Wyjeżdżam po 7:20, poranne zbieranie średnio mi szło, noc ciężka, przerywana... dzień zapowiada się mokro, gdy ruszam kropi... wiatr prawie nie istnieje... jest sporo chłodniej niż wczoraj... na starcie ledwie 8 stopni na plusie
Po wczorajszym szaleństwie... dzisiaj wiem, że przejazd nie będzie szybki... czuję zmęczenie... Pewnie miną ze 2-3 dni zanim dojdę do siebie... Zastanawiam się czy to nie jest częściowo efekt odwodnienia... wczoraj w słońcu było prawie 30 stopni...
Pomimo tego, że niedziela wsiadam na rower... i jadę do Gliwic... Dzisiaj nietypowo, wraz z Darkiem organizujemy firmową wycieczkę na Nikiszowiec..., dzisiaj ma jechać około 8 osób... może to niewiele, ale w planie jest około 80km samej wycieczki + dojazd z i do domu... Sama trasa jest tak zaprojektowana by było w miarę łatwo...
Gdy wyjeżdżam z domu zaskakuje mnie ciepło... już po kilku km rozbieram się... wrzucam ciuchy do plecaka... W Bielszowicach chwila przerwy na mycie rowerka... to głównie z tego powodu wyjechałem kilkanaście minut po ósmej... Na myjni spędzam całe 2 zł i jadę dalej... jestem na miejscu spotkania... prawie 40 minut przed czasem... przesadziłem... jednak może 10 minut później dojeżdża już Darek... W ciągu kolejnych 30 minut jesteśmy prawie w komplecie, poza Mariuszem, który gdzieś się stracił... dzwonimy, czekamy jeszcze 10 minut i jest... jesteśmy w komplecie...
Początkowo przez lasek Makoszowski, dalej park W.Pileckiego i znajdujemy się na terenie Koloni B w Zabrzu o której pierwsze wzmianki są już średniowieczu... nieco dalej czeka nas przenoszenie rowerów nad zniszczonym mostkiem na niebieskim szlaku rowerowym... Wyjeżdżamy w okolicach Muzeum PRL w Bielszowicach tyle, że samo muzeum otwiera się dopiero 1-go Maja... dzisiaj nie ma więc mowy o wejściu na jego teren... ruszamy dalej i wkrótce docieramy do Kolonii Robotniczej Ficinus na Wirku kolejny krótki postój, przy okazji korzystamy po raz pierwszy z możliwości uzupełnienia zapasów w pobliskim sklepie...
Jadąc przez Wirek docieramy do Toru wyścigowego modeli samochodów dość unikatowego obiektu na Śląsku... na którym rozgrywane są zawody wchodzące do Pucharu Polski. Poniżej filmik... promujący ten tor... :)
Na chwilkę zatrzymujemy się na końcu szlaku przy Gródku z XIIIw najstarszym zabytku Rudy Śląskiej..., szkoda że brakuje pieniędzy na badania, za zagospodarowanie tego miejsca...
Pora wracać do Gliwic, powoli wszyscy odczuwamy zmęczenie, jedziemy przez odnowiony rynek w Katowicach, obok Archikatedry Chrystusa Króla, parku Kościuszki, kopalni Wujek.... dalej nieco skracamy i prostujemy trasę wybierając wariant jak najbardziej lajtowy, krótki, bez górek... odpuszczamy 2 podjazdy, na tym etapie mogą się okazać zabójcze... zamiast po lasach jedziemy nieco centralnie przez Halembę, ale oszczędza nam to czas... Od Halemby jednak nieco terenu... tyle, że tam też w większości jest z górki... wkrótce docieramy do miejsca gdzie rozpoczęliśmy wycieczkę...
Jest coś przed 18... gdy rozstajemy się i każdy jedzie w swoją stronę... Ja muszę wrócić do Katowic, początkowo jadę tą trasą którą przed chwilą jechaliśmy, dopiero od Halemby zmieniam trasę, jadę przez ul P.Skargi by dojechać do lasów Panewnickich... ale tam kieruję się tyłami, też lasem, cywilizację oglądam jakieś 2 km przed domem...
To był udamy rowerowo dzień... :) Dziękuję całej wesołej ekipie Etisoftu, bez organizowanie tego wyjazdu i wypadu do Wisły nie mało by większego sensu...
Ruszam chwilę po 17... radary nie wróżą nic dobrego, jakieś chmurzyska przewalają się po okolicy... Dmucha z południowego zachodu... wiatr jest chwilami porywisty... za to jest w miarę ciepło :) +15, nie pada przynajmniej jeszcze....
Dzisiaj ostatni dzień powrotu z pracy w tym tygodniu... ale myślę, że nie jest to ostatnia jazda... wyglądana to, że niedzielę uda się dołożyć kilka mil do statystyk ;)
Na tą chwilę wiem, że chcę dojechać jak najszybciej do domu... byle mnie nie znało... Dzisiaj mała zmiana... w końcu dotarła nowa kamerka, w pracy zdążyłem ją tylko naładować, przełożyłem kartę z Kodaka... i w drogę...
Pierwsze podmuchy wiatru, wytrącają mnie trochę z równowagi... niedobrze... będę miał wiatr z boku... oby tylko się nie wzmógł.. .oby nie był to wstęp do burzy...
Kamerka zaskoczyła i to pozytywnie... obraz jest prawie idealny... bez zniekształceń, akcja jest dynamiczna, przypomina jazdę rowerem... tylko szkoda, że nie zauważyłem małego syfa który się przykleił na wysokości obiektywu... widać w tym miejscu mały rozmaz... cóż.. człowiek się dopiero uczy...
Wyjeżdżam o 6:45, nieco wcześniej niż zwykle, ale też jest powód, w firmie muszę być o ósmej... Miałem wyjechać jeszcze wcześniej, ale jakoś pozbierać się nie mogłem...
W rachubę wchodzi jazda szosami... o lesie nie ma mowy, tym bardziej, że lało przez połowę nocy... Na dzień dobry natykam się na Irka ale tylko pozdrawiamy się i każdy ucieka w swoją stronę...
Na drogach pusto, mokro... wiatr od zachodu to akurat niedobrze, bardzo mało rowerzystów co mnie akurat nie dziwi.... jest dość chłodno... 8 stopni...
Ruszam około 9:30... dzisiaj dzień nieco inny... mogę za to wykorzystać poranek.... jest ciepło.. około 15 stopni... wiatr z zachodu - odczuwalny, świeci słońce...
16:51 - dopiero wyjeżdżam... ale kilka spraw było jeszcze do załatwienia, jutro dzień wolny od pracy... być może nie od rowera... chociaż pewnie na nic wielkiego nie ma szans...
W chwili gdy ruszam jest już jasno, słońce wstało jakieś 20 minut wcześniej chociaż chmury skutecznie je zasłaniają... Wyjeżdżam wcześniej niż zwykle... muszę w firmie być przed ósmą... Jest 6:15 gdy startuję, na drogach pusto... wiatr niewielki z północy... , 9 stopni..., nie pada, utrzymują się delikatne zamglenia... Dzisiaj jeszcze w długich spodniach, chociaż temperatura spokojnie pozwala na coś krótszego :)
Rower jakoś dzisiaj sam jedzie... wymiana napędu, linek, pancerzy... regulacja wszystkiego zmieniła rower nie do poznania... wszystko działa jak w zegarku... pewnie do czasu... bo normą jest wymiana linek co miesiąc przy moich warunkach, a raczej w warunkach w których jeżdżę...
Tyle, że kondycja nie ta... mam nadzieję, że przez miesiąc uda mi się to nadrobić chociaż trochę... pogoda się poprawia, można nieco więcej pojeździć...
Jak na tak wczesną porę to natykam się na sporo rowerzystów... w zasadzie co chwilę mijam jakiegoś...
Wyjeżdżam około 16:45... jakby wcześniej... ale niekoniecznie... na drogach spokój ,pogoda lepsza niż rano, nie ma mgieł, jest wyraźnie cieplej, mniejsza wilgoć i niewielki wiatr z północy... Jadę do domu szosami... chciałbym być góra o 18...