Bike Orient - Okolice Bełchatowa

Niedziela, 22 września 2013 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Hey i Agnieszka Chyli-ska - Angelene -MTV Unplugged


Kolejna edycja Bike Orientu, tym razem czekają nas zmagania na odcinku ok. 80km w okolicach Bełchatowa.
Dojeżdżamy sporo przed czasem, jednak od samego początku wiemy, że lekko nie będzie, w zasadzie to będzie całkiem ciężko, jesteśmy po ok. 3 godzinach snu i 550km drogi samochodem z okolic Szczecina i po 190km rowerami na Jesiennych Trudach. Wariactwo…
Gospodarstwo agroturystyczne w którym jest zlokalizowana baza robi niesamowite wrażenie…, to jak mały hotel… wśród zieleni z domkami rozdzianymi po okolicy. Szczęka opadła.
Chwilę po przyjeździe spotykamy Andrzeja z firmy, rozmawiamy chwilę, będzie walczył o pudło…, my jednak nie mamy aż tak ambitnych planów, chcemy po prostu kawałek się przejechać, nie wiemy czy w ogóle damy radę siedzieć na siodełkach….
Rowery przygotowane, czasu jest jeszcze trochę, możemy porozmawiać ze znajomymi, w końcu jednak zbliża się godzina startu, dostajemy do rąk mapy w skali 1:60000 z czterema rozświetleniami w skali 1:25000. Siadamy i rysujemy plan.
Plan na dzisiaj….
4. Szczyt wzniesienia
9. Zbocze wyrobisko piasku
6. Bunkier
19. Zachodni brzeg strumienia
13. Skrzyżowanie drogi z rowem
1. Wieża widokowa
12. Wyrobisko piasku
17. Bunkier
12. Wyrobisko piasku
11. Punkt widokowy
3. Szczyt Wydmy
7. Przy drodze
5. Szczyt Wydmy
10. Osada Łowicka
14. Kaplica
18. Brzeg stawu
20. Brzeg stawu
15. Kaplica
16. Szczyt wydmy
8. spalony Dąb Cygański
Wyruszamy jako jedni z ostatnich, pierwsze 10 min trochę męczące…, nogi muszą się ponownie przyzwyczaić do wysiłku, mniej szlachetna cześć pleców również daje znać, że istnieje, jednak później jedzie się nadspodziewanie dobrze…, chyba wczorajsze przygotowania coś jednak dały :)
Do czwórki jedziemy pociągiem…, kilka osób przed nami, kilka za nami, nawet specjalnie nie patrzymy na mapy…, po co…, szybkie podbicie kart i lecimy dalej, do 9-ki sporo szos i otwartego terenu. Zimny zachodni wiatr daje siwe znaki…, niemniej punkt znowu zdobyty w wariancie pociągowym,

Za czym ta kolejka? © amiga


Miejsce szóstki wskazuje nam krzyż, okopy i oczywiście pobliski bunkier… dojazd to pierwsze spotkanie z piaskami…, co nas specjalnie nie dziwi, bo przecież część punktów wyraźnie sugeruje piachy. 19 zdobyta w pociągu… tyle, że tym razem to my wraz w Wojtkiem robimy za lokomotywę. Za tym Pk peleton zaczyna się rozrywać, pojawia się więcej piachu…, więcej terenu…, niemniej na kartach szybko pojawiają się kolejne dziurki.

Dość zaskakujące miejsce © amiga


Las krzyży © amiga


W końcu zbliżamy się do jedynki ma którym usytuowany jest bufet, mija dobre kilka minut, uzupełniamy zapasy kalorii i ruszamy dalej, po peletonie nie ma śladu, to dobrze, bo nie lubię pociągów, wyłącza się myślenie, a zostaje gonitwa, w końcu to nie o to chodzi, aby wspólnie

Jeziorko..., szkoda że jest tak pochmurno © amiga


jeździć od PK do PK… Przy wyjeździe lekko się zakręciliśmy i zamiast na szlak skręciliśmy na wschód, na szczęście szybko korygujemy trasę i wkrótce dojeżdżamy do kolejnego bunkra…, małe zamieszanie w ustaleniu kierunku wyjazdu, jednak kierujemy się niebieskim szlakiem rowerowym , to on ma nas wyprowadzić w okolice Woli Pszczółeckiej i dalej już szosami na PK 11. Po raz pierwszy spoglądamy na rozświetlenie, punkt jest na wydmie, najlepsza opcja to podjechać do podnóża i podejść kawałek, na szczycie spotykamy Andrzeja :), zamieniamy klika zdań i każdy leci w swoją stronę, tyle że na PK 3 również się spotykamy, tyle, że dojeżdżamy różnymi

Lampion na PK © amiga


szlakami/drogami. Dalej nieco więcej szos, w końcu można nieco odpocząć od piasku…, pięć punktów w bliskiej odległości, zaliczamy jest dość sprawnie, - 2, 7, 5, 10 i 14. W zasadzie nie schodzimy z rowerów… Teraz pozostały nieco dłuższe przeloty, spoglądamy na zegarem, mamy kilka minut w zapasie…, jest szansa na komplet PK. Mimo sporej odległości na 18 meldujemy się przed czasem, podbijamy karty i jedziemy na 20kę, poszło szybko tyle, że na drzewie jest napis PK, a lampionu nie widać… tel. do Piotrka okazuje się, że punkt jest tyle że ok. 100m dalej, w każdym

Kawałek dalej jest nasz PK © amiga


bądź razie punkt mamy zaliczony. Ruszamy na 15-kę, i nieco dalej jest lampion więc jeszcze raz stajemy, podbijamy karty i ruszamy.., dłuższy odcinek terenowy, ale kapliczki nie da się nie zauważyć. Pozostały 2 PK, mamy spory zapas czasu, cóż może się wydarzyć…
Wodnik szuwarek? © amiga



Szesnastka to kolejne rozświetlenie okolicy…, widzimy ukształtowanie terenu, opis PK, tyle, że coś nam się nie zgadza, wjeżdżamy w złą ścieżkę, odkrywamy to zbyt późno, wjechaliśmy od wschodniej strony, a mieliśmy wjechać od zachodu… wchodzimy na wydmę i czeszemy teren…, bez sensu jest za duża, zbyt rozległa… do bani… mamy 2 opcje, odpuścić punkt lub cofnąć sięi próbować odnaleźć właściwą ścieżkę…
Wybieramy 3 wariant… przechodzimy z rowerami przez wydmę… jesteśmy po właściwej stronie teraz pozostało ustalić z grubsza w którym jesteśmy miejscu… mamy hałdę od północy, a mamy mieć od wschodu…., jesteśmy za nisko… z grubsza kierując się kompasem i ukształtowaniem terenu w końcu odnajdujemy PK, podbijamy karty i wracamy na szosę…

Kapliczka.... ciekawe miesce © amiga


Pozostało 40 minut do zamknięcia mety, pozostał jeden punkt… ósemka… lecimy na wariata… dobrze, że odległości pomiędzy PK nie są zbyt wielkie… jest szansa na komplet…. Dojeżdżamy do dębu, w zasadzie jego szczątków bo jakiś baran 20 sierpnia 2012 roku spalił drzewo…, przyjechaliśmy ponad rok za późno… ech… na szczęście lampionu nikt nie spalił…, dziurkujemy po raz ostatni karty i możemy wracać do mety… dojeżdżamy ok. 16:35-16:40…
Gdyby nie ta 16..ka, gdyby nie ten błąd…, ale cóż…, gdyby babcia miała wąsy…., w każdym bądź razie dojechaliśmy przed czasem z kompletem punktów. Chyba jednak czegoś się uczymy… a po wczorajszych 190km to jest niezły wynik…, może częściej musimy organizować sobie takie weekendy…
Na mecie w końcu jest nieco więcej czasu na rozmowy ze znajomymi, na posiłek który ponownie jest rewelacyjny, atmosfera prawie rodzinna…, chyba jedna z lepiej zorganizowanych imprez…
Po 19:00 po dekoracji zwycięzców ruszamy w końcu do domu….., no może nie do końca, bo ja ląduję na Helence na małym After Party, jeżeli tak można nazwać 2 wypite piwa…, za to jutro będę miał skróconą drogę do pracy… :), może to i lepiej po takim weekendzie?

Komentarze (5)

Devilek Oj tam od razu Termiantory...
Turysta Powiem tak, chyba najbardziej hardcorowy weekend w tym roku...
NoibastaDzięki... brak bruków w Bełchatowie był bardzo mile widziany :), nawet piaski nie przeszkadzały
Jurek57 hehe ;), teraz może pojedziemy z ziemi Polskiej do Włoskiej.. w drugą stronę

amiga 08:44 piątek, 27 września 2013

Przyjęliście wariant podróżowania jak w tegorocznym Tour de Polagne ! :-)
Czapki z głów !

Jurek57 20:38 wtorek, 24 września 2013

będąc na świeżo po przeczytanej u djk relacji z sobotnich trudów obawiałem się jakiegoś brukowanego odcinka w niedzielę ;) na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Gratuluję kompletu i zmieszczenia się w limicie :)

noibasta 20:36 wtorek, 24 września 2013

Zastanawiałem się, jak Wam się będzie jechało (zarówno rowerem na BikeOriencie, jak i wcześniej te 550 km samochodem) po zmaganiach na Jesiennych Trudach.
Daliście czadu! :)

Turysta 19:37 wtorek, 24 września 2013

No nie mogę, już mi do Was brak słów ... Nie wiem, co napisać, ...

Terminatory ;)

devilek 19:34 wtorek, 24 września 2013
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa nogei

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]