Nasze podróżowanie z Karoliną - Od Kielc do Rzeszowa :) - dzień dziesiąty
Sobota, 24 sierpnia 2019
· Komentarze(0)
Budzi się słońce, a my razem z nim. Poranne mgiełki zaskakują, ale jest pięknie. Zaczynamy się zbierać. Mamy doświadczenie w składaniu namiotu, więc wszystko idzie dość sprawnie. W między czasie gotuje się woda, przygotowuje się śniadanie. O 8:20 jesteśmy gotowi do drogi :)
Jedziemy w kierunku Sielny, gdzie czeka nas przejazd przez San... i czeka na nas niespodzianka. Most dopiero się buduje ;) Przypuszczam, że stara przeprawa została rozebrana, a nowa powstaje. Jest na szczęście niż w niezłym stanie, pytamy się pracowników czy możemy... Obiecują, że nic nie będą widzieli ;) Tak więc w wersji cichociemni docieramy na drugą stronę ;) Zaglądamy na szybko na mapy... główna droga prowadzi wzdłuż Sanu, choć ta przez wieś wygląda na szerszą, tyle, że wg nawigacji kończy się na jednej z posesji.
Most w Sielnicy © amiga
Po drugiej stronie mostu © amiga
Na promie przed Bachórzcem © amiga
Po rak kolejny pokonujemy San © amiga
Chwila odpoczynku na promie © amiga
Jakieś 2 km dalej ponownie musimy przedostać się przez rzekę, tyle, że tym razem czeka na nas prom... Chwillę później jesteśmy w Bachórzcu i Bachórzu ;) Kierunek Szklary, parzę na dość gęsto narysowane poziomice, czeka nas solidny podjazd... dziś zresztą cały dzień taki będziemy mieli, wczoraj wieczorem sprawdziliśmy co mówi OSMAnd... a on wspomniał o 3 górkach, w rzeczywistości to przełęcze. Pewnie będzie bardzo widokowo, ale... by dotrzeć do tych widoków to trzeba będzie się napracować. Na dokładkę w górach jest tak, że liczba dróg jest mocno ograniczona. Musimy korzystać z tych bardziej głównych, bo boczne nie istnieją.
Po drugiej górce lądujemy w Zabratówce. Widzimy otwarty sklep, dziś na nic więcej nie mamy co liczyć, zbyt małe miejscowości są po drodze. Tak więc wchodzimy do środka i... zaskoczenie. Sklep z zewnątrz wyglądał na mały... nieciekawy, a można w nim kupić wszystko... :)
Mamy więc banany, batony, wodę... pod OSP jest lekko zacieniona ławeczka.... 20 minut przerwy przywraca nam siły...
Górki powoli zostawiamy za nami © amiga
Kościół pw. św. Katarzyny i bł. J. S. Pelczara w Bachórzcu © amiga
Dzwonnica przy kościele W Bachórzcu © amiga
Pięciokilometrowy podjazd trochę nas męczy, a przed nami piękna panorama i równie długi zjazd do Albigowej, gdzie wiemy, że są dwie agroturystyki. Jako że jest to nasza ostatnia noc, to zdecydowaliśmy się nie tracić czasu na składanie namiotu. Tym bardziej, że nie wiemy jaka czeka nas jutro droga do Rzeszowa.
Jaka piękna droga :) © amiga
Kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Albigowej © amiga
Agroturystykę odnajdujemy na drugim końcu miejscowości ;) wjeżdżamy na teren nie wiedząc czy będzie dostępny nocleg, bo to w końcu weekend. I zaskoczenie możemy wybierać w pokojach ;) Bierzemy pierwszy, który zostaje nam pokazany... Na szybko się rozpakowujemy. Ja jadę jeszcze na zakupy do pobliskiego sklepu... kilka minut później jestem z powrotem...
Przygotowujemy coś na obiad :) Jest tego całkiem sporo... więc najedzeni i bez sakw jedziemy do Łańcuta. Kierujemy się na Markową, gdyż po drodze jest zaznaczone kilka ciekawych miejsc. Podjeżdżamy pod skansen... jest niby 10 minut do zamknięcia kas... ale nie dostajemy biletów... trudno. Robimy zdjęcia zza płotu i jedziemy dalej...
Kościół św. Doroty w Markowej © amiga
Skansen w Markowej © amiga
Ciekawa zabudowa skanseu w Markowej © amiga
Wiatrak w skansenie © amiga
Trochę szkoda, że nie mogliśmy wejść do środka © amiga
Skansen w Markowej z zewątrz © amiga
Pokonujemy krótkie podjazdy :) © amiga
Sporo wiatraków jest przy drodze © amiga
Przez Soninę docieramy do centrum Łańcuta, interesuje nas przede wszystkim zamek, choć nie tylko. Już w parku widzimy że trwa solidny remont. Część ścieżek jest zerwana. Przy zamku spore zasieki budowlańców. Trochę tam kluczymy, i wyjeżdżamy na rynku, odszukujemy Synagogę i zawracamy do agroturystyki. Jakiś kilometr dalej awaria... Coś nie tak jest z przerzutką Karoliny, gdy proszę by zmieniła przełożenie urywa się hak... Gorzej nie mogło być. Jest sobota wieczór... Łańcut jest małym miasteczkiem nie liczę na jakąkolwiek pomoc, jednak dzwonimy do 2 miejsc które wg google prowadzą sprzedaż rowerów... Do pierwszego się nie dodzwaniam a w drugim odbiera serwisant. Co prawda sklep jest zamknięty, ale... mówi, że mamy podjechać, może coś będzie.
W parku przy zamku w Łańcucie © amiga
Zamek w Łańcucie © amiga
Zamek w Łańcucie © amiga
Przy zamku © amiga
Tam też nie dotrzemy © amiga
Rynek w Łańcucie © amiga
Kościół pw. Św. Stanisława Biskupa w Łańcucie © amiga
Ławeczka Jana i Stanisława Cetnarskich w Łańcucie © amiga
Synagoga w Łańcucie © amiga
W między czasie skracam łańcuch, zdejmuję przerzutkę. Karolina ma 1 przełożenie... Docieramy do serwisu położonego jakiś kilometr w kierunku centrum... Rozmawiamy z serwisantem... próbuje coś odszukać, ale do tego modelu nie ma... Masakra... Widzę jak Karolinie rzednie mina... jednak ja wiem, że damy sobie radę, Sprawdzam przewyższenia do Rzeszowa i nic w zasadzie nie ma... jeden lekki podjazd tuż za agro... w razie czego proponuję rozciągnięcie sznurka do suszenia prania i holowania do dworca w Rzeszowie ;) Pośmialiśmy się, chyba trochę to rozładowało atmosferę.... ale obydwoje gdzieś w środku mamy obawy...
Docieramy do agroturystyki Albinos. Pozostało przyjrzenie się mapą, obranie jak jak najkrótszej trasy do Rzeszowa... i sprawdzenie czy w coś się nie wpakujemy...
Bocian w wersji awaryjnej © amiga
Po zachodzie słońca idziemy spać...
I kilka słów o agroturystyce... miejsce to zaskoczyło niesamowicie pozytywnie, jest godne polecenia. Pokoje nie ustępują hotelom 3 gwiazdkowym, a nawet je przewyższają. Dodatkowo do dyspozycji mamy świetnie wyposażoną kuchnię :) Nie było też najmniejszego problemu ze zrobieniem prania. Właściciel jest niesamowicie miły i dobrze nastawiony do rowerzystów. Więc jeżeli będziecie w okolicach Łańcuta walcie tam jak w dym :)
Jedziemy w kierunku Sielny, gdzie czeka nas przejazd przez San... i czeka na nas niespodzianka. Most dopiero się buduje ;) Przypuszczam, że stara przeprawa została rozebrana, a nowa powstaje. Jest na szczęście niż w niezłym stanie, pytamy się pracowników czy możemy... Obiecują, że nic nie będą widzieli ;) Tak więc w wersji cichociemni docieramy na drugą stronę ;) Zaglądamy na szybko na mapy... główna droga prowadzi wzdłuż Sanu, choć ta przez wieś wygląda na szerszą, tyle, że wg nawigacji kończy się na jednej z posesji.
Most w Sielnicy © amiga
Po drugiej stronie mostu © amiga
Na promie przed Bachórzcem © amiga
Po rak kolejny pokonujemy San © amiga
Chwila odpoczynku na promie © amiga
Jakieś 2 km dalej ponownie musimy przedostać się przez rzekę, tyle, że tym razem czeka na nas prom... Chwillę później jesteśmy w Bachórzcu i Bachórzu ;) Kierunek Szklary, parzę na dość gęsto narysowane poziomice, czeka nas solidny podjazd... dziś zresztą cały dzień taki będziemy mieli, wczoraj wieczorem sprawdziliśmy co mówi OSMAnd... a on wspomniał o 3 górkach, w rzeczywistości to przełęcze. Pewnie będzie bardzo widokowo, ale... by dotrzeć do tych widoków to trzeba będzie się napracować. Na dokładkę w górach jest tak, że liczba dróg jest mocno ograniczona. Musimy korzystać z tych bardziej głównych, bo boczne nie istnieją.
Po drugiej górce lądujemy w Zabratówce. Widzimy otwarty sklep, dziś na nic więcej nie mamy co liczyć, zbyt małe miejscowości są po drodze. Tak więc wchodzimy do środka i... zaskoczenie. Sklep z zewnątrz wyglądał na mały... nieciekawy, a można w nim kupić wszystko... :)
Mamy więc banany, batony, wodę... pod OSP jest lekko zacieniona ławeczka.... 20 minut przerwy przywraca nam siły...
Górki powoli zostawiamy za nami © amiga
Kościół pw. św. Katarzyny i bł. J. S. Pelczara w Bachórzcu © amiga
Dzwonnica przy kościele W Bachórzcu © amiga
Pięciokilometrowy podjazd trochę nas męczy, a przed nami piękna panorama i równie długi zjazd do Albigowej, gdzie wiemy, że są dwie agroturystyki. Jako że jest to nasza ostatnia noc, to zdecydowaliśmy się nie tracić czasu na składanie namiotu. Tym bardziej, że nie wiemy jaka czeka nas jutro droga do Rzeszowa.
Jaka piękna droga :) © amiga
Kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Albigowej © amiga
Agroturystykę odnajdujemy na drugim końcu miejscowości ;) wjeżdżamy na teren nie wiedząc czy będzie dostępny nocleg, bo to w końcu weekend. I zaskoczenie możemy wybierać w pokojach ;) Bierzemy pierwszy, który zostaje nam pokazany... Na szybko się rozpakowujemy. Ja jadę jeszcze na zakupy do pobliskiego sklepu... kilka minut później jestem z powrotem...
Przygotowujemy coś na obiad :) Jest tego całkiem sporo... więc najedzeni i bez sakw jedziemy do Łańcuta. Kierujemy się na Markową, gdyż po drodze jest zaznaczone kilka ciekawych miejsc. Podjeżdżamy pod skansen... jest niby 10 minut do zamknięcia kas... ale nie dostajemy biletów... trudno. Robimy zdjęcia zza płotu i jedziemy dalej...
Kościół św. Doroty w Markowej © amiga
Skansen w Markowej © amiga
Ciekawa zabudowa skanseu w Markowej © amiga
Wiatrak w skansenie © amiga
Trochę szkoda, że nie mogliśmy wejść do środka © amiga
Skansen w Markowej z zewątrz © amiga
Pokonujemy krótkie podjazdy :) © amiga
Sporo wiatraków jest przy drodze © amiga
Przez Soninę docieramy do centrum Łańcuta, interesuje nas przede wszystkim zamek, choć nie tylko. Już w parku widzimy że trwa solidny remont. Część ścieżek jest zerwana. Przy zamku spore zasieki budowlańców. Trochę tam kluczymy, i wyjeżdżamy na rynku, odszukujemy Synagogę i zawracamy do agroturystyki. Jakiś kilometr dalej awaria... Coś nie tak jest z przerzutką Karoliny, gdy proszę by zmieniła przełożenie urywa się hak... Gorzej nie mogło być. Jest sobota wieczór... Łańcut jest małym miasteczkiem nie liczę na jakąkolwiek pomoc, jednak dzwonimy do 2 miejsc które wg google prowadzą sprzedaż rowerów... Do pierwszego się nie dodzwaniam a w drugim odbiera serwisant. Co prawda sklep jest zamknięty, ale... mówi, że mamy podjechać, może coś będzie.
W parku przy zamku w Łańcucie © amiga
Zamek w Łańcucie © amiga
Zamek w Łańcucie © amiga
Przy zamku © amiga
Tam też nie dotrzemy © amiga
Rynek w Łańcucie © amiga
Kościół pw. Św. Stanisława Biskupa w Łańcucie © amiga
Ławeczka Jana i Stanisława Cetnarskich w Łańcucie © amiga
Synagoga w Łańcucie © amiga
W między czasie skracam łańcuch, zdejmuję przerzutkę. Karolina ma 1 przełożenie... Docieramy do serwisu położonego jakiś kilometr w kierunku centrum... Rozmawiamy z serwisantem... próbuje coś odszukać, ale do tego modelu nie ma... Masakra... Widzę jak Karolinie rzednie mina... jednak ja wiem, że damy sobie radę, Sprawdzam przewyższenia do Rzeszowa i nic w zasadzie nie ma... jeden lekki podjazd tuż za agro... w razie czego proponuję rozciągnięcie sznurka do suszenia prania i holowania do dworca w Rzeszowie ;) Pośmialiśmy się, chyba trochę to rozładowało atmosferę.... ale obydwoje gdzieś w środku mamy obawy...
Docieramy do agroturystyki Albinos. Pozostało przyjrzenie się mapą, obranie jak jak najkrótszej trasy do Rzeszowa... i sprawdzenie czy w coś się nie wpakujemy...
Bocian w wersji awaryjnej © amiga
Po zachodzie słońca idziemy spać...
I kilka słów o agroturystyce... miejsce to zaskoczyło niesamowicie pozytywnie, jest godne polecenia. Pokoje nie ustępują hotelom 3 gwiazdkowym, a nawet je przewyższają. Dodatkowo do dyspozycji mamy świetnie wyposażoną kuchnię :) Nie było też najmniejszego problemu ze zrobieniem prania. Właściciel jest niesamowicie miły i dobrze nastawiony do rowerzystów. Więc jeżeli będziecie w okolicach Łańcuta walcie tam jak w dym :)