Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2017

Dystans całkowity:966.32 km (w terenie 86.00 km; 8.90%)
Czas w ruchu:45:31
Średnia prędkość:21.23 km/h
Maksymalna prędkość:50.51 km/h
Suma podjazdów:4597 m
Maks. tętno maksymalne:185 (100 %)
Maks. tętno średnie:148 (80 %)
Suma kalorii:34715 kcal
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:31.17 km i 1h 28m
Więcej statystyk

Po dłuższej przerwie do pracy

Środa, 12 kwietnia 2017 · Komentarze(2)
Wychodzę z domu przed 7:00.... jest tak sobie, temperatura coś koło 6 stopni może ciut więcej, na drogach dość spokojnie, wieje z zachodu, może z południowego-zachodu. W ciągu dnia ma padać. 

Pomimo takich sobie warunków cieszę się, że w końcu jadę rowerem, że w końcu będzie coś innego... 4 dni spędzone w domu, a w sumie 5 bez rowera to lekka przesada. Czas spędzony głównie w domu, na malowaniu i nie były to obrazy.... 

Plecy dają mi znać o sobie, w końcu łażenie po drabinkach, schylanie się co chwilę... dało znać o sobie, plecy mam wysmarowane maścią rozgrzewającą...

Ruszam.... i cieszę się jak głupi, brakowało mi tego...  
Jak pięknie pusto
Jak pięknie pusto © amiga
Skracam ile się da... przez Zadole i Bałtycką. Ruch spokojny, nie ma większych problemów, zresztą tych mniejszych też nie ma ;)
Docieram do Kochłowic, zaskakuje mnie samochód chyba pogotowia energetycznego... zablokowany jeden pas, ale... nie ma korka, może jeszcze nie ma. 

W lesie też nie ma tragedii
W lesie też nie ma tragedii © amiga
Ghost Busters?
Ghost Busters? © amiga
Będą korki w tym miejscu i to na bank
Będą korki w tym miejscu i to na bank © amiga
Co jakiś czas widzę rowerzystów, nie ma ich wielu, ale jednak. Wiatr w Bielszowicach daje znać o sobie, rower się stawia... nie chce jechać. Dopiero gdy nieco osłaniają mnie budynki jest lepiej... Spoglądam co jakiś czas na zegarek, wiem, że w Zabrzu będę przed 8... Oczywiście tak też jest, Korki straszą, kilka postojów na światłach/skrzyżowaniach... itd... 
Na Bielszowice
Na Bielszowice © amiga
Za multicarem
Za multicarem © amiga
W Zabrzu - też nie ma tragedii
W Zabrzu - też nie ma tragedii © amiga
Kierunek Gliwice
Kierunek Gliwice © amiga
Za to na wyjeździe do Gliwic już luz, samochodów tyle co na lekarstwo, czas niezły.... czuję że maść rozgrzewająca działa... plecy płoną ;). 
Gorzej nie mogli stanąć... - przejazd jak diabli
Gorzej nie mogli stanąć... - przejazd jak diabli © amiga
Nie lubię wyprzedzać czegokolwiek gdy są tory
Nie lubię wyprzedzać czegokolwiek gdy są tory © amiga
Docieram do firmy....  Brakowało mi tego.... :)

Czwartkowy Armageddon - Wieje, leje, gradem sypie...

Czwartek, 6 kwietnia 2017 · Komentarze(2)
Szkolenie skończone, lecę do firmy się przebrać i na rower, jakieś 150m przed firmą zrywa się silny porywisty wiatr, rozmawiam przez tel, ale nie słyszę co do mnie mówią ;), pada deszcz, grad leci z nieba... masakra... 

Przeczekuję nawałnicę w firmie, sprawdzam radary, jeżeli będzie dobrze, to uda mi się do domu dojechać przed kolejną nawałnicą... 
Wyjeżdżam krótko po 17... Wyszło słońce, jest dość ciepło około 10 stopni, niewielki ruch na drogach i wiatr... niby powinien być w plecy, ale mam wrażenie, że wieje z północy... 

Kilka minut temu lało, wiało, padał grad
Kilka minut temu lało, wiało, padał grad © amiga
Jak najszybciej chcę dotrzeć do domu, to nie są dobre warunki...  chociaż słońce cieszy i to niesamowicie... W Zabrzu na rondzie widzę jakieś resztki samochodu, musiały się znowu w tym miejscu pocałować mobilki...  ;)
Pogoda poprawiła się dość mocno
Pogoda poprawiła się dość mocno © amiga
Ślady świadczą o jakiejś stłuczce na rondzie
Ślady świadczą o jakiejś stłuczce na rondzie © amiga
Górnik Zabrze
Górnik Zabrze © amiga
Gdy docieram do Kochłowic widzę, nadciągające od północy ciemne chmury... widać, że gdzieś tam w oddali leje... próbuję mocniej nacisnąć na pedały... kierunek Panewniki, Ligota, Piotrowice... 
Na Wireckiej
Na Wireckiej © amiga
Nie podobają mi się te chmury na północy (te po lewej)
Nie podobają mi się te chmury na północy (te po lewej) © amiga
W Panewnikach coś zaczyna kropić, zrywa się silny wiatr, zrobiło się ciemno, nieprzyjemnie.... Popadało może 2-3 minuty... i to bardzo lekko, znowu się uspokaja, ale temperatura w ciągu chwili spadała o 3 stopnie... 
Zaczyna kropić
Zaczyna kropić © amiga
Jakimś cudem mnie to ominęło
Jakimś cudem mnie to ominęło © amiga
Docieram do domu... Udało się, ale patrzę na prognozy na jutro... Jadę pociągiem... nie mam ochoty na jeszcze większy syf pogodowy... 

Czwartek pod wiatr

Czwartek, 6 kwietnia 2017 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam z domu wyjątkowo wcześnie, jest około 5:50 :), muszę być bardzo wcześnie w Gliwicach, dzisiaj szkolenie - zaczyna się o 8 jakieś 2 km od firmy, a muszę się jeszcze przebrać, wykąpać po przejechaniu trasy. Prognozy straszą, ale za oknem nie jest tak źle, poza.... wiatrem, urywającym głowy... W chwili gdy ruszam jest jeszcze ciemno, za to zupełnie nie ma samochodów, nawet w miejscach gdzie zawsze coś się dzieje... 

Jest jeszcze ciemno gdy ruszam
Jest jeszcze ciemno gdy ruszam © amiga
Spinanie wiele mi nie da, jadę na dość dużym luzie, wiem, że mam trochę zapasu czasowego. Drogi wilgotne, coś musiało padać w nocy... Rowerzystów za to nie ma. Kolejne mijane miasta wyglądają nieźle, za to w Zabrzu... już była jakaś stłuczka, wygląda jakby osobówka pocałowała się z autobusem, chyba nic wielkiego, ale jednak policja już jest... 
W Kochłowicach pusto o tej porze
W Kochłowicach pusto o tej porze © amiga
Wyjątkowo przy takim wietrze wolę jednak jechać rowerówką
Wyjątkowo przy takim wietrze wolę jednak jechać rowerówką © amiga
Jakiś wypadek?
Jakiś wypadek? © amiga
Po raz pierwszy jadąc widzę, że Zabrze mijam w na tyle dobrym czasie, że zyskuję dodatkowe minuty :), z reguły to tracę czas w tym miejscu. Gliwice jak zawsze luźnie, bez problemu dojeżdżam do firmy... mam 40 minut czasu :) 
Jeszcze chwila i będę w firmie
Jeszcze chwila i będę w firmie © amiga
Chłodno było... 

Chłodne środowe popołudnie

Środa, 5 kwietnia 2017 · Komentarze(2)
Wyjeżdżam około 16:40, jest dziwnie chłodno, licznik pokazuje około 11 stopni, dmucha paskudny zimny wiatr z północnego-zachodu. Niby dobrze, będzie mnie pchało wieczorem, jednak jestem zwolennikiem +20 i bezwietrznej pogody... chociaż zawsze to jakaś odmiana. Coś się dzieje, jest inaczej....

Piesi... sposób przekraczania po pasach zostawiał nieco do życzenia
Piesi... sposób przekraczania po pasach zostawiał nieco do życzenia © amiga

Gdy wjeżdżam w okolice lasku Makoszowskiego, zaskakują mnie kwitnące drzewa, wczoraj jeszcze tego nie było... Przystaję i... fota musi być.
Drzewa zaczęły kwitnąć
Drzewa zaczęły kwitnąć © amiga
Mijam kolejne dzielnice, jest nieźle, niewielki ruch na drogach... trochę rowerzystów najczęściej ciepło ubranych, a ja... w krótkich gaciach i w bluzie z długim rękawkiem, ale... czuję, że to trochę mało... Kurtka jest w plecaku, ale nie chcę się zatrzymywać... im szybciej będę w domu tym lepiej.
Ojciec z synem :)
Ojciec z synem :) © amiga
Dość sprawnie docieram do Kochłowic, moją uwagę zwraca zaparkowany samochód na warszawskich blatach... Tak naprawdę gdyby nie progi po lewej stronie rowerówki to nie miałbym nic przeciwko... a tak DDRka jest wyraźnie przewężona... Ciekawe czy w Warszawie też tak parkuje... 
Widać Słoika
Widać Słoika © amiga
Jadę dalej, na Panewniki, Ligotę, Piotrowice... temperatura się utrzymuje. Przy Famurze zajebisty korek, zaczął się remont Armii Krajowej od Kościuszki do Jankego... masakra... oczywiście masakra dla kierowców... 
Wszystko kwitnie :)
Wszystko kwitnie :) © amiga
W domu ciepła kąpiel... potrzebowałem jej... 

Środa o poranku

Środa, 5 kwietnia 2017 · Komentarze(0)
Ruszam ciut przed 7, poranek podobny do wczorajszego, tyle tylko, że wiatr wieje z północnego-zachodu. Nieco inaczej wygląda też ruch na drogach, samochody raczej jeżdżą grupami, po kilka, czy nawet kilkanaście. 
Nie mam jakiegoś wielkiego parcia na bicie rekordów, to nie ten dzień, czemuś chce mi się lekko spać ;) 
Ledwie 7 stopni w Panewnikach, na szczęście powoli, ale systematycznie temperatura się podnosi. 
W Kochłowicach lekki zacisk, za to Wirek puściutki, podobnie jak i Bielszowice. 
Na Bałtykiej
Na Bałtykiej © amiga
Zepsuł się
Zepsuł się © amiga
Wirek przy przejeździe kolejowym
Wirek przy przejeździe kolejowym © amiga
Cyrk drogowy zaczyna się dopiero w Zabrzu. Samochodów jak mrówków, trzeba bardzo uważać, pomimo tego jadę ul Winklera, bo to najkrótszy wariant, a taki jest mi dzisiaj potrzebny, muszę być jak najwcześniej w firmie... 
Do Gliwic wjeżdżam już po ósmej... drogi pustoszeją, jazda jest przyjemna, ale na otwartym terenie czuję wiatr... Wieczorem powinien pomagać, tyle, że jest coś o burzach... takich przelotnych... ale jednak... 
Długi jest
Długi jest © amiga
I już pod firmą
I już pod firmą © amiga

Wtorkowa walka z wiatrem...

Wtorek, 4 kwietnia 2017 · Komentarze(0)
Ruszam trochę po 17...  jest strasznie wietrznie, wiatr ze wschodu i chyba mocniejszy niż rano, za to... przyjemnie ciepło :) i względnie mało samochodów. 
Wichura daje się we znaki, więc kombinuję gdzie wjechać w las... wychodzi mi, że najlepsza opcja na dzisiaj i na tą porę to wpierw lasek Makoszowski, dalej Makoszowy i wjazd przez ul Wiosenną ;)

Chodnikowi rowerzyści ;)
Chodnikowi rowerzyści ;) © amiga
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Mała mulda ;)
Mała mulda ;) © amiga
Gdzieś tam jeszcze świeci słonko
Gdzieś tam jeszcze świeci słonko © amiga
Drzewa powoli pokrywają się zielonymi liśćmi :), jest coraz piękniej, za kilak dni las będzie już taki jak lubię... cały zielony...
Swoją drogą to pora by w końcu zacząć jeździć w okularach, na zimę je odłożyłem, bo parują, nic przez nie nie widać itd... ale teraz muszki zaczynają przeszkadzać. Dziennie kilka muszę wyciągać z oczu ;) a to nie jest za miłe... 
Szyszko to był
Szyszko to był © amiga
I tutaj też przeleciał Szyszko
I tutaj też przeleciał Szyszko © amiga
Do Halemby jadę lasami, krótki odcinek szosowy na otwartym terenie... masakra... rower ledwie się toczy... ale znowu mam las, tym razem aż do Panewnik... Do domu coraz bliżej, przypominam sobie, o paczkomacie... minuta z głowy i jadę już do domu. W Piotrowicach jadę chodnikiem, korek jak diabli, zero przyjemności... Dopiero za Famurem pakuję się w Zbożową, jest spokojnie, ale do domu tylko kilometr... Docieram na miejsce i... czuję lekkie zmęczenie, ale fajnie było... 
W tandemie
W tandemie © amiga
Sporo dzisiaj ludzi wsiadło na 2 kółka :)
Sporo dzisiaj ludzi wsiadło na 2 kółka :) © amiga
Ktoś wyskoczył z butów
Ktoś wyskoczył z butów © amiga
Przy Famurze
Przy Famurze © amiga

Wtorek o poranku

Wtorek, 4 kwietnia 2017 · Komentarze(3)
Ruszam około 7:10... można powiedzieć, że jak zwykle, tyle, że jakoś nie mam ochoty na jazdę, za oknem masa chmur, jest chłodno, wieje wiatr. 
Gdy już jadę, mam wrażenie, że wiatr jest w plecy, nie sprawdziłem prognozy z rana, więc to moja wina... Temperatura z tych mniej przyjemnych, tyle, że czuć wilgoć w powietrzu. Na drogach całkiem sporo rowerzystów, jakby mniej samochodów niż wczoraj, ale.... są zaciski, To, że w Piotrowicach przy Famurze muszę odstać, to raczej norma, ale jadąc dalej podobny problem mam, na wjeździe na Panewnicką... Niby samochodów niedużo, ale jadą ciągle, w odstępach około 40-50 m... z obu stron... Rowerówka do Kochłowic trochę rozwiązuje ten problem... z drugiej strony jeżeli jedzie się w tą samą stronę co samochody, to nie powinno być problemu. 
Poranni rowerzyści
Poranni rowerzyści © amiga
W centrum Kochłowic piesi się nie spisali, chwila postoju, muszę odczekać na dziurę w samochodach. Do Wirka znowu spokojnie, na Wirku przejazd na Bielszowicką to kolejny problem... minuta z głowy...
W Kochłowicach - lekko chyba nie będzie
W Kochłowicach - lekko chyba nie będzie © amiga
Kolejne postoje w Bielszowicach... na szczęście krótkie, spoglądam na zegarem, jest chyba nieźle, bo w Zabrzu będę po ósmej... niewiele, ale jednak... Tylko co to zmienia? Przy stacji BP i tak stoję, ul Winklera odpuszczam, za to łamiąc kilka przepisów, bo inaczej się nie da, dostaję się na ul Sportową, dzieci już w szkole, więc nie ma wariactwa, dalej lasek Makoszowski :), wszystko już wyraźnie się zieleni... Uwielbiam tą porę roku, jeszcze gdyby tak temperatury wróciły do poziomu tych niedzielnych ;)
Czerwone światło w Zabrzu
Czerwone światło w Zabrzu © amiga
Przez lasek Makoszowski
Przez lasek Makoszowski © amiga
W Gliwicach pusto, wiatr wspomaga niesamowicie, przez miasto lecę jak na skrzydłach, do Firmy docieram w niezłym czasie... do rekordu jeszcze brakuje 15 minut... ale wszystko idzie w dobrym kierunku ;)
Na firmowym parkingu
Na firmowym parkingu © amiga

Powrót pod wiatr...

Poniedziałek, 3 kwietnia 2017 · Komentarze(2)
Ruszam około 17, jest wyraźnie chłodniej niż wczoraj, gdy w słońcu było nawet 30 stopni... dzisiaj... jedynie 11... Za to bardzo wzmocnił się wiatr, jest wredny z północnego-wschodu co się czuje... 
Na drogach dość pusto, jazda jest przyjemnie, względnie szybka. Natykam się na Policję  stojącą w dość nietypowym miejscu, chwilę później dostrzegam 2 samochody, pewnie jakaś stłuczka... 

Trochę dziwne miejsce na Policję
Trochę dziwne miejsce na Policję © amiga
Na drogach trochę rowerzystów, czasami oni króliczą, czasami ja... ;), nie mam ochoty specjalnie się spinać, wiem, że to niewiele da... To nie jest dobry dzień na ściganie ;) Na całkiem niezłym luzie docieram na Bielszowice gdzie zaskakuje mnie straż pożarna gnająca z prędkością.... 20 km/h ;) Cóż. dopiero na Bielszowickiej przyspieszają. 
Za strażą pożarną
Za strażą pożarną © amiga
Zastanawiam się czy nie pojechać wzdłuż potoku Bielszowckiego, jednak gdzieś w głowie kołacze się myśl... może padać, prognozy coś mówiły o przelotnych opadach, chyba lepiej nie ryzykować. 
Na niebie ciągły ruch
Na niebie ciągły ruch © amiga
Na Wireckiej znowu się działo
Na Wireckiej znowu się działo © amiga
Jadę wiec asfaltami, mijając kolejne dzielnice, teren pojawia się dopiero na Bałtyckiej, tyle, że to krótki odcinek. Dalej już tylko Zadole i mogę podziwiać korek w Piotrowicach, dzisiaj była na necie informacja, że od środy będzie tutaj jeszcze gorzej... zacznie się remont ul Armii Krajowej od Kościuszki do skrzyżowania z Jankego... Bajzel będzie nieziemski.... Ciekawe ile to potrwa. 
Na światłach awaryjnych... ale i tak podniósł mi ciśnienie, a wszystko przed progi
Na światłach awaryjnych... ale i tak podniósł mi ciśnienie, a wszystko przed progi © amiga
Korek w Piotrowicach
Korek w Piotrowicach © amiga

Poniedziałkowy rozjazd

Poniedziałek, 3 kwietnia 2017 · Komentarze(2)
Ruszam jakieś 10 minut wcześniej niż zwykle, czuję ogólne lekkie zmęczenie po wczorajszych wojażach z Karoliną, bałem się wsiąść na rower, jak zniesie to t...k. Ale... nie jest źle... mało tego, nawet nogi działają. Zaskakuje mały ruch na drogach jak na poniedziałek. Nie narzekam... 
Chyba lekko wieje, ale skąd... mam wrażenie, że lekko mnie wspomaga... później na meteo zauważyłem, że jednak wiało od północy, te... wiało to chyba jednak nadużycie. wiatr był nieodczuwalny. 
Za to wyraźnie chłodniej niż wczoraj... na starcie jedynie 7 stopni... 
Rowerzystka o takiej porze?
Rowerzystka o takiej porze? © amiga
Pomimo wrażenie, że jakby lekko zaciskało w Kochłowicach czy an Wirku, przejeżdżam bez zatrzymania... jest prawie idealnie, temperatura też się podnosi, już w Bielszowicach jest ponad 10 stopni... 
W centrum Kochłowic
W centrum Kochłowic © amiga
Na Bielszowickiej jak zwykle pusto
Na Bielszowickiej jak zwykle pusto © amiga
Zabrze też zaskakuje, pomimo tego, że jest za 10 ósma, jednie się szybko, bez problemów, jedynie na jednych światłach musiałem swoje odstać. Za to w Gliwicach trafiam na zamknięty przejazd kolejowy... chwila przerwy i jazda w kolumnie samochodów ;)
Tunel pod DTŚką
Tunel pod DTŚką © amiga
Zamknięty przejazd
Zamknięty przejazd © amiga
Docieram w przyzwoitym czasie do firmy... jakoś wyjątkowo dobrze się jechało... 
Zabrska wygląda nieźle
Zabrska wygląda nieźle © amiga

Z wiatrem i pod wiatr.... z Karoliną i Mariuszem :)

Niedziela, 2 kwietnia 2017 · Komentarze(8)
Uczestnicy
Niedziela od kilku dni zapowiadała się nieźle pojechana... :)

Dzień zaczął mi się jeszcze grubo przed świtem, ale Kto rano wstaje ten do Żakowic się pociągiem dostaje ;)
W domu szybkie pakowanie, wczoraj z powodu urodzin w rodzinie, zabrakło czasu na pakowanie, więc zamieszanie solidne, gdy przed wyjściem robię rachunek sumienia, jestem pewien, że mam wszystko. 

Na stacji w Katowicach
Na stacji w Katowicach © amiga

Włączam lampki na na dworzec PKP, noc jeszcze ciepła jest całe 11 stopni, rower sam pędzi, mam wiatr w plecy :) 
Na dworcu mam dobre kilkanaście minut... tarabanię się do środka... 4:45 pociąg rusza... tylko coś spać nie mogę... , tylko po co... zaglądam do map, próbuję na szybko odrobić zadanie domowe.... przyglądam się miejscowością za Koluszkami a przed Skierniewicami... i w tym momencie przypominam sobie gdzie leży Kompas ;)... Mogę mieć tylko nadzieję, że dzisiaj nie będzie niezbędny ;)...Mija czas... w Częstochowie szybka przesiadka, mam całe 60 sekund by przelecieć z rowerem z Ii peronu na III. Niby niedaleko, ale takich osób jest więcej... Prosiłem konduktora by zadzwonił... ale wyszedł z założenia, że 4 minutowe opóźnienie się nie liczy, a to, że przed rozpoczęciem podróży było 5 minut na przesiadkę to szczegół. Może im potrącają kasę za opóźnienia?  Nie wnikam...

Udało się zapakować do właściwego pociągu... Jadę dalej, słońce się budzi, wschód jest niesamowity, lekkie mgiełki nad łąkami, aż prosi się o zdjęcie... sięgam doi plecaka... i już wiem gdzie on leży, obok drukarki w domu... to kolejna rzecz o której zapomniałem. Zostaję więc telefon... aż wstyd... 

Docieram do Żakowic.... mam jeszcze kilka minut, podjeżdżam do pobliskiej stacji LPG, mają m.in. Grześki i Fantę, kupuję, przyda się na później. 
Pora odszukać Żakowice Południowe, to tam jestem umówiony z Karoliną. Z mapą jest coś nie tak... okazuje się, że został wybudowany nowy peron w nieco innym miejscu, a 2 stare zostały zamknięte. 

Na peronie w Żakowicach Południowych
Na peronie w Żakowicach Południowych © amiga

Kilka minut później mogę powitać Tomaszowiankę z krwi i kości :) Dostaję dwóję za nieodrobienie zadania domowego... Ech... Moja wina... 

Do Skierniewic raczej dzisiaj nie dojedziemy, trochę za mało czasu na takie szaleństwo, Wybieramy coś nieco bliżej... Lipce Reymontowskie, ale oczywiście nie będzie na wprost, najkrótszą drogą... 

Karolina zagaduje coś co źródłach Rawki i Popieniu-Parceli, spróbujemy tam podjechać. Tyle, że wpierw trzeba przejechać przez Koszulki ( Koluszki ;), nie przepadam za tym miastem, kojarzy mi się z Kebabami... i stacją Orlenu... Moja głowa jeszcze nie pracuje o tej porze... nie kontroluję mapy... na szczęście jest Karolina, bez niej bym zaginął w akcji ;)

Pod źródła Rawki prowadzi szuter, w miedzy czasie jakiś bobik próbuje nas obszczekać, nieco dalej 2 inne biegną przed nami, jeden mały nieco szczekliwy, drugi młodziutki :)... taki potulaśny :). Do samych źródłem nie udaje nam się podjechać, podejść, nie ma ścieżki, a przynajmniej jej nie znajdujemy. Cóż... zrobimy inaczej nie co dalej jest mostek przez Rawkę, to niedaleko od źródeł, stajemy więc na nim, szybkie foty i ruszamy dalej... 

Gdzieś tam za tą wodą, są źródła Rawki
Gdzieś tam za tą wodą, są źródła Rawki © amiga
Karolina Tomaszowianka
Karolina Tomaszowianka © amiga
W Popieniu zza płotu robimy fotką zespołowi dworsko-folwarcznemu. Szkoda, że nie ma możliwości podjechać bliżej, ale to własność prywatna. 
Zespół Dworsko-Folwarczny w Popieniu
Zespół Dworsko-Folwarczny w Popieniu © amiga

Z Popienia kierunek na Rogów, tam jest więcej atrakcji, coś co lubię: Kolejka wąskotorowa... 

Pałac w Dąbrowie
Pałac w Dąbrowie © amiga
Kiedy się zazieleni?
Kiedy się zazieleni? © amiga

Tyle, że jeszcze trzeba tam dojechać, , wiatr chyba lekko zmienił kierunek, bo chwilami czuć, że coś jest nie tak, niby koła się kręcą, ale kilometrów na liczniku nie przybywa, przynajmniej nie tak szybko. Na stacji ciut dłuższa przerwa. nieco więcej focenia...tak naprawdę spokojnie można tutaj spędzić połowę dnia... a gdy dołączy się do tego przejażdżkę kolejką :) Brakuje takich miejsc i czynnych kolejek. Widać to z czym wszystkie takie miejsca się borykają.... z brakiem funduszy... coś drgnęło... ale do ideału daleko...

Rogów - stacja kolejki wąskotorowej
Rogów - stacja kolejki wąskotorowej © amiga
Rogów - stacja kolejki wąskotorowej
Rogów - stacja kolejki wąskotorowej © amiga
Rogów - stacja kolejki wąskotorowej
Rogów - stacja kolejki wąskotorowej © amiga
Rogów - stacja kolejki wąskotorowej
Rogów - stacja kolejki wąskotorowej © amiga
Rogów - stacja kolejki wąskotorowej
Rogów - stacja kolejki wąskotorowej © amiga
Rogów - stacja kolejki wąskotorowej
Rogów - stacja kolejki wąskotorowej © amiga
Rogów - stacja kolejki wąskotorowej
Rogów - stacja kolejki wąskotorowej © amiga
Rogów - stacja kolejki wąskotorowej
Rogów - stacja kolejki wąskotorowej © amiga
Rogów - stacja kolejki wąskotorowej
Rogów - stacja kolejki wąskotorowej © amiga

Nieco dalej jest Arboretum, w którym tez nie byłem, o zwiedzaniu oczywiście nie ma mowy, bo za około godzinę jesteśmy umówieni z Mariuszem, ale możemy do środka wjechać. Mniej więcej w tej chwili ktoś do mnie dzwoni... gadu, gadu i... gdy już wyjechaliśmy uświadomiłem dobie, że nie mam żadnego zdjęcia ;)... 

A może to i dobrze, może będzie powód by Rogów był głównym celem, może gdy wszystko się zazieleni, zakwitnie ponownie uda się odwiedzić to miejsce i wtedy już ze zwiedzaniem... 

Kwiatki tworzące leśny dywan
Kwiatki tworzące leśny dywan © amiga

Wyjeżdżając nieco źle skręciliśmy, zmylił nas chyba czerwony szlak rowerowy, pojechaliśmy nieco inaczej niż pierwotnie planowaliśmy, ale warto jest... jedziemy lasem, tuż przy ziemi,pełno białych kwiatków... wygląda to jak jeden wielki dywan... Stajemy na chwilę... 

Udajemy się na Kołacinek, po drodze przejeżdżamy przez Przyłęk-Duży, na skrzyżowaniu stajemy, próbujemy określić którędy najlepiej jechać dalej.... w tym momencie zagaduje nas mieszkanka... tutaj jest Lipa Reymontowska... o tam ją widać, cóż było robić, to ledwie 50m :), jest wielka, umieszczono na nim odpowiedni napis... ale... pod lipą trafiamy na kolejnego tubylca, który tłumaczy nam, że z tą Lipą to lipa... i Reymont nigdy pod nią ni siedział. Owszem mieszkał, ale nie nie siadywał w tym miejscu, bo tak mówił dziadek tubylca... 

Lipa reymontowska
Lipa reymontowska © amiga
... ale podobno to lipa  ;)
... ale podobno to lipa ;) © amiga
Drewniany domek
Drewniany domek © amiga
Zdjęcie nie jest w stanie oddać piękna tych górek
Zdjęcie nie jest w stanie oddać piękna tych górek © amiga

Jedziemy dalej... tyle, że na Kołacin, kusi nas tamtejszy młyn... na miejscu szybkie zdjęcia i tel do Mariusza by gdzieś się umówić w Kołacinku. Mariusz już czeka. Jedziemy więc czym prędzej... podjazd i Mariusz wita nas... 

W Kołacinie
W Kołacinie © amiga
Stary młyn
Stary młyn © amiga

Najbliższa atrakcja to drewniany kościółek, właśnie zaczęła się msza... cóż... do środka nie wejdziemy, ale z zewnątrz... kilka zdjęć jest :)... Może dziwnie się na nas patrzeli... ale co tam... 

Kościoł Wszystkich Świętych w Kołacinku
Kościoł Wszystkich Świętych w Kołacinku © amiga

Z Mariuszem ustalamy, że pojedziemy na Lipce Reymontowskie.... kluczmy gdzieś po leśnych ścieżkach  i w efekcie wracamy do  Przyłęku-Dużego... ubawiliśmy się trochę, po raz kolejny podziwiamy lipną lipę i tym razem już obieramy właściwy kierunek. 

W Lipcach Reymontowskich Mariusz zatrzymuje nas przy Muzeum Czyny Zbrojnego, nieco dalej przy domu w którym mieszkał Raymont, a w końcu podjeżdżamy na grób Boryny.... 

Muzeum Czynu Zbrojnego w Lipce Reymontowskiej
Muzeum Czynu Zbrojnego w Lipce Reymontowskiej © amiga
Muzeum Czynu Zbrojnego w Lipce Reymontowskiej
Muzeum Czynu Zbrojnego w Lipce Reymontowskiej © amiga
Muzeum Czynu Zbrojnego w Lipce Reymontowskiej
Muzeum Czynu Zbrojnego w Lipce Reymontowskiej © amiga
Muzeum Czynu Zbrojnego w Lipce Reymontowskiej
Muzeum Czynu Zbrojnego w Lipce Reymontowskiej © amiga
Muzeum Czynu Zbrojnego w Lipce Reymontowskiej
Muzeum Czynu Zbrojnego w Lipce Reymontowskiej © amiga
Dom w którym mieszkał Reymont
Dom w którym mieszkał Reymont © amiga
Kaplica cmentarna w Lipce Reymontowskiej
Kaplica cmentarna w Lipce Reymontowskiej © amiga
Kaplica cmentarna w Lipce Reymontowskiej
Kaplica cmentarna w Lipce Reymontowskiej © amiga
Grób Boryny
Grób Boryny © amiga

Jest 13:00... właśnie skończyła się msza... w miejscowości jest Karczma u Boryny... zastanawiamy się czy czegoś nie zjeść, czy zaryzykować... trochę się obawiam takich knajpek, bo różnie tam bywa, z zewnątrz prezentuje się to jak bar piwny... wewnątrz na szczęście panuje ład i porządek. kibelek czysty więc można zjeść ;) nie że w kibelku... ale to miejsce świadczy zawsze o knajpie... jak tam jest syf, to nie na nawet co zaczynać z zamówieniem, lepiej wyjść... poszukać innego lokalu...

Tutaj jak wspomniałem jest nieźle, zamawiamy coś na szybko... są świeże dzisiejsze flaczki :), do popicia kompot... i starczy, jest jeszcze chwila by porozmawiać z Mariuszem, który musi nas wkrótce opuścić i wrócić do domu... 

Miejsce odpoczynku podróżnych :)
Miejsce odpoczynku podróżnych :) © amiga

Po obiedzie i pożegnaniu z naszym przewodnikiem ruszamy na Słupie... to pierwszy odcinek gdzie na całej długości mamy pod wiatr, no prawie, bo wydaje się, że dmie nieco z prawego boku. Jeszcze gorszy jest odcinek do Jeżowa... gdzie jedzie się, jedzie... a raczej walczy z wiatrem... 

Centrum Jeżowa
Centrum Jeżowa © amiga

Na rynku w Jeżowie krótka przerwa, jest otwarta ciastkarnia, zakup ciastek francuskich jest dobrym pomysłem, napoje tez nam się skończyły... więc pora uzupełnić zapasy. Stajemy na wewnętrznym skwerze przy jednej z ławeczek.. i dziwnych mamy sąsiadów... Twarze napuchnięte, patrząc po butelkach to najpopularniejszym napojem w miejscowości jest żołądkowa gorzka, w plastikowych butelkach półlitrowych o mocy 9%.... nawet nie wiedziałem, że coś takiego jest... Już sama butelka by mnie odrzuciła... jak jak widzimy nikomu to nie przeszkadza... 

Zjadamy to co mamy, uzupełniamy bidony - ten kto ma :), pakujemy plecaki i dalej w drogę... Naszą uwagę zwraca spora ilość cmentarzy... są 3... jeden to cmentarz wojenny... drugi to zwykły cmentarz... a trzeciego nie znajdujemy... ;)
Kaplica cmentarna w Jeżowie na cmentarzu wojennym
Kaplica cmentarna w Jeżowie na cmentarzu wojennym © amiga
Wnętrze kaplicy
Wnętrze kaplicy © amiga
Na cmentarzu wojennym
Na cmentarzu wojennym © amiga
...Armata... o jaka wielka
...Armata... o jaka wielka © amiga
Jeżów - Kościół cmentarny pw. św. Leonarda
Jeżów - Kościół cmentarny pw. św. Leonarda © amiga
Kościół św Leonarda
Kościół św Leonarda © amiga

Pozostała część drogi jest głównie na południe... masakra... nie dość, że są górki to okrutnie wieje... zaczynam czuć 4 litery... nie mogę znaleźć miejsca na siodełku. By nieco zmienić trasę, postanawiamy odbić na drugie źródła Rawki przez Rewicę.. to dopiero jest obłęd... wiatr wieje nieco bardziej z zachodu... jest gorzej niż było :)... marzy się nam las który by chociaż trochę ochronił nas od wiatru... 
W końcu jest... drzewa skutecznie nas chronią... odnajdujemy źródła Rawki... tyle, że są wyschnięte... lekkie bagno i tyle. 

Gdzieś w okolicy będzie baza OrientAkcji
Gdzieś w okolicy będzie baza OrientAkcji © amiga
Tutaj podobno jest jedno ze źródeł Rawki
Tutaj podobno jest jedno ze źródeł Rawki © amiga

Musimy zdecydować co dalej, szybkie rozeznanie w rozkładzie pociągów, w ustaleniu trasy i już wiemy, że pojedziemy na Budziszewice... Ostatni tak odsłonięty fragment pod wiatr..., przynajmniej wspólny... 

Docieramy w okolice ul Kolejowej... Pora się pożegnać... dzień powoli się kończy, mam pociąg za około godzinę, i 13 km przed sobą, a Karolina do Tomaszowa też musi dojechać, jeszcze przez zmrokiem, pozostało jej około 18 km... 

Żegnamy się, mam nadzieję, że nie na długo :)

Jadę na Rokiciny, przez las... przynajmniej pierwsze 4 km mam leśne, droga cały czas na zachód... z drobnymi epizodami na południe i północ. Wiem, że gdzieś koło 18:20 pociąg rusza z Koluszek, w Rokicinach będzie 5-10 minut później. Niby mam trochę czasu, ale wolę być wcześniej... bez opóźnienia. 


Ostatni leśny fragment
Ostatni leśny fragment © amiga

Gdy wyjeżdżam na otwarty teren znowu wiar daje się we znaki, odliczam kilometry do końca.....

W Rokicinach pierwsze co sprawdzam to rozkład jazdy... mam jeszcze 25 minut, zajeżdżam więc pod sklep, kupuję cokolwiek do picia, najlepiej kwaśnego... ;) 

Wracam na stację, przyjeżdża pociąg i.... mogę się rozsiąść... 

Wiercę się i jakoś nie mogę znaleźć dobrej pozycji... nie udaje mi się wyciągnąć nóg... ;)
Słońce zachodzi tuż po tym dojeżdżam do Częstochowy, marzy mi się kawa... idę na dworzec (mam jeszcze chwilę czasu)... wszystko zamknięte...  chyba pozostały mi głupie przyzwyczajenia z Katowic, gdzie prawie zawsze jest coś otwarte na dworcu PKP... Zostają automaty... Kupuję kawę... bez cukru z mlekiem 300ml... 

Dostaję jakiś kawopodobny napój, słodki jak diabli... to nie ma smaku kawy... czuję się jakbym pił czysty syrop glukozowo-fruktozowy... 
Chociaż chyba kofeina była..., bo zmęczenie nieco ustępuje. 

Wracam na peron, pociąg już jest, pakuję się do środka... 
Ruszamy o czasie... 

Docieram do Katowic, pozostała ostatnie droga do domu, ostatnie 6 km. Miasto puste, może nawet lekko wymarłe. 
W domu... jestem przed 23... potrzebuję kąpieli ;)



Dzień był dość intensywny, wiatr dał się we znaki... ale minął bardzo przyjemnie w towarzystwie Karoliny i Mariusza :)

Dziękuję :)