Sezon czas zacząć...
Piątek, 1 lutego 2013
· Komentarze(3)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
CLOSTERKELLER - Ogród półcieni
Po dłuższym "odpoczynku" od rowera, w końcu pogoda poprawiła się na tyle, że można było bezpiecznie pojechać do pracy. Przedłużająca się absencja spowodowana była również paskudnym przeziębieniem, zresztą do dzisiaj dalej czuję jej skutki, wredny kaszel pozostał i.... chyba tak już zostanie do wiosny gdy pogoda się ustabilizuje na jakimś normalnym poziomie. Nienawidzę takich wahań gdy raz jest na plusie, raz na minusie....
W między czasie udało się kilka razy pojeździć na rowerku stacjonarnym, lecz dalej musze się zmuszać do kręcenia na nim. Nie ma to nic wspólnego z jazdą na rowerze poza tym, że pracują nogi... i tylko z tego powodu męczyłem się... W dniu w którym dorwało mnie przeziębienie dotarły zakupione narty biegowe, czekały 10 dni zanim byłem w stanie wyjść i potestować je... Najdziwniejsze jest to, że dalej nie mam zdania czy to jest to, czy nie..., czy będzie mi się chciało na nich jeździć czy to nie dla mnie... Podczas biegu (w zasadzie to bardziej chodu patrząc na średnią), raz miałem chwile w których chciałem wyp...ić je do rowu i wrócić do domu, a kilka minut później byłem zachwycony...
Do tej pory nie spotkałem się z czymś takim...., albo coś weszło od razu (jak rower), albo wcale (jak stacjonarne badziewie). W każdym bądź razie wszystkie wyczyny nierowerowe są na endomondo. W trakcie 2 godzinnego treningu kilkanaście gleb, kończących się zawsze śmiechem, bo inaczej nie reaguję na takie zdarzenia :), dwa szpagaty..., w każdym bądź razie jest co wspominać.
Wracając do trasy, troszkę się jej obawiałem, główne trasy piękne, czarne, ale wystarczyło zjechać tylko na boczne drogi i już tak różowo nie było, ostatnie ulewy ubiły zalegający tam śnieg przy okazji tworząc grubą nierówną warstwę lodu. Nie było tych odcinków zbyt dużo ale dały się we znaki. Drugi przypadek to krótki kawałek po terenie w Rudzie Śląskiej. Wracając nadłożę dodatkowe 2 km ale tamtędy drugi raz nie pojadę dzisiaj, średnia spadła poniżej 8km/h kopiasty zapadający się śnieg, błoto, woda, lód, koleiny.... Gdyby nie to, że miałem opony terenowe to pewnie zaliczyłbym jakąś glebę...
Miłej pracy :)
Po dłuższym "odpoczynku" od rowera, w końcu pogoda poprawiła się na tyle, że można było bezpiecznie pojechać do pracy. Przedłużająca się absencja spowodowana była również paskudnym przeziębieniem, zresztą do dzisiaj dalej czuję jej skutki, wredny kaszel pozostał i.... chyba tak już zostanie do wiosny gdy pogoda się ustabilizuje na jakimś normalnym poziomie. Nienawidzę takich wahań gdy raz jest na plusie, raz na minusie....
W między czasie udało się kilka razy pojeździć na rowerku stacjonarnym, lecz dalej musze się zmuszać do kręcenia na nim. Nie ma to nic wspólnego z jazdą na rowerze poza tym, że pracują nogi... i tylko z tego powodu męczyłem się... W dniu w którym dorwało mnie przeziębienie dotarły zakupione narty biegowe, czekały 10 dni zanim byłem w stanie wyjść i potestować je... Najdziwniejsze jest to, że dalej nie mam zdania czy to jest to, czy nie..., czy będzie mi się chciało na nich jeździć czy to nie dla mnie... Podczas biegu (w zasadzie to bardziej chodu patrząc na średnią), raz miałem chwile w których chciałem wyp...ić je do rowu i wrócić do domu, a kilka minut później byłem zachwycony...
Do tej pory nie spotkałem się z czymś takim...., albo coś weszło od razu (jak rower), albo wcale (jak stacjonarne badziewie). W każdym bądź razie wszystkie wyczyny nierowerowe są na endomondo. W trakcie 2 godzinnego treningu kilkanaście gleb, kończących się zawsze śmiechem, bo inaczej nie reaguję na takie zdarzenia :), dwa szpagaty..., w każdym bądź razie jest co wspominać.
Wracając do trasy, troszkę się jej obawiałem, główne trasy piękne, czarne, ale wystarczyło zjechać tylko na boczne drogi i już tak różowo nie było, ostatnie ulewy ubiły zalegający tam śnieg przy okazji tworząc grubą nierówną warstwę lodu. Nie było tych odcinków zbyt dużo ale dały się we znaki. Drugi przypadek to krótki kawałek po terenie w Rudzie Śląskiej. Wracając nadłożę dodatkowe 2 km ale tamtędy drugi raz nie pojadę dzisiaj, średnia spadła poniżej 8km/h kopiasty zapadający się śnieg, błoto, woda, lód, koleiny.... Gdyby nie to, że miałem opony terenowe to pewnie zaliczyłbym jakąś glebę...
Widoczek z okna firmy :)© amiga
Miłej pracy :)