Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2017

Dystans całkowity:1554.20 km (w terenie 150.00 km; 9.65%)
Czas w ruchu:70:33
Średnia prędkość:22.03 km/h
Maksymalna prędkość:51.40 km/h
Suma podjazdów:7130 m
Maks. tętno maksymalne:165 (89 %)
Maks. tętno średnie:142 (77 %)
Suma kalorii:61113 kcal
Liczba aktywności:45
Średnio na aktywność:34.54 km i 1h 34m
Więcej statystyk

Anaberg firmowo

Niedziela, 26 marca 2017 · Komentarze(11)
Uczestnicy
Poranek... godzina 6:00, termometr za oknem zeznaje +0,2 stopnia, szyby samochodów przymrożone, nie wygląda to za dobrze, sprawdzam prognozy pogody, te wspominają o temperaturze do około 10 stopni, sporym zachmurzeniu i silnym wietrze z północy... 

Jest 7:10 gdy ruszam powoli w kierunku Gliwic, mam sporo czasu, jadę niespiesznie, nie chcę się za bardzo spocić, gdy będę musiał czekać pod firmą to zamarznę... to jest dobra perspektywa... 

Śląskie miasta dzisiaj puste, coś niesamowitego, zero postoi, zero wariatów, jadę głównie szosami, na chwilę pozwalam sobie na lekki teren w lasku Makoszowskim w Zabrzu, ale głównie dlatego, że trochę mnie to spowolni... 

Docieram do firmy, nie jest źle, 2 osoby już są, można wejść od strony magazynu, więc nie marznę, jest kilkanaście minut zanim dojeżdżają pozostali. 

Szybka kawa i w drogę :). Mamy lekki poślizg jest 9:05.  Wyjazd z Gliwic ul Kozielską, w ciągu tygodnia nie byłoby to dobre rozwiązanie, w niedzielę o tak wczesnej porze jest nieźle, samochody pojawiają się raz na kilka minut. Kierunek Kleszczów. Na Kozielskiej dołączają się do nas Kasia i Krzysiek. W Kleszczowie miała czekać na nas Gosia, szkoda, że odpuściła. 

2 km przez las do Bojszów, tam już czeka na nas silna Bojszowska ekipa. Ania i 2 Tomków. Zamieniamy kilka słów, Tomek prowadzi dalej, to jego tereny, kierujemy się na Blachownię, przez lasy. 

Chwila na oddech
Chwila na oddech © amiga
Na miejscu wbijamy się na teren byłego Niemieckiego obozu koncentracyjnego, niewiele z niego zostało, czas też zrobił swoje, jestem tutaj pierwszy raz, chociaż mam wrażenie, że w okolicy już zdarzyło mi się być. Zdecydowanie lepiej jest gdy ktoś zna teren, zna okolicę, może pokazać właśnie takie miejsca. Spore wrażenie robi na nas plan obozu, był wielki...  Mija dobre 10-15 minut, pora ruszyć dalej. 
Może herbaty?
Może herbaty? © amiga
Krematorium w obozie koncentracyjnym w Blachowni
Krematorium w obozie koncentracyjnym w Blachowni © amiga
Spotkanie z Historią
Spotkanie z Historią © amiga
Strażnice na terenie obozu w Blachowni
Strażnice na terenie obozu w Blachowni © amiga
Piec krematoryjny
Piec krematoryjny © amiga
Mini bunkier ;)
Mini bunkier ;) © amiga
Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © amiga
Plan obozu
Plan obozu © amiga
Mała awaria
Mała awaria © amiga
Tuż za obozem, kolejna krótka przerwa tym razem przy sklepie, szybkie zakupy, obieramy w końcu kierunek góry św. Anny, jedziemy na północny-zachód, wiatr daje popalić, dobre kilka km cały czas z wmordęwindem... Za to temperatura szybuje w górę, w cieniu jest ponad 10 stopni, w słońcu... licznik pokazuje nawet 19 stopni...
Długa prosta
Długa prosta © amiga
Gdyby jeszcze tak nie wiało
Gdyby jeszcze tak nie wiało © amiga
Pusto na drogach
Pusto na drogach © amiga
Trzeba się zebrać
Trzeba się zebrać © amiga
Ciepło się robi ;)
Ciepło się robi ;) © amiga
Ekipa Etisoftu powoli dojeżdża
Ekipa Etisoftu powoli dojeżdża © amiga
Krzysiek w końcu dotarł ;)
Krzysiek w końcu dotarł ;) © amiga
Ala na cienkich oponach ;)
Ala na cienkich oponach ;) © amiga
Ania już jest
Ania już jest © amiga
Witek też na miejscu
Witek też na miejscu © amiga
Peleton kilka razy się rozciąga, więc robimy kilka krótkich przerw, trzeba się zebrać jechać wkupie, wiatr wtedy tam bardzo nie przeszkadza, przynajmniej tym który są w środku peletonu. Już widać górę św. Anny. mamy góra 11 km do końca ;) z tego 4 podjazdu. Ten wyciska z nasz 7 poty, jak na pierwszą wycieczkę firmową to niezłe wyzwanie, ale... na szczyt docieramy w komplecie. 
Przy stacji benzynowej ;)
Przy stacji benzynowej ;) © amiga
Marcin na podjeździe
Marcin na podjeździe © amiga
Chwila oddechu
Chwila oddechu © amiga
Tomek z Jackiem ciągną peleton
Tomek z Jackiem ciągną peleton © amiga
Sławek na szczycie
Sławek na szczycie © amiga
Kierujemy się restauracji, coś trzeba zjeść, składamy zamówienie i... 2 godziny poszły w diabły... Fakt było smacznie, ale czas przygotowania to jakaś porażka... Cóż... drugi raz z tego lokalu nie skorzystamy... Przed powrotem jeszcze zdjęcie pod kościołem i pora zjechać w dół.  
Ekipa w komplecie :) - Anaberg zdobyty
Ekipa w komplecie :) - Anaberg zdobyty © amiga
Trzeba jakoś spiąć rowery
Trzeba jakoś spiąć rowery © amiga
Kilka ich jest
Kilka ich jest © amiga
Spora część trasy podobna do tej porannej, oczywiście nie zjeżdżamy już do Blachowni, teraz zależy nam na czasie i maksymalnym skróceniu przejazdu, słońce niesamowicie grzeje. Chwilami robi się sennie. W okolicach Ujazdu tomek proponuje zahaczenie o tamtejszy kirkut, jako że lubię te cmentarze to długo nie trzeba mnie namawiać, nie wiem tylko jak inni zareagują. Nie każdy w końcu lubi chodzić po starych cmentarzyskach. Ten w Ujeździe jest mały, może kilkanaście, może kilkadziesiąt macew, całość mocno nadszarpniętą przez ząb czasu. Część macew leży, część jest mocno zniszczona... całość powoli otula las. gdyby nie oznakowania, to byłoby ciężko tutaj trafić. 
Kanał Gliwicki
Kanał Gliwicki © amiga
Kirkut na w okolicy Ujazdu
Kirkut na w okolicy Ujazdu © amiga
Macewy jeszcze stoją
Macewy jeszcze stoją © amiga
Strasznie zaniedbany
Strasznie zaniedbany © amiga
Niszczeją gdzieś pomiędzy liściami
Niszczeją gdzieś pomiędzy liściami © amiga
Kawałek historii
Kawałek historii © amiga

W Okolicach Bojszów rozstajemy się z kilkoma osobami, w mniejszej grupie jedziemy przez Kleszczów, miał być lekki teren, ale wygrał wariant asfaltowy bo szybszy. Na ostatnich 15 km odłączają się kolejne osoby, do firmy dojeżdżamy w czwórkę. 
Krótka przerwa i pora się rozstać, każdy jedzie w swoją stronę... ja na Katowice, standardową drogą dojazdową do firmy. Czuję, że te 135 km które już przejechałem lekko mnie sponiewierało, naciśnięcie mocniej kończy się jazdą w okolicach 20 km/h. Ostatnie 10 km to walka z samym sobą. Wchodzę do domu... czuję zmęczenie, czuję cały odcinek, czuję 4 litery.... ;)

Dzień spędzony aktywnie z super ekipą, jeszcze o świcie myślałem że sporo osób się wyłamie, bo zmiana czasu, bo chłodno... ale... nie... mało tego z uśmiechem na twarzach wróciliśmy do domów.

Szybki przejazd w sprawach

Sobota, 25 marca 2017 · Komentarze(0)
Poranny szybki wypad, po pierwsze po chleb do piekarni..., w drodze powrotnej zaliczam myjnię i bankomat... cała wycieczka krótka i raczej jedyna dzisiaj... 

W drodze do piekarni :)
W drodze do piekarni :) © amiga
Myjnia do zaliczenia
Myjnia do zaliczenia © amiga
Jeszcze tylko bankomat
Jeszcze tylko bankomat © amiga
Pora wrócić do domu
Pora wrócić do domu © amiga

Piątkowy powrót do domu

Piątek, 24 marca 2017 · Komentarze(0)
16:49 - ruszam, gdzieś tam daleko próbuje się przebić słońce, wiatr zmienił kierunek, warunki podobne do porannych i całkiem sporo samochodów na drogach. Efekt piątku, chociaż tydzień temu było spokojnie... musi być jakiś inny powód, inna reguła, bo poza wtorkiem przez wszystkie dni trwał Sajgon. 

Czyżby i w Gliwicach zaczęli zakładać łatki pozimowe?
Czyżby i w Gliwicach zaczęli zakładać łatki pozimowe? © amiga
Mijając granicę z Zabrzem odbijam na lasek Makoszowski, nie mam ochoty na główne ulice, w parku jest zdecydowanie przyjemniej, spokojniej, wyjeżdżam w Makoszowach stamtąd jest prosta droga na Kończyce co załatwia mi jeszcze jedną bardzo ruchliwą szosę, gdyby jeszcze asfalt nie był tam tak dziurawy, ale chyba nigdy nie był remontowany, pewnie leży tam od kilkudziesięciu lat... aż prosi się by go wymienić. 
W lasku Makoszowskim ciągły ruch
W lasku Makoszowskim ciągły ruch © amiga
Tramwaj z Zabrza Makoszowy
Tramwaj z Zabrza Makoszowy © amiga
Ruda Śląska - Bielszowice - jest spokojnie, poza samym skrzyżowaniem w centrum, na Bielszowickiej na chwilę staję, spod chmur wyszło słońce, jest bajecznie przyjemnie :) Fota zachodzącego słońca musi być. 
Nieźle połatane :)
Nieźle połatane :) © amiga
Pięknie jest
Pięknie jest © amiga
Genialne miejsce na parkowanie, w zasadzie nawet nie wiem po co, tutaj nic nie ma... poza hałdą, domy są dopiero kilkadziesiąt metrów dalej
Genialne miejsce na parkowanie, w zasadzie nawet nie wiem po co, tutaj nic nie ma... poza hałdą, domy są dopiero kilkadziesiąt metrów dalej © amiga
Gdy docieram na Wirek widzę, że zamknięty jest przejazd kolejowy, nie mam najmniejszej ochoty na postój, wolę pojechać na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego, jadę rowerem po ścieżce która niedawno jechał Wloczykij. Ponad rok tędy nie jechałem, w zeszłym roku na wylocie tej ścieżki znajdowały się kopce piasku, żwiru i kamieni wykorzystywanych przy remoncie torowiska. Wydawało mi się, ze nachylenie jest większe. Jest co prawda bardziej stromo, ale nie ma kamieni, jest krócej, szkoda tylko, że ziemia jest mokra, czuję jak lekko buksuje mi tylne koło... cóż, trochę brakuje bieżnika terenowego :)
Słoneczko jeszcze świeci
Słoneczko jeszcze świeci © amiga
Pora zaliczyć ten podjazd, faktycznie jest lepszy :) krótszy, bez kamieni, tyle, że bardziej strony
Pora zaliczyć ten podjazd, faktycznie jest lepszy :) krótszy, bez kamieni, tyle, że bardziej strony © amiga
Gdy wyjeżdżam na Wirecką jeszcze raz odwracam się na zachód, słońce chowa się za mrówczą górką... Mam pół godziny do zapadnięcia ciemnicy. Wracam na szosy, Kochłowice, Panewniki, ul Bałtycka, na której piesi nagle postanawiają biegać po przejściu dla pieszych... trochę do do bani... bo na tak krótkim odcinku nie wyhamuję, udaje się nieco zwolnić i wyminąć ich... ale było ciepło... 
Za chwilę słońce zniknie
Za chwilę słońce zniknie © amiga
Nagle zaczęli przebiegać gdy byłem może 2 metry przed przejściem
Nagle zaczęli przebiegać gdy byłem może 2 metry przed przejściem © amiga
W Piotrowicach - jeszcze chwila i będę w domu
W Piotrowicach - jeszcze chwila i będę w domu © amiga

Jakieś 15 minut później jestem już w domu, ciuchy lecą do prania, ja do kąpieli. W sumie przyjemny był ten przejazd... Oby weekend był podobny... a w szczególności niedziela

Piątkowy poranek

Piątek, 24 marca 2017 · Komentarze(2)
Wychodzę nieco później niż wczoraj, nie chce mi się zupełnie, jest ciemno, nieprzyjemnie, mam wrażenie, że w powietrzu latają jakieś drobinki wody. Wiatr od zachodu... masa samochodów. Nic nie wskazuje na to, że będzie to miły i przyjemny dojazd do pracy. Ale tak też bywa. 
Korki towarzyszą mi już od początku wycieczki, tam gdzie się da i ma to sens uciekam na boczne drogi, nawet jeżeli trzeba ciut nadłożyć. Rowerzystów niewielu, zdarzają się, ale można ich policzyć na palcach jednej ręki. 
Korki już na początku drogi
Korki już na początku drogi © amiga
Po wyjeździe z Katowic jest nieco lepiej, pomimo psioczenia na Kochłowicką DDRkę, ma ona swoje zalety, oczywiście nie należą do nich ani progi ani kałuże ;) Jakimś cudem trafiam na okienko w ruchu samochodowym w centrum Kochłowic, piesi zaczęli kierować ruchem :) Udaje się szybko myknąć przez rondo i skierować się na Wirek. Tam lekki zacisk, jednak też nie było tragedii, dopiero musiałem chwilę odstać w Bielszowicach. 
DDRka powoli wysycha
DDRka powoli wysycha © amiga
Lekkie zaciski na Wirku
Lekkie zaciski na Wirku © amiga
Mam nadzieję, że dzisiaj cała szerokość drogi będzie już dostępna
Mam nadzieję, że dzisiaj cała szerokość drogi będzie już dostępna © amiga
W Zabrzu jestem może 2-3 minuty przed ósmą, oczywiście trwa wariactwo na drogach, na ul Winklera mija mnie wpierw jeden debil ciut za blisko a może 100m dalej kolejny idiota, podobny manewr...Od tej chwili zjeżdżam bardziej na środek pasa, by każdy kolejny kierowca był zmuszony wjechać na pas obok a nie próbować się ze mną zmieścić, chyba to nieco pomaga. 
Kretyn który przejechał trochę za blisko
Kretyn który przejechał trochę za blisko © amiga
Kolejny mądry który na siłę chciał się zmieścić na pasie
Kolejny mądry który na siłę chciał się zmieścić na pasie © amiga
Gliwice prawie jak zawsze są puste :), przejazd w kierunku centrum nie sprawia problemów, wkrótce osiągam firmę, pomimo pogody sama jazda sprawiła masę frajdy, tylko czemu cały czas łzawiły mi oczy? Smog się pojawił czy co?
Koło PEC-u w Gliwicach pusto
Koło PEC-u w Gliwicach pusto © amiga
To już jest koniec
To już jest koniec © amiga

Czwartkowy powrót do domu

Czwartek, 23 marca 2017 · Komentarze(2)
Ruszam z firmy około 17... pogoda podobna do porannej, jedynie wiatr słabszy i oczywiście lekko z przodu. Jadę na spokojnie, samochodów ponowie jakby więcej, gdyby było bardziej sucho pewnie pojechałbym lasem, a tak... zresztą nie ma co narzekać. 

Co dzisiaj w Lidlu?
Co dzisiaj w Lidlu? © amiga
W lasku Makoszowskim natykam się na gościa prowadzącego rower, pytam się czy coś się stało, czy nie trzeba pomóc... mówi, że wszystko jest w porządku a po prostu chciał się przejść :) Tak też można... ;)
Jakaś awaria?
Jakaś awaria? © amiga
Obawiam się ruchu w Zabrzu i trochę słusznie, kilku wariatów mnie minęło,  mógłbym się czepić, że przekroczyli kilka przepisów, ale było to i tak dla mnie bezpieczne... wiec nie ma sensu grzebać w g...e.. Gdy jestem w Bielszowicach widzę że połatali drogę, łaty jeszcze gorące, wolę po nich nie jechać. 
Łatki pozakładane :)
Łatki pozakładane :) © amiga
Za to na Wirku pakuję się na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego, natykam się na znajome panie na kijkach, szybkie Dzień dobry i gam dalej. 
Dzień dobry
Dzień dobry © amiga
Przed Panewnikami widzę, że dzwoni kumpel, zatrzymuję się na chwilę, gadu-gadu... i 10 minut z głowy, tyle tylko, że w tym czasie zniknęły ostatni ślady po dniu, zapadł zmrok. pora jak najszybciej dotrzeć do domu. Mija kilkanaście minut i melduję się na miejscu... 
Ciekawe jaki miał plan przejścia
Ciekawe jaki miał plan przejścia © amiga
W Piotrowicach pod wiaduktem kolejowym
W Piotrowicach pod wiaduktem kolejowym © amiga
Jutro piątek, pogoda chyba podobna, ciekawe jaki będzie weekend... 

Czwartek po środowych ulewach

Czwartek, 23 marca 2017 · Komentarze(2)
Wyjeżdżam z domu około 7:04, temperatura na plusie +5.8 stopnia, wiatr w plecy :), zero słońca, chociaż wschód podobno był ponad godzinę temu, dobra widoczność i tysiące samochodów na drogach... 

Bazie przekwitają :(
Bazie przekwitają :( © amiga
Do Famuru w Piotrowicach jadę mocno tyłami, na Armii Krajowej wjeżdżam dopiero za wiaduktem kolejowym, jakoś nie przepadam za tym nieco wcześniejszym odcinkiem drogi. Przejazd przez park Zadole nie wyszedł, zbyt dużo samochodów z przeciwnej strony, nie chce mi się czekać, mam jeszcze kilka wariantów, na wjeździe na Wczasową również do bani, dopiero na Śląską udaje mi się wjechać prawie bez zatrzymania. Na Medyków zastanawiam się czy nie przejechać całą długością Panewnickiej, w końcu wczoraj padało, jednak gdy mam możliwość odbicia w kierunku Bałtyckiej bez postoju, korzystam z tego skrzętnie :). Na leśnym odcinku mokro, błotniście, więc trzeba uważać. 
Pierwszy zauważony dzisiaj rowerzysta na klasyku Bianchi :)
Pierwszy zauważony dzisiaj rowerzysta na klasyku Bianchi :) © amiga
Na Bałtyckiej trochę wilgotno
Na Bałtyckiej trochę wilgotno © amiga
Na DDRce w Kochłowicach standardowo sporo rozlewisk, jadę chodnikiem, za to same Kochłowice prawie puste, przejazd przez centrum bezproblemowy, na początku podjazdu na Mrówczą górkę widzę jakieś 500m dalej autobus linii 7- przynajmniej tak mi się wydaje, numer jest krótki, a wiele autobusów z jednocyfrowym numerem nie jeździ tędy. Jest za daleko, nie nastawiam się na to, że go jeszcze zobaczę, tym bardziej, że mam 1.5 km pod górkę, później drugie tyle z górki.... Wiatr jednak mnie wspomaga nieco, autobus za to prawie na bank zatrzymywał się na wszystkich przystankach, w efekcie na wysokości miejsca gdzie kiedyś byłą stacja kolejowa na Wirku doganiam autobus :). I niestety chwilę muszę odstać, ruch spory i kierowca ma problem by wykręcić... Kilkadziesiąt sekund później jadę dalej, odbijam na Bielszowice.
Za czym ta kolejna stoi?
Za czym ta kolejna stoi? © amiga
Chmur pełno, słońca nie widać
Chmur pełno, słońca nie widać © amiga
Paliwo w dół :)
Paliwo w dół :) © amiga
W sumie zastanawiam się czy tej siódemki jeszcze nie zobaczę, bo kilka razy przecinam jego trasę, W Bielszowicach, na Pawłowie, w okolicach Guido... i centrum południe ;) Zabrza... Tyle, że jeżeli kierowca dalej staje na wszystkich przystankach to raczej zostanie gdzieś z tyłu. W Zabrzu jestem około 7:50, obawiam się wzmożonego ruchu, ten jednak jest w przeciwnym kierunku niż się poruszam. Jest naprawdę nieźle :)
Kolejka w przeciwnym kierunku na ul Winklera w Zabrzu
Kolejka w przeciwnym kierunku na ul Winklera w Zabrzu © amiga
Wjazd na rondo przy DTŚ - zupełnie bezproblemowe
Wjazd na rondo przy DTŚ - zupełnie bezproblemowe © amiga
Wkrótce osiągam granicę z Gliwicami, jest po ósmej... drogi pustoszeją, pojawiają się za to DHL-e - nic dziwnego, bo w pobliżu mają bazę, a to pora by zacząć dostarczać przesyłki. 
DHLe wyszły na łowy
DHLe wyszły na łowy © amiga
W Drodze do firmy kilka przeszkadzajek, śmieciarka, remont drogi... ale to drobiazgi... Cała trasa niesamowicie przyjemna, a wiatr w plecy z rana... coś pięknego, w tym miesiącu chyba pierwszy raz tak mnie wspomagał w drodze do Gliwic... 
Mocno ograniczają widoczność, ale cóż... kiedyś to muszą zrobić
Mocno ograniczają widoczność, ale cóż... kiedyś to muszą zrobić © amiga
Prawie czarny ciągnik
Prawie czarny ciągnik © amiga
Sezon remontowy w Gliwicach już w pełni
Sezon remontowy w Gliwicach już w pełni © amiga
Pod firmą też kopią
Pod firmą też kopią © amiga
Zjazd na Zabrską zajął mi dobre 2 minuty, czekam kiedy miasto zdecyduje się na rozwiązanie tego problemu, miejsca tutaj jest od groma, aż prosi się o rondo.


Wtorkowy powrót do domu

Wtorek, 21 marca 2017 · Komentarze(2)
Wyjeżdżam około 16:40, jest ciepło, na liczniku ponad 12 stopni, słońce jeszcze się przebija przez chmury, wiatr znowu zmienił kierunek ale jest słabszy. Za to na drogach, jedna wielka masakra... 
Wiosna przyszła :)
Wiosna przyszła :) © amiga
Moplikiem mnie wyprzedził
Moplikiem mnie wyprzedził © amiga
Na granicy z Zabrzem uciekam w lasek Makoszowski, dalej na Makoszowy, tyłem na Kończyce i dalej już prawie normalnie w kierunku Bielszowic, tam coś mi każde odbić w kierunku Nowego Świata, natykam się na spory korek, powód nieznany, po prostu się zrobił i już, ale tym razem kieruję się na tyły kopalni Halemba, czeka mnie długi podjazd, długi zjazd.... chyba tego potrzebuję :) Staram się by raczej wszystko było asfaltem, ale, musiałbym się wrócić na Kochłowice, z tego miejsca zupełnie nie po drodze, cóż... pakuję się w las, wyjeżdżam przy stawach księżycowych :), ostatnio byłem tutaj w grudniu, chyba w grudniu... 
Okolice potoku Guido
Okolice potoku Guido © amiga
Przejazd jak diabli
Przejazd jak diabli © amiga
Podrapali i co dalej?
Podrapali i co dalej? © amiga
Szczekaczka w korku
Szczekaczka w korku © amiga
Z tyłu kopalnie na ul Gabrieli Zapolskiej
Z tyłu kopalnie na ul Gabrieli Zapolskiej © amiga
No i pod górkę
No i pod górkę © amiga
Przez lasek :)
Przez lasek :) © amiga
W końcu wracam do cywilizacji, przypominam sobie o paczkomacie... trzeba podjechać, jutro coś mi się wydaje że nie będzie mi się chciało jechać rowerem, prognozy coraz gorsze... a ten paczkomat jest nie po drodze - gdybym oczywiście jechał pociągiem. I tak jest jeszcze względnie jasno... do domu dość blisko :) 
Jazda pod prąd
Jazda pod prąd © amiga
W Piotrowicach też sajgon
W Piotrowicach też sajgon © amiga
Koło Famuru
Koło Famuru © amiga
10 minut później jestem w domu, powrót był bardzo przyjemny... Może jednak to załamanie pogody pójdzie gdzieś bokiem... 

Wtorkowy dojazd do pracy

Wtorek, 21 marca 2017 · Komentarze(2)
Ruszam o 7:03, dzień zapowiada się nieźle, a przynajmniej tak jest o poranku, trochę chmur na niebie, słońce świeci, jest ciepło, wieje wiatr z zachodu... drogi suche, niestety samochodów całkiem sporo. Na pocieszenie jest trochę rowerzystów wszelkiej maści... 

Przede mną jedzie 2 gości jeden na szosie, drugi na góralu, dotrzymuję im tempa, jednak przed skrzyżowaniem ze śląską odpuszczam, mam wrażenie, że jadą samobójcy... jeden wyprzedza samochody z prawej, drugi z lewej, czasami się zamieniają, powstaje jakiś chory slalom... na dokładkę lewy pas też nie jest pusty... To jeden z tych przypadków gdy wlepiłbym mandaty... za coś takiego... rozumiem, że każdemu się spieszy... ale to nie powód by powodować zagrożenie. Najczęściej narzekam na kierowców, tym razem oni zachowywali się nadspodziewanie poprawnie. 

Na dokładkę to nie byli przypadkowi rowerzyści, dziadki po 60 lat na zdezelowanych rowerach, każdy z rowerów kosztował grube tysiaki... Szosa to wypasiony Giant, a góral to Cannondale z jedną lagą ;), obydwoje ubrani w ciuchy rowerowe, sposób kręcenie też wskazywał, że często korzystają z takich środków lokomocji, zresztą nie po raz pierwszy ich widzę w Piotrowicach, tyle, że po raz pierwszy razem, widać było iż gonili się nawzajem... 

O ile jestem za lekkim naginaniem przepisów tam gdzie ich stosowanie powoduje zagrożenie dla użytkowników, tzn w taki sposób by było bezpiecznie, ale... tym razem krew się we mnie gotowała... 

Rowerzystów Ci u nas dostatek :)
Rowerzystów Ci u nas dostatek :) © amiga

Na szczęście oni jadą w kierunku centrum, ja odbijam na peryferia, nie muszę oglądać ich stylu jazdy, znowu jestem sam na drogach... te nieco pustoszeją, korkuje się nieco przy szpitalach na Medyków, zmieniam nieco plan i jadę Panewnicką, okazuje się, że ruch nie jest jakiś zabójczy, rower gna, dość szybko wyjeżdżam z Katowic...
Kochłowicka rowerówka po ostatnich opadach znowu zaczęła przyjmować syf... jeszcze jest nieźle, chociaż pojawiły się nowe połamane fragmenty progów... w niektórych miejscach sporo wody...  
W centrum Kochłowic także korek... chyba nawet wczoraj było mniej samochodów, zaczynam się obawiać o resztę trasy, szczególnie fragment Zabrski gdzie będę przed ósmą. 
Kałuże jeszcze straszą
Kałuże jeszcze straszą © amiga
Na Bielszowickiej
Na Bielszowickiej © amiga
Na szczęście z korków w Rudzie to wszystko.. Wirek i Bielszowice prawie puste, przejazd bez zatrzymania, dopiero przy wylocie w Zabrzu pojawia się mały zacisk, udaje mi się go minąć prawą stroną... i skierować się do centrum. O dziwo pomimo 7:50 na zegarku Zabrze zaliczone bez większego problemu. 
Na lawecie
Na lawecie © amiga
Korek... w tym miejscu
Korek... w tym miejscu © amiga
Gliwice to już czysta przyjemność, niewiele samochodów na drogach, tylko ten wiatr... na otwartym odcinku Królewskiej Tamy i fragmencie bł.Czesława daje w kość... tyle, że to tuż przed firmą :)

Poniedziałek wieczór

Poniedziałek, 20 marca 2017 · Komentarze(0)
Pogoda nieco się poprawiła, wiatr zelżał i zmienił kierunek... jest ciepło, bez deszczu, bez samochodów, dość przyjemnie. 

Ruszam chwilę po 17, już na dzieńdobry widzę kilku rowerzystów, drogi prawie puste, samochody pojawiają się raz na jakiś czas, nie ma porannego wariactwa. Wiatr miał być z zachodu, ale zmienił kierunek, wydaje mi się, że mam go lekko z prawej strony, czyli... południowy-zachód? Jest też sporo słabszy. Trochę liczyłem, że mnie wspomoże, ale wolę taką wersję niż gdybym znowu miał wmordęwinda ;)
Rowerzyści ruszyli na drogi :)
Rowerzyści ruszyli na drogi :) © amiga
Górnik Zabrze :)
Górnik Zabrze :) © amiga
Chyba największe zaskoczenie to Zabrze, nie pamiętam kiedy tak szybko udało mi się je pokonać, chyba w.... zeszłe wakacje :), W Bielszowicach trafiam na zrywki asfaltu, wydawało mi się, że tej drodze nie było jakiś wielkich uskoków, dziur po zimie, myślę, że na kilku innych drogach jest to bardziej potrzebne, ale... dobrze że coś się dzieje, tak naprawdę to wina szkód górniczych, podobnie się dzieje na Bielszowickiej, na Wyzwolenia. 
Rano jeszcze tego nie było
Rano jeszcze tego nie było © amiga
Lubię tą drogę :)
Lubię tą drogę :) © amiga
Na Wirku pakuję się na Wirecką :) lubię tą drogę, niewiele samochodów, sporo z górki... niezłe widoki :)... W Kochłowicach trafiam na autobus 13, jedzie z grubsza w tym samym kierunku co ja, widzę, że kierowcy nie spieszy się, czyli jest przed czasem, na kolejnych przystankach stoi i stoi... Kilka razy go na nich doganiam, przeganiam... Ucieka mi dopiero na granicy Rudy i Katowic. Tyle, że ja i tak odbijam na Bielszowicką i dalej medyków.
13 - mam wrażenie, że jeszcze kilka razy ją dzisiaj zobaczę
13 - mam wrażenie, że jeszcze kilka razy ją dzisiaj zobaczę © amiga
I tak jak się spodziewałem... dogoniłem ją
I tak jak się spodziewałem... dogoniłem ją © amiga
W drodze jeszcze szybka wizyta w paczkomacie, przesyłka z Decathlonu :), do domu zostały ledwie 2 km :), już na spokojnie bez spinania się podążam bocznymi drogami... Po kilku minutach jestem na miejscu. Dobrze się jechało... Oby jutro było podobnie :) - bez wiatru i opadów :)
Pod Paczkomatem ;)
Pod Paczkomatem ;) © amiga

Nowy tydzień....o poranku, z wmordęwindem

Poniedziałek, 20 marca 2017 · Komentarze(1)
Ruszam około 7:05, poranek zapowiada się paskudnie, meteo coś mówi o możliwych opadach, na radarach widziałem, że coś niewielkiego po okolicy krąży, jest pochmurnie, wietrznie i... ciepło... co jest jedynym pozytywnym akcentem... 

Mam wrażenie, że za ciepło się ubrałem, przeciwdeszczówka robi swoje... czuję się jak w worku ;), tyle, zastanawiam się nawet czy nie zdjąć jej, jednak... lepiej jak będę miał ją ubraną. 

Ruch na drogach... masakra... zresztą prawie jak co poniedziałek... jako że w nocy lało, to odpuszczam sobie bałtycka, gnam całą długością Panewnickiej, pomimo tego, że ruch jest sporo większy, to jednak rower nie zapada się w błocie bo i jak ;)

W nocy lało
W nocy lało © amiga
Zalana DDRka w kochłowicach
Zalana DDRka w kochłowicach © amiga
Wiatr daje do wiwatu, dmucha od zachodu, jedynie na odcinkach z południa na północ jest znośnie, pewnie też na powrocie będzie pomagał, ale teraz czuję się jakbym większość drogi jechał pod górkę. Zabija mnie odcinek na Bielszowickiej, decyduję się na zjechanie na lewą stronę na rowerówkę, ledwo żyję, rower toczy się z prędkością ledwie 20 km/h, podczas gdy norma to 35. Nieco lepiej jest gdy znowu jestem między budynkami :)
Na Oświęcimskiej w Kochłowicach
Na Oświęcimskiej w Kochłowicach © amiga
Kropi leciutki deszcz
Kropi leciutki deszcz © amiga
Co jakiś czas natykam się na rowerzystów, może nie ma ich specjalnie dużo, ale jednak są widoczni ;). W Zabrzu zaczyna padać, początkowo nie są to jakieś duże opady, jednak im bliżej Gliwic tym gorzej, z kasku leje mi się woda... deszcz zacina są chwile gdzie niewiele widzę. 
A jednak jest trochę twardzieli
A jednak jest trochę twardzieli © amiga
Walka z wiatrem wzmaga się jakieś 3 km przed firmą, przejazd ul. Królewskiej Tamy i dalej bł. Czesława to katorga...;) ale taka przyjemna, wiem, że żyję.... W firmie ciuchy lądują w suszarni, mam nadzieję, że woda i pot znikną z nich do wieczora, mam też nadzieję, że aura będzie bardziej przyjazna... Jest też szansa na wiatr w plecy
Leje równo... dobrze, że do firmy już niedaleko
Leje równo... dobrze, że do firmy już niedaleko © amiga
Nie zazdroszczę im dzisiaj pracy
Nie zazdroszczę im dzisiaj pracy © amiga