Wtorkowy dojazd do pracy
Wtorek, 21 marca 2017
· Komentarze(2)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
Ruszam o 7:03, dzień zapowiada się nieźle, a przynajmniej tak jest o poranku, trochę chmur na niebie, słońce świeci, jest ciepło, wieje wiatr z zachodu... drogi suche, niestety samochodów całkiem sporo. Na pocieszenie jest trochę rowerzystów wszelkiej maści...
Przede mną jedzie 2 gości jeden na szosie, drugi na góralu, dotrzymuję im tempa, jednak przed skrzyżowaniem ze śląską odpuszczam, mam wrażenie, że jadą samobójcy... jeden wyprzedza samochody z prawej, drugi z lewej, czasami się zamieniają, powstaje jakiś chory slalom... na dokładkę lewy pas też nie jest pusty... To jeden z tych przypadków gdy wlepiłbym mandaty... za coś takiego... rozumiem, że każdemu się spieszy... ale to nie powód by powodować zagrożenie. Najczęściej narzekam na kierowców, tym razem oni zachowywali się nadspodziewanie poprawnie.
Na dokładkę to nie byli przypadkowi rowerzyści, dziadki po 60 lat na zdezelowanych rowerach, każdy z rowerów kosztował grube tysiaki... Szosa to wypasiony Giant, a góral to Cannondale z jedną lagą ;), obydwoje ubrani w ciuchy rowerowe, sposób kręcenie też wskazywał, że często korzystają z takich środków lokomocji, zresztą nie po raz pierwszy ich widzę w Piotrowicach, tyle, że po raz pierwszy razem, widać było iż gonili się nawzajem...
O ile jestem za lekkim naginaniem przepisów tam gdzie ich stosowanie powoduje zagrożenie dla użytkowników, tzn w taki sposób by było bezpiecznie, ale... tym razem krew się we mnie gotowała...
Rowerzystów Ci u nas dostatek :) © amiga
Na szczęście oni jadą w kierunku centrum, ja odbijam na peryferia, nie muszę oglądać ich stylu jazdy, znowu jestem sam na drogach... te nieco pustoszeją, korkuje się nieco przy szpitalach na Medyków, zmieniam nieco plan i jadę Panewnicką, okazuje się, że ruch nie jest jakiś zabójczy, rower gna, dość szybko wyjeżdżam z Katowic...
Kochłowicka rowerówka po ostatnich opadach znowu zaczęła przyjmować syf... jeszcze jest nieźle, chociaż pojawiły się nowe połamane fragmenty progów... w niektórych miejscach sporo wody...
W centrum Kochłowic także korek... chyba nawet wczoraj było mniej samochodów, zaczynam się obawiać o resztę trasy, szczególnie fragment Zabrski gdzie będę przed ósmą.
Kałuże jeszcze straszą © amiga
Na Bielszowickiej © amiga
Na szczęście z korków w Rudzie to wszystko.. Wirek i Bielszowice prawie puste, przejazd bez zatrzymania, dopiero przy wylocie w Zabrzu pojawia się mały zacisk, udaje mi się go minąć prawą stroną... i skierować się do centrum. O dziwo pomimo 7:50 na zegarku Zabrze zaliczone bez większego problemu.
Na lawecie © amiga
Korek... w tym miejscu © amiga
Gliwice to już czysta przyjemność, niewiele samochodów na drogach, tylko ten wiatr... na otwartym odcinku Królewskiej Tamy i fragmencie bł.Czesława daje w kość... tyle, że to tuż przed firmą :)
Przede mną jedzie 2 gości jeden na szosie, drugi na góralu, dotrzymuję im tempa, jednak przed skrzyżowaniem ze śląską odpuszczam, mam wrażenie, że jadą samobójcy... jeden wyprzedza samochody z prawej, drugi z lewej, czasami się zamieniają, powstaje jakiś chory slalom... na dokładkę lewy pas też nie jest pusty... To jeden z tych przypadków gdy wlepiłbym mandaty... za coś takiego... rozumiem, że każdemu się spieszy... ale to nie powód by powodować zagrożenie. Najczęściej narzekam na kierowców, tym razem oni zachowywali się nadspodziewanie poprawnie.
Na dokładkę to nie byli przypadkowi rowerzyści, dziadki po 60 lat na zdezelowanych rowerach, każdy z rowerów kosztował grube tysiaki... Szosa to wypasiony Giant, a góral to Cannondale z jedną lagą ;), obydwoje ubrani w ciuchy rowerowe, sposób kręcenie też wskazywał, że często korzystają z takich środków lokomocji, zresztą nie po raz pierwszy ich widzę w Piotrowicach, tyle, że po raz pierwszy razem, widać było iż gonili się nawzajem...
O ile jestem za lekkim naginaniem przepisów tam gdzie ich stosowanie powoduje zagrożenie dla użytkowników, tzn w taki sposób by było bezpiecznie, ale... tym razem krew się we mnie gotowała...
Rowerzystów Ci u nas dostatek :) © amiga
Na szczęście oni jadą w kierunku centrum, ja odbijam na peryferia, nie muszę oglądać ich stylu jazdy, znowu jestem sam na drogach... te nieco pustoszeją, korkuje się nieco przy szpitalach na Medyków, zmieniam nieco plan i jadę Panewnicką, okazuje się, że ruch nie jest jakiś zabójczy, rower gna, dość szybko wyjeżdżam z Katowic...
Kochłowicka rowerówka po ostatnich opadach znowu zaczęła przyjmować syf... jeszcze jest nieźle, chociaż pojawiły się nowe połamane fragmenty progów... w niektórych miejscach sporo wody...
W centrum Kochłowic także korek... chyba nawet wczoraj było mniej samochodów, zaczynam się obawiać o resztę trasy, szczególnie fragment Zabrski gdzie będę przed ósmą.
Kałuże jeszcze straszą © amiga
Na Bielszowickiej © amiga
Na szczęście z korków w Rudzie to wszystko.. Wirek i Bielszowice prawie puste, przejazd bez zatrzymania, dopiero przy wylocie w Zabrzu pojawia się mały zacisk, udaje mi się go minąć prawą stroną... i skierować się do centrum. O dziwo pomimo 7:50 na zegarku Zabrze zaliczone bez większego problemu.
Na lawecie © amiga
Korek... w tym miejscu © amiga
Gliwice to już czysta przyjemność, niewiele samochodów na drogach, tylko ten wiatr... na otwartym odcinku Królewskiej Tamy i fragmencie bł.Czesława daje w kość... tyle, że to tuż przed firmą :)