Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2017

Dystans całkowity:866.55 km (w terenie 124.00 km; 14.31%)
Czas w ruchu:47:30
Średnia prędkość:18.24 km/h
Maksymalna prędkość:45.00 km/h
Suma podjazdów:4194 m
Maks. tętno maksymalne:175 (95 %)
Maks. tętno średnie:146 (79 %)
Suma kalorii:32230 kcal
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:28.88 km i 1h 35m
Więcej statystyk

Wtorek na rowerze

Wtorek, 17 października 2017 · Komentarze(0)
Po wczorajszym późnym powrocie, dzisiaj szykuje się powtórka z rozrywki, wyjazd o 7 i powrót po 21.... 
Lekko niedospany wsiadam na rower i w drogę... Jest chwila po 7, wiatr nie przeszkadza, jest dość ciepło, termometr pokazuje 10 stopni, mam wrażenie, że widać lekkie zamglenia... ale może to złudzenie?
Po wczorajszych problemach z garminem wpiąłem czujnik do paska Polara... i... wszystko działa... wartości wydają się poprawne.Tak to można jechać... Z drugiej strony to na rowerze jest już tyle elektroniki że.... szkoda gadać... Monitorowane są prawie wszystkie parametry, choć z tego co wiem to jeszcze kilka czujników można by podłączyć ;) Zaczynam jednak ograniczać ich ilość. Kupując nowy licznik szukałem takiego który nie ma pulsometru, nie ma kadencji, nie ma gps-a.... i ma komunikację cyfrową... Jest to w tej chwili problem by kupić bezprzewodowy "prosty" licznik. Ten który kupiłem ma wady... to konfiguracja. Projektant musiał być nieźle wcięty gdy to wymyślał ;)
Reszta parametrów zapisuje się w zegarku, to chyba najlepsze rozwiązanie ;) Już nie ma odpalonego endomondo w telefonie, nie ma nawigacji w drugim telefonie. Za to jest nawigacja w Mio... ;) Ta jest jeszcze testowana... Zakup wydaje się trafiony. Najbardziej interesuje mnie z niej czas działania na baterii... Już widać, że powinno starczyć jej na około 7-8 godzin później power bank... ;) Tyle, że ich mam na dłuższych wyprawach kilka...  Więc nie stanowi to problemu.
 
Lekko przymglony poranek

Lekko przymglony poranek © amiga
Wracając jednak do drogi do pracy to jazda sprawia radochę, temperatura spada do około 8 stopni, w Kochłowicach dalej DDRka jest "uszkodzona" Fajnie by było gdyby jednak wylali asfalt... To już tydzień, pogoda aż się prosi o to, w przyszłym tygodniu ma lać... po co czekać.... Gdy mijam Kochłowice pojawiają się bardziej gęste mgły... lubię takie poranki gdy jeszcze wszystko to zaczyna oświetlać słońce.... Na Bielszowickiej musiałem stanąć i zrobić fotę ;)
DDRka dalej podrapana
DDRka dalej podrapana © amiga
Mgła jakby gęstniała
Mgła jakby gęstniała © amiga
Piękny wschód słońca
Piękny wschód słońca © amiga
Zabrze o dziwo dzisiaj puste, szybki przelot, za to W Gliwicach trafiam na debila za kierownicą, gdzie się gościowi tak spieszy...  łuk, podwójna ciągła, dodatkowo 2 skrzyżowania, niby z drogami podrzędnymi, ale jednak... 
Głupek wyprzedzający na łuku na podwójnej ciągłej
Głupek wyprzedzający na łuku na podwójnej ciągłej © amiga
W firmie jestem w takim sobie czasie... niemniej dobrze wykorzystany poranek... 

Nocny powrót do domu

Poniedziałek, 16 października 2017 · Komentarze(0)
Jest po 20... dopiero ruszam... jeszcze lampki, jeszcze coś... i czas ucieka... Drogi zupełnie puste, cieplutko... może nie tak by jechać zupełnie na krótko, ale kurtka ląduje w plecaku, bluza z długim rękawkiem zupełnie starcza :) Jadę drogami, jest za późno, by jechać po lesie... zresztą nie mam na to już ochoty, pewnie gdyby była to 17... to może, a tak... marzę o tym by już być w domu. Odpocząć.
Jutro będzie podobnie, powrót równie późno... ale to tylko tydzień... 

Ciemno i pusto na drogach
Ciemno i pusto na drogach © amiga
Dość dobrze mi się jedzie, aż do Wirka, gdzie... trafiam na zamknięty przejazd kolejowy... zastanawiam się czy nie objechać tego dookoła przez ścieżkę przy potoku Bielszowickim, ale widzę już pociąg... poczekam tą minutę, czy dwie... szosami jednak będzie szybciej... 
Trafiłem na pociąg na Wirku
Trafiłem na pociąg na Wirku © amiga

Za Kochłowicami mam odcinek leśny, bez oświetlenia, zwalniam..., później na Zadolu zaskoczenie spore stado dzików okupuje park... Wielkie Kabany... Do domu na szczęście niedaleko... Na dzisiaj mam lekko dość... 

Pod wiaduktem w Piotrowicach
Pod wiaduktem w Piotrowicach © amiga
Skrzyżowanie z Tyską
Skrzyżowanie z Tyską © amiga

Do Gliwic o poranku

Poniedziałek, 16 października 2017 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam około 7:00, nawet kilka minut po... Jest obłędnie ciepło jak na październik... przyjemnie. Słońce świeci, żyć się chce :)
Wskakuje na rower i gnam do pracy. W weekend rower niestety nie wypalił, była szansa, ale... się zmyła... cóż... Odrobię to trochę w tygodniu, chociaż lekko nie będzie. Spojrzałem na grafik... i powroty w tym tygodniu będą po 21... Ech... Ale to w końcu tylko tydzień.... 
Na drogach obłędny ruch, korek mam już pod domem, a ciągnie się pewnie gdzieś do zjazdu na A4 na Mikołowskiej. Cieszę się, że jadę rowerem :) Wyjeżdżam z Katowic i jest jakby lepiej, centrum Kochłowic omijam tyłem... To chyba w tej chwili lepsze rozwiązanie. 
Słoneczko nieźle przygrzewa
Słoneczko nieźle przygrzewa © amiga
Aż nie chce się pracować ;)
Aż nie chce się pracować ;) © amiga
Po drodze mały zonk... zauważam, że nie włączyłem Garmina... odpalam go dopiero po 3 km... ale gdy docieram do firmy okazuje się, że szaleje pasek pulsometru, pokazuje połowę pulsu... Ech... W firmie sprawdzam co jest grane, i okazuje się, że Garmin tak ma, Ich paski po pół roku intensywnego użytkowania szaleją, ludzie polecają bądź paski starszej generacji bądź te... od Polara. W domu mam stary pasek z Polara... po powrocie do domu to sprawdzę. 
Poniżej jeszcze kilka zdjęć z soboty, z wycieczki po lesie... 
W końcu piękna ciepła jesień
W końcu piękna ciepła jesień © amiga
Nad stawem Janina
Nad stawem Janina © amiga
Czerwone korale
Czerwone korale © amiga

Wieczorny powrót do domu

Czwartek, 12 października 2017 · Komentarze(1)
Ruszam trochę przed 17, jest dość przyjemnie, względnie ciepło, wiatr od zachodu. Dzisiaj się dowiedziałem, że jutro nie będzie lekko, muszę znowu zrezygnować z rowera... Inaczej nie na opcji bym się wieczorem wyrobił. W domu i tak będę koło północy... 
Tak więc jadąc drogami zmieniam plany... zahaczę o las :) 
Wpierw pakuję się w lasek Makoszowski, a dalej już w samych Makoszowach wjeżdżam na szlak na Halembę. Ścieżki mokre, błotniste... można było się tego spodziewać. Pojadę trochę dłużej... ale co z tego... 
Jeszcze świeci słoneczko :)
Jeszcze świeci słoneczko :) © amiga
Trochę błota w lesie
Trochę błota w lesie © amiga
Zachód słońca okazał się niesamowicie kolorowy, tyle, że po 18 robi się już coraz ciemniej. Krótki postój na dolinie jamy, kilka fot ostatnich promieni słońca i jadę do domu. Chodziło mi jeszcze po głowie szukanie grzybów, ale w świetle lampki rowerowej nie ma to większego sensu... Szkoda..
Już zaszło słoneczko
Już zaszło słoneczko © amiga
Na dolinie Jamny
Na dolinie Jamny © amiga
Krótki postój
Krótki postój © amiga
Gdy docieram w okolice domu, podjeżdżam jeszcze na stację benzynową, dokładniej na myjnię, trzeba spłukać to co nazbierałem przez ostatnią godzinę... 
Wizyta na myjni
Wizyta na myjni © amiga
W domu ciuchu lądują w pralce, a ja z siebie muszę zedrzeć grubą warstwę błota ;) Powrót był niesamowicie przyjemny :)

Powrót na rower ;)

Czwartek, 12 października 2017 · Komentarze(1)
Wczoraj sprawy urzędowe załatwione, dzisiaj mogę jechać rowerem do Gliwic. Pogoda dopisuje, wiatr niespecjalnie przeszkadza, jest względnie ciepło, słonecznie, tyle, że na drogach.... szkoda gadać. Już pod domem mam korki... wiem, że on ciągnie się około 2 km do Brynowa, tam pewnie nieco się luzuje, a dalej pewnie korkuje się, aż do samego centrum. 

Tyle, że jadę rowerem i korki nieszczególnie mnie ruszają, owszem, czasami muszę zwolnić, zatrzymać, obejrzeć się. Dzisiaj w Piotrowicach raz zrobiłem coś głupiego... o korekcie nie było mowy, jedynie mogłem zwolnić i zmieścić się między dwoma samochodami. Mam nauczkę. Drugi raz takiego manewru nie zrobię. Pewnie kierowcy klęli na czym świat stoi ;)

Poranne zaciski na Ligocie
Poranne zaciski na Ligocie © amiga
Słońce w końcu zaświeciło :)
Słońce w końcu zaświeciło :) © amiga
Wyjeżdżając z Katowic mam już spokojniejszą trasę, nawet Kochłowice nie stwarzają problemów, pogoda coraz ładniejsza, przyjemny się jedzie :), tym bardziej, że w krótkich gaciach ;). Oczywiście na górze mam bluzę, kurtkę itd. ale dla nóg taka temperatura jest już akceptowalna nawet z nawiązką :)
Piękny poranek
Piękny poranek © amiga
Trochę obawiam się Zabrza i .... słusznie, bo gdy docieram w okolice Guide, widzę z daleka korek, jedyna sensowna opcja to chodzik. Na drogi wracam dopiero przed skrzyżowaniem. 
Jeszcze nie wszystkie drzewa zmieniły kolory
Jeszcze nie wszystkie drzewa zmieniły kolory © amiga

Gdy wyjeżdżam z Zabrza jest już spokojnie, samochody znikają, a ja gnam do pracy :). W planie jest dzisiaj wyjazd przed 17, czy się uda? Trudno powiedzieć, za to jutro na 100% wracam późno w nocy... jazda będzie w kompletnej ciemnicy, ale też przy zerowym ruchu drogowym, korci by pojechać lasem... ten nocą jest niesamowity, pociągający, tajemniczy.... ale to jutro... 

Powrót wieczorową porą

Wtorek, 10 października 2017 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam około 17, dalej wieje, niestety coś delikatnie kropi... Myślałem, że jednak powrót będzie przyjemniejszy niż dojazd do pracy, ale cóż... Cieszę się z tego co mam :) Tyle tylko, że wiatr nieco mnie wspomaga. Do zachodu słońca jest godzina... na bank nie zdążę przed ciemnicą.  Jadę szosami, przez większość trasy, dopiero na Wirku gdy słyszę w oddali pociąg wbijam się w lekki teren, na szlak wzdłuż Potoku Bielszowickiego. Tutaj nawet gdy leje nie jest źle, woda prawie od razy spływa, wsiąka... tyle, że i tak wywiozę trochę piachu i błota :)

Pogoda taka sobie, znowu lekko siąpi
Pogoda taka sobie, znowu lekko siąpi © amiga
Słońce coraz niżej... a ja gdzieś w terenie
Słońce coraz niżej... a ja gdzieś w terenie © amiga
GDy docieram do Granic z Katowicami jest już prawie kompletnie ciemno. Dostaję smsa, na szyko spoglądam co to jest... acha... pozdrowienia z inpostu, muszę podjechać pod paczkomat o drugiej stronie dzielnicy... . Kolejne 2 może 3 km do kompletu :) Tyle, że pada nieco mocniej.
I ciemno się zrobiło
I ciemno się zrobiło © amiga
W domu pomaga gorąca kąpiel i herbata. A jutro wiem, że jadę do pracy bez roweru i to nie ze względu na pogodę, która nie powinna mnie odstraszać, ale... chodzi o konieczność odwiedzenia Urzędu Miejskiego. Na samą myśl... robi mi się niedobrze... ech... 

Kolejny piękny poranek.... i trochę mokry

Wtorek, 10 października 2017 · Komentarze(1)
Ruszam dokładnie o tej samej godzinie co wczoraj... tyle, że wstałem jakieś 20 minut później... Wieje dość silny wiatr od zachodu. Niebo ładnie rozświetlone, jednak wiem, że coś na nas idzie... jakieś przelotne opady. Myślę, że zdążę przed nimi, ale czy tak będzie?  W końcu pogoda zmienną jest ;)

O poranku słoneczki pięknie świeci
O poranku słoneczki pięknie świeci © amiga
W Kochłowicach czeka na mnie mała niespodzianka, dość spory kawałem DDRki został "podrapany", jazda jest nieprzyjemna, cieszy za to że zostały usunięte debilne progi.. pułapki na rowerzystów. Tylko w zamian trafiam na otwarte studzienki...Wjeżdżam na chodzik... tam dzisiaj jest bezpieczniej. 
Pułapka na rowerzystów w Kochłowicach
Pułapka na rowerzystów w Kochłowicach © amiga
Gdy docieram na Wirek zaczyna kropić, później padać, w Zabrzu już leje... Okazuje się jednak, że to jest tylko przelotne, gdy docieram do granicy z Gliwicami w zasadzie jest już po deszczu... Z tego co mówią prognozy to cały dzień tak ma wyglądać. Dopiero pod wieczór powinno się poprawić co.... mi nawet pasuje.
Znowu pada deszcz
Znowu pada deszcz © amiga
Docieram do firmy, nie było tak źle, gdyby jeszcze tak wiatr był słabszy... tyle, że w najbliższych dniach raczej nie ma co na to liczyć. 
Już niedaleko... jeszcze 200m i będę w firmie
Już niedaleko... jeszcze 200m i będę w firmie © amiga

Powrót do domu w ciemnościach

Poniedziałek, 9 października 2017 · Komentarze(1)
Wyjeżdżam dość późno, ale trochę spraw się nazbierało. Nie ma opcji do domu będę jechał w ciemnicy... W chwili gdy ruszam jest coś koło 17:20... Słońce jeszcze świeci... jest dość przyjemnie, strasznie wieje od zachodu... Na powrocie to pomaga, ale... jutro będzie kiepsko przy jeździe do Gliwic. Teraz jednak staram się mocniej naciskać, im więcej przejadę przy świetle słonecznym tym lepiej... Po zmroku jednak jedzie się wolniej... 

Słońce jeszcze świeci
Słońce jeszcze świeci © amiga
Gdy jestem w okolicach Wirka, chodzi mi po głowie myśl: "a może by tak jeszcze w las...", odpędzam ją... w lesie będzie mokry, błotniście, nie ma to większego sensu... Może gdy się pogoda poprawi za jakiś czas... Na jutro zapowiedziane są kolejne opady. Raczej pojadę rowerem... dam radę... Naszprycuję się witaminą C.. 
I już po zachodzie słońca
I już po zachodzie słońca © amiga
Jest coraz ciemniej
Jest coraz ciemniej © amiga
Pomimo naginania, mrok dopada mnie tuż za Kochłowicami, zwalniam tak jak się spodziewałem, po przerwie od kręcenia, ścieżki są dopiero do sprawdzenia, a odcinek leśny pomiędzy Panewnikami nie wygląda zbyt dobrze... Sporo mokrych liści, już zdarzało mi się zaliczyć glebę na czymś takim... 
Do domu docieram przed 19. Późno, jednak trzeba przyznać, że gdy nie pada to jazda sprawia niesamowitą frajdę :)

Po dłuższej przerwie w końcu na rowerze :)

Poniedziałek, 9 października 2017 · Komentarze(7)
Ostatnio jeżdżę strasznie w kratkę, a to szkolenie w Łodzi, a to choroba... a to leje... itd..... Cóż... Dzisiaj zebrałem się w sobie, przeziębienie jeszcze dalej znać o sobie, ale ciągnie mnie na rower... Nie lubię jeździć samochodami, autobusami, stać w korkach, i czekać na Bóg wie co....

Ruszam trochę po 7:10... Ruch na drogach jak diabli, tworzą się korki..., jednak na rowerze mam pewną przewagę. Nie muszę stać... ;) mogę pojechać drogami, ścieżkami na których nie mogą jechać samochody... 

Mokro o poranku

Mokro o poranku © amiga
Po weekendowych opadach wszędzie jest mokro, temperatura dość niska, po raz pierwszy tej jesieni jestem tak ciepło ubrany. Długie spodnie, kurtka jesienno-zimowa. Tyle, że nogi marzną. Mam nadzieję, że zamówione buty "zimowe" dotrą może dzisiaj, może jutro...  Pora je przetestować. 
Nie ja jeden wyjechałem na rowerze
Nie ja jeden wyjechałem na rowerze © amiga
Gdy jestem w Kochłowicach mam wrażenie, że dzień będzie piękny, ciepły, pojawia się słońce, jest pięknie :) Chce się jechać dalej i dalej... Tylko co z tego skoro 10 minut później  na niebie wiszą już ciężkie chmury. To był jedynie krótki przebłysk słońca i to wszystko. 
Słońce zaskczyło mnie
Słońce zaskoczyło mnie © amiga
Chmury jednak nadciągnęły
Chmury jednak nadciągnęły © amiga
Dzień też jest coraz krótszy, w zasadzie normą już będzie powrót w ciemnicy... Co ma swoje zalety ;), z daleka widać samochody... gorzej z rowerzystami jeżdżącymi w wariancie ninja ;)  
Dzisiaj za to trafiłem na jakiegoś głupka na rowerze w Gliwicach... drogą dość wolno jechał samochód ciężarowy, widać było, że coś planuje, zaczął migać w lewo... gość na rowerze zaczął go wyprzedzać... to jakieś chore... dobrze, że kierowca pewnie zaglądał w lusterko... chwila nieuwagi i jednego debila byłoby mniej... Może źle że tak piszę o rowerzyście, jednak denerwuje mnie takie zachowanie... Chwila nieuwagi i byłoby po gościu... Brawura, jazda bez wyobraźni... Szkoda gadać... Jakieś 100-150m później doganiam go... zastanawiam się czy coś mu powiedzieć, ale daję sobie spokój, wiem, że to nic nie da, najwyżej dojdzie do pyskówki... 
Jakiś rowerzysta samobójca, zaczął wyprzedzać samochód gdy ten migał w lewo
Jakiś rowerzysta samobójca, zaczął wyprzedzać samochód gdy ten migał w lewo © amiga
Dogoniłem go bez większego problemu... pomimo tego, że kondycja w lesie
Dogoniłem go bez większego problemu... pomimo tego, że kondycja w lesie © amiga
A.... wróciłem do audiobooków na rowerze, działają rewelacyjnie. Dawno nie jeździłem ze słuchawkami na uszach, wiele to nie zmienia w kwestii bezpieczeństwa, gdy mam założonego buffa i tak niewiele słyszę, szczególnie gdy wieje wiatr... tak jak dzisiaj ;)
Docieram do firmy... zdaje się, że dobrze się ubrałem, pora na przebranie się i do pracy.
Ciekawe jaka będzie pogoda na powrocie... oby nie padało...

Silesia Marathon

Niedziela, 1 października 2017 · Komentarze(5)
Niedzielny poranek, po długiej przerwie od rowera... Pewnie gdyby nie wyjazd na Silesia Maraton to pewnie i tak gdzieś bym się urwał na rowerze. Trochę męczy mnie przeziębienie, w zasadzie jego początek, ale... kilku znajomych i Darek biorą udział w maratonie. Pakuję aparat do plecaka, coś do jedzenia na drogę i... ruszam. Przed 9 jestem w okolicach Katowickiego ronda, czekam, po kilku minutach mijają mnie pierwsi zawodnicy... jakąś minutę za nimi pojawia się peleton... Co jakiś czas ktoś mi kiwa :)... 

Czołówka zawodników w okolicy ronda w Katowicach
Czołówka zawodników w okolicy ronda w Katowicach © amiga
Peleton Silesia Marathonu
Peleton Silesia Marathonu © amiga
Podobno ponad 2000 ludzi biegło na dystansie 42,195 km, a ponad 6000 osób na wszystkich dystansach
Podobno ponad 2000 ludzi biegło na dystansie 42,195 km, a ponad 6000 osób na wszystkich dystansach © amiga
Artur w peletonie :)
Artur w peletonie :) © amiga
Jest i Darek :)
Jest i Darek :) © amiga
Po chwili zbieram się i jadę na Muchowiec, drogą na krechę, by dotrzeć tam przed zawodnikami... nie doceniłem jednak tempa, gdy melduję się przy lotnisku, czołówka już dawno przebiegła. Jednak interesują mnie "zające", to za tymi konkretnymi wiem, że mogę oczekiwać znajomych... Peleton rozciągnął się... to dobrze, prościej "wyizolować" zawodników :)... 
Na Muchowcu peleton już się rozciągnął
Na Muchowcu peleton już się rozciągnął © amiga
Chwilami za kolejnymi zającami pojawia się większa liczba biegaczy :)
Chwilami za kolejnymi zającami pojawia się większa liczba biegaczy :) © amiga
Dawid właśnie mija moje stanowisko :)
Dawid właśnie mija moje stanowisko :) © amiga
Darek na zakręcie :)
Darek na zakręcie :) © amiga
Mija mnie po raz drugi dzisiaj Darek :), jest nieźle, jakieś 7 km za nim :)... Przyglądam się mapie, by nie jechać w peletonie, to nie ma sensu... poza tym pewnie służby by mnie usunęły z trasy... ale... mogę pojechać przez las na Giszowiec i dalej na Nikiszowiec :)... Wg rozpiski zająca który mnie najbardziej interesuje mam... 50 minut na dojazd, zdążę ;)... Od Giszowca jadę chodnikiem... nie ma opcji by pchać się pod prąd biegnących... Po raz kolejny widzę Darka :), to już 15 kilometr.... 
Dobiegając do Nikiszowca
Dobiegając do Nikiszowca © amiga

"Wybieg" z Nikisza © amiga
Teraz zawodników czeka dość nieciekawy odcinek, przez fragment Giszowca i drogę przy Mysłowicach, ale do Katowic mają wrócić przez Janów. Jadę na skróty, ustawiam się w Szopienicach... i czekam... Spotykam Adama z Etisoftu, chwilę rozmawiamy, czekamy na Darka... w końcu jest mija nas, robimy kolejne zdjęcia..., Adam ucieka na Stadion Śląski gdzie za około godzinę będzie finisz półmaratonu, a ja dalej podążam śladem Darka, a raczej wyprzedzam jego ślad... 
Kurtyna wodna w Szopienicach
Kurtyna wodna w Szopienicach © amiga
Po raz kolejny spotykamy się w Dąbrówce Małej, tym razem chwilę jadę koło niego, możemy zamienić kilka zdań... widać już zmęczenie, ale dalej biegnie... nie poddaje się... Jeszcze tylko 10 km... do mety... Ustawiam się w centrum Siemianowic Śląskich, przy jednej z bramek... Kolejne kilka zdjęć... i powolutku kieruję się do parku Śląskiego... 
Jedna z bramek w Siemianowicach Śląskich
Jedna z bramek w Siemianowicach Śląskich © amiga
Odliczam kolejne km... do mety coraz bliżej... jadę więc pod stadion... tutaj trafiam na jakiegoś stukniętego służbistę, gościa z ochrony, masakra... a gdzie pan jedzie, po co... a dlaczego... robił wrażenie jakby jeszcze wczoraj leżał pod sklepem z alkoholem... na szczęście pyskówka nie trwała zbyt długo, ustawiam się i czekam na Darka... jest dobiegł... Pokonał cały morderczy dystans... 
Już w Parku Śląskim
Już w Parku Śląskim © amiga
Jeszcze kilkaset metrów i będzie meta
Jeszcze kilkaset metrów i będzie meta © amiga

Już po wszystkim możemy zamienić kilka zdań, Spotykam się też z Adasiem i jego rodziną... mija dobre pół godziny zanim się rozstaję z wszystkimi i jadę do domu... 
Dzień miło spędzony, chociaż czuję, że to odchoruję... ale co tam :) Warto było :)
Gratulacje dla wszystkich uczestników....