolejny postój robimy w Schronisku na Przysłupie. Mija 10 minut i możemy ruszyć dalej... omijamy wielkim łukiem Baranią górę, od tej strony nie ma szans na podjazd, po

Kawałek zjazdu
Kawałek zjazdu © amiga

kamieniach, korzeniach, za to zrobił się całkiem przyjemy szutrowy długi zjazd... tyle, że jak się zjechało to później jest i podjazd, tak też się dzieje, żółty szlak wyprowadza nas na szczyt pasma, którym jedziemy dalej, co jakiś czas jest podjazd, zjazd, w tym jeden taki gdzie myślałem ,że nie poradzę sobie, zrobiło się wąsko, stromo... mokro, kamieniście... ale rower dał radę... a i psychika wytrzymała... 
Docieramy do Karczmy Cieńków, tym razem trzeba coś zjeść... 30-40 minut przerwy...

Panorama na Wisłę
Panorama na Wisłę © amiga

Zaczyna się ściemniać... odpalamy lampki i ruszamy w dół, pora kończyć wycieczkę, przed nami dość stromy zjazd po płytach betonowych... i kilkoma dość ostrymi zakrętami... W samej Wiśle pozostał już tylko 2-3km przelot szosami..., docieramy do samochodów... i pora wracać jest po 21:00. Było miło..

Przez Łaziska

Piątek, 25 lipca 2014 · Komentarze(0)
M.Rodowicz "ŁATWOPALNI"
16:40 - jestem już na rowerze i ruszam, dzisiaj wiem, że jadę okrężnie, na bank przez Ornontowice i Orzesze, tam mam podjazdy.. długi i miejscami strome... coś o co mi chodzi.
Początek to wyjazd z Gliwic Przez Bojków i na chwilę zatrzymuję się przy czymś co już wcześniej zwróciło moją uwagę... - Bunkier niemiecki, na terenie monitorowanym. :) Kartki z tą informacją są wszędzie, na płocie, drzewach, bunkrze.... jest ich kilkadziesiąt ;p
Teren monitorowany
Teren monitorowany © amiga
Monitorowana budowla ;P
Monitorowana budowla ;P © amiga

Masakra....

Ruszam dalej, mijam Ornontowice, co prawda zastanawiam się czy nie pojechać przez Dębińsko, ale tam już byłem, dzisiaj pora na coś innego... Posiłkując się "OSM And' jadę przez Łaziska Górne, nazwa jest adekwatna do tego co mam po drodze... Góry i długie podjazdy :) W centrum trafiam na rzeźbę... łaziszczoka

Tukyj możecie se łobejrzyć łaziszczoka w paradnym łobleczyniu
Tukyj możecie se łobejrzyć łaziszczoka w paradnym łobleczyniu © amiga
Napis na tablicy informacyjnej
Napis na tablicy informacyjnej © amiga

obowiązkowy postój na focenie i pora ruszyć dalej, spoglądając na znaki przez chwilę korci mnie by odbić na Pszczynę, jednak rzut oka na zegarek studzi moje zamiary, nie dzisiaj.., jadę na Mikołów i tutaj trafiam na kolejne miejsce które mnie zaskakuje... Pierwsze to pomnik, ale tuż obok jest kirkut, objeżdżam go dookoła szukając wjazdu i... nie ma... wydaje się, że jest zamknięte na amen... Chwila focenia przez płot i tyle

Pomnik w Mikołowie
Pomnik w Mikołowie © amiga
Tablica na pomniku
Tablica na pomniku © amiga
Kirkut w Mikołowie
Kirkut w Mikołowie © amiga
Jeszcze jeden kadr zza potu
Jeszcze jeden kadr zza potu © amiga
W domu odnajduję na necie więcej informacji na jego temat
Cmentarz żydowski w Mikołowie znajduje się na rozległym wzniesieniu, w rozwidleniu ulic Starej Drogi i Żorskiej. Zajmuje obszar około 1 hektara. Wiadomo, że w 1828 r. powierzchnię działki cmentarnej zwiększono. Dokładna data założenia nekropolii nie jest znana. Marcin Wodziński podczas prac badawczych odnalazł we wschodniej części cmentarza zespół macew pochodzących z pierwszej połowy XVIII w. Najstarszy zidentyfikowany nagrobek upamiętniał Chaima syna Judy Lejba, zmarłego 1 marca 1726 r. Na jego macewie wyryto hebrajską inskrypcję o treści: "Pomnik ten dla znakomitszego od złota i szczerego złota. Mąż prawy, jaśniejący został wywyższony, strawa jego była wspaniała dla wędrowców w dzień i w nocy, oto ten pan Chaim syn pana Judy Lejba błogosławionej pamięci. Jego czysta dusza wyszła w sobotę 28 adar riszon roku 486 według rachunku i od stworzenia. Niech dusza jego będzie w węzełku życia związana". Na przestrzeni dziejów chowano tu wyznawców judaizmu z Mikołowa oraz innych okolicznych skupisk żydowskich, w tym także z Pszczyny i Żor. Przed wojną przy wejściu znajdował się dom przedpogrzebowy, a cały teren otoczony był ceglano-kamiennym murem.

A tutaj: Coś więcej o Kirkucie w Mikołowie


Ruszam dalej, jeszcze nie do domu, zastanawia mnie droga na Wilkowyje, później zaskakuje, że jest coś tak fajnego wzdłuż drogi DK44 na Tychy która z założenie jest paskudna dla rowerzystów. Trafiam też na kościół Matki Bożej Królowej Aniołów z ciekawą dzwonnicą.
Kościół pw. Matki Bożej Królowej Aniołów
Kościół pw. Matki Bożej Królowej Aniołów © amiga

Powoli czas mi się kończy, obijam przez las na Podlesie i Piotrowice, Wkrótce jestem w domu... 

plac Bractwa Strzeleckiego w Mikołowie

Czwartek, 24 lipca 2014 · Komentarze(2)
Windrider - There Is No Victory
Wyjeżdżam z firmy, rower ma wymienione szprychy w tylnym kole, trzeba by to przetestować :). Na niebie jest sporo chmur, prognozy wspominają coś o możliwych deszczach, jednak to mnie nie zniechęca, najwyżej odbiję wcześniej do domu. A plan na dzisiaj jest prosty - Ornontowice i Mikołów. 
Jadę przez Przyszowice, dojeżdżam do Ornontowic, po drodze delikatnie coś popadało, ale był oto na tyle niewielkie, że można było to zignorować, Delikatnie odbijam na Bujaków, by zmienić kierunek na Orzesze, dopiero stamtąd kieruję się na Mikołów, w między czasie testuję nawigację OSM And..., spoglądam którędy mnie prowadzi, dość ciekawie wybiera trasę..., jednak ja ją koryguję, widzę, że reaguje na moje manewry, zmieniając drogę i nie proponując mi w kółko zawrócenia jak w innych tego typu aplikacjach. W Orzeszu mam okazję poszaleć po ciekawych ścieżkach leśnych z singletrackami..., nawigacja mi odpowiada. Za to w Mikołowie jadę inaczej niż zwykle, w końcu chcę odwiedzić chyba najbardziej charakterystyczny punkt tego miasta, widoczny z daleka - kościół św Wojciecha, jednak trochę przed mój wzrok pada na coś jeszcze... plan Bractwa Strzeleckiego i umieszczoną na nim armatę :). Nawet nie wiedziałem, że coś takiego tutaj jest :)
Reszta trasy przez Zarzecze, Podlesie i Piotrowice ;)
Plac Bractwa Strzeleckiego w Mikołowie
Plac Bractwa Strzeleckiego w Mikołowie © amiga
Armata? w Mikołowie?
Armata? w Mikołowie? © amiga
Kościół św. Wojciecha w Mikołowie
Kościół św. Wojciecha w Mikołowie © amiga

Na Helenkę...

Sobota, 19 lipca 2014 · Komentarze(0)
MAREK PIEKARCZYK - TESTAMENT
Dzisiaj żadnych wyskoków, gnania. muszę się oszczędzać... więc z założenia wolny i spokojny przejazd, za kilka godzin będę potrzebował więcej sił, więc po co w tej chwili przeginać. Na luzie docieram na Helenkę i możemy chwile posiedzieć porozmawiać, a po północy czeka na nas.... coś...

Przydrożne kwiatki
Przydrożne kwiatki © amiga

Zobaczyć słonia

Czwartek, 17 lipca 2014 · Komentarze(0)
MTV UNPLUGGED KULT - Arahja
Z firmy wychodzę punkt 17:00, a jako że mam trochę czasu to pora na mały objazd okolicy, pierwsza myśl to Chudów. Tyle, że w Przyszowicach zmieniam koncepcję, jadę przez Ornontowice na Bujaków, tam gdzieś ma być słoń :)
Za to później odbijając w kierunku Łazisk i Mikołowa postanawiam pokluczyć po ścieżkach..., rzadko tam bywam i najczęściej tylko przejazdem, więc nic się nie stanie jeżeli dzisiaj sprawdzę kilka dróg. :) Może się to przyda w przyszłości.
Oczywiście w Mikołowie też wybieram ścieżki na których są górki... do wiwatu daje mi podjazd na Podlesie z Mikołowa... oj można się tam spocić... 

Słoń w Bujakowie
Słoń w Bujakowie © amiga