Rześki poranek

Środa, 26 września 2018 · Komentarze(1)
Wtorek zaskoczył temperaturą, za oknem niby 2 stopnie, ale szron osadził się na samochodach... Wygląda to nieciekawie. Wiatr słabszy jednak odczuwalny, nie będzie współpracował. Na drogach... szkoda gadać... Korek po horyzont... W okolicy przebudowywane są skrzyżowania, jedno przy Famurze drugie przy nowej Galerii, w efekcie Piotrowice i Ochojec stoją. Gdy jestem w Piotrowicach na skrzyżowaniu mogę jedynie powiedzieć cieszę się, że jadę rowerem... 
Kombinuję jak pojechać, ciągnie mnie do lasu, sprawdzić czy coś aby nie rośnie na kolację :), w Panewnikach wjeżdżam w las.... 
Jadę nieco wolniej przyglądając się rosnącym grzybom, tych jest wszędzie pełno, szkoda, że głównie Muchomory Sromotnikowe. Nie widzę jadalnych grzybów, pewnie trzeba by wejść w las. W tej chwili nie mam na to czasu, może wieczorem. 

Na boisku Kolejarza w Piotrowicach
Na boisku Kolejarza w Piotrowicach © amiga
Trochę wody jest w lese
Trochę wody jest w lese © amiga
Słońce zaczyna przygrzewać.
Słońce zaczyna przygrzewać. © amiga
Dolina Jamny
Dolina Jamny © amiga
Wyjeżdżam na Halembie i zastanawiam się co teraz, czy jechać dalej lasami, czy jednak pociągnąć szosami. Wygrywa ten drugi wariant, na drodze z Halemby na Bielszowice jest niewiele samochodów, a będzie choć trochę szybciej. Od Bielszowic jadę jak zwykle. Nie kombinuję. Docieram do Zabrza, widzę tam lekkie zaciski i nieco inaczej, bo przez stację BP omijam światła, nie mam ochoty na stanie. 
W okolicach Bielszowic
W okolicach Bielszowic © amiga
Nieco dalej pakuję się przez lasek Makoszowski, nie ma tutaj żywego ducha... słońce wyraźnie grzeje. Dzień zapowiada się całkiem przyjemny i ciepły. Gdzieś przed 9 melduję się w firmie, przejazd zajął mi więcej czasu niż planowałem, ale warto było :)
Lasek Makoszowski
Lasek Makoszowski © amiga

Powrót z wiatrem

Wtorek, 25 września 2018 · Komentarze(0)
Ruszam około 17, warunki podobne d porannych, może jest jedynie nieco cieplej. Wiatr powinien pomagać, jednak jest na tyle zimny, że czuję chłód, trzeba będzie się rozgrzać. Na drogach nie widać specjalnie dużo samochodów, to akurat cieszy. 
W Zabrzu skręcam do lasku Makoszowskiego, choć nie planuję specjalnie pakować się w teren to skrót przez ten park daje trochę radości. 
To już nie jest to samo słońce co jeszcze miesiąc temu
To już nie jest to samo słońce co jeszcze miesiąc temu © amiga

Ludzi nie ma zbyt dużo, jeszcze w zeszłym tygodniu ciężko było ich wymijać w tym miejscu a dzisiaj.... prawie cała droga moja ;) 
Po wyjechaniu z parku nie planuję kolejnego wjazdu w teren, choć po głowie chodzą mi grzyby... może więc jednak? Kilka opcji w końcu jest. 
W teren wjeżdżam dopiero na Wirku. Wjeżdżam na szlak przy potoku Bielszowickim, kilka razy muszę się zatrzymać, słońce powoli chybi się ku zachodowi, do ciemnicy mam jeszcze trochę czasu. Za to kolory nieba, roślin... coś pięknego... 
Przy potoku Bielszowickim
Przy potoku Bielszowickim © amiga
Gdyby jeszcze tak nie wiało...
Gdyby jeszcze tak nie wiało... © amiga
Słońce coraz niżej
Słońce coraz niżej © amiga
Kierunek Kochłowice
Kierunek Kochłowice © amiga
Cienie znacznie się wydłużyły
Cienie znacznie się wydłużyły © amiga
Od Kochłowic znowu wracam na szosy, DDRka na odcinku do Panewnik wygląda tragicznie, masa liści, masa gałązek, gałęzi i innego syfu. Muszę uważać... 
DDRka w Kochłowicach
DDRka w Kochłowicach © amiga
Klasycznie odbijam na Bałtycką i dalej przez park Zadole. W Piotrowicach przy Famurze zaskoczenie - zmieniła się organizacja ruchu..., przedostanie się na drugą stronę Kościuszki to nie lada wyczyn.  Chyba ktoś czegoś nie przemyślał. 
Na dokładkę zaczyna kropić, w oddali widać ciemną chmurę i tęczę :) 
Czyżby to pieczarka?
Czyżby to pieczarka? © amiga
Tęcza w Piotrowicach
Tęcza w Piotrowicach © amiga
Kolejny odcinek zamkniętej drogi w Piotrowicach
Kolejny odcinek zamkniętej drogi w Piotrowicach © amiga
Fontanna jeszcze działa
Fontanna jeszcze działa © amiga
Do domu docieram z lekkim poślizgiem. Dzień dobrze wykorzystany :) 

Pod wiatr

Wtorek, 25 września 2018 · Komentarze(0)
Poranek niepozbierany, ruszam dopiero o 7:30. Po raz pierwszy do kilku miesięcy jadę w długim rynsztunku. Wiatr daje popalić, czeka mnie pełne 30 km pod górkę, jednak nie widzę wielkiego problemu. Za to korki w Piotrowicach dobijają. 
Zresztą nie tylko w tym miejscu, jak się okazuj problemy są i w Panewnikach i w Kochłowicach. Mam tylko nadzieję, że gdy będę w Zabrzu to będzie grubo po ósmej i ruch się uspokoi. 
Po ostatnich wichurach w wielu miejscach widać liście, połamane gałęzie, chyba najgorszy jest odcinek pomiędzy Panewnikami a Kochłowicami. Zresztą to norma. Ruda średnio ma ochotę na sprzątanie rowerówki. Obstawiam że najbliższe zamiatanie będzie na wiosnę, chyba, że się mylę ;)

Gdy po dłuższych bojach z wiatrem docieram do Zabrza okazuje się, że nie ma samochodów, no... prawie nie ma, dość szybko przedostaję się do Gliwic i dalej do Zabrza. Cieszy mnie to, że ubrałem się w wariancie późno-jesiennym. Nie zmarzłem, choć mogłem wziąć coś cieplejszego na głowę :)
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga

Z Karoliną - "Na krętych drogach do Niepodległej"

Niedziela, 23 września 2018 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Sobota zresztą podobnie jak i piątek zapowiadały się bez roweru. Sprawy do załatwienia, trochę gonitwy i... wyszło nieco inaczej :)
W niedzielę za to jestem w Tomaszowie Mazowieckim, dzień zapowiada się średnio, dżdży lekki deszcz, wieje od zachodu, radary pokazują deszczowe chmurzyska. O 11 jesteśmy z Karoliną umówieni na rajdzie w Brzezinach, pędzimy samochodem, w międzyczasie  pogoda coraz bardziej straszy... Na szczęście gdy docieramy na miejsce coś się poprawia, jeszcze tylko kawa na stacji, drobne zakupy na drogę i... jesteśmy na starcie i tak z lekkim zapasem czasu.  Witamy się i czekamy na spóźnialskich... Te 25 minut ciągnie się niemiłosiernie, to wina wiatru... pogody, lekkich opadów... 

Powoli zbiera się ekipa
Powoli zbiera się ekipa © amiga

Gdy w końcu ruszamy jest coś około 11:15, z informacji które mamy wiemy, że całość ma zamknąć się w 70 km, kilka postoi w miejscach gdzie coś się wydarzyło. Z wstępnej obserwacji mapy, i prób połączenia miejsc które mamy odwiedzić nie pasuje mi ta odległość. Wydaje mi się, że nie wyjdzie z tego 70... ale zawsze można poprowadzić trasę tak by zakręcała co chwilę, by była maksymalnie kręta... 
Od początku lekkie zaskoczenie, bo o ole sam raczej wybrałbym asfalty, to tutaj organizatorzy postanowili poprowadzić nas szlakami, pieszymi, rowerowymi i końskimi.... Już na wstępie trafiamy na piaski ;)... Nie przepadamy za nimi, ale jakoś się jedzie... Szersze opony lepiej by się na czymś takim spisały, choć nie mogę narzekać i tak mam 2" :)

Pierwszy postój po około 10 km w Woli Cyrusowej pod pomnikiem, a raczej tym co zostało po oryginale. Dowiadujemy się o historii, znaczeniu tego miejsca, czemu pomnik wygląda tak, a nie inaczej. Pewnie na necie trudno szukać takich informacji, ale tutaj wciąż pamięć o tamtych wydarzeniach żyje.  Po kilkunastu minutach ruszamy dalej. 
Pod pomnikiem w Woli Cyrusowej
Pod pomnikiem w Woli Cyrusowej © amiga
Uśmiechnięta jak zwykle :)
Uśmiechnięta jak zwykle :) © amiga
Do Dmosina droga to ledwie 5 km, ale nie jedziemy jeszcze tam, w niedalekim Niesułkowie jest stary cmentarz z okresu I wojny światowej, nazwiska wskazują na niemców, kolejna opowieść i wiemy skąd się tutaj wzięli, czemu jest tego tyle... czemu sam cmentarz wygląda teraz tak a nie inaczej...  Niektóre informacje zaskakują. 
Niesułków-Kolonia - Na cmentarzu z I wojny światowej
Niesułków-Kolonia - Na cmentarzu z I wojny światowej © amiga
Zasłuchani uczestnicy rajdu
Zasłuchani uczestnicy rajdu © amiga
Droga do Dmosina prowadzi przez pola, a raczej należałoby powiedzieć, że przewodnik prowadzi nas polami ;), Miejscami lekko nie ma kopny piach daje popalić ;) Wkrótce docieramy do Dmosina w którym czeka na nas ekipa odtworzeniowa 37 pułku z mini muzeum. Można się przyjrzeć eksponatom, porozmawiać, zapytać się o coś... jest ciekawie. Udajemy się jeszcze pod pobliski obelisk i na kwaterę wojskowa na cmentarzu. Gdy wracamy pod tymczasowe muzeum rozmowy jeszcze trwają. Spędzamy tutaj dobre 45 minut... Z jednej strony fajnie, z drugiej... przy tej temperaturze i wietrze szybko stygniemy. Przy okazji organizatorka rajdu zagaduje Karolinę o to by poprowadziła jeden z wykładów dotyczących podróży :) Zapowiada się ciekawie, jednak piątek wieczór... cóż... to nie jest dobra pora... coś kto wie. 
Krótka przerwa przy tymczasowym muzeum w Dmosinie
Krótka przerwa przy tymczasowym muzeum w Dmosinie © amiga
Przywiezione Eksponaty
Przywiezione Eksponaty © amiga
Nie zazdroszczę ludziom, którzy musieli tego używać
Nie zazdroszczę ludziom, którzy musieli tego używać © amiga
Pod obeliskiem w Dmosinie
Pod obeliskiem w Dmosinie © amiga
Kościół pw. św. Andrzeja Apostoła i św. Małgorzaty w Dmosinie
Kościół pw. św. Andrzeja Apostoła i św. Małgorzaty w Dmosinie © amiga
Na cmentarzu w Dmosinie przy kwaterze z II wojny światowej
Na cmentarzu w Dmosinie przy kwaterze z II wojny światowej © amiga
Żołnierskie krzyże
Żołnierskie krzyże © amiga
Na cmentarzu w Dmosinie
Na cmentarzu w Dmosinie © amiga
Zaczynamy wracać do punku startu, jeszcze tylko ognisko przy leśniczówce w Niesułkowie, na którym pieczemy kiełbaski, pijemy herbatę i oczywiście grzejemy się. Jest przyjemnie, smacznie. A przy okazji dostajemy gadżety :) związane z tematyką rajdu. Jest tego tak dużo, że na czytanie trzeba będzie przeznaczyć kilka zimowych wieczorów :)
Płonie ognisko...
Płonie ognisko... © amiga
Z partyzanckim widelcem ;)
Z partyzanckim widelcem ;) © amiga
Gdy wybija 16 pora się zbierać i wracać do Brzezin, do punktu z którego wystartowaliśmy. Droga zaskakuje, bo osobiście z Karoliną pojechalibyśmy najkrótszą trasą z najmniejszą ilością zakrętów unikając na koniec piachów. Jednak organizatorzy i tym razem zaskoczyli, droga jest mega kręta. Nie oznacza to oczywiście, że jest zła... Po prostu jest inna od tego czego się spodziewaliśmy :)
Kilka minut przed 17 jesteśmy w miejscu gdzie rozpoczęliśmy rajd. Pora na krótkie podsumowanie, podziękowania... 

Mimo lekkiego niedosytu trzeba przyznać, że i frekwencja dopisała i pomysł na rajd też mi się podobał. Skróciłbym jedynie czas na postojach i pewnie wydłużył dystans, tym bardziej że rejon łódzkiego usiany jest pamiątkami z okresy I wojny światowej.

W sumie dzień bardzo dobrze wykorzystany. 
Gdy wracamy po 17 znowu zaczyna padać... Chyba Karolina ma jakieś znajomości gdzieś wyżej...  :) Dzięki :)

Powrót do domu

Czwartek, 20 września 2018 · Komentarze(0)
Ruszam sporo wcześniej niż planowałem, jest jeszcze przed 16:30, ruch na drogach trochę przerażam wiatr nie pomaga, ale jest ciepło, jadę szosami krótkim wariantem, wieczorem muszę się przygotować do wyjazdu. To potrwa, im więcej zyskam na dojeździe tym później będę miał więcej czasu. 

Zabrze lekko masakruje, korki są wszędzie, zastanawiam się czy nie ma meczu, ale w czwartek? Bez sensu... 
W Rudzie już zdecydowanie lepiej, jedynie Wirek jest paskudny. 
W Bielszowicach
W Bielszowicach © amiga
Gdy docieram do Panewnik, przypominam sobie o konieczności podjechania do paczkomatu... próbuję kolejową, ale okazuje się, że jest zamknięte na odcinku około 200m. Zmieniam trasę, pojadę nieco inaczej, jednak budowa drogi galerii powoduje masę problemów, korek ciągnie się od Brynowa do Ochojca. Ropwerem jest prościej, choć też nie idealnie, nawet piesi mają przewalone. 

Budowa galerii Libero
Budowa galerii Libero © amiga
Szybka wizyta w paczkomacie i jadę do domu, tym razem jest szybko. kawałek rowerówki. W domu jestem przed 18... jest nieźle... mam sporo czasu. 

Porankowo do pracy

Czwartek, 20 września 2018 · Komentarze(1)
Jest 7:22 gdy w końcu ruszam, 13 stopni, leciutki wiatr chyba w plecy i... niestety ruch jak diabli. 
Piotrowice przy Famurze stoją, podobnie jest w Panewnikach, tyle, że tam mnie to średnio boli, jadę w drugą stronę, tą która się nie blokuje ;) 
Buduje się
Buduje się © amiga
Panewniki - dobrze, że jadę w drugą stronę
Panewniki - dobrze, że jadę w drugą stronę © amiga

Choć w samych Kochłowicach nie jest wesoło, dobrze, że piesi nieco kierują ruchem ;) gdyby jeszcze czasami spojrzeli czy nie włażą bezpośrednio pod koła.... 

Wczoraj po powrocie zająłem się chwilę rowerem, większość denerwujących dźwięków zniknęła, wymieniłem klocki z tyłu, stare były już mocno zużyte. Serwis roweru zajął jedynie 30 minut. Zostały 2 elementy do poprawienia, na tylnej obręczy widzę bicie, pewnie zbyt mocno dokręcona jest jakaś szprycha, ale zobaczę czy nie dam tego do serwisu, drugi element to tarcza, widzę jak pracuje, widzę, że jest krzywa... mimo, że nowa ;) Trzeba ją podgiąć. 

Centrum Kochłowic
Centrum Kochłowic © amiga
Względnie szybko docieram do Zabrza nie spodziewając się problemów, a te... pojawiają się w pobliżu stacji BP... Dość paskudny korek, ale objeżdżam to bokiem, drogę skracam też przez lasek Makoszowski, gdzie trafiam na rowerzystów, biegaczy, spacerowiczów, czy pieski wyprowadzające właścicieli na spacer. Po drugiej stronie parku problem korków znika ;) Można normalnie jechać... mocnej nacisnąć. 

Lekki wiatr w plecy, a cena paliw powala
Lekki wiatr w plecy, a cena paliw powala © amiga
Lasek Makoszowski o poranku
Lasek Makoszowski o poranku © amiga
Jeszcze zielono
Jeszcze zielono © amiga
Rondo przy bł. Czesława
Rondo przy bł. Czesława © amiga
Prawie w firmie
Prawie w firmie © amiga

W firmie jestem w całkiem przyzwoity czasie, choć może warto by było jednak wyjeżdżać wcześniej? 

Skrócony powrót do domu

Środa, 19 września 2018 · Komentarze(2)
Z firmy wyjeżdżam samochodem, jadę z Darkiem do rowerowego w Rudzie Śląskiej, mamy udawać mądrych podczas przyglądania się rowerom, i ew coś doradzić ;)
Czas w sklepie mija bardzo szybko, całość kończy się zakupem rowera w bardzo dobrej cenie :), udało nam się wyjść z twarzą ;)

Gdzieś około 17:30 spod sklepu ruszam do domu, droga nie jest specjalnie daleka, około 15 km, samochodów praktycznie nie ma, czuję jednak zmęczenie, rower radzi sobie świetnie i to cieszy. Choć wszystkie problemy poranne dalej są słyszalne i odczuwalne, ale przynajmniej mam kask :), na szybko kupiony w Martes Sporcie :) Chyba po raz pierwszy mam kask w kolorach czarno-zielonych :) 

Do domu docieram w okolicy 18:20, czuję zmęczenie, a wieczór zapowiada się długi... mam co robić ;)
Zachodzące słońce przy Famurze
Zachodzące słońce przy Famurze © amiga

W końcu do pracy rowerem

Środa, 19 września 2018 · Komentarze(3)
Poranek pokręcony jak świński ogon. W efekcie wyjeżdżam dopiero o 7:22, jadę szarakiem, góral chwilowo został w Tomaszowie. Ma przerwę. Jednak przed wyjazdem zauważam, że kask i rękawiczki też tam zostały ;) Ech... 
Z rana wiele nie zrobię, stare kaski wyrzucone już dawno, dawno temu. Jedynie mam kask budowlańca ;) Ale to nie nadaje się co jazdy rowerem. Trudno, od nie pamiętam ilu lat jadę wiec bez kasku. Dobrze, że chociaż rękawiczki mam zapasowe. 

Ruch na drogach jakiś masakryczny, Piotrowice równo zakorkowane. Brak kasku skutkuje też tym, że jadę jakoś bardziej asekuracyjnie, nie mogę zaliczyć, żadnej sytuacji glebowej. Za to na wąskich oponach dawno już nie jechałem , chwilę trwa zanim się przyzwyczajam. Przy okazji wychodzi na jaw to, że do poprawienia jest tylny hamulec, coś skrzypi pod siodełkiem i lekko zeszło powietrze z amortyzatora... ;) Blokuję go i... na tą chwilę starczy. Poprawki wprowadzę po powrocie do domu. Martwi mnie ten kask. Może w pracy na chwilę się wyrwę do rowerowego po coś? 

Prace cały czas posuwają się do przodu
Prace cały czas posuwają się do przodu © amiga
Mimo późniego wyjazdu jakoś nie mam parcia na gnanie, na spokojnie jadę szosami, denerwują korki, te pojawiają się wszędzie, w Kochłowicach, na Wirku, nawet w Bielszowicach. Za to w Zabrzu tragedii nie ma, może dlatego, że jest po ósmej. 
Ostatni fragment Gliwicki mija bardzo szybko. W firmie mogę odsapnąć, udało się przejechać bez kasku, lecz muszę coś z tym zrobić... 

Do źródeł Królewskich z Karoliną

Niedziela, 16 września 2018 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Z rana trochę zajęć, kilka spraw do ogarnięcia, w efekcie ruszamy około 11:50, późno, tak więc plan musiał zostać już na wstępnie lekko skorygowany? A gdzie? Cóż... Karolina zaproponowała Królewskie Źródła. Czemu nie? Choć z wiemy, że 90% trasy która nas czeka już znamy, mamy ją objechaną, to jednak nigdy nie trafiliśmy do źródeł. Po prostu o nich nie wiedzieliśmy. 
Prawdę mówiąc to jeszcze wczoraj nie wiedzieliśmy gdzie pojedziemy, cy może zobaczyć wyimaginowanego prezydenta w Spale? Czy może gdzieś na jurę, a może w Świętokrzyskie? Wszystkie opcje było możliwe. 
Mimo tego, iż jest prawie południe, i słońce jest wysoko, termometr twierdzi że jest ciepło, to wiatr robi jednak swoje. Czuć chłód, czuć, że to już bardziej jesień niż lato.

Przez pierwsze kilkadziesiąt km czeka nas jada pod wiatr, nie jest za dobrze, lecz oznacza to, że gdy będziemy wracać, to wiatr będzie naszym sprzymierzeńcem. 

Miejscami zachwyca nas aleja drzew, mieniąca się niesamowitymi barwami, a to trafiamy na coś co obydwoje podsumowujemy "pole golfowe", choć w rzeczywistości ty nie jest. Niemniej równa, przystrzyżona trawa nasuwa nam taką samą myśl...  Musimy się zatrzymać, musimy zrobić zdjęcie. 
Kolorowa aleja drzew
Kolorowa aleja drzew © amiga
Dworek w Rudniku koło Ujazdu
Dworek w Rudniku koło Ujazdu © amiga
Zielone pola
Zielone pola © amiga
A może to pole golfowe?
A może to pole golfowe? © amiga
Dużo rozmawiamy podczas wycieczki, jest o czym, zresztą długo się nie widzieliśmy, prawie miesiąc, czy raczej "aż prawie miesiąc".  Na wysokości miejscowości Rzepki skręcamy, jest wielki znak informujący o źródłach, choć gdyby nie Karolina, to pewnie potraktowałbym go jako reklamę ;). Pisze coś o 3 km, ciekawe jak oznaczenia będą wyglądały dalej. 
Na jednym z zakrętów jest dla odmiany strzałka z napisem Grota :), wskazuje polną drogę. Pora porzucić równe asfalty i wjechać w teren. Wydaje się, że nie powinno być źle, gdy jednak już kawałek ujechaliśmy pojawiają się kałuże i błoto. Na szczęście w większości da się to objechać, ominąć. Po kilkunastu minutach bujania pomiędzy polami coś zaczyna być widać, z daleka majaczy  ogrodzenie drewniane. Podjeżdżając bliżej okazje się, że to taras na szczycie groty.
Ambona w pobliżu źródeł Królewskich
Ambona w pobliżu źródeł Królewskich © amiga
Grota przy źródłach Królewskich
Grota przy źródłach Królewskich © amiga
Oj tam, oj tam...
Oj tam, oj tam... © amiga
Rowerki odpoczywają
Rowerki odpoczywają © amiga
Grota z bliska
Grota z bliska © amiga
Źródła Królewskie
Źródła Królewskie © amiga
Woda o smaku żelaza ;)
Woda o smaku żelaza ;) © amiga
Czysta woda
Czysta woda © amiga
Ciekawe miejsce
Ciekawe miejsce © amiga
Przejrzystość wody zaskakuje
Przejrzystość wody zaskakuje © amiga
Całość to nowa konstrukcja, podejrzewam, że szkielet żelbetonowy pokryty kamieniami polnymi,głównie chyba piaskowce. Niemniej samo miejsce robi wrażenie, jest pośrodku niczego. Myślę, że same źródła mimo że też piękne, to nie wzbudziłyby takiego zachwytu. Spacerujemy pomiędzy kolejnymi źródłami, czytamy umieszczone przy nich tabliczki, postanawiam spróbować wody ze źródła Jana Chrzciciela. Woda... ma nieprzyjemny metaliczny smak, podejrzewam, że gdy ten teren był porządkowany,, gdy grota była budowana, w miejsca gdzie wybijała woda zostały wbite stalowe rurki. Te niestety mają tendencję do korozji i myślę, że stąd smak. Gdy podchodzimy do innych źródełek widzimy rury, rudy nalot obok nich tłumaczy smak. Tak więc chyb wlałbym, by same źródła zostały w formie bardziej naturalnej. Co nie zmienia faktu, że warto tutaj przyjechać, warto odwiedzić grotę. 
Tylko po co ta rura....
Tylko po co ta rura.... © amiga
Widok z tarasu
Widok z tarasu © amiga
Rowery jeszcze stoją
Rowery jeszcze stoją © amiga
Chyba tam pojedziemy?
Chyba tam pojedziemy? © amiga
Nad strumieniem
Nad strumieniem © amiga
Nad strumieniem
Nad strumieniem © amiga
Mija dobre kilkadziesiąt minut gdy wsiadamy na rowery i ruszamy w drogę powrotną.  Oczywiście jak przystało na rasowych bikerów nie chcemy jechać 2 razy tą samą drogą. Wiem, że to czasami się mści, ale na szczęście nie tym razem :) Drogę udaje nam się szybko odnaleźć, mimo, że wyjechaliśmy delikatnie poza mapę. Karolina zna Łódzkie jak własną kieszeń, więc nie obawiam się zabłądzenia. Zachodni wiatr wspomaga nas, mimo, że czujemy lekkie zmęczenie, to nie musimy walczyć ze słabościami, po prostu jedziemy :) Średnia nawet nam rośnie ;) Przy jednym z otwartych sklepów krótka przerwa. Od wyjazdu nic nie piliśmy i nic nie jedliśmy. Pora na krótką przerwę. Pora na odpoczynek. zaskakuje mnie napój jałowcowy z kawą. Muszę go spróbować i mimo, że jest mocno dosładzany to smakuje mi :). W komplecie Grzesiek znika w naszych brzuchach. Niby niewiele, ale wystarczająco by odbudować siły i morale ;)
Coraz bardziej kolorowo
Coraz bardziej kolorowo © amiga
Przerwa w polu
Przerwa w polu © amiga
Rozwinęli nowy dywan :)
Rozwinęli nowy dywan :) © amiga
Łódzkie krajobrazy
Łódzkie krajobrazy © amiga
Mimo, że sama trasa nie była jakoś bardzo wymagająca, czy strasznie długa, to do Tomaszowa wracamy  około 17. Dzień rowerowo może nie był specjalnie długi, ale i tak dobrze wykorzystany. Zresztą jak każda wycieczka z Posterunkową tak i ta był Udana :) 
Dzięki Karolina :)
Słonecznikowe pole
Słonecznikowe pole © amiga