Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2013

Dystans całkowity:1795.13 km (w terenie 467.50 km; 26.04%)
Czas w ruchu:87:15
Średnia prędkość:20.57 km/h
Maksymalna prędkość:61.41 km/h
Suma podjazdów:12263 m
Maks. tętno maksymalne:190 (103 %)
Maks. tętno średnie:161 (87 %)
Suma kalorii:68855 kcal
Liczba aktywności:35
Średnio na aktywność:51.29 km i 2h 29m
Więcej statystyk

Bytomski VI Rodzinny Rajd Rowerowy

Niedziela, 25 sierpnia 2013 · Komentarze(4)
ŁONO - domowe melodie


Sobota również pracowita, więc cóż można robić w niedzielę? Jedziemy na Rodzinny rajd do Bytomia. Standardowo mamy bardzo mało czasu, lecimy po szosach..., na miejscu jesteśmy może minutę, może 2 przed czasem, na szczęście organizatorzy mają lekki poślizg. Dzięki temu udaje się zamienić kilka słów ze znajomymi jeszcze przed startem.

Trasa może nie zabija, prawdę powiedziawszy, jeżeli miało to być to rodzinne, to widziałbym raczej jakieś leśne dukty, ścieżki, w końcu w Bytomiu trochę tego jest..., wyszła za to całkiem przyzwoita trasa nadplanowej masy krytycznej. W sumie fajnie zorganizowana, kilka drobiazgów zaskoczyło, począwszy od kurtyn wodnych, przez towarzyszącą nam policyjną obstawę, czy podążający za nami wóz z wodą pitną :)
Miłym akcentem był poczęstunek pod M1 w Bytomiu i ta grochówka na mecie....

Wcześniej Darek o tym pisał, ale zaskoczyła kolonia Zgorzelec, Bobrek, Karb. Wszystkich szkoda, ze względu na zabudowę, ale cóż polityka miasta jest jaka jest, nie można mieć wszystkiego, a na bobrek strach się zapuszczać nawet w dzień

Kurtyna w górę © amiga


Trochę bikerów się zebrało © amiga


W nowym stroju © amiga


Peleton się rozciągnął © amiga


Przerwa jakaś? © amiga


Na boisku, na boisku, tak stoimy sobie wszyscy © amiga


Prosimy nie strzelać © amiga


Rowerowy fotograf © amiga


Na górze jest chłodniej © amiga


Pod M1 w Bytomiu © amiga


Przepraszam, za czym ta kolejka? © amiga


Po powrocie na Helenkę, jeszcze chwilę zostaję w tej pieknej dzielnicy Zabrza, jednak mój czas się kończy, musze lecieć do Katowic, muszę się przgotować, w końcu to pierwszy dzień pracy po urlopie...

Old Timer Garage w Zabrzu

Sobota, 24 sierpnia 2013 · Komentarze(3)
Uczestnicy
GRAŻKA - domowe melodie


Po pracowitym piątku przyszła pora na mały rozjazd. Darek namawia nas (Wiktora i Igorka) na wizytę w centrum miasta na „1 Śląskim Zlocie Pojazdów Zabytkowych "Old Timers Garage"”. Trochę zaskakujące, bo Otg to rewelacyjna knajpka którą mam 500 metrów od domu. W tym roku przygotowali niespodziankę w postaci w/w zlotu. Jako że wyjeżdżamy z lekkim poślizgiem to gnamy szosami. W ciągu 30-40 minut jesteśmy na miejscu i możemu podziwiać te dzieła sztuki...

Jesteśmy inwigilowani © amiga


Mam go i nie puszczę © amiga



Do czego można wykorzystać stare części © amiga


W pełnej krasie © amiga


Dama z łasiczką..., a nie to nie ta bajka © amiga



Jakieś mini autko © amiga


Centusie przyjechały © amiga


Grosz do grosza © amiga


Beema w całej okazałości © amiga


Inna perspektywa © amiga


Triumph Spitfire IV z tyłu © amiga


Coś z gaju cytrynowego © amiga


Marzenia..., teraz zostało je już tylko urzeczywistnić © amiga


A kiedyś to było marzenie każdego © amiga


Od tyłu też pięknie wygląda © amiga



Wszędzie chromy © amiga



Patent na miarę Skody © amiga



Odbicie z lewej © amiga



I z prawej © amiga



Skoda oryginał © amiga


I w miniaturce © amiga


Triumph Spitfire z przodu © amiga


Akcent patriotyczny © amiga


Warszawka © amiga


Wyposażenie obowiązkowe © amiga


Prawie jak Enterprise © amiga



Dwuśladowy jednoślad © amiga


Trochę kanciaty, ale piękny © amiga


Detale wozu strażackiego © amiga


Ciekawe czy jest woda? © amiga


Może pokręcić troszeszczkę © amiga


W końcu po dłuższym czasie i foceniu na potęgę ruszamy z powrotem, tyle, że lekko okrężnie, w 4-kę może uda nam się przejechać większy fragment niebieskiej rowerówki. Kilka zmian zaskakuje, w innych miejscach... bez zmian, a szkoda, bo gdyby trochę skorygować trasę, być może zrobić ją bardziej przejezdną byłaby dostępna dla większego grona miłośników jednośladów a nie właścicieli rowerów górskich bo... tylko takimi da się przejechać ja całą

Może kilka żelków? © amiga

Na Helenkę....

Piątek, 23 sierpnia 2013 · Komentarze(3)
The Police - Walking on the Moon


Pora odrobić kilka zległych wpisów. :)

Piątek, dzień później niż obejmował pierwotny plan udaję się do Zabrza, szykuje się pracowity weekend, ale też jest szansa na jakieś krótkie wyjazdy rowerowe.
Droga pawie standardowa, jednak w okolicach Zabrza Makoszowy uświadamiam sobie, że będę zbyt wcześnie, więc decyduję się na sprawdzenie niebieskiej rowerówki po zmianach, zaczynam w okolicach stadionu Górnika i na dzień dobry muszę szukać wjazdu, został przesunięty kilkaset metrów dalej... stare oznaczenie zostały zamalowane, pojawiły się nowe, początkowo idzie mi nieźle, jednak przejeżdżając ul. Wolności gdzieś na granicy Zabrza i Gliwic giną mi oznaczenia, jadę dalej, i... zauważam gdzieś z boku oznaczenia niebieskiej rowerówki, może trochę za głęboko w Gliwice, ale... jadę wg oznaczeń i... masakra, szlak się kończy przy jakiejś knajpie w parku przy Chorzowskiej.... teraz pozostaje jazda na czuja, już nie chcę niebieskiej rowerówki, chcę, odnaleźć jakiś punkt zaczepienia od którego będę mógł obrać jakiś kierunek na Zabrze, w końcu zauważam wieżę radiową, teraz już jazda na azymut i dość szybko odnajduję czerwony szlak prowadzący mnie na Leśną. Na miejsce docieram lekko spóźniony..., cóż..., zdarza się.

Zaległe zdjęcie Stargańca © amiga

Z siostrą - Starganiec....

Czwartek, 22 sierpnia 2013 · Komentarze(6)
Uphill Race Śnieżka 2013 - Karpacz

Jak ktoś da radę wytrzymać 21 min, muzyka: The NUNCHAKS - Sexy Party At The Coconut Club

Kolejny dzień prawie bezrowerowy, dopiero wieczorem krótka wycieczka z siostrą po okolicy, bokiem zahaczamy Starganiec. Na miejscu lekki szok, miasto chyba zauważyło to miejsce i pojawiły się ławeczki, jakiś punkt żywnościowy, kibelki..., nawet piasek jakby czystszy :)

Powrót przez Panewniki już po szosach głównie dlatego, że zaczynało zmierzchać...

Panorama z okolic Wielkiego Szyszaka © amiga

na grzyby...

Środa, 21 sierpnia 2013 · Komentarze(0)
Perfect - Idź precz


Powoli trzeba wracać do rzeczywistości, po dość intensywnym „wypadzie” w Karkonosze trzeba było chwilę odpocząć :), dzisiaj padła propozycja wypadu do okolicznych lasów na grzyby.
Od początku było wiadomo, że będzie krótko i stosunkowo mało na rowerze, ale cóż... tak też bywa...

Grzybów oczywiście nie było, przynajmniej tych jadalnych (chociaż podobno wszystkie są jadalne, ale niektóre tylko raz - nie sprawdzałem tego :). Poza oczywiście zbieraniem udało się chwilę odprężyć, pobuszować po moim lesie, dawno go nie odwiedzałem...

Grzyby są w lesie © amiga


Może coś utoczyć © amiga

Do i z Gliwic..., lekki rozruch...

Poniedziałek, 19 sierpnia 2013 · Komentarze(0)
SDM - List do Małego Księcia


Poniedziałek, mam wolne, ale... i tak pojadę do Gliwic, zobaczyć co słychać w firmie zabrać kilka drobiazgów, pogadać z Darkiem itp...
Tyle, że dzisiaj mi się nie spieszy, jadę czysto rekreacyjnie, częściowo po lasach, nie zatrzymuję się po drodze bo i po co...., dość szybko docieram do Gliwic, rozmawiam z qmplami, widzę, że firma dalej działa, sezon urlopowy trwa w najlepsze, skład mocno okrojony....
Rozmawiam z Darkiem, jest szansa, że dotrze w końcu na dniach drugi komplet ciuchów rowerowych ;), zabieram kilka rzeczy do domu i... mogę ruszać w drogę powrotną, jest prawie identyczna jak ta poranna, zatrzymuję się dopiero na Halembie przy stacji, muszę się napić..., to efekt ostatnich 2 dni... . Dojeżdżam do domu... teraz kilka dni lenistwa... pewnie na 2 odpuszczę rower, a później się zobaczy

Na podjeździe na przełęcz Karkonoską © amiga

Powrót do domu....z Karpacza

Niedziela, 18 sierpnia 2013 · Komentarze(3)
CREE-"To co chciałeś"


Niedziela, odczuwam skutki wczorajszej Izerskiej Wielkiej Wyrypy. Dzisiaj ostatni dzień pobytu w Karkonoszach. Czeka mnie powrót do domu... Darek z rodziną

Tam byłem..... kilka dni temu © amiga


wracają samochodem, a ja chcę się przejechać jeszcze kawałek rowerem... . Wiem jedno wyjazd będzie dość późny i nie ma mowy o pokonaniu całej trasy. Więc spora część będzie pociągiem tylko skąd? Mam kilka wariantów, Wałbrzych, Wrocław, Oława, Brzeg..., zobaczymy jak będzie mi się dzisiaj jechało, jaka będzie pogoda, czy starczy chęci... W każdym bądź razie zamierzam być max 20km od kolei... tak na wszelki wypadek gdyby coś...

Westernowe miasteczko w pobliżu Karpacza © amiga


Wyjeżdżam ok 11:00 i będę jechał do ok 18:00, wtedy muszę już wiedzieć gdzie zakończę jazdę, na jakiej stacji będę kończył podróż... W mapniku ląduje mapa dla TIRów 1:250000, nie mam żadnego konkretnego plany więc wszystko okaże się już w trakcie jazdy.

Po pierwsze chcę po raz ostatni przejechać przez Karpacz, więc na dzień dobry mam kilka km pod górkę...., może to i dobre..., może warto trochę się zmęczyć?

W Karpaczu szaleństwo, sporo korków, jedzie się nieprzyjemnie, kieruję się jakimiś bocznymi szlakami kieruję się na... Kowary, później kombinuję i wychodzi mi, że najlepiej będzie przejechać przez Kamienną Górę. Po drodze mały szczegół prawie 10km podjazd...., dawno tak się nie umęczyłem, ale górka zrobiona, jako premię dostaję 15km zjazd... prędkość >45km/h sama przyjemność....

Dźwig przy dworcu w Kowarach © amiga


Z Kamiennej Góry kieruję się na Świebodzice, przez Nowe i Stare Bogaczowice, przejeżdżam w pobliży sklepu gdzie trochę ponad tydzień temu odbierał mnie Darek :), ale nie staję, jeszcze nie czuję takiej potrzeby....

Świdnicę standardowo omijam wielkim łukiem, nie mam ochoty na jazdę przez miasto.... więc pozostaje obwodnica Milikowice, Witków, Stary Jaworów, Bolesławice, Bagieniec, Wierzbna...
o drodze chwila postoju przy sklepie, kupuję jakieś ciastka, wodę..., kolę... i zastanawiam się gdzie dalej..., wiem, że Wrocław minę, więc może pojadę przez Sobótkę, będę miał otwartą drogę na Brzeg i Oławę w zależności od wariantu wybranego później?

Ślęża, czeka na mnie, ale nie dzisiaj, jeszcze nie © amiga


Jadąc w pobliży Ślęży korci mnie aby na nią wjechać..., tyle, że dzień po Lwówku Śląskim i mając ograniczony czas to chyba nie jest najlepszy pomysł.... Za to w zamian robię sobie 10 min przerwy, konsumuję ciastka, wypijam trochę wody i zmieniam nieco pozycję siodełka, mam wrażenie, że przy okazji ostatniego czyszczenia generalnego nieco inaczej je zamontowałem....
Wsiadam na rower... ruszam..., mijam Jordanów Śląski, Tyniec nad Ślężą, zbliżam się do Borowa...

Kolejna chwila przerwy..., dzwonię do Darka, chwilę rozmawiamy, coś wspomina o uszkodzonej dętce w rowerze Wiktora...., przy okazji pytam o rozkład pociągów... i.... wiem już że jadę do Oławy..., mam ok 2 godziny czasu później przez kilak godzin nie ma nic..., a nie chce ryzykować noclegu na dworcu gdzieś...., nie mając w zasadzie żadnych dodatkowych ubrań ze sobą...
Kończę rozmowę, wsiadam na rower i…. czuję, że z tyły nie ma powietrza.... ech....

Ucieka kolejne 10 minut..., ponowny start..., wiem jedno, mam 2 godziny napierania, ok 40km przed sobą...., będę jechał bez zatrzymania..., bez przerw..... itd...

Podjazd na przełęcz Karkonoską... zostanie na za rok © amiga


Muszę zdążyć na pociąg o 19:15 – ostatni z tych które mnie interesują....
Skręcam przez Brzozę na Węgry, Stary i Nowy Śleszów, przejeżdżam pod A4-ka...., jest nieźle, mam niezły czas.... mijam Wierzbno...., dojeżdżam do Marszowic..., spoglądam na zegarek i... mam masę czasu...., mijam jakiś sklep..., chwila zastanowienia, wracam, muszę uzupełnić zapasy, kupuję banany i kolę, będzie idealna do Pociągu...., mogę jechać dalej, jeszcze 3-4km... dojeżdżam do Oławy a tu niespodzianka... Zakaz ruchy rowerów po drodze którą jadę..., w zamian jest rowerówka, ale tragiczna, wydzielony wąski pas z chodnika po jednej stronie drogi..., co chwilę jakieś światła..., nawet w Katowicach nie ma takiej tragedii jak tutaj...

Na szlaku na przełęczy Karkonoskiej © amiga


2 razy pytam się tubylców o dworzec PKP, chyba nie wszyscy wiedzą, że coś takiego jest w Oławie..., w końcu mam dość rowerówki, łamię przepisy i jadę szosą.... końcówka przez jakiś park i odnajduję budynek dworca..., oczywiście kasy zamknięte.... , trudno...

Spoglądam na rozkład jazdy, wszystkie 3 interesujące mnie pociągi, wjeżdżają na peron II, tam też się udaję..., mam ok 20 min czasu.... do przyjazdu pierwszego.... Mogę zająć się bananami... :)

W końcu wjeżdża pociąg InterRegio..., zatrzymuje się na drugim końcu peronu, widzę, jak ludzi biegną aby zdążyć przed odjazdem, do pokonania ok 200m..., wsiadam na rowerek i odjeżdżam do ostatnich drzwi, wstawiam rower do środka i mogę jechać do Katowic...

Oczywiście nikt nie wspomniał, że pociąg od Gliwic jedzie drogą okrężną przez Bytom, ech gdybym o tym wiedział to wysiadłbym w Gliwicach. Rowerem dojeżdżam szybciej...., a tak straciłem niepotrzebnie dodatkową godzinę...

Wysiadam w Katowicach, wsiadam na rower, przede mną ostatnie 6.5km..., jest 23:00..., szybka kąpiel, jeść mi się nie chce.... idę spać...

Piknik na Słoneczniku © amiga


Zdjęcia częściowo już wspomnieniowe :)


Przy okazji..., mapa dla tirow jest genialna, żadnych niespodzianek, terenu, po prostu długie przeloty...., od miejscowoście do miejscowości...

Izerska Wielka Wyrypa 2013

Sobota, 17 sierpnia 2013 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Lombard - Przeżyj to sam


Wstajemy z Darkiem bardzo wcześnie, jest coś po 3:00, zaczynamy się zbierać, musimy dojechać do bazy Izerskiej Wielkiej Wyrypy mieszczącej się w Lwówku Śląskim. Niby niedaleko, od Borowic ok 50km... ale... na miejscu jeszcze parę spraw jest do zrobienia, przykręcenie mapników, przygotowanie rowerów, przebranie się itp.
Od początku było dla nas jasne, że nie będzie lekko... 150km po pogórzu Izerskim przy ponad 2km przewyższeń jakie zaplanowali organizatorzy nie napawa optymizmem, na dokładkę prognozy mówią coś o 30 stopniach.

Na starcie - odprawa © amiga


Jesteśmy już na miejscu, rowery przygotowane, my też, zaczyna się odprawa..., dostajemy mapę..., a w zasadzie mapkę 5 na 5 centymetrów... na której zaznaczone są 3punkty. Pierwszy to start/meta dwa pozostałe to miejsca gdzie mamy dostać mapy jeden z punktów dla mapy wschodniej a drugi dla zachodniej pętli. Z grubsza ma wyglądać to tak, że wybieramy jeden z kierunków odbieramy mapy, „robimy” pierwszą pętlę wracamy do bazy dostajemy drugą mapę i „robimy” drugą pętlę.

Jakaś mała ta mapka © amiga


Oj będzie się działo...
Wybieramy wschodnią pętlę jako pierwszą, i tak nie wiemy co czeka nas na jednej i drugiej, więc wybór czysto losowy...., z pozytywnych rzeczy już na dzień dobry peleton się rozbija na małe grupki czy pojedyncze osoby...., nie będzie pociągów, tłumów pędzących od PK do PK. Może kilka pierwszych punktów będzie w towarzystwie ale nie spodziewam się aby to trwało długo, trasę można wykreślić na kilka sposobów....

Pętla Wschodnia

Spoglądamy na mapę..., siadamy, nie będzie lekko...., mało dróg, sporo tereny i cała okolica usiana kropkami z wartościami, 254, 259, 333, 285, 330, 445.... itd... . W końcu ruszamy mamy wykreśloną całą pętlę.... Ruszamy

03 – Zagłębienie terenu u podnóża skał

Punkt umieszczony na zielonym szlaku, więc nie powinno być większego problemu, po drodze jest do pokonania miejsce oznaczone jako szczególnie niebezpieczne, skarpa kilkudziesięciometrowa, trzeba uważać, ale podjeżdżamy od południa, więc pniemy się mozolnie pod górkę, o jeździe w zasadzie nie ma mowy..., trzeba podprowadzić..., licznym zakręty pierwszy, drugi... PK powinien być poniżej... szukamy i nie ma... spoglądamy na mapę... chyba oznaczenie szlaku zakryło część przecinki... to nie to miejsce.... sugerując się oznaczeniem miejsca „szczególnie niebezpiecznego”, docieramy do właściwego zakrętu, odnajdujemy lampion i ruszamy dalej...

02 – Ruiny od północy

Ruiny kościoła © amiga


Powinno być prosto, stosunkowo długi przelot po szosach, więc powinniśmy dotrzeć dość szybko, coś jednak idzie nie tak przestrzeliwujemy lasek... szukamy PK w kolejnym lasku jakieś 300-400m dalej.... nogi poharatane przez jeżyny a PK nie ma... :(. Kolejny raz analizujemy mapy, chyba się zagalopowaliśmy, wracamy, tym razem bezbłędnie.., nie wiem czemu ale szukałem ruin zamku...., jakieś takie naturalne było dla mnie zawsze, że jeżeli mówimy o ruinach to musi być zamek, a tutaj niespodzianka.... to kościół..., musiał być kiedyś piękny...., dziurkujemy karty i pora na

01 – Przepust

Kolejny zniszczony kościół © amiga


Droga niestety trochę dookoła, brak jakichkolwiek przecinek na wprost, trzeba to jednak zaliczyć, sporo szutrów, ale docieramy na miejsce, chwila szukania i... jest..., budowniczy nieźle się postarał ukrywając lampion..., z drogi nie było go widać, ukryty w gęstych krzakach tuż przy przepuście pod drogą... Na kartach pojawiają się kolejne dziurki....

05 – Cypel lasu
Ruszamy i... spada mi łańcuch..., zakładam, ruszam i... czuję, że coś jest nie tak... łańcuch przeskakuje od czasu do czasu... znam to..., na 100% skrzywione jest ogniwo...jednak nie zatrzymuje się, szkoda czasu, zrobimy sobie krótką przerwę przy jakimś sklepie, jak będzie otwarty. Tak też się dzieje, Darek udaje się na zakupy, po kolę i drożdżówki, a ja usuwam uszkodzone ogniwo zastępując je spinką.
Wychodzi Darek z informacją, że drożdżówek nie ma, ale jakimś cudem podjeżdża obwoźny kram oferujący to czego nie dostaliśmy w sklepie, krótka wymiana zdań i okazuje się, że drożdżówek nie ma ale są słodkie chałki nadziewane..., hmm... jak zwał tak zwał... niemniej pycha.... Straciliśmy już sporo czasu, trzeba się sprężyć...., docieramy do PK, trochę nie zgadzają się chwilami przecinki ale kierunek jest właściwy i bez większego problemu odnajdujemy interesujący nas lampion.
Czas na

04 – Skraj polany od północy
Punkt dość blisko, wydaje się, że nie powinien nam sprawić problemów, a jednak już na miejscu okazuje się, że w w okolicy jest kilka polan, a ta której szukamy jest nieco wyżej.... oddalona od drogi... Po raz kolejny okazuje się, że na tym rajdzie trzeba bardzo dokładnie mierzyć odległości.
Koniec marudzenia, ruszamy na

10 – Skrzyżowanie ścieżek
Większość drogi banalna, jednak później nie zgadzają nam się przecinki, jest ich za dużo..., są nie w tych miejscach..., profilaktycznie jadę sprawdzić czy za ok 200m za zakrętem jest droga i... jest... sprawdzam jeszcze raz mapę i chyba mamy właściwą przecinkę, wjeżdżamy w nią..., najwyżej nadrobimy 1.5 km i sprawdzimy drugą wcześniejszą przecinkę, jeżeli ta okaże się błędna.., okazuje się, że jednak nie ma błędu, docieramy na PK, podbijamy karty i pędzimy na

06 – Granica kultur – 50m od ścieżki
Strasznie nie lubię takiego opisu punktu, może oznaczać dokładnie wszystko... i.... nic. Początek szosą, później leśną drogą i zaczynamy szukać PK... Popełniamy błąd sugerujemy się opisem 50m od ścieżki, tyle, że jesteśmy na skrzyżowaniu i liczymy 50 m od każdej ze ścieżek, przeczesujemy teren i nic..., w końcu Darek decyduje się na tel do organizatorów..., PK jest jesteśmy gdzieś blisko..., tylko co zrobiliśmy źle? Spoglądam jeszcze raz na mapę... i już wiem... 50 m jest od ścieżki prowadzącej ze wschodu na zachód... a nie od tej północ-południe... głupi błąd, kosztował nas sporo czasu... Koniec z amatorką, pora mierzyć wszystkie odległości...

11 – Przepust

Kolejny przepust © amiga


Drugi punkt z takim opisem, tyle, że już wiemy iż budowniczy dołożył wszelkich starań aby nam nie ułatwić odnalezienia punktów..., jednak tym razem idzie nam zdecydowanie prościej, nie popełniamy błędu, w zasadzie trafiamy w krzaki gdzie ma być PK i tam jest.... odbijamy karty, ruszamy na

13 – Wąwóz przy drodze
Czeka nas bardzo długi przelot, na dokładkę po drodze widzimy kilka szczytów po obu stronach drogi, 304, 3019, 335, 323, 331, 355, 405..., nie będzie lekko i tak też jest w rzeczywistości, końcówka to przedzieranie się wąską ścieżynką, z 2 metrowymi pokrzywami po obu stronach..., ale PK odnaleziony, jeszcze krótkie podejście na szczyt, ścieżka robi się szersza pokrzywy jakby rzadsze, możemy jechać dalej... na

16 – Ambona
Pięknie tutaj © amiga

Punkt jest dość mocno oddalony, z czasem też jesteśmy w plecy, dzisiaj nie zaliczymy wszystkich punktów, tego jesteśmy pewni... więc odpuszczamy.. jedziemy na

15 – Przy ratuszu (BUFET)

Bufet na PK 15 © amiga


we Wleniu, na szczęście większość szosami, na rynku w końcu możemy chwilę odpocząć, uzupełniamy zapasy, w sklepie kupujemy ADHD (energetyk) , lody a w bufecie korzystamy z wody, bananów, ciastek, drożdżówek, arbuzów...m dowiadujemy się, że część osób zrezygnowała, jest za ciepło... upał zaczął zabijać... gdy wyjeżdżaliśmy na trasę było 9 stopni, teraz termometr pokazuje 36...,

Pusto tutaj © amiga


14 – Na skarpie – 50m od ścieżki
W końcu ruszamy kierujemy się powoli na metę... po drodze jednak zaliczymy jeszcze kilka PK będących po drodze, a 14 wydaje się niezbyt skomplikowana, przynajmniej na mapie, w rzeczywistości, jest to całkiem spora wspinaczka gdzie po lewej mamy skarpę a po lewej urwisko.... PK ma być po lewej stronie w pobliżu skałek... chwilę jedziemy we 4-kę z bikerami którzy też zaczęli drugą część pętli od tej strony... chwila poszukiwań i lampion odnaleziony..., ale łażenie po skarpie mocno nas wykończyło... Zjeżdżamy do Marczowa początkowo chcieliśmy jechać na

12 – Na szczycie
ale, patrząc na poziomice i ścieżki na mapie odpuszczamy, szkoda czasu... ruszamy od razy na

09 – Na ścieżce
Długi przelot, po szosach i ścieżkach leśnych, końcówka to wąskie ścieżynki ale PK odnaleziony bez żadnych problemów, obok jest

07 – Dół przy drodze
więc głupio go nie zaliczyć...
Kilka min później jesteśmy na miejscu, podbijamy karty i jedziemy dalej na

08 – Skałka
Przy czym jeżeli podjazd będzie jakiś hardcorowy to z założenia odpuszczamy, wjazd od północy wydaje się paskudny, raczej wygląda na podejście, niż podjazd, szkoda czasu.
Odpuszczamy i wracamy do bazy

Przepak
Oddajemy karty z pętli wschodniej, jemy w bufecie, Darek makaron z mięsem ja pierogi z mięsem, zamieniamy kilka zdań ze znajomymi i chyba pora ruszyć na drugą pętlę...

Pętla zachodnia

Standardowo siadamy, ale wykreślamy tylko część trasy, wiemy że czasu jest mało, więc nie zaznaczamy pełnej pętli, tylko kilka PK i kierujemy się na Wleń..., o drodze mamy do zaliczenia kilka PK. Zaczynamy od

03 – W wyrobisku
Dojeżdżamy do Mojesza piękną rowerówką w zasadzie to chyba autostrada rowerowa, ech gdyby wszędzie tak wyglądały DDR-y... marzenia... szeroki asfalt, oddzielony od szosy pasem zieleni... Skręcamy na szutrem prowadzący do Dębowego Gaju, dogania nas jakaś tubylcza młodzież ciesząc się, że przegonili kolarzy..., tyle, że dzisiaj nie mam ochoty na ściganie się, a może mam... zaczyna się delikatny podjazd, chłopaki zaczynają pękać..., więc przyspieszam :)wkrótce skręcamy w interesującą nas przecinkę i odnajdujemy wyrobisko i lampion... jest nieźle PK znaleziony w niezłym czasie..., ruszamy na

07 – Drzewo przy drodze
Kolejny długi przelot, w większości po szutrze i szosach, drzewo ciężko pominąć jadąc od północy, lampion widać z dobrych 200m, tyle, że po drodze długi podjazd..., teraz czeka nas zjazd i ruszamy na

09 – Ruiny

Kolejne ruiny dzisiaj © amiga


Wygląda to niegroźnie, jednak ostatnie 150-200m to spacer pod górkę, nie ma mowy o jakiejkolwiek jeździe, spore przewyższenie, ścieżka ma 20-30cm, po jednej stronie górka, po drugiej wąwóz. Za to po drodze mijam sporą grupę piechurów. Dość szybko dziurki znajdują się na naszych kartach i możemy lecieć na

13 – Przy ratuszu (BUFET)
Drug raz we Wleniu... drugi raz w tym samym sklepie, kupuję ADHD wiem, że jest pijalnie i nie tak słodkie jak inne energetyki, po raz kolejny konsumujemy ile się da, uzupełniamy bidony i... zastanawiamy się jeszcze nad 2 PK OS-u, ale patrząc na mapę w skali 1:15000 widać, że stracimy na nie sporo czasu błądząc po okolicy..., odpuszczamy
OS1 – Podnóże skały od północy
OS2 – Skała
i ruszamy na

14 – Skraj zagajnika

Wyjeżdżamy z lasu © amiga


Wygląda niewinnie, jednak w rzeczywiści natykamy się na kilkukilometrowy podjazd do Klecza, tam na skrzyżowaniu zastanawiamy się nad wyborem drogi, do PK możemy podjechać z 2 stron... wybieramy nieco dłuższą drogę, ale za to usianą nieco rzadziej poziomicami..., kolejne 2km po górkę... nachylenie krąży w okolicach 6-9%, nie ma lekko... Docieramy do PK, podbijamy karty i zjeżdżamy z drugą drogą, okazuje się, że nasz wcześniejszy wybór podjazdu był właściwy..., tutaj sporo kamoli, terenu, i sporo większe nachylenie. Na szczęście zjeżdżamy i lecimy na

Okolice PK14 © amiga


10 – Nad stawem
Początkowo jest nieźle, co prawda jest podjazd, później robi się całkiem stromo, ścieżka gdzieś ginie, ktoś ogrodził teren i.... musimy się nieco wrócić odbić w inną ścieżkę i nieco nadrabiając dookoła wrócić z drugiej strony płotu na właściwą ścieżkę... Zaczynamy odmierzać, liczyć przecinki i trochę na czuja wjeżdżamy w tą właściwą... podbijamy karty i odpuszczamy

12 – W wyrobisku (od północy)
jest zbyt oddalona, a czasu mało, kierujemy się powoli do mety, po drodze może zaliczymy jeszcze ze 2-3 punkty..., zobaczymy... Ruszamy dalej i spotykamy znajomych jadących w tym samym kierunku.... coś każe nam jechać za nimi i odbijamy na

Dzień powoli się kończy © amiga


06 – Strumień – 20m w górę od drogi
kolejny raz teren, kolejny raz pod górkę, docieramy do strumienia i natykamy się na pieszych którzy wskazują nam miejsce umieszczenia PK..., niedaleko jest

05 – Paśnik
więc jedziemy w tym kierunku, tym bardziej, że jest po drodze do mety, tyle, że z mapy wynika iż całość będzie po terenie... Zaczyna się ściemniać, pora odpalić lampki, czołówki.... jedziemy ścieżkami, koleinami, nieprzyjemna droga, dojeżdżamy do miejsca gdzie spodziewamy się paśnika i.... nie ma go..., przeszukujemy okolicę... ale spoglądamy na zegarki... chyba nie warto spędzać tutaj zbyt wiele czasu, metę zamykają za ok 40 minut... do mety niby niedaleko, ale ścieżka jest na tyle paskudna, że chwilami nie ma mowy o jeździe wśród metrowych traw. Z założenia odpuszczamy
08 – W wąwozie – 5m od drogi
04 – Róg płotu
02 – Na wale – 50m od ścieżki
01 – Ruiny – od północy
i kierujemy się do Lwówka Śląskiego... na dotarcie do przejezdnej ścieżki tracimy dobre kilkanaście minut... skręcamy na wschód, chcemy wyjechać na drogę 297, wkrótce ją osiągamy i lecimy na mety, jesteśmy tuż przed jej zamknięciem... uff...

Meta
Dowieźliśmy w sumie 20PK. Z kompletem na metę dojechały tylko 4 osoby..., już samo to wskazuje, że lekko nie było... Suma przewyższeń na naszej trasie to ponad 1.7km... gratulacje należą się wszystkim którzy to przetrwali przy temperaturach od 9-36 stopni..., a swoją drogą piękny teren, piękna okolica... taką jedną 2 górki z chęcią zabrałbym ze sobą do Katowic, szczególnie tą od Wlenia do PK14.... na drugiej pętli ;)

Zamek to czy nie zamek? © amiga

awaria.... przed przełęczą Karkonoską...

Środa, 14 sierpnia 2013 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Sebastian Riedel & Cree - Cały Nasz Świat


Trochę czasu już minęło od ostatniej solidnej przejażdżki na rowerze, dzisiaj wcześnie z rana mamy plan aby wjechać na Przełęcz Karkonoską najbardziej stromym podjazdem asfaltowym w Polsce. Jako że, nie mamy zbyt dużo czadu decydujemy się na nieco krótszy wariant od drogi Sudeckiej.
Po drodze zahaczamy o cmentarz jeńców wojennych zmuszanych do budowy drogi sudeckiej,

Tablica informacyjna przy cmentarzu jeńców © amiga


Tablica pamiątkowa © amiga


Groby.... w sumie pochowanych jest tutaj ok 1000 osób © amiga


chwila postoju, chwila na focenie i... zadumę..., ale czas goni, a to dopiero początek. Zastanawiamy się czy to dobry pomysł aby kilka dni przez Izerską Wielką Wyrypą wjeżdżać na przełęcz...., zresztą jeszcze odczuwamy skutki śnieżki...

No nic.... dojeżdżamy do końca drogi Sudeckiej i czas na solidny podjazd, przejeżdżamy kawałek i... chwila na zastanowienie, może nie dzisiaj, jeszcze nie teraz..., dzisiaj pojedziemy nieco łatwiejszą drogą na dwa mosty..., ścieżka zaczyna się nieco niżej.., zjeżdżamy może 200m i Darek słyszy trzask, hamuje..., udaje mu się zatrzymać..., coś jest nie tak z hamulcem...
Chwila na oględziny i już wiemy..., uszkodzony klocek hamulcowy i sprężynka..., to by było na tyle z planów, chwila walki doprowadzamy hamulec do jako takiego stanu i musimy wracać..., czeka nas wizyta w Jeleniej Górze w sklepie rowerowym...

Zlał się z tłem? © amiga


Widok na Karkonosze z Cieplic © amiga


Mówi się trudno, przyjedziemy tu kiedy indziej....

po chleb

Wtorek, 13 sierpnia 2013 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Mela Koteluk - Dlaczego Drzewa Nic Nie Mowia


Poranek dnia kolejnego...., tym razem plan jest inny... nierowerowy, ale... czemu z rana nie pojechać po chleb? poszukać sklepu.... zbieramy się i ruszamy. Tzn Igorek, Darek i ja. Ruszamy i... hmmm... najbliższy sklep trafia się już po 800m, mają chleb..., masakra..., przecież nie wrócimy tak od razu..., więc nieco objazdowo zjeżdżamy nieco w dół i zabieramy się za lekki podjazd w kierunku Karpacza dopiero później odbijamy do Borowic i domu...

Wewnątrz kapliczki Jana z Dukli © amiga


Znaleziony w trawie © amiga


Śniadanie było pyszne :)