Wpisy archiwalne w kategorii

Wyprawy z Karoliną

Dystans całkowity:10109.98 km (w terenie 1437.78 km; 14.22%)
Czas w ruchu:627:06
Średnia prędkość:16.12 km/h
Maksymalna prędkość:52.97 km/h
Suma podjazdów:64444 m
Maks. tętno maksymalne:228 (123 %)
Maks. tętno średnie:145 (78 %)
Suma kalorii:356198 kcal
Liczba aktywności:123
Średnio na aktywność:82.19 km i 5h 05m
Więcej statystyk

Dolinki Krakowskie - Niedziela Wielkanocna z Karoliną

Niedziela, 21 kwietnia 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Święta dopadły nas w Dolinkach Krakowskich, poranek chłodny, zbieramy się przed 7 by zjeść jeszcze śniadanie świąteczne :). Ruszamy w krótką drogę do pobliskiej Brandysówki. Przejazd trwa może 10 minut. Tym razem mamy cały czas z górki. Dolina jeszcze tonie w cieniu. Jest chłodno, coś około 3 stopni, a ja w krótkich gaciach ;). 

Na miejscu zjadamy szybkie śniadanie i ruszamy. Główny plan to dojazd do Krakowa gdzie liczymy, że w centrum będą pootwierane restauracje, może jakieś sklepy... Oczywiście przejazd nie będzie po linii prostej, chcemy coś zwiedzić, coś zobaczyć. Kierujemy się z grubsza na Krzeszowice zatrzymując się to tu, to tam, fotografujemy budzący się dzień, fotografujemy krajobrazy, budynki i wszystko co wpadnie nam w oko. 
Słońce jest gdzieś za skałą
Słońce jest gdzieś za skałą © amiga
Poranek w dolinie Będkowskiej
Poranek w dolinie Będkowskiej © amiga
Kobylany- dworek
Kobylany- dworek © amiga
Rzeźby w Więckowicach
Rzeźby w Więckowicach © amiga
Część tych okolic znam, czy to z wcześniejszych wycieczek, czy to z maratonów. W zasadzie do samego Zabierzowa mamy z górki :), na miejscu mała niespodzianka od kolei, po raz kolejny w trakcie całej wyprawy okazuje, się, że kolej naniosła zmiany w sieci dróg. Pojawiły się nowe przejazdy pod, bądź nad torowiskiem. Inne przejazdy zniknęły. Nie ma po nich śladu. A to oznacza, że mamy tych okolic mocno się zdezaktualizowały. 
Mural na placu zabaw
Mural na placu zabaw © amiga
Centrum Zabierzowa
Centrum Zabierzowa © amiga
Kierujemy się na Morawicę, po drodze jest jednak dość solidny podjazd do Burowic, jestem prawie na 100% przekonany, że już tędy jechałem, na jakimś rajdzie, tylko kiedy? Pewnie dawno temu..., ale wspomnienia odżywają. Na szczycie górki trafiamy na radar Dopplerowski. Ciekawe czy ma coś wspólnego z pobliskim lotniskiem w Balicach, choć wydaje mi się, że przy samym lotnisku też jest taki radar.... a może się mylę? Punkt widokowy z okolic radaru jest niesamowity, na dokładkę pojawia się całkiem fajny leśny odcinek. Nie ma samochodów, nie ma cywilizacji, od czasu do czasu trafiamy jedynie na rowerzystów i biegaczy. Pewnie święta i wczesna pora też swoje dołożyły. Zaczyna być nam gorąco... 
Kilka minut temu byliśmy gdzieś tam w dole
Kilka minut temu byliśmy gdzieś tam w dole © amiga
Po podjeździe w Zabierzowie
Po podjeździe w Zabierzowie © amiga
Pomnik Euro 2012 ;)
Pomnik Euro 2012 ;) © amiga
Kurzawa - radar Dopplerowski
Kurzawa - radar Dopplerowski © amiga
Ale widoki
Ale widoki © amiga
Chyba będzie pod górkę
Chyba będzie pod górkę © amiga
Leśne drogi
Leśne drogi © amiga
Okolice Grzybowa
Okolice Grzybowa © amiga
Po drugiej stronie górki mamy widok na Balice, z daleka widać lądujące bądź startujące samoloty. Kilka razy musimy się zatrzymać, zrobić zdjęcia. Co jakiś czas spoglądamy na mapy i... czasami musimy się wycofać. Okazuje się, że droga prowadzi obecnie przez prywatny teren, a wjazdu i wyjazdu bronią bramy. Cóż, musimy wycofać się rakiem i znaleźć inną drogę. W efekcie całego zamieszania nie podjeżdżamy do pałacu w Balicach. Przypominamy sobie o tym gdy już jesteśmy dość daleko, a wracać nam się nie chce. Mamy go w pamięci, być może za jakiś czas gdy wrócimy w te okolice odwiedzimy ten PK. Teraz jedziemy dalej na Kraków. Zaczyna się pora mszy... tak więc o odwiedzinach wnętrz kościoła z aparatami raczej nie ma mowy. Pozostanie nam jedynie opcja szybkiej foty z zewnątrz. 
W Mydlnikach
W Mydlnikach © amiga
Kościół pw. NMP Królowej Polski
Kościół pw. NMP Królowej Polski © amiga
Willa Decjusza
Willa Decjusza © amiga
Kierujemy się na kopiec Kościuszki, dalej przez Zwierzyniec do centrum. Tak jak się z rana spodziewaliśmy sporo punktów jest otwarte :)... Pierwsza jest więc wizyta w aptece. Potrzebujemy jakiś krem na opalanie, bo słońce pali bardziej niż mogliśmy się spodziewać. 
Krakowski wąwóz
Krakowski wąwóz © amiga
Kopiec Kościuszki
Kopiec Kościuszki © amiga
Grób Andrzeja Wajdy
Grób Andrzeja Wajdy © amiga
Kaplica św. Małgorzaty i św. Judyty
Kaplica św. Małgorzaty i św. Judyty © amiga
Kościół Najświętszego Salwatora w Krakowie
Kościół Najświętszego Salwatora w Krakowie © amiga
ul Kościuszki w Krakowie
ul Kościuszki w Krakowie © amiga
Klucząc pomiędzy drogami docieramy w okolice parku Jordana. W oczy rzuca nam się otwarta kawiarnia :), stajemy, pora na gorącą pyszną kawę i chwilę odpoczynku. W parku mamy do odwiedzenia jeden z naszych PK, to Miś Wojtek :) dopiero teraz możemy pojechać na rynek i dalej na Kazimierz, który z jakiegoś powodu do tej pory nas omijał. Mimo tego, że są święta liczyliśmy na nieco mniejsze tłumy... ale nic z tego. Przedzieranie się pomiędzy pieszymi nie należy do przyjemności i zajmuje nam całkiem sporo czasu. Być może dlatego nie przepadam ani za centrum Krakowa, ani za centrum Warszawy. Zdecydowanie bardziej wolę otwarte przestrzenie z daleka od miasta. 
Odcisk misia z Iraku
Odcisk misia z Iraku © amiga
Niedźwiedź Wojtek w parku Jordana
Niedźwiedź Wojtek w parku Jordana © amiga
Sukiennice i rynek Krakowski
Sukiennice i rynek Krakowski © amiga
Pod Wawelem w Krakowie
Pod Wawelem w Krakowie © amiga
na placu Wolnica
na placu Wolnica © amiga
Plac Wolnica
Plac Wolnica © amiga
Dziś jednak chcemy odwiedzić Kazimierz, remonty torowisk trochę nam mieszają szyki, na miejsce docieramy lekko dookoła. Za to na miejscu... szok. Gdyby jeszcze nie było tutaj samochodów. Dzielnica wygląda prawie jak 100 lat temu. Te małe sklepiki, uliczki, nazwy. Wszędzie widać ślady kultury Żydowskiej. Tylko mieszkańcu już nie ci... jednak wyobraźnia działa. Muszę przyznać, że dawno coś mnie tak nie oczarowało jak to miejsce. Ciężko tutaj trafić na polaków, są chyba wszystkie narodowości, wszystkie nacje poza polską. Trafiamy na Niemców, Rosjan, Hiszpanów, Portugalczyków... mało tego gdy w końcu zatrzymujemy się z restauracji kelnerka przemawia do nas po angielsku :) Zamawiamy na już lemoniady robione na miejscu i coś do zjedzenia - gęsie pipki. Sam znam to danie, wiem, że jest dobre, ale co powie na nie Karolina? Trochę obawiam się, że może jej to nie smakować. Nie każdy lubi podroby, a część osób unika żołądków, serc, czy wątróbki. Z tym daniu są żołądki. Genialnie ugotowane, genialnie zrobione, choć jedyne do czego mógłbym się przyczepić to grzanki. Za którymi średnio przepadam. Dania szybko znikają z talerzy, być może dlatego, że kucharz kazał nam na nie długo, za długo czekać. Przepraszali, że zaskoczyła ich liczba gości, a może opóźnienie było spowodowane tym, że jako jedni z nielicznych zamówiliśmy takie danie. Patrząc po sali to 90% ludzi brała hamburgery... cóż... W tym miejscu, aż prosi się o jakieś bardziej żydowskie danie. Szkoda, że miejscowe restauracje zapominają o historii tego miejsca. I potrawy kuchni żydowskiej stanowią tylko niewielki margines ich działalności. Ale... cóż... Niektórzy jadą w Tatry by jeść kotlety schabowe ;)  i pewnie też dlatego kuchnia regionalna znika z menu.  

Przypominam sobie gdy kilka, a może już kilkanaście lat temu jakaś strasz para turystów zapytała się mnie gdzie jest jakaś restauracja w Katowicach gdzie można zjeść coś z śląskiej kuchni... Spotkaliśmy się na ul Wawelskiej i... mimo, że są tam same restauracje, to miałem problem by na to odpowiedzieć. Były hamburgery, kebaby, kuchnia włoska, francuska, ale... polska? Przypomniało mi się, że na Stawowej jest mała knajpka przed którą stoi kucharz i tam można dobrze zjeść, jest i kuchnia polska i śląska. I przyznam się, że dzisiaj stojąc w centrum Katowic miałbym dokładnie ten sam problem by wskazać dobrą restaurację śląską. Nie wiem czy jeszcze istnieje ta z kucharzem... mam nadzieję, że tak... 
ul Józefa na Kazimierzu
ul Józefa na Kazimierzu © amiga
Synagoga Wysoka
Synagoga Wysoka © amiga
Stara Synagoga
Stara Synagoga © amiga
Mural na Kazimierzu
Mural na Kazimierzu © amiga
Synagoga Izaaka
Synagoga Izaaka © amiga
Synagoga Kupa
Synagoga Kupa © amiga
Kirkut na starym Kazimierzu
Kirkut na starym Kazimierzu © amiga
W sumie na Kazimierzu, a właściwie w Krakowie spędzamy dobre 4 godziny. Gdy opuszczamy miasto jest coś koło 16, kilometrów w nogach niewiele. Kierujemy się na Modlniczkę, Modlnicę i Tomaszewice, we wszystkich tych miejscach na mapie jest zaznaczone coś co może nas zainteresować. Powoli też wracamy do dolinek, pojawiają się podjazdy, krótsze, dłuższe, ale jednak podjazdy.. z ich szczytów podziwiamy panoramę okolicy. Słońce grzeje niesamowicie... a policja czyha na małych uliczkach na których została zmieniona organizacja ruchu... Sami mało nie wpadliśmy przez to, gdy nagle wyrósł nam zakaz jazdy, mimo, że droga jest oznaczona jako 2 kierunkowa. Na szczęście radiowóz zauważyliśmy z daleka i grzecznie przeprowadziliśmy rowery przez zakazany odcinek... 
Patent wyjazdowy z posesji, pierwszy raz coś takiego widzę
Patent wyjazdowy z posesji, pierwszy raz coś takiego widzę © amiga
Bronowice Małe - pod Rydlówką
Bronowice Małe - pod Rydlówką © amiga
Panoramy z Mydlniczki
Panoramy z Mydlniczki © amiga
W oddali widać Beskidy
W oddali widać Beskidy © amiga
Dworek w Tomaszewicach
Dworek w Tomaszewicach © amiga
Zabudowania przy dworku w Tomaszewicach
Zabudowania przy dworku w Tomaszewicach © amiga
Widoczek z Tomaszowic
Widoczek z Tomaszowic © amiga
W oddali dolinka Bolechowska
W oddali dolinka Bolechowska © amiga
Czas upływa, do doliny Będkowskiej na kolację docieramy po 19, zaczyna być chłodno, ubieramy się cieplej. Po około 30 minutach ruszamy na kwaterę. Droga podobnie jak wczoraj cały czas pod górkę, ale bez sakw jedzie się zdecydowanie lepiej. Gdy docieramy do agroturystyki zaczyna się ściemniać, na ulicach włączają się latarnie. 
Skałki w dolinie Bolechowskiej
Skałki w dolinie Bolechowskiej © amiga
Pięknie tutaj
Pięknie tutaj © amiga
Skałki w dolinie Będkowskiej
Skałki w dolinie Będkowskiej © amiga
Słońce zachodzi w dolinie Będkowskiej coraz chłodniej
Słońce zachodzi w dolinie Będkowskiej coraz chłodniej © amiga

Na miejscu ustalamy jeszcze szybki plan na jutro. Chcemy z sakwami przejechać odcinek do Sławkowa...

Dzień był bardzo intensywny, ciepły, przyjemny... daliśmy radę. Dzięki Karolina za kolejną wyprawę w nieznane :)

Dolinki Krakowskie - Wielkanocna Wigilia z Karoliną

Sobota, 20 kwietnia 2019 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Dzień zapowiada się intensywnie, zresztą kolejne 3 dni zapowiadają się intensywnie. W przeciwieństwie to poprzednich lat padł pomysł, a może by tak rowerowa Wielkanoc? 

Umawiam się z Karoliną w Sławkowie, tak więc wpierw dojazd na dworzec w Katowicach, dojazd do Sławkowa i już jesteśmy razem :) Jedziemy po miejsca startowego - doliny Będkowskiej. Gdzie dopiero wspólnie wsiadamy na nasze rumaki. Jest coś koło 10 gdy mamy ustaloną trasę. Postanawiamy pojechać na Krzeszowice i tam odbić w kierunku kolejnych dolinek. Oczywiście po drodze odwiedzamy co bardziej interesujące miejsca pozaznaczane na mapach, jako dworki, zabytkowe wille czy kościoły ;)

Pora na przygodę
Pora na przygodę © amiga
Szkoda, że nie można przekazać poprzez zdjęcie zapachu...
Szkoda, że nie można przekazać poprzez zdjęcie zapachu... © amiga
Przyroda budzi się do życia :)
Przyroda budzi się do życia :) © amiga
Niesamowity poranek w dolinie Będkowskiej
Niesamowity poranek w dolinie Będkowskiej © amiga
W dolinie Będkoskiej
W dolinie Będkoskiej © amiga
Niegoszewice, gdzieś tam z tyłu jest dworek
Niegoszewice, gdzieś tam z tyłu jest dworek © amiga
Zabytkowy budynek w Rudawie, podobno mieszkał tutaj Henryk Sienkiewicz
Zabytkowy budynek w Rudawie, podobno mieszkał tutaj Henryk Sienkiewicz © amiga
Uśmiechnięta jak zawsze :)
Uśmiechnięta jak zawsze :) © amiga
Zabudowania folwarczne w Pisarach
Zabudowania folwarczne w Pisarach © amiga

Lekki wiatr specjalnie nam nie przeszkadza, ale też nie pomaga. Jedzie się przyjemnie :), rozmawiamy, gadamy, kombinujemy, modyfikujemy trasę, play... Gdzieś przed Krzeszowicami źle skręcamy, coś się nie zgadza na mapie, później się okazuje, że kolej dość mocno remontuje tą trasę tworząc nowe przejazdy, wiadukty, nasypy. Nasza droga gdzieś ginie. Spoglądamy przed siebie, na mapy, daleko nie ma... wjeżdżamy więc do kanału i w wersji na hulajnogę poruszamy się do przodu. Po kilkuset metrach w kanale pojawia się błoto, woda, śmieci. Trzeba zsiąść i bokiem przemykać do przodu szukając wyjścia, czy może wyjazdu. Czas leci. Czujemy zmęczenie. Bike Walking niekoniecznie jest tym o czym marzymy. Gdy docieramy w końcu do miejsca gdzie możemy wydostać się na drogi musimy chwilę odsapnąć i zastanowić się co dalej. 

W końcu wiem po co są takie rowy ;)
W końcu wiem po co są takie rowy ;) © amiga
Wpierw udajemy się pod Pałac w Krzeszowicach, później na rynek gdzie robimy sobie dłuższą przerwę przy okazji udając się na zakupy. Gdzieś po 14 sklepy będą zamykane. Jutro święta. Czas pracy jest skrócony. To nasz największy problem na już. Tak więc obładowani i nasyceni możemy ruszyć dalej. 
Pałac Potockich w Krzeszowicach - nic się z nim nie dzieje od kilkunastu lat, a szkoda
Pałac Potockich w Krzeszowicach - nic się z nim nie dzieje od kilkunastu lat, a szkoda © amiga
Widok spod pałacu Potockich w Krzeszowicach
Widok spod pałacu Potockich w Krzeszowicach © amiga
W parku miejskim w Krzeszowicach
W parku miejskim w Krzeszowicach © amiga
Zając i świta :)
Zając i świta :) © amiga
Na rynku w Krzeszowicach
Na rynku w Krzeszowicach © amiga
Remonty prowadzone przez kolej po raz kolejny nas zaskakują, zniknął jeden z przejazdów w kierunku Tenczynka, mieliśmy odwiedzić Bramę Zwierzyniecką, ale to nie ma sensu. Dziś ją odpuszczamy, kierujemy się od razu na Wolę Filipowską. Pora na przejazd pierwszą z dolinek (w zasadzie to druga, pierwszą była Będkowska). Samochodów na drodze niewiele, za to pojawiają się groźne nazwy miejscowości - Nowa Góra... To... nie jest miła dla ucha nazwa... Jestem pewny, że czeka nas podjazd. Nie mam pojęcie jakie będzie nachylenie, łudzę się jeszcze że niewielkie. Gdy tylko jednak mijamy jedno ze skrzyżowań pojawia się przed nami ścianka... Dobre kilkaset metrów podjazdu. Na szczycie ledwo żyjemy ;)
Kładką, a może wpław ;)
Kładką, a może wpław ;) © amiga
Nie podoba mi się nazwa tej miejscowości, czyżby sugestia?
Nie podoba mi się nazwa tej miejscowości, czyżby sugestia? © amiga
Jakie widoczki :)
Jakie widoczki :) © amiga
A może do Paryża?
A może do Paryża? © amiga
Za to widoki rekompensują nam męczarnie. Co chwilę przystajemy, focimy. Oj warto było pomęczyć się chwilę. Ale jak była górka, to musi być zjazd :). Tak też się dzieje. Lądujemy w dolinie Krzeszówki. Jest inna, chyba fajniejsza. Są miejsca gdzie jest pełno kwiatów. Są miejsca gdzie pojawiają się spiętrzenia wody, malownicze wodospady. Coś pięknego. 
Kościół Zesłania Ducha Świętego w Nowej Górze
Kościół Zesłania Ducha Świętego w Nowej Górze © amiga
wnętrze kościoła w Nowej Górze
wnętrze kościoła w Nowej Górze © amiga
Punkt widokowy w Nowej Górze
Punkt widokowy w Nowej Górze © amiga
Chwila odpoczynku w wśród kwiecia
Chwila odpoczynku w wśród kwiecia © amiga
Jedne ze źródełek w dolinie Krzeszówki
Jedne ze źródełek w dolinie Krzeszówki © amiga
Krzeszówka
Krzeszówka © amiga
Ruiny w dolinie Krzeszówki
Ruiny w dolinie Krzeszówki © amiga
Ruiny mostu Diabelskiego
Ruiny mostu Diabelskiego © amiga
Po jakimś czasie docieramy w okolice Czernej, na szczycie wzniesienia znajduje się klasztor, a do szczytu prowadzi ścianka ;) Rowery nie mają ochoty na jazdę ;). Stawiają się na wszelkie możliwe sposoby. Przy klasztorze widzimy informację o kawiarni. Pora na kawę, na coś gorącego... Tyle, że kawiarnia jest zamknięta. Szkoda... 

Ponad klasztorem znajduje się punkt widokowy, postanawiamy tam dotrzeć, tyle, że można to zrobić tylko pieszo. Tak więc rowery zostają na dole, a my powoli wdrapujemy się na górę zahaczając o kolejne stacje drogi krzyżowej. XIV stacja znajduje się przy punkcie widokowy. Pora na kilka zdjęć :), kilka panoram... 
Brama do klasztoru w Czernej
Brama do klasztoru w Czernej © amiga
Klasztor karmelitów bosych w Czernej
Klasztor karmelitów bosych w Czernej © amiga
Pora wrócić do rowerów i pojechać dalej. Paczółkowice są kolejną miejscowością na naszej liście. Trafiamy na otwarty drewniany kościołek. Wewnątrz Straż pożarna pilnuje grobu. Nie chcemy przeszkadzać, tak więc zdjęcia tylko z daleka. O szukaniu czaszek nie myślimy, choć.... na zewnątrz na murze okalającym kościółek Karolina coś zauważa. Jest, a w zasadzie są. od razu 2 :) na jednej z tablic. 
Kościół Nawiedzenia NMP w Paczółkowicach
Kościół Nawiedzenia NMP w Paczółkowicach © amiga
Wnętrze kościoła Nawiedzenia NMP w Paczółkowicach
Wnętrze kościoła Nawiedzenia NMP w Paczółkowicach © amiga
Znalezione przez Karolinę czaszki w Paczółtowicach
Znalezione przez Karolinę czaszki w Paczółtowicach © amiga
Spoglądamy na mapy i zegarki, czas ucieka, chyba pora lekko skrócić wycieczkę. Przebijemy się terenowo z Racławic do Szklar, pierwszy fragment podjazdu zabija... ale dalej... jest niesamowicie. Widoki nieziemskie :) Masa skałek, górek, malowniczych pół, łąk czy niewielkich zagajników. 
Kościół pw Narodzenia N.M.P w Racławicach
Kościół pw Narodzenia N.M.P w Racławicach © amiga
Uwielbiam takie trasy
Uwielbiam takie trasy © amiga
Troszkę z górki
Troszkę z górki © amiga
Wydaje się że jest płasko, choć rower sam nie chce jechać
Wydaje się że jest płasko, choć rower sam nie chce jechać © amiga
Niesamowite widoki
Niesamowite widoki © amiga
Jeszcze trochę terenu
Jeszcze trochę terenu © amiga
Szklary - dolina Szklarki, Biała Ścianka
Szklary - dolina Szklarki, Biała Ścianka © amiga
W Szklarach odbijamy na Łazy, Już się przyzwyczailiśmy do podjazdów. Do zachodu słońca jest jeszcze sporo czasu, jednak zaczyna się robić chłodno. Zaczynamy kombinowanie z ubieraniem. Na podjazdach jest gorąco, na zjazdach chłodno. 
Drogi są niesamowite, nawet takie leśne odcinki
Drogi są niesamowite, nawet takie leśne odcinki © amiga
Kolejny podjazd....
Kolejny podjazd.... © amiga
Pompa przy OSP w Łazach
Pompa przy OSP w Łazach © amiga
Okolice Łaz
Okolice Łaz © amiga
W końcu docieramy do doliny Będkowskiej, gdzie odbieramy sakwy, coś jemy i udajemy się objuczeni do położonej 4 km dalej kwatery, czy może naszej bazy. Kilkanaście kg na rowerze robi sporą różnice, Podjazd do Będkowic wysysa z nas ostatnie siły. Co ciekawe do miejsca noclegu cały czas pniemy się pod górkę. Zegarek pokazuje mi że na tych 4 km mieliśmy 130m podjazdu... W Katowicach mam mniej więcej tyle w drodze do pracy ale rozłożone na 30km :)
Będzie ciężko....
Będzie ciężko.... © amiga
Podjazd mamy już za sobą
Podjazd mamy już za sobą © amiga
Pod Agroturystyką na granicy Będła i Będkowic
Pod Agroturystyką na granicy Będła i Będkowic © amiga
Na miejscu jesteśmy trochę przed 20:00. Trochę czasu zajmuje nam rozkulbaczenie rumaków. Pora trochę odpocząć i ustalić plany na jutro... 
Święta zapowiadają się cudownie :), dzięki Karolina :)

Okolice Skarżyska-Kamiennej z Karoliną :)

Niedziela, 24 marca 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Kierunek wycieczki... w sumie długo był nieznany, ustalił się w ostatniej chwili... może ciut wcześniej. Kiedyś rzuciłem hasło a może Skarżysko-Kamienna? Tam na rowerze nas nie widzieli :)

Samo miasteczko jest nijakie i o tym wiem, zresztą okolice pod kątem  zwiedzania, szukania zabytków nie jest dobrym miejscem. Ale górek po okolicy jest całkiem sporo, są parki krajobrazowe. Po głowie chodzą też Starachowice, na rondach można zobaczyć różne modele samochodów marki Star :)  w pobliżu jest Wąchock... Tylko czy na wszystko starczy czasu? 
Umówiłem się z Nią na 9:00 :), w Bliżynie. Jeszcze nie Skarżysko, ale jest blisko, po drogie to całkiem niezły punkt startu zakładając że chcemy do lasu i w góry :)

Na miejscu jestem kilka minut przed ustaloną godziną, chwilę później dojeżdża Karolina :). Szybkie przywitanie, rowery gotowe, ruszamy. Jest dość chłodno, mimo tego, że słońce grzeje. Wiatr niestety daje nam popalić, początkowo krążymy po samym Bliżynie, jest kaplica drewniana, jest i zameczek :).
Bliżyn - Kaplica św. Zofii
Bliżyn - Kaplica św. Zofii © amiga
Uśmiechnięta Karolina :)
Uśmiechnięta Karolina :) © amiga
Żeliwne zardzewiałe nagrobki przy kaplicy św. Zofii w Bliżynie
Żeliwne zardzewiałe nagrobki przy kaplicy św. Zofii w Bliżynie © amiga
Gminny Ośrodek Kultury w Bliżynie
Gminny Ośrodek Kultury w Bliżynie © amiga
Obieramy kierunek Jastrzębia, wkrótce okazuje się, że to dobre kilka km pod górkę, na szczycie jest nam gorąco. Karolina coś wspomina o Piekielnej Bramie na Piekielnym Szlaku :). Z mapy wynika, że nie ma tam prowadzącej bezpośrednio ścieżki. Jednak przy głównej drodze jest drewniany drogowskaz... 800m i czerwony szlak pieszy. Obstawiamy, że powinien nas doprowadzić na miejsce, bądź w jego pobliże. Jedziemy... 800m to nie jest zbyt duża odległość, tyle, że już powinniśmy być przy skałkach, sprawdzamy google, sprawdzamy osmAnda i... na tym drugim udaje nam się odnaleźć informację o kamieniołomie w pobliżu. Cóż tam pojedziemy.

Na miejscu okazuje się, że kamieniołom z nawigacji to Piekielna Brama ;), a odległość od zjazdu z głównej drogi jest o kilkaset metrów większa. Cóż... Szkoda, że nie było drogowskazów pośrednich, powiedzmy co 300-400m. W każdym bądź razie udało się odnaleźć atrakcję :), Skałki przypominają te z jury w wersji mini ;) Co nie zmienia faktu, że jest piękne :)
Karolina przy piekielnej bramie
Karolina przy piekielnej bramie © amiga
Skałki
Skałki "Piekło Dalejowskie" © amiga
Po kilku minutach wracamy na główny szlak, czy raczej drogę rowerową. Zaskakuje nam jej jakość, to w większości asfalt, od czasu do czasu zamieniający się na szutry. Zero kałuż, błota... Coś pięknego :) Od czasu do czasu zatrzymujemy się by zrobić kilka zdjęć. 
Pamięci Myśliwych i Leśników
Pamięci Myśliwych i Leśników © amiga
Rezerwat przyrody
Rezerwat przyrody "Świnia Góra" © amiga
Rowerki czekają na nas
Rowerki czekają na nas © amiga
Przylaszczka pospolita
Przylaszczka pospolita © amiga

Po głowie chodził nam zjazd z góry do Zagnańska, tyle że tam byliśmy, na powielanie drogi jakoś mamy średnio ochotę. Odbijamy na Szałas i kierujemy się na Krasną. W Lutej doczytujemy się, że jest platforma widokowa, co ciekawe nasze mapy mają ją zaznaczoną w nieco różnych miejscach oddalonych od siebie o jakieś 250m. W obu lokalizacjach nic nie ma. Ponownie posiłkujemy się googlem i osmandem i... nic nie ma... Cóż... mapy zawierają błędy... Za to jest chwila by odpocząć, coś zjeść i opalić twarze :)
Już po powrocie odnalazłem informację, że platforma widokowa została rozebrana w okolicach 2014 roku.... Szkoda... w zamian są słupy wysokiego napięcia :)
Z mapy wynika, że to wieża widokowa ;)
Z mapy wynika, że to wieża widokowa ;) © amiga
Do Krasnej nie ma daleko, rowerki dowożą nas nam w ciągu kilkunastu minut, słońce przygrzewa, ale wiatr wychładza. Tak więc po kilku fotach ruszamy w dalszą drogę :) Troszkę terenem, troszkę asfaltem. W Odroważku udaje się namierzyć pierwszego wiosennego Bociana :) tak więc zima już nie wróci. 
Nad zalewem w Krasnej
Nad zalewem w Krasnej © amiga
Okolice Włochowa
Okolice Włochowa © amiga
Trochę jak Skansen - Odrowążek
Trochę jak Skansen - Odrowążek © amiga
Widać łebek Bociana :)
Widać łebek Bociana :) © amiga
Wróciliśmy do Bliżyna, ale nie byliśmy jeszcze w Skarżysku, mamy kilka godzin zapasu, tak więc główną drogą pędzimy do tego miasteczka. Gdy tylko mijamy rogatki miasta zapach obiadu przypomina nam o porze obiadowej :). Karolina wskazuje na pobliski Bar u Edka. Wewnątrz jest trochę ludzi. W środku... przypomina to knajpkę myśliwską. W karcie jednak próżno szukać dziczyzny... 
Zalew Bliżyn
Zalew Bliżyn © amiga
Plaża, Molo :)
Plaża, Molo :) © amiga
Zamawiamy bezpieczne potrawy, barszcz z Uszkami, Schabowego i placek po węgiersku i kawę... Z tego wszystkiego kawa była najlepsza ;) O ile barszcz robił wrażenie, że jest z buraków, tak uszka... tragiczne. wygotowane i bez smaku mięso z drobiu w środku. Uszka przypominają raczej pierogi z mięsem, ale i na tą nazwę nie zasługują. Mój placek po węgiersku prezentuje się nieźle, ale... sam placek smażony na 100% na starym oleju, coś na nim było wcześniej już smażone... może frytki, raczej jakieś mięso... trudno określić. Sos przesolony. Trudno... Byłem głodny to zjadłem, ale...więcej tam nie wrócę... Karolina miała podobne odczucia z kotleta schabowego... Muszę przyznać, że zepsucie tak prostych dań to sztuka... A może to taka wersja kuchni Skarżyskowo-Kamiennej? Zróbmy źle, może do nas nie wrócą ;)

Wjeżdżamy do miasta, do zwiedzenia, czy raczej do odwiedzenia jest drewniany kościółek zamknięty na 3 spusty i jedno ze starszych osiedli robotniczych. W zasadzie na tym się kończą zabytki tego miasta... ale z tego od początku zdawaliśmy sobie sprawę. 
Kościół Rzymskokatolicki pw. Św. Józefa Oblubieńca w Skarżysku-Kaminnej
Kościół Rzymskokatolicki pw. Św. Józefa Oblubieńca w Skarżysku-Kaminnej © amiga
Przez dziurkę od klucza
Przez dziurkę od klucza © amiga
Osiedle robotnicze przy ul Leopolda Staffa w Skarżysku-Kamiennej
Osiedle robotnicze przy ul Leopolda Staffa w Skarżysku-Kamiennej © amiga
Pora skierować się do Sucheniowa, po drodze mamy jeszcze zalew, przy którym przystajemy, robimy jak to z nami bywa kilka zdjęć i ruszamy dalej. W Sucheniowie kolejny zalew, kolejna przerwa i ustalamy co dalej i ile mamy czasu, jest przez trochę po 15... Spoglądamy na mapy i chyba pora obrać kierunek powrotny do Bliżyna, ale przejeżdżając jeszcze raz przez pobliskie lasy i Jastrzębią. 
Zalewie Rejowski
Zalewie Rejowski © amiga
Suchedniów - Zalew Kamionka
Suchedniów - Zalew Kamionka © amiga
Jak fotomodelka :)
Jak fotomodelka :) © amiga
Zaskakuje nas dość miło jakość szlaków. w 80% to asfalt, a kolejne naprawdę przyjemne szutry. Szerokie ścieżki to jest to co lubimy, choć zaskakuje nas podjazd pod Czerwoną górkę... Kilka km piłowania... ale na szczycie czujemy zadowoleni, daliśmy radę :) 
Szkoda tylko, że słońce jest coraz niżej, że powoli robi się chłodno. Drzewa dodatkowo rzucają cień na drogę... Powoli marzymy o tym by jak najszybciej dotrzeć do bazy... 
Na szlaku za Suchedniowem
Na szlaku za Suchedniowem © amiga
Słońce już tak nie grzeje...
Słońce już tak nie grzeje... © amiga
Uwielbiam takie drogi :)
Uwielbiam takie drogi :) © amiga
Tam jedziemy
Tam jedziemy © amiga
Długa prosta droga....
Długa prosta droga.... © amiga
Jastrzębia - przy wjeździe do parku
Jastrzębia - przy wjeździe do parku © amiga
Do Bliżyna wjeżdżamy drogą, którą z niego o 9 rano wyjeżdżaliśmy, tyle, że tym razem kilka km z górki :). Jeszcze tylko mały poczęstunek w pobliżu kościoła i.... możemy zacząć się pakować. 
Drewniana zabudowa
Drewniana zabudowa © amiga
Dzień był dobrze wykorzystany, jedynie wiatr dawał nam się we znaki. Choć i tak jak na marzec jest nieźle. Dzięki Karolina za kolejną niesamowitą wycieczkę :) Mam nadzieję, że wkrótce znowu uda się gdzieś wyjechać na rowerach... Co prawda kierunek jeszcze nie jest obrany... ale... jak to z nami bywa takie drobiazgi ustala się na kilka godzin przed ;)

Nad zalew w Miedznej Murowanej z Karoliną

Niedziela, 17 marca 2019 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Pany wycieczki kilka razy się zmieniały, w sumie o kierunku zdecydowaliśmy (z Karoliną) kilkanaście godzin przed... Z domu wyjeżdżam około 6:30. W Tomaszowie jestem przed 9:00, a ruszamy dopiero o 9:33. Plan dość ambitny.... do przejechania około 100km. To będzie nasz najdłuższy dystans w tym roku :). Pytanie jak kondycja po przerwie? Pewnie nijak... 
Wiatr z południowego zachodu będzie nas zabijał przez pierwsze kilkadziesiąt km, jednak gdy będziemy wracać powinien pomagać. I oby tak było. 
Przez pierwszą godzinę jazdy nigdzie się nie zatrzymujemy. Znamy ten teren, dopiero przed Sławnem zatrzymujemy się kilka razy, z wzniesień rozpościera się panorama okolicy. Po prostu trzeba się zatrzymać, trzeba zrobić zdjęcia... 
Wiatraki mają dzisiaj co robić :), wiatr daje się we znaki
Wiatraki mają dzisiaj co robić :), wiatr daje się we znaki © amiga
Punkt widokowy w okolicach Sławna
Punkt widokowy w okolicach Sławna © amiga
Pierwsze górki podjechanie, nie jest źle, choć brakuje kondycji, oj brakuje, mam nadzieję, że wkrótce ją odbuduję :).. Sezon w zasadzie w pełni, byle pogoda dopisała. 
Trwa budowa dino parku w Sławnie
Trwa budowa dino parku w Sławnie © amiga
Za Sławnem wpadam na szatański pomysł, a może skrócimy sobie przez Owadów? Tam mamy jakieś 1.5 km terenem, damy radę... 
Szlak terenowy upstrzony jest jednak kałużami, błotem, rozlewiskami, miejscami jest też sporo grząskiego piasku... Przejechanie tego odcinka zajmuje nam dobre pół godziny ;)
Trochę terenu
Trochę terenu © amiga
Docieramy do Psar, obiecujemy sobie, że nie będziemy więcej jechać terenem ;) Asfalt wygodniejszy i bez niespodzianek. 
Młyn w Psarach
Młyn w Psarach © amiga
Docieramy do Paradyża, jako, że odwiedziliśmy tą miejscowość już kilka razy odpuszczamy sobie centrum, za to zauważamy jakiś maleńki park tuż przy boisku, w środku jest coś... na miejscu okazuje się, że to zabytkowa Wiata? Jakie miasto takie zabytki ;)
W Par(ad)yżu
W Par(ad)yżu © amiga
Zabytek w parku w Paradyżu...
Zabytek w parku w Paradyżu... © amiga
Planowaliśmy jeszcze wycieczkę do Żarnowa, jednak ciągła jazda pod wiatr wykańcza nas. Postanawiamy odbić bardziej na wschód, w kierunku zalewu W Miedznej murowanej. Gdy tylko obieramy ten kierunek wiatr znika ;) rowery same jadą, nawet górki są nam niestraszne :)
Panorama z Karoliną :)
Panorama z Karoliną :) © amiga
Nad zalewem planowaliśmy tylko podjazd na tamę, jakieś jedno czy 2 zdjęcia, ale... coś nam skłoniło d odbicia nieco inaczej na boczne drogi... i trafiamy na nowiutką plażę, czekającą na sezon... W pobliżu plac zabaw dla dzieci, molo... Robi to na nas wrażenie, postanawiamy coś zjeść :), odpocząć chwilkę... 
Nad zalewem w Medznej Murowanej
Nad zalewem w Medznej Murowanej © amiga
Molo nad zalewem
Molo nad zalewem © amiga
Zalew w Miedznej Murowanej
Zalew w Miedznej Murowanej © amiga
Pierwsze kwiaty :)
Pierwsze kwiaty :) © amiga
Wyjeżdżając z plaży, odwiedzamy jeszcze tamę.. z tej strony, to nic specjalnego...  więc 2 zdjęcia i w drogę.... Kierunek Opoczno, tam planujemy jakiś dłuższy odpoczynek, zjedzenie czegoś w restauracji... Miasteczko dość spore, wiem, że jest tam przynajmniej kilka miejsc z jedzeniem, a potrzebujmy zjeść coś konkretnego... 
Widok na zalew z Tamy w Miedznej Murowanej
Widok na zalew z Tamy w Miedznej Murowanej © amiga
Uśmiechnięta Karolina :)
Uśmiechnięta Karolina :) © amiga
Młyn w Wąglanach
Młyn w Wąglanach © amiga
Nie dla kurników w Wąglanach - chyba ich rozumiem
Nie dla kurników w Wąglanach - chyba ich rozumiem © amiga
Na każdym płocie wisi sprzeciw dla kurników
Na każdym płocie wisi sprzeciw dla kurników © amiga
W Samym Opocznie.. szok... Sporo ludzi na ulicach przechadzających się po mieście i.... wszystko pozamykane. Trafiamy na jedną restaurację, w okolicach Pegaza, ale .. nie prezentuje się za dobrze, krążymy po mieście dobre 10 minut.. I nic. W końcu zagadujemy mieszkańca... Panie tu wszystko zamknięte, tam dalej jest Pizzeria, może będzie otwarta... Cóż... może to nie wymarzone jedzenie, ale przynajmniej coś jest...  Pizzeria jest w miejscu w którym byśmy nigdy jej nie szukali, niby w pobliżu głównej drogi, ale jej nie widać. Obok kebab... jakoś nie mamy na niego ochoty. Zostaje pizza... a może będzie coś jeszcze? 
Wystrój restauracji... przypomina głęboki PRL... Czuć piwo... Karolina kręci nosem na to miejsce, ja jednak wiem, że na 2 bananach nie dojedziemy do Tomaszowa. Upieram się by coś zjeść...  Zamawiamy Pizzę "wegetariańską" Za 25 zł dostajemy ją strasznie wielką, tak na "oko" ma 40-50cm.. Już wiemy, że nie zjemy jej w całości... Za to można chwilę odsapnąć... Mija dobre pół godziny... 
Objedzeni z zapakowaną połową pizzy ruszamy do Inowłodza. 
Pegaz w Opocznie
Pegaz w Opocznie © amiga
Pora coś zjeść, może pizza wegetariańska?
Pora coś zjeść, może pizza wegetariańska? © amiga
Las trochę nas chroni, wiatr mamy lekko z tyłu i prawej strony. Jedzie się szybko... Zaskakują nas "drogi techniczne" wzdłuż 726, korzystamy z nich chętnie, choć co jakiś czas musimy wrócić na drogę przejechać może 200 metrów i kontynuujemy jazdę po kolejnym fragmencie drogi technicznej. 
Pomnik w okolicach Dębia
Pomnik w okolicach Dębia © amiga
Po około godzinie docieramy do Inowłodza. Co jakiś czas zatrzymujemy się, robimy zdjęcia, Karolina wspomina o nowej drodze rowerowej do Spały, trzeba z niej skorzystać :) Okazuje się że to droga szutrowa, ale wykonana solidnie, nie ma kałuż, nie ma błota, jest nieźle. Szkoda tylko, że pojawiają się na tej drodze głupki na skuterach... mimo zakazu.
Gmina Inowłodz
Gmina Inowłodz © amiga
Będzie dobre zdjęcie :)
Będzie dobre zdjęcie :) © amiga
Kościół pw. św. Idziego w Inowłodzu
Kościół pw. św. Idziego w Inowłodzu © amiga
Winduga na Pilicy
Winduga na Pilicy © amiga
Rowerki odpoczywają :)
Rowerki odpoczywają :) © amiga
Widok na zamek i kościół św. Idziego w Inowłodzu
Widok na zamek i kościół św. Idziego w Inowłodzu © amiga
Droga rowerowa z Inowłodza do Spały
Droga rowerowa z Inowłodza do Spały © amiga
Docieramy do Spały, chwila odpoczynku w COSie, i... pora ruszyć nieco żwawiej do Tomaszowa, zachód słońca za 15 może 20 minut... Bez przerw docieramy do rogatek miasta... Zaczyna się ściemniać... Jeszcze tylko wizyta na Bulwarach Wolbórki i jesteśmy w punkcie w którym zaczęliśmy dzisiejszą wycieczkę... 
Nowy most nad Wolbórką w Tomaszowie Mazowieckim
Nowy most nad Wolbórką w Tomaszowie Mazowieckim © amiga
Nad Wolbórką w Tomaszowie Mazowieckim
Nad Wolbórką w Tomaszowie Mazowieckim © amiga
Dzień minął szybko, ale wykorzystaliśmy do granic możliwości... Temperatura bajeczna, chwilami było 23-24 stopnie. Gdyby jeszcze nie ten wiatr... ;)

Dzięki Karolina za kolejny piękny dzień :) Uwielbiam wycieczki z Tobą :)

Z Karoliną do Kamyka :)

Niedziela, 10 lutego 2019 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Lutowa niedziela. Ruszam z domu, umówiłem się z Karoliną w Częstochowie pod Makiem. Docieram na miejsce gdzieś koło 10... Wcześniej to nie miało sensu, temperatura poniżej zera i wiatr. Coś czego nie lubię, głównie chodzi o tą drugą opcję ;)

Docieram na miejsce, chwilę później przyjeżdża Karolina, witamy się, wchodzimy do Maka na kawę i ustalenie planów na dzisiaj. W sumie, jest na tyle zimno, że postanawiamy się trochę pokręcić pieszo po okolicy, podejść na Jasną Górę. Spacer na oko na 1,5 godziny...  Zresztą nie ma co się spieszyć, dopiero koło południa temperatura ma być przyzwoita. Mocno na plusie. Rozglądamy się jednak przy okazji po okolicy, interesuje nas śnieg leżący na DDRkach, na drogach, chodnikach itp. O wersji leśnej nie ma mowy. 

Droga na Jasną Górę.
Droga na Jasną Górę. © amiga

Zostają nam rowerówki i drogi. O ile te drugie są w zasadzie czarne, to z ddrkami jest już różnie, są miejsca gdzie zalega spora warstwa śniegu, lodu. Błędne oznaczenia dróg wprowadzają drobny chaos... jednak szybko się odnajdujemy. Po powrocie do rowerów przebieramy się i ruszamy na krótką wycieczkę do Kamyka. Wydaje mi się, że już tamtędy jechałem wracając czy to z Tomaszowa, czy z Wielunia ;). Ale pewny nie jestem. 

Sama droga wyjazdowa z Częstochowy jest niezła, cieszy mnie, że to niedziela, nie ma za dużo samochodów, słońce przygrzewa, wiatr pomaga, jednak gdy na chwilę odwracamy się pod wiatr czuję, że powrót nie będzie należał do najprzyjemniejszych... Teraz cieszymy się tym co mamy... 

Dotarliśmy do Kamyka
Dotarliśmy do Kamyka © amiga

Po kilkudziesięciu minutach jesteśmy na miejscu. Jest coś koło 13, rozglądamy się za restauracją, barem, czymkolwiek gdzie można usiąść i odpocząć, wysuszyć się chwilę, rozgrzać. W pobliżu jest Folwark z restauracją, tak pokazuje nam wujek Google ;)

Dwór w Kamyku
Dwór w Kamyku © amiga

Docieramy na miejsce i Zonk. Spoglądam na zegarek. Jesteśmy trochę za wcześnie. Restauracja i folwark będzie otwarty w maju ;). Zdaje się, że nie tylko my zaliczyliśmy taką wtopę ;) W ciągu kilku minut które tu spędzamy przyjeżdża kilka samochodów, pytają się o restaurację ;) Ubawieni ale głodni ruszamy w drogę powrotną. Na jednym batoniku będzie ciężko. 

Zamknięty Folwark Kamyk
Zamknięty Folwark Kamyk © amiga
Retro fota z Kamyka z uśmiechniętą Karoliną :)
Retro fota z Kamyka z uśmiechniętą Karoliną :) © amiga

Gdy tylko docieramy do Częstochowy wbijamy się do KFC, to była pierwsza otwarta restauracja ;) Jest ciepło, jest toaleta, jest jedzenie, jest picie... Odpoczywamy, grzejemy się.
Gdy po skończonym obiedzie wsiadamy na rowery czujemy różnice temperatur, ale nie jedziemy jeszcze do biedronki. W centrum jest jeszcze cerkiew, odwiedzamy ją. Szybka fota i dopiero teraz możemy wrócić do Biedronki. Na miejscu trzeba się spakować. Przygotować do powrotu i... po kilkunastu minutach rozstajemy się. 

Cerkiew Ikony MB Częstochowskie
Cerkiew Ikony MB Częstochowskie © amiga
Kościół Wniebowstąpienia Pańskiego w Częstochowie
Kościół Wniebowstąpienia Pańskiego w Częstochowie © amiga

Mam cichą nadzieję, że nie na długo. W końcu plany mamy na bliższą i dalszą przyszłość. Jest wiele do zrobienia, do przejechania, do odwiedzenia.
Dzięki Karolina za te kilka zimowych godzin. Było pięknie. choć po 2 miesiącach dziwnie się czułem na rowerze. To oczywiście minęło po kilku minutach gdy organizm przypomniał sobie jak się pedałuje. 

Łódzki szlak jurajski

Niedziela, 14 października 2018 · Komentarze(3)
Uczestnicy

Niedziela jak to niedziela, rządzi się swoimi prawami. W Tomaszowie jestem kilkanaście minut po 7. Jest jeszcze trochę czasu więc możemy się przygotować, wypić kawę... ;) W końcu ruszamy z Karoliną do Sulejowa gdzie jesteśmy umówieni z ekipą na małą wyprawę rowerową. Wszystko wskazuje na to, że trasa powinna być spokojna bez większych przygód. Na miejscu jest już Goździk. chwilę później dociera Domino83Skowronki, Marcin... W sumie ekipa wyjazdowa składa się z 9 osób, choć doliczyć się nie mogę... ;)

Jeszcze przed wyjazdem podjeżdżamy z Karoliną do kościoła, mimo tego, że już tutaj byliśmy postanawiamy odwiedzić przykościelną latrynę ;) Muszę przyznać, że dawno czegoś takiego nie widziałem... Na wsi 40 lat temu to był normalny widok, jednak w 2018 roku w środku 6 tysięcznego miasteczka przy okazałym kościele i podobnej plebanii. W jakiś sposób obrazuje to podejście kleru do wiernych... ale w końcu nie o tym ma być ten wpis ;)

Chwila rozmowy z Mariuszem i... dowiadujemy się, że trasa w większości prowadzi asfaltami, spoglądam na Pomarańczkę, chyba nie ten rower wziąłem jeżeli mają być asfalty. Jednak coś mi nie pasuje gdy spoglądam na rowery pozostałych uczestników ;). Poza jednym przypadkiem są to tylko górale. Na dokładkę z oponami terenowymi. Coś mi tutaj nie pasuje w zeznaniach ;)

Droga do kościoła w Sulejowie
Droga do kościoła w Sulejowie © amiga
Widok na Sulejów
Widok na Sulejów © amiga

Plan zakłada dojazd do Bąkowej Góry i powrót. Wydaje się, że w obie strony zamkniemy się w 60 km. Coś.. jednak mi mówi, że to tak się nie skończy. Ruszamy, początkowo droga mi znana z kilku poprzednich wyjazdów z Karoliną w te strony. Przy drodze sporo zaparkowanych samochodów, jakieś ostrzeżenie o trwającym polowaniu. Nie wygląda to dobrze, co roku słychać, że jakiś myśliwy pomylił rowerzystę z dzikiem, a nas jest całe stado... Dziki średnio przypominamy, jednak chyba trzeba uważać. Co do samego polowania to uważam, że myśliwi powinni wpierw wystrzelać siebie, zupełnie nie trafia do mnie argument walki z ASF, czy próba regulowania zwierzyny łownej. Dla mnie jest to mordowanie, równie dobrze mogliby pracować w rzeźni. Choć nie jestem weganinem, wegetarianinem, to jednak zwierzęta nie powinny ginąć na wojnie, zresztą podobnie jak i ludzie. 

Odwiedzamy wapienniki w Kurnędzu, kilka zdjęć, słońce zaczyna grzać, zdejmujemy z siebie ciepłe ubrania. Kilka zdjęć i pora ruszyć dalej. Tempo całkiem przyzwoite, ale mam czas by rozglądać się za grzybami. W sumie nie wiem po co to robię, bo w tej chwili i tak ich nie będę zbierał. W 2 miejscach widzę kanie, jednak nie zatrzymuję się. Może gdy będziemy wracali, pytanie tylko czy tą samą drogą? 

Wapienniki w Kurnędzu
Wapienniki w Kurnędzu © amiga
Fotografa cień
Fotografa cień © amiga
Na skale w Kurnędzu
Na skale w Kurnędzu © amiga
Widok na wapieenniki
Widok na wapienniki © amiga
W końcu pora wjechać w teren, w pobliże Pilicy, mamy poruszać się po czerwonym szlaku pieszym. Z poprzednich wycieczek pamiętam, że miejscami jest mało przejezdny. Piasek do pasa ;) O ile szerokie szutry, czy leśne dukty sprawiają mi przyjemność to zabawy w piaskownicy już średnio mi się podobają. Piach ma to do siebie, że mocno spowalnia, a czasami uniemożliwia jazdę. Jednak warto się pomęczyć, warto zejść z roweru, dla tych widoków. 
Nad Pilicą
Nad Pilicą © amiga
Kultowy mostek nad Pilicą
Kultowy mostek nad Pilicą © amiga
Po moście na drugą stronę
Po moście na drugą stronę © amiga
Jesienne drogi
Jesienne drogi © amiga
Ruiny zamku w Majkowicach
Ruiny zamku w Majkowicach © amiga
Co jakiś czas na chwilę przystajemy, a to zdjęcia, a to jakaś ciekawostka, czy inna atrakcja. Chwilami peleton rozciąga się trochę za bardzo. Warto poczekać na wszystkich, szczególnie zdradliwe są nieoczywiste skrzyżowania leśne. Tym bardziej, że ślad zaproponowany przez Mariusza został mocno zmodernizowany ;) 
Uśmiechnięta Karolina ;)
Uśmiechnięta Karolina ;) © amiga
Pod pomnikiem na czerwonym szlaku.
Pod pomnikiem na czerwonym szlaku. © amiga
Po 30 km pada pytanie gdzie obiad? W Przedborzu? Wybór pada na restaurację z którą mamy przykre doświadczenia z Karoliną, przyjmujemy jednak opcję, że była to pojedyncza wpadka. Wtedy na obsłudze była tylko jedna osoba. Choć nie do wytłumaczenia dla mnie jest jak można spieprzyć wątróbkę. Coś co przygotowuje się dosłownie kilka minut. 
Dzisiaj... w restauracji jest kilka osób, nasza 9-ka zamawia kilka różnych dań. Największe wzięcie ma placek po węgiersku. Zresztą też takie zamawiamy. Wydaje się, że jest to bezpieczne danie. Trudno go zepsuć (z wątróbką jest podobnie ;) Dobre kilkanaście minut oczekiwania, dania są wydawane w różnym czasie, co może trochę dyskredytować restaurację. Nas to jedna specjalnie nie rusza. Kibicujemy tym co się doczekali... ;) Sam posiłek tym razem jest przyzwoity, świeży, choć do ideału jeszcze daleko. Myślę, że wizyta Gesslerowej mogłaby kilka spraw poprawić. By jednak nie narzekać trzeba powiedzieć, że było smacznie...  

Rondo w Przedborzu
Rondo w Przedborzu © amiga
Po sytym obiedzie
Po sytym obiedzie © amiga
Po obiedzie ciężko się rozruszać, a na dzień dobry mamy podjazd do Kamieniołomu, ostro pod górkę, po wąskiej ścieżce. Ta atrakcja zupełnie mi nie leży. Bardzo nie lubię 20 cm ścieżek z przepaścią po którejkolwiek stronie. Niestety psychika po kilku glebach ze złamaniami, zwichnięciami, stłuczeniami już mi nie pozwala na takie numery. Choć pewnie całość jest jak najbardziej do przejechania na maratonie XC ;)
Trochę spaceru i jest nieco bardziej cywilizowane miejsce, krótki zjazd przez krzami i docieramy do asfaltu, nie cieszy się nim długo szutry i polne ścieżki czekają na nas ;)
Przedborskie krajobrazy - w tle
Przedborskie krajobrazy - w tle "Fajna Ryba" © amiga
Jesień w pełni :)
Jesień w pełni :) © amiga
Tak docieramy na Bąkową górę chwila przerwy przy zamku i dworku. Pora jednak ruszyć dalej, do zachodu słońca niby jest jeszcze trochę czasu jednak, już zaczyna się chwilami robić chłodniej. Odbijamy w las, na szlaki, trzeba jednak w końcu podjąć jakaś decyzję. Do bazy w Sulejowie mamy jakieś 20 km. Jak będziemy się błąkać po terenie to dotrzemy tam po zmroku. Chyba jednak czas wrócić na drogi. 
Zamek na Bąkowej Górze.
Zamek na Bąkowej Górze. © amiga
W sumie nie nie wiem jak opisać to zdjęcie... ;)
W sumie nie nie wiem jak opisać to zdjęcie... ;) © amiga
Zamek w Bąkowej Górze
Zamek w Bąkowej Górze © amiga
Dwór Małachowskich w Bąkowej Górze
Dwór Małachowskich w Bąkowej Górze © amiga
Wierzbowa aleja
Wierzbowa aleja © amiga
I... po może 2 km jazdy asfaltem pierwsza niespodzianka, nasz przewodnik łapie gumę. 10-15 minut wymuszonej przerwy. Można odpocząć i wygrzać się w słońcu  :)
Pora relaksu
Pora relaksu © amiga
Loża szyderców
Loża szyderców "pomaga" przy wymianie dętki ;) © amiga

Ostatnie 15 km z jednym postojem przy stacji benzynowej. Gnamy na złamanie karku w większości drogami, ale pojawiają się i szutry i leśne ścieżki i piasek ;) Nie zapomniałem oczywiście o Kaniach, tym razem mogę je zebrać. W końcu przy samochodzie będziemy za max godzinę ;) Trafiają się 2 ;). Musze się zatrzymać, zerwać grzyba i dogonić resztę. Na szczęście nie gnają zbyt szybko wiec jest to do zrobienia. 
Około 17 jesteśmy w bazie. Dawno tak mnie nie zmęczyła trasa, dawno nie jeździłem tyle po piachach. Dało to w kość, pewnie kilka dni będę potrzebował na regenerację.
Ponarzekałem sporo, w tym wpisie, na jedzenie, na piaski,  itd... ale gdyby ktoś zapytał się mnie czy pojechałbym jeszcze raz taką trasą, to odpowiedział bym tak... oczywiście, że TAK. W końcu o to chodzi by się zmęczyć, by coś zwiedzić, zobaczyć, porozmawiać. Było rewelacyjnie. Tak więc dziękuję organizatorom :), za tyle przygód :), za trasę, za wyciśnięcie ostatnich potów. Szkoda tylko, że dzień tak szybko się kończy. Cóż. prawo jesieni... Było za to kolorowo :)

Niedziela z Karoliną w Spale

Niedziela, 30 września 2018 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Dzień trzeba było mocno przeplanować, w efekcie ruszamy dopiero przed 16, późno. Wiemy, że nie pojeździmy za dużo, max 3 godziny... 

Map nie bierzemy, co będzie to będzie... Zobaczymy gdzie trafimy. Może nad Niebieskie Źródła? W tym roku jeszcze tam nie byłem, zresztą podobnie jak i przy hali lodowej. Po drodze jeszcze odwiedzamy kozy ;)... Może by kupić mleko? 
Z wizytą nad źródłami
Z wizytą nad źródłami © amiga
Na Niebieskich Źródłach
Na Niebieskich Źródłach © amiga
Przez okno hali lodowej
Przez okno hali lodowej © amiga
Hala lodowa w Tomaszowie Mazowieckim
Hala lodowa w Tomaszowie Mazowieckim © amiga
Minęło kilka miesięcy od czasu gdy jeździłem po Tomaszowie, zaskakują nowe drogi, rodna, wszędobylskie remonty wszystkiego. Rok wyborów do czegoś zobowiązuje, za to później będzie kilka lat ciszy. Cóż dobre i to. 

Gdzie te 7 procent?
Gdzie te 7 procent? © amiga
Dopiero wyjechaliśmy, a słońce już nisko, gdy tylko wjeżdżamy do cienia jest chłodno, bardzo chłodno, czuć wilgoć unoszącą się w powietrzu. Jesień ma jednak swoje prawa. Drzewa jeszcze w większości zielone, jednak ta zieleń już jest zmęczona, to nie ta wiosenna radosna... Kierujemy się w kierunku Spały, dzisiaj raczej nic więcej nie zwiedzimy. 
Słońce coraz niżej
Słońce coraz niżej © amiga
Powoli zmieniają kolory
Powoli zmieniają kolory © amiga
Aleja drzew
Aleja drzew © amiga
Zaskoczona Karolina :)
Zaskoczona Karolina :) © amiga
Po drodze rozglądamy się za grzybami, choć na rowerze to raczej ciężko, szybka jazda i rozmowa nie służą poszukiwaniom, a jadąc sporo rozmawiamy... układamy plany. Kombinujemy ile wlezie... ;)
Jesień już w pełni
Jesień już w pełni © amiga
Nad stawem w Spale
Nad stawem w Spale © amiga
Pora wracać do Tomaszowa, słońce powoli się chowa, może gdzieś dorwiemy je z wiaduktu, ale... jeszcze spory kawałek lasu przed nami. Jadąc zauważamy pojedynczą kanię, hamowanie i... mamy to :) Jest grzyb... może niezbyt wielki, ale nasz :). Zabieramy go ze sobą. 
Barierki na DDRce Tomaszów Mazowiecki-Spała
Barierki na DDRce Tomaszów Mazowiecki-Spała © amiga
Z fotografowania zachodu słońca nic nie wychodzi, słońce zdążyło skryć się za horyzontem zanim wyjechaliśmy z lasu... cóż... 
Za to przy wjeździe do Tomaszowa widzę, śląski akcent... tylko co tutaj robi logo Ruchu Chorzów... ? Jakaś sztama klubów?  Być może.
Ruch Chorzów w Tomaszowie Mazowieckim?
Ruch Chorzów w Tomaszowie Mazowieckim? © amiga

Na miejsce docieramy gdy zaczyna się ściemniać... Dzień był bardzo przyjemny, choć zaskakujący... 
Dzięki Karolina za czas spędzony wspólnie... za te 2 dni w Tomaszowie... 

Z Karoliną - "Na krętych drogach do Niepodległej"

Niedziela, 23 września 2018 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Sobota zresztą podobnie jak i piątek zapowiadały się bez roweru. Sprawy do załatwienia, trochę gonitwy i... wyszło nieco inaczej :)
W niedzielę za to jestem w Tomaszowie Mazowieckim, dzień zapowiada się średnio, dżdży lekki deszcz, wieje od zachodu, radary pokazują deszczowe chmurzyska. O 11 jesteśmy z Karoliną umówieni na rajdzie w Brzezinach, pędzimy samochodem, w międzyczasie  pogoda coraz bardziej straszy... Na szczęście gdy docieramy na miejsce coś się poprawia, jeszcze tylko kawa na stacji, drobne zakupy na drogę i... jesteśmy na starcie i tak z lekkim zapasem czasu.  Witamy się i czekamy na spóźnialskich... Te 25 minut ciągnie się niemiłosiernie, to wina wiatru... pogody, lekkich opadów... 

Powoli zbiera się ekipa
Powoli zbiera się ekipa © amiga

Gdy w końcu ruszamy jest coś około 11:15, z informacji które mamy wiemy, że całość ma zamknąć się w 70 km, kilka postoi w miejscach gdzie coś się wydarzyło. Z wstępnej obserwacji mapy, i prób połączenia miejsc które mamy odwiedzić nie pasuje mi ta odległość. Wydaje mi się, że nie wyjdzie z tego 70... ale zawsze można poprowadzić trasę tak by zakręcała co chwilę, by była maksymalnie kręta... 
Od początku lekkie zaskoczenie, bo o ole sam raczej wybrałbym asfalty, to tutaj organizatorzy postanowili poprowadzić nas szlakami, pieszymi, rowerowymi i końskimi.... Już na wstępie trafiamy na piaski ;)... Nie przepadamy za nimi, ale jakoś się jedzie... Szersze opony lepiej by się na czymś takim spisały, choć nie mogę narzekać i tak mam 2" :)

Pierwszy postój po około 10 km w Woli Cyrusowej pod pomnikiem, a raczej tym co zostało po oryginale. Dowiadujemy się o historii, znaczeniu tego miejsca, czemu pomnik wygląda tak, a nie inaczej. Pewnie na necie trudno szukać takich informacji, ale tutaj wciąż pamięć o tamtych wydarzeniach żyje.  Po kilkunastu minutach ruszamy dalej. 
Pod pomnikiem w Woli Cyrusowej
Pod pomnikiem w Woli Cyrusowej © amiga
Uśmiechnięta jak zwykle :)
Uśmiechnięta jak zwykle :) © amiga
Do Dmosina droga to ledwie 5 km, ale nie jedziemy jeszcze tam, w niedalekim Niesułkowie jest stary cmentarz z okresu I wojny światowej, nazwiska wskazują na niemców, kolejna opowieść i wiemy skąd się tutaj wzięli, czemu jest tego tyle... czemu sam cmentarz wygląda teraz tak a nie inaczej...  Niektóre informacje zaskakują. 
Niesułków-Kolonia - Na cmentarzu z I wojny światowej
Niesułków-Kolonia - Na cmentarzu z I wojny światowej © amiga
Zasłuchani uczestnicy rajdu
Zasłuchani uczestnicy rajdu © amiga
Droga do Dmosina prowadzi przez pola, a raczej należałoby powiedzieć, że przewodnik prowadzi nas polami ;), Miejscami lekko nie ma kopny piach daje popalić ;) Wkrótce docieramy do Dmosina w którym czeka na nas ekipa odtworzeniowa 37 pułku z mini muzeum. Można się przyjrzeć eksponatom, porozmawiać, zapytać się o coś... jest ciekawie. Udajemy się jeszcze pod pobliski obelisk i na kwaterę wojskowa na cmentarzu. Gdy wracamy pod tymczasowe muzeum rozmowy jeszcze trwają. Spędzamy tutaj dobre 45 minut... Z jednej strony fajnie, z drugiej... przy tej temperaturze i wietrze szybko stygniemy. Przy okazji organizatorka rajdu zagaduje Karolinę o to by poprowadziła jeden z wykładów dotyczących podróży :) Zapowiada się ciekawie, jednak piątek wieczór... cóż... to nie jest dobra pora... coś kto wie. 
Krótka przerwa przy tymczasowym muzeum w Dmosinie
Krótka przerwa przy tymczasowym muzeum w Dmosinie © amiga
Przywiezione Eksponaty
Przywiezione Eksponaty © amiga
Nie zazdroszczę ludziom, którzy musieli tego używać
Nie zazdroszczę ludziom, którzy musieli tego używać © amiga
Pod obeliskiem w Dmosinie
Pod obeliskiem w Dmosinie © amiga
Kościół pw. św. Andrzeja Apostoła i św. Małgorzaty w Dmosinie
Kościół pw. św. Andrzeja Apostoła i św. Małgorzaty w Dmosinie © amiga
Na cmentarzu w Dmosinie przy kwaterze z II wojny światowej
Na cmentarzu w Dmosinie przy kwaterze z II wojny światowej © amiga
Żołnierskie krzyże
Żołnierskie krzyże © amiga
Na cmentarzu w Dmosinie
Na cmentarzu w Dmosinie © amiga
Zaczynamy wracać do punku startu, jeszcze tylko ognisko przy leśniczówce w Niesułkowie, na którym pieczemy kiełbaski, pijemy herbatę i oczywiście grzejemy się. Jest przyjemnie, smacznie. A przy okazji dostajemy gadżety :) związane z tematyką rajdu. Jest tego tak dużo, że na czytanie trzeba będzie przeznaczyć kilka zimowych wieczorów :)
Płonie ognisko...
Płonie ognisko... © amiga
Z partyzanckim widelcem ;)
Z partyzanckim widelcem ;) © amiga
Gdy wybija 16 pora się zbierać i wracać do Brzezin, do punktu z którego wystartowaliśmy. Droga zaskakuje, bo osobiście z Karoliną pojechalibyśmy najkrótszą trasą z najmniejszą ilością zakrętów unikając na koniec piachów. Jednak organizatorzy i tym razem zaskoczyli, droga jest mega kręta. Nie oznacza to oczywiście, że jest zła... Po prostu jest inna od tego czego się spodziewaliśmy :)
Kilka minut przed 17 jesteśmy w miejscu gdzie rozpoczęliśmy rajd. Pora na krótkie podsumowanie, podziękowania... 

Mimo lekkiego niedosytu trzeba przyznać, że i frekwencja dopisała i pomysł na rajd też mi się podobał. Skróciłbym jedynie czas na postojach i pewnie wydłużył dystans, tym bardziej że rejon łódzkiego usiany jest pamiątkami z okresy I wojny światowej.

W sumie dzień bardzo dobrze wykorzystany. 
Gdy wracamy po 17 znowu zaczyna padać... Chyba Karolina ma jakieś znajomości gdzieś wyżej...  :) Dzięki :)

Do źródeł Królewskich z Karoliną

Niedziela, 16 września 2018 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Z rana trochę zajęć, kilka spraw do ogarnięcia, w efekcie ruszamy około 11:50, późno, tak więc plan musiał zostać już na wstępnie lekko skorygowany? A gdzie? Cóż... Karolina zaproponowała Królewskie Źródła. Czemu nie? Choć z wiemy, że 90% trasy która nas czeka już znamy, mamy ją objechaną, to jednak nigdy nie trafiliśmy do źródeł. Po prostu o nich nie wiedzieliśmy. 
Prawdę mówiąc to jeszcze wczoraj nie wiedzieliśmy gdzie pojedziemy, cy może zobaczyć wyimaginowanego prezydenta w Spale? Czy może gdzieś na jurę, a może w Świętokrzyskie? Wszystkie opcje było możliwe. 
Mimo tego, iż jest prawie południe, i słońce jest wysoko, termometr twierdzi że jest ciepło, to wiatr robi jednak swoje. Czuć chłód, czuć, że to już bardziej jesień niż lato.

Przez pierwsze kilkadziesiąt km czeka nas jada pod wiatr, nie jest za dobrze, lecz oznacza to, że gdy będziemy wracać, to wiatr będzie naszym sprzymierzeńcem. 

Miejscami zachwyca nas aleja drzew, mieniąca się niesamowitymi barwami, a to trafiamy na coś co obydwoje podsumowujemy "pole golfowe", choć w rzeczywistości ty nie jest. Niemniej równa, przystrzyżona trawa nasuwa nam taką samą myśl...  Musimy się zatrzymać, musimy zrobić zdjęcie. 
Kolorowa aleja drzew
Kolorowa aleja drzew © amiga
Dworek w Rudniku koło Ujazdu
Dworek w Rudniku koło Ujazdu © amiga
Zielone pola
Zielone pola © amiga
A może to pole golfowe?
A może to pole golfowe? © amiga
Dużo rozmawiamy podczas wycieczki, jest o czym, zresztą długo się nie widzieliśmy, prawie miesiąc, czy raczej "aż prawie miesiąc".  Na wysokości miejscowości Rzepki skręcamy, jest wielki znak informujący o źródłach, choć gdyby nie Karolina, to pewnie potraktowałbym go jako reklamę ;). Pisze coś o 3 km, ciekawe jak oznaczenia będą wyglądały dalej. 
Na jednym z zakrętów jest dla odmiany strzałka z napisem Grota :), wskazuje polną drogę. Pora porzucić równe asfalty i wjechać w teren. Wydaje się, że nie powinno być źle, gdy jednak już kawałek ujechaliśmy pojawiają się kałuże i błoto. Na szczęście w większości da się to objechać, ominąć. Po kilkunastu minutach bujania pomiędzy polami coś zaczyna być widać, z daleka majaczy  ogrodzenie drewniane. Podjeżdżając bliżej okazje się, że to taras na szczycie groty.
Ambona w pobliżu źródeł Królewskich
Ambona w pobliżu źródeł Królewskich © amiga
Grota przy źródłach Królewskich
Grota przy źródłach Królewskich © amiga
Oj tam, oj tam...
Oj tam, oj tam... © amiga
Rowerki odpoczywają
Rowerki odpoczywają © amiga
Grota z bliska
Grota z bliska © amiga
Źródła Królewskie
Źródła Królewskie © amiga
Woda o smaku żelaza ;)
Woda o smaku żelaza ;) © amiga
Czysta woda
Czysta woda © amiga
Ciekawe miejsce
Ciekawe miejsce © amiga
Przejrzystość wody zaskakuje
Przejrzystość wody zaskakuje © amiga
Całość to nowa konstrukcja, podejrzewam, że szkielet żelbetonowy pokryty kamieniami polnymi,głównie chyba piaskowce. Niemniej samo miejsce robi wrażenie, jest pośrodku niczego. Myślę, że same źródła mimo że też piękne, to nie wzbudziłyby takiego zachwytu. Spacerujemy pomiędzy kolejnymi źródłami, czytamy umieszczone przy nich tabliczki, postanawiam spróbować wody ze źródła Jana Chrzciciela. Woda... ma nieprzyjemny metaliczny smak, podejrzewam, że gdy ten teren był porządkowany,, gdy grota była budowana, w miejsca gdzie wybijała woda zostały wbite stalowe rurki. Te niestety mają tendencję do korozji i myślę, że stąd smak. Gdy podchodzimy do innych źródełek widzimy rury, rudy nalot obok nich tłumaczy smak. Tak więc chyb wlałbym, by same źródła zostały w formie bardziej naturalnej. Co nie zmienia faktu, że warto tutaj przyjechać, warto odwiedzić grotę. 
Tylko po co ta rura....
Tylko po co ta rura.... © amiga
Widok z tarasu
Widok z tarasu © amiga
Rowery jeszcze stoją
Rowery jeszcze stoją © amiga
Chyba tam pojedziemy?
Chyba tam pojedziemy? © amiga
Nad strumieniem
Nad strumieniem © amiga
Nad strumieniem
Nad strumieniem © amiga
Mija dobre kilkadziesiąt minut gdy wsiadamy na rowery i ruszamy w drogę powrotną.  Oczywiście jak przystało na rasowych bikerów nie chcemy jechać 2 razy tą samą drogą. Wiem, że to czasami się mści, ale na szczęście nie tym razem :) Drogę udaje nam się szybko odnaleźć, mimo, że wyjechaliśmy delikatnie poza mapę. Karolina zna Łódzkie jak własną kieszeń, więc nie obawiam się zabłądzenia. Zachodni wiatr wspomaga nas, mimo, że czujemy lekkie zmęczenie, to nie musimy walczyć ze słabościami, po prostu jedziemy :) Średnia nawet nam rośnie ;) Przy jednym z otwartych sklepów krótka przerwa. Od wyjazdu nic nie piliśmy i nic nie jedliśmy. Pora na krótką przerwę. Pora na odpoczynek. zaskakuje mnie napój jałowcowy z kawą. Muszę go spróbować i mimo, że jest mocno dosładzany to smakuje mi :). W komplecie Grzesiek znika w naszych brzuchach. Niby niewiele, ale wystarczająco by odbudować siły i morale ;)
Coraz bardziej kolorowo
Coraz bardziej kolorowo © amiga
Przerwa w polu
Przerwa w polu © amiga
Rozwinęli nowy dywan :)
Rozwinęli nowy dywan :) © amiga
Łódzkie krajobrazy
Łódzkie krajobrazy © amiga
Mimo, że sama trasa nie była jakoś bardzo wymagająca, czy strasznie długa, to do Tomaszowa wracamy  około 17. Dzień rowerowo może nie był specjalnie długi, ale i tak dobrze wykorzystany. Zresztą jak każda wycieczka z Posterunkową tak i ta był Udana :) 
Dzięki Karolina :)
Słonecznikowe pole
Słonecznikowe pole © amiga

Od Pienin po Pogórze Szydłowskie z Karoliną dzień ósmy

Niedziela, 19 sierpnia 2018 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Dziś niedziela, pobudka bardzo wcześnie, zmieniamy miejsce pobytu, w zasadzie to ostatni dzień naszej wyprawy, przemieszczamy się do Morawicy. To będzie nasza dzisiejsza baza. Na miejscu jesteśmy po około 30 minutach. Miejsca przy Biedronce sporo, dzień niby wolny od handlu ;)

Rozpakowujemy rowery i ruszamy. Jest jeszcze chłodno, choć prognozy pokazywały, że może być i 35 stopni, bezchmurne niebo to potwierdza. Przez pierwsze kilka km ciężko się rozgrzać, ale pojawiające się pagórki dbają o temperaturę naszych ciał ;)
Młyn nad Czarną Nidą w Morawicy
Młyn nad Czarną Nidą w Morawicy © amiga
Kapliczka w Brudzowie
Kapliczka w Brudzowie © amiga
Okolice Brudzowa
Okolice Brudzowa © amiga
Górki w Górkach ;)
Górki w Górkach ;) © amiga
Pierwszą większą atrakcją na naszej drodze jest kościół w Lisowie, co prawda nie jest drewniany, jednak jest zabytkowy, a jego wnętrze pięknie zdobione. W środku trwają przygotowania do mszy. Nie chcemy specjalnie przeszkadzać, choć udaje się obejść go dookoła ;) Tuż obok jest coś na kształt dworu, nie wiem do końca jak to sklasyfikować, czy jest to zabytek, czy jednak jakiś szalony pomysł jakiegoś właściciela terenu. Dach kryty eternitem nie przypadł mi do gustu, może to próba jakiegoś nieudanego remontu?
Wnętrze kościoła św. Mikołaja Biskupa w Lisowie
Wnętrze kościoła św. Mikołaja Biskupa w Lisowie © amiga
Ołtarz w kościele w Lisowie
Ołtarz w kościele w Lisowie © amiga
Czaszka nr jeden w kościele w Lisowie
Czaszka nr jeden w kościele w Lisowie © amiga
Czaszka nr dwa w kościele w Lisowie
Czaszka nr dwa w kościele w Lisowie © amiga
Malowany sufit w Kościele św. Mikołaja Biskupa w Lisowie
Malowany sufit w Kościele św. Mikołaja Biskupa w Lisowie © amiga
Kościół św. Mikołaja Biskupa w Lisowie
Kościół św. Mikołaja Biskupa w Lisowie © amiga
Jakiś dworek przy kościele w Lisowie?
Jakiś dworek przy kościele w Lisowie? © amiga
Sanktuarium Matki Bożej Loretańskiej i Parafia Zwiastowania Pańskiego w Piotrkowicach
Sanktuarium Matki Bożej Loretańskiej i Parafia Zwiastowania Pańskiego w Piotrkowicach © amiga
Krzyż przy kościele w Piotrkowicach
Krzyż przy kościele w Piotrkowicach © amiga

Gdy jedziemy dalej mamy na mapie zaznaczony przejazd kilkoma szutrami, w okolicach Buska często okazywały się wyasfaltowanymi odcinkami, tutaj niestety tak dobrze nie ma. Mało tego często na mapie zaznaczony jest asfalt a trafiamy na kamienie, na piasek, jeżeli już jest szuter to cieszy nas to niezmiernie, bo po tym da się jechać. Kika razy przez złe oznaczenia nie tak wjeżdżamy, dopiero kierunek z którego świeci słońce mówi nam, że coś jest nie tak.

Asfalt czasami zaskakuje ;)
Asfalt czasami zaskakuje ;) © amiga
Ruiny dworku w Drochowie Dolnym
Ruiny dworku w Drochowie Dolnym © amiga
I gdzie te asfaltowe drogi ;)
I gdzie te asfaltowe drogi ;) © amiga
Kierunek Łukowa
Kierunek Łukowa © amiga

Za to w końcu trafiamy na drewniane kościółki, tych ma być dzisiaj kilka, Jeden już w Chomentowie, gdzie tuż obok jest nowy kościół, murowany, ale jest coś co mnie zaskakuje. Nowe kościoły obok starych buduje się najczęściej gdy liczba wiernych rośnie i nie mieszczą się wewnątrz. Więc nowy kościół jest budowany najczęściej na wyrost. Tutaj jest inaczej... nowy kościół ma te same wymiary, przynajmniej optycznie. Więc po co było go budować?  Nie lepiej byłoby wyremontować ten stary? Tym bardziej, że trwa remont dzwonnicy przy nim. Ale może chodzi o prestiż... my też mamy murowany kościół, a we wsi są 2 kościoły ;) I takie podejście dopuszczam. 

Chomentów kościół św. Marii Magdaleny
Chomentów kościół św. Marii Magdaleny © amiga
Kościół w Chomentowie z drugiej strony
Kościół w Chomentowie z drugiej strony © amiga
I mamy kolejną czaszkę
I mamy kolejną czaszkę © amiga

Powoli toczymy się do Morska, wiemy, że kilka razy tędy przejedziemy, zbliża się też południe, może to dobra pora by rozejrzeć się za jakimś barem czy restauracją. W Morsku dolnym jest jakaś Pizzeria, ale zamknięte, jest też otwarty sklep, ale to ostateczność. Robimy kilka zdjęć i wracamy do Morska Górnego, a raczej do Sobkowa ;) gdzie odwiedzamy tamtejszy zamek. Kilka zdjęć z zewnątrz i  wracamy na rynek gdzie powinna być jakaś knajpka. Jest ale zamknięta, chwilę rozmawiamy i wracamy do zamku, tam była informacja o restauracji. Zajeżdżamy więc pod bramę, wjeżdżamy do środka i.... płacimy po 8 zł za możliwość dojazdu do restauracji ;) Tak nie jeszcze nie miałem. Niby to opcja ze zwiedzaniem zamku. 
Ruiny wieży w Mokrsku Górnym
Ruiny wieży w Mokrsku Górnym © amiga
Kościół p.w. Wniebowzięcia NMP w Morsku Dolnym
Kościół p.w. Wniebowzięcia NMP w Morsku Dolnym © amiga
Sad przy kościele w Morsku Dolnym
Sad przy kościele w Morsku Dolnym © amiga
Nad Nidą w okolicach Morska Dolnego
Nad Nidą w okolicach Morska Dolnego © amiga
Przy zamku Sobków
Przy zamku Sobków © amiga

Cóż, zatrzymujemy się w restauracji, zamawiamy dania i idziemy zwiedzać, tyle, że tego nie ma zbyt wiele, wnętrza są zagospodarowane, a to na salę balową, a to na kuchnię, stajnię. DO samego zwiedzania niewiele jest udostępnione, choć kawałek dookoła dziedzińca przeszliśmy. Całość jest przyzwoicie utrzymana. Gdy wracamy jedzenie jest właśnie podawane :) Chwila na posiłek :) i wsiadamy na rowery. W tym momencie zaczyna padać deszcz. Jest zupełnie niezapowiedziany, chmura jednak nie wygląda na dużą, oceniam że za 5-10 minut będzie po wszystkim. Tak też się dzieje... 

Sobków - przy restauracji zamkowej
Sobków - przy restauracji zamkowej © amiga
Sobków - ptaszarnia zamkowa
Sobków - ptaszarnia zamkowa © amiga
Zabudowania zamku Sobków
Zabudowania zamku Sobków © amiga
Na dziedzińcu zamku Sobków
Na dziedzińcu zamku Sobków © amiga
Ruiny zamku Sobków
Ruiny zamku Sobków © amiga
Wozownia zamkowa
Wozownia zamkowa © amiga
Zamek Sobków - ruiny(1)
Zamek Sobków - ruiny(1) © amiga
Zamek Sobków - ruiny(2)
Zamek Sobków - ruiny(2) © amiga
Zamek Sobków - ruiny(3)
Zamek Sobków - ruiny(3) © amiga
Zamek Sobków - ogród
Zamek Sobków - ogród © amiga
Zamek Sobków - widać, że ktoś o to dba
Zamek Sobków - widać, że ktoś o to dba © amiga
Zamek Sobków - może kiedyś odbudują?
Zamek Sobków - może kiedyś odbudują? © amiga
Okolica usiana jest krzyżami z czaszkami
Okolica usiana jest krzyżami z czaszkami © amiga

Jadąc dalej kluczymy kilkukrotnie przecinając DW 766 i linię kolejową. W Chałupkach robimy kolejną przerwę przy sklepie, strasznie chce nam się pić, oranżada pomaga :), kupujemy też zapasy na drogę. Odwiedzamy ośrodek garncarstwa, ale jest zamknięty. Z jednej strony szkoda, z drugiej pewnie byśmy tutaj utknęli na długie dziesiątki minut ;) Kierujemy się na Łukową. Miejscowość wita nam przystrojonymi drogami, dziesiątkami ludzi pędzących do kościoła i do pobliskiego parku. Wygląda do bardzo ciekawie, po chwili wiemy, że chodzi o dożynki. Pod kilkoma budynkami wystrój jest w klimatach mocno rowerowych :)

Budynek dworca w Chałupkach
Budynek dworca w Chałupkach © amiga
Ośrodek tradycji garncarstwa w Chałupkach
Ośrodek tradycji garncarstwa w Chałupkach © amiga
Kościół Matki Boskiej Częstochowskiej w Dębskiej Woli
Kościół Matki Boskiej Częstochowskiej w Dębskiej Woli © amiga
Okolice Zbrza
Okolice Zbrza © amiga
Stamtąd przyjechaliśmy
Stamtąd przyjechaliśmy © amiga
Rowerzyści w Łukowej
Rowerzyści w Łukowej © amiga
Łukowa wystrojona na dożynki
Łukowa wystrojona na dożynki © amiga
Ten uśmiech :)
Ten uśmiech :) © amiga
Opatrzyłem krówki, świnki teraz jadę na dożynki ;)
Opatrzyłem krówki, świnki teraz jadę na dożynki ;) © amiga

Powolutku zaczynamy się w kierunku Morawicy, niby niedaleko, ale mylimy drogę, zmylił nas jeden z mostów, w efekcie po raz kolejny jechaliśmy, czy raczej podjeżdżaliśmy Łukową ;) Gratis kilka km :) W Morawicy już na miejscu chwila odpoczynku, pora na herbatę, na odpoczynek w cieniu. Pakujemy się do samochodów i jedziemy do Tomaszowa :)
Stary młyn w Wolnicy
Stary młyn w Wolnicy © amiga
Młyn nad Czarną Nidą
Młyn nad Czarną Nidą © amiga
Długa droga za nami
Długa droga za nami © amiga
Wielki dzięki Karolina za kolejną wyprawę znienacka, zupełnie bez planu i jak zawsze udaną, świetnie się bawiliśmy mimo tego, że od początku dopadały nas drobne awarie i przygody, ale dzięki temu będziemy to długo pamiętać :)