Wpisy archiwalne w kategorii

Wyprawy z Karoliną

Dystans całkowity:10109.98 km (w terenie 1437.78 km; 14.22%)
Czas w ruchu:627:06
Średnia prędkość:16.12 km/h
Maksymalna prędkość:52.97 km/h
Suma podjazdów:64444 m
Maks. tętno maksymalne:228 (123 %)
Maks. tętno średnie:145 (78 %)
Suma kalorii:356198 kcal
Liczba aktywności:123
Średnio na aktywność:82.19 km i 5h 05m
Więcej statystyk

Wyprawa wzdłuż zachodniej granicy z Karoliną - dzień 8

Środa, 26 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Wyjeżdżamy z przemiłej willi o 5:30. Około 12:40 musimy być w Szczecinie Dąbiu skąd mamy pociąg powrotny. Wstępnie oceniam, że gdzieś koło 11 powinniśmy być na miejscu więc będzie sporo czasu na zwiedzanie. Na dzień dobry zahaczamy jeszcze o pobliską Marinę, kilka zdjęć i zawracamy, nasz plan obejmuje przejazd przez Goleniów. Wczoraj sprawdzaliśmy co można tam zobaczyć i chyba warto nieco nagiąć drogę. Wyjeżdżając ze Stepnicy widzimy pochód ludzi ubranych w jednakowe niebieskie stroje.. Za kilkanaście minut pewnie rozpoczną zmianę w zakładzie IKEI. Z jednej strony fajnie bo jest praca, z drogiej trochę to wygląda jak na starych filmach sprzed kilku dekad o pracownikach kopalń, hut itp... Troszkę jestem uczulony na takie widoki, ale też jestem przyzwyczajony do zupełnie innego trybu pracy... Ktoś też musi to wykonywać, z fragmentów rozmów które do nas docierają mam wrażenie, że to głównie sąsiedzi zza wschodniej granicy. 

Marina w Stepnicy
Marina w Stepnicy © amiga
Szczecin już Widać...
Szczecin już Widać... © amiga
Gdy jedziemy drogą mającą nad doprowadzić do Goleniowa kilka razy mijają nas samochody z drewnem. W głowie od razu zapala mi się kontrolka Lex Szyszko. Szkodnik przez którego wycięto wiele drzew w miastach, pozostawiając goły beton... 

Puste drogi za Stepnicą
Puste drogi za Stepnicą © amiga
Ale co tam polityka, trafiamy na Syrenkę w barwach milicji z kogutem milicyjnym, musimy stanąć, Takich samochodów jest coraz mniej, coraz rzadziej można je spotkać, a szkoda. 
Wóz Milicyjny
Wóz Milicyjny © amiga
Posterunkowa w swoim żywiole :)
Posterunkowa w swoim żywiole :) © amiga

Przed Goleniowem mapa wyprowadza nas na manowce, coś tam się zupełnie nie zgadza. Odpalam nawigację i... na mapie jest jedno a w terenie drugie, dlatego skręciliśmy nie tak... Cóż... zawracamy i udaje się dojechać do Goleniowa. Liczyliśmy na moc zabytków, a tych jest tyle co kot napłakał. Podejrzewam, że miasto musiało mocno ucierpieć w trakcie wojny. Całe centrum to nowe budynki. Jedynie kilka starych budynków powtykane jest jak rodzynki. Cóż... Mieliśmy większy apetyt... Odbijamy w kierunku Szczecina. Niby trzymamy się bocznej drogi, z daleka od Wojewódzkiej, ale miejscami ruch jest taki, że szkoda gadać. Psycha mi powoli pada. 

Centrum Goleniowa
Centrum Goleniowa © amiga
Kościół pw. św.Katarzyny Aleksandryjskiej w Goleniowie
Kościół pw. św.Katarzyny Aleksandryjskiej w Goleniowie © amiga
Spichlerz zbożowy w Goleniowie
Spichlerz zbożowy w Goleniowie © amiga
Ruiny kaplicy św. Jerzego w Goleniowie
Ruiny kaplicy św. Jerzego w Goleniowie © amiga
Park XXX-lecia w Goleniowie
Park XXX-lecia w Goleniowie © amiga

Gdy mijamy znak z napisem Szczecin i jest jakiś zjazd proszę Karolinę o chwilę przerwy... Zdecydowanie za dużo samochodów. Przy okazji odpalam nawigację i okazuje się, że tuż obok jest jest szlak św. Jakuba który zaprowadzi nas do Dąbia. Początkowo jest trochę piasku, dalej kocie łebki, ale później już zwykły asfalt. Jazda jest zdecydowanie przyjemniejsza. Mijamy centrum Dąbia, tutaj i tak wrócimy za kilak godzin. A teraz kierujmy się do centrum Szczecina. Droga dłuży się niesamowicie. 

Gdy docieramy do centrym małe rozczarowanie, miasto jest może i nowoczesne, ale brzydkie. Betonowe klocki straszą tu i ówdzie. Po kilkunastu minutach postanawiamy podjechać na dworzec PKP. Starczy atrakcji na dziś... Tam posilamy się w KFC, gdzie zagaduje nas człowiek z obsługi, także rowerzysta :) Zajadamy się kurakami i idziemy na nieszczęsny peron 4 z którego jedzie pociąg do Dąbia. 

Nad Odrą w Szczecinie
Nad Odrą w Szczecinie © amiga
Odra w Szczecinie
Odra w Szczecinie © amiga
Uliczna prowadząca do zamku książąt pomorskich w Szczecinie
Uliczna prowadząca do zamku książąt pomorskich w Szczecinie © amiga
Zamek Książąt Pomorskich w Szczecinie
Zamek Książąt Pomorskich w Szczecinie © amiga
Kościół Polskokatolicki pw. św. Piotra i Pawła
Kościół Polskokatolicki pw. św. Piotra i Pawła © amiga
Która godzina?
Która godzina? © amiga
Zabudowania w Szczecinie
Zabudowania w Szczecinie © amiga
DDRki wyglądają zachęcająco
DDRki wyglądają zachęcająco © amiga

A w Dąbiu mamy jeszcze godzinę, jakoś nie mamy ochoty na sterczenie pod zadaszeniem. Tak więc postanawiamy objechać okolicę, może coś się znajdzie? Kręcimy się to tu i tam. Jakiś park, resztki murów, kościół i chyba wyczerpaliśmy wszystkie atrakcje. Wracamy na peron. 

Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Szczecinie Dąbiu
Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Szczecinie Dąbiu © amiga
Na peronie w Szczecinie Dąbiu
Na peronie w Szczecinie Dąbiu © amiga
Rowerki już odpoczywają
Rowerki już odpoczywają © amiga

Przyjeżdża pociąg, pakujemy się do środka, jest klimatyzacja. To dobrze. Przed nami kilka godzin podróży... Początkowo trochę ucinamy komara, później możemy zająć się innymi sprawami. 
W Poznaniu mamy dłuższy postój. Wychodzimy na peron by rozprostować kości... Termometr pokazuje 38 stopni... Dość szybko zawracamy, chyba wolimy pomęczyć się z klimatyzacją ;)

Do Tomaszowa docieramy około 21 z lekkim opóźnieniem. W drodze powrotnej jeszcze myjnia. Rowery i sakwy są strasznie skurzone. Po kąpieli wyglądają zdecydowanie lepiej.... 

Nasza wyprawa właśnie się zakończyła, ale to nie ostatni wypad. Już planujemy co dalej, gdzie można by pojechać i w jakim terminie. Tyle, że o kierunku pewnie zadecyduje pogoda. :)

Dzięki Karolina za kolejny niesamowity wypad :) 

A coś więcej można poczytać na blogu Karoliny: 

http://tymoteuszka.bikestats.pl/1768779,Tropikalna...
http://tymoteuszka.bikestats.pl/1768784,Tropikalna...
http://tymoteuszka.bikestats.pl/1769599,Tropikalna...
http://tymoteuszka.bikestats.pl/1769606,Tropikalna...
http://tymoteuszka.bikestats.pl/1769608,Tropikalna...
http://tymoteuszka.bikestats.pl/1769609,Tropikalna...
http://tymoteuszka.bikestats.pl/1769610,Tropikalna...
http://tymoteuszka.bikestats.pl/1769612,Tropikalna...

oraz na stronie stronie PodPrad.info


Wyprawa wzdłuż zachodniej granicy z Karoliną - dzień 7

Wtorek, 25 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Wyjazd z Wisełki nieco później, spacer o 22 chyba nas nieco zmęczył. Po szybkim śniadaniu wyjeżdżamy z Wisełki. Szkoda, że nie mieliśmy sposobności pożegnać się z przemiłymi właścicielami. Na drogach niewielki ruch... Informacje które wczoraj udzielili nam właściciele pensjonatu pomagają nam w trakcie drogi. Szybko mamy fajną rowerówkę. 

Wczoraj po powrocie udało mi się jeszcze połatać dętki i zabezpieczyć porządnie oponę, ale... wiem jedno, przy pierwszej okazji kupię nową oponę, powinienem to zrobić jakieś 500 km temu ;), a nie niepotrzebnie się męczyć. 

Docieramy dość szybko do Międzywodza, tutaj próbujemy objechać główna promenadę, ale ta miejscowość odstrasza. Smród kebabów a raczej przypalonego tłuszczu to nie to czego oczekiwałem, uciekamy stąd.  Za to nieco dalej w Dziwnowie wjeżdżamy na szlak, czy może ścieżkę wzdłuż morza po wydmach... Pomysł rewelacyjny, a my uśmiechnięci powolutku przemierzamy tą drogę. Wiemy, że za chwilę odbijemy wgłąb lądu, by zbliżyć się do Szczecina gdzie jutro koło południa odjedziemy pociągiem... 



Znowu fajna droga rowerowa :)
Znowu fajna droga rowerowa :) © amiga
Do Dziwnowa już niedaleko ;)
Do Dziwnowa już niedaleko ;) © amiga
Most zwodzony w Dziwnowie
Most zwodzony w Dziwnowie © amiga
Rzeka Dziwna w Dziwnówku
Rzeka Dziwna w Dziwnówku © amiga
Karolina na moście
Karolina na moście © amiga
Nad Dziwną
Nad Dziwną © amiga
A może na plażę...
A może na plażę... © amiga
Niewielu spacerowiczów
Niewielu spacerowiczów © amiga
Nad Bałtykiem
Nad Bałtykiem © amiga
Takie coś w Polsce :)
Takie coś w Polsce :) © amiga
Ostatni raz zerkamy na polskie morze
Ostatni raz zerkamy na polskie morze © amiga

Wyjeżdżamy z Dziwnowa, pożegnawszy się na jakiś czas z Bałtykiem, jeszcze nad nie wrócimy, ale nie do Świnoujścia, nie do Międzyzdrojów, czy Międzywodzia... wolę bardziej spokojne okolice :) Np Wisełkę :)

Za Dziwnówkiem robimy krótką przerwę, na śniadanie, na wykonanie telefonu do Gliwic... Mija trochę czasu nim ruszamy dalej. Gdzieś przed Kamieniem Pomorskim widzimy reklamę sklepu rowerowego na ulicy Dworcowej. Gdy tam docieramy prócz objazdu miasta i zachwycania się niektórymi atrakcjami, przystajemy przy sklepie.. 

Krótki postój
Krótki postój © amiga
Coś tam siedzi na pieńku
Coś tam siedzi na pieńku © amiga
Katedra pw. Jana Chrzciciela w Kamieniu Pomorskim
Katedra pw. Jana Chrzciciela w Kamieniu Pomorskim © amiga
Szachulce w Kamieniu Pomorskim
Szachulce w Kamieniu Pomorskim © amiga
Katedra pw. Jana Chrzciciela z innej strony
Katedra pw. Jana Chrzciciela z innej strony © amiga
Marina w Kamieniu Pomorskim
Marina w Kamieniu Pomorskim © amiga
Ratusz w Kamieniu Pomorskim
Ratusz w Kamieniu Pomorskim © amiga
Kamień Pomorski - Baszta
Kamień Pomorski - Baszta © amiga

Pytam się o oponę zwijaną, a tutaj niespodzianka, dowiaduję się, że jestem pierwszym w tym roku który pyta o takie cudo... Sklep niby nieźle zaopatrzony, ale wybór opon jest niewielki, kupuję najdroższą jaka jest, firmy BlackStone. Nie znam jej, ale biorę co jest... Nie zakładam jej teraz szkoda czasu, być może na jakimś dłuższym postoju, a może na mecie. Zabezpieczenie dziury w oponie jest solidne. Nie spodziewam się, żadnej niespodzianki w drodze. 

Dalsza droga jest trochę męcząca, to przez otwarty teren i wiatr z północy. Upał zabija... Marzymy o cieniu, o odpoczynku, męczący odcinek... 

Bociany powoli dorastają :)
Bociany powoli dorastają :) © amiga
W drodze do Wolina
W drodze do Wolina © amiga
Mała przystań nad Dziwną
Mała przystań nad Dziwną © amiga
Może chwilę odpoczniemy tutaj?
Może chwilę odpoczniemy tutaj? © amiga
Kościół pw. Chrystusa Króla w Sibinie
Kościół pw. Chrystusa Króla w Sibinie © amiga
Trochę cienia
Trochę cienia © amiga
W oddali Wolin
W oddali Wolin © amiga
Zatrzymaliśmy się pod jedynym drzewem z możliwością zjazdu w okolicy...
Zatrzymaliśmy się pod jedynym drzewem z możliwością zjazdu w okolicy... © amiga
Pasażer na gapę
Pasażer na gapę © amiga
Wiatraki w okolicy
Wiatraki w okolicy © amiga
Szkoda, że teraz są passe
Szkoda, że teraz są passe © amiga
Analiza mapy...
Analiza mapy... © amiga

Gdy tylko nadarza się okazja, jest ławeczka przy krzyżu stajemy, pora posilić się, chwilę odsapnąć, napić się... Do Stepnicy gdzie mamy nocleg nie ma daleko... Ale obstawiam, że przy tej temperaturze zajmie nam to przynajmniej godzinę, Mapy pokazują, że niedługo powinniśmy dotrzeć do granicy lasu, tam nie powinno tak palić. 

Pora skorzystać z ławeczki przy przydrożnym krzyżu...
Pora skorzystać z ławeczki przy przydrożnym krzyżu... © amiga
Nad Gowienicą
Nad Gowienicą © amiga

Lasy nas ratują, dla odmiany mamy spory zjazd, prawi do samej miejscowości. Tam wpierw odszukujemy nasz nocleg. Okazuje się, że to dość wypasiona willa. Sam pokój jest skromny, ale czysty i przyjemny. Do dyspozycji mamy 2 łazienki, wielką kuchnię, salon, itd... Jest też kilku mieszkańców, część to robotnicy pobliskiej fabryki IKEI. A część jak my to podróżni, zatrzymujący się tylko na chwilę. Po rozpakowaniu się i szybkiej inwentaryzacji postanawiamy pojechać na zakupy. Tutaj okazuje się, że sklepów jest kilka, w tym biedronka. Zakupy udają się. Dostajemy wszystko o czym marzyliśmy przez ostatnie kilka dni. Wracamy do willi. I pierwsze co to kąpiel i przygotowanie prania. Mamy do dyspozycji Pralkosuszarkę. Zostajemy przy praniu, a przy tej temperaturze ciuchy wysuszą się w kilka godzin... W między czasie zajmujemy się kolacją... 

Fajny pomysł by rozdzielić pasy
Fajny pomysł by rozdzielić pasy © amiga

Wyjątkowo nie musimy szukać kolejnego noclegu, jednak na szybko omawiamy trasę dojazdową do Szczecina.. Wiele atrakcji nie będzie. Ale to co zwiedzimy to nasze :)

Padamy nieco wcześniej. Jutro musimy wcześniej wyjechać by zdążyć choć trochę zwiedzić Szczecin. 


Część relacji jest na stronie PodPrad.info, opisany trochę innej perspektywy niż na blogach BS...

Wyprawa wzdłuż zachodniej granicy z Karoliną - dzień 6

Poniedziałek, 24 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Pobudka bardzo wczesna, o 4:55 opuszczamy nasze lokum. Za trochę ponad godzinę mamy pociąg z Chojny. Plan zmodyfikowaliśmy chcemy być nieco więcej czasu nad morzem, trudno, może kiedyś przejedziemy ten brakujący odcinek ONR? Chociaż im bliżej północy tym bardziej był on nijaki. Fakt, asfalt, oznaczenia itp... Tyle, że część południowa była zdecydowanie fajniejsza. 

Wsiadamy na rowery i gnamy ile sił w nogach, do przejechania kilkanaście km. Mamy spory zapas czasu, ale... lepiej być wcześniej... tym bardziej, że wypadałoby coś sfotografować ;)  Wita nas piękny wschód słońca :) Co chwilę zatrzymujemy się.. Gra świateł i porannych mgiełek jest niesamowita :) Wynagradza nam to wczesną porę wstawania :)
Wschodzące słońce w okolicach Morynia :)
Wschodzące słońce w okolicach Morynia :) © amiga
Uwielbiam takie widoki
Uwielbiam takie widoki © amiga
Jest pięknie :)
Jest pięknie :) © amiga
Delikatne mgiełki
Delikatne mgiełki © amiga
Ruiny kaplicy św. Gertrudy
Ruiny kaplicy św. Gertrudy © amiga
Dojeżdżamy do Chojny, wiemy, że nie musimy się spieszyć, na spokojnie zatrzymujemy się tu i tam. Stara część może nie jest imponująca, ale warta odwiedzenia i sfotografowania. Dojazd na dworzec PKP trochę nam jednak zajmuje. Wjazd nie jest oczywisty, oznaczenia są mylące, a mapa... cóż... też nie jest jednoznaczna. Tak więc musimy skorygować nasz wariant przejazdu. 
Na peronie jest już spora grypa ludzi. Pewnie jadą do pracy... Trochę na nas zerkają zdziwieni, trochę z zazdrością... 

Przyjeżdża pociąg na szczęście niskopodłogowy, pakujemy się do Środka i jedziemy do Szczecina. 
Brama Świecka w Chojnie
Brama Świecka w Chojnie © amiga
Ratusz w Chojnie
Ratusz w Chojnie © amiga
Kościół pw. NMP w Chojnie
Kościół pw. NMP w Chojnie © amiga
Brama Barnkowska w Chojnie
Brama Barnkowska w Chojnie © amiga
Pod bramą Barnkowską
Pod bramą Barnkowską © amiga

W Szczecinie planowaliśmy krótki objazd centrum i wszystko by się udało gdyby nie to, że trwa remont dworca. Peron 3 nie istnieje. Czwarty jest odseparowany od pozostałych, nie działa winda... Spacer po schodach i dotarcie do dworca zajmuje nam dobre kilkanaście minut... koszmar... Na dworcu kupujemy bilety na dalszą podróż... mamy chwilę czasu więc kupujemy coś w sklepiku... Obsługa nieprzyjemna, kobieta ma minę jakbyśmy jej krzywdę robili zamawiając hotdogi... Drugi raz tutaj nie kupimy nic... 

Pociąg do Świnoujścia już czeka na peronie pierwszym, na szczęście nie musimy targać rowerów po schodach... wchodzimy do środka i... pociąg jest trochę napchany... 

Wysiadamy w Świnoujściu, prom czeka, wsiadamy i płyniemy na drugą stronę. Jedziemy przez miasto i... mam wrażenie, że dookoła same święte krowy... nie patrzą, pakują się pod koła. Nie reagują na proste słowa, przepraszam..., uwaga... itp... 

Na promie w Świnoujściu
Na promie w Świnoujściu © amiga
Centrum Świnoujścia
Centrum Świnoujścia © amiga
Zabudowania w Świnoujściu
Zabudowania w Świnoujściu © amiga
Wnętrze kościoła Matki Bożej Gwiazdy Morza
Wnętrze kościoła Matki Bożej Gwiazdy Morza © amiga
Zahaczamy o informację turystyczną, dostajemy mapy.. i jedziemy odszukać wiatrak.... szlak na mapie ma się nijak do tego co jest w terenie. niewiele się zgadza. Przywykliśmy też do idealnych ścieżek po stronie niemieckiej, a tutaj z sakwami musimy walczyć z piachem... Udaje się jednak znaleźć właściwą drogę i podejść na plażę by zrobić kilka zdjęć. Teraz kierujemy się do części uzdrowiskowej i dalej do niemieckiej.... 

Kościół pw. Matki Bożej Gwiazdy Morza
Kościół pw. Matki Bożej Gwiazdy Morza © amiga
Wieża wodna w Świnoujściu
Wieża wodna w Świnoujściu © amiga
Marina w Świnoujściu
Marina w Świnoujściu © amiga
Fort Anioła
Fort Anioła © amiga
Pierwszy nasz kontakt z morzem w tym roku :)
Pierwszy nasz kontakt z morzem w tym roku :) © amiga
Ale pusto na plaży....
Ale pusto na plaży.... © amiga
W oddali wizytówka Świnoujścia
W oddali wizytówka Świnoujścia © amiga
Wiatrak przy wejściu do portu
Wiatrak przy wejściu do portu © amiga
Pierwsze parawany już stoją
Pierwsze parawany już stoją © amiga
Część uzdrowiskowa Świnoujścia
Część uzdrowiskowa Świnoujścia © amiga
Główna promenada
Główna promenada © amiga

Część uzdrowiskowa, jest koszmarka... tysiące ludzi, tysiące turystów, oczy musimy mieć dookoła głowy, to, że droga oznaczona jest dla rowerów nic tutaj nie znaczy. Święte krowy są wszędzie... Marzę o tym by to się już skończyło... Odcinek nieco bardziej leśny trochę poprawia nasze humory, docieramy do granicy. Dalej już w części niemieckiej nie jest lepiej... Koszmary wracają... W końcu zapada decyzja. Uciekamy stąd, objedziemy jeziorko i tyle nas tutaj widziano. 

Szlak prowadzi nas przez leśny odcinek
Szlak prowadzi nas przez leśny odcinek © amiga
Granica państwa
Granica państwa © amiga
Po niemieckiej stronie
Po niemieckiej stronie © amiga
Ciekawa zabudowa
Ciekawa zabudowa © amiga
Jakiś dworek?
Jakiś dworek? © amiga
Ciekawa konstrukcja mola
Ciekawa konstrukcja mola © amiga
Nie ma specjalnie chętnych na kąpiele
Nie ma specjalnie chętnych na kąpiele © amiga
Jeszcze raz molo
Jeszcze raz molo © amiga
Zdecydowanie lepsze drogi ;) dla nas oczywiście
Zdecydowanie lepsze drogi ;) dla nas oczywiście © amiga
W końcu nie ma samochodów
W końcu nie ma samochodów © amiga
Z daleka od promenad i uzdrowisk jest lepiej... choć i tutaj mam wrażenie, że mieszkańcy chodzą naburmuszeni. Zaskoczyło mnie to, że i Niemcy nie znają przepisów. Któryś przyczepił się, że nie jedziemy po chodniku. Fakt był dopuszczony na nim ruch rowerowy, ale to nie droga dla rowerów. Nie ma obowiązku tamtędy jechać. Puszczają nam nerwy... Północno-zachodnia  kraina chyba nie jest dla nas... Skręcamy z powrotem do Polski. Niby kilkanaście km do przejechania, ale obydwoje jesteśmy wyczerpani psychicznie. Staramy się unikać głównych dróg... choć  nie zawsze udaje się je ominąć. Dopiero droga przez las do Ahlbeck jest przyjemna. Przejeżdżamy przez granicę i jakiś burak tym razem polak zaczyna na nas trąbić. To kolejna święta krowa... Obiecuję Karolinie, że więcej nasze rowery tutaj nie postawią koła... 

Zabudowa Sellin
Zabudowa Sellin © amiga
Wioska z domami ze strzechy
Wioska z domami ze strzechy © amiga
Pierwszy las mamy taki odcinek leśny po niemieckiej stronie
Pierwszy las mamy taki odcinek leśny po niemieckiej stronie © amiga
Trochę nietypowe zabudowania wsi niemieckiej
Trochę nietypowe zabudowania wsi niemieckiej © amiga
Nad jeziorem Wolgastsee
Nad jeziorem Wolgastsee © amiga
Rowerówka do Ahlbeck
Rowerówka do Ahlbeck © amiga
Przynajmniej jest trochę cienia
Przynajmniej jest trochę cienia © amiga
Fajny kawałek trasy
Fajny kawałek trasy © amiga
Bunkier przy DDRce
Bunkier przy DDRce © amiga
A może do Grodna?
A może do Grodna? © amiga

Z Świnoujścia kierujemy się na wschód, przez Międzyzdroje, jak tylko się da korzystamy z leśnych duktów po których prowadzi trasa R-10. Gdzieś po drodze po raz kolejny odzywa się dętka... Przecież wkleiłem łatkę na oponę, co jest... gdy po raz kolejny w trakcie wycieczki zaglądam do środka okazuje się, że pośpiech przy poprzednim łataniu spowodował to, że łatka odpadła. przykleiła się jakieś 20 cm dalej ;) Zakładam kolejną dętkę... i ruszamy.. Na miejscu popracuję trochę nad oponą. 

Nie mamy ochoty na fotografowanie, po prostu chcemy dotrzeć do mety... Mijamy Międzyzdroje bez postoju. Ludzi pełno... kolejne Krupówki... Do Wisełki jedziemy główną drogą przez Woliński Park Narodowy. Jesteśmy osłonięci od słońca, ale za to podjazdy dają nam popalić ;) Tego się nie spodziewaliśmy, ale... cóż... jest to jakaś odmiana.... 

Docieramy do Wisełki, stawiamy rowery przy znaku Woliński Park Narodowy i... z koła uchodzi mi powietrze... Do mety jest może 400m . Nie mam ochoty na pompowanie, na łatanie, wymianę dętki... Prowadzę rower. Ten dzień jest koszmarem... 

W Wolińskim Parku Narodowym
W Wolińskim Parku Narodowym © amiga
Zabudowania w Wisełce
Zabudowania w Wisełce © amiga

I pewnie tak bym go zapamiętał gdyby nie Pensjonat w którym mamy zarezerwowany pokój... Właściciele witają nas serdecznie. Rowery dostają swoje miejsce zamykane na klucz, do którego mamy dostęp tylko my. Po szybkim rozpakowani się schodzimy do restauracji i w ciągu kilku minut dostajemy pyszny obiad... coś czego potrzebowaliśmy. Na dokładkę w ramach oczekiwania na obiad właściciele nas zabawiają. Okazuje się, że też jeżdżą na rowerach... Podpowiadają nam niektóre trasy. Dziwią się, że wybraliśmy główną drogą dojazdową do Wisełki... ale nam zależało na czasie... Obiad i poobiedzie minęło w miłej atmosferze. Dzień został odczarowany...  A my po kąpieli ustalamy kolejne miejsce noclegowe, składamy rezerwację i postanawiamy się udać na plażę na zachód słońca.
Droga prowadzi borem, lasem... Kilometrowy spacer był nam też chyba potrzebny. Na plaży słońce już nie praży... Zachodzi za horyzontem... Trochę spacerujemy... tu i tam. Cykamy foty. Gdy całkowicie zniknęło w morskiej toni ewakuujemy się do pokoju. W lesie jest prawie kompletnie ciemno, ale droga dalej jest widoczna. Jest coś koło 23 gdy udajemy się na spoczynek. 

Słońce coraz niżej
Słońce coraz niżej © amiga
Spacerowicze na plaży
Spacerowicze na plaży © amiga
Jeszcze dobre pół godziny do zapadnięcia zmroku
Jeszcze dobre pół godziny do zapadnięcia zmroku © amiga
Uwielbiam takie klimaty
Uwielbiam takie klimaty © amiga
Szałas o zachodzie słońca
Szałas o zachodzie słońca © amiga
Morze jest spokojne
Morze jest spokojne © amiga
Mimo tego, że większość dnia nas "denerwowała" to jednak wschód i zachód słońca wiele nam wynagrodził, a właściciele pensojany w Wisełce odczarowali nam ten dzień... 



Część relacji jest na stronie PodPrad.info, opisany trochę innej perspektywy niż na blogach BS...

Wyprawa wzdłuż zachodniej granicy z Karoliną - dzień 5

Niedziela, 23 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień rozpoczyna się wcześnie, choć i tak później niż pierwotnie planowaliśmy. Trochę to przez późne śniadanie, które kucharz podaje nam o 6:00. W Hotelu Sportowym Słubickiego Ośrodka Sportu i Rekreacji większość personelu pochodzi z Ukrainy. I powiem tak, takiej obsługi i takiej serdeczności chyba nigdzie na naszej zachodniej granicy nie zaznaliśmy jak do tej pory. Mimo, że śniadanie wydawane jest zwykle od 7-8 to dla nas nagięli zasady i kucharz wstał wcześniej by przygotować posiłek... To nie było coś odgrzewanego, śniadanie było robione przy nas...  Mam wrażenie, że ludzie pochodzący ze wschodu ,czy to polski, czy z Ukrainy mają inny stosunek do życia. Są po prostu milsi. O ile można się czepiać o pijane ekipy przewalające się po całej Polsce, to tutaj zaskoczyli nas mile. Ale czy my Polacy nie robiliśmy dokładnie tego samego jeszcze kilka lat temu  wyjeżdżając na zachód? Jak było widać zataczającą się osobę to na bank był to Polak... cóż.. Czasy się zmieniają. Za to z radością będę witał ludzi zza wschodniej granicy :) I tak naprawdę to był najjaśniejszy punkt pobytu w Słubicach. 
Samo miasto jak wspomniałem jest kompletnie nijakie. Nie ma na czym zawiesić oczu. Wszystko podporządkowane jest handlowi z Niemcami. Taki jeden wielki bazarek. 
Na szczęście byliśmy tutaj jeden dzień i nie mam najmniejszego zamiaru wracać, bo i po co?  

Słubice - chyba jedyny deptak...
Słubice - chyba jedyny deptak... © amiga

Wracamy na stronę niemiecką. Jednak dzisiaj trasa zaplanowana jest tylko w około 50% po tej stronie Odry. Poranek jest jeszcze chłodny, ale wiemy co nas będzie czekało za kilak godzin. Obstawiam, że około 15 powinniśmy dotrzeć w okolice Morynia gdzie mamy zaklepany kolejny nocleg :) Muszę przyznać, że trochę mnie zaskoczyła rozmowa, bo w 2 przypadkach usłyszałem o komplecie gości, tam gdzie jedziemy gość sprawdzał w kalendarzu czy ma wolne pokoje. Ale udało się... choć... może o tym na końcu wpisu. 

Trochę się oddaliliśmy od Odry
Trochę się oddaliliśmy od Odry © amiga
Uwielbiam takie mosty
Uwielbiam takie mosty © amiga
Na tą chwilę cieszymy się trasą, asfaltowymi ścieżkami, ciekawymi widokami, droga w końcu jest ciut inna od tego co mieliśmy przez ostatnie 2 dni. Krajobraz nieco zmieniony, rzeka wyraźnie szersza, choć punkty postojowe mogłyby być częściej. Wydaje się, że szlak w części północnej jest lepiej przygotowany. Droga po wałach sprawia nam frajdę... Wkrótce docieramy do Kostrzyna nad Odrą... 

Tym razem wiatraki widać po polskiej stronie
Tym razem wiatraki widać po polskiej stronie © amiga
O poranku i już uśmiechnięta :)
O poranku i już uśmiechnięta :) © amiga
Nad Odrą
Nad Odrą © amiga
Droga znad rzeki
Droga znad rzeki © amiga
Rozlewiska Odry
Rozlewiska Odry © amiga
Skrzyżowanie rowerówek ;)
Skrzyżowanie rowerówek ;) © amiga
Widoki z wałów Odry
Widoki z wałów Odry © amiga
Karolina czeka na mnie pod wałami
Karolina czeka na mnie pod wałami © amiga
Ciekawe kto tam miałby powód by zapuścić się samochodem bądź motocyklem?
Ciekawe kto tam miałby powód by zapuścić się samochodem bądź motocyklem? © amiga
Rzeka za nami
Rzeka za nami © amiga
Rozlewiska starorzecza Odry
Rozlewiska starorzecza Odry © amiga
Odra
Odra © amiga

Po przekroczeniu granicy widzimy drogowskaz Stare Miasto, tyle, że gdy jedziemy we wskazanym kierunku nic tam nie ma. Jest jakiś płot... Źle pojechaliśmy? 
Zawracamy i z drugiej strony podjeżdżamy pod twierdzę, zaglądam na nawigację, na mapy OSMAnd i... wygląda na to, że stare miasto jest wewnątrz twierdzy... Tak więc wjeżdżamy do środka i kolejne zaskoczenie... To nie jest Stare miasto, to nie są nawet ruiny, to zarysy starego miasta ze sterczącymi kikutami budynków. Wojna nie obeszła się łagodnie z tym miejscem. Kręcimy się to tu, to tam, robiąc fotografie w miejscach gdzie był kościół, zamek... itd... 

Muszę przyznać, że to miejsce ma niesamowity potencjał i wymowę, myślę, że niektórzy powinni pojechać i zobaczyć co robi wojna, co robi nienawiść jednych ludzi do drugich.. Może coś by dotarło do nich?

Twierdza Kostrzyń
Twierdza Kostrzyń © amiga
Brama twierdzy Kostrzyń
Brama twierdzy Kostrzyń © amiga
Ruiny, czy raczej pozostałości starego Kostrzyna
Ruiny, czy raczej pozostałości starego Kostrzyna © amiga
Główna ulica Starego Kostrzyna
Główna ulica Starego Kostrzyna © amiga
Kościół a w Starym Kostrzynie, a raczej miejsce po nim
Kościół a w Starym Kostrzynie, a raczej miejsce po nim © amiga
Główny plac Starego Kostrzyna
Główny plac Starego Kostrzyna © amiga

Wyjeżdżamy ze starego miasta, w ciszy, nie rozmawiamy, trochę nas przygnębiło to miejsce. Nieco dalej zatrzymujemy się na Maku, to dobra pora by coś zjeść i napić się kawy... Gdy siadamy do stołu, przysiada się do nas ptaszek... obserwuje nas.. dajemy mu kilak okruszków, chwilę później pojawia się kolejny ptak i kolejny... Wszystkie wypatrują okruchów... Kończymy śniadanie, ptaki nakarmione, a my w nieco lepszych humorach jedziemy dalej. Nowa część Kostrzyna jest nijaka... nawet nie mamy ochoty na jej zwiedzanie, ale... na mapie wczoraj zaznaczyliśmy sobie miejscowości gdzie coś jest... i kierujemy się na Dąbroszyn... 

Nasz gość przy śniadaniu ;)
Nasz gość przy śniadaniu ;) © amiga
Odra w okolicach Kostrzyna
Odra w okolicach Kostrzyna © amiga
Pałac w Dąbroszynie
Pałac w Dąbroszynie © amiga
Kościół w Dąbroszynie
Kościół w Dąbroszynie © amiga
Tam na miejscu zatrzymujemy się przy pałacu, przy kościele, jeszcze jest plan by pokrążyć po parku w którym są kapliczki i inne atrakcje. Odbijamy w drogę wojewódzką numer 129 i... szybko dochodzimy do wniosku, że krążenie po lesie z krążącymi dookoła komarami nie ma sensu...  Na dokładkę mimo, bruk pnie się pod górkę, pojawia się wredny kilku procentowy podjazd... Nie lubię takich niespodzianek...  Komary tną, na szczęście lasu nie ma dużo, za to w pełnym słońcu dla odmiany umieramy z gorąca... 
Wydawałoby się, że po wejściu do Unii już wszystkie tego typu drogi powinny być asfaltowe. A tutaj niespodzianka.. Dobrze, że nie jechał żaden samochód, musielibyśmy uciekać w las czy później na pole. 

Droga wojewódzka nr 129 w Dąbroszynie
Droga wojewódzka nr 129 w Dąbroszynie © amiga
Łatwiej po tym spacerować niż jechać
Łatwiej po tym spacerować niż jechać © amiga
Ukwiecone pola
Ukwiecone pola © amiga
Lekko zniszczony asfalt ;)
Lekko zniszczony asfalt ;) © amiga
Droga poprawia się przed Sarbinowem. Równiutki asfalt, chwila postoju, by dać odpocząć rękom, a przy okazji robimy zakupy na pobliskim polu, są i buraki i ziemniaki ;)  Nieco dalej przy drodze krajowej zaskakuje nas piękna asfaltowa rowerówka. Byłoby grzechem nie skorzystać z niej... Zapominamy o bruku i pędzimy przed siebie. W zasadzie nasze rowery same jadą :) Co jakiś czas zatrzymujemy się przy kolejnych miejscowościach, bo mamy zaznaczone, że znajduje się to kościół czy inna atrakcja. Spore wrażenie zrobił na nas kościół Templariuszy w Chwarszczanach. Z zewnątrz robi wrażenie, w środku nieco gorzej. Nie zachowało się nic z pierwotnego wyposażenia czy wystroju. Obstawiam, że został wyremontowany i to względnie niedawno. Pewnie na początku lat 2000. 

Szukamy morza?
Szukamy morza? © amiga
Takie rowerówki lubię
Takie rowerówki lubię © amiga
Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © amiga
Kaplica Rzymskokatolicka templariuszy pw. św. Stanisława Kostki - dany kościół Templatiuszy
Kaplica Rzymskokatolicka templariuszy pw. św. Stanisława Kostki - dany kościół Templatiuszy © amiga
Chwarszczany - kościół Templariuszy
Chwarszczany - kościół Templariuszy © amiga
Wnętrze kościoła się nie zachowało, a szkoda....
Wnętrze kościoła się nie zachowało, a szkoda.... © amiga
Zabudowania przy kościele w Chwarszczanach
Zabudowania przy kościele w Chwarszczanach © amiga
Boleszkowice - kościół pw. św. Antoniego Padewskiego
Boleszkowice - kościół pw. św. Antoniego Padewskiego © amiga
Piękna okolica :)
Piękna okolica :) © amiga
Do celu jest coraz bliżej, drogi są różne, ale nie ma bruku z czego jesteśmy zadowoleni :) Główna droga prowadzi przez Mieszkowice trochę bokiem, ale sposób ułożenia zabudowań wskazuje, że może to być coś bardziej zabytkowego. Widać centralny plac i rozchodzące się dookoła drogi. Ciekawe jak to się zachowało. Wjeżdżamy więc do centrum i.... muszę przyznać, że miasteczko jest niesamowicie zadbane, jest piękne, tylko mieszkańców coś nie widać... Choć przy tej temperaturze i o tej godzinie nie powinno nas to dziwić. Zahaczamy jeszcze o kościół... Udaje się wejść na galerię przy organach... Kilka zdjęć, próbuję zaśpiewać Ave Maria, ale wokalista ze mnie żadne... Cóż.. wychodzimy na zewnątrz... I jedziemy do Morynia. To ledwie kilkanaście km drogi, ale ta pnie się pod górkę, w zasadzie bez przerwy mamy ten jeden, dwa stopnie...  
Centrum Mieszkowic
Centrum Mieszkowic © amiga
Kościół w Mieszkowicach
Kościół w Mieszkowicach © amiga
Zabudowania przy kościele w Mieszkowicach
Zabudowania przy kościele w Mieszkowicach © amiga
Wnętrze kościoła
Wnętrze kościoła © amiga
Widok na główną nawę z galeri
Widok na główną nawę z galeri © amiga
Jezioro Morzycko
Jezioro Morzycko © amiga
W Moryniu zaczynamy od odszukania kwatery... mimo błędu w oznaczeniu ma mapach googlea odnajdujemy to miejsce. Witamy się w właścicielem, starszym panem i udajemy się do pokoju. Tam zaskoczenie. Pokój był dawno nie sprzątany. Widać w wielu miejscach pajęczyny. Za tą kasę, gość mógłby się postarać. Naprawdę starczyła by godzina bądź 2 by doprowadzić to do dobrego stanu.. 
Cóż... Na dokładkę gdy przypomniałem sobie rozmowę, że gość musi sprawdzić w grafiku czy ma wolne pokoje, krew mnie zalewa... Na całą posiadłość byliśmy tylko my... Jakieś jaja... Ale później już w domu sprawdziłem, że chyba mieszkańcy Morynia mają zbyt duże mniemanie o sobie. Wiem, że gdybyśmy mieli namiot, to olalibyśmy to miejsce. Nad jeziorem też jest pięknie ;)

Pod kościołem pw. św. Ducha w Moryniu
Pod kościołem pw. św. Ducha w Moryniu © amiga
Kościół w Moryniu
Kościół w Moryniu © amiga
Fontanna Wielkiego Raka w Moryniu
Fontanna Wielkiego Raka w Moryniu © amiga
Po zakwaterowaniu ruszamy do centrum, zobaczyć cokolwiek i zrobić zakupy. Zaskoczeniem jest to, że w zasadzie wszystko jest zamknięte, poza lodziarnią i małym sklepikiem z totkiem. Tam na szczęście udaje nam się zrobić drobne zakupy, była woda i kilka innych drobiazgów. Ale o pieczywie, jajach czy o warzywach możemy zapomnieć... 

Na chwilę zatrzymujemy się w lodziarni, kolejka jak diabli, ale warto było. Lody są pyszne :) Przy okazji dowiadujemy się, że na stacji też jest sklepik... Cóż jedziemy specjalnie nie licząc na sukces... Gdy docieramy na miejsce okazuje się, że nie ma prądu ;) Nic nie możemy kupić. Wracamy na kwaterę. 

Tutaj też nie ma prądu. Okazuje się, że cały Moryń ma zaciemnienie ;) Na szczęście nie trwa to długo, udaje nam się zrobić zupę na tym co mamy, zjeść, wykąpać się i ustalić plan na kolejny dzień, przy okazji znajdujemy i rezerwujemy kolejny nocleg... 

Dzień był męczący, w TV leci mecz... 



Część relacji jest na stronie PodPrad.info, opisany trochę innej perspektywy niż na blogach BS...

Wyprawa wzdłuż zachodniej granicy z Karoliną - dzień 3

Piątek, 21 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Kolejny dzień, kolejna wczesna pobudka, choć dzisiaj zbieranie idzie nam sporo wolniej ;) Chyba to efekt wczorajszego lekkiego przegięcia trasą, dokładniej jej długością i temperaturą z którą musieliśmy walczyć. 

W hotelu i przystawkach jeszcze wszyscy śpią. Patrząc po parkingu, to sporo rowerzystów pojawiło się na nocleg :). Podejrzewam, że jesteśmy pierwsi który jadą dalej. Śniadanie hotelowe jest o godzinie 8:00 czy może 9:00. Nie ma mowy byśmy na nie czekali. O 5:53 wychodzimy za bramę spakowani, najedzeni, napici i mający nadzieję, że dzisiaj trasa będzie krótsza.

Początek zaplanowaliśmy po polskiej stronie aż do Łęknicy gdzie zamierzamy wrócić na niemiecką stronę. 
Po kilku km marzymy o asfalcie, kocie łebki niestety strasznie uprzykrzają jazdę, strasznie nas spowalniają, liczniki miejscami pokazują 10-11 km/h szybciej z sakwami się nie da. Gdy pojawia się asfalt musimy rozluźnić nieco nadgarstki... dać odpocząć ręką...  Koszmarna droga... 

Docieramy jednak do miejsca dla którego warto było się pomęczyć, to teren po starej zalanej kopalni Babina... W tej chwili to rezerwat i ścieżka geoturystyczna. Całość to szutry, ale przyjemnie się po tym jedzie, na dokładkę co kilkaset metrów jest miejsce postojowe z takimi widokami, że chce się krzyknąć WOW... Przy ścieżce co jakiś czas widzę grzyby, głównie niejadalne, choć widziałem też smardza, po raz pierwszy w życiu... Mijam go jednak, po co mi jeden grzybek.. ;)

W razie czego można naprawić rower :)
W razie czego można naprawić rower :) © amiga
Żegnamy się z naszym miejscem noclegowym
Żegnamy się z naszym miejscem noclegowym © amiga
Myślałem, że takie drogi odeszły już do historii, a tutaj są na porządku dziennym
Myślałem, że takie drogi odeszły już do historii, a tutaj są na porządku dziennym © amiga
Poranek na polskich drogach
Poranek na polskich drogach © amiga
Trasa Geoturystyczna „Dawna Kopalnia Babina”
Trasa Geoturystyczna „Dawna Kopalnia Babina” © amiga
Wózki kopalniane
Wózki kopalniane © amiga
Kolorowe jeziorka o świcie
Kolorowe jeziorka o świcie © amiga
Ciekawe formy geologiczne
Ciekawe formy geologiczne © amiga
Warto było tutaj przyjechać o takiej porze
Warto było tutaj przyjechać o takiej porze © amiga
Prócz nas nie ma tutaj nikogo
Prócz nas nie ma tutaj nikogo © amiga
Promień słońca oświetlił Anioła :)
Promień słońca oświetlił Anioła :) © amiga
Nad stawem w zalanej kopalni
Nad stawem w zalanej kopalni © amiga
Pięknie tutaj
Pięknie tutaj © amiga
Słonko już grzeje
Słonko już grzeje © amiga
Rowerki dzielnie czekają
Rowerki dzielnie czekają © amiga
Uśmiechnięta jak zwykle :)
Uśmiechnięta jak zwykle :) © amiga
Zalany las
Zalany las © amiga
Kolejne zalane wyrobisko
Kolejne zalane wyrobisko © amiga
Postoje tu i tam, w sumie przejazd tych kilku km zajmuje nam około godziny... Warto było... Wyjeżdżamy w Łęknicy, miejscowość niczym się nie wyróżnia... gdy widzę jakąś restaurację z napisem śniadania zatrzymuję się, sprawdzam i dowiaduję się, że śniadania wydają po 10:00. Tylko komu? Dla nas 10:00 to pora obiadowa ;) Przy wyjeździe jeszcze krótka wizyta w Biedronce, szybkie uzupełnienie zapasów i ruszamy za granicę. Tam zaskakuje nas piękny zamek z wielkim zadbanym parkiem. Chwilę po nim krążymy, podziwiamy okolicę, budynki i... tracimy szlak z oczu :) 
Mamy mapy więc dość szybko wjeżdżamy na właściwe drogi i wyjeżdżamy z miasta... 
Zamek w Bad Muskau
Zamek w Bad Muskau © amiga
Zamek w Bad Muskau
Zamek w Bad Muskau © amiga
Zamek w Bad Muskau
Zamek w Bad Muskau © amiga
Urząd stanu cywilnego w Bad Muskau
Urząd stanu cywilnego w Bad Muskau © amiga

W kilku miejscach oznaczenia są nieco inne niż na mapie, nowy wariant jest bardziej bez sensu, to niepotrzebny zjazd do rzeki, tylko po to by po 100 metrach zaliczyć podjazd i powrót na główną drogę... Cóż... Od teraz będziemy częściej sprawdzać czy nie ma lepszej i krótszej opcji... Gdy pojawia się punkt postojowy, zatrzymujemy się, pora coś zjeść, z restauracją nie wyszło, ale mamy własny prowiant :) Niebo jest zasnute jeszcze ciemnymi chmurami. Sprawdzam dla zasady radary, ale zarówno one jak i prognozy nie pokazują by miało lać... deszcze już się odsunęły gdzieś dalej... Wygląda na to, że za jakiś czas niebo się "oczyści" i powinno znów być ciepło ;)


Chwila postoju
Chwila postoju © amiga
Znaleziony grzybek, szkoda, że robaczywy :(
Znaleziony grzybek, szkoda, że robaczywy :( © amiga
W nocy padał deszcz
W nocy padał deszcz © amiga
Chmury trochę straszą
Chmury trochę straszą © amiga
Ścieżka przy granicy
Ścieżka przy granicy © amiga
Szeroka rzeka
Szeroka rzeka © amiga
Strasznie płaska okolica
Strasznie płaska okolica © amiga
Bardzo długi odcinek po wałach i przy wałach trochę zaczyna nużyć, wolę gdy coś się dzieje, gdy krajobraz się zmienia, trak wiec każdy budynek, każde drzewo wyróżniające się na tle pozostałych witamy radośnie. W kilku miejscach zatrzymujemy się choć na chwilę, by odpocząć od monotonii jazdy. Najbliższe "coś" czeka nas dopiero w Forst. Do dziwne miasto... a raczej to co się z nim stało po wojnie. Podobnie jak Zgorzelec, czy Frankfurt, zostały podzielone pomiędzy dwa państwa, ale tutaj... nie odbudowano mostu, mało tego, tutaj po stronie polskiej mimo, że miasto przetrwało nie chciał nikt mieszkać, w efekcie w ciągu kilkunasu lat zabudowania po stronie wschodniej zostały rozebrane. Został tylko zarys zabudować na mapach satelitarnych, widać jak rozchodziły się kiedyś ulice. Chyba jedynie cmentarz jako taki ocalał.. czy może inaczej nie został rozebrany, czy rozkradziony. 

Mimo tego mijając Forst, kilka km za miastem przejeżdżamy na polską stronę. Po głowi chodzi mi postój i napicie się gorącej kawy na stacji, jakiś postój chwila odpoczynku. Jednak gdy widzimy wszystkie ceny w euro, widzimy bazarek i witających nas sprzedawców witających się Guten Morgen, dajemy sobie spokój. Ten kraj jest chory, rozumiem, że z Niemcami warto handlować, ale by robić aż taki cyrk? To nie pierwsze miasto w którymś z czymś takim się spotykamy, ale im dalej na północ tym mam wrażenie, że jest gorzej.


Punkt widokowy przy Nysie
Punkt widokowy przy Nysie © amiga
Chyba elektrownia po polskiej stronie
Chyba elektrownia po polskiej stronie © amiga
Po wałach Nysy
Po wałach Nysy © amiga
Jakaś tama? A może mała elektrownia?
Jakaś tama? A może mała elektrownia? © amiga
Ogród różany
Ogród różany © amiga
Róże z ogrodu różanego w Forst
Róże z ogrodu różanego w Forst © amiga
Resztki starego mostu w mieście Forst
Resztki starego mostu w mieście Forst © amiga
Dziwna jest powojenna historia tego miasta, po polskiej stronie zabudowania zostały rozebrane przez mieszkańców... Zniknęło pół miasta
Dziwna jest powojenna historia tego miasta, po polskiej stronie zabudowania zostały rozebrane przez mieszkańców... Zniknęło pół miasta © amiga
Pozostałości po moście w mieście Forst
Pozostałości po moście w mieście Forst © amiga
Wybieramy trasę na skróty w kierunku Gębic gdzie zarezerwowaliśmy nocleg... Jedziemy przez Janiszewice, Mielno i skręcamy na Węgliny, drogą przez las i to był nasz poważny błąd, niby jest bliżej, ale po drodze mamy łachy piasku, to jeszcze jakoś da się przejechać, ale ostatnie 300m to wypłukany przez wodę wąwóz, powalone drzewa uniemożliwiają jazdę, musimy prowadzić, a raczej przenosić rowery. Problemem jest to, że komary z całej okolicy przyleciały na kolację, z chęcią byśmy się dołączyli, gdyby nie to, że to my byliśmy głównym daniem... Karolina odszukuje Off, pryskamy się to nieco pomaga, chmura krążąca dookoła nas nieco rzednie, ale od czasu do czasu i tak znajduje się jakiś bardziej odporny komar który nas dziabie... 

Te kilkaset metrów wykańcza nas... Docieramy do drogi i w nogi... a raczej na koła... Uciekamy... 
I jesteśmy w Mielnie tylko gdzie morze?
I jesteśmy w Mielnie tylko gdzie morze? © amiga
Rowery czekają :)
Rowery czekają :) © amiga
Komary chciały nas tutaj zeżreć
Komary chciały nas tutaj zeżreć © amiga
Drewniany mostek :)
Drewniany mostek :) © amiga
Plac Pamięci Narodowej im. Maksymiliana Kolbego
Plac Pamięci Narodowej im. Maksymiliana Kolbego © amiga
Pomnik na Placu Pamięci Narodowej
Pomnik na Placu Pamięci Narodowej © amiga
Aż do Gębic nie kombinujemy, zostajemy na głównych drogach, na asfaltach z daleka od kniei. Słońce jest dla nas łaskawe, chowa się za chmurkę, lekki wiatr chłodzi nas... Docieramy do agroturystyki w Gębicach... Chwila rozmowy i mamy apartament :) 
Kościół w Gębicach - w zasadzie zabezpieczone ruiny
Kościół w Gębicach - w zasadzie zabezpieczone ruiny © amiga
Wnętrze ruin kościoła, wygląda na to, że trwają jakieś prace by przywrócić go do życia
Wnętrze ruin kościoła, wygląda na to, że trwają jakieś prace by przywrócić go do życia © amiga
Jakieś zabudowanie przy kościele
Jakieś zabudowanie przy kościele © amiga
Kościół w Gębicach
Kościół w Gębicach © amiga
Jeden z nagrobków przy kościele
Jeden z nagrobków przy kościele © amiga
Prawdopodobnie tutaj był cmentarz, mogą o tym świadczyć nieliczne rozwalone nagrobki
Prawdopodobnie tutaj był cmentarz, mogą o tym świadczyć nieliczne rozwalone nagrobki © amiga
Ruiny kościoła w Gębicach
Ruiny kościoła w Gębicach © amiga
Nasz nocleg :)
Nasz nocleg :) © amiga
Zostawiamy sakwy i wsiadamy na rowery, pora na małe zakupy, miejscowy sklep z jakimś strasznie zmierzłym sprzedawcą, widać że raczej z tego się nie utrzymuje. Tutaj nic w zasadzie nie można kupić. Na pytanie czy jest w pobliżu jakiś inny sklep twierdzi, że nie ma... Coś mu nie wierzę, po wyjściu pytam się pana googlea... Ten mówi, że w wiosce obok - niecałe 2 km dalej są 3 sklepy i wszystkie powinny być otwarte.. Tak więc wsiadamy na rumaki i pędzimy dalej. Tam zdecydowanie lepiej to wygląda, zaopatrzenie lepsze a i sprzedawczyni jakby z innej bajki :) 

Wracamy na kwaterę, musimy jeszcze poszukać miejsca na nocleg w dniu jutrzejszym, z grubsza określić trasę. Jest sporo czasu... 


Dla przypomnienia, część relacji jest na stronie PodPrad.info, opisany trochę innej perspektywy niż na blogach BS...

Wyprawa wzdłuż zachodniej granicy z Karoliną - dzień 2

Czwartek, 20 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Drugi dzień wyprawy, tak naprawdę to po raz pierwszy wjedziemy na Oder-Neiße-Radweg, szlak po Czeskiej i Niemieciej stronie prowadzący od źródeł Nysy Łużyckiej poprzez miejsce gdzie łączy się z Odrą dalej Wartą, aż do ujścia do morza. Odpuściliśmy sobie początkowy odcinek, wiele by to nie zmieniło, jednak naszym celem jest morze. Szlak ma nas w tym wspomóc. Przy okazji planujemy zwiedzać ile się da po obu stronach rzek... Z Bogatyni wyjeżdżamy około 5:30... Planujemy odcinki po około 80-90 dziennie tak by po 15 uciekać przed słońcem. Pogoda na dzisiaj także zapowiada się upalna. Przedsmak upału mieliśmy wczoraj, kilak godzin w pełnym słońcu i obydwoje mocno się odwodniliśmy. 

Dzisiaj dalej czuję tego konsekwencje, na szczęście zabieramy ze sobą spory zapas picia, a po drodze powinno być sporo sklepów, tak więc damy radę. Montując sakwy na rowerze zauważyłem przyczynę tego, że jedna z nich wczoraj spadła. Poluzował się pasek ;) 20 sekund starczyło by to poprawić ;)

Zabudowania Bogatyni
Zabudowania Bogatyni © amiga
Budynek w którym nocowaliśmy
Budynek w którym nocowaliśmy © amiga
Dom zegarmistrza
Dom zegarmistrza © amiga
Miedzianka w Bogatynii
Miedzianka w Bogatynii © amiga

Dobre kilka minut fotografujemy Bogatynię, w zasadzie jedno z jej obliczy. To ładniejsze. Wiele budynków w mieście wymaga renowacji, kompletnego remontu, czy jakiejkolwiek inwestycji. To efekty powodzi z 1997 roku i 2010... choć pewnie też wielu lat zaniedbań. W końcu wyjeżdżamy w kierunku granicy, po drodze mijamy kopalnię węgla, a w oddali widać elektrownię. O świcie wygląda to niesamowicie. Choć po wizycie w Bełchatowie chyba w jakiś sposób byłem przygotowany do widoku tak olbrzymiej dziury w ziemi. 

W drodze na trójstyk
W drodze na trójstyk © amiga

Widok na kopalnię i ekeltrownię
Widok na kopalnię i ekeltrownię © amiga
Wielka dziura w ziemi
Wielka dziura w ziemi © amiga
Kopalnia jeszcze raz
Kopalnia jeszcze raz © amiga

Co jakiś czas zerkamy na mapy, kombinujemy nad wariantami jazdy. W którymś momencie przejeżdżamy tuż przy granicy z Czechami, po polskiej stronie droga taka, że szkoda gadać, po czeskiej idealny równiutki asfalt, długo się nie zastanawialiśmy.. Z sakwami lepszym wariantem będzie coś mniej dziurawego :) Na dokładkę znak informuje nas, że do droga rowerowa ;) Chce się jechać. Po kilku km jednak musimy wrócić na polską stronę. Pojawiają się gdzieniegdzie stragany z papierosami, krasnalami i innymi śmieciami które chętnie kupują Niemcy. Sporo jest też stacji benzynowych, jak się później okazało paliwo jest nieco tańsze po naszej stronie... Co trochę mnie zaskakuje. 

Granica między Polską, a Czechami
Granica między Polską, a Czechami © amiga
Takie szlaki rowerowe to ja lubię
Takie szlaki rowerowe to ja lubię © amiga
Wracamy do Polski
Wracamy do Polski © amiga
W drodze
W drodze © amiga
Uśmiechnięta Karolina
Uśmiechnięta Karolina © amiga

Lądujemy przy trójstyku, miejscu gdzie spotykają się granice Polski, Czech i Niemiec. Punkt jest dobrze zaznaczony, wygląda nieźle. Musimy zrobić kilka zdjęć... Powolutku odbijamy w kierunku Zittau, nieco wcześniej przejeżdżamy przez most na Niemiecą stronę, trochę się kręcimy po uśpionym jeszcze mieście. Odszukujemy szlak wzdłuż Nysy. Jest dobrze oznaczony i robi wrażenie, to asfaltowa ścieżka :) Coś pięknego... 

Na trójstyku
Na trójstyku © amiga
W centrum Zittau
W centrum Zittau © amiga
Centrum Żytawy
Centrum Żytawy © amiga
Kostel sv. Petra a Pavla
Kostel sv. Petra a Pavla © amiga
Zabudowania w Niemieckich miasteczkach
Zabudowania w Niemieckich miasteczkach © amiga
Kolejny szachulec
Kolejny szachulec © amiga
Można by jechać takimi szlakami w nieszkończoność
Można by jechać takimi szlakami w nieszkończoność © amiga
Most nad Nysą
Most nad Nysą © amiga
Jakiś zamek?
Jakiś zamek? © amiga
Kolejne małe miasteczko
Kolejne małe miasteczko © amiga

Ludzi na drogach nie ma zbyt wielu, zresztą rowerzystów też widzieliśmy może 2-3 i to raczej w mieście w wariancie "jadę po mleko i bułki" a nie tych podróżujących. Dopiero po chwili dociera do mnie, że to nie jest dzień wolny, jeszcze nie ma wakacji. To my nieco przed czasem wystartowaliśmy. W sumie jakoś nie sprawia mi to większego problemu, zresztą osobiście wolę gdy jest cisza i spokój, niż gwar i setki ludzi. Z tego powodu nie lubię Wisły, Ustronia, Zakopanego... Z niewiadomych dla mnie powodów ludzie z dużych miast jadą do Zakopanego na Krupówki... Tylko po co jak i w Warszawie i w Krakowie i w Katowicach jest dokładnie to samo. Nie lepiej pojechać w las, w zakątki zapomniane przez ludzi i boga... Gdzie można faktycznie wypocząć.  


Niemieckie szlaki rowerowe
Niemieckie szlaki rowerowe © amiga
Pięknie tutaj
Pięknie tutaj © amiga
Sam szlak przynajmniej na tym odcinku robi na mnie niesamowite wrażenie, projektanci pomyśleli przy  projektowaniu, że czasami warto odbić nieco od rzeki, by coś pokazać. Przejeżdżamy przez Ostriz, stajemy nieco dalej na śniadanie za klasztorem St. Marienthal. Najwyższa pora na nieco dłuższy odpoczynek. Przed nami jeszcze spory kawał drogi. Patrząc na mapę już wiem, że źle oszacowałem odległość do przejechania na dzisiaj. Zapomniałem do dystansu dołożyć dojazd z Bogatynii do granicy. W sumie zamiast początkowo planowanych 90 km będzie tego o około 20 km więcej... Przy wieczornym zmęczeniu, będzie walka o przetrwanie. Na tą chwilę cieszmy się z przerwy :)

Centrum Ostriz
Centrum Ostriz © amiga
Klasztor St. Marienthal
Klasztor St. Marienthal © amiga
Klasztor St. Marienthal
Klasztor St. Marienthal © amiga
Wyjątkowo pojawił się szuter
Wyjątkowo pojawił się szuter © amiga
Zadowolona Karolina
Zadowolona Karolina © amiga
Po przerwie ruszamy dalej, szlaku trzymamy się do Ostriz, gdzie zaskakuje nas kładka na Polską stronę, na mapie jej nie ma... Długo się nie zastanawiamy, przejeżdżamy, a to pozwoli nam odwiedzić zaporę w Niedowie. Tam też się udajemy, szlak trochę się wije, tracę orientację, na mapie coś mi nie pasuje, to miejsce wygląda zupełnie inaczej na 2 różnych mapach. Pytamy się o drogę mieszkańców... Ufff... wiemy gdzie jesteśmy i gdzie jechać Chyba słońce wypaliło mi już dziurę w mózgu ;) 
Docieramy nad tamę, wiele tutaj nie ma, szkoda, że nie da się wjechać na samą tamę. Droga jest zagrodzona. Trudno. Zawracamy i kierujemy się na Radomierzyce i przejazd przez rzekę na niemiecką stronę. 
 
Zapora Wodna Niedów
Zapora Wodna Niedów © amiga
Okolice Radomierzyc
Okolice Radomierzyc © amiga
Strumień w okolicach Radomierzyc
Strumień w okolicach Radomierzyc © amiga
To gdzie jedziemy?
To gdzie jedziemy? © amiga
Wiadukt kolejowy przed Zgorzelcem
Wiadukt kolejowy przed Zgorzelcem © amiga

Powoli odczuwamy skutki podróży, to i tamto zaczyna nas boleć, a do mety jest jeszcze kawał drogi. Zbliżamy się do Görlitz, miasto zachwyca, jest niesamowicie odnowione, w centrum sporo turystów. W większości chyba niemieckich. Trochę kręcimy się tu i tam, by przejechać na Polską stronę. Ta część podzielonego miasta wygląda inaczej...  brak jakiegoś sensownego centrum, czegoś w rodzaju rynku, sporo remontów wymusza na nas skrócenie zwiedzania. Za to szukamy jakiejś otwartej knajpki. Problemem jest to, że dzisiaj w Polsce mamy Boże Ciało... W sumie jedyne co udało się znaleźć to chińską restaurację. Namawiam Karolinę byśmy tutaj zjedli. Ja nie mam problemów z takimi miejscami. Karolina obawia się, że nie będzie wiedziała co kucharz ugotował, czy będzie to wieprzowina czy lokalny mruczek, który nawiną się akurat w chwili gdy trzeba było przygotować dla nas danie ;)

Jak się okazało, samo jedzenie jest smaczne, pożywne i dość szybko podane. Obawy, że będzie to danie z kota czy szczura szybko się rozwiały. :) Z pełnymi brzuchami wracamy na niemiecką stronę i wyjeżdżamy z miasta czy raczej z miast... ;)
Görlitz - centrum
Görlitz - centrum © amiga
Mimo wczesnej pory jest już sporo turystów
Mimo wczesnej pory jest już sporo turystów © amiga
Görlitz - centrum
Görlitz - centrum © amiga
Uliczki w Görlitz
Uliczki w Görlitz © amiga

Obiad u Chińczyka ;)
Obiad u Chińczyka ;) © amiga
Dwa miasta - jedna rzeka
Dwa miasta - jedna rzeka © amiga
Görlitz przy Nysie
Görlitz przy Nysie © amiga
Szeroka Nyska w Görlitz
Szeroka Nyska w Görlitz © amiga
Widok na Zgorzelec
Widok na Zgorzelec © amiga
Droga łącząca 2 miasta - Zgorzelec i Görlitz
Droga łącząca 2 miasta - Zgorzelec i Görlitz © amiga
Karolina wraca z Polski ;)
Karolina wraca z Polski ;) © amiga
Wybrukowana uliczna na szlaku
Wybrukowana uliczna na szlaku © amiga
Takich niespodzianek nie lubię - chodzi o nawierzchnię
Takich niespodzianek nie lubię - chodzi o nawierzchnię © amiga
Punkt widokowy na Görlitz
Punkt widokowy na Görlitz © amiga
Pędząca przez pola :)
Pędząca przez pola :) © amiga
Okolica robi się coraz bardziej płaska, gór już nie widać, od czasu do czasu jedynie wiatraki umilają jazdę :) Jednak słońce i dystans daje się nam we znaki, co jakieś 30 minut robimy chwilę przerwy... To pomaga i to bardzo :) Ostatni odcinek przed Przewozem prowadzi lasem gdzie cień drzew bardzo nas wspomaga. Szkoda, że nie było tego więcej, otwarta przestrzeń zabija. W słońcu jest grubo ponad 30 stopni... Myślę, że nawet jest blisko 40... 
Wiatraki po niemieckiej stronie granicy
Wiatraki po niemieckiej stronie granicy © amiga
Punkt postojowy
Punkt postojowy © amiga
Domki na drzewach
Domki na drzewach © amiga
Kolejny domek :)
Kolejny domek :) © amiga
Chwila postoju
Chwila postoju © amiga
Centrum Rothenburga
Centrum Rothenburga © amiga
W Rothenburgu
W Rothenburgu © amiga
Chwila ulgi od skwaru
Chwila ulgi od skwaru © amiga
Pusto i płasko
Pusto i płasko © amiga
Gdyby jeszcze słońce tak nie paliło...
Gdyby jeszcze słońce tak nie paliło... © amiga

W końcu osiągamy przewóz, odszukanie noclegu nie nastręcza nam problemów. Jednak na miejscu okazuje się, że za sporą kasę dostajemy budki dla ptaków... Krew się we mnie trochę gotuje. W środku jest ciasno i gorąco... Rozmawiamy z właścicielem, dopłacam chyba 20 zł i przemeldowujemy się do Hotelu... Ściany blokują słońce, w środku jest zdecydowanie chłodniej... Jeszcze tylko wyprawa do sklepu i zwiedzić okolicę ;) I pora przyjrzeć się mapą, poszukać kolejnego miejsca postojowego. Kolejnego noclegu. Jak się później okazało dzisiaj był najdłuższy nasz odcinek. prawie 120 km... Było co robić ;)

Wieża Głodowa w Przewozie
Wieża Głodowa w Przewozie © amiga
Tablica przy wieży
Tablica przy wieży © amiga
Wieża Głodowa z innej strony
Wieża Głodowa z innej strony © amiga
Nasz dzisiejszy nocleg
Nasz dzisiejszy nocleg © amiga


Dla przypomnienia, część relacji jest na stronie PodPrad.info, opisany trochę innej perspektywy niż na blogach BS... 

Wyprawa wzdłuż zachodniej granicy z Karoliną - dzień 1

Środa, 19 czerwca 2019 · Komentarze(2)
Uczestnicy


Długo wyczekiwany dzień, coś od około 2 tygodni z grubsza mieliśmy ustalony termin, to nie byliśmy pewni kierunku w którym się udamy... Wariacji było kilka i wszystkie zawierały opcję morze, Polskie morze. Decyzja zapadała kilka dni temu... m.in. po konsultacjach z pogodynką ;) Pojedziemy wzdłuż zachodniej granicy Polski, korzystając ze szlaku po niemieckiej stronie. 

O poranku pakujemy się do pociągu w Koluszkach, ten ma nas zawieźć do Wrocławia... Jazdę w pociągu wykorzystujemy m.in. na zaplanowanie trasy na dzisiaj. Czasu będzie mniej niż zwykle. W pociągach spędzimy czas do około 16... 

Na chwilę wysiadamy we Wrocławiu, pędzimy na rowerach co centrum do księgarni by odebrać zamówione mapy... te na nas czekają i po 20 minutach jesteśmy z powrotem na dworcu... Mamy jeszcze trochę czasu więc wykorzystujemy go na posiłek w barze dworcowym. Reklamy mają się nijak do tego co serwują... Potrawy... hm... niesmaczne to mało powiedziane. Lokal nadaje się do zamknięcia... 

Wychodzimy z baru i kierujemy się na peron. Pociąg zapchany... ledwo się mieścimy. To prawdopodobnie efekt zakończenia roku szkolnego.. i jeszcze ta godzina... gdy część pracowników wraca do domów... 

Rowerki w pociągu
Rowerki w pociągu © amiga

Wysiadamy w Węglińcu... Stacja może i czysta, ale straszy... wygląda jakby ktoś w połowie renowacji po prostu stwierdził, że dalej nie robi... Wyjście ze stacji... katastrofa. Nikt nie przewidział rowerzystów z sakwami, nikt nie przewidział opcji inwalidów, wózków... Wpierw kilka pięter po schodach w górę, później nieco mniej dół...  

Na dworcu w Węglińcu
Na dworcu w Węglińcu © amiga
Stan dworca w Węglińcu pozostawia wiele do życzenia...
Stan dworca w Węglińcu pozostawia wiele do życzenia... © amiga

Miasteczko, czy raczej miejscowość jest kompletnie nijaka... trochę domów, senna atmosfera... bez perspektyw i pomysłu na siebie... , a podpowiem lasy i okolica naprawdę jest piękna... szkoda tylko, że gospodarze tego nie zauważają. 
My wsiadamy na rowery i czym prędzej uciekamy z tego miejsca, przed nami kilku km odcinek leśny, na co cieszę się w środku, mimo, że droga leśna, mimo, że kurzy będzie trochę, to jednak wolę lasem jechać, niż główną drogą. Po około kilometrze jazdy po wertepach spada mi jedna sakwa... pewnie ją źle założyłem? Jedziemy dalej... Wyjeżdżamy w końcu na drogi asfaltowe, ruch znikomy, jedzie się też szybciej, namawiam Karolinę na zahaczenie o Henryków i podjechanie pod najstarsze drzewo w Polsce... 

Piękny asfalcik :)
Piękny asfalcik :) © amiga

Na miejscu mały szok... gdzie to drzewo? Kilka lat temu wracając z jakiejś Wyrpy z Darkiem podjechaliśmy w to samo miejsce, wyglądało to nieco inaczej... Teraz drzewo jest osłonięte, prawie niewidoczne, trwają próby jego ratowania, zastanawiam się czy nie można tego robić nieco inaczej? Te rusztowania tylko przeszkadzają... Przecież można by zrobić dostęp w pobliże drzewa, tak by zrobić mu choć zdjęcie... Tutaj wygląda to jak plac budowy... Na tą chwilę szkoda było się fatygować. Karą za moje przemyślenia jest rozcięcie opony na prawdopodobnie jakimś szkle... Powietrze schodzi dość wolno, jednak przy remizie muszę stanąć i sprawdzić co się stało. Widzę około 5mm rozcięcie... nie powinno być z nim problemu, a raczej ignoruję problem... Zakładam nową dętkę i jedziemy dalej... 

Cis w Henrykowie....
Cis w Henrykowie.... © amiga
Trochę jak hasła za komuny
Trochę jak hasła za komuny © amiga
Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © amiga

W Lubaniu w centrum jest za to ciekawie, miasteczko zadbane, jak nie w Polsce, robimy trochę zdjęć i jedziemy dalej, czas nas goni, tym bardziej iż zdajemy sobie sprawę z czekającego nas 10 km podjazdu przed Czeską granicą... 

W centrum Lubania
W centrum Lubania © amiga
Ratusz w Lubaniu
Ratusz w Lubaniu © amiga
Zabudowania w centrum Lubania
Zabudowania w centrum Lubania © amiga

Trochę za Lubaniem można jechać bardziej boczną drogą, równoległą to głównej, ruchu tutaj nie ma, zresztą ta "główna" też specjalnie ruchliwa nie jest. Może jedziemy trochę wolniej, ale widoku są bardzo przyjemnie, O oddali podziwiamy krajobraz, zabytki... zaglądamy na przydrożne podwórka... Jest niesamowicie... W Leśnej szukamy jakiegoś otwartego sklepu... i... dowiadujemy się, że w Polsce o tej porze... to możemy zapomnieć, najbliższy otwarty sklep jest w Czechach ;)  Kończy nam się picie, a to niedobry znak... 

Widoki w drodze do Czech
Widoki w drodze do Czech © amiga
Obecnie przedszkole w Leśnej
Obecnie przedszkole w Leśnej © amiga
Drzewo przy drodze
Drzewo przy drodze © amiga
Karolina na swoim Czarnym Bocianie
Karolina na swoim Czarnym Bocianie © amiga
Górki widać dookoła
Górki widać dookoła © amiga
Uwielbiam takie widoki
Uwielbiam takie widoki © amiga

Podjazd robi swoje, pierwsze kilka km nie straszy to 1 może 2 procent, ale dalej 8-9 a nawet 10... Z sakwami to mordercze nachylenie... chwilami jedziemy 5-6 km/h później zaczyna się wypłaszczać, gorzej bo skończyło nam się picie... słońce coraz niżej a w perspektywie jeszcze jakieś 20 km. Mijane miejscowości w Czechach charakteryzują się tym, że nie ma tutaj nic prócz domów... Dopiero gdy docieramy do Frydlandu pojawiają się sklepy, tyle, że o tej porze już zamknięte... Rezygnujemy z podjazdu pod zamek, trochę szkoda, jednak już jest późno... Na kwaterę fajnie by było podjechać o jakiejś cywilizowanej godzinie... 

Zamek we Frydlandzie
Zamek we Frydlandzie © amiga
Słońce już zachodzi
Słońce już zachodzi © amiga

Do Bogatyni docieramy około 21, na zwiedzanie nie ma czasu, gnamy na kwaterę mając nadzieję, że właściciele jeszcze nie śpią... Na szczęście wita nas uśmiechnięta pani... Rowerki na noc będą w środku w pobliżu pokoju czy raczej apartamentu... który mamy do dyspozycji na dzisiejszą noc... Całość mieści się w zabytkowym domu szachulcowym w samym centrum starego miasta. Wnętrze wygląda jak za najlepszych czasów. Wszystko odnowione, zadbane... 
Na szybko lecimy do pobliskiego Tesco, zakupy trwają może 10 minut, a przed sklepem opróżniamy napoje... Pić się strasznie chce, czuję, że jestem odwodniony, zresztą Karolina także... 

Wracamy na kwaterę, na szybko omawiamy plan na jutro... prysznic i spać. Pobudka szykuje się bardzo wcześnie. Chcemy uniknąć jazdy w skwarze. Czy to się uda? 

Przy okazji wraz z Karoliną odpaliliśmy stronę PodPrad.info gdzie już teraz jest opisany szlak, którym jechaliśmy. Z trochę innej perspektywy niż na blogach BS... ale taki też był nasz zamiar gdy zakładaliśmy stronę ;)

Dolinki Krakowskie z Karoliną - część 2

Niedziela, 2 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień drugi za spontanicznego wyjazdu do dolinek zaczyna się wcześnie, gotowi spakowani ponownie udajemy się w okolice Wielmoży... Podjazd daje nam popalić. W samochodzie zostawiamy sakwy, jemy pyszne śniadanie i ... opracowujemy plan. Spoglądając na mapę, top nie byliśmy jeszcze na północy. Mapa pokazuje nam coś jeszcze, wzdłuż rzeki Dłubni jest trochę "atrakcji", czy raczej zabytków, tam też się udajemy :), wcześniej odwiedzając jeszcze zamek na Pieskowej Skale, tym razem podziwiamy go z poziomu dziedzińca :) 

Piękny ogród
Piękny ogród © amiga
Widok z zamku
Widok z zamku © amiga
Na dziedzińcu zamku w Pieskowej Skale
Na dziedzińcu zamku w Pieskowej Skale © amiga
Wersja mini ;)
Wersja mini ;) © amiga
Fajnie tutaj
Fajnie tutaj © amiga
W oddali lekkie pagórki ;)
W oddali lekkie pagórki ;) © amiga
Do rzeki w zasadzie cały czas mamy zjazdy, jeżeli pojawiają się podjazdy nie są długie. Przy rzece tak jak pokazywała mapa, mamy co robić, średnio co kilometr jest powód by się zatrzymać, by zrobić zdjęcie. Przypomina nam się, że jest niedziela... z wejściem do kościołów o tej porze będzie różnie.... a raczej będzie to problematyczne. Do południa będą odbywały się msze... Cóż... choć w pierwszym kościele mamy szczęście... Dosłownie przed chwilą skończyło się nabożeństwo. W środku pusto... jest szansa na fotę :)
Przeprawa przez Dłubnie
Przeprawa przez Dłubnie © amiga
Kościół pw. św. Benedykta Opata
Kościół pw. św. Benedykta Opata © amiga
Wnętrze kościoła
Wnętrze kościoła © amiga
Klasztor Sióstr Norbertanek Sanktuarium Męki Pańskiej
Klasztor Sióstr Norbertanek Sanktuarium Męki Pańskiej © amiga
Dalej jednak już nie jest tak różowo, sporo samochodów, sporo ludzi. O kolejnych zdjęciach z wnętrz nie ma mowy... Ale w okolicy jest więcej ciekawych miejsc. A to pałacyk, a to dworek, stary młyn.  
Stary młyn
Stary młyn © amiga
Pałac w Ściborzycach
Pałac w Ściborzycach © amiga
Tam na polu stoi krowa...
Tam na polu stoi krowa... © amiga
Przy kościele w Wysocicach
Przy kościele w Wysocicach © amiga
Okolice Wysocic
Okolice Wysocic © amiga
Zespół Pałacowo - Parkowy w Minodze
Zespół Pałacowo - Parkowy w Minodze © amiga
Pora jednak odbić na Skałę, droga pnie się przez prawie cały czas... Trochę jest to męczące, ale nie narzekamy. W skale postój na rynku. Rozglądamy się za jakąś restauracją, ale otwarte są tylko lodziarnie i cukiernie. Bez sensu. Po dobrych 15 minutach dajemy sobie spokój z poszukiwaniami,. w końcu zjedziemy w dół w okolice Ojcowa... Tam coś będzie.
Ciekawa rzeźba na rynku w Skale
Ciekawa rzeźba na rynku w Skale © amiga
Fontanna w Skale
Fontanna w Skale © amiga
Ciekawa rzeźba
Ciekawa rzeźba © amiga
Jest i czaszka :)
Jest i czaszka :) © amiga
Kościół w Skale
Kościół w Skale © amiga
Dokarmianie zwierząt :)
Dokarmianie zwierząt :) © amiga
A może się powspinamy?
A może się powspinamy? © amiga
Te coś okazuje się "Chlebem praojców", stajemy, ludzi jest trochę, więc  chyba nie trują. Zamawiamy po kwaśnicy na jagnięcinie i kawie... 
Kwaśnica się wyróżnia... tak niedobrej jeszcze nie jadłem... Z jagnięciny są jakieś ścięgna, tłuszcze... fuj.... Liczę na to, że choć kawa będzie przyzwoita. Ta niestety jest po turecku... ale jakaś rozwodniona. Firmowy automat robi rewelacyjną przy tym czymś... 
Z jednej strony brzuchy pełne, a z drugiej silne postanowienie, że więcej tutaj nie wrócimy. Szkoda kasy i żołądków. A tzw Chleb Praojców który dostaliśmy do Kwaśnicy... też niczym się nie wyróżnia. Każda mała piekarnia ma coś lepszego... Nawet to co sprzedaje Kłos bije na głowę to co dostaliśmy. Czyżby nasi praojcowie, aż tak źle jedli? 
Chleb Praojców - może nazwa chwytliwa, ale jedzenie takie sobie
Chleb Praojców - może nazwa chwytliwa, ale jedzenie takie sobie © amiga
W trakcie obiadu doszliśmy do wniosku, że pojedziemy w kierunku Olkusza, po fragmencie drogi którą z Darkiem planujemy na wyjazd firmowy... ale z modyfikacjami . Na mapie udaje się znaleźć "atrakcję" tuż za Sułoszową czy może Sułoszowem? To słup milowy :) Zanim jednak tam docieramy po drodze wpadamy na myjnię ręczną... Rowery od razu nabierają blasku :)
Skałki w Sułoszowie
Skałki w Sułoszowie © amiga
Słup milowy w Kosmołowie
Słup milowy w Kosmołowie © amiga
A nam zostało ledwie kilkanaście km do Rabsztyna i dalej Olkusza a którym planujemy postój na rynku... Mijamy Rabsztyn, po głowie chodziły mi pierogi ruskie - tutaj są dobre...  ale jesteśmy jeszcze pełni... tak więc odbijamy się i obieramy kierunek Olkusz... 
Piękna okolica
Piękna okolica © amiga
Na szczycie górki
Na szczycie górki © amiga
Zamek w Rabsztynie
Zamek w Rabsztynie © amiga
Telefon odebrany przez Karolinę zmienia nam plany, do Olkusza, a raczej jego centrum już nie zjedziemy... Gnamy do Bolesława... gdzie czeka na nas samochód... Na szczęście nie ruszamy od razu... Przez dobrą godzinę możemy ostygnąć i czegoś się napić. To koniec wycieczki, wypadu w te piękne okolice, ale już układany plan na kolejny wypad :)

Dzięki Karolina za kolejną wspaniałą, spontaniczną wyprawę :)

Dolinki Krakowskie z Karoliną

Sobota, 1 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień z Karoliną jest zawsze szalony, poranek wczesny, szybki wyjazd na pociąg, przesiadka w Dąbrowie Górniczej do samochodu i kilka godzin później jesteśmy gdzieś w okolicy Skały :) Trochę powoli idzie nam składanie się, tuż przed ruszeniem dzwoni tel. z firmy, muszę na kilka minut wejść na serwer... Ruszamy kilkanaście minut przed 10...  Pogoda dopisuje, słońce grzeje, jest przepięknie :)

Postanawiamy zjechać doliną Zachwytu do doliny Prądnika, początkowo mamy asfaltową ścieżkę, jednak dalej zmienia się w terenową wąską wyboistą ścieżynkę. Z sakwami jedzie się ciężko po takim terenie. Sama dolinka... z jednej strony piękna, z drugiej mam wrażenie, że jakiś rolnik zakopał tutaj kilka ton kapusty i teraz to wszystko gnije... ;)

Małe focenie w okolicach Wielmoży
Małe focenie w okolicach Wielmoży © amiga
W kierunku doliny Zachwytu
W kierunku doliny Zachwytu © amiga
Rowerami chyba można ;)
Rowerami chyba można ;) © amiga
Dolina Zachwytu
Dolina Zachwytu © amiga
Dolina Zachwytu
Dolina Zachwytu © amiga
Skałki przy wyjeździe z doliny Zachwytu
Skałki przy wyjeździe z doliny Zachwytu © amiga
Gdy wyjeżdżamy z dolinki jesteśmy tuż przy zamówionej na dziś wieczór agroturystyce. Co prawda mieliśmy tutaj pojawić się dopiero za kilka godzin, ale nie zaszkodzi zapytać się ;) Tak więc podjeżdżamy, chwilę rozmawiamy z właścicielami i... zostawiamy w pokoju sakwy :). Już na luzaka możemy ruszyć dalej... Początkowo poruszamy się doliną Prądnika... przez Ojców, ale tutaj już byliśmy, pora poszukać czegoś nowego. Tak więc wyjeżdżamy z dolinki przez Biały Kościół, na szczycie górki telefon od Darka. Jest w Ojcowie ;) Rozminęliśmy się o jakieś 30-40 minut... Szkoda
Okolice Młynów
Okolice Młynów © amiga
Wszędzie skałki
Wszędzie skałki © amiga
Może nie będzie głęboko ;)
Może nie będzie głęboko ;) © amiga
Figura Matki Bożej Niepokalanej w skale Prałatki
Figura Matki Bożej Niepokalanej w skale Prałatki © amiga
Kaplica
Kaplica "Na wodzie" pw. Św. Józefa Robotnika © amiga
Pieskowa Skała
Pieskowa Skała © amiga
Stare zabudowania w Ojcowie
Stare zabudowania w Ojcowie © amiga
Drewniana zabudowa Ojcowa
Drewniana zabudowa Ojcowa © amiga
Karolina zadowolona jak zwykle na rowerze :)
Karolina zadowolona jak zwykle na rowerze :) © amiga
Punkt widokowy na skale
Punkt widokowy na skale © amiga
Mały wodospad
Mały wodospad © amiga
Brama Krakowska
Brama Krakowska © amiga
Rękawica
Rękawica © amiga
Próg wodny na Prądniku
Próg wodny na Prądniku © amiga
Wysoko
Wysoko © amiga
W dolinie Prądnika
W dolinie Prądnika © amiga
Wąwóz na ul.Skalskiej
Wąwóz na ul.Skalskiej © amiga
Kościół św. Mikołaja w Białym Kościele
Kościół św. Mikołaja w Białym Kościele © amiga
Na polu w Białym Kościele
Na polu w Białym Kościele © amiga
Granica Zaborów
Granica Zaborów © amiga
Postanawiamy odwiedzić dolinki, na które nie starczyło nam czasu w kwietniu. Zaczynamy od doliny Kluczywody, już na wstępie zaskakuje nas replika słupa granicznego z Rosją... Szkoda tylko, że jest na prywatnej posesji, za zasiekami, i jakimiś śmieciami...  Cóż.... szybkie zdjęcie i jedziemy dalej... 
W dolinie Kluczywody
W dolinie Kluczywody © amiga
Dolinka zachwyca, choć ścieżka robi się coraz węższa, coraz bardziej błotnista, ale cały czas da się jechać. Podziwiamy skałki. Jest przepięknie... Nawet po głowie chodzi mi, by namówić Darka na małą zmianę wycieczki firmowej... zamiast Będkowską, może tędy? Moje zapędy kończą się w chwili gdy trafiamy na kilka błotnych przepraw... Jedna, czy dwie to nie problem, ale im dalej tym gorzej. Na koniec... niespodzianka. Na środku dolinki ktoś zagrodził główną ścieżkę, można to obejść tylko przy płocie. O jeździe nie ma mowy, na dokładkę skałki śliskie jak diabli. Wychodzimy po około 200m walki ze ścieżką i ze sobą... Musimy chwilę odsapnąć... a ja muszę założyć łańcuch, na jakimś kamieniu spadł mi z korby. 
Skała Zamkowa
Skała Zamkowa © amiga
Ścieżki trochę pozalewane
Ścieżki trochę pozalewane © amiga
Droga zaczyna być mocno wymagająca
Droga zaczyna być mocno wymagająca © amiga
W dolinie Kluczywody
W dolinie Kluczywody © amiga
Szybkie mycie butów w strumieniu i wsiadamy na rowery... Te po takim terenie już solidnie są ubłocone ;) W pobliżu jest dolinka Bolechowicka, nie ma sensu wjeżdżać do niej, ale bramę warto odwiedzić :) Niesamowite miejsce. Na podjeździe Karolinie spada łańcuch, zanim wracam łańcuch jest już na miejscu, Karolina ma oleiste dłonie. Teraz obydwoje wyglądamy podobnie ;) 
Pora umyć buty :)
Pora umyć buty :) © amiga
Między Gackami, a Bolechowicami
Między Gackami, a Bolechowicami © amiga
Dolina Bolechowicka
Dolina Bolechowicka © amiga
Skałki w dolinie Bolechowickiej
Skałki w dolinie Bolechowickiej © amiga
Okolice Karniowic
Okolice Karniowic © amiga
Jeszcze pachnie nowością ;)
Jeszcze pachnie nowością ;) © amiga
Docieramy w okolice Kobylan, rozmawiamy o tym, że może jak coś będzie to staniemy i coś zjemy.  Nie liczymy na zbyt wiele... ale czeka nas niespodzianka. Trafiamy na restaurację "Sen o Dolinie". Może nie zabija z zewnątrz, w środku też średnio, ale jesteśmy głodni i zjemy co będzie. Chwila rozmowy z obsługą. Zamawiamy po porcji i chwilę czekamy. To co dostajemy... szok... Wszystko świeże i z grilla, może ciut za słone... ale pyszne :) Porcje są tak wielkie, że nie dajemy im rady... Następnym razem możemy zamówić spokojnie jedną porcję na dwoje :) 
Obiad w Restauracji
Obiad w Restauracji "Sen O Dolinie" © amiga
Po sytym obiedzie ciężko się ruszyć, a przed nami dolinka Kobylańska... i znów gdy do niej wjeżdżamy chodzi mi po głowie by tędy poprowadzić wycieczkę firmową. Co chwilę stajemy, fotografujemy... jest przepięknie :), do czasu... focenie co prawda zostało, ale ścieżka jest poprzecinana strumieniami, pojawia się masa błota... Mocno nas to spowalnia... 
Wjazd do doliny Kobylańskiej
Wjazd do doliny Kobylańskiej © amiga
W dolinie Kobylańskiej
W dolinie Kobylańskiej © amiga
Dajemy radę :)
Dajemy radę :) © amiga
Skałki w dolinie Kobylańskiej
Skałki w dolinie Kobylańskiej © amiga
Skałki w dolinie Kobylańskiej
Skałki w dolinie Kobylańskiej © amiga
Ścieżka robi się coraz ciekawsza
Ścieżka robi się coraz ciekawsza © amiga
Wyjeżdżamy w Będkowicach ,podjazd daje nam się we znaki, nie dość że stromo, to jeszcze droga wysypana drobnymi kamykami ;) Na szczycie musimy odetchnąć... Część dalszej drogi znamy... dalej jednak rozglądamy się, za czymś w miarę płaskim :) W takiej okolicy jest to ciężkie.. Gdy trafiamy na lokalny market stajemy, chłodzimy się lodami :) Przyglądamy się mapie i... mamy plan...  Jest jeszcze trochę ścieżek, którymi nie jechaliśmy :) Odwiedzamy miejscowości gdzie nas nie było. 
Będkowice
Będkowice © amiga
No i rozkopali nam drogę w Będkowicach ;)
No i rozkopali nam drogę w Będkowicach ;) © amiga
Ale tutaj pięknie
Ale tutaj pięknie © amiga
Szlak w okolicy Łabajowej
Szlak w okolicy Łabajowej © amiga
Chyba stara plebania w Sąspowie
Chyba stara plebania w Sąspowie © amiga
Kościół Parafialny pw. Św. Katarzyny w Sąspowie
Kościół Parafialny pw. Św. Katarzyny w Sąspowie © amiga
Sąspów czaszka numer jeden :)
Sąspów czaszka numer jeden :) © amiga
Sąspów czaszka numer dwa :)
Sąspów czaszka numer dwa :) © amiga
Sąspów czaszka numer trzy :)
Sąspów czaszka numer trzy :) © amiga
Wnętrze kościoła w Sąspowie
Wnętrze kościoła w Sąspowie © amiga
I jak tu się minąć?
I jak tu się minąć? © amiga
W końcu jednak wracamy w okolice Ojcowa, długi zjazd, w cieniu jest nawet chłodno... podziwiamy ponownie Maczugę Herkulesa, zamek na Pieskowej Skale :) Kolacja w okolicach Wielmoży... Chwilę rozmawiamy, czas leci. W końcu gdy zauważamy, że słońce jest jednak coraz niżej postanawiamy wrócić do Agroturystyki. Droga w dół po asfalcie mija szybko, jeszcze 2 km w poziomie i jesteśmy na miejscu. 
Powrót do Parku Ojcowskiego
Powrót do Parku Ojcowskiego © amiga
Dzień dobry :)
Dzień dobry :) © amiga
Maczuga Herkulesa
Maczuga Herkulesa © amiga
Słońce coraz niżej
Słońce coraz niżej © amiga
Z tej strony jeszcze chyba nie mam zdjęcia ;)
Z tej strony jeszcze chyba nie mam zdjęcia ;) © amiga
Skałki w okolicach Młynów
Skałki w okolicach Młynów © amiga
Taki widok mamy z kwatery :)
Taki widok mamy z kwatery :) © amiga
Trochę rozmawiamy z gospodarzami, jeszcze przygotowują się do sezonu... a my mamy sezon już teraz :) 
Udajemy się do pokoju... pora się odświeżyć, wypić herbatę i opracować plan na kolejny dzień :)

Od Pasieki do Pasieki z Karoliną :)

Niedziela, 19 maja 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień od samego początku zapowiadał się ciekawie i intensywnie. Przed 10 meldujemy się z Karoliną w Brzezinach koło pływalni, bo tam miała być zbiórka, przynajmniej taka informacja była na stronie Brzezin. Czekamy trochę i... nikogo nie ma, to trochę podejrzane. Gdy jadą jacyś rowerzyści Karolina pyta ich czy nie widzieli gdzieś większej grupy bikerów. Dostajemy informację, że kawałek dalej jest zbiórka. Gnamy....

Zbiórka w Brzezinach
Zbiórka w Brzezinach © amiga
Mimo tego jesteśmy przed czasem :). Już później zajrzałem na stronę i odszukałem tą mylną informację, wydaje mi się, że ktoś zamiast dodać nowy wpis, przeedytował stary pozostawiając komentarze a to w nich była mylna informacja. Nie warto do tego wracać. Wycieczka nie zapowiada się specjalnie intensywnie, Do przejechania coś w okolicach 40 km. Z lekką obsuwą ale ruszamy.
Dzielimy się nieco wcześniej na 2 grupy, pierwsza jedzie krótszą trasą, wolniej za to dostosowaną dla dzieci. Tą którą my podążamy jest bardziej wymagająca. 
Pierwsze piaski szybko się pojawiają ;) Mam jednak wrażenie, że już tędy jechałem ;)
Polne drogi
Polne drogi © amiga
Czasami trawiaste ścieżki
Czasami trawiaste ścieżki © amiga
Niektórzy uczestnicy, czy raczej współorganizatorzy wiozą tabliczki, które tu i tam wbijamy... Co jakiś czas musimy się pozbierać do kupy... Obserwuję organizację, bo to mnie interesuje. Przyglądam się jak prowadzona jest grupa, jak pilnowani uczestnicy... Nie chodzi o to by oceniać organizatorów, ale za niecały miesiąc będę miał okazję prowadzić grupę firmową do Morska. A każde takie doświadczenie pomaga... Dziś to ja jestem uczestnikiem i nie muszę skupiać się na trasie, na rowerzystach.. To mnie mają doprowadzić do punktów kontrolnych... 
Zgadnij kto to ;)
Zgadnij kto to ;) © amiga
Chwila postoju
Chwila postoju © amiga
Widzę drobne uchybienia, gdy grupa rozrywa się, bo ktoś wchodzi do sklepu,. reszta na niego nie czeka, dobrze, że jeden z organizatorów zauważa takie rzeczy i zostaje. Chyba tylko dzięki temu docieramy w komplecie do pierwszej pasieki. 
Ja go gdzieś już widziałem ;)
Ja go gdzieś już widziałem ;) © amiga
Rowery dwa
Rowery dwa © amiga
Mija chyba dobra godzina, właściciele częstują nas ciastem, miodem prosto z pasieki, napojami słodzonymi miodem... Wszystko pyszne. W między czasie zapoznajemy się z pracą pszczół ale i pszczelarzy... Z jednej strony kontakt z naturą, z drugiej... nie jest to łatwa praca... i zupełnie nie chodzi mi o użądlenia... Te myślę, że nie stanowią problemu... 
Pasieka
Pasieka © amiga
Pszczoły pracują
Pszczoły pracują © amiga
Poglądowa wersja ula
Poglądowa wersja ula © amiga
Jeszcze się dymi
Jeszcze się dymi © amiga
Uwielbiam ten uśmiech
Uwielbiam ten uśmiech © amiga
Pora jednak ruszyć dalej, trasa zaskakuje, organizatorzy unikają dróg, zastanawiam się czy to fobia, czy jednak coś innego. Osobiście jeżeli się da to wolę pojechać asfaltem po mało uczęszczanych drogach, a tych w okolicy jest całkiem sporo. Co prawda zupełnie nie przeszkadza mi terem... powiem więcej uwielbiam go... To co rzuca mi się w oczy to pomijanie "atrakcji" które mamy na wyciągnięcie ręki, a to stary młyn a to drewniany kościół, czy stary cmentarz. Mimo, że przejeżdżamy tuż obok, nie zatrzymujemy się. 
Fakt, cel wycieczki jest inny, ale jednak... Przypomina mi się inna wycieczka do Lublińca sprzed paru lat, gdzie minęliśmy wszystkie możliwe atrakcje zatrzymując się przy marketach ;)
Pewnie będzie miód rzepakowy
Pewnie będzie miód rzepakowy © amiga
Piękne tutaj
Piękne tutaj © amiga
Zdjęcia mijanym młynom robimy w trasie, zatrzymują się dosłownie na kilka sekund. Po czym musimy gonić grupę ;)
Stary Młyn
Stary Młyn © amiga
Uwielbiam takie drogi
Uwielbiam takie drogi © amiga
Zawsze uśmiechnięta
Zawsze uśmiechnięta © amiga
Są i górki
Są i górki © amiga
Szkoda, że się nie zatrzymaliśmy
Szkoda, że się nie zatrzymaliśmy © amiga
Po jakimś czasie docieramy do drugiej pasieki, kolejna porcja zwiedzania, kolejne miody lądują na stole, próbuję lokalnego miodu pitnego... Czuję jego moc... 
Jako, że to ostatni punkt wycieczki, to pora na przemówienia i prezenty. Każdy uczestnik dostaje do zasadzenia śnieguliczkę różową :) Trochę mnie to zaskoczyło. Pakujemy nasze sztuki do plecaka, wyglądam dziwnie, ale... co tam :) Wracamy z Karoliną do Brzezin. 
W pasiece
W pasiece © amiga
Kościół pw. św. Wojciecha w Niesułkowie-kolonii
Kościół pw. św. Wojciecha w Niesułkowie-kolonii © amiga
Parafia Kościoła Starokatolickiego Mariawitów pw. Matki Boskiej Szkaplerznej i św. Wojciecha w Lipce
Parafia Kościoła Starokatolickiego Mariawitów pw. Matki Boskiej Szkaplerznej i św. Wojciecha w Lipce © amiga
Wnętrze kościoła
Wnętrze kościoła © amiga
Oczywiście powrót nie jest po najkrótszej drodze, w pobliżu jest kilka atrakcji do odwiedzenia. Tak wiec stajemy tu i tam, dobrze, że Karolina wzięła mapę, bez niej byłoby trudno. 
Wyjątkowo z drutami
Wyjątkowo z drutami © amiga
Leśnictwo Tadzin Nadleśnictwo Brzeziny
Leśnictwo Tadzin Nadleśnictwo Brzeziny © amiga
Trochę stromo ;)
Trochę stromo ;) © amiga
W końcu późnym popołudniem wracamy pod pływalnie. Pakujemy rowery i do domu :)

Sama wycieczka przyjemna, miła i idealną pogodą. Oczywiście były drobne problemy z samą organizacją, ale czy zawsze musi być idealnie. Miodu próbowałem we wszystkich możliwych formach, wszystkie pyszne. Choć pewnie przez kilak dni nie będę mógł spojrzeć na nic słodkiego.