Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2013

Dystans całkowity:539.42 km (w terenie 18.00 km; 3.34%)
Czas w ruchu:22:30
Średnia prędkość:23.97 km/h
Maksymalna prędkość:45.68 km/h
Maks. tętno maksymalne:195 (105 %)
Maks. tętno średnie:165 (89 %)
Suma kalorii:21161 kcal
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:28.39 km i 1h 11m
Więcej statystyk

Hanys....

Sobota, 16 lutego 2013 · Komentarze(13)
Hasiok - Hanys


Po nieudanej wizycie w serwisie, przyszła pora na mały przelot do Zabrza, wcześniej jeszcze chwilę spędzam nad przeglądem napędu, rzuca mi się w oczy dziwna praca łańcucha na tylnej przerzutce...., zakresy są ok, ale łańcuch przeskakuje pomiędzy niektórymi przełożeniami, chwila dłubania przy i jest dobrze, a przynajmniej nie widzę, żeby coś przeskakiwało...,

Ruszam po 15:00, chcę dojechać zanim się ściemni, dzień już wyraźnie się wydłużył, więc nie powinno to być problemu, pogoda też jest zachęcająca..., piękne czarne drogi więc zostanę przy szosach, teren odpada, tam jest nieciekawie.

Sam przelot nie był może rekordowy, ale po ostatnim op...u się i tak jest nieźle, czuję, że kondycja poleciała, ale przynajmniej nie mam zakwasów jak po ABS-ie :). Pewnie chwila minie zanim zacznę jeździć w tempie z jesieni..., ech... .

Poprawienie tylnej przerzutki, nie rozwiązało problemów ze spadaniem łańcucha, dzisiaj wieczorem skrócę go o ogniwo i sprawdzę czy może to być to... w końcu kaseta z tyłu jest wyraźnie mniejsza, a zostawiłem tyle samo ogniw co na poprzedniej (11-34) - 106 :)

Aniele Boży, stróżu mój.... © amiga

napędozagadka.... - szukając serwisu

Sobota, 16 lutego 2013 · Komentarze(8)
KNŻ - Bar la curva


No to mamy sobotę, wieczorem wypad rowerowy, za to z rana jeden punkt programu, zajęcie się spadającym łańcuchem...
Punkt pierwszy to umycie całego roweru, należało mu się po ostatnich spotkaniach z posolonym śniegiem....
Znoszę rower i jadę na poszukiwanie serwisu otwartego w taki piękny lutowy dzień... 3 najbliższe są zamknięte, dopiero na Ligocie na ul.Rolnej trafiam na otwarty sklep/serwis... chwila rozmowy i gość bierze rower, a ja idę do najbliższego sklepu, na małe zakupy...
Wracam po 20 min..., znowu rozmowa z serwisantem i... rozkłada ręce... mówi, że to niemożliwe... żadnych luzów, przerzutki są ok, korba również bez uszkodzeń, luzów..., na dokładkę napęd w zasadzie jest nowy... przejechał 60km + dzisiaj te kilak do serwisu i dalej problem się pojawia, najczęściej w chwili gdy trzeba ruszyć..., przelatuje jedno 2 ognia, czasami spada łańcuch z blatu na środkowy..., na dokładkę na zakrętach mam złudzenie że problem się nasila...., czeski film... serwisant wymiękł, ja również...

Po powrocie do domu przeglądam całą ramę, czy gdzieś nie widać pęknięcia ramy, może coś jest "zmęczone", może... Nic będziemy się najwyżej na tym bujać..., aż ktoś to wyczai..., paskudnie...

Skansen w Chorzowie.... 2008 rok - późna wiosna © amiga

Pratchett miał dzisiaj pecha....

Czwartek, 14 lutego 2013 · Komentarze(9)
Jean Michel Jarre - Téo & Téa


Jak się pojechało na rowerze do pracy, to trzeba i wrócić, zawsze co prawda mam alternatywę w postaci Kolei Śląskich, ale jak do tej pory nigdy nie zdecydowałem się z niej skorzystać na tej trasie, nawet gdy warunki były hardcorowe...
Zawsze najgorzej jest uczynić ten pierwszy krok z rana, po prostu ubrać się w rowerowe wdzianko... :) i znieść rower..., reszta to już tylko formalność :)

Powrót w dość przyzwoitych warunkach, drogi czarne, zero śniegu, delikatna odwilż, jak na środek zimy to prawie idealnie :)

Dzisiaj w 2 miejscach niestety musiałem na chwilę zsiąść z roweru, trwające wykopy w Bielszowicach i Pawłowie dość skutecznie uniemożliwiają normalną jazdę, a objazd przetestowałem z rana i mnie nie zachwycił, znacznie wydłuża drogę, nie dając nic w zamian... ech...

Będąc już w Katowicach mam wrażenie, że ferie się skończyły, masa samochodów, różnej maści i gabarytów..., każdy się gdzieś spieszy. Paskudny kawałek drogi mnie czekał, na szczęście nie jest on jakiś strasznie długi, a chwilę później , już w domu mogę odpocząć, czuję te przejechane dzisiaj 60km..., chyba pora skończyć się op...ć i zacząć normalny cykl dojazdów do pracy...

Dla zainteresowanych miłego wieczora walentynkowego... :)
Happy Valentine's Day © amiga


Wracając do Pratchetta to miał dzisiaj pecha, czas na czytanie z reguły mam w pociągu, jadąc rowerem jest to dość znacznie utrudnione, ale może wieczorem się za niego wezmę... ;), jak sprawdę przednią przerzutkę ;)

Revolutions...

Czwartek, 14 lutego 2013 · Komentarze(3)
Jean Michel Jarre - Revolutions (Concert For Tolerance )


Czwartek, tydzień przerwy w dojazdach dopracowych. Trzeba ruszyć cztery litery, tym bardziej że do przetestowania jest nowy napęd, nowe przełożenia...., zupełnie inna kaseta...
Pogoda nieciekawa, ale nie pada śnieg, temp. ciut poniżej 0, główne drogi czarne, za to na tych bocznych sporo lodu, trzeba uważać nieco bardziej niż zwykle, chociaż jeździłem już w cięższych warunkach...
Zastanawia mnie jeszcze minimalny ruch na drogach..., ale już po chwili wiem o co chodzi…., zaczęły się ferie i jest to odczuwalne.... . Na całej długości nikt nie chciał mnie rozjechać..., czy chociażby potrącić :)
Wrażenia z jazdy na nowych szpejach są takie: muszę się przyzwyczaić do tych przełożeń, jest inaczej..., do wyregulowania została przednia przerzutka i myślę, że łańcuch trzeba skrócić o jeszcze jedno może 2 ogniwa..., ale to już po powrocie...
W końcu też bez strachu, że łańcuch mi przeskoczy mogłem pchnąć pod górkę na stojaka...., frajda jak zawsze nieziemska :)

Wspomnieniowa lokomotywa sprzed ok 3 lat... © amiga


Miłego dnia Walentego :)

Walę tynki © memgenerator.pl

wymienił stryjek kasetę na kasetkę....

Czwartek, 7 lutego 2013 · Komentarze(11)
The Muppets: Pöpcørn


W ciągu dnia docierały do mnie informacje, wszędzie pada śnieg, kilka razy wyglądałem za okno w pracy i nic..., ani jeden płatek śniegu nie spadł... Zdjęcia z Katowic i zza granicy, wyglądają mocno nieciekawie, ale jeżeli już przyjechałem rowerem to nie zamierzam wracać inaczej.
Pozbierałem się i w drogę. Zabrze - wszystko ok, drogi czarne, brak śladu po opadach, Bielszowice – to samo, w końcu Wierek i tutaj po raz pierwszy dostrzegam, że drogi są wilgotne, więc coś spadło, na szczęście temperatura jezdni jest na plusie, więc nie ma mowy o lodzie. Jednak im bliżej Katowic tym bardziej nieciekawie, już za Kochłowicami profilaktycznie zwalniam, kawałek terenu który mi się trafił jest paskudny. Szczęśliwie do domu niewiele już zostało i kilka min później jestem na miejscu. Uff

A w domu czekają szpeje do rowera ;) Nowa kaseta, łańcuchy, a ze sobą przywiozłem zębatkę do korby. Jeszcze rano zastanawiałem się czy nie pojeździć na starej konfiguracji jeszcze miesiąc, ale widząc takie cudeńka nie namyślałem się długo.


Shimano 11-34 vs SunRace 11-25 © amiga


Duża zębarka stara s nowa © amiga


Godzinę później mam wszystko zainstalowane, pozostało to tylko przetestować, ale to już jutro jak pogoda pozwoli ;)

Na korbie zostawiłem zębatkę 44T chociaż zastanawiałem się nad 48T, ale to może przy następnej wymianie, za to tylna kaseta to zupełnie inna bajka. Wcześniej miałem Deorkę 11-34 kupioną ze względu na Śnieżkę, tym razem wsadziłem szosowego SunRace-a 11-25. Dziwnie to wygląda gdy wsadzona jest tak mała kasetka..., pytanie tylko jak się spisze.

Tusty szczwortek

Czwartek, 7 lutego 2013 · Komentarze(6)
The Muppets: Bohemian Rhapsody


Powoli zbliżają się święta..., już w pracy w każdym kącie walają się pączki..., może to i dobre, ale ile można ;P

Na szczęście dzisiaj mam okazję to spalić, rano nie bez ociągania wsiadłem na rower, zimowy leń ostatnio mnie opanował zupełnie..., ostatnie kilka dni, aż prosiły się by pojeździć, ale nie byłem w stanie się zmusić do jazdy..., zawsze było coś..., a to wizyta na poczcie, a to śnieg padający.... ech..., nawet na stacjonarne kręcenie nie jestem w stanie się zdecydować... masakra..., na dokładkę lekkie przeziębienie nie odpuszcza, pozostał paskudny kaszel...

Dzisiaj z rana długo się zastanawiałem czy wyjechać na rowerze..., w końcu zmusiłem się, gdy już znalazłem się na siodełku, całe zmęczenie gdzieś się ulotniło, nic ni nie było w stanie przeszkodzić w jeździe, nawet rozkopany kawałek drogi pomiędzy Kończycami, a Bielszowicami. Pięknie było :)

tusty szczwortek © amiga


Zaj...go tłustego czwartku

Szybki sobotni szpil...

Sobota, 2 lutego 2013 · Komentarze(4)
Ukeje - Bezkrolewie


Sobota popołudnie, jestem umówiony, zastanawiam się czy iść z buta, może autobusem…, jednak nie biorę rower i częściowo w cywilnych ciuchach jadę, w sumie niedaleko, jedynie 4 km do przejechania w jedną stronę, czeka mnie czyszczenie laptopa…., nie przepadam za tym, ale czego nie robi się dla rodziny… 2 godziny zabawy w rozkręcanie, skręcanie, i przedmuchiwanie :). Na szczęście to nie jedyna atrakcja wieczoru, w efekcie do domu wracam ok. 23:00 omijając wszystkie większe drogi, bo lepiej, żebym nie spotkał policji… ;P. Taki to urok sobotniego wieczoru…

Czekając na wiosnę... © amiga

Jeszcze dzień jest krótki...

Piątek, 1 lutego 2013 · Komentarze(4)
T-Raperzy znad Wisły - Maxi Kaz


Powrót męczący, te kilka tygodni chorowania na lenia i przeziębienie odbiły się wyraźnie na kondycji, pewnie minie chwila zanim wrócę do pełni formy. Nie ma jednak co narzekać, jazda rowerem jest nadaj przyjemnością, fantastycznie jest się zmęczyć w taki sposób, nie być uzależnionym od niczego - starajku na kolei, autobusów czy jakichkolwiek innych pojazdów mechanicznych. Rowerem wcisnę się wszędzie, przejadę wszystko. Fakt czasami jest ciężko, ale co z tego... Nawet ten paskudny wiatr mi specjalnie nie przeszkadzał..., brakowało mi tego :), tylko o tym nie widziałem ;P

Wiosenne wspomnienia z 2009 roku © amiga


Zaczyna się weekend, tyle, że dla mnie na bank nierowerowy...

Sezon czas zacząć...

Piątek, 1 lutego 2013 · Komentarze(3)
CLOSTERKELLER - Ogród półcieni


Po dłuższym "odpoczynku" od rowera, w końcu pogoda poprawiła się na tyle, że można było bezpiecznie pojechać do pracy. Przedłużająca się absencja spowodowana była również paskudnym przeziębieniem, zresztą do dzisiaj dalej czuję jej skutki, wredny kaszel pozostał i.... chyba tak już zostanie do wiosny gdy pogoda się ustabilizuje na jakimś normalnym poziomie. Nienawidzę takich wahań gdy raz jest na plusie, raz na minusie....

W między czasie udało się kilka razy pojeździć na rowerku stacjonarnym, lecz dalej musze się zmuszać do kręcenia na nim. Nie ma to nic wspólnego z jazdą na rowerze poza tym, że pracują nogi... i tylko z tego powodu męczyłem się... W dniu w którym dorwało mnie przeziębienie dotarły zakupione narty biegowe, czekały 10 dni zanim byłem w stanie wyjść i potestować je... Najdziwniejsze jest to, że dalej nie mam zdania czy to jest to, czy nie..., czy będzie mi się chciało na nich jeździć czy to nie dla mnie... Podczas biegu (w zasadzie to bardziej chodu patrząc na średnią), raz miałem chwile w których chciałem wyp...ić je do rowu i wrócić do domu, a kilka minut później byłem zachwycony...

Do tej pory nie spotkałem się z czymś takim...., albo coś weszło od razu (jak rower), albo wcale (jak stacjonarne badziewie). W każdym bądź razie wszystkie wyczyny nierowerowe są na endomondo. W trakcie 2 godzinnego treningu kilkanaście gleb, kończących się zawsze śmiechem, bo inaczej nie reaguję na takie zdarzenia :), dwa szpagaty..., w każdym bądź razie jest co wspominać.

Wracając do trasy, troszkę się jej obawiałem, główne trasy piękne, czarne, ale wystarczyło zjechać tylko na boczne drogi i już tak różowo nie było, ostatnie ulewy ubiły zalegający tam śnieg przy okazji tworząc grubą nierówną warstwę lodu. Nie było tych odcinków zbyt dużo ale dały się we znaki. Drugi przypadek to krótki kawałek po terenie w Rudzie Śląskiej. Wracając nadłożę dodatkowe 2 km ale tamtędy drugi raz nie pojadę dzisiaj, średnia spadła poniżej 8km/h kopiasty zapadający się śnieg, błoto, woda, lód, koleiny.... Gdyby nie to, że miałem opony terenowe to pewnie zaliczyłbym jakąś glebę...

Widoczek z okna firmy :) © amiga


Miłej pracy :)