Jesienne Trudy

Sobota, 21 września 2013 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Pearl Jam - Man of the Hour


Jest piątek... wyjeżdżamy w okolice Szczecina, baza rajdu znajduje się w Binowie, daleko...
Na miejsce dojeżdżamy wieczorem, jest sporo czasu na rozmowy ze znajomymi..., nocleg w przyczepach kempingowych jest dodatkową atrakcją, a w międzyczasie ognisko... :)

Oryginalne miejsce zakwaterowania © amiga


Wieczorne ognisko © amiga


Powoli dogasa © amiga


Za to sobota i ogólnie weekend szykuje się dość morderczy.
Wstajemy ok 7:00, czas na przygotowanie rowerów, dojeżdżają też pozostali zawodnicy...

Wschód słońca © amiga


Rewelacyjna gra świateł © amiga


Czego można chcieć więcej © amiga


Przed nami ok 200km w okolicach Szczecina i Stargardu Szczecińskiego, mamy mieć na to ok 15 godzin, teren jest niby płaski, jednak okolica usiana jest pagórkami na których będzie toczyć się „walka”.

Pora na odprawę © amiga


W końcu następuje czas startu, dostajemy mapę w skali 1:100000 z lat 80-tych... + opisy PK. Rozrysowujemy trasę... W chwili startu nie ma już nikogo...

Jeszcze chwila i dostaniemy mapy © amiga


200km i 17 PK sugeruje nam długi przeloty i tak też jest w rzeczywistości..., Pomiędzy Pk jest kilkanaście km...

Na początek kierujemy się na Wzgórza Bukowe... znajdują się tam 2 punkty, jedziemy na
PK 1 - Drzewo ok. 80m od rozwidlenia dróg
dość prosty punkt, jako, że sporo osób wybrało go jako pierwszy to napotykamy na sporą grupę bikerów tłoczących się dookoła perforatora, podbijamy karty i w peletonie lecimy na

PK 2 - Drzewo za przepustem
Trzeba uważać... ślisko i z dziurami © amiga

Dojazd dość banalny, skala mapy sprawia trochę problemów, trzeba mocno uważać z odległościami, oznaczeniami..., niemniej lampion odnaleziony i możemy wybrać się na

PK 4 - Drzewo w trzcinie
Niesamowite są te jeziora © amiga


Kolejne opisy Pk niezbyt oryginalne, chyba 80% to drzewa..., zaczynamy przywykać... od poprzedniego punktu peleton zaczyna dzielić się na mniejsze grupki podążające swoimi wariantami..., w drodze na czwórkę gdzieś tracimy kierunek i wyjeżdżamy nieco inaczej niż planowaliśmy, jednak błąd jest nieduży, do tego Pk możemy podjechać z innej strony, może nawet po lepszej drodze? Przez całą drogę mijamy się z innymi bikerami... docieramy na miejsce, znajdujemy drzewo... i my odbijamy na

PK 17 - Złamane drzewo ok. 50 m od skrzyżowania dróg
jeden z dłuższych przelotów, zajmuje nam to sporo czasu, po drodze przymusowy postój, Darkowi urwał się mapnik.... stajemy przy pobliskim sklepie, jest chwila na uzupełnienie zapasów i oczywiście reperację mapnika. Chwila rozmowy z mieszkańcem który podjechał na dość oryginalnym rowerze własnej roboty....

Czy to już poziomka? © amiga


Czas jednak goni jedziemy dalej dobrze, że drzewo banalne do odnalezienia, nie da się go pomylić, przeoczyć...., za to w międzyczasie zostaliśmy już sami, jedziemy tak jak lubimy, żadnych pociągów, jesteśmy zdani na siebie..., czeka na nas

PK 9 - Za pagórkiem ok. 80m od znaku ślepa ulica
Opis Pk mylący, ale znak mimo wszystko stoi w oryginalnym miejscu © amiga


w okolice dojeżdżamy dość szybko, jednak opis PK jest niebyt szczegółowy, zresztą... jakoś inaczej wyobrażam sobie pagórki, a 50cm popierdółkę ciężko nazwać pagórkiem... opis jest na tyle nieścisły, że pierwotnie szukamy Pk 80m za znakiem, a w rzeczywistości jest 80m ale przed nim... tracimy kilkanaście min... ale znajdujemy lampion..., możemy jechać na

PK 14 - Drzewo pomiędzy 4, a 5 słupkiem ogrodzenia
na mapie wygląda to prosto..., ok 10km do punktu, skręcić w pierwszą przecinkę za szosą, później pierwsza w lewi i kolejna w prawo powinien być PK... rzeczywistość okazuje się jednak zupełnie inna, przez 30 lat od chwili gdy powstała mapa sporo tutaj się zmieniło, niby w pobliże ma nas doprowadzić niebieski szlak, tylko... prowadzi jakoś inaczej... chyba został wyznaczony od nowa... w końcu zaczynamy od nowa... niemniej, przecinek jest sporo więcej... w końcu udaje sięjednak trafić na właściwe miejsce, podbić PK i ruszyć na
Wciągnij brzuch... ;p © amiga


PK3 - Schody donikąd ok. 40 m od wiaty
Dojazd prosty, bo Pk w zasadzie na skrzyżowaniu rzeki i szosy, chwila na szukanie schodów, są... ruszamy dalej..., do dopiero szósty punkt..., nawet nie połowa..., najbliżej nas jest

PK 8 - Brzoza ok. 15m od drogi
punkt nieco bliżej, po drodze stajemy przy sklepie, wchodzi Darek, kupuje energetyki, jakąś pepsi i chwilę później dowiaduję się o dość specyficznym wystroju i klimacie sklepu rodem z lat 70-tych..., szkoda, że to nie ja poszedłem...., kilkaset metrów dalej przymusowy postój... Darek łapie panę...,

Łatanie dziury © amiga


na dokładkę nie ma zapasowych dętek, musimy kleić..., na szczęście idzie dość sprawnie i możemy szukać nasze brzozy, idzie sprawnie, lecimy na

PK 11 - Drzewo przy rowie ok. 10m drogi
z mapy wynika, że dojazd banalny, jednak na miejscu okazuje się po raz kolejny iż 30 lat zrobiło swoje..., przecinek jest jakby więcej..., nie zgadzają się kierunki, nawet miejscami są dodatkowe polany..., odmierzamy dokładnie odległości, dojeżdżamy do miejsca gdzie spodziewamy się PK, widzimy schodzony las..., szukamy lampionu nie ma..., sprawdzamy jedną przecinkę wcześniej, jedną później i nie ma..., w końcu zapada decyzja, dzwonimy do bazy..., PK jest, tyle, że nie tam gdzie powinien, rozjazd jest o ok 400m o czym organizatorzy nie wiedzą, pewnie zawierzyli mapa..., jednak informacje przez tel są na tyle dokładne, że z odnalezieniem już nie ma problemów. Docieramy do odpowiedniego rowu, drzewa, odnajdujemy perforator i możemy jechać na

PK 15 - Drzewo na skraju skarpy
Brzmi ciekawie, jedziemy, nawigacja wydaje się dość prosta, w drodze ktoś do nas kiwa, z jakiegoś samochodu, na pace sporo zaopatrzenia, napoje jedzenie, czyżby nasz bufet? Zjeżdżamy..., chwila rozmowy, namawiają nas na kiełbaskę z grilla i piwo... To nie nasz bufet, a czasu szkoda... jesteśmy gdzieś w połowie trasy... mamy 100km za sobą... ruszamy dalej, po drodze rozmawiamy i... mylimy kierunki, wyjeżdżamy nie tam gdzie chcieliśmy, jesteśmy kilka km w plecy..., korekta trasy i wjeżdżamy an PK..., ruszamy na

PK 13 - Betonowa zapora na skraju pola
Na pasie startowym © amiga


o tym punkcie organizatorzy wspominali na odprawie... (w końcu też jakaś zmiana w nazewnictwie ;), jest umieszczony na starym lotniku poradzieckim..., jedziemy dość szybko..., i odnajdujemy punkt na pasie startowym, ciekawe miejsce, jednak powoli zbliża się chwila zachodu słońca, oceniam, że mamy około godziny... w dzień... reszta już do zaliczenia raczej w nocy...., szkoda czasu pędzimy na

Szkoda, że nie było więcej czasu aby poszperać po okolicy © amiga


PK 6 - Samotne drzewo
Dojazd banalny nie ma żadnych problemów,po drodze jeszcze jeden postój w sklepie, zdajemy sobie sprawę, że pewnie to ostatni otwarty sklep dzisiaj..., przy wyjeździe z PK robimy ciut dłuższy postój, trzeba powyciągać czołówki, odpalić lampki i zjeść coś „normalnego” na słodkie chwilowo nie mam ochoty. Ściemniło się..., ruszamy na
Dzień powoli się kończy © amiga



PK 10 - Stare drzewo na samiutkim cypelku
Szkoda, że jesteśmy tu tak późno, pewnie widoki w dzień zabijają..., w nocy słyszymy przy dojeździe tylko plusk bobrów uciekających przed rowerami... ech... drzewo odnalezione, na kartach kolejne dziurki..., ruszmy dalej na

PK 16 - Drzewo ok. 10m od kładki wędkarskiej
zmęczenie daje znać o sobie... do PK docieramy po godzinie od poprzedniego, jest już kompletnie ciemno..., decydujemy się na zjazd z trasy przed czasem... najkrótszą drogą... na dzisiaj starczy.... przed nami jakieś 20km... Trochę szkoda

PK 5 - Stara jabłoń
PK 7 - Murek śmietnika
PK 12 - Drzewo ok. 20 m od słupa elektrycznego

no ale...., bez sensu się zarzynać, po wczorajszej długiej podróży i krótkiej nocy... mając w perspektywie jeszcze wyjazd do Bełchatowa na kolejną edycję Bike Orientu.

Kilkaset metrów za PK 16 stajemy na przystanku analizując mapę... wybieramy drogę po terenie, jest najkrótsza, w większości jest nieźle, poza ostatnimi kilkoma km gdy wyjeżdżamy już na bruk... po kolejnych 4km ręce odpadają po jeździe po kocich łebkach.... wjeżdżając na asfalt czuję taką samą ulgę jak przy zjeździe na asfalt ze śnieżki... chyba to nie moja ulubiona nawierzchnia :)



Docieramy na metę... jest ok 22:30-22:40, idziemy coś zjeść..., porozmawiać z innymi zawodnikami, chyba wszyscy odczuli ten dystans..., niemniej tereny rewelacyjne... gdyby tylko było więcej czasu...

Jeszcze raz zachód słońca © amiga

Komentarze (5)

Jurek57 Dokładnie...

amiga 08:40 piątek, 27 września 2013

Djk71 w zasadzie nie było co wciągać.... :)
Turysta I nawzajem :), spotkanie krótkie ale treściwe, ciężko w tej chwili to odtworzyć ale fakt że w wielu miejscach przecinki się mocno pozmieniały, a na bank było ich więcej..., taki urok RNO, dobrze, że była informacja o starych mapach.. :)

amiga 08:39 piątek, 27 września 2013

Przecież Darek wcale nie ma brzucha !
Prawda Darek ?

Jurek57 20:23 wtorek, 24 września 2013

Miło było poznać. :)

A co do PK11, to - mimo, że też straciłem tam sporo czasu - będę się upierał, że był dobrze oznaczony. Po prostu stara mapa nie uwzględniała nowej rzeczywistości - leśnicy przegrodzili płotem jedną drogę (tę widoczną na mapie), a wybudowali obok nową (której na mapie nie było).
Dobrze to widać na mapie w mojej relacji.

Turysta 19:32 wtorek, 24 września 2013

Popatrzyłem na jedn ze zdjęć i pomyślałem "zdążyłem wciągnąć brzuch - dobrze wyszło", po czym czytam podpis... Nie musiałeś tego podkreślać... ;)

djk71 19:26 wtorek, 24 września 2013
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa czase

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]