Wpisy archiwalne w kategorii

Firmowo

Dystans całkowity:2914.48 km (w terenie 641.68 km; 22.02%)
Czas w ruchu:158:29
Średnia prędkość:18.39 km/h
Maksymalna prędkość:63.92 km/h
Suma podjazdów:22777 m
Maks. tętno maksymalne:213 (115 %)
Maks. tętno średnie:145 (78 %)
Suma kalorii:111394 kcal
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:94.02 km i 5h 06m
Więcej statystyk

Etisoftowy wyjazd do Wisły...

Piątek, 13 maja 2016 · Komentarze(2)
Uczestnicy
jest piątek 13go :) wyjeżdżam prawie jak zwykle... jest 7:12 gdy ruszam... w firmie muszę być przed 9:00... o ósmej jestem umówiony z Marcinek w Kochłowicach... mam go zgarnąć... Mam wrażenie, że wyjeżdżam za wcześnie, tyle, że założone mam sakwy... jeszcze trochę gratów do wzięcia... więc chyba lepiej, że mam większy zapas czasu... 

Prognozy na dzisiaj zmieniały się bardzo mocno od ponad tygodnia... począwszy od kataklizmu... a skończywszy na ciepłym dniu... 
Z rana meteo.pl twierdziło, że nie bezie źle, do około 14 nie powinno padać, powinno być stosunkowo ciepło, a co będzie później...? To dopiero zobaczymy.... 

Pomimo tego, że jadę z sakwami, mam wrażenie, że jedzie mi się niesamowicie lekko, przyjemnie... chyba wieje ze wschodu...  NA długich trasach średnia na poziomie 20km/h z sakwami to dobry wynik... a gdy jestem na miejscu w Kochłowicach widzę na liczniku ponad 24... na 100% wieje ze wschodu... 

Mam chwilę czasu, nawet dłuższą, więc na spokojnie podjeżdżam do pobliskiego bankomatu, i wracam na miejsce spotkania.... mija dobre 10 min... mam czas by zadzwonić kontrolnie do Darka

Przyjeżdża Marcin... nogi na pedały i jedziemy dalej... odbijam na Wirecką... a tam niespodzianka, remont torowisk, droga częściowo zakorkowana przez ciężki sprzęt, pomimo że tego nie planowałem odbijamy na drogę wzdłuż potoku Bielszowickiego... trochę terenu z rana... z sakwami ;)

Gnamy ile sił w nogach, zależy mi byt być przed 9:00... 

W sumie to nie wyjaśniłem czemu tak późno... 

Dzisiaj zaczyna się wypad na spotkanie integracyjne w Wiśle... rowerzyści podobnie jak rok temu wyjeżdżają dzień wcześniej, wszystko dzięki przychylności zarządu, kadr, kilku dobrych duchów... 

Czasu na przygotowanie mieliśmy bardzo mało, wyjazd jest miesiąc wcześniej niż zwykle... pomimo tego udało się ustalić inną trasę niż w zeszłym roku z jednym wspólnym punktem... tym obiadowym, bo knajpka sprawdzona... itd... 

Dojeżdżamy do firmy, rowerzyści już powoli się zbierają, krótkie spotkanie z Darkiem, lecę się przepakować, bo nie wszystko co mam w małych sakwach będzie mi potrzebne na trasie, ale też część rzeczy już wcześniej znalazła się w firmie :)

Zebrało się tutaj wielu
Zebrało się tutaj wielu © amiga

Około 9:30 zaplanowaliśmy krótką odprawę...

W skrócie na starcie stawiło się 57 rowerzystów, podzieliliśmy ich na 4 grupy by wszystko było zgodnie z prawem, ruszamy w odstępach 2-3 minut... do pokonania trochę ponad 100 km....  

Ostatnie przygotowania nawigacji, parę informacji o możliwych niebezpiecznych miejscach... i trochę po 10 ruszamy... Grupa A prowadzona przez Darek, grupa B prowadzona przez Dawida, grupa C prowadzona przez Mariusza i jako ostatnia stratuje grupa D prowadzona przeze mnie :) Mam najmniejszą grupę... 13 osób...  wiązało się to z małymi przetasowaniami jeszcze przed startem :)

Pierwsze zadanie to wydostać się z Gliwic... ten wariant musieliśmy jeszcze wczoraj zmienić, bo zaczynają się Igry w Gliwicach, kilka dróg na pierwotnej trasie przejazdu jest zamknięte... Udało się jednak na szybko sklecić nieco inny wariant, może ścieżki nie są idealne, ale przejezdne... a najważniejsze, że z dala od głównego ruchu... 

Mostek na Kłodnicy
Mostek na Kłodnicy © amiga

W końcu wjeżdżamy na Bojkowską a nieco dalej odbijamy w lekki teren niedaleko lotniska... 
Tutaj po raz pierwszy zauważamy, że grupa C nieco źle pojechała, wołamy, gwiżdżemy, w końcu dzwonimy...  zawracając... 
To nic dziwnego, bo Mariusz po raz pierwszy dzisiaj używa nawigacji...  na szczęście nie ujechali daleko... tylko 50m do zawrócenia... chwilę odczekujemy, przepuszczamy ich i... sami ruszamy... z definicji mamy zamykać cały przejazd... i w razie czego zbierać zbłąkane owieczki :)

Na Bojkowskiej
Na Bojkowskiej © amiga
Doganiamy grupę C
Doganiamy grupę C © amiga
Troszkę terenu
Troszkę terenu © amiga

Pierwsza okazja jeszcze przed Knurowem, gdzie jakiś uczestnik czeka na swoją grupę świecie przekonany, że dopiero przyjadą... chwila rozmowy i zabieramy go ze sobą... za nami już nikogo nie ma... 

Cóż zdarzyło się...

Ruszamy dalej... to chyba najbardziej niewdzięczny fragment wycieczki - Kurów, tutaj rower to samobójstwo, a my musimy przeprowadzić tamtędy kilkadziesiąt osób... udało się wyznaczyć szlak zakosami, przez jakieś piesze tunele pod A1 i został jedynie fragment drogi 921... Chwilę odczekujemy na możliwość przejazdu... wbicie się na tą drogę to horror... ale gdy już po niej jedziemy jest nieźle..... 400m dalej zjeżdżamy na boczną drogę... 

Tunel do innego świata?
Tunel do innego świata? © amiga

gdzie gdy dojeżdżamy, opuszczane są szlabany...  przymusowy postój wykorzystujemy na degustację czekoladek :) wypicie kilku łyków... Mijają się 2 towarowe... chwila się przeciąga...

Jedzie pociąg
Jedzie pociąg © amiga

Teraz dłuższy odcinek wzdłuż A1-ki po serwisówce... tyle, że odbijamy na Czerwionkę-Leszczyny byt w końcu wyjechać na trasę którą mieliśmy pierwotnie... w wariancie 90% asfaltu... i taką informację posłaliśmy kilka tygodni temu...  ech....


Wzdłuż autostrady
Wzdłuż autostrady © amiga
Przejazd nad A1
Przejazd nad A1 © amiga

W lasach przed Czerwionką spotykamy grupę C... mają przerwę na panę... oddajemy przy okazji zgubionego uczestnika i ruszamy dalej... nie czujemy specjalnego parcia... by się ścigać, wolę by nas wyprzedzili... to w końcu my mamy zbierać zagubione owieczki, a poza tym, nieco lepiej znam trasę ;) chociaż bez nawigacji też miałbym trudno... Nie da się zapamiętać 100km i 100 zakrętów... przynajmniej nie po jednym przejeździe :)

Pierwsza awaria?
Pierwsza awaria? © amiga

Mamy coś szczęście do pociągów.... i opuszczonych szlabanów... natykamy się jeszcze na 2 takie miejsca, w jednym są chyba zamknięte na stałe, w drugim... jedzie pociąg... na szczęście nie czekamy zbyt długo... 

Kolejny pociąg?
Kolejny pociąg? © amiga

Osiągamy okolice pojezierza Palowickiego... gdy z Darkiem jechaliśmy tutaj jakiś miesiąc temu... zrobiło na nas wrażenie... chociaż wtedy jechaliśmy nieco inną trasą, dzisiaj nieco więcej wzdłuż stawów... piękne miejsce... i kilka osób wspomniało nam, że teżzwrócili na nie uwagę... 

Leciutki teren
Leciutki teren © amiga
Okolice pojezierza Palowickiego
Okolice pojezierza Palowickiego © amiga

Przed nami kolejne wyzwanie - przejazd przez Żory... i konieczność przejechania 81... która stanowi spore wyzwania dla rowerzystów próbujących ją przekroczyć, tyle że w czasach gdy powstawała natężenie ruchu samochodowego było sporo mniejsze... teraz w niektórych miejscach próbują to rozwiązać... ale do ideału daleko... 

Przekraczamy 81 w okolicach leśnej... Uff to chyba najgorszy dzisiaj fragment, pomimo tego, że tak krótki... 

Pora na sklep :)
Pora na sklep :) © amiga

W okolicach Warszowic wjeżdżamy na trasę zeszłorocznego wariantu... prowadzącego aż do Strumienia... więcej nie namieszaliśmy, bo i po co tym bardziej, że się sprawdził... 
Znajomy mostek :)
Znajomy mostek :) © amiga
Przez pola rzepaku
Przez pola rzepaku © amiga

Na niebie pojawia się coraz więcej ciemnych chmur zwiastujących zmianę pogody, jak do tej pory było nieźle... temperatura około 23 stopni...  lekki wiatr...  teraz zaczyna pokrapywać od czasy do czasu, do miejsca planowanego obiadu  mamy może 6 km... częściowo po terenie, częściowo asfaltami... Co prawda spodziewałem się, że już niektórzy będą zmęczeni, ale chyba wizja ciepłej strawy dodaje im skrzydeł, a raczej siły w nogach.... naciskamy mocniej... :)
Nie podobają mi się chmury z lewej
Nie podobają mi się chmury z lewej © amiga
Na szlaku
Na szlaku © amiga

Docieramy do strumienia, grupy A,B,C już są... jest czas by porozmawiać, dowiedzieć się jak minęła trasa... w tym czasie zaczyna mocniej padać, ale jesteśmy pod parasolami...  gorąca kawa, żurek, pierogi pomagają, chociaż wiem, że pierwsze kilka km będzie ciężkie... 
Punkt zborny
Punkt zborny © amiga

Mija dobre pół godziny zanim ruszamy, a może nawet więcej... 
Przed nami około 40 km w większości asfaltami, poza kilkoma odcinakami wzdłuż Wisły... gdzie pojawi się inna nawierzchnia... ale... teraz do przejechania most w strumieniu, rok temu był remontowany, co miało 2 konsekwencje, pierwsza, to musieliśmy skorzystać z części dla pieszych, a druga to ruch na dalszym odcinku za mostem w zasadzie nie istniał, tym razem jest nieco inaczej...  pojawia się kilka pędzących samochodów... 

Most w Strumieniu
Most w Strumieniu © amiga

Na szczęście znów odbijamy w bok :) i kierujemy się w okolice torowiska gdzie rok temu utknęliśmy na około 40 minut na przejeździe, tym razem nie popełnimy tego błędu, wiemy gdzie jest tunel... i skrzętnie z niego korzystamy, nie tracimy czasu.... za to znów zaczyna padać.... 
W tunelu
W tunelu © amiga

Trafiamy na dziwnie ustrojoną wioskę? Tylko co to za okazja? Nie pamiętam takiej tradycji... może chodzi o niedzielne święto, a może to coś innego... wzdłuż drogi palą się  znicze, w wielu miejscach szarfy, chorągiewki... to coś kościelnego, tylko co? Może ktoś wie? Ta miejscowość to Zaborze za Strumieniem...


Ustrojona wioska
Ustrojona wioska © amiga

rozpadało się na dobre... spoglądam na termometr w liczniku... masakra... temperatura spadła do 13 stopni... różnica o 10 w ciągu może godziny...

Pada coraz bardziej
Pada coraz bardziej © amiga
Betonowe płyty
Betonowe płyty © amiga
Widać ślady naszych
Widać ślady naszych © amiga

Zbliżamy się do Skoczowa, liczę na to, że tym razem nie będzie niespodzianek na rowerówce jak rok temu, gdy zamknęli nam kilka przepraw i dość długi odcinek DDRki... jest nieźle.. :) wszystko na swoim miejscu, my jednak nie jedziemy wzdłuż Wisły, tylko planowo nieco odbijamy na Brenną.... droga jest ciekawsza i nie ma przypadku gdy trzeba przenosić po schodach rower... 

to chyba największa porażka oryginalnej rowerówki do Wisły, ale od czego są mamy, google i inne serwisy... zawsze jest alternatywa :)


Rok temu remontowali ten wiadukt
Rok temu remontowali ten wiadukt © amiga
Ta kładka też była zamknięta
Ta kładka też była zamknięta © amiga
Most kolejowy
Most kolejowy © amiga

Już widać pierwsze objawy zmęczenia, co kilka km zatrzymujemy się by zebrać peleton... coś zjeść, napić się... skorzystać z toalety :)
Krótka przerwa
Krótka przerwa © amiga

ale góry coraz bliżej, na pierwszym moście przed Brenną odbijamy na Górki małe i Ustroń... boję się, że mnie zabiją na górki na 70 kilometrze... tego nie ma dużo... ale jednak trzeba zmierzyć się z długim kilku procentowym podjazdem... tym bardziej, że kilka osób siedzi pierwszy raz w tym roku na rowerze... 

Okazuje się, że nie jest tak źle... mało tego, gdy później już przy stołach rozmawiamy okazuje się, że wszystkim bardziej podobał się ten wariant, a nie nudna jazda wzdłuż Wisły, gdzie po jednej stronie są krzaki, a po drugiej rzekę widać i tak tylko od czasu do czasu, za to od Skoczowa cały czas jest pod górkę - niewielki nachylenie 1-2%

Tutaj było 3-4% ale później dość długi odcinek po "równym" i zjazd, dzięki któremu był czas na odpoczynek... 

Widać góry
Widać góry © amiga
A teraz to którędy ?
A teraz to którędy ? © amiga
Widać znajomych :)
Widać znajomych :) © amiga

Za zjazdem pozostało około 12km do Hotelu, wydawało mi się, że będzie ciężko, że każdy już będzie odliczał kilometry... spoglądał na zegarek, że coraz więcej osób będą opuszczać siły... a  tutaj niespodzianka, im bliżej hotelu, tym jedziemy szybciej... ponad 23 km/h... chyba przeginamy... 
Wzdłuż Wisły
Wzdłuż Wisły © amiga

Pod koniec zaplanowaliśmy przejazd przez mostek wiszący, ale wiąże się to  z przejazdem przez ścieżkę przy łące, niestety po deszczu jest mocno rozmoknięta, ciężko się jedzie... ale mostek i tak cieszy... może też dlatego, że finał już blisko... :)
Trawiasta niespodzianka
Trawiasta niespodzianka © amiga
Wiszący mostek
Wiszący mostek © amiga
Chyba wszyscy już są
Chyba wszyscy już są © amiga

Końcówka do podjazd trochę ponad kilometr... każdy jedzie w swoim tempie... ale dojeżdżają wszyscy, mało tego, wszyscy są uśmiechnięci, zmęczeni i uśmiechnięci.... 
Znowu mocniej pada
Znowu mocniej pada © amiga
Jeszcze 200m :)
Jeszcze 200m :) © amiga
Myjnia rowerowa
Myjnia rowerowa © amiga

Nie wiem jaka jest regóła, im dłuższa trasa, tym więcej osób uczestniczy w takich wyprawach... co rok przybywa około 40% osób więcej... jeszcze kilka lat i będziemy musieli zgłaszać przejazd Etisoftu jako imprezę masową z obstawą policji, będą zamknięte drogi na całej długości... :) No dobra rozmarzyłem się... 

Po 19 wszyscy spotykamy się na kolacji... nie spotykamy osób które narzekają na trudności, na podjazdy, na asfalt, którego było mniej niż deklarowaliśmy, a na koniec dostaliśmy wierszyk od naszych fanek.... :) który tutaj przytoczę.

Dwóch radosnych, łysych gości, nie boi się trudności.
Podjęli się trudnego zadania, zaczęli zatem od ściemniania…
I że asfalt i bez górek, wywróżyli sobie z chmurek…
Grupa zacna się zebrała ... i do Wisły pojechała
Drogą banalną i prostą, tam gdzie szparagi rosną:)
i asfalt się rozpościera.... choć gdzież on jest .. jasna cholera !!
asfalt leśny, asfalt polny chyba nawet jakiś rolny ..
wszystkie gatunki były na trasie..
tylko nie ten po którym jechać da się
Trasa bez górek, po drodze żurek
w grupie sami specjaliści , wysokiej klasy cykiliści ,
co gumę złapią zaraz łatają .. tempa w formule lepszego nie mają
Darki o wystrój drużyny zadbały .. każdy cyklista niebiesko-biały
na klacie dumnie imię widnieje , to etiBIKE team więc każdy szaleje
damskie i męskie imiona w grupie ...
a gdzież jej zajebistość... acha .. miała być n "du..ie"
Wszyscy do Wisły dotarli przed zimą, nikt nie zostanie dziś Cocolino
choć tyłki obite, błoto na ciele, Darki to nadal nasi przyjaciele.. :)


W zasadzie to bez WAS nie było by tego wyjazdu... nie było by tej trasy, wycieczki... nie było by tak wspaniałej atmosfery :) Dziękujemy :)

Objazd wycieczki po Wiśle

Niedziela, 8 maja 2016 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Jest niedziela... wczesny poranek, z Darkiem zgadujemy się by objechać wariant wycieczki górskiej w Wiśle... za tydzień będziemy tamtędy prowadzić wycieczkę... chyba, że będzie jakiś kataklizm... 

Dojeżdżamy do Wisły Malinki... sam w pobliżu skoczni zostawiamy samochód i ruszamy na Salmopol...

10km podjazdu... mam nadzieję, że nie zabiją nas za to... na szczycie szybka kawa/herbata i ciastko... ruszamy dalej na wpierw czerwonym szlakiem w kierunku Grabowej, ale wcześniej odbijamy na czarny szlak.. przez Stary Groń i Horzelnicę, aż do Brennej... 

Ruszamy z okolic skoczni im. A.Małysza
Ruszamy z okolic skoczni im. A.Małysza © amiga
Pod górkę
Pod górkę © amiga
Dla takich widoków, warto się pomęczyć ;)
Dla takich widoków, warto się pomęczyć ;) © amiga
Jeszcze tylko ten zakręt... ;)
Jeszcze tylko ten zakręt... ;) © amiga
Witamy w Szczyrku ;)
Witamy w Szczyrku ;) © amiga
Teraz trochę terenu
Teraz trochę terenu © amiga
Są i lekkie podjazdy
Są i lekkie podjazdy © amiga
Trzeba uważać na turystów
Trzeba uważać na turystów © amiga
W prawo czy w lewo?
W prawo czy w lewo? © amiga
Z górki na pazurki
Z górki na pazurki © amiga
Panorama beskidów
Panorama Beskidów © amiga
I znów pod górkę :)
I znów pod górkę :) © amiga
Te chmury nie wróżą nic dobrego
Te chmury nie wróżą nic dobrego © amiga
Wieża widokowa :)
Wieża widokowa :) © amiga
Ostro w dół
Ostro w dół © amiga
Tutaj przynajmniej kamieni nie ma :)
Tutaj przynajmniej kamieni nie ma :) © amiga
Zielono mi
Zielono mi © amiga
Cywilizacja ;)
Cywilizacja ;) © amiga

Teraz trzeba wrócić wariantem nieco bardziej lajtowym, dookoła Równicy, przez ul. Żarnowiec..., wyjeżdżamy w gdzieś na granicy Ustronia i Wisły, trasa jest ciekawa... cały czas podjazdy i zjazdy, nie można się nudzić... asfalt nieco pomaga, ale są miejsca gdzie bruk daje się we znaki :)
W centrum Wisły krótka przerwa na małe co nieco... i jedziemy do samochodu. Na dzisiaj starczy, plan wykonany, a wieczór i tak zapowiada się bardzo roboczy... jeszcze masa spraw do załatwienia... 
Nie miało być już płasko?
Nie miało być już płasko? © amiga
Droga do Warszawy
Droga do Warszawy © amiga
Chyba nas zabiją na te górki pod koniec
Chyba nas zabiją na te górki pod koniec © amiga
Po wycince
Po wycince © amiga
Przez mostek
Przez mostek © amiga
Dżizas... może nie większy od Świebodzińskiego ale na bank jest wyżej ;)
Dżizas... może nie większy od Świebodzińskiego ale na bank jest wyżej ;) © amiga
Kocham zjazdy po bruku
Kocham zjazdy po bruku © amiga
Zlot motocyklistów
Zlot motocyklistów © amiga
A dołem Wisła płynie ;)
A dołem Wisła płynie ;) © amiga
Jeszcze chwila i będziemy w centrum Wisły
Jeszcze chwila i będziemy w centrum Wisły © amiga

Wstępny objazd trasy do Wisły

Sobota, 23 kwietnia 2016 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Dzisiaj sobota... wcześnie rano... wstaję... zbieram się i o 7:41 wsiadam na rower... jadę go Gliwic, pod firmę, jestem lekko spóźniony... 
Prognozy pogoda są takie sobie, po południu możliwe są deszcze, temperatura do 15 stopni, tyle, że prawie bez wiatru...

Gonię szosami, mam za mało czasu by wjechać w las, czy poszaleć, z drugiej strony to chyba nie ma większego sensu... bo jadę do po by pod firmą spotkać się z Darkiem i mamy przejechać tegoroczny nowy wariant do Wisły... niewiadomych jest sporo... ale to wyjdzie na objeździe... Niestety na zdjęciach google-a nie zawsze widać jaki jest ruch, czy nie zmieniła się nawierzchnia... a może wyjdzie coś jeszcze?

Melduję się pod firmą, jest 8:55, nie mijają nawet  3 minuty gdy podjeżdża Darek, nic nie wyszło z odpoczynku, z porannej kawy przy automacie... 

Rozmawiamy może 5 minut ustalamy co i jak, i ruszamy do Wisły, początek trochę nieskładnie, na czuja... z postojem na smarowanie łańcucha...

Jeszcze smarowanie łańcucha
Jeszcze smarowanie łańcucha © amiga

Najważniejsze by dostać się na Bojkowską w okolice Kopalnianej gdzie odbijamy w teren na Knurów i dalej bokiem przez Czerwionkę-Leszczyny, Fragment Knurowski jest paskudny, musi ulec zmianie, ale też zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że najgorzej będzie wyjechać z Gliwic tak by uniknąć dużego ruchu... Cóż, mamy jeszcze trochę czasu :) i dobrze, że to blisko Gliwic, więc można to sprawdzić nawet kilka razy... 
Przy starej stacji kolejki wąskotorowej
Przy starej stacji kolejki wąskotorowej © amiga
Gdyby cała droga mogła tak wyglądać :)
Gdyby cała droga mogła tak wyglądać :) © amiga
Kocham takie płyty betonowe
Kocham takie płyty betonowe © amiga
Boczne drogi też nie są złe :)
Boczne drogi też nie są złe :) © amiga
Krótka wizyta w niedziałającym bankomacie ;)
Krótka wizyta w niedziałającym bankomacie ;) © amiga
Mam nadzieję, że w trakcie wyjazdu nie będzie żadnych remontów
Mam nadzieję, że w trakcie wyjazdu nie będzie żadnych remontów © amiga
Baba Jaga - a może Babcia Jadwiga
Baba Jaga - a może Babcia Jadwiga © amiga

Za to już za Szczygłowicami droga robi się taka jak powinna być, prawie bez samochodów, trochę terenowa, trochę asfaltowa, robi się pięknie, na dokładkę cały czas temperatura rośnie, jest przyjemnie ciepło, zaczynamy się rozbierać
Pogoda coraz ładniejsza
Pogoda coraz ładniejsza © amiga
Swojskie klimaty
Swojskie klimaty © amiga
Problematyczne może się okazać przekroczenie 925 jednak to niewielki fragment i chyba nie warto zaprzątać nim sobie głowy... odcinek do przejechania ma może 100m... 
Ciekawe jaki jest tutaj ruch w tygodniu
Ciekawe jaki jest tutaj ruch w tygodniu © amiga
Znowu na bocznej drodze
Znowu na bocznej drodze © amiga
Wkrótce wjeżdżam w las, pora na krótki odpoczynek, coś zjeść, napić się, gdy ruszamy okazuje się, że przegapiliśmy jedną z dróg na rozdrożu zatrzymujemy się, spoglądamy na mapy, i nie jest źle, łatwo to skorygować, a może nie warto.... bo w sumie szlak był całkiem przyjemny :)
I chyba pomyliliśmy nieco drogę
I chyba pomyliliśmy nieco drogę © amiga
Też jest pięknie
Też jest pięknie © amiga

Autostradę A1 przekraczamy przed Szejowicami, więc jedna przeszkoda za nami, pozostało tylko jakoś przekroczyć 81... a to jest problematyczne, bezkolizyjne przejazdy występują na niej sporadycznie, ale... mamy plan... Żory... 
Na wiadukcie nad autostradą
Na wiadukcie nad autostradą © amiga
Dzień na wycieczki rodzinne
Dzień na wycieczki rodzinne © amiga
Darek znalazł choppera:)
Darek znalazł choppera:) © amiga
To jeszcze z czasów gdy każdy potrafił wszystko
To jeszcze z czasów gdy każdy potrafił wszystko © amiga

Zanim jednak wpakujemy się do Żor jedziemy przez pojezierze Palowickie, które mocno zaskakuje wpierw wysypanym żwirem, a dalej swoim pięknem... i wieżą...
Jesteśmy szybsi... ;)
Jesteśmy szybsi... ;) © amiga
Trochę trzęsie
Trochę trzęsie © amiga
Leśne stawiki
Leśne stawiki © amiga
Pojezierze Palowickie
Pojezierze Palowickie © amiga
Pięknie tu
Pięknie tu © amiga
Prawie drewniany mostek nad rz. Ruda
Prawie drewniany mostek nad rz. Ruda © amiga

Ciekawe czy u góry siedzi księżniczka ;), 
A to niespodzianka - pozostałość po hucie Waleska
A to niespodzianka - pozostałość po hucie Waleska © amiga
Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © amiga

Wjeżdżamy na rynek do Żor, zabytkowy, ale... myślę, że można go odpuścić, to głównie ze względu na trasę, gdzie trzeba przejechać po dość paskudnych drogach, bardzo ruchliwych, w sobotę było paskudnie, a co dopiero w tygodniu... niemniej musimy z jednej z nich skorzystać by przedostać się na szlak obok pałacu... szkoda, że sam pałac jest tak zniszczony, że nie ma tu sklepu który można by wykorzystać, ale co tam... 
Na rynku w Żorach
Na rynku w Żorach © amiga
Przejazd kolejowy
Przejazd kolejowy © amiga
Przy Żorskim Pałacu
Przy Żorskim Pałacu © amiga
Mijając las Baraniok docieramy do fragmentu zeszłorocznego szlaku, trzymamy się go aż do Strumienia gdzie planujemy dłuższy postój, nasz, teraz u nieco później gdy będziemy jechać całą ekipą... 
W lewo, czy w prawo?
W lewo, czy w prawo? © amiga
Fajne miejsce, w zeszłym roku już tu jechalismy
Fajne miejsce, w zeszłym roku już tu jechaliśmy © amiga
Piękny asfalcik :)
Piękny asfalcik :) © amiga
Lekko pod górkę
Lekko pod górkę © amiga
Nie ma żywego ducha
Nie ma żywego ducha © amiga
Pojawiają się traktory
Pojawiają się traktory © amiga
Na polach jeszcze rośliny niewielkie, a czasami brak
Na polach jeszcze rośliny niewielkie, a czasami brak © amiga
Do Strumienia coraz bliżej
Do Strumienia coraz bliżej © amiga
Knajpka jest godna polecenia, porcje są słuszne, jedzenie świeże i dobrze przygotowane :) Studiujemy menu, oczywiście kończy się na plackach po węgiersku i napojach energetyzujących ;) po około 40 minutach ruszamy dalej, od mostu również staramy się wybrać nieco inny wariant niż to było przed rokiem... zahaczamy o inne stawy, w innym miejscu wjeżdżamy na  szlak przy Wiśle, tak dojeżdżamy do Skoczowa... 
Przerwa na posiłek :)
Przerwa na posiłek :) © amiga
Runek w Strumieniu
Runek w Strumieniu © amiga
Na lewo most
Na lewo most © amiga
...a dołem Wisła płynie
...a dołem Wisła płynie © amiga
Raz na górze
Raz na górze © amiga
A raz na dole
A raz na dole © amiga
Światełko w tunelu
Światełko w tunelu © amiga
Straż Pożarna
Straż Pożarna © amiga
Nad jeziorkami
Nad jeziorkami © amiga
W pobliżu Kościoła
W pobliżu Kościoła © amiga
Może odprawimy modły
Może odprawimy modły © amiga
Płytówka... moja ulubiona
Płytówka... moja ulubiona © amiga
Trochę wąsko
Trochę wąsko © amiga
Na zdjęciu tego nie widać, ale w powietrzu unosiły się tysiące muszek
Na zdjęciu tego nie widać, ale w powietrzu unosiły się tysiące muszek © amiga

W Skoczowie nie zapowiada się, na jakieś niespodzianki, mosty są wyremontowane,  ścieżki przejezdne, jedziemy wzdłuż Brennicy nieco inaczej, ale dzięki temu unikniemy noszenia rowerów po schodach, w zamian pojawi się niewielki podjazd w Górkach Małych, a później całkiem fajny zjazd, trasa nie jest nużąca jak ta przy Wiśle, myślę, że wzpółwyprawowicze będą z niego zadowoleni... najwyżej nas zabiją ;)
Szaleństwo z tym asfaltem
Szaleństwo z tym asfaltem © amiga
Śluza na rowerówce ;)
Śluza na rowerówce ;) © amiga
Czemu tak śmierdzi... ?
Czemu tak śmierdzi... ? © amiga
Wzdłuż torów
Wzdłuż torów © amiga
Widać góry
Widać góry © amiga
Blisko coraz bliżej
Blisko coraz bliżej © amiga
Ach jak przyjemnie
Ach jak przyjemnie © amiga
Troszkę pod górkę
Troszkę pod górkę © amiga
I z górki
I z górki © amiga
W Ustroniu spotykamy się z Jarkiem, krótki postój, chwila rozmowy i ruszamy dalej do Wisły, czas trochę nas goni, w planie jest pociąg powrotny, a te jeżdżą co godzinę i różnie kończą bieg, raz w Częstochowie, raz w Gliwicach ,a raz już w Katowicach...  
Rok temu był tutaj szuter
Rok temu był tutaj szuter © amiga
Witamy się z Jarkiem :)
Witamy się z Jarkiem :) © amiga
Zjazd na leśnej
Zjazd na leśnej © amiga
Do Wisły zostało może 5-6km
Do Wisły zostało może 5-6km © amiga
Wąski ten mostek
Wąski ten mostek © amiga
Górą czy dołem
Górą czy dołem © amiga
Wiadukt kolejowy, coś mi się wydaje, że za jakąś godzinę będziemy jechać góra
Wiadukt kolejowy, coś mi się wydaje, że za jakąś godzinę będziemy jechać góra © amiga
Meldujemy się w centrum Wisły, krótka nasiadówka w przyknajpianym ogródku uzupełniamy płyty i okazuje się, że mamy 10 minut do pociągu... Szybka akcja dojazdu do Dworca PKP
To co to miejsce może być?
To co to miejsce może być? © amiga
Meta... osiągnięta, jeszcze tylko na stację kolejową
Meta... osiągnięta, jeszcze tylko na stację kolejową © amiga
Po prawej Darek, po lewej zdekompletowane mono
Po prawej Darek, po lewej zdekompletowane mono © amiga
Rynek w Wiśle
Rynek w Wiśle © amiga
Ale tu pusto
Ale tu pusto © amiga
Coś na ząb?
Coś na ząb? © amiga
Przyjeżdża pociąg, pakujemy się do środka, i możemy wygodnie usiąść.... warto było dzisiaj przyjechać, pogoda dopisała, chociaż meteo.pl twierdziło, że może popadać i to mocno, było coś o burzach... 
Okazuje się, że pociąg jedzie aż do Gliwic... Więc Darek nie będzie musiał kombinować z przesiadką.
Jazda jednak nie należy do przyjemności, pierwsze 30 km pociąg wlecze się przez 90 minut, dopiero od Zabrzegu przyspiesza... 

Wysiadam w Katowicach-Piotrowicach, żegnam się z Darkiem i ruszam do domu. Do przejechania zostało około 1.5km... 
Jedzie pociąg
Jedzie pociąg © amiga
Strategiczne miejsce... ;)
Strategiczne miejsce... ;) © amiga

To był dobrze wykorzystany dzień :) 

Dzięki Darku

Nikisz 2016

Niedziela, 17 kwietnia 2016 · Komentarze(11)
Uczestnicy
Pomimo tego, że niedziela wsiadam na rower... i jadę do Gliwic... 
Dzisiaj nietypowo, wraz z Darkiem organizujemy firmową wycieczkę na Nikiszowiec..., dzisiaj ma jechać około 8 osób... może to niewiele, ale w planie jest około 80km samej wycieczki + dojazd z i do domu... Sama trasa jest tak zaprojektowana by było w miarę łatwo... 

Gdy wyjeżdżam z domu zaskakuje mnie ciepło... już po kilku km rozbieram się... wrzucam ciuchy do plecaka... 
W Bielszowicach chwila przerwy na mycie rowerka... to głównie z tego powodu wyjechałem kilkanaście minut po ósmej... 
Na myjni spędzam całe 2 zł i jadę dalej... jestem na miejscu spotkania... prawie 40 minut przed czasem... przesadziłem... jednak może 10 minut później dojeżdża już Darek... W ciągu kolejnych 30 minut jesteśmy prawie w komplecie, poza Mariuszem, który gdzieś się stracił... dzwonimy, czekamy jeszcze 10 minut i jest...  jesteśmy w komplecie... 

Krótka odprawa i ruszamy w drogę... 

Nadjeżdża Darek

Nadjeżdża Darek © amiga
Tomek też na miejscu
Tomek też na miejscu © amiga
Silna ekipa Kaśki
Silna ekipa Kaśki © amiga
Ani i Gośki
Ani i Gośki © amiga
Jest i Dawid
Jest i Dawid © amiga

Początkowo przez lasek Makoszowski, dalej park W.Pileckiego i znajdujemy się na terenie Koloni B w Zabrzu o której pierwsze wzmianki są już średniowieczu... nieco dalej czeka nas przenoszenie rowerów nad zniszczonym mostkiem na niebieskim szlaku rowerowym...  Wyjeżdżamy w okolicach Muzeum PRL w Bielszowicach tyle, że samo muzeum otwiera się dopiero 1-go Maja... dzisiaj nie ma więc mowy o wejściu na jego teren...  ruszamy dalej i wkrótce docieramy do Kolonii Robotniczej Ficinus na Wirku kolejny krótki postój, przy okazji korzystamy po raz pierwszy z możliwości uzupełnienia zapasów w pobliskim sklepie... 

Przerwa - Kolonia Ficinus
Przerwa - Kolonia Ficinus © amiga
... nawet ciut dłuższa przerwa
... nawet ciut dłuższa przerwa © amiga
Miejsce warte odwiedzenia
Miejsce warte odwiedzenia © amiga
Wszyscy zadowoleni :)
Wszyscy zadowoleni :) © amiga
Kawałek z górki
Kawałek z górki © amiga

Jadąc przez Wirek docieramy do Toru wyścigowego modeli samochodów dość unikatowego obiektu na Śląsku... na którym rozgrywane są zawody wchodzące do Pucharu Polski. Poniżej filmik... promujący ten tor... :)


Przy torze wyścigowym dla modeli samochodów na Wirku
Przy torze wyścigowym dla modeli samochodów na Wirku © amiga
... chwilę później ruszamy dalej
... chwilę później ruszamy dalej © amiga

Nieco dalej  dojeżdżając do nowej ścieżki rowerowej wzdłuż potoku Bielszowickiego Ania sygnalizuje, że coś ma nie tak z rowerem... rzut oka i Tomek zauważa iż amortyzator jest założony na odwrót...  Przy kolejnym dłuższym postoju trzeba to poprawić... 
Czyżby coś się stało?
Czyżby coś się stało? © amiga
Podjeżdżam bliżej
Podjeżdżam bliżej © amiga
Ania ma źle skręcone przednie koło
Ania ma źle skręcone przednie koło © amiga
Ścieżka wzdłuż potoku Bielszowickiego
Ścieżka wzdłuż potoku Bielszowickiego © amiga

Na chwilkę zatrzymujemy się na końcu szlaku przy Gródku z XIIIw najstarszym zabytku Rudy Śląskiej..., szkoda że brakuje pieniędzy na badania, za zagospodarowanie tego miejsca...  

Przy najstarszym zabytku w Rudzie Śląskiej - Gródek z XIIIw
Przy najstarszym zabytku w Rudzie Śląskiej - Gródek z XIIIw © amiga
Chwila przerwy
Chwila przerwy © amiga

Ruszamy dalej... do centrum Kochłowic... , to niedaleko, tam nieco dłuższa prezerwa, przy sklepie, przy okazji można zreperować rower Ani... czym zajmuje się Dawid, wiozący chyba wszystkie możliwe narzędzia... :) Ciekawe czy miał wiertarkę? 
W drodze do Kochłowic
W drodze do Kochłowic © amiga
W centrum  można zobaczyć m.inn Kościół Matki Bożej z Lourdes czy Żydowski dom Modlitewny...  a nieco dalej Sierociniec hrabiego Łazarza.
Centrum Kochłowic
Centrum Kochłowic © amiga

Tomek
Tomek © amiga
Kasia
Kasia © amiga
Gosia
Gosia © amiga
Ania w Kochłowicach
Ania w Kochłowicach © amiga
Dawid, Mariusz i Darek
Dawid, Mariusz i Darek © amiga
Wyjeżdżając z Kochłowic skręcamy pod jeden z bunkrów OWŚ - Radoszowy, skąd rozciąga się widok na okolicę... nieco dalej przed wojną na wzgórzu gdzie w tej chwili jest kopalnia Śląsk znajdowany się 2 skocznie narciarskie.. a my podążamy wzdłuż zabudowań kopalni aż do ul Gościnnej a dalej wbijamy się w okolice Uroczyska Buczyna
Wzdłuż kopalni Śląsk
Wzdłuż kopalni Śląsk © amiga
Jeszcze kawałem podjazdu
Jeszcze kawałem podjazdu © amiga
Ma leśnych ścieżkach
Na leśnych ścieżkach © amiga
Uroczysko Buczyna
Uroczysko Buczyna © amiga
Wkrótce osiągamy granice Katowic, odwiedzamy Bazylikę w Panewnikach i przylegający do niego park
Przy bazylice w Panewnikach
Przy bazylice w Panewnikach © amiga
Sporo samochodów
Sporo samochodów © amiga
Do środka nie wejdziemy, trwa msza
Do środka nie wejdziemy, trwa msza © amiga
Przy dębie papieskim
Przy dębie papieskim © amiga

Wyjeżdżając z Panewnik czeka nas kawałek po nieco bardziej ruchliwych szosach, kierunek Brynów a nieco dalej wjeżdżamy an teren Zespołu przyrodniczo-krajobrazowego „Źródła Kłodnicy”
Droga na Giszowiec
Droga na Giszowiec © amiga

Jadąc dalej lasami dojeżdżamy w okolice stawu Janina przy Giszowcu, już od kilku km kilka osób sygnalizowało, że pora coś zjeść, najlepiej by było to wegetariańskie, czyli wołowina - w końcu krowy jedzą trawę :) Pierwsza okazja to Rybaczówka, jednak ilość klientów odstrasza, poszukamy czegoś innego, w centrum Giszowca znajduje się Pizzeria... którą też odrzucamy, za to w starej części dzielnicy stajemy przy Dworku pod Lipami tu spędzamy prawie godzinę... w miłej atmosferze... a zamówione dania - Pierogi są niezłe i sycące...
Dzisiaj ciepło :)
Dzisiaj ciepło :) © amiga
Robimy przerwę... ?
Robimy przerwę... ? © amiga
Główny plac na Giszowcu
Główny plac na Giszowcu © amiga
Pod lipami - pora obiadowa :)
Pod lipami - pora obiadowa :) © amiga
Zostajemy?
Zostajemy? © amiga
Chwila przerwy na Giszowcu
Chwila przerwy na Giszowcu © amiga
Nieco dłuższa przerwa
Nieco dłuższa przerwa © amiga
Chyba wszyscy już tego potrzebowaliśmy
Chyba wszyscy już tego potrzebowaliśmy © amiga
Czekając na pierogi
Czekając na pierogi © amiga
Kelner gdzieś zabył
Kelner gdzieś zabył © amiga
Odzyskawszy nieco energii ruszamy w dalszą drogę do naszego głównego celu - Nikiszowca tam objeżdżamy nieco starą cześć, zaliczamy sklep i... ruszamy w dalszą podróż, do centrum Katowic 
Wjeżdżamy na Nikiszowiec
Wjeżdżamy na Nikiszowiec © amiga
Główny plac
Główny plac © amiga
Przy kościele św. Anny
Przy kościele św. Anny © amiga
Ruszamy dalej?
Ruszamy dalej? © amiga
Poszukamy jeszcze sklepu
Poszukamy jeszcze sklepu © amiga
Powoli wyjeżdżamy z Nikiszowca
Powoli wyjeżdżamy z Nikiszowca © amiga

Przejeżdżamy przez Dolinę 3 Stawów, Bulwary Rawy i docieramy w okolicę nowego Muzeum Śląskiego, centrum Kongresowego, budynku Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia oraz Spodka
Dojeżdżamy do centrum Katowic
Dojeżdżamy do centrum Katowic © amiga
Widok z harfy Uszoka
Widok z harfy Uszoka © amiga

Przy Muzeum Śląskim - na terenie Kopalni Katowice
Przy Muzeum Śląskim - na terenie Kopalni Katowice © amiga

Pora wracać do Gliwic, powoli wszyscy odczuwamy zmęczenie, jedziemy przez odnowiony rynek w Katowicach, obok Archikatedry Chrystusa Króla, parku Kościuszki, kopalni Wujek.... 
dalej nieco skracamy i prostujemy trasę wybierając wariant jak najbardziej lajtowy, krótki, bez górek... odpuszczamy 2 podjazdy, na tym etapie mogą się okazać zabójcze... zamiast po lasach jedziemy nieco centralnie przez Halembę, ale oszczędza nam to czas... 
Od Halemby jednak nieco terenu... tyle, że tam też w większości jest z górki... wkrótce docieramy do miejsca gdzie rozpoczęliśmy wycieczkę... 

Kończymy wycieczkę
Kończymy wycieczkę © amiga
... na granicy Zabrza i Gliwic
... na granicy Zabrza i Gliwic © amiga

Jest coś przed 18... gdy rozstajemy się i każdy jedzie w swoją stronę... Ja muszę wrócić do Katowic, początkowo jadę tą trasą którą przed chwilą jechaliśmy, dopiero od Halemby zmieniam trasę, jadę przez ul P.Skargi by dojechać do lasów Panewnickich... ale tam kieruję się tyłami, też lasem, cywilizację  oglądam jakieś 2 km przed domem... 

To był  udamy rowerowo dzień...  :)
Dziękuję całej wesołej ekipie Etisoftu, bez organizowanie tego wyjazdu  i wypadu do Wisły nie mało by większego sensu... 

Etisoft-owy wyjazd do Tworoga

Sobota, 12 września 2015 · Komentarze(3)
Sobota, wczesny poranek.... wyjeżdżam o 6:36... trochę później niż pierwotnie planowałem, o 7:00 muszę być w Kochłowicach... a o 8:00 w Gliwicach, nie jest to niemożliwe, ale będę musiał się trochę pospieszyć... 

Jest sobota,... czemu znów jadę go Gliwic... dzisiaj dla przyjemności... na wycieczkę po okolicy... Autorem jej jest Darek od kilku dni widziałem jak kwitnie, jak bardzo się w to zaangażował, jak mu zależy, już kilka miesięcy nie widziałem Darka w takim stanie... Zadowolonego z jazdy na rowerze, z planowania... 

Zastanawiam się ilu będzie chętnych... pogoda jest nie do końca pewna... prognozy kilka razy się zmieniały... może padać, a może być i ciepło... 

Gdy ruszyłem po niebie przewalają się ciężkie chmury... 

Z leciusieńkim opóźnieniem melduję się w Kochłowicach, witam się z Marcinem i wspólnie gnamy do Gliwic, na Szarą. Mamy sporo czasu prawie godzinę, a do przejechania ledwie 19km... 

Wiatr nas nieco wspomaga, jedzie się dość szybko, mamy jednak czas by chwilę porozmawiać...

Pod firmę dojeżdżamy sporo przed czasem, ale okazuje się że już kilak osób czeka, powolutku dojeżdżają kolejni, jest i Darek, mamy jeszcze kilka spraw organizacyjnych do ogarnięcia... 

Wycieczkę czas zacząć, minęła ósma..., krótka odprawa i jedziemy, na dzień dobry trzeba wyjechać z Gliwic, już po 2 km gubimy jednego z uczestników, okazało się, że Krzysiek został przy rowerze, coś w nim poprawiał i... zgubił nas... 

Musimy chwilę poczekać, w pobliżu stadionu Piasta...

Gdy jesteśmy znów razem ruszamy dalej...

Pierwszy przystanek w Szałszy przy tamtejszym drewnianym kościele pod wezwaniem NMP... z XVII w, tuż obok znajduje się pałac, niestety niedostępny, w obecnej chwili znajduje się w rękach prywatnych i... pięknieje, tyle, że nie można wejść na jego teren. Najważniejsze jest jednak to, że nie ulegnie zniszczeniu, że ktoś się nim zaopiekował.

Krótka odprawa
Krótka odprawa © amiga

Sporo się nas zebrało
Sporo się nas zebrało © amiga

Pierwszy z drewnianych kościółków na trasie
Pierwszy z drewnianych kościółków na trasie © amiga

Przy kościółku dołącza do nas jeszcze kilak osób, jesteśmy w komplecie, więc Darek ogłasza kilka spraw organizacyjnych, opowiada o tym miejscu, o naszych dzisiejszych planach wycieczkowych....

Gadu-gadu
Gadu-gadu © amiga


Nie ma co się ociągać, ruszamy dalej, tym razem lekki podjazd na ul Ziemięcickiej... jedziemy grupą do... Ziemięcic by na chwilkę zatrzymać się przy ruinach kościoła...

Ruiny kościoła w Ziemięcicach
Ruiny kościoła w Ziemięcicach © amiga

Krótka przerwa
Krótka przerwa © amiga

Ruszając w dalszą drogę, Darek ostrzega o podjeździe.... tyle, że po chwili odbijamy z podjazdu pod pałac w Kamieńcu, niestety grupą raczej się tam nie wbijemy, wewnątrz znajduje się Ośrodek Leczniczo-Rehabilitacyjny dla dzieci, więc byśmy przeszkadzali. 


Krótka przerwa
Krótka przerwa © amiga


Dalej nie wjedziemy
Dalej nie wjedziemy © amiga

Pałac zza płota
Pałac zza płota © amiga

Za chwilę ruszymy dalej
Za chwilę ruszymy dalej © amiga

Jedziemy dalej, znów krótki podjazd, długi zjazd :), krótki postój przy sklepie... i nieco dalej mamy kolejny drewniany kościół w Księżym Lesie. 

Przy kościele w Księżym Lesie
Przy kościele w Księżym Lesie © amiga

Robi się gorąco, zdejmujemy z siebie wszystko co długie... termometry pokazują grubo ponad 20 stopni...
Kościółek św. Michała jest obecnie remontowany... trudno dostępny, cóż...

Mały serwis rowerów ?
Mały serwis rowerów ? © amiga

Już prawie wszyscy w komplecie
Już prawie wszyscy w komplecie © amiga

Kościół pw. św. Michała w Księżym Lesie
Kościół pw. św. Michała w Księżym Lesie © amiga


Ruszamy dalej,  mijamy Wojska i tamtejszy zdewastowany pałac, nawet się nie zatrzymujemy przy nim, wygląda gorzej niż gdy byliśmy tam z Darkiem 2-3 lata temu... ech
Kolejna krótka przerwa w Tworogu pod pałacem w którym obecnie znajduje się urząd gminy, my jedziemy jednak dalej do Brynku gdzie w okolicach nadleśnictwa mamy dla uczestników małą niespodziankę :)

Ekipa pod wezwaniem w Tworogu :)
Ekipa pod wezwaniem w Tworogu :) © amiga

W firmie przygotowaliśmy mapy i karty, wzięliśmy długopisy i... proponujemy krótką godzinną zabawę w zawody na orientację. Darek chwilę przemawia, wyjaśniając zasady. Wszystkich punktów jest 15... na trasie rowerowej, PK z trasy pieszej nas nie interesują. Mają godzinę na odnalezienie jak największej ilość. Spodziewałem się, że połowa osób będzie kręciła nosami, zostanie w "bazie", a ku naszemu zaskoczeniu, na hasło start, ruszają wszyscy... osobno i w parach... My za to wyjątkowo mamy godzinę czasu :) na odpoczynek...

Na odprawie przed orientem :)
Na odprawie przed orientem :) © amiga

Kilka słów wyjaśnienia
Kilka słów wyjaśnienia © amiga

W między czasie podziwiamy helikoptery
W między czasie podziwiamy helikoptery © amiga

Myślałem, że po 30-40 minutach wrócą pierwsi, a tutaj nic... walka trwała do ostatnich minut... pierwsi na metę przyjeżdżają zaledwie 5, może 6 minut przed "zamknięciem" mety. Gdy już jesteśmy w komplecie po krótkich obradach okazuje się, że wygrał Krzysiek, odwiedził 10 punktów... wow... 

Agnieszka gdzieś pędzi
Agnieszka gdzieś pędzi © amiga

Przyjeżdżają pierwsi
Przyjeżdżają pierwsi © amiga

Już można odpoczać
Już można odpoczać © amiga

Jest i Krzysiek - jak się później okazało zwycięzca :)
Jest i Krzysiek - jak się później okazało zwycięzca :) © amiga

Sławek wpada na metę
Sławek wpada na metę © amiga

Wraca i Agnieszka
Wraca i Agnieszka © amiga

Kolejni zawodnicy wpadają na metę
Kolejni zawodnicy wpadają na metę © amiga

Jeszcze chwila i będziem ywszyscy
Jeszcze chwila i będziemy wszyscy © amiga

Ostatni podróżnicy
Ostatni podróżnicy © amiga

... wracają do bazy
... wracają do bazy © amiga


Gdy wszyscy chwilę odsapnęli, ruszamy dalej do Boruszowic, gdzie wpierw odwiedzamy Papiernię, a nieco później knajpkę tuż obok,

Papiernia w Boruszowicach
Papiernia w Boruszowicach © amiga

pierwotnie planowaliśmy tu dłuższy postój na jedzenie, ale... menu to jakaś porażka, dostępne są tylko odmrażane zapiekanki, hamburgery.. co prawda korzystamy z tej możliwości, ale to pomyłka, aż dziwne, że ta knajpka się utrzymała... przydała by się wizyta Gesslerowej w tym miejscu ;P

Krótka przerwa w knajpce
Krótka przerwa w knajpce © amiga

Na wąskich ścieżkach
Na wąskich ścieżkach © amiga

Jedziemy na Brynek, w okolice tamtejszego pałacu, oczywiście krótka przerwa, Darek prowadzi dalej w okolice ogrodu botanicznego o którym nie miałem pojęcia... 

Pod pałacem w Brybku
Pod pałacem w Brynku © amiga

Zebrało się tutaj wielu
Zebrało się tutaj wielu © amiga

Jedno z piękniejszych miejsc
Jedno z piękniejszych miejsc © amiga

Uśmiech nie schodził nam z twarzy
Uśmiech nie schodził nam z twarzy © amiga

Robimy się coraz bardziej głodni, zatrzymujemy się na chwilę przy pałacu Warkoczów w Rybnej, 

Pałac Warkoczów w Rybnej
Pałac Warkoczów w Rybnej © amiga

nieco dalej przy zamku Wrochemów w Starych Tarnowicach. i pędzimy w okolice leśniczówki w Reptach, tuż przed Darek proponuje

Przy zamku Wrochemów w Starych Tarnowicach
Przy zamku Wrochemów w Starych Tarnowicach © amiga

Jesteśmy prawie wszyscy
Jesteśmy prawie wszyscy © amiga

przejazd przez trasę MTB... Większość korzysta z tego zaproszenia, ale część w tym ja jedziemy do Leśniczówki...

Zamawiamy coś do jedzenia, grzańca :) z piwa... 

Leśniczówka :) w Reptach
Leśniczówka :) w Reptach © amiga

Mija ponad godzina... przy pogaduchach, przy okazji Darek podlicza punkty i ogłasza wyniki :), przy okazji wręczając drobne upominki.... 

Wejście do sztolni
Wejście do sztolni © amiga

Pamiątka po traktacie Wwrsalskim
Pamiątka po traktacie Wwrsalskim © amiga

Gdy ruszamy jest już późno, odpuszczamy więc wizytę przy szybie Maciej, ze zwiedzania już nic nie wyjdzie... zostanie na kolejny raz. Kończymy więc wycieczkę w pobliżu odbudowanego dworku w Zabrzu-Mikulczycach... 

Dworek w Mikulczycach
Dworek w Mikulczycach © amiga

Początkowo jadę w grupie ul Leśną, gdzie ja i Marcin odbijamy na niebieski szlak, przejeżdżamy obok szybu Maciej i jedziemy tyłami Zabrza w okolice Maciejowa... i granicy z Gliwicami... tym razem prowadzę Marcina przez lasy, przez Makoszowy, Kończyce, Halembę :)... 

Gdy wjeżdżamy do Katowic ja czuję, że muszę się czegoś napić, Marcin ma ochotę na Kebaba :) więc jedziemy na Ligotę, ja gaszę pragnienie, on rozwiązuje problem głodu.... Wkrótce pora się pożegnać, do domu mam około 2-3 km... Wkrótce więc zsiadam z rowera... marzę o gorącej kąpieli :)....

To był piękny, ciepły i ciekawy dzień... ekipa dość mocna, chwilami pędziliśmy ponad 40km/h, wszyscy dobrze się bawili i... chyba o to chodziło, a Darek w końcu promieniał, było widać, że to lubi... był w swoim żywiole... :)

Powrót z Wisły - spotkanie integracyjne Etisoft

Niedziela, 21 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Po kolejnej krótkiej nocy przyszła pora na pożegnanie z Wisłą z przemiłym labiryntem Hotelowym... Prognozy znowu wskazują, że możliwe są opady... tyle, że przez poprzednie 2 dni miało być podobnie... a nie padało.. może i dzisiaj się nam upiecze? 

Widok ze stoku przy Stoku :)
Widok ze stoku przy Stoku :) © amiga

Uzbrojeni w razie czego w przeciwdeszczówki, ruszamy w drogę jest 11... do Gliwic wraca nas nieco mniej... - 15 osób... reszta będzie ewakuowana busami... 

Na górze chałupka
Na górze chałupka © amiga

Początek...z górki.. a dokładnie pierwsze 25km aż do Skoczowa... średnia bardzo wysoka... pomimo, że wszyscy zmęczeni po atrakcjach 2 nocnego spotkania integracyjnego... Wracamy dokładnie tą samą drogą którą jechaliśmy do Wisły... może z małymi modyfikacjami które wprowadzamy po drodze... w zasadzie to Darek wprowadza, bo ja mam zaszczyt zamykać grupę... 

Kwiaty na szczycie
Kwiaty na szczycie © amiga

Na granicy z Ustroniem, mała niespodzianka... Darek prowadzi nieco inaczej przejeżdżając przez mostek wiszący... dopiero później dowiaduję się, że uległ namową Jarka... ;)... stąd zmiana... szkoda tylko, że nie zasygnalizowali tego wcześniej... w efekcie niepotrzebnie zrobiliśmy z Alą kółko. 

Chwilę później, żegnamy Jarka który leci na skróty do domu... 

Odcinek do Skoczowa mija szybko... ale... ponownie czekało nas noszenie rowerów... w kilku miejscach... Pod jednym z wiaduktów gubię starą Sigmę 1609... ale.. nawet po nią nie wracam... była już tak zużyta, że miała problemy z kontaktowaniem... nawet nowe podstawki nie pomagały... był najwyższy czas by ją wymienić... Gdybym się wrócił, pewnie dalej kombinowałbym jak ją uzdrowić... a tak... wiem jedno, pora na nowy licznik... pewnie też Sigmę, bo wszystkie podstawki mam pod nią zamontowane na obu rowerach w czujnikami kadencji... 

Za ul Bielską w Skoczowie na chwilę zatrzymujemy się przy sklepie.... pora napełnić bidony, coś zjeść... licznik pokazuje średnią ponad 21 km/h... to sporo.. ale coś czuję, że dalej już tak szybko nie będzie... tym bardziej, że przed Gliwicami czekają nad podjazdy... górki.... 

Po dobrych 10-15 minutach wsiadamy na rowery i jedziemy dalej...

Po niebie przewalają się ciężkie deszczowe chmury.... od czasu do czasu coś leci z nieba... Gdy jest nieco gorzej zatrzymujemy się by założyć przeciwdeszczówki.... tyle, że po 10-15 minutach jazdy zdejmujemy je... deszczu już nie ma, a jest zbyt gorąco na jazdę w mało przepuszczalnych ubraniach... 

W Strumieniu jesteśmy trochę za wcześnie by zrobić jakąkolwiek przerwę... to dopiero 37km... jedziemy dalej, zakładam, że w Woszczycach zrobimy przerwę... tam są i sklepy i knajpka...  a specjalnie daleko niema.....

Gdy dojeżdżamy w okolice lasu Baraniok, słychać cichnące rozmowy, czuć wręcz zmęczenie.... kilka osób coś napomina o knajpce... W Rudziczce kojarzę, że jest sklep, ale... nic więcej..., jednak gdy dojeżdżamy do ul.Pszczyńskiej z daleka naszą uwagę przykuwają parasole... Tam musi być knajpa :)... może coś więcej? odbijamy z trasy przejazdu.... 

Czekając na posiłek
Czekając na posiłek © amiga

Pierwotnie myślałem, że przerwa zajmie nam nie więcej niż 20 minut jednak po wszystkich widać, że potrzebują przerwy... Przemiła pani z obsługi.... wyciera krzesła, przynosi menu... już wiadomo, że szybko stąd nie wyjedziemy :)

Chwila wytchnienia
Chwila wytchnienia © amiga

Menu spore... większość osób decyduje się na pierogi... z mięsem..., i żurek... kilka woli coś bardziej konkretnego :).... 
Po 10 minutach wraca kelnerka z informacją, że żurku nie będzie czy może być czosnkowa...., przystajemy na tą zamianę z wyjątkami które wolą barszcz..., wychodzi też na to, że pierogów z mięsem też nie ma na całą naszą grupę, ale są ruskie i z kapustą i grzybami... cóż... zjemy co będzie... :)

Wszyscy tego potrzebowali
Wszyscy tego potrzebowali © amiga

Mija dobre 10 minut... Przychodzi kelnerka informując że czosnkowej tyle nie będzie, ale możemy to zamienić na rosół, a pierogi z mięsem w cudowny sposób się odnalazły.... Pojawiają się też pierwsze dania... 

Słońce grzeje przyjemnie, nie mamy ochoty się stąd ruszać...

Za chwilę pewnie pojawi się kelnerka :)
Za chwilę pewnie pojawi się kelnerka :) © amiga

Po skonsumowaniu pozamienianych posiłków i niezłej zabawie z tego powodu, Jacek wpada na pomysł by zakończyć biesiadę kawą lub herbatą... 
No i się zaczęło od nowa.... herbata, czarma, zielona..., kawa z mlekiem, bez z ekspresu.... w końcu pada słowo... szarlotka z lodami :)... zamawia ją w sumie z 10 osób... 
Klasycznie po chwili przychodzi kelnerka z informacją, że tyle szarlotki nie ma, czy możemy to zamienić na sernik, już otwarcie śmiejąc się zgadzamy się na zamianę :).... 
Trzeba przyznać jednak, że jedzenie było niezłej jakości, wyrobu raczej własne... wszystko pyszne... tylko ta obsługa i braki... 

W sumie w knajpce spędziliśmy 90 minut... ciężko po takim czasie wsiąść na rower.... 
Na niebie pojawiają się znowu ciemne ciężkie chmury.... 

Gdy docieramy do Woszczyc zaczyna się mały armageddon, leje... oberwanie chmury... chronimy się pod parasolami... Radary twierdzą, że to może potrwać nawet 40 minut.... 

Przeczekać deszcz
Przeczekać deszcz © amiga

10 minut później już tylko lekko kropi... jedziemy dalej... humory dopisują... jednak przed nami Orzesze i wkrótce góra Ramża... podjazd nieco łatwiejszy niż ostatnio, bo po płytach betonowych... ale w zamian... zjazd już terenem.... całość na 70 km wycieczki... 

Na wysokości Ornontowic robimy krótką przerwę... coś jemy... i... ruszając mylimy ścieżkę...  i dobre kilkaset metrów... musimy się wracać... 

Gdy dojeżdżamy do Gierałtowic Jacek, Piotrek i ja odbijamy.... na Chudów... by dalej dotrzeć odpowiednio do  Chorzowa, Zabrza i Katowic.... 

Żegnamy się z resztą towarzystwa... i pędzimy na Chudów, żółtym szlakiem :)

Gdy tam docieramy rozstajemy się z Piotrkiem a sami jedziemy na Helembę, gdzie żegnam się z Jackiem i już dalej sam jadę Na Panewniki i dalej do domu... 

Zaliczam jeszcze myjnię... rower wygląda tragicznie, w trakcie wycieczki nazbierał kilka kg piasku, błota..., wszystko trzeszczy...

W domu jestem około 20:00... 

Zaskoczył mnie w tym roku pozytywnie wyjazd firmowe, co prawda pierwsze jaskółki było widać już w zeszłym roku w trakcie wyjazdu do Siewierza, również w kwietniu podczas wyjazdu firmowego do Mikołowa..., a tym razem przerosło to nasze wszelkie wyobrażenia... 
W sumie 3 dniowy wyjazd integracyjny wypadł niesamowicie, myślę, że wszyscy uczestnicy go zapamiętają.... 

Mam nadzieję, że wkrótce uda się zebrać znowu większą grupę na kolejny wyjazd... gdzie? Pomysłów jest kilka... co z tego wyjdzie nie wiadomo...., w końcu zaczyna się sezon urlopowy.... 


Wycieczka górska - Etisoft w Beskidach....

Sobota, 20 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Sobota... 11:00.. po krótkiej nocy w Hotelu... około 11:00 ruszamy z silną grupą 9 osobową na wycieczkę górską... Trasa względnie prosta poza podjazdem na Cieńków Niżni. Trochę się obawiam czy nas nie zlinczują, jednak w Beskidzie Śląskim ciężko wymyślić płaską trasę. A tą trasę mamy objechaną... wiemy czego się spodziewać...

Kilka minut po 11 ruszamy spod Hotelu... początkowo zjazd... jednak chwilę później już czeka nas maleńki podjazd ścieżką w kierunku dworca PKP w Wiśle. Gdyby jeszcze ktoś usunął stamtąd te słupki... stojące centralnie na ścieżce... na jedną z nich prawie się nadziałem... w ostatniej chwili odbiłem na bok... 

Na górze... etisoft
Na górze... etisoft © amiga

W centrum na chwilę się zatrzymujemy przy sklepie, uzupełniamy bidony... w isotonicki... a chwilę później kierujemy się na Wisłę Czarne. Kilka kilometrów po dość płaskim terenie, tzn wznosi się ale nieznacznie przypomina bardziej wczorajszy odcinek od Ustronia do Wisły..., tyle, że w większości asfaltem... 

Wodospad :)
Wodospad :) © amiga

Gdy docieramy w pobliże miejsca gdzie mamy wjechać i widać pierwszy podjazd/podejście , słyszymy tylko "chyba sobie żartujecie", nie żartujemy....  jest stromo... liczniki pokazują nachylenie ponad 30%... 

Obowiązkowe miejsce na focenie :)
Obowiązkowe miejsce na focenie :) © amiga

Chwilę później trafiamy na betonowe płyty, zupełnie nie pomagają... a wręcz nachylenie jest jeszcze większe...

Ten stromy odcinek ciągnie się aż do skoczni im.A Małysza przy której robimy krótki odpoczynek...

Skocznia im A.Małysza :)
Skocznia im A.Małysza :) © amiga

Już za skocznią jest nieco lepiej, nachylenie nieco mniejsze, przez większość trasy da się jechać, ale musimy pamiętać o tym, że kilka osób jest pierwszy raz rowerem w górach... 

Podjazdy
Podjazdy © amiga

Gdy osiągamy schronisko... na Cieńkowie przy wyciągu robimy kilkuminutową przerwę sącząc zakupione napoje... 

Krótka przerwa na Cieńkowie
Krótka przerwa na Cieńkowie © amiga

Jacek i Alicja zgłaszają też wniosek o skrócenie wycieczki... więc już po przerwie dzielimy się na 2 grupy, Jacek z Alą zjeżdżają asfaltem do Wisły w okolice Zapory, a reszta towarzystwa dalej jedzie szlakiem... 

Zadowolony Piotrek
Zadowolony Piotrek © amiga

Z tego co pamiętam, to pierwsze 5 km od podnóża góry to mniejsze lub większe podjazdy... pojawia się nawet odcinek z  34% nachyleniem po płytach betonowych... Na szczęście jest krótki... może 100 metrów... 

I powolutku zaczyna się najfajniejsza część wycieczki... szeroki szuter prowadzący wzdłuż pasma Cieńkowa, a dalej w okolice Baraniej Góry....  Coraz częściej pojawiają się zjazdy, podjazdy są łagodniejsze... 

Sporo takich miejsc mijamy
Sporo takich miejsc mijamy © amiga

Prognozy pogody wskazywały że będą nam towarzyszyły dzisiaj burze, a jednak do tej pory nie spadła ani jedna kropla, po niebie przewalają się ciemne chmury, jednak nas omijają szerokim łukiem :)... co jakiś czas pojawia się słońce... 

Brak chętnych na bujanie
Brak chętnych na bujanie © amiga

Co jakiś czas zatrzymujemy się... zbieramy w grupę i ruszamy dalej... 

Co przerwę jeden z Dareków zgłasza nam chęć skrócenia trasy, w końcu namawia do tego więcej osób i decyzja zapadła... więc teraz tylko jak... Albo pociągniemy dalej do Przysłupa i tam odbijemy albo... tutaj zamieszał Krzysiek... 

Pogoda wymarzona
Pogoda wymarzona © amiga

kilkaset metrów temu minęliśmy niebieski pieszy szlak.... Krzysiek twierdzi że jest przejezdny, asfaltowy... może na poczatku kilka metrów trzeba będzie sprowadzić rower, ale to wszystko.... 

Panorama Beskidów :)
Panorama Beskidów :) © amiga

Zawracamy.... 

Odnajdujemy wejście na szlak... o jeździe nie ma mowy.... masa konarów, kamieni... skutecznie blokuje przejazd, chociaż 2 osoby w tym Krzysiek i starają się udowodnić, że po tym da się jechać... Ja jakoś nie mam jeszcze tak porytej głowy, niestety skutecznie blokuje mnie wyobraźnia i pamięć gleby sprzed roku w Izerach... 

Sławek na szlaku
Sławek na szlaku © amiga

Wolę sprowadzić... co czyni też pozostała część ekipy, chyba najbardziej wkurzony jest Piotrek... który jest po operacji kolana... i takie zejście jest dla niego niebezpieczne... 

Chwila przerwy
Chwila przerwy © amiga

Krzysiek :) - Tu byłem
Krzysiek :) - Tu byłem © amiga

Walka ze szlakiem trwa dobre 30 minut..., gdy pojawia się w końcu asfalt, wszyscy odczuwamy ulgę... Ten szlak to nie był dobry pomysł... mieliśmy jechać dalej, przynajmniej do Przysłupa i tamtejszego schroniska... 

Zjeżdżamy wzdłuż Czarnej Wisełki.... rower pędzi sam... nie trzeba dopedałowywać...  Gdy mijamy Wisłę Czarne zapada decyzja by się zatrzymać w jakiejś restauracji.... 

Jest pora obiadowa... więc wykorzystujemy ją najlepiej jak się da :)... każdy coś zamawia... zmęczenie powoli mija, pojawiają się uśmiech na twarzach... 

To chyba Czarna Wisełka
To chyba Czarna Wisełka © amiga

Po ponad godzinie ruszamy dalej... przez całą długość Wisły, aż do Hotelu :)... 

Jest coś koło 17:00..., wycieczka wyszła nieco inaczej niż planowaliśmy, mamy też nauczkę, że coś co wydaje się względnie łatwe nie musi takie być i by absolutnie nie korzystać, ze szlaków pieszych a już na bank nie z tego niebieskiego prowadzącego na Baranią Górę :) W przyszłym roku, może wybierzemy inny kierunek..., może bardziej asfaltowy... tyle, że tam jeżdżą też samochody...  ale coś za coś... 

Brawa należą się osobą które były pierwszy raz na takim wypadzie... pierwszy raz zetknęły się z problemami jazdy górskiej... 

Spotkanie integracyjne Wisła 2015 - Etisoft

Piątek, 19 czerwca 2015 · Komentarze(5)
Uczestnicy


Wybiła 12... minut zero zero... kiedy ekipa się zebrała...

Etisoft Bike Team
Etisoft Bike Team © amiga

Ostatnie przygotowania
Ostatnie przygotowania © amiga

Przygotowania do tego wyjazdu trwały już od dłuższego czasu... kilka razy objechaliśmy trasę, dzisiaj jest finał, prowadzimy 43 osobową "kompaniję" firmową do Wisły...  Liczba osób wymusiła na nas podział na grupy... dwie 15 osobowe i jedna 13... 

Przed wyjazdem
Przed wyjazdem © amiga

Pierwszą grupę prowadzi Krzysiek... chyba ma najsilniejszy skład... 
Druga to moja grupa chyba najbardziej wesoła i gadatliwa :)
Trzecią najmniejszą prowadzi Darek - składająca się z rowerzystów "zawodowców" jak i amatorów... 

Z rana lało jak z cebra... drogę do firmy przeklinałem i jednocześnie modliłem się, by nie było powtórki, zastanawiałem się ile osób odpuści... okazało się, że poza 2 "zawodowcami" reszta się stawiła... 

Wszyscy pełni zapału :)
Wszyscy pełni zapału :) © amiga

Trzy, dwa, jeden
Trzy, dwa, jeden © amiga

Pora ruszać
Pora ruszać © amiga

Kilka minut po 12 ruszamy...  w odstępach kilkuminutowych... Pierwsza grupa wyjechała... więc pora na moją... początek drogi to standardowe przebicie się przez miasto..., przez rozkopane miasto, przez ul Kujawską i Pszczyńską... Przyznaję się, że z tym odcinkiem mieliśmy największy problem by wyznaczyć go bezkolizyjnie, by nie kwitnąć wieki na skrzyżowaniach...., na światłach... i by dało się przejechać dowolnym rowerem, nie tylko górskim.... początek to kierunek Politechnika, gdzie na rondzie wjechaliśmy na Kujawską, później w pobliżu budowanego Podium odbiliśmy na tyły ul Kopalnianej która przecina Pszczyńską... Poszło nadzwyczaj sprawnie, chociaż przejechaliśmy na 2 raty... co wymusiło krótki postój...

Chwilę później już byliśmy na Bojkowskiej, długi fragment rowerówką z której trzeba było zjechać tuż za kopalnią..., starałem się utrzymywać tempo około 20km/h.... i niespecjalnie ją przekraczać, to umożliwiało jazdę zwartą ekipą, grupa nie rozciągała się więcej niż na 100m...

Od Bojkowa do Gierałtowic czekała nas jazda szosą... przy czym kompletni zaskoczył ruch na drodze, a w zasadzie jego prawie całkowity brak, coś czego się obawiałem najbardziej, gdy testowałem tą trasę po 16, 17... wyglądało to zupełnie inaczej... 
Gdyby tylko tak wyglądała cała droga :)

W Gierałtowicach odbijamy na Bekszę, zaczęły się boczne drogi asfaltowe, pogoda chyba się poprawia. może nie jest za ciepło, ale nie pada, a gdzieś tam widać przebijające się słońce :)

Jedno z planowanych miejsc postojowych - Dębińsko
Jedno z miejsc postojowych - Dębińsko © amiga

Tuż za Bekszą czeka nas pierwszy odcinek leśny, po deszczach jest ciekawie, masa kałuż, sporo błota, rowery tańczą... obawiam się czy wszyscy przejedziemy to bezproblemowo... okazuje się, że problem w zasadzie nie istnieje, nawet zwykłe rowery miejskie na slick-ach przejeżdżają bez większych problemów... 3 km dalej jesteśmy już w Dębińsku Wielkim. Pierwsze 20 km za nami... natykamy się na odpoczywającą grupę pierwszą, to miejsce było planowane na postój... 
My również przystajemy, 15 minut przerwy... jeszcze nie ma potrzeby wizytacji sklepów, robienia dodatkowych zakupów, wszyscy mają swoje zapasy :)

Na górze... pomnik piłki... - Góra Ramża - radar meteo :)
Na górze... pomnik piłki... - Góra Ramża - radar meteo :) © amiga

Grupa pierwsza odjechała, kilka minut później wpadają pierwsze osoby z grupy trzeciej... My wkrótce ruszamy... przed nami w zasadzie jedyny nieco bardziej stromy podjazd, tuż za Dębińskiej jest góra Ramża na szczycie której znajduje się radar meteorologiczny, dojazd jest po szerokim szutrze, początkowo ziemistym, później pojawiają się kamienie, na szczęście są już ubite.... Pod radarem zbieramy się całą ekipą... i tym razem czeka nas zjazd do Orzesza Jaśkowic... rowery na płytach betonowych rozpędzają się do prawie 50 km/h to dzisiaj chyba będzie najszybszy fragment... i chyba jedyny tak stromy zjazd... ;P

Za Jaśkowicami przebijamy się przez 925... zaczyna się dość fajny odcinek bocznymi drogami, na Zazdrość, pięknie się jedzie, a krótkie odcinku szutrowe tylko urozmaicają nam monotonię jazdy ;) 

Wkrótce docieramy do Woszczyc...  w których przekraczamy paskudną 81 i w pobliżu kościoła robimy krótką przerwę, to około 33km drogi... jednak teraz czeka nas dłuższy fragment bez sklepów, bez jakiegokolwiek zaplecza... nie planujemy tam żadnych postoi.... Więc tutaj kto ma potrzebę to może zajść do sklepu, ew skorzystać z toalety restauracyjnej :)... W między czasie wysłuchujemy kilku kawałów opowiadanych przez jednego z mieszkańców, który już rozpoczął weekend, a przynajmniej tak wyglądał :)

Miejsce charakterystyczne
Kościół w Woszczycach © amiga

Kierunek Rudziczka, przez lasy, po szutrach i po piasku... to chyba jedyny fragment gdzie on występuje... wjazd na ścieżkę, ma pewną wadę, ilekroć tędy jeżdżę, zawsze skręcam nie w tą... na szczęście poprawka to jedyne 20m.... Teren wymusza na nas jazdę gęsiego... tutaj nie ma specjalnie opcji jazdy obok siebie... Na horyzoncie pojawia się wielka góra - hałda kopalni Krupiński... niektórzy zaczynają się obawiać, że przejedziemy centralnie przez nią, jednak jesteśmy złośliwi i odbijamy tuż przed w prawo a następnie w lewo omijając tą przeszkodę. 

Za Rudziczką czeka nas ostatni terenowy, czy może bardziej leśny fragment drogi, tutaj trafiamy na kałuże, błoto, las Baraniok nie rozpieszcza, ale to krótki odcinek i kilometr dalej znów pędzimy asfaltami... 

W Mizerowie wjeżdżamy na nieco bardziej ruchliwą drogę, prowadzącą do Studzionki i dalej na Strumień, gdzie planujemy dłuższą przerwę :)... Za Studzionką skracamy przejazd przez Adelajdę a kilka km dalej lądujemy na rynku w Strumieniu... gdzie dowiadujemy się, iż poczęstunek czeka na as 200 metrów dalej w parku, w pobliży pubu... :) 

Punkt postojowy :)
Punkt postojowy :) © amiga

Wszyscy szczęśliwi :)
Wszyscy szczęśliwi :) © amiga

Ponad połowa trasy za nami
Ponad połowa trasy za nami © amiga

Na miejscu natykamy się na pierwszą grupę łatającą dętkę... są już po pierogach, po żurku... na Pierogi Ruskie misze trochę poczekać, ale jest okazja by posłuchać pierwszych wrażeń, z połowy trasy... w końcu to 55 km ;) 

Zaświeciło słońce, jest pięknie, jednak gdzieś tam na niebie widać ciemniejsze chmurzyska... które obrały sobie nas za cel...
Chwila odpoczynku kończy się po około 30 minutach... wszyscy najedzeni, napici... ruszamy dalej... 

Wiadukt w Strumieniu jest remontowany, musimy przejechać wąską przeprawą dla pieszych... trochę się wleczemy na panem na wysłużonym Wigry 2,3,4 nie pamiętam który to model.... 

Jakiś kilometr dalej zaczyna padać deszcz.... minuta na założenie kurtek przeciwdeszczowych i ruszamy dalej.... 

W Zabłociu niespodzianka... zamknięty przejazd kolejowy... pada coraz bardziej, kryjemy się pod okolicznymi drzewami i czekamy... 

Przejechał pociąg, szlabany dalej opuszczone.... 

Przejechał drugi pociąg, i nic... samochody mają wyłączone silniki... chyba wiedzą, że trochę poczekamy....

Trzeci pociąg... echo..., aż się prosi o złamanie przepisów.... 

Czwarty pociąg... deszcz przestał padać :)

W końcu po dobrych 15-20 minutach podnoszą się zapory i możemy ruszyć dalej.... 
Czeka nas kilkunastokilometrowy chyba najfajniejszy odcinek pomiędzy stawami :) na bocznych drogach... 
Ciemne chmury gdzieś odeszły, znowu zaświeciło słońce :)

Pomiędzy stawami
Pomiędzy stawami © amiga

W Kiczycach wjeżdżamy na wały wzdłuż Wisły i podążamy nimi aż do Skoczowa, gdzie zgodnie z przewidywaniami, ścieżka rowerowa dalej jest wyłączona z ruchu na odcinku około 200m... na moście na ul Bielskiej przeprowadzamy rowery i wjeżdżamy do parku po drugiej stronie Wisły.... tutaj na krótkim może 1km odcinku czeka nas jeszcze dźwiganie rowera przynajmniej 3 razy na schodach... 

Wszędzie woda
Wszędzie woda © amiga

Mijamy Skoczów.... od tej chwili szlak zaczyna się bardzo delikatnie podnosić... nachylenie jest niewielkie, ale po 70km gwar, i rozmowy zaczynają cichnąć... to oznaka zmęczenia.... 

Zaletą tego odcinka jest to, że nie można się na nim zgubić... jedziemy wzdłuż Wisły... przed Ustroniem króciusieńka przerwa, na uzupełnienie elektrolitów, opróżnienie plecaków.... 

Ruszamy dalej.... od tej chwili nachylenie znowu jest ciut większe, nie przekraczamy 17km na godzinę, staram się trochę hamować zapędy niektórych osób... bo grupa już nie wytrzyma 20 czy 25 km/h... a chcemy dotrzeć na miejsce wszyscy... 

Przy wyjeździe z Ustronia zmuszeni jesteśmy na wjazd na 941... innej opcji nie ma... 

To ostatni fragment, wkrótce dojeżdżamy do drogi Jawornik odbijającej w prawo prowadzącej pod Hotel.... 
Tym razem nachylenie wyraźnie się zwiększa, grupa zaczyna się rwać.... to ostanie 1000m.... Pod wjazdem do Hotelu... zbieramy się po raz ostatni.... Do recepcji zostało, może 200, może 300 metrów... jest stromo... 
Gdy podjeżdżamy pod wejście dowiadujemy się, że rowery tam... wskazują nam jeszcze około 200 metrów po solidną górę... 

minutę później schodzimy... z rowerów, szczęśliwi, że dojechaliśmy wszyscy, że pogoda dopisała, że nic się nie działo na trasie... 

Kilak fot... i możemy udać się do recepcji, a później do pokojów... 

Cała grupa dotarła do Wisły.... 90km za nami :)
Cała grupa dotarła do Wisły.... 90km za nami :) © amiga

Jeszcze chwila i będzie można odpocząć
Jeszcze chwila i będzie można odpocząć © amiga

Kilka minut później dojechała grupa trzecia :)

Ostatnie metry
Ostatnie metry © amiga

Radość po dojechaniu :)
Radość po dojechaniu :) © amiga

Zmęczenie chyba wszyscy odczuwali, niemniej 90km zrobiło swoje... na trasie było kilka podjazdów... kilka zjazdów... nie mieliśmy potrzeby ścigania się, gnania... Grupa którą miałem przyjemność prowadzić byłą wyjątkowo zdyscyplinowana... praktycznie cały czas jechaliśmy tak by osoba zamykająca widziała tą prowadząca...  W końcu nie jechaliśmy się ścigać :), a wycieczka okazała się czystą przyjemnością spędzoną z rewelacyjną ekipą... 

Dziękuję i .... za rok rozumiem że jedziemy znowu?



Kubalonka :)

Środa, 30 lipca 2014 · Komentarze(2)
Rise Against - Bridges

Wybiła 14:00, zbieramy się z firmy w kilak osób i.. jedziemy do Wisły samochodami... po drodze jeszcze mała przerwa na stacji benzynowej i wkrótce w pobliżu centrum Wisły, wypakowujemy rowery. Dzisiaj będę miał się okazję przekonać czy dam radę wdrapać się na górki... to w ramach przygotowania do wyjazdu do Karpacza już za 1.5 tygodnia. Jako, że Andrzej chyba najlepiej zna okolicę więc on jest projektantem trasy, cóż... będzie się działo...Już po 5 minutach jazdy mamy pierwszy podjazd... lekko nie jest,

Takie widoki tylko w górach
Takie widoki tylko w górach © amiga

i póki jest asfalt jest ok, jednak na bruku, podnosi mi się przednie koło i... mam po jeździe, podprowadzam rower kilka metrów i mogę jechać dalej... Nie wróży to dobrze na dalszej części wycieczki...
Arek na podjeździe
Arek na podjeździe © amiga
Tomek
Tomek © amiga
Andrzej
Andrzej © amiga

Jedziemy na Kubalonkę, jest nieźle... do czasu gdy trafiamy na płyty na dokładkę dziurawe, szybko wybija nas to z rytmu, jedynie Andrzej wjeżdża do końca, reszta towarzystwa zostaje zatrzymana... i wpycha rowery... 

Prawie cała ekipa
Prawie cała ekipa © amiga

Dobrze, że to nie był zbyt długi kawałek. Na szczycie krótki postój w karczmie ;) i ruszamy dalej w końcu czasu też nie ma zbyt wiele... Kolejny zaliczony szczyt to Szarcula i zatrzymujemy się na chwilę w Stecówce... gdzie odbijamy w teren... Początkowo czerwony szlak, później czarny, oczywiście oba piesze, jednak przejezdne na całej długości. Mijamy Karolówkę i kolejny postój robimy w Schronisku na Przysłupie. Mija 10 minut i możemy ruszyć dalej... omijamy wielkim łukiem Baranią górę, od tej strony nie ma szans na podjazd, po

Kawałek zjazdu
Kawałek zjazdu © amiga

kamieniach, korzeniach, za to zrobił się całkiem przyjemy szutrowy długi zjazd... tyle, że jak się zjechało to później jest i podjazd, tak też się dzieje, żółty szlak wyprowadza nas na szczyt pasma, którym jedziemy dalej, co jakiś czas jest podjazd, zjazd, w tym jeden taki gdzie myślałem ,że nie poradzę sobie, zrobiło się wąsko, stromo... mokro, kamieniście... ale rower dał radę... a i psychika wytrzymała... 
Docieramy do Karczmy Cieńków, tym razem trzeba coś zjeść... 30-40 minut przerwy...

Panorama na Wisłę
Panorama na Wisłę © amiga

Zaczyna się ściemniać... odpalamy lampki i ruszamy w dół, pora kończyć wycieczkę, przed nami dość stromy zjazd po płytach betonowych... i kilkoma dość ostrymi zakrętami... W samej Wiśle pozostał już tylko 2-3km przelot szosami..., docieramy do samochodów... i pora wracać jest po 21:00. Było miło..

Powrót z Siewierza

Niedziela, 15 czerwca 2014 · Komentarze(0)
ARCH ENEMY - War Eternal

Minął wieczór i noc spotkania integracyjnego, wszyscy nieźle się bawili, a już na 100% rowerzyści.
Pomimo tego, że ze sceny zszedłem ok 3:00 budzę się o 7:00 i... co dalej...., na placu pustki.., śniadania za ok 2 godziny. Pozbierałem się i poszedłem na mały rekonesans po okolicy, zobaczyć pobliski zalew. Na rower jest zdecydowanie za wcześnie..., a już na 100% nie w wersji szosowej. 

Zajazd Leśny w Siewierzu
Zajazd Leśny w Siewierzu © amiga

Wracam przed 10:00, trafiam na śniadanie..., chwila rozmowy z bikerami i ustalamy, że wracamy ok 11:30, wariant skrócony, bocznymi drogami, z grubsza do pokonania ok 60km. Wracających jest nieco mniej, część osób ma inne plany na dzisiaj, kilka wyjechało wcześniej,  rana czy dzień wcześniej, niektórzy wracają samochodami, a na starcie staje kilkanaście osób. 


Początkowo jedziemy lasami, pierwsze 10km to las jednak dalej wjeżdżamy do Zadzienia, Mierzęcic i pierwsza premia górska w Nowej Wsi. Na szczycie witają nas dzwony kościoła, odpust i... otwarty sklep. Z tego ostatniego dość skrzętnie korzystamy. 

Pożegnanie w Świerklańcu
Pożegnanie w Świerklańcu © amiga
Po kilku minutach ruszamy... i chwila dowiaduję się, że to nie był najbardziej hardcorowy podjazd zaplanowany przez Darka na dzisiaj... jest jeszcze jeden... za Świerklańcem w Kozłowej Górze :) i muszę przyznać, że faktycznie było gdzie się spocić..., w między czasie odłączył się od nas Jacek spieszący się do Chorzowa. 


Reszta ekipy gna dalej. Na rynku w Radzionkowie kolejna przerwa..., czas na kąpiel ;)

Przerwa w Radzionkowie
Przerwa w Radzionkowie © amiga
Trzeba się ochłodzić
Trzeba się ochłodzić © amiga
Czas jednak goni więc zbieramy się i jedziemy dalej, wkrótce osiągamy Miechowice, Zabrze i w końcu Gliwice, po drodze odłączają się kolejne osoby. Do bram firmy dociera garstka pracowników, tam dłuższa chwila na przepakowanie się i po kilkudziesięciu minutach każdy rusza do domu. 

Już w Gliwicach
Już w Gliwicach © amiga

Odbijam na Katowice na standardową drogę dojazdową, ale na Sośnicy stwierdzam, że chyba najwyższa pora coś zjeść, rozglądam się za jakimś sklepem i trafiam na lokalnego fastfooda. Tego mi chyba było potrzeba. 30 min później siedzę znowu na rowerze powoli bliżając się do domu. Muszę przyznać, że czuję zmęczenie...., ale też jestem zaskoczony jak niesamowici są współpracownicy, w 2 dni zaliczyliśmy ok 140km w dość sporą ekipą... Liczę na powtórzenie takich wyjazdów..., niekoniecznie na spotkanie integracyjne które dopiero za rok..., może uda się zorganizować coś wcześniej?