miało być krótko i szybko...., a wyszło jak wyszło...
Poniedziałek, 12 sierpnia 2013
· Komentarze(4)
Kategoria Awaryjnie, do 34km, Spotkania Bikestats-owe, tam i z powrotem, W towarzystwie
Czeslaw Śpiewa & Mela Koteluk - Piesn O Szczęściu
Dzień po Śnieżce, budzę się o 6:00, wszyscy śpią..., zastanawiam się co robić..., wstępnie umówiliśmy się na ok 9:00.... Co tu robić...?
Zbieram się i wychodzę..., powłóczę się po górach..., map nie mam, ale mam kompas i... endomondo..., więc jakoś dam radę...
W Borowicach wbijam się na żółty szlak..., idę pod górkę, przy okazji sprawdzam przejezdność tej ścieżki..., w zasadzie to jego brak... całość jest usiana głazami, korzeniami, na dokładkę chwilami prowadzi środkiem potoku... za to miejsce do focenia genialne...
Wspinam się w górę, nie spieszy mi się, nie poszedłem w góry aby się ścigać..., chcę chwilę odpocząć..., odprężyć się po wczorajszym uphillu...
W oddali słyszę pracujących leśników, wycinka drzew, dochodzę do jakiejś ścieżki i już widzę, że nieopodal trwa faktycznie praca... skręcam na południowy wschód... mijam jakieś skałki (później się okazuje, że to szczyt Jeleńca)...
idę dalej, spoglądam na zegarek, chyba pora zmienić kierunek.... na czuja wybieram ścieżki i schodzę w dół. Endomondo pokazuje mi że jestem coraz bliżej punktu z którego wyszedłem, w
końcu trafiam na zielony szlak który prowadzi prawie wprost do miejsca gdzie mieszkamy..., zdążyłem... jest przed 9:00. Na miejscu dowiaduję się, że Darek w chwili wyjścia już nie spał..., ech..., tośmy się dogadali :)
Za to po śniadaniu..., postanawiamy pojechać gdzieś na rowerze z Wiktorem i Igorkiem... Początkowy plan jest niby banalny, ma być krótko i żadnego hardcoru..
Ruszamy, początkowo jedziemy na wschód, gdzieś tam ma być ścieżka która wyprowadzi nas na niebieski szlak..., plątanina ścieżek, nie ma jednak nic wspólnego z tym co jest na mapie i w efekcie zjeżdżamy do Borowic... cóż, na powrót jeszcze za wcześnie... odbijamy szosami w kierunku Karpacza, odnajdujemy nasz niebieski szlak i udajemy się do kaplicy św. Anny (najstarszej murowanej budowli na terenie Polski) i dobrego źródełka (lub jak kto woli źródełka miłości).
Po drodze czeka na nas solidny zjazd a wracając podjazd, na 100m nachylenie wynosi ok 17% przynajmniej tak twierdzi mój licznik.
Chwila zastanowienia co dalej i.... jedziemy do Karpacza...,kilka km pod górkę i docieramy do pierwszego sklepu..., zaopatrujemy się w ciastka, lody, napoje i... dobre 30 min odpoczywamy. Najwyższa pora wracać... przed nami krótki podjazd drogą chomontową chwila przerwy na Jeleńcu
i szybki zjazd do Borowic... Powinno nam to zająć 15-20 min... tyle, że... już na pierwszym krawężniku Wiku łapie gumę...,
stajemy zmieniamy dętkę i ruszamy..., a w zasadzie to chcemy ruszyć gdy okazuje się, że Igorek również ma mało powietrza na dole koła..., dzielnie wymienia dętkę i możemy ruszać,
kilkaset metrów niżej spotykamy Wiktora z kolejnym snejkiem...., dętka przedziurawiona...,
stajemy wymieniamy i ruszamy..., pod koniec zjazdu Igorek znowu ma mało powietrza.... ech..., kolejna przerwa, zaczynamy łatać i... trafia się kolarz, z rozmowy wynika, że Holender... złapał kapcia.., na pożyczonym rowerze, jest bez narzędzi, dętek łatek..., próbujemy mu pomóc, jednak dziura jest tuż przy wentylu, nie ma szans... W efekcie wskazujemy mu najkrótszą drogę do
Karpacza... a sami powoli zbieramy się i wracamy do Borowic... Dzień z przygodami..., Igorek długo go zapamięta, w końcu to jego urodziny :)
Dzień po Śnieżce, budzę się o 6:00, wszyscy śpią..., zastanawiam się co robić..., wstępnie umówiliśmy się na ok 9:00.... Co tu robić...?
Wodospady na Jodłówce© amiga
Zbieram się i wychodzę..., powłóczę się po górach..., map nie mam, ale mam kompas i... endomondo..., więc jakoś dam radę...
W Borowicach wbijam się na żółty szlak..., idę pod górkę, przy okazji sprawdzam przejezdność tej ścieżki..., w zasadzie to jego brak... całość jest usiana głazami, korzeniami, na dokładkę chwilami prowadzi środkiem potoku... za to miejsce do focenia genialne...
Pięknie tutaj jest o poranku© amiga
Wspinam się w górę, nie spieszy mi się, nie poszedłem w góry aby się ścigać..., chcę chwilę odpocząć..., odprężyć się po wczorajszym uphillu...
Idealne środowisko dla mchów© amiga
W oddali słyszę pracujących leśników, wycinka drzew, dochodzę do jakiejś ścieżki i już widzę, że nieopodal trwa faktycznie praca... skręcam na południowy wschód... mijam jakieś skałki (później się okazuje, że to szczyt Jeleńca)...
Jeszcze jeden wodospad© amiga
idę dalej, spoglądam na zegarek, chyba pora zmienić kierunek.... na czuja wybieram ścieżki i schodzę w dół. Endomondo pokazuje mi że jestem coraz bliżej punktu z którego wyszedłem, w
Panorama z Jeleńca© amiga
końcu trafiam na zielony szlak który prowadzi prawie wprost do miejsca gdzie mieszkamy..., zdążyłem... jest przed 9:00. Na miejscu dowiaduję się, że Darek w chwili wyjścia już nie spał..., ech..., tośmy się dogadali :)
Za to po śniadaniu..., postanawiamy pojechać gdzieś na rowerze z Wiktorem i Igorkiem... Początkowy plan jest niby banalny, ma być krótko i żadnego hardcoru..
Ruszamy, początkowo jedziemy na wschód, gdzieś tam ma być ścieżka która wyprowadzi nas na niebieski szlak..., plątanina ścieżek, nie ma jednak nic wspólnego z tym co jest na mapie i w efekcie zjeżdżamy do Borowic... cóż, na powrót jeszcze za wcześnie... odbijamy szosami w kierunku Karpacza, odnajdujemy nasz niebieski szlak i udajemy się do kaplicy św. Anny (najstarszej murowanej budowli na terenie Polski) i dobrego źródełka (lub jak kto woli źródełka miłości).
Chwila postoju© amiga
Po drodze czeka na nas solidny zjazd a wracając podjazd, na 100m nachylenie wynosi ok 17% przynajmniej tak twierdzi mój licznik.
Kaplica św. Anny© amiga
Chwila zastanowienia co dalej i.... jedziemy do Karpacza...,kilka km pod górkę i docieramy do pierwszego sklepu..., zaopatrujemy się w ciastka, lody, napoje i... dobre 30 min odpoczywamy. Najwyższa pora wracać... przed nami krótki podjazd drogą chomontową chwila przerwy na Jeleńcu
Pora na odpoczynek© amiga
Nawet nieco dłuższa© amiga
W zasadzie to bardzo długa :)© amiga
i szybki zjazd do Borowic... Powinno nam to zająć 15-20 min... tyle, że... już na pierwszym krawężniku Wiku łapie gumę...,
Pierwsza pana© amiga
stajemy zmieniamy dętkę i ruszamy..., a w zasadzie to chcemy ruszyć gdy okazuje się, że Igorek również ma mało powietrza na dole koła..., dzielnie wymienia dętkę i możemy ruszać,
Drugi wymuszony postój© amiga
kilkaset metrów niżej spotykamy Wiktora z kolejnym snejkiem...., dętka przedziurawiona...,
Nie ujechaliśmy daleko© amiga
stajemy wymieniamy i ruszamy..., pod koniec zjazdu Igorek znowu ma mało powietrza.... ech..., kolejna przerwa, zaczynamy łatać i... trafia się kolarz, z rozmowy wynika, że Holender... złapał kapcia.., na pożyczonym rowerze, jest bez narzędzi, dętek łatek..., próbujemy mu pomóc, jednak dziura jest tuż przy wentylu, nie ma szans... W efekcie wskazujemy mu najkrótszą drogę do
Dętki się skończyły, trzeba łatać© amiga
Karpacza... a sami powoli zbieramy się i wracamy do Borowic... Dzień z przygodami..., Igorek długo go zapamięta, w końcu to jego urodziny :)