Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2013

Dystans całkowity:2073.64 km (w terenie 553.00 km; 26.67%)
Czas w ruchu:97:25
Średnia prędkość:21.29 km/h
Maksymalna prędkość:63.76 km/h
Suma podjazdów:12896 m
Maks. tętno maksymalne:206 (111 %)
Maks. tętno średnie:140 (76 %)
Suma kalorii:66236 kcal
Liczba aktywności:46
Średnio na aktywność:45.08 km i 2h 07m
Więcej statystyk

znowu pada...

Wtorek, 24 września 2013 · Komentarze(3)
Calogero - L'ombre et la lumière


Wyjazd późno, jest po 17:00, prognozy nie napawają optymizmem, decyduję się na szybszą jazdę po szosach, teren odpuszczam, może uda się uciec przed deszczem...
Jest prawie idealnie..., wiatr chyba dalej zachodni, tyle, że słabszy...
Zaczyna siąpić... im bliżej Katowic tym gorzej, końcówka w solidnej ulewie..., znowu wszystko do suszenia, a rower do mycia... Mam gdzieś taką jesteń, gdzie ta Złota Polska...?

Do świąt oraz bliżej © amiga

wtorek...znowu dżdżyście...

Wtorek, 24 września 2013 · Komentarze(0)
Lenka - Trouble Is A Friend


Drugi poranek w tym tygodniu, ciężko się jeszcze pozbierać, na dokładkę za oknem pada..., nie chce mi się zbierać, dopiero po wyjściu na zewnątrz jakoś lepiej, tylko po co ten wiatr? Jadę po raz n-ty szosami, w sumie rower i tak brudny..., ale jak sobie wspomnę wkładanie mokrych butów... ech.....

W Kochłowicach mały szok... od strony Katowic korek zaczyna się jakieś 2 km przed dojazdem..., później okazuje się, że to jakaś sierota w ciężarówce próbowała niezdarnie zawracać, kawałek dalej jakaś śmieciara zajmuje cały pas..., i co z tego że jest rowerówka, skoro i tak musiałem stanąć, przenieść rower na chodnik, innej opcji nie było...

Dobrze, że później już bez zbędnych problemów, zacisków, może poza Kończycami.. gdzie standardowo zaciska o tej porze...

W firmie jestem w takim sobie czasie, ale i tak zadowolony, że jednak rowerem...

Z prywatnego archiwum © amiga

poniedzialkowo po pracy

Poniedziałek, 23 września 2013 · Komentarze(3)
Aleksandra Pęczek - Nieosiągalny


Ruszam spod firmy, znowu założona przeciwdeszczówka. Plecak ciąży, zapakowany na maxa... i jeszcze ten deszczyk..., nic przyjemnego...

Za to bez wygłupów jadę szosami..., muszę uzupełnić przynajmniej częściowo wpisy, jestem z tym w czarnej..., chyba lepiej nie będę kończył ;P

Pierwsze 10km idzie jak z płatka, ale w Zabrzu łapię gumę..., ech... w pobliży jest wiadukt, staję pod nim, zastanawiam się nad podpompowaniem, ale słyszę ssss...., lepiej wymienić dętkę... Ciekawe na co najechałem? Mam wrażenie, że opona jest już mocno zużyta... chyba poszukam czegoś nowszego w sklepie..., czegoś już na okres mokra i błotnista jesień (oby nie).

Po 10-15 minutach ruszam dalej, mimo mżawki dobrze się jedzie, gdyby jeszcze nie to zmęczenie..., ale warto było... pomimo tych setek km które trzeba było pokonać...

Po owocach ich poznacie :) © amiga

do pracy

Poniedziałek, 23 września 2013 · Komentarze(0)
Stanislaw Soyka - Na Czesc Ksiedza Baki



Wyjazd do pracy dość nietypowy, po ciężkim weekendzie..., po rowerowym weekendzie... . Czuję zmęczenie, czuję te kilometry, na szczęście trasa nieci krótsza, bo z Helnki, do przejechania jedynie ok 16-17km..., gorzej że leje.., a może to i dobrze? Przynajmniej się nie spocę...
Tylko którędy? Myślę, o całości drogami, jednak nie... sprawdzę co słychać na ul Leśnej ;), pewnie mokro jak zawsze :) za to kawałek dalej w Szałszy wjeżdżam na Tarnogórską i jadę do centrum Gliwic... nie przepadam, za tym kawałkiem, duży ruch, sporo ciężarówek, ale daję radę...

Już w centrum mały skok w bok... i jadę w pobliże wieży ciśnień :), kilka fot i... ląduję na szarej... Ciekawe czy ciuchy przeschną?

Wieża wodna w Gliwicach © amiga

Bike Orient - Okolice Bełchatowa

Niedziela, 22 września 2013 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Hey i Agnieszka Chyli-ska - Angelene -MTV Unplugged


Kolejna edycja Bike Orientu, tym razem czekają nas zmagania na odcinku ok. 80km w okolicach Bełchatowa.
Dojeżdżamy sporo przed czasem, jednak od samego początku wiemy, że lekko nie będzie, w zasadzie to będzie całkiem ciężko, jesteśmy po ok. 3 godzinach snu i 550km drogi samochodem z okolic Szczecina i po 190km rowerami na Jesiennych Trudach. Wariactwo…
Gospodarstwo agroturystyczne w którym jest zlokalizowana baza robi niesamowite wrażenie…, to jak mały hotel… wśród zieleni z domkami rozdzianymi po okolicy. Szczęka opadła.
Chwilę po przyjeździe spotykamy Andrzeja z firmy, rozmawiamy chwilę, będzie walczył o pudło…, my jednak nie mamy aż tak ambitnych planów, chcemy po prostu kawałek się przejechać, nie wiemy czy w ogóle damy radę siedzieć na siodełkach….
Rowery przygotowane, czasu jest jeszcze trochę, możemy porozmawiać ze znajomymi, w końcu jednak zbliża się godzina startu, dostajemy do rąk mapy w skali 1:60000 z czterema rozświetleniami w skali 1:25000. Siadamy i rysujemy plan.
Plan na dzisiaj….
4. Szczyt wzniesienia
9. Zbocze wyrobisko piasku
6. Bunkier
19. Zachodni brzeg strumienia
13. Skrzyżowanie drogi z rowem
1. Wieża widokowa
12. Wyrobisko piasku
17. Bunkier
12. Wyrobisko piasku
11. Punkt widokowy
3. Szczyt Wydmy
7. Przy drodze
5. Szczyt Wydmy
10. Osada Łowicka
14. Kaplica
18. Brzeg stawu
20. Brzeg stawu
15. Kaplica
16. Szczyt wydmy
8. spalony Dąb Cygański
Wyruszamy jako jedni z ostatnich, pierwsze 10 min trochę męczące…, nogi muszą się ponownie przyzwyczaić do wysiłku, mniej szlachetna cześć pleców również daje znać, że istnieje, jednak później jedzie się nadspodziewanie dobrze…, chyba wczorajsze przygotowania coś jednak dały :)
Do czwórki jedziemy pociągiem…, kilka osób przed nami, kilka za nami, nawet specjalnie nie patrzymy na mapy…, po co…, szybkie podbicie kart i lecimy dalej, do 9-ki sporo szos i otwartego terenu. Zimny zachodni wiatr daje siwe znaki…, niemniej punkt znowu zdobyty w wariancie pociągowym,

Za czym ta kolejka? © amiga


Miejsce szóstki wskazuje nam krzyż, okopy i oczywiście pobliski bunkier… dojazd to pierwsze spotkanie z piaskami…, co nas specjalnie nie dziwi, bo przecież część punktów wyraźnie sugeruje piachy. 19 zdobyta w pociągu… tyle, że tym razem to my wraz w Wojtkiem robimy za lokomotywę. Za tym Pk peleton zaczyna się rozrywać, pojawia się więcej piachu…, więcej terenu…, niemniej na kartach szybko pojawiają się kolejne dziurki.

Dość zaskakujące miejsce © amiga


Las krzyży © amiga


W końcu zbliżamy się do jedynki ma którym usytuowany jest bufet, mija dobre kilka minut, uzupełniamy zapasy kalorii i ruszamy dalej, po peletonie nie ma śladu, to dobrze, bo nie lubię pociągów, wyłącza się myślenie, a zostaje gonitwa, w końcu to nie o to chodzi, aby wspólnie

Jeziorko..., szkoda że jest tak pochmurno © amiga


jeździć od PK do PK… Przy wyjeździe lekko się zakręciliśmy i zamiast na szlak skręciliśmy na wschód, na szczęście szybko korygujemy trasę i wkrótce dojeżdżamy do kolejnego bunkra…, małe zamieszanie w ustaleniu kierunku wyjazdu, jednak kierujemy się niebieskim szlakiem rowerowym , to on ma nas wyprowadzić w okolice Woli Pszczółeckiej i dalej już szosami na PK 11. Po raz pierwszy spoglądamy na rozświetlenie, punkt jest na wydmie, najlepsza opcja to podjechać do podnóża i podejść kawałek, na szczycie spotykamy Andrzeja :), zamieniamy klika zdań i każdy leci w swoją stronę, tyle że na PK 3 również się spotykamy, tyle, że dojeżdżamy różnymi

Lampion na PK © amiga


szlakami/drogami. Dalej nieco więcej szos, w końcu można nieco odpocząć od piasku…, pięć punktów w bliskiej odległości, zaliczamy jest dość sprawnie, - 2, 7, 5, 10 i 14. W zasadzie nie schodzimy z rowerów… Teraz pozostały nieco dłuższe przeloty, spoglądamy na zegarem, mamy kilka minut w zapasie…, jest szansa na komplet PK. Mimo sporej odległości na 18 meldujemy się przed czasem, podbijamy karty i jedziemy na 20kę, poszło szybko tyle, że na drzewie jest napis PK, a lampionu nie widać… tel. do Piotrka okazuje się, że punkt jest tyle że ok. 100m dalej, w każdym

Kawałek dalej jest nasz PK © amiga


bądź razie punkt mamy zaliczony. Ruszamy na 15-kę, i nieco dalej jest lampion więc jeszcze raz stajemy, podbijamy karty i ruszamy.., dłuższy odcinek terenowy, ale kapliczki nie da się nie zauważyć. Pozostały 2 PK, mamy spory zapas czasu, cóż może się wydarzyć…
Wodnik szuwarek? © amiga



Szesnastka to kolejne rozświetlenie okolicy…, widzimy ukształtowanie terenu, opis PK, tyle, że coś nam się nie zgadza, wjeżdżamy w złą ścieżkę, odkrywamy to zbyt późno, wjechaliśmy od wschodniej strony, a mieliśmy wjechać od zachodu… wchodzimy na wydmę i czeszemy teren…, bez sensu jest za duża, zbyt rozległa… do bani… mamy 2 opcje, odpuścić punkt lub cofnąć sięi próbować odnaleźć właściwą ścieżkę…
Wybieramy 3 wariant… przechodzimy z rowerami przez wydmę… jesteśmy po właściwej stronie teraz pozostało ustalić z grubsza w którym jesteśmy miejscu… mamy hałdę od północy, a mamy mieć od wschodu…., jesteśmy za nisko… z grubsza kierując się kompasem i ukształtowaniem terenu w końcu odnajdujemy PK, podbijamy karty i wracamy na szosę…

Kapliczka.... ciekawe miesce © amiga


Pozostało 40 minut do zamknięcia mety, pozostał jeden punkt… ósemka… lecimy na wariata… dobrze, że odległości pomiędzy PK nie są zbyt wielkie… jest szansa na komplet…. Dojeżdżamy do dębu, w zasadzie jego szczątków bo jakiś baran 20 sierpnia 2012 roku spalił drzewo…, przyjechaliśmy ponad rok za późno… ech… na szczęście lampionu nikt nie spalił…, dziurkujemy po raz ostatni karty i możemy wracać do mety… dojeżdżamy ok. 16:35-16:40…
Gdyby nie ta 16..ka, gdyby nie ten błąd…, ale cóż…, gdyby babcia miała wąsy…., w każdym bądź razie dojechaliśmy przed czasem z kompletem punktów. Chyba jednak czegoś się uczymy… a po wczorajszych 190km to jest niezły wynik…, może częściej musimy organizować sobie takie weekendy…
Na mecie w końcu jest nieco więcej czasu na rozmowy ze znajomymi, na posiłek który ponownie jest rewelacyjny, atmosfera prawie rodzinna…, chyba jedna z lepiej zorganizowanych imprez…
Po 19:00 po dekoracji zwycięzców ruszamy w końcu do domu….., no może nie do końca, bo ja ląduję na Helence na małym After Party, jeżeli tak można nazwać 2 wypite piwa…, za to jutro będę miał skróconą drogę do pracy… :), może to i lepiej po takim weekendzie?

Jesienne Trudy

Sobota, 21 września 2013 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Pearl Jam - Man of the Hour


Jest piątek... wyjeżdżamy w okolice Szczecina, baza rajdu znajduje się w Binowie, daleko...
Na miejsce dojeżdżamy wieczorem, jest sporo czasu na rozmowy ze znajomymi..., nocleg w przyczepach kempingowych jest dodatkową atrakcją, a w międzyczasie ognisko... :)

Oryginalne miejsce zakwaterowania © amiga


Wieczorne ognisko © amiga


Powoli dogasa © amiga


Za to sobota i ogólnie weekend szykuje się dość morderczy.
Wstajemy ok 7:00, czas na przygotowanie rowerów, dojeżdżają też pozostali zawodnicy...

Wschód słońca © amiga


Rewelacyjna gra świateł © amiga


Czego można chcieć więcej © amiga


Przed nami ok 200km w okolicach Szczecina i Stargardu Szczecińskiego, mamy mieć na to ok 15 godzin, teren jest niby płaski, jednak okolica usiana jest pagórkami na których będzie toczyć się „walka”.

Pora na odprawę © amiga


W końcu następuje czas startu, dostajemy mapę w skali 1:100000 z lat 80-tych... + opisy PK. Rozrysowujemy trasę... W chwili startu nie ma już nikogo...

Jeszcze chwila i dostaniemy mapy © amiga


200km i 17 PK sugeruje nam długi przeloty i tak też jest w rzeczywistości..., Pomiędzy Pk jest kilkanaście km...

Na początek kierujemy się na Wzgórza Bukowe... znajdują się tam 2 punkty, jedziemy na
PK 1 - Drzewo ok. 80m od rozwidlenia dróg
dość prosty punkt, jako, że sporo osób wybrało go jako pierwszy to napotykamy na sporą grupę bikerów tłoczących się dookoła perforatora, podbijamy karty i w peletonie lecimy na

PK 2 - Drzewo za przepustem
Trzeba uważać... ślisko i z dziurami © amiga

Dojazd dość banalny, skala mapy sprawia trochę problemów, trzeba mocno uważać z odległościami, oznaczeniami..., niemniej lampion odnaleziony i możemy wybrać się na

PK 4 - Drzewo w trzcinie
Niesamowite są te jeziora © amiga


Kolejne opisy Pk niezbyt oryginalne, chyba 80% to drzewa..., zaczynamy przywykać... od poprzedniego punktu peleton zaczyna dzielić się na mniejsze grupki podążające swoimi wariantami..., w drodze na czwórkę gdzieś tracimy kierunek i wyjeżdżamy nieco inaczej niż planowaliśmy, jednak błąd jest nieduży, do tego Pk możemy podjechać z innej strony, może nawet po lepszej drodze? Przez całą drogę mijamy się z innymi bikerami... docieramy na miejsce, znajdujemy drzewo... i my odbijamy na

PK 17 - Złamane drzewo ok. 50 m od skrzyżowania dróg
jeden z dłuższych przelotów, zajmuje nam to sporo czasu, po drodze przymusowy postój, Darkowi urwał się mapnik.... stajemy przy pobliskim sklepie, jest chwila na uzupełnienie zapasów i oczywiście reperację mapnika. Chwila rozmowy z mieszkańcem który podjechał na dość oryginalnym rowerze własnej roboty....

Czy to już poziomka? © amiga


Czas jednak goni jedziemy dalej dobrze, że drzewo banalne do odnalezienia, nie da się go pomylić, przeoczyć...., za to w międzyczasie zostaliśmy już sami, jedziemy tak jak lubimy, żadnych pociągów, jesteśmy zdani na siebie..., czeka na nas

PK 9 - Za pagórkiem ok. 80m od znaku ślepa ulica
Opis Pk mylący, ale znak mimo wszystko stoi w oryginalnym miejscu © amiga


w okolice dojeżdżamy dość szybko, jednak opis PK jest niebyt szczegółowy, zresztą... jakoś inaczej wyobrażam sobie pagórki, a 50cm popierdółkę ciężko nazwać pagórkiem... opis jest na tyle nieścisły, że pierwotnie szukamy Pk 80m za znakiem, a w rzeczywistości jest 80m ale przed nim... tracimy kilkanaście min... ale znajdujemy lampion..., możemy jechać na

PK 14 - Drzewo pomiędzy 4, a 5 słupkiem ogrodzenia
na mapie wygląda to prosto..., ok 10km do punktu, skręcić w pierwszą przecinkę za szosą, później pierwsza w lewi i kolejna w prawo powinien być PK... rzeczywistość okazuje się jednak zupełnie inna, przez 30 lat od chwili gdy powstała mapa sporo tutaj się zmieniło, niby w pobliże ma nas doprowadzić niebieski szlak, tylko... prowadzi jakoś inaczej... chyba został wyznaczony od nowa... w końcu zaczynamy od nowa... niemniej, przecinek jest sporo więcej... w końcu udaje sięjednak trafić na właściwe miejsce, podbić PK i ruszyć na
Wciągnij brzuch... ;p © amiga


PK3 - Schody donikąd ok. 40 m od wiaty
Dojazd prosty, bo Pk w zasadzie na skrzyżowaniu rzeki i szosy, chwila na szukanie schodów, są... ruszamy dalej..., do dopiero szósty punkt..., nawet nie połowa..., najbliżej nas jest

PK 8 - Brzoza ok. 15m od drogi
punkt nieco bliżej, po drodze stajemy przy sklepie, wchodzi Darek, kupuje energetyki, jakąś pepsi i chwilę później dowiaduję się o dość specyficznym wystroju i klimacie sklepu rodem z lat 70-tych..., szkoda, że to nie ja poszedłem...., kilkaset metrów dalej przymusowy postój... Darek łapie panę...,

Łatanie dziury © amiga


na dokładkę nie ma zapasowych dętek, musimy kleić..., na szczęście idzie dość sprawnie i możemy szukać nasze brzozy, idzie sprawnie, lecimy na

PK 11 - Drzewo przy rowie ok. 10m drogi
z mapy wynika, że dojazd banalny, jednak na miejscu okazuje się po raz kolejny iż 30 lat zrobiło swoje..., przecinek jest jakby więcej..., nie zgadzają się kierunki, nawet miejscami są dodatkowe polany..., odmierzamy dokładnie odległości, dojeżdżamy do miejsca gdzie spodziewamy się PK, widzimy schodzony las..., szukamy lampionu nie ma..., sprawdzamy jedną przecinkę wcześniej, jedną później i nie ma..., w końcu zapada decyzja, dzwonimy do bazy..., PK jest, tyle, że nie tam gdzie powinien, rozjazd jest o ok 400m o czym organizatorzy nie wiedzą, pewnie zawierzyli mapa..., jednak informacje przez tel są na tyle dokładne, że z odnalezieniem już nie ma problemów. Docieramy do odpowiedniego rowu, drzewa, odnajdujemy perforator i możemy jechać na

PK 15 - Drzewo na skraju skarpy
Brzmi ciekawie, jedziemy, nawigacja wydaje się dość prosta, w drodze ktoś do nas kiwa, z jakiegoś samochodu, na pace sporo zaopatrzenia, napoje jedzenie, czyżby nasz bufet? Zjeżdżamy..., chwila rozmowy, namawiają nas na kiełbaskę z grilla i piwo... To nie nasz bufet, a czasu szkoda... jesteśmy gdzieś w połowie trasy... mamy 100km za sobą... ruszamy dalej, po drodze rozmawiamy i... mylimy kierunki, wyjeżdżamy nie tam gdzie chcieliśmy, jesteśmy kilka km w plecy..., korekta trasy i wjeżdżamy an PK..., ruszamy na

PK 13 - Betonowa zapora na skraju pola
Na pasie startowym © amiga


o tym punkcie organizatorzy wspominali na odprawie... (w końcu też jakaś zmiana w nazewnictwie ;), jest umieszczony na starym lotniku poradzieckim..., jedziemy dość szybko..., i odnajdujemy punkt na pasie startowym, ciekawe miejsce, jednak powoli zbliża się chwila zachodu słońca, oceniam, że mamy około godziny... w dzień... reszta już do zaliczenia raczej w nocy...., szkoda czasu pędzimy na

Szkoda, że nie było więcej czasu aby poszperać po okolicy © amiga


PK 6 - Samotne drzewo
Dojazd banalny nie ma żadnych problemów,po drodze jeszcze jeden postój w sklepie, zdajemy sobie sprawę, że pewnie to ostatni otwarty sklep dzisiaj..., przy wyjeździe z PK robimy ciut dłuższy postój, trzeba powyciągać czołówki, odpalić lampki i zjeść coś „normalnego” na słodkie chwilowo nie mam ochoty. Ściemniło się..., ruszamy na
Dzień powoli się kończy © amiga



PK 10 - Stare drzewo na samiutkim cypelku
Szkoda, że jesteśmy tu tak późno, pewnie widoki w dzień zabijają..., w nocy słyszymy przy dojeździe tylko plusk bobrów uciekających przed rowerami... ech... drzewo odnalezione, na kartach kolejne dziurki..., ruszmy dalej na

PK 16 - Drzewo ok. 10m od kładki wędkarskiej
zmęczenie daje znać o sobie... do PK docieramy po godzinie od poprzedniego, jest już kompletnie ciemno..., decydujemy się na zjazd z trasy przed czasem... najkrótszą drogą... na dzisiaj starczy.... przed nami jakieś 20km... Trochę szkoda

PK 5 - Stara jabłoń
PK 7 - Murek śmietnika
PK 12 - Drzewo ok. 20 m od słupa elektrycznego

no ale...., bez sensu się zarzynać, po wczorajszej długiej podróży i krótkiej nocy... mając w perspektywie jeszcze wyjazd do Bełchatowa na kolejną edycję Bike Orientu.

Kilkaset metrów za PK 16 stajemy na przystanku analizując mapę... wybieramy drogę po terenie, jest najkrótsza, w większości jest nieźle, poza ostatnimi kilkoma km gdy wyjeżdżamy już na bruk... po kolejnych 4km ręce odpadają po jeździe po kocich łebkach.... wjeżdżając na asfalt czuję taką samą ulgę jak przy zjeździe na asfalt ze śnieżki... chyba to nie moja ulubiona nawierzchnia :)



Docieramy na metę... jest ok 22:30-22:40, idziemy coś zjeść..., porozmawiać z innymi zawodnikami, chyba wszyscy odczuli ten dystans..., niemniej tereny rewelacyjne... gdyby tylko było więcej czasu...

Jeszcze raz zachód słońca © amiga

Do domu

Czwartek, 19 września 2013 · Komentarze(0)
Zbigniew Zamachowski - Pieśń naczelnika wydziału grobownictwa


Piątkowy wieczór… wracam do domu… początkowo chcę jechać po szosach…, bo liczy się czas…, jednak w Kończycach stwierdzam, że jednak nie, pojadę lasem… trochę nadłożę, ale rower i tak jest maksymalnie ubrudzony…., mycie i tak będzie jedno…, a do jutrzejszego wyjazdu w zasadzie jestem przygotowany.
W lesie mokro…, zresztą mogłem się tego spodziewać…, w końcu lało ostatnio, a wyschnąć też specjalnie nie było kiedy. Do domu dojeżdżam w takim sobie czasie… Dzisiaj muszę jeszcze lecieć pozałatwiać kilka drobiazgów, a bike-a umyję jutro z rana…

Kłodnica w Panewnikach © amiga

Pranie brudnych liczników

Czwartek, 19 września 2013 · Komentarze(6)
Nosowska - Czego tu się bać


Poranek znowu nijaki, tyle, że nie pada, za to wieje paskudny zachodni wiatr, ciśnienie poleciało na łeb na szyję, zwleczenie się z łóżka stanowi nie lada wyczyn.

Szukam liczników, nie ma. Kombinuję gdzie są i gdzie je ostatnio widziałem..., wygląda na to, że wrzuciłem je do prania razem z bluzą..., teraz powinny dosychać na suszarce... Faktycznie tam są..., sprawdzam działają.., przeżyły 86 minut prania, wirowania, płukania w temperaturze do 60 stopni :)

Co ciekawe i ile Ciclomaster zachował wszystkie parametry w formie niezmienionej to... Sigma 1609 doliczyła ok 3km trasy, jakieś 20 minut jazdy :) i wyliczyła średnią kadencję w okolicach 57 :) Pranie pozbawiło też sigmę resztek srebrnej farby :)

Wychodzę późno, jest ok 7:25, ale nie chcę jechać po szosach, wbijam się w las, wmordęwiatr i tutaj daje się we znaki. Trochę błota i kałuż spowalnia mój przejazd, na dokładkę w przy wyjeździe w Starej Kuźni zaliczam glebę gdy przednie koło wpada w jakiś błotny uskok zalany wodą..., ląduję na boku w głębokim błocie... Chwilę później zbieram się i jadę dalej. Dobrze, że już bez przygód. w firmie i taj jestem wyjątkowo późno. Ciekawe jaki będzie powrót...

Prognozy takie że... się wszystkiego odechciewa....

Trzeba robić bokami aby to przejechać © amiga

po serwisie...

Środa, 18 września 2013 · Komentarze(3)
Zbigniew Zamachowski - Nie Brookliński Most


Po pracy szybka wizyta w serwisie po odbiór roweru, wstępnie umawiam się na kolejny termin, chciałbym w tym miesiącu powymieniać większość zużytych części..., plany są ambitne, ale cóż, weekendy wszystkie zajęte, w tygodniu czasu również niewiele... Może to i lepiej?

Nowy blacik działa, świetnie się na nim jedzie, tym razem wstawiłem wersję stalową, zamiast oryginalnej aluminiowej z slx-a. Na tą chwilę interesuje mnie ile wytrzyma, ile na nim przejadę i czy jest jakikolwiek sens kupowania tych dedykowanych blacików... droższych o ok 100%. Nowe śruby i kominki też prezentują się rewelacyjnie, standardowo wziąłem wersje szybsze - czerwone (w zasadzie to pomarańczowe) XON-a. Innych nie było... Ważne, że są na imbusy.
Czuje jednak, że do listy zużytych części dopisze jeszcze jedną... pedały :), chyba przyszła ich pora, lewy zaczyna nieprzyjemnie zgrzytać, luzy są na nich już od roku :), ale remont 520 mija się z celem... tym bardziej, że mają za sobą ponad 25000km. Może jutro uda się to załatwić..., w każdym bądź razie jakiegoś strasznego parcia jeszcze nie mam. :)

Nowa vs stara śruba z kominkiem :) © amiga

Zaświeciło słońce

Środa, 18 września 2013 · Komentarze(0)
Jacek Różański - Biała lokomotywa , Edwarda Stachury


Środowy poranek... w końcu zaświeciło słońce, wygląda na to że to znowu tylko jeden rodzynek, krótka przerwa w jesiennych słotach, ale dobre i to...
Wczoraj odpuściłem gdy spojrzałem za okno lało, a jako, że w poniedziałek wieczorem wyczyściłem rower to... nie miałem ochoty na powtórkę tej czynności, a jazda w mokrych gaciach również mnie nie rajcuje... Za to dzisiaj mam tajny plan... w plecaku nowiutki blat i suport accenta po wymianie łożysk. Podrzucę rower do serwisu, niech się bawią..., zmiana w sumie niewielka, ale nie mam na nią ochoty, tym bardziej, że kominki w blacie są już uszkodzone, czeka mnie dodatkowa wymiana...., ciekawe czy będą mieli odpowiednie śruby...

Trochę słońca © amiga