Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2015

Dystans całkowity:1677.16 km (w terenie 299.00 km; 17.83%)
Czas w ruchu:78:59
Średnia prędkość:21.23 km/h
Maksymalna prędkość:51.13 km/h
Suma podjazdów:9481 m
Maks. tętno maksymalne:197 (107 %)
Maks. tętno średnie:167 (90 %)
Suma kalorii:82237 kcal
Liczba aktywności:45
Średnio na aktywność:37.27 km i 1h 45m
Więcej statystyk

Piątek wieczorem

Piątek, 24 kwietnia 2015 · Komentarze(1)
Piątek dość łaskawy jeżeli chodzi o pogodę, jeszcze się zastanawiałem czy nie sprawdzić jakiegoś fragmentu trasy jednak przypomniałem sobie że dzisiaj nie jadę do Katowic tylko na Zabrze :) Jutro startujemy z Darkiem w Helenki... trasa będzie spora, chyba najdłuższa jaką zaliczę w tym roku... ale to inny temat... 
Z firmy wychodzę około 16:20... wsiadam an rower i gnam... muszę jeszcze zaliczyć po drodze 2 sklepy... zajmuje to chwilę, za to w Rokitnicy zauważam znak, nie wiem czy to nowy, czy po prostu go nie widziałem... nie zwracałem na niego uwagi... Chwilę się mu przyglądam... Fajnie, że jest... jednak nie przekonuje mnie... Mam swoje szlaki trasy... 


No to mnie zaskoczyli tym znakiem
No to mnie zaskoczyli tym znakiem © amiga

Piątek rano

Piątek, 24 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam o 7:14... miało być sporo wcześniej, ale wyszło jak zawsze.... nie zmienia to faktu, że chcę odwiedzić 2 miejsca które nawiedzam dość rzadko a jutro ta wiedza może się przydać... Przed Kochłowicami wjeżdżam w las... w okolice stawów i knajpki Przystań, tam kieruję się szlakiem w kierunku... Kochłowic i bunkra... trafiam bezbłędnie... nie korzystając z mapy :)... 
Ciąg dalszy również niestandardowy, jeszcze mały przejazd w okolicach grodziska z XIII wieku i "potoku" (kanalizacji) Bielszowickiego. I wyjeżdżam na standardowy szlak do Gliwic. Już nie kombinuję, bo i czasu niewiele.. ważne, że sprawdziłem fragment którego średnio znam... ale jak widać jazda na czuja też działa... Może czasami przydałby się kompas... 

Teren po Hucie Gliwice
Teren po Hucie Gliwice © amiga

Czwartek wieczór

Czwartek, 23 kwietnia 2015 · Komentarze(2)
Wyjazd o 16:46, dzisiaj gnam na Mikołów, początek trasy identyczny jak wczoraj, tyle, że omijam baobaba w Przyszowicach... drigiej przerzutki nie chcę urwać... ;P

Zaliczam Hałdę na Sośnicy, pałac w Przyszowicach, próbuje podjechać pod drewniany spichlerz plebański... ale to teren prywatny... cóż... może kiedyś indziej...

Staw w pobliżu hałdy
Staw w pobliżu hałdy © amiga

W Chudowie... niespodzianka, nie pamiętałem o zlocie motocykli, zrobiło się ciepło... i dzisiaj motory rządzą... są wszędzie, ledwo widać zamek... 
Zlot motocykli w Chudowie
Zlot motocykli w Chudowie © amiga

Ledwo widać zamek ;P
Ledwo widać zamek ;P © amiga

Pomiędzy Bujakowem, a Chudowem znajduję jeszcze jedną ciekawą ścieżkę, sprawdzam ją, może włączę ją do wycieczki? Omijamy fragment dość ruchliwej drogi...  :)
W drodze do Bujakowa
W drodze do Bujakowa © amiga

W Bujakowie analizuję mapkę, wygląda z niej, że da się podjechać pod ogród botaniczny na Sośniej Górze z drugiej strony... spróbuję
Plan ścieżek rowerowych... z grubsza niewiele się zgadza... a oznaczenia w terenie to jakaś kpina
Plan ścieżek rowerowych... z grubsza niewiele się zgadza... a oznaczenia w terenie to jakaś kpina © amiga

Kombinuję i sprawdzam wszystkie odnogi... dróg... w końcu pytam się jakiegoś napotkanego gospodarza.. okazuje się, że kiedyś była tutaj ścieżka, był nawet oznakowany szlak... ale... nie ma .... ścieżka niby istnieje, ale dowiaduje się, że mam się trzymać ścieżki w lesie i broń borze nie przekraczać rzeczki przed 2 mostkiem... bo będzie mnie gonił gospodarz wariat z widłami ;P 

Trochę klucząc odnajduję miejsce przejścia... jest średnio ciekawe...  za to później chwilę mi zajmuje zanim odnajduję właściwą drogę... i mogę się skierować w kierunku ogrodu Botanicznego. 
Kiedyś chyba był tutaj szlak
Kiedyś chyba był tutaj szlak © amiga

Mostek... tylko mam uważać na wariatów
Mostek... tylko mam uważać na wariatów © amiga

Prawie jak w górach
Prawie jak w górach © amiga

Trzeba było to jakoś pokonać
Trzeba było to jakoś pokonać © amiga

Tam w pobliżu na fiołkowej górze wiem że jest sztolnia... chcę ja odnaleźć... podobno trzeba minąć tablicę pamiatkową, później iść dalej wydeptaną ścieżką aż do ławek i...  nie odnajduję ławek i sztolni... przebijam się na azymut w kierunku wapienników... 
Zjeżdżam w dół... podjeżdżam do kościoła św. Wawrzyńca... fota i lecę do domu... 

Kościół św. Wawrzyńca w Mikołowie
Kościół św. Wawrzyńca w Mikołowie © amiga

Dojeżdżając do Ochojca zauważam nową fontannę... cóż trzeba stanąć :) to ostatnia przerwa dzisiaj ...

Nowa fontanna na dzielni ;P
Nowa fontanna na dzielni ;P © amiga

Czwartek rano

Czwartek, 23 kwietnia 2015 · Komentarze(1)
Poranek dość niemrawy i ciężki...
Wczoraj trochę siedziałem przy uszkodzonym szaraku... Odszukałem starą przerzutkę... zdemontowałem uszkodzoną, tyle, że hak też powyginany i lekko uszczerbiony... Dzisiaj w planach mam kupienie nowego... tylko nie mam pojęcia czy ta przerzutka będzie chciała współpracować z resztą napędu, niby wszystko 9rz. ale... urwana przerzutka miała długi wózek, ta ma krótki... w szaraku korba ma 48T a na tyle 32T w zębatce...  Dowiem się może wieczorem, a teraz trzeba jechać do pracy...
Wsiadam na rower jest chyba 7:15 może 7:20... ruszam i gnam szosami... dziwnie mi się jedzie na góralu... czuję, że jest ociężały... że opony stawiają wielki opór...  nawet Smart samy 1.75 w szaraku same sunęły... Taki urok... Za to w terenie (miałem go dzisiaj z rana niewiele), bajka... przeszkody pokonuje bez problemów, kamienie gałęzi i inne tałatajstwo po prostu przechodzi... Wieczorem może trochę więcej zaliczę terenu, może objadę znowu część trasy do Mikołowa...? Zobaczymy...

Poranek w lasku makoszowskim
Poranek w lasku makoszowskim © amiga

Środa wieczór

Środa, 22 kwietnia 2015 · Komentarze(1)
Wyjeżdżam z firmy jest pięknie, jest słonecznie, jest 16:28....
Czasu do wyjazdu firmowego niewiele, dzisiaj chcę jeszcze przejechać przynajmniej cześć trasy do Mikołowa... Gnam więc do lasku Makoszowskiego gdzie ma być start i meta całości... 
Jadę dalej w kierunku hałdy... mostek... z podkładów kolejowych, konstrukcja paskudna, po deszczu potrafi być strasznie śliska, dzisiaj niby sucho, ale niewiele brakowało bym zaliczył glebę z lądowanie w płynącym pod spodem ścieku... Myślę, że warto o tym wspomnieć i zejść, tym bardziej, że w piątek w nocy zapowiedziane są jakieś opady w nocy... 
mijam staw... hałdę,... jest cieplutko... miało być 12-13 stopni a jest prawie 20... :)

Wjeżdżam na wiadukt w Makoszowach i zauważam w pobliżu drzewo... wygląda jak baobab, są jakieś tabliczki... zjadę a co... zobaczę co to jest jest... Okazuje się, że drzewo to pomnik przyrody... robi niesamowite wrażenie, focę i ruszam dalej... czeka mnie podjazd na wiadukt... ruszam i... słyszę jakiś dziwny dźwięk... chyba spadł łańcuch.... spoglądam w dół... 

I co teraz?
I co teraz? © amiga

Oj.... niedobrze... w pierwszej chwili rozważam alternatywę powrotu do cywilizacji z buta i dalej pociągiem... tyle, że jestem... daleko od wszystkiego... może zadzwonić po wóz techniczny, zanim przyjedzie i tak minie co najmniej godzina.... Cóż... wyciągam graty z plecaka... 40 minut później mam Singla ;P Okazuje się jednak, że na środkowym blacie łańcuch średnio działa, zmieniam na blat... i z tyłu na 8 kę... teraz jest lepiej... 

Single speed :) własnej produkcji
Single speed :) własnej produkcji © amiga

początkowo boję się  czy na podjazdach nie uszkodzę czegoś jeszcze, więc schodzę, jednak im dłużej jadę tym bardziej jestem przekonany do tego rozwiązania... Najkrótszą drogą po lassach jadę do Katowic... mam 18km przed sobą... napęd rzęzi, ale  rower jedzie stabilnie... 
Mijam Halembą, Panewniki... i dojeżdżam bezpiecznie do domu... teraz muszę pomyśleć co dalej... 
Łańcuch uszkodzony, przerzutka tylna połamana, hak skrzywiony... 
Wieczór spędza na odszukanie starej przerzutki reanimowanej jeszcze zimą, tyle, że ona ma krótki wózek... ciekawe czy będzie działać, w Gliwicach muszę kupić hak... ten ew wyprostować, tylko co z łańcuchem... napęd przejechał jakieś 3000km
Baobab :)
Baobab :) © amiga

Wewnątrz baobabu
Wewnątrz baobabu © amiga

Wielka dziura
Wielka dziura © amiga

Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © amiga

Miejsce piknikowe
Miejsce piknikowe © amiga

Środa rano

Środa, 22 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Kolejny chłodny poranek... gdy się obudziłem termometr pokazywał 3 stopnie... Słońce już na niebie, zaczynało przygrzewać, w chwili wyjazdu gdzieś o 7:15 termometr wskazywał już całe 5 stopni na plusie... ;P
Czułem się zmęczony, wczorajszy dzień  mocno mi się przeciągnął... 5 godzin snu... i znowu na rower... rano kawa, ale niewiele pomogła... 
Na to jazda i owszem :), szkoda tylko, że ruch na drogach był piekielny... już dawno tak nie było by w zasadzie wszędzie było aż tyle samochodów, tworzyły się zaciski z byle jakiego powodu... W Kochłowicach w na ul Wyzwolenia do całości dołożyła się policja sprawdzając trzeźwość wszystkich kierowców... ale czemu an Wirku, w Bielszowicach taki ruch... nawet na odcinku w Pawłowie  jakoś sporo samochodów... Nawet to, że minęła 8:00 niewiele zmieniło... w Gliwicach przejechanie Zabskiej to był wyczyn... kilka minut z głowy... Cóż... taki mam dzisiaj dzień...

Jeszcze kwitną ;)
Jeszcze kwitną ;) © amiga

Wtorek wieczór

Wtorek, 21 kwietnia 2015 · Komentarze(2)
Gdy wyszedłem z firmy… wiało okrutnie… podmuchy niby do 70km/h… miałem tylko jedną myśl… uciekać do lasu. Drzewa już dość skutecznie chronią przed czymś takim… Liście nawet jeżeli nie są do końca rozwinięte osłabiają wiatrzysko… Zależało mi też trochę na czasie… wiec wybierałem takie szlaki by nie kluczyć wąskimi ścieżkami… i nie zastanawiać się jak przejechać, nie nadkładać zbyt wielu km… Odpadała więc hałda… to najkrótsza droga, ale nie najszybsza… wąskie ścieżki… trochę piachu i kamieni… więc… wybrałem inny wariant… początkowo około 10km szosami… i parkiem zabrzańskim… i dopiero za tym wszystkim wjechałem na nasyp kolejowy… i do lasu… niesamowite było to jak było przyjemnie… ciepło…

Na szlaku... wzdłuż nasypu
Na szlaku... wzdłuż nasypu © amiga

W lesie już spokojniej... nie próbowało mnie zrzucić z roweru..., szybko wylądowałem na Halembie i Starej Kuźni

Pod koniec trasy na ostatnich 3 leśnych km… zauważyłem jakiegoś bikera… gnał po ścieżkach… myślałem, że pozbyłem się już nawyku ścigania króliczka… ale nie….. stare przyzwyczajenia dały znać o sobie… zacząłem go gonić, pewnie mnie nie widział, bo w chwili gdy go zauważyłem być przede mną jakieś 400m, w lesie… minęliśmy jeszcze jednego bikera… widać było, że nie w smak mu to, że ktoś go wyprzedza… ten co jechał przede mną… wyprzedził go na prostej… ja dogoniłem go na górce… na zjeździe widziałem, że próbuje mnie dogonić i zaczęła się druga góreczka….., miał małe szanse by mnie wyprzedzić… Bardzo powoli dochodziłem tego pierwszego króliczka… Tyle, że na granicy z Katowicami odbił na Rudę Śląską… co mi nie pasowało, ale w sumie się cieszyłem, bo okazałoby się, że wykończymy się taką jazdą po lesie z prędkością >30km/h…

W drodze testowałem nowe piękne okulary :)... rowerowe... z ciemnymi szkłami... myślę, że sprawdziły się rewelacyjnie w takich warunkach..., nie oślepiało mnie słońce, nie wpadały mi do oczu kamyki, liście, muszki i inne latające tałatajstwo... teraz muszę tylko pamiętać by brać je zawsze ze sobą... 

Oszołom w okularach... :P
Oszołom w okularach... :P © amiga

Wtorek rano

Wtorek, 21 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Budzę się skoro świt... spoglądam za okno... sprawdzam temperaturę... zimno... jeszcze nie teraz... zostaję w łóżku... Wstaję koło 6:00... powoli się zbieram, ale... wychodzę dopiero o 7:25.... bardzo późno...myślałem że z rana sprawdzę jeszcze raz drogę wycieczkową do Gliwic od Panewnik... a teraz nie ma na to czasu, może gdy poranna temperatura nie będzie tak straszyć... te +3 z rana.... masakra...
W chwili gdy wsiadam na rower jest cieplej +5... WOW...

Myślałem że na drogach będzie Sajgon... ale Katowice przejeżdżam, bez żadnych perturbacji czy wleczenie się w ogonkach... Dość szybko dojeżdżam do Kochłowic i to tam natykam się na niewielki zacisk... ale dalej przejechanie tego problemu zajmuje ledwie kilkadziesiąt sekund. 

Dzisiaj na Wirku luz... zresztą jest po 8:00 gdy znajduję się na wysokości stacji pkp... Zabrze puste, podobnie Gliwice... gdyby jeszcze nie ten wiatr... kolejny dzień dojazdu pod górę... całe 30 km... nawet Śnieżka jest bardziej łaskawa.... 

Zatrzymuję się na chwilę w lasku Makoszowskim... hmmm... to chyba najlepiej obfotografowane miejsce przeze mnie... zdjęcia mam z każdej pory roku... udokumentowane wszystkie zmiany... :)
Lasek makoszowski o poranku
Lasek makoszowski o poranku © amiga

Poniedziałek wieczór

Poniedziałek, 20 kwietnia 2015 · Komentarze(2)
Z firmy ewakuuję się w okolicy 16:30... Plan na powrót jeden, chcę sprawdzić jeszcze jedną ścieżkę od Chudowa do Bujakowa... Tym razem przez Kąty... z mapy google wynika że jest tamtędy przejazd... Cóż... muszę to sprawdzić... 
Jakę jakoś nie do końca z planem... bo zamiast przez Bojków, by było szybciej jadę na Sośnicę... tylk oczy mam ochotę na pełny objazd parku Makoszowskiego? Chyba nie... Pojechałem wariantem skróconym przez hałdę na Sośnicy... tyle, że wariant skrócony obejmuje spacer przez 100m torowiska z rowerem u boku... 

Mimo wszystko w Chudowie jestem dość szybko..., przypomina mi się coś... obok zamku rośnie topola... kilka lat temu była jednym z wielu drzew... po prostu rosła i miała wielką dziurę na dole... Gdzieś widziałem zdjęcia z zamontowanymi w niej drzwiami... i nazwą "Topola Tekla" cóż... po 4 czy może 5 latach znowu do niej podjeżdżam... Tym razem wygląda zdecydowanie lepiej... jakby prowadziły przez nią drzwi do innego świata :)... Może tam mieszka królik...? Hmmm....

Topola Tekla
Topola Tekla © amiga

Z Chudowa odnajduję interesującą mnie ścieżkę... i małe zaskoczenie, miłe... przypomina wąskie drogi w górach... tyle, że przewyższeń nie ma, przynajmniej nie są tak wielkie, ale klimat jest :)
Dojeżdżam do Bujakowa... i początkowo chcę pojechać w kierunku Śląskiego Ogrodu Botanicznego, a jednak nie... zmieniam plan gdy widzę oznaczenia ścieżek... wieki tędy nie jechałem... może warto przypomnieć sobie te ścieżki, może da się jakoś sensownie podjechać do ŚOB terenem, a nie główną drogą...... 
Kombinuję, kombinuję... i pojechało mi się przez Starą Hutę... Niby fajnie, ale ten wariant nie przejdzie... za bardzo wydłuża przejazd, a część drogi jest wybitnie pod górala... 
Pod Mikołowem
Pod Mikołowem © amiga

Gdzie jest krzyż ;P
Gdzie jest krzyż ;P © amiga

Spoglądam na zegarek... Późno... minęła 18:00... teraz już najkrótszą drogą gnam do domu... przez centrum Mikołowa... 
Staw w Mikołowie
Staw w Mikołowie © amiga

Do domu docieram coś koło 18:40... Wiatr podczas drogi powrotnej dał się we znaki... niestety zmienił kierunek na północny... kilka podmuchów solidnie mną zachwiały... już chyba wolę gdy wieje w twarz... Niemniej i tak temperatura zaskoczyła... całą drogę było od ok 13-do 15 stopni :)

Poniedziałek rano

Poniedziałek, 20 kwietnia 2015 · Komentarze(2)
Budzę się wcześnie, po 5:00, ale zupełnie nie mam ochoty na wstawanie, weekend chyba mnie rozleniwił..., a może to ta pogoda? Szykuje się wietrzny dzień i na dokładkę zimny. Termometr za oknem pokazuje  jedynie 3 stopnie... W piątek jechałem w krótkich gaciach, dzisiaj znowu muszę wdziać długie... Już myślałem, że pożegnałem się z nimi na kilka miesięcy... Cóż....
Gdy wychodzę po 7:10, temperatura wzrosła jest całe +5 ;P, wsiadam na rower i czuję, będzie 30km walki z wiatrem... musi znowu wiać z północnego zachodu... Jakiś złośliwy jest w tym roku wiatr..., od ponad miesiąca w zasadzie zmagam się z mniejszym lub większym wiatrem z  tego kierunku. 
W zamian mam za to puste drogi... przynajmniej tak jest w Katowicach, Kochłowicach... za to niesamowity zacisk na Wirku... co się stało? Nie mam pojęcia... o skręcie w Bielszowicką nie ma mowy... szybciej jest zjechać z drogi i przejść po przejściu dla pieszych... Chore.... nie pamiętam czy kiedykolwiek tak miałem w tym miejscu... chyba nie... Może coś się działo na zjeździe na A4? Nie mam pojęcia... W Bielszowicach i Zabrzu również luz... Delikatny korek pojawia się tuż przed firmą na Zabskiej... ale i tak pokonuję skrzyżowanie w ciągu może 50 sekund... tzn gdzieś tyle musiałem odstać... więc nie było źle... 
Gorąca kąpiel w firmie pomogła... Mimo, że temperatura rosła w trakcie przejazdu to lodowaty wiatr zrobił swoje

Pięknie dzisiaj w parku
Pięknie dzisiaj w parku © amiga