W końcu na rowerze

Czwartek, 11 października 2018 · Komentarze(0)
Minęło dobre 5 dni odkąd ostatni raz siedziałem na rowerze, ale tak niestety wyszło, nie było innej opcji. Dzisiaj chyba nawet wichura by mnie nie powstrzymała przed wyjazdem na rowerze ;).
Dzień zaczął się z lekkim poślizgiem, ruszam spod domu o 7:15, jest dość ciepło, chyba bezwietrznie, choć meteo pokazuje, że powinien być wiatr w plecy. Pewnie jeżeli tak jest to wieczorem będę w stanie to sprawdzić ;)
Na drogach masakra... Zakorkowany Ochojec, Piotrowice, nieco lepiej jest na Ligocie, jednak w Panewnikach koszmar powraca. Tyle, że tutaj jadę "pod prąd". W końcu wyjeżdżam z Katowic. Na granicy z rudą jest już sporo lepiej, może to też przez rowerówkę. Mam wrażenie, że w trakcie mojej absencji została posprzątana. 

Centrum Kochłowic omijam szerokim łukiem, jakoś nie mam ochoty go oglądać i chyba dobrze zrobiłem.  Mrówcza górka nie sprawia dzisiaj problemu, choć może też dlatego iż pojechałem nico łagodniejszym wariantem niż zwykle ;)

Wirek na szczęście całkiem nieźle wygląda, podobnie jak i Bielszowice. Za to w Zabrzu trochę się zatyka, choć już nie powinno jest po ósmej. Odbijam na lasek Makoszowski i na tą chwilę to jedyny akcent terenowy. 
Niebo wygląda ciekawie
Niebo wygląda ciekawie © amiga
Ceny paliwa straszą coraz bardziej
Ceny paliwa straszą coraz bardziej © amiga
Kolorowo w lasku Makoszowskim
Kolorowo w lasku Makoszowskim © amiga
Niespodzianka na ścieżce w lasku Makoszowskim
Niespodzianka na ścieżce w lasku Makoszowskim © amiga
Przy wyjeździe z parku niespodzianka, głęboka dziura w miejscu jednej ze ścieżek, tek którą zwykle jeżdżę. Cóż... trzeba to objechać nieco inaczej. Wkrótce melduję się w Gliwicach. Nie jest źle. Jazda jest szybka przyjemna, Ostatnie 6 km mija piorunem. 
Niespodzianka dla wyprzedzających
Niespodzianka dla wyprzedzających © amiga
Prawie pod firmą
Prawie pod firmą © amiga

W firmie jestem w przyzwoitym czasie, poranek przyjemny, mimo korkowania się kilku dzielnic. Jednak rozpoczęcie dnia od jazdy rowerem daje niesamowitego kopa :) Szkoda tylko, że wypada mi ostatnio tyle dni z grafika. 

Powrót do domu

Piątek, 5 października 2018 · Komentarze(0)
Jest około 16:20 gdy ruszam do domu. Ciepło, przyjemnie, czuć lekki wiatr w twarz, ale co tam. Jestem nieco lżej ubrany. Mam ochotę na przejazd lasami. Mam wystarczająco dużo czasu do zachodu słońca. Może najdę jakieś grzyby? Choć specjalnie na to się nie nastawiam. 
W ciągu dnia czułem, że coś mnie dorywa, to coś to przeziębienie. Jakieś prochy na szybko wziąłem, jednak wydaje mi się, że będzie tydzień leczenia. Pewnie na rowerze bo jakby inaczej. Choć... weekend szykuje mi się bez rowera. Plany są zupełnie inne. 
Na granicy z Zabrzem skręcam do parku. Niby jeszcze nie ma 17... ale słońce mimo wszystko dość nisko. Jeżeli dobrze pamiętam to słońce zachodzi około 18:15... Chyba pora założyć lampki, te mocniejsze oczywiście, zwykłe migające mam zawsze przy sobie ;)

Niby jest jeszcze przed 17, ale słońce już nisko
Niby jest jeszcze przed 17, ale słońce już nisko © amiga
Zastanawiam się czy będzie mokro w lesie? Na szczęście nie ma tragedii, jedynie na starej hałdzie w Makoszowach widać kałuże. Tyle, że tutaj prawie zawsze są ;). Musi być długotrwała susza by zniknęły. 

Rozglądam się za grzybami, tych jest sporo, ale głównie te niejadalne. Oznacza to jednak, że te jadalne też powinny być, z roweru ciężko będzie coś znaleźć, choć w tym roku już kilka grzybków znalazłem siedząc na siodełku ;)
Na starej hałdzie w Makoszowach
Na starej hałdzie w Makoszowach © amiga
Słońce przebija się między drzewami
Słońce przebija się między drzewami © amiga
Piękny zachód słońca
Piękny zachód słońca © amiga
Gdy docieram do Starej Kuźni słońce jest już bardzo nisko, mam może 20 minut to jego zachodu i jakieś 45 minut do ciemnicy, powinienem zdążyć do domu. Daleko nie ma. Jednak na wysokości Panewnik odbijam jeszcze na chwilę w kierunku Stargańca i dopiero wtedy odbijam na Piotrowice. Dzięki temu manewrowi omijam szerokim łukiem skrzyżowanie przy Famurze. W tej chwili strasznie go nie lubię. Wersja tymczasowa jest nie do przyjęcia. 
Stara Kuźnia
Stara Kuźnia © amiga
Dolina Jamny
Dolina Jamny © amiga
Jeszcze nierozwinięte Kanie
Jeszcze nierozwinięte Kanie © amiga
Robi się coraz chłodniej
Robi się coraz chłodniej © amiga
Policja przyjechała chyba podriftować ;)
Policja przyjechała chyba podriftować ;) © amiga
Ostatnie promienie słońca
Ostatnie promienie słońca © amiga

Do domu docieram krótko po tym jak słońce zaszło za horyzontem. Przejazd był przyjemny :) 

Chłodniejszy poranek

Piątek, 5 października 2018 · Komentarze(2)
7:14 na zegarku, pora ruszyć... 
Jest chłodno, 4 stopnie na plusie, kierowcy drapią samochody, ja... nie muszę drapać roweru...bo i po co ;)
Wiatr wg meteo z południowego-wschodu więc powiniem pomagać, choć nie jest na tyle silny bym go odczuwał. Za to na drogach... szkoda gadać. Samochód na samochodzie. Ochojec stoi, Piotrowice stoją. Trochę lepiej na Ligocie, ale w Panewnikach korki  wracają. 
Zresztą ruch w kierunku Rudy też sporo większy... zupełnie mnie to nie cieszy. 
W Piotrowicach Koło Famuru
W Piotrowicach Koło Famuru © amiga
Nieco pomaga rowerówka, jednak już wymaga sprzątania, masa gałązek, liści, wody, miejscami nie widać po czym się jedzie. Słońce za to całkiem przyjemnie zaczyna przygrzewać. Jest słabsze od tego letniego, jednak dalej czuć, że jest cieplej :) Po okolicy snują się mgiełki. Wygląda to niesamowicie. 
Wstaje słońce nad Kochłowicami
Wstaje słońce nad Kochłowicami © amiga
Na Wirku niespodzianka, zamknięty przejazd, długo się nie namyślam, nieco zmieniam kierunek jazdy. Zahaczam o Nowy świat i kieruję się na Bielszowice, nieco nadkładam drogi, ale nie stoję, choć powinienem pamiętać, że na wysokości kopalni Bielszowice są te same tory i jest podobny przejazd kolejowy... więc mogło być różnie. Jest oczywiście jeszcze wariant przez las, jednak nie mam melodii do jazdy nim, szczególnie o poranku. 
Trochę inną drogą do Bielszowic
Trochę inną drogą do Bielszowic © amiga
W Bielszowicach wracam na standardowy szlak, samochody znikają, tak jest aż do Zabrza, gdzie leciutko zaciska, ale tylko do stacji BP, później jest znowu pusto. Dlatego też jadę ul Winklera w kierunku ronda Sybiraków gdzie jakiś palant wyprzedza mnie na gazetę z prawej strony, lekko uciekam na lewo, jest miejsce, nawet jest go całkiem sporo, ale... podnosi mi się ciśnienie. 
Słoneczny poranek w Pawłowie
Słoneczny poranek w Pawłowie © amiga
Baran który minął mnie na gazetę
Baran który minął mnie na gazetę © amiga
Gdy osiągam Gliwice jest już spokojniej, nie ma wariatów, drogi puste, gdyby jeszcze nie ten remont Zabrskiej i Jagiellońskiej. Cóż... kiedyś się skończy i będzie pięknie. A teraz trzeba się chwilę pomęczyć.  W firmie jestem w całkiem znośnym czasie. 
Na wiadukcie w Zabrzu
Na wiadukcie w Zabrzu © amiga
Ul Franciszkańska w Gliwicach
Ul Franciszkańska w Gliwicach © amiga

Powrót do domu

Czwartek, 4 października 2018 · Komentarze(3)

Ruszam około 16:30, popołudnie zapowiada się takie sobie, jest względnie ciepło, wiatr osłabł ale utrzymał kierunek, ruch na drogach jakby ciut większy. Zastanawiam się czy nie pojechać przez las... tylko po co? Po grzyby? Jakoś nie mam na to melodii. Weekend coraz bliżej, ma być ładnie, ale prawie na 100% nigdzie się nie ruszę rowerem. 

Na Królewskiej tamy jakiś debil w wyprzedza mnie na gazetę... szkoda gadać. Gdy jestem w Zabrzu widzę, że chyba się luzuje, ale w końcu zbliża się 17, tak więc część kierowców jest już w domu :)


Minął mnie na gazetę...
Minął mnie na gazetę... © amiga
Chmury trochę straszą
Chmury trochę straszą © amiga
Dzieciaki pędzą do parku
Dzieciaki pędzą do parku © amiga
Nowe osiedle na Pawłowie
Nowe osiedle na Pawłowie © amiga
Od Bielszowic jest już prawie pusto na drogach, zatrzymuję się ze 2-3 razy. Jakaś szybka fota i jadę dalej, choć w zasadzie nie musiałbym robić zdjęć, jest kamerka rejestrująca całą trasę, choć... to nie zawsze to... Kamerka ma spore ograniczenia. Telefon ma ich mniej. 
Malucha to już dawno nie widziałem
Malucha to już dawno nie widziałem © amiga
Dziura w chmurach
Dziura w chmurach © amiga
Mały zacisk na Wirku
Mały zacisk na Wirku © amiga
Rowerzysta musi cały czas uważać na znaki ;)
Rowerzysta musi cały czas uważać na znaki ;) © amiga
Docieram do Katowic, zastanawiam się co zastanę w Piotrowicach, czy będzie korek, czy będzie jakieś zamieszanie, jak przedostanę się przez to skrzyżowanie, z buta, czy może uda się przejechać. Na miejscu okazuje się, że korek już się rozpłynął. Jestem trzeci w kolejce ;) Dość ładnie udaje mi się pokonać i tą przeszkodę, choć w jednym miejscu i tak złamałem przepisy... Układam sobie plan na kolejne powroty, lepiej będzie pojechać jakieś 200m dalej ul Kościuszki i wjechać przez stację benzynową. Ale to przetestuję jutro. 
Koło Famuru
Koło Famuru © amiga

W domu jestem w całkiem przyzwoitym czasie, choć bywało lepiej, ale też i gorzej. Nie ma na co narzekać, powrót i tak był przyjemny :)

Dzikie świnie i takie tam o poranku ;)

Czwartek, 4 października 2018 · Komentarze(2)
Jest czwartek kilka minut po siódmej. Kilkudniowa przerwa od rowera w końcu się skończyła, dzisiaj jak człowiek jadę rowerem. Pod domem korki... tym bardziej nie mam czego żałować ;)
Wiatr w twarz, 6 stopni, bez opadów, na niebie trochę chmur, trochę słońca, drogi mokre, ale.... nie jest źle :)
Przebicie się przez Piotrowice idzie mi już lepiej, rowerem jakoś się da choć trzeba uważać. Czas przejazdu i tak jest wydłużony, jednak nie straciłem go tyle co w zeszłym tygodniu. 
Ligota i Panewniki wyglądają nieciekawie, samochody stoją w każdym możliwym miejscu. Cieszy mnie to, że jadę "pod prąd". Gdy wyjeżdżam z Katowic jest już spokojniej, DDRka co prawda zaśmiecona, ale nie stoję, po prostu mogę jechać, tyle że słyszę coś dziwnego, jakiś rumor w lesie tuż obok... 
Na Kościuszki koło Famuru
Na Kościuszki koło Famuru © amiga
Samochód na mojej wysokości zwalnia, dostrzegam przyczynę hałasu, to dzik... postanowił przeprawić się na drugą stronę... Biedny wystraszony, pędzący na złamanie karku... Na tym odcinku to w zasadzie dość popularny widok :) Jest tylko problem pędzących samochodów, nie raz widziałem tutaj debila pędzącego ponad stówę... pewnie trafiłby w zwierzaka, sam rozwalając samochód... chyba lepiej byłoby wymusić na tym odcinku zmniejszenie prędkości. Myślę, że nic by się nie stało gdyby ograniczyć ją do 50 km/h. Oczywiście nie samymi znakami, bo one nic nie dadzą...  ale lekka przebudowa, może jakiś spowalniacz... 

Czarna świnia przebiegła mi drogę ;)
Czarna świnia przebiegła mi drogę ;) © amiga
Po przygodzie ze świnką jadę dalej, słońce trochę grzeje, nie jest źle. Za mną widzę świecącą kulę, lekkie mgiełki, czy może niewielki smog unoszący się nad miastem, wygląda to pięknie, szybkie zdjęcie. Na Wirku ponownie trochę korków, problemem są ciężarówki skręcające w kierunku "centrum" jeden pas im nie starcza. Choć i tak niektórzy kierowcy osobówek mają problem z tym skrętem, mimo, że mają cały pas dla siebie ;)
Słońce dawno już wstało
Słońce dawno już wstało © amiga
Gdy odbijam na Bielszowice samochodu znikają, tą drogą niewielu jeździ, choć ma to się za jakiś czas zmienić, gdzieś w tym miejscu ma być łącznik z trasą N-S. Powolutki, acz nieubłaganie zbliżam się do Zabrza, trochę obawiam się tego na co mogę trafić. Co prawda korek jest, ale mniejszy niż się spodziewałem. Dzięki temu jadę ul Winklera, jest krócej, szybciej, ale zwykle pędzą tędy stada aut. Dziś pusto :) Zabrze minięte, jeszcze tylko Gliwice, jednak tego miasta nie muszę się obawiać. W 95% przypadków drogi są puste. 
Bielszowice o poranku
Bielszowice o poranku © amiga
W Zabrzu na DDRce
W Zabrzu na DDRce © amiga
Pusto na drogach w Gliwicach
Pusto na drogach w Gliwicach © amiga
Słońce coraz bardziej przygrzewa
Słońce coraz bardziej przygrzewa © amiga
Na bł. Czesława w Gliwicach
Na bł. Czesława w Gliwicach © amiga
Tak też jest i dzisiaj, jeszcze tylko zdjęcie na bł. Czesława i pora zjechać do pracy. Przebudowa fragmentu Jagiellońskiej i Zabrskiej ma swoje plusy i minusy, Minusem jest to, że ciut wydłużył mi się dojazd, a plusem.... nie mam problemów z  wylotem na Szarą, po prostu mogę przejechać "normalnie". 
Wieczór zapowiada się bardzo przyjemny, zresztą podobnie jak i jutrzejszy dzień. A co będzie w weekend? Coś czuję, że nie rower....  

Niedziela z Karoliną w Spale

Niedziela, 30 września 2018 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Dzień trzeba było mocno przeplanować, w efekcie ruszamy dopiero przed 16, późno. Wiemy, że nie pojeździmy za dużo, max 3 godziny... 

Map nie bierzemy, co będzie to będzie... Zobaczymy gdzie trafimy. Może nad Niebieskie Źródła? W tym roku jeszcze tam nie byłem, zresztą podobnie jak i przy hali lodowej. Po drodze jeszcze odwiedzamy kozy ;)... Może by kupić mleko? 
Z wizytą nad źródłami
Z wizytą nad źródłami © amiga
Na Niebieskich Źródłach
Na Niebieskich Źródłach © amiga
Przez okno hali lodowej
Przez okno hali lodowej © amiga
Hala lodowa w Tomaszowie Mazowieckim
Hala lodowa w Tomaszowie Mazowieckim © amiga
Minęło kilka miesięcy od czasu gdy jeździłem po Tomaszowie, zaskakują nowe drogi, rodna, wszędobylskie remonty wszystkiego. Rok wyborów do czegoś zobowiązuje, za to później będzie kilka lat ciszy. Cóż dobre i to. 

Gdzie te 7 procent?
Gdzie te 7 procent? © amiga
Dopiero wyjechaliśmy, a słońce już nisko, gdy tylko wjeżdżamy do cienia jest chłodno, bardzo chłodno, czuć wilgoć unoszącą się w powietrzu. Jesień ma jednak swoje prawa. Drzewa jeszcze w większości zielone, jednak ta zieleń już jest zmęczona, to nie ta wiosenna radosna... Kierujemy się w kierunku Spały, dzisiaj raczej nic więcej nie zwiedzimy. 
Słońce coraz niżej
Słońce coraz niżej © amiga
Powoli zmieniają kolory
Powoli zmieniają kolory © amiga
Aleja drzew
Aleja drzew © amiga
Zaskoczona Karolina :)
Zaskoczona Karolina :) © amiga
Po drodze rozglądamy się za grzybami, choć na rowerze to raczej ciężko, szybka jazda i rozmowa nie służą poszukiwaniom, a jadąc sporo rozmawiamy... układamy plany. Kombinujemy ile wlezie... ;)
Jesień już w pełni
Jesień już w pełni © amiga
Nad stawem w Spale
Nad stawem w Spale © amiga
Pora wracać do Tomaszowa, słońce powoli się chowa, może gdzieś dorwiemy je z wiaduktu, ale... jeszcze spory kawałek lasu przed nami. Jadąc zauważamy pojedynczą kanię, hamowanie i... mamy to :) Jest grzyb... może niezbyt wielki, ale nasz :). Zabieramy go ze sobą. 
Barierki na DDRce Tomaszów Mazowiecki-Spała
Barierki na DDRce Tomaszów Mazowiecki-Spała © amiga
Z fotografowania zachodu słońca nic nie wychodzi, słońce zdążyło skryć się za horyzontem zanim wyjechaliśmy z lasu... cóż... 
Za to przy wjeździe do Tomaszowa widzę, śląski akcent... tylko co tutaj robi logo Ruchu Chorzów... ? Jakaś sztama klubów?  Być może.
Ruch Chorzów w Tomaszowie Mazowieckim?
Ruch Chorzów w Tomaszowie Mazowieckim? © amiga

Na miejsce docieramy gdy zaczyna się ściemniać... Dzień był bardzo przyjemny, choć zaskakujący... 
Dzięki Karolina za czas spędzony wspólnie... za te 2 dni w Tomaszowie... 

Powrót do domu

Czwartek, 27 września 2018 · Komentarze(0)
Jest 16:40 gdy ruszam, zależy mi na czasie, muszę jechać szosami, wiatr chyba wspomagający, jest dość ciepło. Niewielki ruch.
Po około 2 km słyszę telefon, ważny telefon... kilka minut postoju, rozmowy... 
Ruszam dalej przed 17. Wychodzi słońce... przyjemny wieczór,  szkoda, że nie mam czasu na jazdę po lesie, trudno, może kiedy indziej. 

Franciszkańska w Gliwicach
Franciszkańska w Gliwicach © amiga
Na Wirku
Na Wirku © amiga
Jutro rower zostaje w domu, plan napięty, nie wyrobiłbym się... tak więc nieco inaczej wszystko planuję.  
Dość szybko docieram do Piotrowic, tam niestety problem z przedostaniem się na drugą stronę Kościuszki. Tragedia... przebudowa tego skrzyżowania chyba jest lekko nieprzemyślana. 
Przy Autostradzie w Kochłowicach
Przy Autostradzie w Kochłowicach © amiga
Zachód za drutami
Zachód za drutami © amiga
W parku Zadole
W parku Zadole © amiga
Rower po ostatnich wyjazdach jest mocno ubrudzony, dzisiaj na myjnię już nie podjadę. Może w weekend?

Czwartkowy wyjazd do pracy

Czwartek, 27 września 2018 · Komentarze(0)
Jest 7:19 gdy w końcu ruszam, znowu opóźnienie. Za to jest ciepło 11 stopni, wiatr z południowego-zachodu. 
Gdy ruszam przed domem widzę korek na dobre kilka km. Piotrowice też stoją, Kościuszki od strony Mikołowa zawalona. Wystarczyło zamknąć a raczej przymknąć częściowo jedno skrzyżowanie i... jest problem. Organizacja ruchu jest tragiczna, odcinek który zwykle pokonuję w 2.5 - 3 minut  dzisiaj zajął mi dobre 6... Przebicie się w poprzek fali samochodów było nie lada wyczynem. Coś czuję, że nieco zmienię trasę przejazdu do zakończenia remontu... Tyle, że wymusi to na mnie więcej jazdy terenem, na co nie zawsze mam ochotę o poranku... 

Gdy docieram do Panewnik tam również widzę ciągnący się sznur samochodów w kierunku Katowic. Jak się okazuje to także efekt przebudowy skrzyżowania w Piotrowicach. Cześć ludzi jedzie Owsianą licząc na to, że od tej strony szybciej dostaną się do centrum i... trafiają na podobne warunki... To jakiś obłęd... efekt zaniedbań w infrastrukturze, ale też myślenie ludzi, że samochód jest najlepszy, najszybszy. W mieście tak nie jest... 

Na szczęście gdy wyjeżdżam z Panewnik jest już spokojniej, w Kochłowicach jest prawie spokój, po prostu przejeżdżam i tyle. Zresztą identycznie jest na Wirku w Bielszowicach, dopiero Zabrze wita mnie korkami ;) Miałem jechać szybszą drogą, ale to co się działo zmusiło mnie do jazdy laskiem Makoszowskim, co nie jest karą, a raczej przyjemnością. Była chwila by stanąć by zrobić kilka zdjęć i ruszyć do Gliwic. 

Te jak prawie zawsze są puste, tak więc ostatnie 6 km minęło dość szybko. Mimo problemów z dojazdem to jednak poranek należy zaliczyć do udanych.
Chmury zasłaniają niebo
Chmury zasłaniają niebo © amiga
Kaczki dalej na stawie czekają na dokarmiających je ludzi
Kaczki dalej na stawie czekają na dokarmiających je ludzi © amiga
O poranku w Lasku Makoszowskim
O poranku w Lasku Makoszowskim © amiga

Lasami do domu

Środa, 26 września 2018 · Komentarze(1)
Jest grubo przed 17 gdy ruszam. Pogoda lekko zaskakuje, jest kilkanaście stopni na plusie, wiatr zmienił kierunek na południowo-zachodni. Na drogach nie ma specjalnego ruchu, ale też nie planują jazdy po szosach. 
Gdy mijam granicę z Zabrzem wjeżdżam do lasku Makoszowskiego, mniej więcej w jego połowie słyszę telefon, odbieram.... czekałem na tą rozmowę... Mija dobre 20 minut :) W końcu żegnamy się i ruszam w dalszą trasę, przez Makoszowy, starą hałdę w kierunku Halemby. 

Wąskie ścieżki w parku
Wąskie ścieżki w parku © amiga
Słońce jeszcze wysoko
Słońce jeszcze wysoko © amiga
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Kaczki na stawie
Kaczki na stawie © amiga

Po drodze rozglądam się za grzybami, wszędzie widać sporo Muchomorów, tych czerwonych i sromotnikowych, trochę jakiś grzybów opieńkowatych, ale dopiero na granicy z Rudą Śląską trafiam na Kanię :) Humor od razu mi się poprawił, rozglądam się czy gdzieś w pobliży nie będzie kolejnej, niestety nie ma, ale... do domu mam jeszcze spory odcinek leśny. Boję się jednak, że ostatnie jego fragmenty będę miał do przejechania już po zmroku. 
Znaleziona Kania :)
Znaleziona Kania :) © amiga
Tak więc specjalnie nie mam czasu na jeżdżenie i sprawdzanie leśnych ścieżek, od Halemby jadę najkrótszym leśnym szlakiem do Panewnik, co nie zmienia faktu, że nie rozglądam się za grzybami. Są miejsca gdzie widać grzyb przy grzybie, niestety to nie te gatunki o które mi chodzi. 
Ślad po obozie koncentracyjnym na Halembie
Ślad po obozie koncentracyjnym na Halembie © amiga
Nowe drzewa posadzone
Nowe drzewa posadzone © amiga
Widok na Starą Kuźnię
Widok na Starą Kuźnię © amiga
Z lasu wyjeżdżam dopiero w Piotrowicach, ostatnie 2 km już szosami, jednak skrzyżowanie w Piotrowicach to jakaś pomyłka, dzieją się tutaj cuda... Ktoś kto zaplanował tą przebudowę chyba nie do końca przemyślał sprawę. Już od wczesnego rana zakorkowane są wszystkie południowe dzielnice. Nie zazdroszczę osobom które muszą jechać do pracy samochodem, bez alternatywy, choć... moim zdaniem zawsze taka istnieje. Jest w końcu pociąg, autobus (ten niestety stoi w korkach), tramwaj, i oczywiście rower który w takich przypadkach jest najszybszym środkiem dojazdu z punktu A do punktu B.... 
Skrzyżowanie przy Famurze w Piotrowicach
Skrzyżowanie przy Famurze w Piotrowicach © amiga
W domu melduję się z lekkim poślizgiem, ale było warto :)