Wpisy archiwalne w kategorii

Wyprawy z Karoliną

Dystans całkowity:10109.98 km (w terenie 1437.78 km; 14.22%)
Czas w ruchu:627:06
Średnia prędkość:16.12 km/h
Maksymalna prędkość:52.97 km/h
Suma podjazdów:64444 m
Maks. tętno maksymalne:228 (123 %)
Maks. tętno średnie:145 (78 %)
Suma kalorii:356198 kcal
Liczba aktywności:123
Średnio na aktywność:82.19 km i 5h 05m
Więcej statystyk

Nasze wędrowanie po Malcie - dzień trzeci

Środa, 8 maja 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Kolejny dzień na Malcie, niestety ostatni, około 11 odlatujemy do Polski. Trzeba więc wykorzystać cały czas jaki nam pozostał. 
Zrywamy się z łóżek jeszcze gdy jest ciemno. Pakujemy się, jemy śniadanie i w końcu żegnamy naszą Maltańską kwaterę. 
Prawie biegniemy na przystanek autobusowy... w parku trwa impreza. Nie wiem czy od wczoraj, czy to już dzisiejsza? ;)

Autobus przyjeżdża o czasie, wsiadamy, płacimy 3 euro i rozsiadamy się... Mamy dobre kilkadziesiąt minut dojazdu do Valetty... 
Na miejscu szok... nie ma turystów :) W końcu miasto jest przebieżne ;)... Można pospacerować, można coś zwiedzić, zobaczyć.... 
Chyba najbardziej zachwyca nas wschód słońca, jest niesamowity, jest piękny....
Valetta budzi się do życia
Valetta budzi się do życia © amiga
Ruiny w centrum Valetty
Ruiny w centrum Valetty © amiga
Centrum Valetty
Centrum Valetty © amiga
Wschód słońca na uliczkach Valetty
Wschód słońca na uliczkach Valetty © amiga
Pomnik gołębia?
Pomnik gołębia? © amiga
Plac w Valettcie
Plac w Valettcie © amiga
Uliczki Valetty
Uliczki Valetty © amiga
W górnym ogrodzie
W górnym ogrodzie © amiga
Wschód słońca w Valettcie
Wschód słońca w Valettcie © amiga
Świt na Malcie
Świt na Malcie © amiga
Słońce wstaje
Słońce wstaje © amiga
Okolice górnych ogrodów
Okolice górnych ogrodów © amiga
Okolice górnych ogrodów
Okolice górnych ogrodów © amiga
Widoki niesamowite
Widoki niesamowite © amiga
Budzi się dzień
Budzi się dzień © amiga
Górny ogród o poranku
Górny ogród o poranku © amiga
Po uliczkach krążymy dobrą godzinę, gdy pojawia się więcej ludzi postanawiamy zakończyć zwiedzanie, tym bardziej, że na lotnisko wybieramy się z buta ;) To co mi znowu przeszkadzało Valettcie, ale występuje też w naszych miastach to smród starej frytury i wszechobecnych barów z kebsami... Po prostu dookoła śmierdzi...  
Widok uliczek, jednak zrobił swoje :) zachwyceni wychodzimy z miasta. Odpalamy nawigację, bo głupio byłoby nie zdążyć na samolot ;), czy zabłądzić wśród wąskich uliczek... 
Zadowolona Karolina :)
Zadowolona Karolina :) © amiga
Uliczki Valetty
Uliczki Valetty © amiga
Uliczki Valetty
Uliczki Valetty © amiga
Uliczki Valetty
Uliczki Valetty © amiga
Uliczki Valetty
Uliczki Valetty © amiga
Uliczki Valetty
Uliczki Valetty © amiga
Uliczki Valetty
Uliczki Valetty © amiga
Czaszka na podłodze kościoła
Czaszka na podłodze kościoła © amiga
Misrah San Gorg
Misrah San Gorg © amiga
Przywieźli drzewa ;)
Przywieźli drzewa ;) © amiga
Budka telefoniczna, ciekawe czy telefon działa?
Budka telefoniczna, ciekawe czy telefon działa? © amiga
Niesamowite są te drogi :)
Niesamowite są te drogi :) © amiga
Bazylika Matki Bożej z Góry Karmel w Valletcie
Bazylika Matki Bożej z Góry Karmel w Valletcie © amiga
Prokatedra św. Pawła w Valletcie
Prokatedra św. Pawła w Valletcie © amiga
Dość charakterystyczna zabudowa
Dość charakterystyczna zabudowa © amiga
Plac w Valettcie
Plac w Valettcie © amiga
Misrah San Gwann
Misrah San Gwann © amiga
Rondo w Valettcie
Rondo w Valettcie © amiga
Piękna aleja :)
Piękna aleja :) © amiga
Widok z Floriany na Valettę
Widok z Floriany na Valettę © amiga
Oczywiście mamy cały czas opcję skorzystania z autobusów, ale po co... Mamy nogi. Faktem jest, że nieźle się załatwiłem, buty obtarły mnie do krwi, kuśtykanie to ból, łydek, kręgosłupa... przynajmniej wiem, że żyję ;) Dziś i tak jest nieźle... 
Idąc uliczkami zauważamy sad... to złe słowo, ogród pomarańczowy.... Szkoda, że nie można było wejść do środka. Z zewnątrz robiło to wrażenie :) 

Słońce jest coraz wyżej, robi się gorąco, o ile jeszcze z rana mieliśmy coś na siebie pozakładane, to kurki lądują w plecaku :)
Drzewko pomarańczowe :)
Drzewko pomarańczowe :) © amiga
Holy Trinity Church
Holy Trinity Church © amiga
Trochę zmęczeni
Trochę zmęczeni © amiga
Nawigacja prowadzi nas ciekawymi drogami
Nawigacja prowadzi nas ciekawymi drogami © amiga
Nawigacja mówi nam skręć w prawi, w lewo... itd, mimo tego kontroluję co jakiś czas, czy nie próbuje nas wyprowadzić na manowce. Zaskakuje mnie prowadząc przez "pole golfowe" czy boisko...  ale przechodzimy bez najmniejszych problemów.  Niektóre uliczki, drogi już znamy, przejechaliśmy tędy przedwczoraj rowerami :). Idąc pieszo zastanawiamy się jak to podjechaliśmy? ;)
Wejście na cmentarz muzułmański
Wejście na cmentarz muzułmański © amiga
Luqa - Wąskie uliczki
Luqa - Wąskie uliczki © amiga
Po dłuższym spacerze jesteśmy na lotnisku, mamy sporo czasu do odlotu, trzeba co nieco skonsumować, dopić wodę, bo i tak nas z nią nie wpuszczą dalej... 
Już na lotnisku, pora pożegnać się z Maltą
Już na lotnisku, pora pożegnać się z Maltą © amiga
Odprawa przebiega bez problemu, pakujemy się do środka samolotu. Niestety wizzair rozrzuca nas po samolocie, ja jestem gdzieś z przodu, Karolina z tyłu. Gdy już jesteśmy w powietrzu okazuje się, że nie ma problemu z przesiadką ;) 
Przez okienko podziwiamy Maltę z wysoka, trochę później mijamy Sycylię, Włochy... 

Po 2.5 godzinie lądujemy we Wrocławiu... teraz jakoś trzeba dojechać do Tomaszowa... Przed lotniskiem stoi autobus, za chwilę ma odjazd, pakujemy się do środka licząc na to że dowiedzie nas w kilkadziesiąt minut do centrum miasta. 
Czas strasznie ucieka... przejażdżka trwa i trwa...  Po ponad godzinie jesteśmy na dworcu PKP i zaczynają się problemy z pociągami z biletami... 
Jedziemy do Częstochowy tam będzie przesiadka z obowiązkowym spacerem pomiędzy dworcami. Czasu będzie sporo, godzina a do pokonania 2.5 km... Jednak pociąg na starcie ma już 10 minut opóźnienia, rozmawiamy z konduktorem. Twierdzi, że nadrobimy to na trasie.... jakoś mu nie wierzę... 
I mam rację. Gdy docieramy do Częstochowy mamy 10 minut na dotarcie do dworca głównego. Wskakujemy do taksówki... pierunem docieramy na dworzec, udaje się jeszcze kupić bilety w kasie na dalszą podróż. Ufff.... Bezpieczni wracamy do domów :)

O ile przelot z Malty zajął nam 2.5 godziny to po Polsce przejazd to kolejne 6 godzin. 

Dzięki Karolina za kolejną niesamowitą podróż :)

Nasze jeżdżenie po Malcie - dzień drugi

Wtorek, 7 maja 2019 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Wstajemy nieco później niż pierwotnie planowaliśmy, może to zmęczenie dnia poprzedniego. Powolutku się zbieramy, dzisiaj dzień rowerowy, co bardzo nas cieszy. Choć... z kilku powodów nie wzięliśmy na Maltę ubrań rowerowych. Jadę więc w dżinsach ;) Nie pamiętam kiedy zrobiłem coś podobnego poza wyjazdami na myjnię ;) Obstawiam, że szwy zrobią swoje... cóż ciekawe jak będzie.

Podobnie jak i wczoraj korzystamy z mapy, mało szczegółowej mimo stali 1:40000 oraz nawigacji. Droga nie wydaje się początkowo specjalnie skomplikowana, musimy jednak ponownie przywyknąć do jazdy po niewłaściwej stronie drogi. Po jakimś czasie udaje się to ogarnąć i jazda jest bezpieczna. Gdzieniegdzie kluczymy pomiędzy uliczkami. Tyle, że dzisiaj już kościoły w środku miasta już na nas nie wywierają takiego wrażenia, są zbyt powszechne, są zbyt podobne do siebie. Podobnie dzieje się z opuncjami. Wczoraj z rana zatrzymywaliśmy się przy prawie każdej... Dzisiaj... to już codzienność ;)
Okolice Gudji
Okolice Gudji © amiga
Għaxaq
Għaxaq © amiga
Kościół w Għaxaq
Kościół w Għaxaq © amiga
Żejtun
Żejtun © amiga
Zbliżamy się do Marsaxlokk
Zbliżamy się do Marsaxlokk © amiga
Wczesny wyjazd ma pewne zalety, ruch na drogach jest mały, zresztą nie jedziemy przez wielkie miasta, tylko małe miasteczka. Wkrótce docieramy do morza. W zasadzie spotkaliśmy się z nim po raz pierwszy wczoraj, ale wiatr jakoś nas odstraszył od bezpośredniego kontaktu. Dziś jest inaczej... 
Kościół w centrum Marsaxlokk
Kościół w centrum Marsaxlokk © amiga
W porcie Marsaxlokk
W porcie Marsaxlokk © amiga
Sporo łódek :)
Sporo łódek :) © amiga
Gdy wychylamy się z nabrzeża widzimy krystalicznie czystą wodę, widać pływające w niej rybki, widać dno... Przypomina to nasze najczystsze rzeki i jeziora. Nie ma nic wspólnego z Bałtykiem, który od zawsze kojarzy mi się z pływającym syfem... Po prostu człowiek ma ochotę wskoczyć do takiej wody :)... Mija dobra chwila nim opuszczamy Marsaxlokk... 
W wodzie widać małe rybki
W wodzie widać małe rybki © amiga
Marsaxlokk - port
Marsaxlokk - port © amiga
Sporo łodzi
Sporo łodzi © amiga
W oddali widać Marsaxlokk
W oddali widać Marsaxlokk © amiga
Chyba trochę przesadzają z paleniem
Chyba trochę przesadzają z paleniem © amiga
Wyspa nie jest płaska, to w zasadzie skała, raz wyższa, raz niższa, podjazdy chwilami szokują, osobiście brakuje mi budów i pedałów SPD... Docieramy do Marsaskali, ponownie jesteśmy przy brzegu... Tutaj kontakt z wodą jest jeszcze bliższy... To naprawdę niesamowite... i chyba największe zaskoczenia. 
W drodze do Marsaskali
W drodze do Marsaskali © amiga
Okolice San Tumas
Okolice San Tumas © amiga
Pięknie tutaj
Pięknie tutaj © amiga
Niesamowicie czysta woda
Niesamowicie czysta woda © amiga
Uśmiechnięta Posterunkowa :)
Uśmiechnięta Posterunkowa :) © amiga
Morze Śródziemne
Morze Śródziemne © amiga
Powolutku jedziemy wzdłuż wybrzeża, jest pięknie, choć chwilami wiatr daje o sobie znać. W końcu postanawiamy odbić w kierunku centrum wyspy, ściąć część szlaku gdzie nie spodziewamy się niczego specjalnego, a mogłoby się to skończyć niepotrzebnymi przelotami tam i z powrotem. Mimo mapy i nawigacji udaje nam się kilka razy pojechać nie tak, na szczęście błędy dość szybko korygujemy. 
Mocno zabudowane wybrzeże
Mocno zabudowane wybrzeże © amiga
Łodzie wypłynęły chyba....
Łodzie wypłynęły chyba.... © amiga
Okolice Żonqor
Okolice Żonqor © amiga
Ciekawe miejsce
Ciekawe miejsce © amiga
Łodzie nawet na skrzyżowaniach dróg
Łodzie nawet na skrzyżowaniach dróg © amiga
Madonna Tad-Dawl Chapel
Madonna Tad-Dawl Chapel © amiga
Jedzie samochód, jak tu się minąć?
Jedzie samochód, jak tu się minąć? © amiga
Słońce pali niemiłosiernie, po pierwszej opaleniźnie jeszcze schodzi mi skóra, a już szykuje się kolejna ;) Gdy docieramy w okolice Tarxien zaczynamy kołować po mieście, są chwile gdzie ruch samochodowy jest paskudny, gdzie postanawiamy połamać trochę przepisów jadąc chodnikiem. Jest bezpieczniej, mimo, że ludzie dziwnie na nas się patrzą. I co z tego ;) Trafiamy na pastizzerie, zaopatrujemy się w kilka lokalnych przysmaków. Każdy z innym nadzieniem i kombinujemy gdzie zjeść. Spokojne miejsce z ławeczką odnajdujemy do kilku minutach. To okazja by zajrzeć do mapy i ustalić gdzie właściwie jesteśmy. Po Zsynchronizowaniu nawigacji z mapą, okazuje się, że w okolicy jest kilka ciekawych pozycji do obejrzenia, ale to po drugim śniadaniu :)
Kościół Matki Bożej Łaskawej w Żabbar
Kościół Matki Bożej Łaskawej w Żabbar © amiga
Dalej mam wrażenie, że wszyscy jadą pod prąd ;)
Dalej mam wrażenie, że wszyscy jadą pod prąd ;) © amiga
Paola Parish Church
Paola Parish Church © amiga
Przerwa w Tarxien
Przerwa w Tarxien © amiga
Kościół w Tarxien
Kościół w Tarxien © amiga
Malta Islamic Center
Malta Islamic Center © amiga
Droga do Valetty
Droga do Valetty © amiga
Trochę pokrążyliśmy po Tarxien, wracamy na wybrzeże, tym razem północno-wschodnia część. Widoki niesamowite, kierujemy się do Valetty, to stolica Malty. Jak to zawsze bywa w takich miejscach liczba turystów zabija naszą chęć zwiedzania, tak więc kilka szybkich zdjęć i uciekamy dalej. Wyjeżdżając z miasta, w zasadzie to gdy jesteśmy pod murami Valetty jakaś baba otwiera drzwi samochodu może metr przed Karoliną, jestem kilka metrów za zdarzeniem, ale gacie mam pełne... Karolina nie miała szans na wyhamowanie. Uderzyła w drzwi... Baba coś pyskuje, sam na nią krzyczę, Karolina odjeżdża.... Po kilkuset metrach zjeżdża na pobocze... Adrenalina puściła.... widzę jak się trzęsie, siadamy odpoczywamy, pocieszam ją, zjadamy trzecie śniadanie ;), Mija dobre kilkadziesiąt minut. Mimo, że chodnik jest wąski korzystamy z niego, mimo tego, że od czasu do czasu pojawiają się piesi... 
Z murów Valetty
Z murów Valetty © amiga
Niesamowite widoki
Niesamowite widoki © amiga
Widok na Florianę
Widok na Florianę © amiga
W kierunku Valetty
W kierunku Valetty © amiga
Mury i winda w Valettcie
Mury i winda w Valettcie © amiga
Górny ogród
Górny ogród © amiga
Widoki zapierają dech
Widoki zapierają dech © amiga
Uliczki w Valettcie
Uliczki w Valettcie © amiga
Uliczki w Valettcie
Uliczki w Valettcie © amiga
Uliczki w Valettcie
Uliczki w Valettcie © amiga
Uliczki w Valettcie
Uliczki w Valettcie © amiga
Uliczki w Valettcie
Uliczki w Valettcie © amiga
Fort Manoel
Fort Manoel © amiga
Floriana Heritage Trail
Floriana Heritage Trail © amiga
Sarria Church - Floriana
Sarria Church - Floriana © amiga
Msida - port
Msida - port © amiga
Docieramy w do Msidy, tutaj możemy dać sobie spokój z drogami, pojawia się szeroka promenada, możemy się rozkoszować widokami, nie musimy mieć oczu dookoła głowy, a to pomaga, po niedawnym zdarzeniu. Jeszcze jakiś czas jedziemy wzdłuż wybrzeża, jednak patrząc na zegarki i dystans do Mosty modyfikujemy trasę. Oczywiście kręcimy się gdzieś pomiędzy miasteczkami źle, skręciliśmy i .... by nie zaliczać podjazdu po raz drugi wnosimy rowery po schodach. Jest szybciej i krócej ;)
Msida Parish Church
Msida Parish Church © amiga
Szeroka promenada
Szeroka promenada © amiga
Żaglowiec w porcie
Żaglowiec w porcie © amiga
Balluta
Balluta © amiga
Wąskie drogi pomiędzy kamiennymi murami
Wąskie drogi pomiędzy kamiennymi murami © amiga
W San Gwan odnajdujemy Lidla, muszę się napić, słońce robi swoje, a może źródełko wyschło. Wpadam do środka i... jakoś podobnie jest... Postanawiam prócz picia kupić Liony, pewnie będą smakować inaczej ;). Gdy spoglądam na skład widzę napis.... wyprodukowano w Polsce i Warszawski adres ;) Za to Kinnie niesamowicie dobre. Czuję gorzką pomarańczę, chyba cynamon. W Polsce nie widziałem tego napoju, a szkoda. Jest pyszny... 
Wkrótce ruszamy dalej... zahaczając to tu to tam. Do Mosty docieramy kilkanaście minut przed czasem... 
Resztki wiatraka
Resztki wiatraka © amiga
Bazylika św. Heleny w Birkirkara
Bazylika św. Heleny w Birkirkara © amiga

Chwilę rozmawiamy z właścicielem rowerów, chyba zaskoczyliśmy go taką trasą :) Mówi że Karolina to twarda twardej baby... :) I ma rację, ma całkowitą rację :) Wkrótce rozstajemy się z przemiłym panem i kombinujemy co dalej z tam pięknie rozpoczętym dniem :)

Nasze wędrowanie po Malcie - dzień drugi

Wtorek, 7 maja 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Pomysłów było kilka, pierwszy i podstawowy to z buta wrócić na kwaterę... tylko czegoś żal... Po namyśle wskakujemy do autobusu jadącego na zachodnie wybrzeże :)... 3 euro później jesteśmy na miejscu, przy plażach pokrytych piaskiem. Do zachodu słońca jakieś 2 godziny, Jesteśmy ciut za wcześnie, może gdyby ta nie wiało, to byśmy zostali tutaj dłużej. Trochę spacerujemy, trochę focimy i... pakujemy się do kolejnego autobusu tym razem do Valetty.
Okolice Manikaty

Okolice Manikaty © amiga
Zaskoczył mnie ten rower na Malcie ;)
Zaskoczył mnie ten rower na Malcie ;) © amiga
Wieża Għajn Tuffieħa
Wieża Għajn Tuffieħa © amiga
Jedna z niewielu plaż na Malcie
Jedna z niewielu plaż na Malcie © amiga
Słońce coraz nliżej
Słońce coraz nliżej © amiga
Golden Bay Beach
Golden Bay Beach © amiga
Lubię taki eklimaty
Lubię taki eklimaty © amiga
Wieczór w Valettcie
Wieczór w Valettcie © amiga
Słońce już zachodzi
Słońce już zachodzi © amiga
Mury Valetty o zachodzie słońca
Mury Valetty o zachodzie słońca © amiga
Turystów pełno
Turystów pełno © amiga

Słońce zaczyna zachodzić, do odjazdu autobusu na kwaterę mamy jeszcze kilkadziesiąt minut, wykorzystujemy to na szybkie odwiedzenia miasta, po raz drugi, tym razem bez rowerów. Turystów jak mrówków, postanawiamy wrócić tutaj jutro o świcie. Myślę, że turyści będą jeszcze spali. To dobry pomysł :)
Tak więc wskakujemy do kolejnego autobusu i po 30 minutach lądujemy pod kwaterą. Jest ciemno gdy wchodzimy do środka... Pora na późną kolację, na szybkie częściowe spakowanie się. Jutro pierwszy autobus do Valetty odjeżdża o 5:30.... 


Nasze wędrowanie po Malcie - dzień pierwszy

Poniedziałek, 6 maja 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Pierwszy dzień pobytu na Malcie. Noc była wyjątkowo krótka. Brak wody zdatnej do picia dał nam się we znaki. Przed 6:00 gnamy na miasto poszukać jakiegokolwiek otwartego sklepu, marketu, czegokolwiek... 

Zaskakuje to, że już kilka sklepów działa, malutkie lokalne sklepiki, zawartość różna. W większości nie ujmują, po prostu małe coś... podobne do sklepików u nas tak sprzed... 20 lat ;) Wyjątek stanowi piekarnia... Tutaj czas zatrzymał się dobre 100 lat temu :) 
Kupujemy niesamowicie pachnący chleb i coś w rodzaju bułek ;) W zasadzie to duży chleb i 2 maleńkie ;) 

Po zakupach pędzimy na kwaterę, strasznie chce nam się pić... Ostatni raz cokolwiek piliśmy jeszcze we Wrocławiu. Na Malcie nie było jak, nie było gdzie. Przed północą wszystko było zamknięte, a deszcz dodatkowo przegonił nas na kwaterę ;)

Po pysznym śniadaniu - ten chleb do dzisiaj mi się śni :) i uzupełnieniu elektrolitów, pakujemy się. Plan to długie spacerowanie. Pójdziemy gdzie nas oczy poniosą. 
Il-Gudja - Malta - o poranku
Il-Gudja - Malta - o poranku © amiga
St. Mary's Parish Church
St. Mary's Parish Church © amiga
Problemem jest mapa, jest taka sobie, mam w telefonie OSMAnda z bardzo szczegółowymi mapami i nawigacją, ale nie chcemy z tego korzystać cały czas. Zobaczymy jak nam pójdzie. Mijamy lotnisko i kierujemy się na Niebieskie groty. Do przejścia około 8 km... Po drodze podziwiamy architekturę, zaskakują nas wszechobecne opuncje :) 
Wczoraj w nocy tutaj lądowaliśmy :)
Wczoraj w nocy tutaj lądowaliśmy :) © amiga
Z opuncjami ;)
Z opuncjami ;) © amiga
Opuncja z bliska
Opuncja z bliska © amiga
Czyżby cytryny?
Czyżby cytryny? © amiga
Gdzieniegdzie widać drzewa z cytrynami :), rosną jak u nas jabłonie. Udaje się kupić Pastizzi, chwilę później zajadamy się nimi :) Pycha... Możemy iść dalej ;)
U nas najwyżej jabłka ;)
U nas najwyżej jabłka ;) © amiga
Krajobraz jest tak inny od Polskiego, to fajna odmiana. Jest inaczej. Biała zabudowa po jakimś czasie męczy oczy, trochę żałuję, że okulary przeciwsłoneczne zostały na kwaterze. Ale dam radę. Wiatr chwilami daje się we znaki, są miejsca gdzie chce nam urwać głowy ;)
Panorama z Tal-Bebbux
Panorama z Tal-Bebbux © amiga
Maltańskie uliczki
Maltańskie uliczki © amiga
Gdy tylko jest okazja wejść do kościoła, to korzystamy z tego. Wnętrza piękne. Zaskakujące. Ciekawe kiedy nam się to znudzi ;)
Malta Kościoł w Kirkopie
Malta Kościoł w Kirkopie © amiga
Kościół św. Katarzyny w Żurrieq
Kościół św. Katarzyny w Żurrieq © amiga
Kościół św. Katarzyny w Żurrieq
Kościół św. Katarzyny w Żurrieq © amiga
Kościół św. Katarzyny w Żurrieq
Kościół św. Katarzyny w Żurrieq © amiga
Jeden z niewielu cmentarzy na Malcie
Jeden z niewielu cmentarzy na Malcie © amiga
Kościoły na Malcie zaskakują...
Kościoły na Malcie zaskakują... © amiga
Idąc dalej, zaglądamy do mapy, włączyliśmy nawigację by nie zgubić się wśród uliczek, ale dzięki mapie jest szansa że nie pominiemy ciekawszych obiektów na trasie. Tak też jest z wiatrakiem :) Widać go z daleka, choć pewnie bez mapy przeszlibyśmy 2-3 uliczki dalej i tyle by z tego było. 
Kościoły na Malcie zaskakują...
Kościoły na Malcie zaskakują... © amiga
Pod kościołem na Malcie
Pod kościołem na Malcie © amiga
Piękna zabudowa
Piękna zabudowa © amiga
Zbliżamy się powolutku do Blue Grotto, postanawiamy zajrzeć czy dzisiaj pływają łódki, wg oficjalnej strony wszystko działa, jest otwarte, jednak coś nam się nie podoba. Idziemy jednak dalej. Z punktu widokowego przyglądamy się okolicy, nie ma łódek... Jednak twardo idziemy dalej. 
Piękna zabudowa
Droga gdzieś tam prowadzi © amiga
W oddali widać morze :)
W oddali widać morze :) © amiga
Kozy? Trafiliśmy do Pacanowa?
Kozy? Trafiliśmy do Pacanowa? © amiga
Trochę bardziej zielono
Trochę bardziej zielono © amiga
Coraz bardziej widać morze
Coraz bardziej widać morze © amiga
Blue Grotto - szkoda, że nie udało nam się popłynąć do nich
Blue Grotto - szkoda, że nie udało nam się popłynąć do nich © amiga
Zadowoleni w drodze do Niebieskich Grot
Zadowoleni w drodze do Niebieskich Grot © amiga
Ale widoki
Ale widoki © amiga
Wyspa w oddali
Wyspa w oddali © amiga
Klify :)
Klify :) © amiga
Skaliste wybrzeże
Skaliste wybrzeże © amiga
Skaliste wybrzeże
Skaliste wybrzeże © amiga
Przy brzegu... rozczarowanie. Jednak łódki nie pływają, zbyt silny wiatr. Szkoda tylko, że na stronie nie było o tym ani słowa. Trochę rozgoryczeni wpadamy do kawiarni, zamawiamy 2 kawy i zajadamy się ciastem prosto z Polski :) Spoglądamy na siebie, musimy wrócić tą samą trasą, ale... chwila... przecież tutaj jeżdżą autobusy.... zaglądamy do przewodnika gdzie jest rozrysowana mapa komunikacji. Sprawdzamy rozkład na przystanku, autobus będzie za kilkanaście minut :) Możemy się poopalać... 
Wysmarowana Karolina :)
Wysmarowana Karolina :) © amiga
Gdy podjeżdża pakujemy się do środka, płacimy 3 euro za dwa bilety na 2 godziny i jedziemy w odwiedziny do Klifów Dingli, wysiadamy i na spokojnie idziemy dalej pieszo podziwiając okolicę :) Na otwartym terenie wiatr chce nam chwilami urwać głowy, ale nie poddajemy się...  
Radar dopplerowski :) na Malcie
Radar dopplerowski :) na Malcie © amiga
Pięknie miejsce
Pięknie miejsce © amiga
Opuncje :)
Opuncje :) © amiga
Panorama Maltańska
Panorama Maltańska © amiga
Znajome zwierzaki ;)
Znajome zwierzaki ;) © amiga
Trochę brakuje mi drzew
Trochę brakuje mi drzew © amiga
Klify Dingli
Klify Dingli © amiga
Dingli Cliffs
Dingli Cliffs © amiga
Kaplica Marii Magdaleny w pobliżu Klifów Dingli
Kaplica Marii Magdaleny w pobliżu Klifów Dingli © amiga
Kaplica św. Marii Magdaleny w Dingli
Kaplica św. Marii Magdaleny w Dingli © amiga
Jeszcze raz klify
Jeszcze raz klify © amiga
Radar coraz bliżej
Radar coraz bliżej © amiga
Klify Dingli
Klify Dingli © amiga
Klify Dingli
Klify Dingli © amiga
Klify Dingli
Klify Dingli © amiga
W końcu pora skierować się do wnętrza wyspy, kierunek Mdina, oczywiście po drodze jest trochę innych miasteczek. Ich budowa coraz bardziej powszednieje. W centrum wielki kościół, dookoła biała zabudowa i wąskie uliczki. Podziwiam kierowców autobusów, jak oni tutaj manewrują... Szok... Gdzieś pomiędzy miasteczkami trafiamy na owocującą Opuncję, zrywamy kilka owoców, pakujemy do woreczka i... idziemy dalej. Spróbujemy ich po dotarciu do kwatery :)
Akcent rowerowy :)
Akcent rowerowy :) © amiga
Zbliżamy się do jakiegoś miasteczka
Zbliżamy się do jakiegoś miasteczka © amiga
Kwitnąca opuncja
Kwitnąca opuncja © amiga
Magiczne okienko
Magiczne okienko © amiga
Kolejny kościołek
Kolejny kościołek © amiga
Wnętrze kościołka
Wnętrze kościołka © amiga
Kościoły bardzo podobne do siebie
Kościoły bardzo podobne do siebie © amiga
St. Mary's Parish Church
St. Mary's Parish Church © amiga
Te uliczni się nie nudzą
Te uliczni się nie nudzą © amiga
Zastanawia mnie cały czas po diabła te samochody na tak małej wyspie...
Zastanawia mnie cały czas po diabła te samochody na tak małej wyspie... © amiga
Rondo?
Rondo? © amiga
Trochę szerszy chodnik ;)
Trochę szerszy chodnik ;) © amiga
W Mdinie
W Mdinie © amiga
Gdy docieramy do Mdiny miasto trochę nas zaskakuje, jest inne od tego co do tej pory widzieliśmy, uliczki są jeszcze węższe, mury wyższe, na większości uliczek panuje przyjemny cień. Wspinamy się na mury by zrobić zdjęcie, tutaj tak wieje, że ledwo da się oddychać, szybka fora i uciekamy... ;) Trochę błądzimy ale opuszczamy miasto i kierujemy się na Mostę. 
Brama główna w Mdinie
Brama główna w Mdinie © amiga
Alejki nieco poniżej
Alejki nieco poniżej © amiga
Brama w Mdinie
Brama w Mdinie © amiga
Wąskie uliczki w Mdinie
Wąskie uliczki w Mdinie © amiga
Szokuje mnie taka zabudowa...
Szokuje mnie taka zabudowa... © amiga
U nas chyba niewyobrażalne...
U nas chyba niewyobrażalne... © amiga
Jakiś Krzaczek
Jakiś Krzaczek © amiga
Dalej uważam, że w takich miejscach samochody nie powinny mieć wjazdu
Dalej uważam, że w takich miejscach samochody nie powinny mieć wjazdu © amiga
Widoki z murów w Mdinie
Widoki z murów w Mdinie © amiga
Mdina z daleka
Mdina z daleka © amiga
Mdina w oddali
Mdina w oddali © amiga
Droga zajmuje nam trochę czasu, Mdina powolutku ginie nam z oczu, Ruch jakby większy, za to wpadamy na szatański pomysł. Pierwotny plan zakładał wyprawę na rowerze, ale tuż przed wyjazdem zrezygnowaliśmy z rezerwacji nastawiając się na wycieczki piesze. Jednak Karolina pamięta miej więcej gdzie była wypożyczalnia w Moście. Sprawdzamy to na Google i... tam też się kierujemy. Punkt jest jeszcze zamknięty, mamy trochę czasu więc udajemy się do ścisłego centrum. Udaje się zwiedzić rotundę, wejście po 2 euro, ale warto. Kościół jest inny od tego co do tej pory widzieliśmy. W sumie spędzamy tam dobre kilkadziesiąt minut. 
Wracamy do wypożyczali, na miejscu okazuje się, że tutaj tylko składa się zamówienia, a wypożyczalnia jest gdzie indziej. Dostajemy adres i tam też się udajemy. 
Miasto Ciszy coraz dalej
Miasto Ciszy coraz dalej © amiga
Rotunda w Moście
Rotunda w Moście © amiga
W rotundzie w Moście
W rotundzie w Moście © amiga
W rotundzie w Moście
W rotundzie w Moście © amiga
Piękne wnętrze
Piękne wnętrze © amiga
Szokujące wnętrze
Szokujące wnętrze © amiga
Znaleziona czaszka
Znaleziona czaszka © amiga
Na miejscu rozczarowanie, punkt jest zamknięty, ale... obok jest sklep rowerowy, chwila rozmowy i sprzedawca dzwoni do znajomego... Mamy podejść jakiś km dalej. Będzie czekał... Cóż... idziemy i. rowerki na nas czekają. Co prawda daleko im do tego do czego przywykliśmy, ale mają dwa koła ;) Umawiamy się na oddanie w dniu kolejnym około 17... Tak więc po prawie 30 km wsiadamy na rowery i ruszamy w dalszą drogę... 
 
Pożyczone rowerski
Pożyczone rowerski © amiga


Nasze jeżdżenie po Malcie - dzień pierwszy

Poniedziałek, 6 maja 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Trudno jest się przyzwyczaić do rowerów... Są ciut za małe, amortyzatory to zwykłe sprężyny. Brak pedałów SPD też mnie trochę opóźnia. Ale najważniejsze, że jedziemy. Z perspektywy siodełka świat wydaje się lepszy. Tylko te drogi, ten ruch lewostronny, i te ronda. Koszmarne ronda. Na tych nieco bardziej ruchliwych siada nam psychika... Muszę przyznać, że gorszych kierowców nie widziałem... Na szczęście boczne drogi pomagają, tutaj można jechać. Cisza  spokój, od czasu tylko jedzie samochód dający znać z daleka, że się zbliża... 

Z daleka od centrum
Z daleka od centrum © amiga
Boczne drogi na Malcie
Boczne drogi na Malcie © amiga
Czas strasznie ucieka, chcemy być na mecie przed zmrokiem, a ten zapada w ciągu kilkunastu minut po zachodzi słońca. Mało tego dzień jest krótszy niż w Polsce. 
Qormi
Qormi © amiga
San Bastjan Church
San Bastjan Church © amiga
Przy polu Glfowym
Przy polu Glfowym © amiga
St. Andrew's Church
St. Andrew's Church © amiga
Malutki cmentarz na Malcie
Malutki cmentarz na Malcie © amiga
Do kwatery docieramy gdy zaczyna się ściemniać, rowerki zostają na parterze w przedsionku, profilaktycznie informujemy o tym właścicielkę. Teraz pora na kolację, pora na piwo Maltańskie, pora na owoce Opuncji ;)

I powiem tak, piwo... nie kupować, Nawet Lech bezalkoholowy bije na głowę to co tutaj piją. Za to opuncje są przyjemne w smaku. Przypominają mi kiwi. Te mniej dojrzałe są takie sobie, za to te mocno czerwone, czy raczej już bordowe są niezłe... 

Pora udać się na spoczynek, kolejny dzień zapowiada się intensywny :)

Wrocław w drodze na Maltę z Karoliną :)

Niedziela, 5 maja 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień w drodze. Trasa dookoła polski :), Katowice - Myszków - Tomaszów Mazowiecki... 
Spotkanie z Karoliną i jedziemy do Wrocławia.... 

We Wrocławiu wydaje nam się, że mamy sporo czasy, tak więc co nieco zwiedzamy, zaglądamy tu i ówdzie, gdy nagle okazuje się, że czas gdzieś ucieka... Wynajmujemy więc na szybko rowerki miejskie i jedziemy w kierunku Lotniska... Zostawiamy rowery na ostatnim możliwym punkcie NextBikea. Szkoda, że nie ma go na lotnisku. Ułatwiłoby to nam sprawę. Mamy godzinę i jakieś 5 km do przejścia.

Sprawdza chyba pogodę na telefonie ;)
Sprawdza chyba pogodę na telefonie ;) © amiga
Pomnik we Wrocławiu
Pomnik we Wrocławiu © amiga
Ślady po powodzi z 1997 roku
Ślady po powodzi z 1997 roku © amiga
Pali się?
Pali się? © amiga
Jaś i Małgosia
Jaś i Małgosia © amiga
Rynek Wrocławski
Rynek Wrocławski © amiga
Makieta kościoła
Makieta kościoła © amiga
2 czaszki :)
2 czaszki :) © amiga
Wewnątrz kościoła pw św. Elżbiety Węgierskiej we Wrocławiu
Wewnątrz kościoła pw św. Elżbiety Węgierskiej we Wrocławiu © amiga
Na zewnątrz kościoła
Na zewnątrz kościoła © amiga
Rowerki dwa
Rowerki dwa © amiga
Cmentarz żydowski we Wrocławiu
Cmentarz żydowski we Wrocławiu © amiga
Karolina wpada na pomysł, a może by skorzystać z komunikacji miejskiej? Przystanek jest tuż obok. Zaglądamy... autobus będzie za 3 minuty :) Na szybko kupujemy bilety w biletomacie i... chwilę później przyjeżdża autobus. Po 10 może 15 minutach jesteśmy na lotnisku, mamy trochę czasu by coś zjeść, czegoś się napić. Aż do Malty nie będzie okazji na nic... chociaż może będzie w złotej strefie... ;) Gdzie 0.5l wody kosztuje 7zł... 
Na lotnisku
Na lotnisku © amiga
W końcu wsiadamy do samolotu. Jest po 21... za oknem czarna czerń... niewiele widać, jedynie światełka miasta nikną w dole. 

Na Malcie lądujemy około 23:40... Pada deszcz :)... Ciekawe... Prognozy o tym nie wspominały... 15 minut później jesteśmy już na kwaterze... Teraz szybko spać, bo dzień zapowiada się długi

Do Małeckich Różaneczników z Karoliną

Piątek, 3 maja 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Trzeci maja trzeba jakoś uczcić, pogoda... niepewna, choć nie powinno padać. Ruszamy dopiero przed 11, gdy zrobiło się nieco cieplej... Plan... w zasadzie jedziemy bez planu i bez map ;) Trochę to ewenement... ale co tam.. Karolina proponuje odwiedzenie różaneczników, bo mniej więcej w tym terminie kwitną. Jest to oczywiście uzależnione od pogody, od tego czy jest ciepło, czy padało itd... 
Będziemy jechali trochę na azymut, spoglądając na oznaczenia na drogach, myślę że trafimy :) 
Po wczorajszych testach nieco odmienionego Bociana zastanawiam się, czy będzie Karolinie wygodnie... Co jakiś czas spoglądam na jej pozycję, jest dużo lepiej niż było, ale jednak jeszcze troszkę można by podnieść kierownicę. Fakt to nie będzie pozycja MTB... tak źle będzie się jechało pod górę... ale najważniejsze jest by w tej chwili kręgosłup odpoczywał... 
Ruch jak w ulu
Ruch jak w ulu © amiga
Uśmiechnięta Karolina
Uśmiechnięta Karolina © amiga
Aleja drzew ;)
Aleja drzew ;) © amiga
Kierujemy się na Lubochnię, tam małe zaskoczenie, trwają jakieś uroczystości 3 majowe... mamy za to dostępny zupełnie pusty kościół. Korzystamy z tego skrzętnie. Dzięki temu Karolina odnajduje czaszkę :) Mnie zaskakuje okolica. Wybudowana wielka drewniana wiata i po przeciwnej stronie park... Tego nie było w zeszłym roku :)
W kościele w Lubochni
W kościele w Lubochni © amiga
To coś zupełnie nowego
To coś zupełnie nowego © amiga
Tego parku też sobie nie przypominam
Tego parku też sobie nie przypominam © amiga
Bocian już w gnieździe
Bocian już w gnieździe © amiga
Kierujemy się na Małecz, tam zagłębiamy się w las i teraz mamy nieco większe wyzwanie, trzeba odnaleźć niewielki rezerwat, i jeszcze mniejsze stanowisko różaneczników. Trochę błądzimy, kręcimy się po okolicy, ale jest... Jesteśmy jakiś tydzień za wcześnie. Kwiaty dopiero zaczynają się otwierać, choć i tak wyglądają pięknie. 
W lasach w okolicach Małecza
W lasach w okolicach Małecza © amiga
Pięknie ścieżki leśne
Pięknie ścieżki leśne © amiga
Trochę spacerkiem
Trochę spacerkiem © amiga
Już widać różaneczniki
Już widać różaneczniki © amiga
Zaczynają kwitnąć
Zaczynają kwitnąć © amiga
Pewnie za tydzień cały krzew będzie żółty
Pewnie za tydzień cały krzew będzie żółty © amiga
Jest i co zjeść ;)
Jest i co zjeść ;) © amiga
Różaneczniki
Różaneczniki © amiga
Jesteśmy kilka dni za wcześnie
Jesteśmy kilka dni za wcześnie © amiga
Inne kwiaty już w pełni rozwinięte
Inne kwiaty już w pełni rozwinięte © amiga
Leśnie ścieżki
Leśnie ścieżki © amiga
Bocian po modyfikacjach
Bocian po modyfikacjach © amiga
Po sesji zdjęciowej, zawracamy, pokonujemy początkowo tą samą drogę, tyle, że w przeciwnym kierunku. Rozmawiamy, gadamy... Karolina ma podobne spostrzeżenia jak jak, kierownica musi być jeszcze kilka cm wyżej... Sposoby naprawy są jeszcze 2... Krótszy mostek, bądź kierownica gięta z 3-4 cm ugięciem :) Poszukamy... A teraz cieszymy się drogą i ukwieconymi polanami :)
Można się dosiąść?
Można się dosiąść? © amiga
Kwitnąca łąka
Kwitnąca łąka © amiga
Stokrotka
Stokrotka © amiga
Maki
Maki © amiga
W Tomaszowie szybka decyzja, może obiad? Trafiamy do restauracji na Barlickiego 30, może nie do końca pasujemy do tego miejsca w gaciach rowerowych, ale... obsługa nie ma z tym problemu. Rozsiadamy się, zamawiamy kawę, coś do zjedzenia i... obiad zaskakuje. Początkowo nie przekonują mnie kluski, ale... dopiero z sosem urzekają smakiem :) Porcja solidna... Chwila odpoczynku i ruszamy dalej. Czasu mamy jeszcze sporo...Kierunek Biała góra, podjeżdżamy też pod zagrodę żubrów :)
Może coś na ząb?
Może coś na ząb? © amiga
Kopalnia Biała Góra
Kopalnia Biała Góra © amiga
Nawet molo jest ;)
Nawet molo jest ;) © amiga
Szczęśliwa Karolina
Szczęśliwa Karolina © amiga
Po tym szlaku nie jedziemy....
Po tym szlaku nie jedziemy.... © amiga
Biała góra z drugiej strony
Biała góra z drugiej strony © amiga
Takie szutry są OK
Takie szutry są OK © amiga
Tylko żubrów nie ma :(
Tylko żubrów nie ma :( © amiga
Niestety w niej żubrów nie ma, zachorowały kilka lat temu na gruźlicę i nie przeżyły kuracji ołowiem :(,cóż zawracamy i kierujemy się nad zalew, na tamę... Strasznie wieje... Uciekamy stąd w kierunku grot Nagórzyckich . Dzisiaj ruch jest spory. Tam przynajmniej nie wieje... ;), temperatura też jest stała. 
Słonko od czasu do czasu wygląda zza chmurki
Słonko od czasu do czasu wygląda zza chmurki © amiga
Na tamie zalewu Sulejowskiego
Na tamie zalewu Sulejowskiego © amiga
Pod grotami Nagórzyckimi
Pod grotami Nagórzyckimi © amiga
Chyba dzisiaj jest sporo zwiedzających
Chyba dzisiaj jest sporo zwiedzających © amiga
Powolutku zaczyna się robić późno, do Tomaszowa wracamy gdy słońce już zachodzi... Wycieczka udana, Karolina jeszcze ma kilka uwag odnośnie pozycji na Bocianie, ale to można jeszcze skorygować :)

Dzięki Karolina za te 3 dni... cd już za dnia parę :)

Testowanie rowerka Karoliny :)

Czwartek, 2 maja 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień roboczy, ja co prawda mam wolne, ale Karolina nie. Za to mam trochę czasu by zająć się innymi przygotowaniami, podejść do biura, czy zmienić nieco konfigurację roweru Karoliny. Nowe siodełko i przedłużenie rury sterowej powinno wymusić bardziej wyprostowaną pozycję na rowerze. Jak będzie to się okaże... 
NA rowery wsiadamy dopiero po 18. To nie będzie wielka wyprawa. Do zachodu słońca mamy jakieś 3 godziny... Mam ze sobą komplet kluczy, bo po przeróbkach trzeba pewnie elementy wyregulować. 

Park Miejski w Tomaszowie Mazowieckim
Park Miejski w Tomaszowie Mazowieckim © amiga
Fontanna jeszcze nie działa
Fontanna jeszcze nie działa © amiga
Wszystko już zielone :)
Wszystko już zielone :) © amiga
Pięknie jest :)
Pięknie jest :) © amiga
Pierwsza do poprawki idzie kierownica, chyba trochę za mocno ją skręciłem, bo uczucie jest takie jakby rower pływał. Pół obrotu śruby rozwiązuje problem. Jeszcze kilka małych poprawek wysokości oraz kąta ułożenia siodełka  i jest nieźle. Każda zmiana to oczywiście kilka km testów ;) Tak więc na spokojnie robimy kółeczko po okolicy. 
Rowerki czekają na nas
Rowerki czekają na nas © amiga
Słońce już nisko
Słońce już nisko © amiga
Takie drogi lubię :)
Takie drogi lubię :) © amiga
Piękny nowy asfalt leśny ;)
Piękny nowy asfalt leśny ;) © amiga
Gdy zaczyna się ściemniać wracamy do miasta, w parku spotykamy znajomych :) Mija dobre pół godziny nim ruszamy dalej, jeszcze tylko zakupy w sklepie i... wracamy... Rower przygotowany do dłuższych jazd :) Przynajmniej tak nam się wydaje. 
Dom cygański...
Dom cygański... © amiga






Spływ Pilicą z Karoliną :)

Środa, 1 maja 2019 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Jest wczesny poranek pierwszego maja :)... Pomysł na dzisiaj... to spływ kajakowy. Pomysł podsunęła Karolina, czym mnie zaskoczyła, ale pozytywnie :). Cóż. rowerki zostają w garażu, a my piechotą udajemy się na przystań. Dość szybko zostajemy obsłużeni, odprawa trwa może minutę, pewnie dlatego, że wspomnieliśmy iż już kilka spływów mamy za sobą, w tym ten po Dunajcu... 

Pilica jest rzeką bardzo spokojną,  w zasadzie nawet można by powiedzieć, że "nudną"...  Gdy jednak już jesteśmy w środku, gdy płyniemy z nurtem rzeki, podziwiamy zmieniające się krajobrazy. Sporo ptactwa na samej rzece i w jej pobliżu. Żałuję, że nie wziąłem aparatu. Przydałby się większy obiektyw... 
Most kolejowy na Pilicy w Tomaszowie Mazowieckim
Most kolejowy na Pilicy w Tomaszowie Mazowieckim © amiga
Po kilkunastu minutach płynięcia, małe zaskoczenie, na jednym z konarów, czy głazów wygrzewa się żółw... Chyba jakiś uciekinier z terrarium. To chyba nie był nasz błotny, wydaje mi się że był to żółw czerwonolicy, który zaaklimatyzował się u nas. Nie zmienia to faktu, że było to kompletne zaskoczenie. Karolinie udało się mu zrobić fotę :) Ja w tym czasie walczyłem z rzeką ;)
Spokojna Pilica
Spokojna Pilica © amiga
Chyba się nas wystraszyły
Chyba się nas wystraszyły © amiga
Chwila odpoczynku
Chwila odpoczynku © amiga
Rzeka mimo, że spokojna, to chwilami zaskakuje, są płycizny, są i lekkie spiętrzenia, w jednym z takich miejsc zawiesiliśmy się na głazie wystającym z wody. Chwilę trwało zanim udało nam się wyswobodzić. Przez chwilę myślałem by wyjść z kajaka i go przepchnąć. Wody nie ma zbyt wiele... może 30-40 cm... Udało się jednak odepchnąć i popłynęliśmy dalej.
Trochę lasów wzdłuż rzeki
Trochę lasów wzdłuż rzeki © amiga
Pięknie tutaj
Pięknie tutaj © amiga
Kwiaty na brzegach Pilicy
Kwiaty na brzegach Pilicy © amiga
W okolicach Teofilowa, mała przerwa, przybijamy do brzegu, ja zostaję pilnować kajaku, a Karolina łapie zasięg ;) Kilka minut na rozprostowanie kości i możemy płynąć dalej.  Do mety może 3 km, rozglądamy się jeszcze za źródełkiem Tuwima, gdzieś tutaj powinno być i... udaje się je odnaleźć. Z tej perspektywy widzę je po raz pierwszy. Zresztą i inne elementy krajobrazu Tomaszowskiego widzę po raz pierwszy od strony rzeki. 
Woda nie jest zbyt czysta :(
Woda nie jest zbyt czysta :( © amiga
Cisza i spokój
Cisza i spokój © amiga
Źródełko Tuwima
Źródełko Tuwima © amiga
Już widać metę
Już widać metę © amiga
Docieramy do Inowłodza, wysiadamy i... musimy trochę poczekać na transport. Dowiadujemy się, że może  to potrwać około 30 minut. A jako, że nie lubimy stać i nie robić nic idziemy na krótki spacer i pyszną kawę w pobliskiej kawiarni :)
Wiejskie klimaty w Inowłodzu
Wiejskie klimaty w Inowłodzu © amiga
Wnętrze kościoła w Inowłodzu
Wnętrze kościoła w Inowłodzu © amiga
Gdy wracamy na przystań, możemy wsiąść do samochodu i zostajemy odtransportowani do Tomaszowa. Jeszcze tylko spacer i jesteśmy w domu :) 

Dolinki Krakowskie - Poniedziałek Wielkanocny z Karoliną

Poniedziałek, 22 kwietnia 2019 · Komentarze(0)
Poniedziałek Wielkanocny zapowiada się słonecznie i wietrznie. Wiatr jest od wschodu, co wyjątkowo nas ciszy. Za to informacja o możliwych przelotnych opadach już niekoniecznie. Wiemy, że im bliżej będziemy Sławkowa, tym mniejsza możliwość, że coś nas pokropi. Chociaż w lany poniedziałek.... hmmmm może jednak?

Na rowery wsiadamy kilka minut po 8, słońce troszkę już rozgrzało powietrze. Jednak kurtki wskazane, przynajmniej na najbliższą godzinę. Później będzie to uzależnione od tego co będzie się działo. Tuż za centrum Będkowa zaskakuje nas informacja o kopcu. Z daleka go widzimy jednak nie mamy w tej chwili ochoty na terenowe wygibasy. Tak więc szybkie zdjęcie z daleka i.... jedziemy dalej. Część trasy pokrywa nam się z tą z soboty, tak więc nie mamy potrzeby postojów zwiedzania, a sam przejazd jest szybki.. 

W Rudawie odbijamy na Pisary i tam wstępnie planujemy przejechać przez Nawojową Górę, choć ruch na głównej drodze jest tak niewielki, że plan zostaje uproszczony ;) Zresztą w Nawojowej Górze nic ciekawego nie ma... chyba, że góra ;) Za to tuż przed Tęczynkiem trafiamy na dworek, a chwilę później wjeżdżamy do Tęczynka. Dzięki pomysłowi o przejeździe główną drogą zaoszczędziliśmy sporo czasu :)
W oddali widać Kopiec Bzowskich
W oddali widać Kopiec Bzowskich © amiga
Dworek przed Krzeszowicami
Dworek przed Krzeszowicami © amiga
Uśmiechnięta jak zawsze :)
Uśmiechnięta jak zawsze :) © amiga
Nowy dywanik wylali :)
Nowy dywanik wylali :) © amiga
Ciekawostka, ale po tym moście odbywa się ruch pieszy....
Ciekawostka, ale po tym moście odbywa się ruch pieszy.... © amiga

W samym Tęczynku do odwiedzenia mamy bramę Zwierzyniecką, którą odpuściliśmy w Środę ze względu na remonty i nieprzejezdność dróg w  Krzeszowicach. Po samym Tęczynku jeszcze trochę się kręcimy. Na mapie zaznaczona jest drewniana dzwonnica. Oczywiście kilak zakrętów i jedziemy nie w tym kierunku ;) Szybka refleksja, zajrzenie na mapę, gps-a i... naprawiamy nasz błąd. Wyjeżdżając z Tęczynka zatrzymujemy się przy stawach, pamiętam je jeszcze gdy były prawie dzikie. Teraz wyglądają rewelacyjnie z wiatami z ławeczkami :) A my postanawiamy się posilić... 
Brama Zwierzyniecka
Brama Zwierzyniecka © amiga
Kościół św Katarzyny w Tenczynku
Kościół św Katarzyny w Tenczynku © amiga
Krótki postój przy stawach Tęczyńskich
Krótki postój przy stawach Tęczyńskich © amiga
PIęknie meijsce
PIęknie meijsce © amiga

Ruszamy po dobrych kilkunastu minutach, zaczyna się podjazd, długi, męczący, szczególnie jego ostatni odcinek. Z sakwami mamy tempo żółwia... Za to ze szczytu wzniesienia widoki są niesamowite :) Rozglądamy się w każdym kierunku, stajemy jeszcze 2 może 3 razy. Pod sam zamek jednak nie podjeżdżamy i tak pocałowalibyśmy klamkę. Zjeżdżając z górki kierujemy się na ścieżki które mają nas wyprowadzić do Puszczy Dulowskiej. Jednak w między czasie powstała droga która skutecznie odcięła nad od planowanego przejazdu. Musimy się nieco wrócić i podjechać z innej strony. W lesie cisza spokój. Nie czuć już wiatru, za to słychać uginające się drzewa. O ile szum liści jest dość przyjemny, przypomina nam morze, to skrzypiące konary przypominają nam o tym gdzie jesteśmy. 
Na ścieżce masa rowerzystów, pieszych, biegaczy... Karolina mówi, że przypomina jej to rodzinne strony :) I coś w tym jest... Okolice Tomaszowa wyglądają równie pięknie :) o czym nie raz już się przekonałem :)
Wiele razy już przy nim byłem, dzisiaj nieco inna trasa...
Wiele razy już przy nim byłem, dzisiaj nieco inna trasa... © amiga
Jeszcze tutaj wrócimy :)
Jeszcze tutaj wrócimy :) © amiga
Panorama okolic Rudna
Panorama okolic Rudna © amiga
Górki za nami
Górki za nami © amiga
Troszkę z górki
Troszkę z górki © amiga
W Puszczy Dulowskiej
W Puszczy Dulowskiej © amiga
Gdzieś przed Młoszową jeszcze w puszczy stajemy na kolejny popas, zrywa się dość nieprzyjemny silny wiatr... Jest to zgodne z prognozami na meteo.pl. Pamiętam jeszcze, że była informacja o możliwych opadach mniej więcej w tym samym czasie. Ale te na szczęście nas omijają. Po krótkej przerwie podjeżdżamy do pobliskiego Pałacu, a dalej kierujemy się na Trzebinię. Po raz drugi korzystamy z nieco bardziej ruchliwej drogi... Dzisiaj na niej jest spokojnie... tak więc nie ma problemu. 
Pałac Florkiewiczów w Młoszowej
Pałac Florkiewiczów w Młoszowej © amiga
Młoszowa - przy pałacu
Młoszowa - przy pałacu © amiga

Sama Trzebinia... cóż... uśpiona jeszcze, w centrum nie ma ludzi. Za to jest otwarta Żabka i to w najlepszym momencie. Pora kupić jakieś zapasy napojów :) Ruszamy dalej kierując się na Sierszę, sama droga tym razem średnio przyjemna, o dziwo ruch na niej jest większy niż na 79. Trochę to zaskakuje, ciekawe gdzie ludzie tak gnają w święta... Wydawało by się, że powinni zostać w domach, ew wybrać się na jakieś spacery. Gdy skręcamy na Sierszę znowu jest spokojnie :)
Centrum Trzebinii
Centrum Trzebinii © amiga
Trzebiński rynek
Trzebiński rynek © amiga
Dwór Zieleniewskich w Trzebini
Dwór Zieleniewskich w Trzebini © amiga
Dworek w Sierszy?
Dworek w Sierszy? © amiga
Na miejsce docieramy dość szybko, teraz tylko trafić w dobry zjazd do lasu... i nie pokręcić szlaków... Z tym nie mamy problemów. Las jest przepiękny. Hahamy się prawie cały czas. Za to zaskakuje nas krzyż przydrożny. Myśleliśmy, że to jeden z tych stawianych ot tak przy drogach, na rozstajach... a ten jest jednak inny. Jest poświęcony ofiarom cholery. Zawsze myślałem, że raczej robi się cmentarze, mogiły choleryczne, a tutaj mamy krzyż. Nie wyklucza to, oczywiście tego, że pod nim może być jakaś mogiła, ale takiej informacji tam nie ma. Dopiero w domu sprawdziłem z ciekawości to miejsce i okazało się, że w tym miejscu był cmentarz choleryczny. W tej chwili został tylko krzyż pamiątkowy poświęcony ofiarom cholery z lat 1853-1855. 
Na leśnym szlaku przed Jaworznem
Na leśnym szlaku przed Jaworznem © amiga
Krzyż Choleryczny
Krzyż Choleryczny © amiga
Z lasu wyjeżdżamy w Ciężkowicach i trochę się zagadaliśmy, w efekcie zrobiliśmy wielkie koło po dzielnicy ;), na szczęście szybko ustalamy właściwy kierunek dzięki uprzejmości mieszkanki. Naprawiamy błąd i jedziemy do naszego PK którym jest stare wyrobisko a obecnie zalany kamieniołom Koparki i zbiornik Wydra. Krystalicznie czysta woda szokuje, Wszędzie dookoła jest co oglądać, jest na czym zawiesić oko. Na chwilę nawet porzucamy roweru i idziemy pospacerować :) Gdyby jeszcze tak nie wiało ;)
Kamieniołom Koparki
Kamieniołom Koparki © amiga
Widok na Kamieniołom
Widok na Kamieniołom © amiga
Zbiornik Wydra
Zbiornik Wydra © amiga
Nad Zbiornikiem Wydra
Nad Zbiornikiem Wydra © amiga
Uśmiechnięta Karolina :)
Uśmiechnięta Karolina :) © amiga
Piękne miejsce
Piękne miejsce © amiga
Widok na Kamieniołom
Widok na Kamieniołom © amiga
Jest idealna pora by coś zjeść, w pobliżu jest zalew Sosina, liczymy na to, że na miejscu będzie coś otwarte. Tyle, że trzeba tam dojechać, a część trasy mamy pod wiatr... Chwilami nie ma lekko ;). Na miejscu stajemy przy otwartym Hotelu Wodnik. Restauracja jest otwarta :) Zamawiamy po kawie i czymś do jedzenia. Rozsiadamy się na zewnątrz. Gdy podają nam dania okazuje się że nie był to najlepszy wybór. Zimny wiatr szybko studzi nasze posiłki... Może też nasza ocena dań jest taka sobie... Mimo, że niby mamy różne dania, do wkład jest naszym zdaniem identyczny. Różnica jest na makaronie i tym, że mam dodatkowo zapieczony ser... reszta wygląda identycznie. Byliśmy głodni, mimo pewnych niedoskonałości wszystko zniknęło z talerzy ;) Pora ruszać dalej. Tyle, że na horyzoncie widać jakąś ciemną chmur. Zerwał się też nieco silniejszy wiatr.... Kierujemy się do Sławkowa korzystając z niebieskiego pieszego szlaku... Pierwsze kilkaset metrów to piach... Na szczęście dalej jest trochę asfaltu i szutrów... Zaczyna kropić. 
Znajdź 5 pochylone drzewo po lewej stronie ;) - idealny punkt na rajdy
Znajdź 5 pochylone drzewo po lewej stronie ;) - idealny punkt na rajdy © amiga
Docieramy do granicy województw, pada deszcz. Jest nieprzyjemnie, a trzeba pokonać dość paskudny mostek. Z jednej strony jest lekko podmyty, ale dajemy radę... Naciskamy mocniej na pedały by jak najszybciej dojechać do cywilizacji. Gdy trafiamy na pierwszą wiatę przystankową chowamy się do środka i.... w tym momencie przestaje padać ;) Cóż... ruszamy dalej po mokrych drogach. Zaczyna być duszno, woda paruje. Wkrótce docieramy do centrum Sławkowa :). Na rynku  chwila odpoczynku i szybki objazd miasteczka. 
Mostek na Białej Przemszy pomiędzy śląskim, a małopolskim
Mostek na Białej Przemszy pomiędzy śląskim, a małopolskim © amiga
Restauracja czy raczej Karczma w Sławkowie
Restauracja czy raczej Karczma w Sławkowie © amiga
Rynek w Sławkowie
Rynek w Sławkowie © amiga
Sławkowska Sukiennice :) - Urząd Miasta
Sławkowska Sukiennice :) - Urząd Miasta © amiga
Kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego
Kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego © amiga
Wnętrze kościoła w Sławkowie
Wnętrze kościoła w Sławkowie © amiga
Po około 15 minutach podjeżdżamy do punktu końcowego trasy. Żegnam się z Karoliną, licząc na szybkie kolejne spotkanie i jadę na dworzec kolejowy, gdzie wsiadam do pociągu. W Katowicach szybka przesiadka do kolejnego pociągu i jestem w Piotrowicach. Stąd mam 1.5 km do domu. 
Kapliczka w Sławkowie
Kapliczka w Sławkowie © amiga
Jest i czaszka
Jest i czaszka © amiga
Święta minęły szybko, były zaskakujące, niesamowite... Mam nadzieję, że kolejne będą równie ciekawe. A to wszystko dzięki Karolinie. Dziękuję :-*