Wpisy archiwalne w kategorii

Firmowo

Dystans całkowity:2914.48 km (w terenie 641.68 km; 22.02%)
Czas w ruchu:158:29
Średnia prędkość:18.39 km/h
Maksymalna prędkość:63.92 km/h
Suma podjazdów:22777 m
Maks. tętno maksymalne:213 (115 %)
Maks. tętno średnie:145 (78 %)
Suma kalorii:111394 kcal
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:94.02 km i 5h 06m
Więcej statystyk

Spotkanie Integracyjne Zakopane 2017 dzień 4

Niedziela, 4 czerwca 2017 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Kończy się spotkanie integracyjne, 10 rowerzystów szykuje się do powrotu na Śląsk, prognozy trochę straszą, jest coś o opadach, burzach gdzieś po 14 może 15... 
Plan A to jak się uda to dojechać do Gliwic, plan B do Żywca i wpakować się do pociągu.... 
O 9:00 z Darkiem, Marcinem, już czekamy na resztę rowerzystów... czas ucieka. Dopiero 40 minut później jesteśmy w komplecie... Możemy ruszyć... Początek to przebijanie się przez Zakopane... miasto totalnie niedrożne... to jeden z tych powodów dla których nie wracam tutaj z przyjemnością... W Katowicach mamy chyba mniejsze problemy z samochodami... ale cóż... może ktoś kiedyś się obudzi... i wywali samochody z miasta, zastępując je komunikacją miejską, z autobusami, tramwajami, czymkolwiek co 10 minut... A samochody niech stoją na obrzeżach miasta. 

Zakopane trochę zakorkowane
Zakopane trochę zakorkowane © amiga
Wracamy mniej więcej tym samym szlakiem którym przyjechaliśmy, przez Kościelisko, droga tam jest zdecydowanie bardziej przyjazna rowerzystom, za to ten wiatr w twarz... 
Po wczorajszej wycieczce górskiej czuję solidne zakwasy, przez jakiś czas odmawiam zdrowaśki by jakoś dać radę, by przestało boleć... chodzić nie potrafię, za to jazda jakoś idzie... 
Na szczęście kierunek Kościelisko to dobra opcja
Na szczęście kierunek Kościelisko to dobra opcja © amiga
Kilkoro nas jest
Kilkoro nas jest © amiga
Co jakiś czas spoglądam na licznik, miejscami pędzimy po 40 km/h, tylko pierwsza górka była naprawdę Ciężka... dalej jest lepiej, prawie cały czas z górki, aż do Namestova... 
Na rowerówce tej prowadzącej do Trestiny mało nie urywa nam głów... nie da się "normalnie" jechać, niby z górki, ale bez pedałowania rowery nie chcą jechać... robimy kilka krótkich przerw. 
To chyba będzie moja ulubiona DDRka
To chyba będzie moja ulubiona DDRka © amiga
Ciekawe ile czasu zajęło przygotowanie tej rowerówki
Ciekawe ile czasu zajęło przygotowanie tej rowerówki © amiga
Przerwa w wiacie
Przerwa w wiacie © amiga
Gdzieś nam zniknęło kilka osób
Gdzieś nam zniknęło kilka osób © amiga
Ach te widoczki
Ach te widoczki © amiga
Będziemy mieli fotę ;)
Będziemy mieli fotę ;) © amiga
Dopiero minąwszy tamę na Oravicy gdy obracamy się nieco na północ, wiatr jakby nas zaczął wspomagać, a przynajmniej nie przeszkadza. kilka górek... i kolejna przerwa, tym razem w Namestovie... Pozostało tylko 20 km podjazdu... tyle, że i on zaskakuje, o ile od Żywca na przełęcz Glinne to walka ze sobą, cały czas podjazd bez chwili oddechu, z potworem na końcu, tak od strony Słowackiej, nachylenie jest zmienne, sporo łagodniejsze niż po polskiej stronie, mało tego, po 500m podjazdu pojawia się zawsze krótki zjazd, jest chwila na odpoczynek przed kolejnym podjazdem.. 
Szybki przejazd przez tamę
Szybki przejazd przez tamę © amiga
Trochę cienia
Trochę cienia © amiga
Znowu w Namestovie
Znowu w Namestovie © amiga
A niby miało być cały czas pod górkę
A niby miało być cały czas pod górkę © amiga
W połowie górki ;)
W połowie górki ;) © amiga

Wracamy do Polski
Wracamy do Polski © amiga
Gdy docieramy do granicy, decydujemy się na krótki postój i zakup serków ;)... Teraz trzeba zjechać, 20 km w dół... tyle, że w Korbielowie odłącza się od nas kilka osób, wsiadają do samochodów i kończą wycieczkę. Reszta jedzie dalej do Żywca... 
Na zjeździe do Żywca - szok że to podjechaliśmy
Na zjeździe do Żywca - szok że to podjechaliśmy © amiga
Gdy docieramy do centru, sprawdzamy radary, rozkład PKP i zapada decyzja... kończymy trasę w Żywcu... po pierwsze zmęczenie po 3 intensywnych dniach, po drugie idzie na nas ulewa... zresztą znajomi już informują, że w Czechowicach-Dziedzicach leje... 
Postanawiamy kupić bilety i coś zjeść...
Lubię takie mosty
Lubię takie mosty © amiga
Chyba pora coś zjeść
Chyba pora coś zjeść © amiga
W między czasie Witek i Sławek jednak postanawiają dojechać do Gliwic, chcą powalczyć z żywiołami... około 16 żegnamy się... wsiadamy do pociągu i... jadąc przez Łodygowice widzimy, że za oknem leje... oj... 
Dworzec PKP w Żywcu
Dworzec PKP w Żywcu © amiga
Wsiąść do pociągu
Wsiąść do pociągu © amiga
Rowery na wieszaki?
Rowery na wieszaki? © amiga
Trasa mija dość szybko, wysiadam najwcześniej bo w Katowicach-Piotrowicach, do domu mam 1,5 km. reszta ekipy jedzie do centrum Katowic by tam się przesiąść na pociąg do Gliwic.. Krótkie pożegnanie i jadę do domu...
Nieco później dostaję informację, że wszyscy w domach, wszyscy poza Sławkiem i Witkiem... Ten pierwszy dotarł do Żor, stwierdził, że nie ma sensu dalej walczyć z wiatrem, z ulewą... wezwał samochód... Witek jednak jedzie dalej... informacja, że jest bezpieczny dociera dopiero około 23:30... zaliczył całe 200 km... 

To było 4 bardzo intensywne dni... spotkanie integracyjne rewelacyjne, tyle, że standardowo najbardziej zadowoleni byli rowerzyści... :)
Z każdym rokiem trasa się wydłuża, 3 lata temu był Siewierz, 70 km na rowerze i około 30 osób wydawało się wyzwaniem nie do ogarnięcia, 2 lata temu, Wisła... około 90 km... 45 osób..., rok temu ponownie Wisła ale trasa dłuższa ponad 100km... 57 osób, w tym roku Zakopane 200km w 2 dni ponad 60 rowerzystów, strach pomyśleć co będzie za rok... 300km i 100 osób? ;)

Etisoftowe spotkanie integracyjne Zakopane 2017 dzień 3

Sobota, 3 czerwca 2017 · Komentarze(9)
Uczestnicy
Dzisiejszy dzień zapowiada się bezrowerowo, mimo tego cieszę się, zaplanowaną mamy wycieczkę górską, począwszy od Kasprowego Wierchu, aż po Giewont. Niby trasa niezbyt długa, ale w końcu to góry, jako, że miasta typu Wisła, Zakopane, Szczyrk, czy prawie dowolne inne kojarzą mi się z jarmarkiem, uciekam z takich miejsc, co najwyżej uważam, że służą jako punkty wyjściowe do czegokolwiek, to tak samo do tej pory traktowałem Tatry, unikałem ich jak ognia, ale, że firma zorganizowała nam wycieczkę górską, to trzeba z tego skorzystać, z 3 wariantów wybrałem podobno ten najtrudniejszy ;)

Z rana zrywamy się dość wcześnie, już o 9:20 jedziemy pod kolejkę na Kasprowy Wierch, szybki wjazd i... tracimy dobre 40 minut czekając na resztę wycieczkowiczów... ech... Nie zazdroszczę przewodnikowi, my mieliśmy podobne problemy w ostatnich 2 dniach... dzisiaj to On musi walczyć by wszyscy wyszli, trzymali się w kupie i najlepiej gdyby wrócili w jednym kawałku do Hotelu.... 

Widoki z góry niesamowite... ale już wiem, że mam ze sobą za mało picia, udaje się kupić coś w stacji kolejki, ceny zabijają... ale cóż... mogłem pójść na zakupy w dolinie.... Moja wina, woja wina... ;)

Gdy już ruszyliśmy okazało się, że szlak jest zupełnie inny niż to co mam w Beskidach, ścieżki wąskie, miejscami niebezpieczne, strome wejścia, zejścia... za to widoki.... Podobnie jak wczoraj są Ochy i Achy... 

Zaliczam więc Kasprowy Wierch, Goryczkowy Wierch, Goryczkową Czubę, Suche Czuby, Suchy Wierch, Kondratową Kopę (pierwszy raz jestem an wysokości >2000m) i na Koniec Wielki Giewont... Psychika lekko szwankuje, łażenie po skałach trzymając się kurczowo łańcuchów to nie mój ulubiony sport... 

Kilka minut na szczycie i pora zejść...

Poniżej kilka zdjęć z wycieczki

Bilet na kolejkę
Bilet na kolejkę © amiga

Widok z Kasprowego Wierchu
Widok z Kasprowego Wierchu © amiga
Piękna szeroka droga, ale coś czuję, że nie nią pójdziemy dalej
Piękna szeroka droga, ale coś czuję, że nie nią pójdziemy dalej © amiga
Te widoki w Tatrach
Te widoki w Tatrach © amiga
By to zobaczyć trzeba trochę się pomęczyć
By to zobaczyć trzeba trochę się pomęczyć © amiga
Na szczycie Kasprowego
Na szczycie Kasprowego © amiga
Widać miejsce docelowe naszej wycieczki, niby blisko, a jednak daleko
Widać miejsce docelowe naszej wycieczki, niby blisko, a jednak daleko © amiga
Jakimś cudem ocalał
Jakimś cudem ocalał © amiga

Uwielbiam takie widoki
Uwielbiam takie widoki © amiga
Gdzieś tam w dole jest Zakopane
Gdzieś tam w dole jest Zakopane © amiga
Słuchając bajania przewodnika
Słuchając bajania przewodnika © amiga
Piękna okolica
Piękna okolica © amiga
Idealna pogoda
Idealna pogoda © amiga

Przerwa przed podejściem
Przerwa przed podejściem © amiga
Znowu pod górkę
Znowu pod górkę © amiga
Znajdź kozicę ;)
Znajdź kozicę ;) © amiga
Stamtąd idziemy
Stamtąd idziemy © amiga
Wiatr trochę dalej popalić
Wiatr trochę dalej popalić © amiga
Piękny szlak, chociaż miejscami niebezpieczny
Piękny szlak, chociaż miejscami niebezpieczny © amiga
Giewont coraz bliżej
Giewont coraz bliżej © amiga
Oj będziemy pamiętać te zejścia
Oj będziemy pamiętać te zejścia © amiga
Pora na małą przerwę i kolejne opowiadanie
Pora na małą przerwę i kolejne opowiadanie © amiga
Piękny krajobraz
Piękny krajobraz © amiga
Śnieg miejscami jeszcze zalega
Śnieg miejscami jeszcze zalega © amiga
Dziwnie pusto na niektórych szlakach
Dziwnie pusto na niektórych szlakach © amiga
Darek na tle gór
Darek na tle gór © amiga
Wydaje się, że to już tak blisko
Wydaje się, że to już tak blisko © amiga
Kolejne zejście
Kolejne zejście © amiga
Giewont coraz bliżej
Giewont coraz bliżej © amiga
Na szczycie Giewontu
Na szczycie Giewontu © amiga
Prawie cała ekipa ;)
Prawie cała ekipa ;) © amiga
Zejście, wcale nie jest łatwiejsze
Zejście, wcale nie jest łatwiejsze © amiga
W końcu nikt nie mówił, że będzie łatwo
W końcu nikt nie mówił, że będzie łatwo © amiga

Etisoftowe spotkanie integracyjne Zakopane 2017 dzień 2

Piątek, 2 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Drugi dzień wyjazdu na spotkanie integracyjne, pobudka około 7, śniadanie, przygotowanie się, w między czasie dojeżdżają samochody z Gliwic z ekipą która dołącza się do nas dopiero dzisiaj.... 

W Korbielowie przed wyjazdem
W Korbielowie przed wyjazdem © amiga
Kawałek pod górkę
Kawałek pod górkę © amiga
Jeszcze kawałek
Jeszcze kawałek © amiga
Na granicy ze Słowacją
Na granicy ze Słowacją © amiga

Kilka minut po 10 ruszamy, już na dzień dobry 3 km podjazd na przełęcz Glinne, tam chwila przerwy, grypy się scaliły, 5 minut rozmowy i ruszamy. Moja grupa liczy 12 osób... ciekawe gdzie te 3 które miały z nami jechać, kilka razy nawołuję, ale nie ma ich... trudno, takie straty mogą być wliczone w operację ;) Dopiero później się dowiaduję, że kilka osób zmieniało grupy, jechało we własnym gronie.... masakra... nie lubię takich sytuacji, bo nikt nad tym nie panuje. 

Z górki na pazurki
Z górki na pazurki © amiga

20 km zjazd do Namestova.... coś pięknego, rowery pędzą przez Słowackie wioski, miasteczka, górskie klimaty, widoki... kilka razy zauważam, że miejscowi, a może turyści robią zdjęcia, czy może kręcą filmy komórkami z naszego przejazdu ;)

W Namestovie
W Namestovie © amiga

Plaża w Namestovie
Plaża w Namestovie © amiga

Na zjeździe robimy 2 krótkie przerwy, by się połączyć, pozbierać do kupy, i lecimy dalej. 
W Namestovie na parkingu czeka na nas wsparcie ;) 3 samochody, jest dostępna woda, można pójść na plażę się poopalać, wykąpać... 

W końcu ruszamy, teraz 6 może 7 km po nieco bardziej ruchliwej drodze. Zastanawiałem się czy da się wyeliminować ten odcinek, ale.... to nie ma większego sensu, zrobiłaby się wycieczka czysto górska, a my mamy się poruszać szosami... 
Na tamie w okolicach Tresteny
Na tamie w okolicach Tresteny © amiga
Na tamie
Na tamie © amiga
Gdy zjeżdżamy na tamie na zalewie Oravskim jest już spokojnie, samochody jadą raz na kilka minut, pojawiają się pierwsze górki,  niewielkie, krótkie ale jednak trzeba je pokonać.
Kleisty podjazd
Kleisty podjazd © amiga
12% podjazd
12% podjazd © amiga
Klejąca się droga do Tresteny
Klejąca się droga do Tresteny © amiga
Stamtąd przyjechaliśmy
Stamtąd przyjechaliśmy © amiga

Najbardziej wredny podjazd na 12%, na dokładkę Słowacy zwinęli na nim asfalt, w zamian pozostawiając lepiące się coś... rowery dziwnie mlaskały, rower się kleił do powierzchni... masakra... 


Wkrótce jednak osiągamy Trestenę, to tutaj zaczyna się nowiutki  szlak rowerowo-rolkowy prowadzący aż do Nowego Targu. 
Do granicy mamy całe 13 km, z takimi widokami.... co chwilę ktoś przystaje, lecą Ochy i Achy... powstaje masa zdjęć... Widać Tatry, wpierw Słowackie, później nasze, widać Giewont... 
Na rowerówce do Chochołowa
Na rowerówce do Chochołowa © amiga
W drodze, na szlaku rowerowo-rolkowym od Tresteny do Nowego Targu
W drodze, na szlaku rowerowo-rolkowym od Tresteny do Nowego Targu © amiga
Miejsce postojowe
Miejsce postojowe © amiga
Jedno z miejsc postojowych na rowerówce
Jedno z miejsc postojowych na rowerówce © amiga
W cieniu jednak jest przyjemnie
W cieniu jednak jest przyjemnie © amiga
Chyba najpiękniejsza, najbardziej widokowa rowerówka jaką jechałem
Chyba najpiękniejsza, najbardziej widokowa rowerówka jaką jechałem © amiga
Miejsce dla fotografów
Miejsce dla fotografów © amiga
Do Chochołowa już niedaleko
Do Chochołowa już niedaleko © amiga
Wspinaczka trwa około godzinę z 2 krótkimi 10 minutowymi przerwami, na uzupełnienie elektrolitów czy poziomu cukru... 

Tuż za granicą odbijamy na Chochołów, 3 km idealnego asfaltu..., na miejscu czeka na nas posiłek w Restauracji u Śliwy, wydaje mi się, że spotkały się wszystkie 4 grupy... 

Opalenizna na Aliena ;)
Opalenizna na Aliena ;) © amiga

Mija dobra godziny, gdy wychodzimy, jeszcze tylko wizyta w sklepie i możemy jechać do Zakopanego, przez Kościelisko, początkowo kilka osób narzeka, że stromy podjazd, ale nie jest długi a widoki rekompensują trudy... 

Nieco dalej od kościółka czeka na nas długi 5-6 km zjazd aż do centrum Zakopanego, rowery fruną, wszyscy zadowoleni... 

Jeden z ostatnich podjazdów w Kościelisku
Jeden z ostatnich podjazdów w Kościelisku © amiga
Spory odcinek z górki
Spory odcinek z górki © amiga

Bacówka tuż przed Zakopanem
Bacówka tuż przed Zakopanem © amiga
Przerwa na maślankę ;) wprost od bacy
Przerwa na maślankę ;) wprost od bacy © amiga

W Zakopanem pozostało tylko przebić się przez korki i dojechać do hotelu... jakieś 3 km dalej ;)

Ostania przerwa tuż przed hotelem
Ostania przerwa tuż przed hotelem © amiga

Pierwsza grupa dojechała przed 17, ostatnia około 18... Chyba nie było nikogo kto by marudził, kto by narzekał, komu by się nie podobała wycieczka.... 

Ostatni krótki postój tuż przed hotelem
Ostatni krótki postój tuż przed hotelem © amiga

Zaskoczeniem jest to, że im mamy dłuższą trasę do przejechanie tym więcej chętnych... jak kilka lat temu zaproponowaliśmy rowerowy wyjazd do Siewierza - około 70km to nazywano nas wariatami, tyle na rowerze się nie jeździ, a dzisiaj... 32 osoby zaliczyły 200 km w 2 dni, pozostałe 33 osoby 80 km po górach... Brawa dla wszystkich...
Pod Hotelem z Zakopanem
Pod Hotelem z Zakopanem © amiga
Widoki z hotelowego okna
Widoki z hotelowego okna © amiga

A i wspomnieć należy, że w Piątek była jeszcze jedna grupa, 2 osobowa, Mariusz i Mark, którzy pokonali całe 200 km w piątek, wyjeżdżając z Gliwic około 9:00 i dojeżdżając na miejsce przed 19...

Aż strach pomyśleć gdzie będzie kolejne spotkanie integracyjne... może nad morzem.... ;)



Etisoftowe spotkanie integracyjne Zakopane 2017 dzień 1

Czwartek, 1 czerwca 2017 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Od ponad pół roku przygotowujemy się z Darkiem na ten dzień, na firmowy wyjazd rowerowy do Zakopanego. Trasa podzielona na 2 dni, pierwsza, dzisiejsza część to około 120 km, jutro nieco mniej 80. 

Rano przed wyjazdem jeszcze pakuję kilka rzeczy o których zapomniałem zabierając dzień wcześniej sakwy z domu. Z wypchanym plecakiem jadę do firmy, zależy mi nieco na czasie, chciałbym być w okolicach ósmej... 
Drogi puste, dość ciepło, tyle, że wiatr w twarz.... teraz to przeszkadza, ale gdy będziemy jechać o 9 w kierunku Pszczyny i później Żywca, będzie wspomaganie.

W firmie jestem około 8:15, mam trochę czasy na przepakowanie się, przywitanie.

Kilka minut przed 9 krótka odprawa, sprawdzamy listę obecności, wydaje się, że są wszyscy, Oczywiście do samego końca lista uczestników była modyfikowana. Z trasą do Korbielowa zmierzą się 32 osóby, podzieleni jesteśmy na 3 grupy.

Trzeba jakoś wyjechać z Gliwic
Trzeba jakoś wyjechać z Gliwic © amiga
Drogi w kierunku Gierałtowic
Drogi w kierunku Gierałtowic © amiga

Prowadzę grupę A, grupa P wyjeżdża jako pierwsza, chwilę później rusza grupa B... 
Wyjazd z Gliwic standardowo nastręcza najwięcej problemów, pojawia się krótki odcinek szutrowy, pojawiają się też pierwsze problemy, Maćkowi spadł plecak zamocowany na bagażniku.  2 minuty później ruszamy w dalszą trasę.

Początek po rowerówce w Bojkowie, dalej szosy nieco bardziej ruchliwe, ale opcja uniknięcia ich znacznie by nam wydłużyła trasę. Pojawiają się pierwsze podjazdy. Do Ornontowic jest docieramy w przyzwoitym czasie, dopiero tam odbijamy na nieco bardziej boczne warianty. Osiągamy Orzesze, tutaj standardowo kilka niewielkich wzniesień. Na odcinku około 2 km korzystamy z nieco bardziej ruchliwego odcinka trasy.

Spotkanie 2 grup w Orzeszu
Spotkanie 2 grup w Orzeszu © amiga
Czyżby awaria?
Czyżby awaria? © amiga
Kilku nas jest
Kilku nas jest © amiga
Asfalt leśny ;)
Asfalt leśny ;) © amiga

Za Orzeszem-Zgoniem wjeżdżamy an leśne szutry, o tym odcinku informowaliśmy wcześniej, aż do Kobióra jedziemy lasami, na bardzo wąskich kołach jazda sprawia kilku osobom problemy, chyba najbardziej denerwują fragmenty gdzie pojawia się tłuczeń.

W Kobiórze odbieramy jeszcze jednego uczestnika wycieczki, i kierujemy się na Pszczynę, przez Piasek, kolejne kilka km szutrów... 

W Piasku przy sklepie pierwsza przerwa, 15 minut odpoczynku, krótkie zakupy i jedziemy na Pszczynę, przejeżdżamy przez park przypałacowy, pomimo tego, że planowaliśmy krótką przerwę na rynku nikt nie chciał się zatrzymać... ;) cóż jedziemy na tamę w Goczałkowicach. 
Szutry gdzieś przed Piaskiem
Szutry gdzieś przed Piaskiem © amiga
Jak ja nie lubię tych płyt
Jak ja nie lubię tych płyt © amiga
Przy pałacu w Pszczynie
Przy pałacu w Pszczynie © amiga

Pojawia się kolejny lekko terenowy fragment drogi, remont niestety nie skończył się na czas, dobrze, że nie ma robotników i ciężkiego sprzętu... udaje się więc dotrzeć na tamę....
Remonty w okolicach Goczałkowic
Remonty w okolicach Goczałkowic © amiga
Krótka przerwa na Tamie
Krótka przerwa na Tamie © amiga
Na tamie w Goczałkowicach
Na tamie w Goczałkowicach © amiga

Druga przerwa... tym razem na podziwianie śląskiego morza.. ;) silny wiatr robi swoje, zalew wygląda pięknie... 

Cóż.... pora ruszyć dalej, za nami dopiero połowa trasy, przejeżdżamy całą długość tamy, wyjeżdżamy na asfalt po drugiej stronie, jest nieco zniszczony i trzeba uważać, ale to dzisiaj ostatni taki fragment, reszta trasy to tyko asfaltowe ścieżki ;)

Do końca dzisiejszej wycieczki są już tylko szosy
Do końca dzisiejszej wycieczki są już tylko szosy © amiga
Bielsko-Biała wita podjazdem ;)
Bielsko-Biała wita podjazdem ;) © amiga

Do Bielska dojeżdżamy w niezłym czasie, tutaj mała niespodzianka, pojawiają się pierwsze nieco bardziej strome wzniesienia, pierwsze konkretniejsze podjazdy, ale na ich szczycie widoki zapierają dech... 

Firmowe wsparcie na trasie ;)
Firmowe wsparcie na trasie ;) © amiga
Dobrze, że to krótki odcinek
Dobrze, że to krótki odcinek © amiga

Same Bielsko przy planowaniu trasy sprawiło nam chyba największy problem, jak przeprowadzić tak liczną grupę rowerzystów przez ruchliwe miasto. Ale poza krótkim epizodem gdzie trzeba było przeciąć nieco bardziej ruchliwą szosę reszta nie sprawiła problemów... 

Tuż za Bielskiem czeka na nas posiłek, docieramy na miejsce o czasie jest kilka minut po 14, mamy godzinę odpoczynku :) 

Pora coś zjeść - Karczma Stajnia - zdecydowanie godna polecenia
Pora coś zjeść - Karczma Stajnia - zdecydowanie godna polecenia © amiga
Przerwa obiadowa
Przerwa obiadowa © amiga

Żurek niesamowity, pierogów cała kopa, może nawet za dużo tego jedzenia... 

W końcu ruszamy... na dzień dobry czeka na nas podjazd w Wilkowicach, a chwilę później długi zjazd prawie do Żywca... warto było się pomęczyć te 2 km... 

Na podjeździe w Wilkowicach
Na podjeździe w Wilkowicach © amiga
Dzień dobry ;)
Dzień dobry ;) © amiga
Zjazd w okolicach Łodygowic
Zjazd w okolicach Łodygowic © amiga

Widać jednak już pierwsze oznaki zmęczenia, a wiemy, że czeka nas jeszcze jeden podjazd i to długi....
W Żywcu przy sklepie krótki postój, trzeba uzupełnić bidony przed 15 km górką.... Zaczyna się więc zabawa, powili piłujemy pod górkę... Na początku w zasadzie aż do Jeleśni nachylenie nie jest specjalnie wielki....
Dopiero za Jeleśnią trzeba się nieco bardziej spiąć, nie spieszy nam się, ważne by wszyscy dotarli do hotelu... 

Gdzieś przed Żywcem
Gdzieś przed Żywcem © amiga
Miasto korkuje się
Miasto korkuje się © amiga
W centrum Żywca
W centrum Żywca © amiga
Krótka przerwa
Krótka przerwa © amiga
Niby niewielkie nachylenie, tyle, że tego jest 15 km
Niby niewielkie nachylenie, tyle, że tego jest 15 km © amiga

Mijają nas samochody wsparcia, pozdrawiamy ich, oni nas... 

Do Hotelu docieramy około 18... może trochę później... w końcu możemy odetchnąć. 

Coraz bliżej Hotelu
Coraz bliżej Hotelu © amiga
Ostatni podjazd ;)
Ostatni podjazd ;) © amiga
Komitet powitalny
Komitet powitalny © amiga

Dzisiaj był trudniejszy odcinek, z większymi przewyższeniami, większą odległością, ale wszyscy dotarli bezpiecznie... After party trwało do północy, gdy dotarła do nas silna ekipa z Warszawy... 

Jutro około 9 przyjedzie kolejne 30 osób z którymi wspólnie pojedziemy do Zakopanego... 

To był dobrze wykorzystany dzień... 

Testując trasę z Goczałkowic do Żywca

Niedziela, 28 maja 2017 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Niedziela to ostatni dzwon by sprawdzić trasę do Zakopanego, w zasadzie ostatni odcinek, nieprzetestowany wcześniej. Kilka lat temu gdy z Darkiem jechaliśmy do Żywca trasę układaliśmy w trakcie, teraz, jest inaczej, za kilka dni będziemy prowadzić kilkadziesiąt osób.

Około 9:05 ruszamy w trójkę, Darek, Waldek i ja. Tama w Goczałkowicach zaliczona, zjazd z jej połowy także ;), droga przyzwoitej jakości, masa asfaltu, niewielki ruch, jednak na niektórych fragmentach mamy obiekcje, co co ruchu. Dzisiaj jest niedziela, a co będzie w dzień powszedni? W czwartek?

O poranku na Tamie w Goczałkowicach
O poranku na Tamie w Goczałkowicach © amiga
Pięknie jest :)
Pięknie jest :) © amiga
No to teraz w dół
No to teraz w dół © amiga
Na zjeździe
Na zjeździe © amiga
Od jakiegoś czasu mamy naszkicowany jeden wariant, na szczęście Darek zdążył przygotować inny na powrót, jadąc tam i z powrotem będzie okazja sprawdzić inną możliwość. Najbardziej obawiamy się przejazdy przez Bielsko, niełatwo jest przejechać bezpiecznie przez miasto gdy dookoła są góry, niewiele alternatyw... i oczywiście nie znamy za dobrze miasta ;), bo najczęściej się przez nie przejeżdża, bądź trafia w określoną lokalizację i tyle...  Przez jakiś czas ślad prowadzi nas po trasie 52.... dzisiaj jest jeszcze jako tako, ale w tygodniu nie chcę myśleć co tutaj będzie, jesteśmy zgodni, ten fragment musi być zmieniony... 
Góry coraz bliżej
Góry coraz bliżej © amiga
Docieramy do Karczmy Stara Szmergielnia, jest jeszcze zamknięta, zaskakuje nas informacja, że w tygodniu otwierają o 15... to niedobrze, jeżeli planujemy dotrzeć na obiad około 14... W niedzielę otwierają o 12... nie będziemy czekać... trudno, wracając zahaczymy o to miejsce jeszcze raz. 
Stara Szmergielnia
Stara Szmergielnia © amiga
Hotel Stara Szmergielnia
Hotel Stara Szmergielnia © amiga
Pora zabrać się za długi podjazd na Wilkowice, w mojej pamięci został zapamiętany jako wyjątkowo długi, ale okazuje się, że nie jest to prawdą, kończy się dość szybko... to dobrze... za to później.... do Łodygowic po prostu się frunie na rowerze... warto było pojechać te kilak metrów :)
Na małym podjeździe
Na małym podjeździe © amiga
Jeszcze pod górkę
Jeszcze pod górkę © amiga
Trochę po 12 docieramy do Żywca, trwa triatlon, rynek zawalony rowerami, sporo turystów, mieszkańców, kręcimy się po okolicy, podjeżdżamy pod zamek, trochę zdjęć i postanawiamy stanąć w jakiejś restauracji, zresztą przetestowanej. Mija coś koło godziny...
Najedzeni, wypoczęci nie mamy ochoty na kręcenie, początkowo idzie nam to nędznie, ale z każdym km się rozkręcamy. Korzystamy z innego wariantu... który okazuje się niesamowicie przyjemny. Przez Bielsko przejeżdżamy zupełnie bocznymi drogami, szokujące jest to jak można uciec od ruchu samochodowego. 
Miejskie Centrum Kultury w Żywcu
Miejskie Centrum Kultury w Żywcu © amiga
Trwa triatlon
Trwa triatlon © amiga
Rynek Żywiecki
Rynek Żywiecki © amiga
Góral żywiecki z zamkiem
Góral żywiecki z zamkiem © amiga
Mieszczanin żywiecki z Dworem starostów upnickich
Mieszczanin żywiecki z Dworem starostów upnickich © amiga
Ławeczka Alicji Habsburg
Ławeczka Alicji Habsburg © amiga
Domek chiński
Domek chiński © amiga
Nad rzeczką opodal krzaczka
Nad rzeczką opodal krzaczka © amiga
Instrukcja obłsługi ;)
Instrukcja obłsługi ;) © amiga
Przed restauracją
Przed restauracją © amiga
Kościół św. Barbary w Bielsku-Białej
Kościół św. Barbary w Bielsku-Białej © amiga
Trwa nabożeństwo
Trwa nabożeństwo © amiga
Kapliczka tuż obok kościoła
Kapliczka tuż obok kościoła © amiga
Parafia katedralna Pw. Św. Mikołaja w Bielsku-Białej
Parafia katedralna Pw. Św. Mikołaja w Bielsku-Białej © amiga
Rowerki miejskie
Rowerki miejskie © amiga
Punkt chłodzenia ;)
Punkt chłodzenia ;) © amiga
Wyjeżdżając z Bielska jesteśmy pewni, że pomimo tego, że to ciut trudniejszy wariant - więcej podjazdów to jest to trasa niesamowicie widokowa, spokojna... Tutaj można prowadzić nawet sporą grupę bikerów... 
Ani jednej chmurki
Ani jednej chmurki © amiga
Znowu pod górkę
Znowu pod górkę © amiga
Piękna okolica
Piękna okolica © amiga
Dzień okazał się niesamowicie gorący, chwilami powyżej 30 stopni, gdy docieramy do Goczałkowic...  chce nam się pić, ale jest sklep.... mają chłodne napoje... 
Ponownie na tamie
Ponownie na tamie © amiga
A może lepiej popływać?
A może lepiej popływać? © amiga
Muszę przyznać, że powrotny wariant miło mnie zaskoczył... warto było pojechać i sprawdzić ten fragment.
Dzięki Darek i Waldek za miło spędzony dzień... prawie setka za nami :)

Z Námestova do Zakopanego

Piątek, 19 maja 2017 · Komentarze(5)
Piątkowy poranek, pierwszy dzień po powrocie ze szkolenia w Warszawie, 5 dni bez roweru... 
Wieczorem szybki telefon, i z Tomkiem jedziemy przejechać końcowy fragment planowanej wycieczki firmowej. W drodze jeszcze ustalany skąd, bo miejsce docelowe jest pewne ;) 
Początkowo myślimy o Korbielowie, ale gdy dojeżdżamy na miejsce jest już dość późno. Za godzinę południe, nie zdążymy przez zmrokiem. Tyle, że od Korbielowa droga nie stanowi wielkiego problemu, po prostu nie ma innej alternatywy ;) Więc tak naprawdę możemy go sobie odpuścić. Staje na tym, że zaczniemy od Námestova. Stajemy tam na parkingu, składamy rowery i w drogę, początkowo zatrzymujemy się kilka razy, bo tu koło obciera, tam coś jeszcze jest nie tak, ale po kilku drobnych regulacjach wszystko jest ok, poza moim suportem który rzęzi niemiłosiernie. Zapomniałem o nim, zastanawiam się tylko co... łożyska są w nim nowe... jakieś niemieckie uszczelnione... ale teraz nie ma czasu by się tym zajmować. Początkowo poruszamy się wzdłuż zalewu Oravskiego, spory fragment jest mocno nieciekawy, jadące dość szybko samochody nie umilają nam jazdy. Kilka dość wrednych kilometrów i odbijamy na nieco spokojniejszą trasę, kierunek Tresna. Pojawia się kilka krótkich,
ale dość stromych podjazdów. 

W Námestovie na parkingu
W Námestovie na parkingu © amiga
Jeszcze zadowoleni ;)
Jeszcze zadowoleni ;) © amiga
Nad zalewem Oravskim
Nad zalewem Oravskim © amiga
Jeden z niewielu bardziej stromych podjazdów już za nami
Jeden z niewielu bardziej stromych podjazdów już za nami © amiga
W Tresnej ślad wchodzi gdzieś między budynki... dziwnie to wygląda, jak droga  prowadząca do domu... ale... trzeba to sprawdzić, stromy zjazd i... to dobra opcja... tak ma być. Ta ścieżka to skrót prowadzący do rowerówki, do nowej rowerówki prowadzącej w kierunku Nowego Targu. DDRka mocno zaskakuje, jest idealna jak stół, bez żadnych dziur, wybrzuszeń, dość szeroka. Wg śladu prawie cała to podjazd, ale nie jest tak źle, okazuje się, że nachylenie jest znikome, bez większego problemu da się ciągnąć po 20 km/h. 
Tomek szaleje, jedzie zrywami, gdy widzi Słowaków, naciska na pedały dogania ich, przegania, po czym staje i robi zdjęcia ;), takich miejsc obfotografowanych zaliczamy kilka  średnio co około 2-3 km... Miejsca postojowe to nowiutkie wiaty, w jednym z takich miejsc jest dostępna woda źródlana. Tuż za polską granicą odbijamy na Chochołów. Do samej miejscowości szlak wygląda tak samo. Jedyne czego mi na nim brakowało to jakiś miejsc gdzie można by kupić cokolwiek do picia czy jedzenia. Być może powstaną z... czasem.. 
Mostek nad Oravicą
Mostek nad Oravicą © amiga
Po mostku da się jechać
Po mostku da się jechać © amiga
Szczęka mi opadła gdy zobaczyłem tą DDRkę... coś pięknego
Szczęka mi opadła gdy zobaczyłem tą DDRkę... coś pięknego © amiga
Kilkanaście km idealnego asfaltu, przyroda i góry
Kilkanaście km idealnego asfaltu, przyroda i góry © amiga
Na jednym z miejsc postojowych w drodze do Chochołowa
Na jednym z miejsc postojowych w drodze do Chochołowa © amiga
Woda wprost ze źródła
Woda wprost ze źródła © amiga
W oddali widać już Tatry
W oddali widać już Tatry © amiga
Na trasie jest wiele takich wiat
Na trasie jest wiele takich wiat © amiga
Góry coraz bliżej
Góry coraz bliżej © amiga
Im dalej tym piękniej
Im dalej tym piękniej © amiga
Dosłownie chwilę wcześniej z krowami pasł się bocian... - niestety zwiał gdy nas zobaczył, więc zostały tylko krowy ;)
Dosłownie chwilę wcześniej z krowami pasł się bocian... - niestety zwiał gdy nas zobaczył, więc zostały tylko krowy ;) © amiga

W Chochołowie krótki postój w restauracji u Śliwy, do mety w Zakopanem zostało około 25 km. niby niedaleko, ale jednak troszkę podjechać trzeba. Część drogi prowadzi przez Kościelisko, początek to dość ostry podjazd po zniszczonym asfalcie, tyle, że krótki, za to dalej.... coś niesamowitego... 5 km zjazd... aż do Krupówek :), po drodze krótki postój przy bacówce, maślanka niesamowita... serki już się wędzą... a my jedziemy dalej, pod hotel. pozostały tylko 3 km podjazdu z niewielkim nachyleniem... 

Piękne te nasze góry
Piękne te nasze góry © amiga
Fragment pod górkę
Fragment pod górkę © amiga
Śpiący rycerz na nas już czeka
Śpiący rycerz na nas już czeka © amiga
Na miejscu 30 minut przerwy, na piwo, na oscypka grilowanego... i Tomek proponuje by wjechać z rowerami kolejką na Gubałówkę, szkoda, że nie wziąłem map... lepiej by się to oglądało, ale... jeżeli ta jest droga to może warto skorzystać. Wjazd dość szybki, na górze kilka zdjęć i pora zjechać, Mamy przed sobą około 50 km... do samochodu po Słowackiej stronie. 
Nachylenie po 10 i więcej stopni, rowery rozpędzają się, miejscami licznik pokazuje mi ponad 60 km/h.... nie znam tej drogi, nie wiem czy nie ma dziur, niespodzianek... przy  tej prędkości niewiele byłoby do zbierania gdybyśmy gdzieś uderzyli... więc chwilami lekko zwalniam. Psychika nie pozwala mi zupełnie puścić klamek... Za stary jestem na takie numery ;)
Czekając na wagonik
Czekając na wagonik © amiga
Pora powiedzieć papa Zakopanemu
Pora powiedzieć papa Zakopanemu © amiga
Patrząc z góry wokoło Świat wydaje się lepszy
Patrząc z góry wokoło Świat wydaje się lepszy © amiga
Kościół pw. Matki Boskiej Częstochowskiej w Dzianiszu
Kościół pw. Matki Boskiej Częstochowskiej w Dzianiszu © amiga
Do samej granicy gnamy jak wariaci, zresztą większość jest z górki, dopiero po jej przekroczeniu za Chochołowem, pojawiają się krótkie ale intensywne podjazdy, tym razem wybieramy drogi, to miała być w razie czego alternatywa, gdyby rowerówka się nie sprawdziła. Raczej nie wybierzemy tego wariantu, jest co prawda krótszy, ale nie tak malowniczy, mało tego trasa jest wyraźnie trudniejsza, oczywiście w drodze do Zakopanego, nam... akurat to nie przeszkadza. W niecałe 2 godziny docieramy do samochodu... Zmęczeni ale jednak zadowoleni. udało się. Tym oto sposobem mamy już przejechane około 60% całej trasy... a ta za 2 tygodnie... 
Pora wrócić na Słowacką stronę
Pora wrócić na Słowacką stronę © amiga
Mocno nieszczególna DDRka
Mocno nieszczególna DDRka © amiga
W oddali widać jeszcze Tatry
W oddali widać jeszcze Tatry © amiga
Kolejny krótki podjazd
Kolejny krótki podjazd © amiga
Myjnia rowerów ;)
Myjnia rowerów ;) © amiga

Anaberg firmowo

Niedziela, 26 marca 2017 · Komentarze(11)
Uczestnicy
Poranek... godzina 6:00, termometr za oknem zeznaje +0,2 stopnia, szyby samochodów przymrożone, nie wygląda to za dobrze, sprawdzam prognozy pogody, te wspominają o temperaturze do około 10 stopni, sporym zachmurzeniu i silnym wietrze z północy... 

Jest 7:10 gdy ruszam powoli w kierunku Gliwic, mam sporo czasu, jadę niespiesznie, nie chcę się za bardzo spocić, gdy będę musiał czekać pod firmą to zamarznę... to jest dobra perspektywa... 

Śląskie miasta dzisiaj puste, coś niesamowitego, zero postoi, zero wariatów, jadę głównie szosami, na chwilę pozwalam sobie na lekki teren w lasku Makoszowskim w Zabrzu, ale głównie dlatego, że trochę mnie to spowolni... 

Docieram do firmy, nie jest źle, 2 osoby już są, można wejść od strony magazynu, więc nie marznę, jest kilkanaście minut zanim dojeżdżają pozostali. 

Szybka kawa i w drogę :). Mamy lekki poślizg jest 9:05.  Wyjazd z Gliwic ul Kozielską, w ciągu tygodnia nie byłoby to dobre rozwiązanie, w niedzielę o tak wczesnej porze jest nieźle, samochody pojawiają się raz na kilka minut. Kierunek Kleszczów. Na Kozielskiej dołączają się do nas Kasia i Krzysiek. W Kleszczowie miała czekać na nas Gosia, szkoda, że odpuściła. 

2 km przez las do Bojszów, tam już czeka na nas silna Bojszowska ekipa. Ania i 2 Tomków. Zamieniamy kilka słów, Tomek prowadzi dalej, to jego tereny, kierujemy się na Blachownię, przez lasy. 

Chwila na oddech
Chwila na oddech © amiga
Na miejscu wbijamy się na teren byłego Niemieckiego obozu koncentracyjnego, niewiele z niego zostało, czas też zrobił swoje, jestem tutaj pierwszy raz, chociaż mam wrażenie, że w okolicy już zdarzyło mi się być. Zdecydowanie lepiej jest gdy ktoś zna teren, zna okolicę, może pokazać właśnie takie miejsca. Spore wrażenie robi na nas plan obozu, był wielki...  Mija dobre 10-15 minut, pora ruszyć dalej. 
Może herbaty?
Może herbaty? © amiga
Krematorium w obozie koncentracyjnym w Blachowni
Krematorium w obozie koncentracyjnym w Blachowni © amiga
Spotkanie z Historią
Spotkanie z Historią © amiga
Strażnice na terenie obozu w Blachowni
Strażnice na terenie obozu w Blachowni © amiga
Piec krematoryjny
Piec krematoryjny © amiga
Mini bunkier ;)
Mini bunkier ;) © amiga
Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © amiga
Plan obozu
Plan obozu © amiga
Mała awaria
Mała awaria © amiga
Tuż za obozem, kolejna krótka przerwa tym razem przy sklepie, szybkie zakupy, obieramy w końcu kierunek góry św. Anny, jedziemy na północny-zachód, wiatr daje popalić, dobre kilka km cały czas z wmordęwindem... Za to temperatura szybuje w górę, w cieniu jest ponad 10 stopni, w słońcu... licznik pokazuje nawet 19 stopni...
Długa prosta
Długa prosta © amiga
Gdyby jeszcze tak nie wiało
Gdyby jeszcze tak nie wiało © amiga
Pusto na drogach
Pusto na drogach © amiga
Trzeba się zebrać
Trzeba się zebrać © amiga
Ciepło się robi ;)
Ciepło się robi ;) © amiga
Ekipa Etisoftu powoli dojeżdża
Ekipa Etisoftu powoli dojeżdża © amiga
Krzysiek w końcu dotarł ;)
Krzysiek w końcu dotarł ;) © amiga
Ala na cienkich oponach ;)
Ala na cienkich oponach ;) © amiga
Ania już jest
Ania już jest © amiga
Witek też na miejscu
Witek też na miejscu © amiga
Peleton kilka razy się rozciąga, więc robimy kilka krótkich przerw, trzeba się zebrać jechać wkupie, wiatr wtedy tam bardzo nie przeszkadza, przynajmniej tym który są w środku peletonu. Już widać górę św. Anny. mamy góra 11 km do końca ;) z tego 4 podjazdu. Ten wyciska z nasz 7 poty, jak na pierwszą wycieczkę firmową to niezłe wyzwanie, ale... na szczyt docieramy w komplecie. 
Przy stacji benzynowej ;)
Przy stacji benzynowej ;) © amiga
Marcin na podjeździe
Marcin na podjeździe © amiga
Chwila oddechu
Chwila oddechu © amiga
Tomek z Jackiem ciągną peleton
Tomek z Jackiem ciągną peleton © amiga
Sławek na szczycie
Sławek na szczycie © amiga
Kierujemy się restauracji, coś trzeba zjeść, składamy zamówienie i... 2 godziny poszły w diabły... Fakt było smacznie, ale czas przygotowania to jakaś porażka... Cóż... drugi raz z tego lokalu nie skorzystamy... Przed powrotem jeszcze zdjęcie pod kościołem i pora zjechać w dół.  
Ekipa w komplecie :) - Anaberg zdobyty
Ekipa w komplecie :) - Anaberg zdobyty © amiga
Trzeba jakoś spiąć rowery
Trzeba jakoś spiąć rowery © amiga
Kilka ich jest
Kilka ich jest © amiga
Spora część trasy podobna do tej porannej, oczywiście nie zjeżdżamy już do Blachowni, teraz zależy nam na czasie i maksymalnym skróceniu przejazdu, słońce niesamowicie grzeje. Chwilami robi się sennie. W okolicach Ujazdu tomek proponuje zahaczenie o tamtejszy kirkut, jako że lubię te cmentarze to długo nie trzeba mnie namawiać, nie wiem tylko jak inni zareagują. Nie każdy w końcu lubi chodzić po starych cmentarzyskach. Ten w Ujeździe jest mały, może kilkanaście, może kilkadziesiąt macew, całość mocno nadszarpniętą przez ząb czasu. Część macew leży, część jest mocno zniszczona... całość powoli otula las. gdyby nie oznakowania, to byłoby ciężko tutaj trafić. 
Kanał Gliwicki
Kanał Gliwicki © amiga
Kirkut na w okolicy Ujazdu
Kirkut na w okolicy Ujazdu © amiga
Macewy jeszcze stoją
Macewy jeszcze stoją © amiga
Strasznie zaniedbany
Strasznie zaniedbany © amiga
Niszczeją gdzieś pomiędzy liściami
Niszczeją gdzieś pomiędzy liściami © amiga
Kawałek historii
Kawałek historii © amiga

W Okolicach Bojszów rozstajemy się z kilkoma osobami, w mniejszej grupie jedziemy przez Kleszczów, miał być lekki teren, ale wygrał wariant asfaltowy bo szybszy. Na ostatnich 15 km odłączają się kolejne osoby, do firmy dojeżdżamy w czwórkę. 
Krótka przerwa i pora się rozstać, każdy jedzie w swoją stronę... ja na Katowice, standardową drogą dojazdową do firmy. Czuję, że te 135 km które już przejechałem lekko mnie sponiewierało, naciśnięcie mocniej kończy się jazdą w okolicach 20 km/h. Ostatnie 10 km to walka z samym sobą. Wchodzę do domu... czuję zmęczenie, czuję cały odcinek, czuję 4 litery.... ;)

Dzień spędzony aktywnie z super ekipą, jeszcze o świcie myślałem że sporo osób się wyłamie, bo zmiana czasu, bo chłodno... ale... nie... mało tego z uśmiechem na twarzach wróciliśmy do domów.

Tropiciel 21

Niedziela, 30 października 2016 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Z Gliwic ruszamy w czwórkę, Darek, Krzysiek, Marcin i ja. Pogoda mocno nieszczególna, kilka razy zastanawialiśmy się czy jednak nie odpuścić, dać sobie spokój, w Gliwicach lało kilka razy, droga do Karłowic wyglądała podobnie, co kilka km trafiała nas jakaś ulewa... 

Tłumaczymy sobie, że to tylko 7 godzin, że tylko 60 km... nie pomaga... Jednak gdy zjeżdżamy z Autostrady okazuje się, że tutaj jest względnie sucho, nie padało... temperatura w okolicach 6-7 stopni... może nie będzie tak źle? 

Na miejscu okazuje się, że mamy około godziny do startu, strasznie mało czasu... do wymiany mam jeszcze oponę po porannych przygodach. Założenie mapnika, lampek,  itd... Zauważam, że kilku drobiazgów zapomniałem m.in. aparat został w domu, cóż, są komórki.... 

Może 10 minut przed startem ruszamy na miejsce odprawy, uff... zdążyliśmy. Ostatnie korekty, odbieramy mapy, ustalamy wariant... dowiadujemy się, że informację o ukrytym punkcie G dostaniemy na Pk D lub E. 

Chwila na odpalenie Endomonto, Garminów, Polarów (to jakiś znak czasu) i możemy jechać. 

Jeszcze na starcie
Jeszcze na starcie © amiga
Krótka odprawa
Krótka odprawa © amiga

PK H - wiata przy leśnej drodze

To najbardziej wysunięty punkty na zachód, jedynie wyjazd z Karłowic może być problematyczny, dalej to długi przelot, asfaltem i pod koniec wjazd z las, trochę się boimy leśnych duktów, październik obfitował w deszcze, może być sporo błota, wody itd... 
I tutaj pierwsze zaskoczenie, jest nieźle, punkt H widoczny z daleka, sporo rowerzystów, spora obsługa, rozpalone ognisko :)
Zadanie specjalne to wymień nazwy ptaków i ssaków na tablicach... 30s później mamy zaliczone zadanie, ruszamy dalej, do

PK C - skrzyżowanie leśnych dróg

Nawigacyjnie trasa nie powinna nam sprawiać problemów, jednak nie wiadomo jak będzie na ścieżkach, wcześniej mieliśmy długi przelot asfaltem, tym razem tak pięknie nie będzie... Ścieżki zaskakują, są szerokie, przecinki znajdują się na swoich miejscach... na punkt C trafiamy bezbłędnie w całkiem przyzwoitym czasie. Tym razem zadanie specjalnie to... wygrać w oczko... Krzysiek wyrywa się do przodu, dobiera karty i oczko :) Zaliczone, możemy ruszać dalej
Płonie ognisko
Płonie ognisko © amiga

PK J - skrzyżowanie leśnych dróg

Dojazd nie wydaje się jakiś specjalnie skomplikowany, kierujemy się ciut okrężnie przez Roszkowice, cały czas obawiamy się warunków, tym bardziej, że prognozy wspominały o deszczach... jak do tej pory jest nieźle. Wyjeżdżając z Roszkowic mylimy ścieżki... jest ich więcej niż na mapie. ujeżdżamy około km od rozwidlenia i...coś jest nie tak. Krzysiek zauważa trakcję kolejową... 
Trafiam na kilka ciekawych egzemplarzy grzybów, aż żal je zostawiać, ale w plecaku się zniszczą....
Ślinka cieknie
Ślinka cieknie © amiga

Wracamy do rozwidlenia, sprawdzamy kierunki na kompasie, gdybyśmy zrobili to wcześniej pomyłki można byłoby uniknąć, tym razem trafiamy bezbłędnie, zadanie specjalne to zaprezentować jedną z pozycji z tunelu aerodynamicznego. Wyrywa się Krzysiek :)

Gotowy do lotu
Gotowy do lotu © djk71

PK F - do odnalezienia na zaznaczonym obszarze

Dojazd nie jest skomplikowany, jednak pod koniec trzeba dokładnie odmierzyć odległość, punkt znajduje się w lesie jest około 100m wgłąb kniei z dala od ścieżki... Jak coś pokręcimy będziemy się bujać po okolicy. Gdy dojeżdżamy w okolice z daleka widzimy jakieś światełka skupione w jednym punkcie... idziemy tam... okazuje się, ze to piesi zrobili sobie przerwę przy punkcie, a sam punkt jest 2m dalej w rowie, pomimo tego, że paliło się ognisko, jest prawie niezauważalny... tym razem nie ma zadania specjalnego... 
I co z tego że ognisko, gościa było widać ledwie 2 metry przed punktem
I co z tego że ognisko, gościa było widać ledwie 2 metry przed punktem © amiga

Wyjście z punktu stwarza nam niewiele mniejsze problemy niż odszukanie go. Trafiamy na jakiś rów... Ścieżka na szczęście jest tuż obok... możemy jechać dalej na najdalej na północ wysunięty punkt Y gdzie nie spodziewam się osady, bo to jeden z tych tylko dla trasy 60. Gość na F coś mówił że z jednym z punktów będziemy mieli spore problemy by go odnaleźć. Czyli będzie coś mylącego... 

PK Y - wiata; przy leśnej drodze

W opisie jest Wiata, więc chyba nie powinno być źle, od Mąkoszowic poruszamy się asfaltem, pojawiają się pierwsze kryzysy, Darek co chwilę przypomina o piciu, jedzeniu... Ostatnie 1,2 km to trochę leśnych szutrów, punkt odnaleziony, do odgadnięcia 6 gatunków drzew, później zostajemy poproszeni i podpisanie się pod czymś... i zaciągnęliśmy się na statek ;) na 6 lat... 
Zaciągamy się do armii
Zaciągamy się do armii © amiga

PK X - bunkier

Łatwo poszło, więc kolejny musi być tym trudnym do odnalezienia o którym dowiedzieliśmy się na F. Początkowo kombinowaliśmy z jazdą dookoła asfaltem, ale jakość ścieżek jest na tyle dobra iż jednak zdecydowaliśmy się na jazdę lasami... :) liczymy przecinki, profilaktycznie zerkamy na liczniki... Końcówka to odmierzanie odległości, wg pomiarów punkt jest jakieś 125 m od drogi i jakieś 250 m od skrzyżowania przecinek. Zatrzymujemy się, wchodzimy w las... Darek prowadzi rower, odmierza kolejne metry... 125 m rozchodzimy się w 4 kierunkach.. Bunkier odnaleziony po krótkiej chwili, punkt podbity możemy jechać na poszukiwanie kolejnego. 

PK A - skrzyżowanie leśnych dróg

Opis punktu bardzo wyrafinowany, jednak z mapy wynika, że nie powinniśmy mieć większych problemów, wpierw na południe, później nieco na wschód, ważne by policzyć przecinki, wjeżdżamy na obszar gdzie punkty są gęściej... Mija może 10 minut i jesteśmy na miejscu... Na obsłudze trafiamy na szalonego rzeźnika, z 2 pudełek mamy wyciągnąć po 3 klocki i złożyć z nich coś...Wewnątrz pudełek podobno mogą być robaki... ;)  Chwilę szukają i jest... teraz złożenie obrazka i mamy lilijkę ;) Poszło sprawnie.

Nawiedzony rzeźnik
Nawiedzony rzeźnik © amiga

PK B - skrzyżowanie leśnych dróg

Do kolejnego punktu jest niedaleko, początkowo zaznaczyliśmy drogę dookoła tak by było jak najwięcej asfaltu, ale nie ma co się wygłupiać, drogi w lasach są niezłe... a deszczu nie ma.... ;) Trafiamy bez większych problemów, na miejscu czeka nas 15 przysiadów z ciężko chorym Kamilem... Dość proste zadanie ;)
Kamil zaniemógł
Kamil zaniemógł © djk71

PK D - ambona,; skrzyżowanie leśnych dróg

Pora odszukać kolejny punt to jeden z tych na których mamy pytać się o azymut na punt G.Krzysiek proponuje by jechać na wschód będzie bliżej, twierdził, że jest druk... po 100 m zawracamy, zamiast bruku jest błoto po raz pierwszy tak głębokie... Nie ma sensu... tym bardziej, że zaoszczędzimy góra 200m. Lepiej zawrócić i inną przecinką po drugiej stronie drogi prawie wjechać na punkt. Początkowo przecinka jest niezła, tyle, że dalej coraz bardziej zarośnięta, pojawiają się drzewa w poprzek drogi... Ten odcinek daje nam trochę do myślenie, jakiś km przed punktem zastanawiamy się, czy jednak nie objechać tego dookoła asfaltem... Nie... jedziemy dalej... ostatnie 500m jest zdecydowanie lepsze, bez błota, bez krzaków... punkt odnaleziony, Tym razem Marcin wyrywa się by zrobić zadanie specjalne, jak się później dowiadujemy ma zastrzelić kilku terrorystów... :) Po dobrych 10 minutach wraca, Terroryści nie istnieją... ;) Dostajemy Sudoku do rozwiązania. Gdy kratki są wypełnione możemy odczytać azymuty z punktów D i E, tyle, że odczytujemy je odwrotnie i wyznaczamy nie to miejsce... Chwila refleksji, mała podpowiedź i ... już wiemy co jest nie tak. Jeszcze raz i mamy w miarę poprawne wskazanie na mapie... jako że to dość blisko więc tam też się kierujemy... 

Buka wyszła z lasu
Buka wyszła z lasu © amiga


PK G - (ukryty, do odnalezienia)

Wyznaczone miejsce jest orientacyjne, ale wygląda na to, że powinno być na ścieżce, bądź tuż przy... cóż... jedziemy, to jedynie 1.5 może 2 km jazdy. Wystarczy liczyć przecinki... Dojeżdżamy do naszego wyznaczonego PK... to nie to miejsce, ale rysowaliśmy to w pośpiechu.... postanawiamy podjechać jeszcze kawałek i... jest :) Na miejscu strzelnica, trzeba trafić w żółte, bądź czerwone pole, nie udaje się, za to możemy się zrehabilitować pijąc zielony płyn, trafia na mnie... niestety to woda z prawdopodobnie barwnikiem spożywczym, a tak ładnie pachniało grzańcem.... 

Gdzie jest król
Gdzie jest król © amiga
Strzelnica
Strzelnica © amiga


PK E - skrzyżowanie dróg leśnych

Dojazd banalny, punkt dość prosty do odnalezienia, Na miejscu kolejne zadanie tym razem chodzi o zawiązanie węzła ratowniczego, mamy specjalistę, wiec piorunem zaliczamy zadanie. 
Węzły. to lubię :)
Węzły. to lubię :) © djk71

PK I - leśna droga

Pozostał do zaliczenia ostatni punkt... Krótki przelot lasami, punkt odnaleziony i sterując 4 linami mamy nakierować hak na perforator i przenieść do poza wyznaczone pole. Trochę zabawy i... mamy komplet punktów i sporo czasu...

Ogniska już dogasa blask
Ogniska już dogasa blask © amiga

Meta
Do mety są góra 4 km prawie cały czas jedną drogą... przyspieszamy :) i wpadamy na metę... lekko zmęczeni po nieprzespanej nocy, ale zadowoleni... Kolejny krok by zostać Tropicielem :) brązowym... 

Ubrania są przepocone... szybko nas wyziębiają, jak najszybciej chcemy się przebrać w coś suchego i zainstalować rowery na samochodzie... Zajmuje to trochę czasu. Teraz poczęstunek tropiciela, żurek i kiełbaska...

Darek Marcin i Krzysiek postanawiają się przespać chwilę na sali.... ja od początku nie miałem tego w planach, a temperatura panująca wewnątrz nie zachęcała to spania, leżenia... Wolałem się przejść. 

Wpierw zaliczyłem kawę w foodtruncku, była gorąca, od razu poczułem się lepiej... teraz chwila na zwiedzanie okolicy... Kieruję się na zamek który zwrócił naszą uwagę w nocy, po drodze jest jeszcze kościół i miejsce gdzie proboszczem był Jan Dzierżoń - ojciec współczesnego pszczelarstwa...  

Na pamiątkę Ojcieca współczesnego pszczelarstwa
Na pamiątkę Ojca współczesnego pszczelarstwa © amiga
Kościół św. Michała Archanioła w Karłowicach
Kościół św. Michała Archanioła w Karłowicach © amiga

Po głowie chodzi mi by odszukać te Kanie które widziałem w nocy... gdzieś w pobliżu, szkoda, że nie wziąłem mapy.... trudno... może będzie gdzieś w okolicy, chociaż nie planuję łazić po kniejach...  

Ciekawe znaki
Ciekawe znaki © amiga

Przy zamku znajduje się jeszcze stary młyn, ceglany, wielki i w fatalnym stanie... Sam zamek znajduje się za ogrodzeniem z informacjami o terenie prywatnym. Cóż. fota z daleka i idę dalej, zwiedzam park przyzamkowy...
Stary młyn
Stary młyn © amiga
Gotycki zamek w Karłowicach
Gotycki zamek w Karłowicach © amiga
W parku przyzamkowym
W parku przyzamkowym © amiga

Z daleka zauważam też cementownię, przynajmniej tak wyglądają te zabudowania, z bliska okazuje się, że jest raczej nieczynna... o wejściu na teren też raczej nie ma mowy... może to i dobrze... ? Gdyby byłą opuszczona pewnie wpakowałbym się do środka ;)
Chyba nieczynna cementownia w Karłowicach
Chyba nieczynna cementownia w Karłowicach © amiga
Tuż obok to chyba okolice centrum miejscowości znajduje się mały skwer z 2 fontannami, łukami, ławeczkami, roślinami... po niebie przewalają się ciężkie chmury, od czasu do czasu spada kilka kropli, ale nic wielkiego... 
W centrum Karłowic
W centrum Karłowic © amiga
Zapłakana fontanna
Zapłakana fontanna © amiga
Te chmury nie wróżą nic dobrego
Te chmury nie wróżą nic dobrego © amiga
Na mapie w komórce zauważam stację kolejową, może warto ją odwiedzić... kieruję się na nią. Po drodze podziwiam setki muchomorów rosnących tu i tam 
Grzyby rosną wszędzie
Grzyby rosną wszędzie © amiga
Stacja nie przedstawia się jakoś ciekawie, nie zachwyca, ot 2 perony, budka dróżnicza, rozkład jazdy, w sumie 4 pociągi 2 rano, 2 wieczorem.. Jej najlepsze lata minęły dawno temu, za to trafiam na 2 perełki, które mnie zachwycają, pierwsza to pompa wodna, na stacji czy nawet przy torach nie widziałem jej od dobrych 30 lat... druga to wieża wodna, jest piękna i jak zawsze jest zaniedbana, bez właściciela i bez perspektyw. W tym miejscu raczej nie ma szans na jej zagospodarowanie, uratowanie... chyba jedynie władze Karłowic mogły by ją przejąć i jakoś wykorzystać... Może na jakieś muzeum, bo restauracja, kawiarnia raczej nie ma racji bytu w tym miejscu... a może się mylę... 
Dworzec czy... raczej stacja Karłowice
Dworzec czy... raczej stacja Karłowice © amiga
Stacja chyba najlepsze czasy ma już za sobą
Stacja chyba najlepsze czasy ma już za sobą © amiga
Pompy nie widziałem na stacji dobre kilkadziesiąt lat
Pompy nie widziałem na stacji dobre kilkadziesiąt lat © amiga
Wieża wodna
Wieża wodna © amiga
Powoli wracam do bazy, zbliża się 9:00, zaskakują mnie buty "najki" zawieszone na przewodach telefonicznych...  trochę mnie to ubawiło, ciekawe który głupek je ta, wrzucił... ;)
Boisko przyszkolne
Boisko przyszkolne © amiga
Dość wysoko rozwieszają tutaj pranie i buty ;)
Dość wysoko rozwieszają tutaj pranie i buty ;) © amiga

Dochodzę do szkoły, podchodzę do foodtrucka, zamawiam kawę i hamburgera, chwilę później dołącza do mnie wymarznięty Marcin. zamawia podobny zestaw... Konsumujemy to już w szkole... jest niezłe, jest ciepłe, stawia nas na nogi... Może chwilę później dostaję sms-a od Darka, że wstali, idziemy na salę, powoli trwają przygotowania do ogłoszenia wyników... 
W oczekiwaniu
W oczekiwaniu © amiga
Zakończenie imprezy
Zakończenie imprezy © amiga
W losowaniu nagród Darek wygrywa gadżety, a ja może minutę później wstęp na Paintballa w Opolu lub Wrocławiu dla całej drużyny... 
Wylosowano Darka :)
Wylosowano Darka :) © amiga

Około 11 zbieramy się w drogę powrotną, w samochodzie jest ciepło, rozkłada mnie, kawa nie pomaga.... dopiero chwila na parkingu gdy mogłem się rozruszać przywraca mi krążenie... :)

W sumie Tropiciela jak zawsze oceniam bardzo pozytywnie... mają wyrobioną markę, swój jedyny i niepowtarzalny klimat... bawiłem się nieźle, zresztą po komentarzach pozostałych uczestników wygląda na to, że i im się podobało. Zaskoczyła pogoda..., zaskoczyła pozytywnie... nie padało, jak na koniec października było ciepło... Ciekawe jaki będzie tropiciel 22 :) Zabawa pewnie będzie jak zwykle przednia...

Ps. Część zdjęć jest pożyczona od Darka

Tropiciel - 20 Jubiletusz

Niedziela, 10 lipca 2016 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Tropiciel... dawno nas na nim nie było, zresztą nawet nie planowałem by pojawić się na tej edycji... ale plany planami, a życie sobie. 
Tym razem z zaskoczenia, zapisujemy się jako 4 osobowa drużyna nieco ponad tydzień przed imprezom ;)

Drużynę EBT zbieramy około 20:00 w sobotę, 4 osoby... Dorota, Olga, Darek i oczywiście ja. Na miejscu jesteśmy około 22:00. Nie możemy się zarejestrować, pobrać pakietów startowych. Organizatorzy każą nam czekać do 23... trochę bez sensu... ale ok. za to jest czas by podejść do pobliskiej żabki, nawodnić się, przygotować rowery. 

Czas mija nieubłaganie.

23:00 - odbieramy pakiety startowe, Pytamy się Czy wydawane są też czarne worki... Chwila konsternacji, pytanie przekazywane jest dalej... "Czy my wydajemy czarne worki?" Odpowiedź niestety nas nie zadowala. Nie wydajemy czarnych worków... 
Szkoda, poległych będziemy zakopywać bezpośrednio w ziemi, może jedynie zakopiemy do pasa, będzie pomnik... 

Koszulki Tropiciela robią wrażenie, są nieźle  wykonane. Zostają jednak w samochodzie poczekają na powrót
Niby mamy sporo czasu, pochylamy się nad rowerami, mocujemy lampki, witamy się ze znajomymi którzy pojawiają się w okolicach bazy... 

Jeszcze uśmiechnięci
Jeszcze uśmiechnięci © djk71

0:00 - Pierwsi rowerzyści ruszają na trasę, my mamy jeszcze godzinę... Można coś jeszcze zjeść, napić się, napełnić bidony... pakujemy plecaki... 

0:45 - idziemy w kierunku startu, za 5 minut szybka odprawa... 

Na starcie Tropiciela

Na starcie Tropiciela © amiga
Pas startowy
Pas startowy © amiga
Czekamy na swoją kolej
Czekamy na swoją kolej © amiga

0:50
- odprawa, zaczyna się.. i tutaj małe zaskoczenie. Dzisiejszy Tropiciel ma scenariusz :), oparty jest na prawdziwych wydarzeniach z 1917 roku gdy to 17 czerwca zdarzyła się katastrofa w pobliskiej kopalni rudy cynku, ołowiu i żelaza. Historia do poczytania m.in. tu: 
ZATOPIONA KOPALNIA BIBIELA - PASIEKI

Dowiadujemy się, że naszym celem jest sprawdzenie czy jest bezpiecznie, a jedyny który przeżył siedzi tuż obok, tyle, że jest mało rozmowny... być może się zatruł. 

Dostajemy mapy... możemy zacząć kreślić trasę... 

1:00 - start

siedzimy dalej ;) i ustalamy trasę..., średnio znam ten teren, za to Darek często tutaj jeździ... więc zakładam, że to co ustaliliśmy jest w porządku...


Łatwo nie będzie
Łatwo nie będzie © djk71

1:05 -  ruszamy

PK A - skrzyżowanie dróg leśnych

dojazd do punktu jest dość banalny, umiejscowiony jest tuż przy jeziorze Nakło-Chechło, nie można się zgubić, 90% dojazdu to asfalt. W niezłych humorach dojeżdżamy an PK, a tam zadanie specjalnie rozpoznaj 2 sygnały alarmowe. Poszło dość sprawnie. 

Ciężko nie trafić na PK
Ciężko nie trafić na PK © amiga
To gdzie teraz?
To gdzie teraz? © amiga

PK H - piaskownica

1:28 - tym razem nieco więcej terenu, leśnych ścieżek, w ich plątaninie, źle skręcamy wyjeżdżając nieco za bardzo na południe na drogę 78 zamiast 912... błąd nie jest zbyt duży, szybko można go naprawić, asfalt jednie pomaga nadrobić nam czas. Odbijamy na leśny dukt, później w wąską ścieżynkę wzdłuż nasypu kolejowego. Musimy zsiąść z rowerów... o jeździe nie ma mowy... 

Trochę chaszczy jest
Trochę chaszczy jest © amiga
2:10  - po około 200m odbijamy w lewo, jest PK, są strażacy... jest zdanie do wykonania, zgadnij kotku co strażak ma w walizce ;) 
Kilkadziesiąt sekund później  ruszam dalej na
Będzie zadanie specjalne?
Będzie zadanie specjalne? © amiga

PK L - sztuka współczesna

2:15 - Wykreślona przez nas trasa wiedzie na Ożarowice, Zendek, cały czas asfaltem, prędkość nie schodzi poniżej 25 km/h, mamy dobre humory... do czasu....

Jak do tej pory droga przyjemna ;)
Jak do tej pory droga przyjemna ;) © amiga
Pierwsze zamglenia
Pierwsze zamglenia © amiga

2:49 - przekraczamy Brynicę, do punktu w linii prostej jest wg mapy góra kilometr, szybko się uwiniemy, wystarczy pojechać wzdłuż granicy lasu, odbić na ścieżkę która doprowadzi nas jak po sznurku na PK...

...tyle, że za Brynicą ścieżka jakaś taka zarośnięta, ginie w chaszczach... 
zawracamy,  szukamy innej ścieżki, jako że zamykam kolumnę, to ścieżka dla mnie istnieje, widzę, że ktoś przede mną tędy jechał, tyle, że po chwili uświadamiam sobie, że wcześniej jechały tutaj tylko 3 rowery - Darka, Olgi i Doroty...

Jesteśmy w czarnym lesie
Jesteśmy w czarnym lesie © amiga

Roślinność jakby nieco wyższa
Roślinność jakby nieco wyższa © amiga
To tylko trawy
To tylko trawy © amiga

Pojawiają się mgły, jest ciemno,,, niewiele widać... co dalej? 

3:26 - chyba pora na przebijanie się na azymut, na północ, tam musi być "cywilizacja" czyli droga... jakoś tak się składa, że mam przyjemność prowadzić wycieczkę ;) o jeździe nie ma mowy, doły, drzewa, i wysokie trawy utrudniają nam przejście...
Gehenna trwa ... przeszliśmy może 200m. 

3:46 - wychodzimy na budowę autostrady A1, pora napić się, coś zjeść... tylko co dalej i gdzie jesteśmy? 

Szlak imienia Etisoftu
Szlak imienia Etisoftu © amiga

3:47 - nieco nieco się rozjaśnia, jesteśmy na drodze technicznej wzdłuż budowanej autostrady, jedziemy ostrożnie obserwując lewą stronę, musimy trafić na naszą ścieżkę.... 


Tylko gdzie jesteśmy?
Tylko gdzie jesteśmy? © amiga
Przedświt dobry
Przedświt dobry © amiga

4:14 - jest droga, być tyle, że przejechaliśmy ponad 2 km... czy to aby ta nasza? cóż, próbujemy podjechać na PK w efekcie lądujemy po raz kolejny na autostradzie ;)

Ćwiczenia z rowerem
Ćwiczenia z rowerem © amiga

Decyzja może być tylko jedna, odpuszczamy ten punkt, musimy znaleźć jakiś punkt odniesienia, mapy są stare... mają się średnio do rzeczywistości... nie ma autostrady. Zresztą innych elementów też brakuje. To po czym się poruszamy ma kilka metrów szerokości i jest mocno utwardzone... 

4:40 - natykamy się na żywe dusze... też lekko zagubione, ale nie aż tak bardzo jak my :) Chwilę później natykamy się na Szermierzy... w końcu wiemy gdzie jesteśmy. 

PK P - ruiny

Zmieniamy plan, punkt L odpuszczony, jedziemy na P jest w pobliżu.
4:49 - Darek uświadamia sobie gdzie był punkt i jaką niepotrzebną pętlę zrobiliśmy, patrząc na mapę, to sam się dziwię, że wybraliśmy taki wariant, który z góry był skazany na porażkę... 

Jacyś ludzie
Jacyś ludzie © amiga
Jakie miłe spotkanie :)
Jakie miłe spotkanie :) © amiga
Jest nasz 3 PK
Jest nasz 3 PK © amiga

na punkcie oczywiście zadanie specjalne, tym razem wojskowe, rozpoznawanie stopni wojskowych, wozów bojowych itp. plus informacja, że jest do wykonania zadanie sprawnościowe, przy jednym z pobliskich stawików, trzeba pobrać próbkę wody do próbówki która jest do odnalezienia po drodze... 

Kolejna zgadywanka
Kolejna zgadywanka © amiga
Żołnierze na PK
Żołnierze na PK © amiga

Tym razem prowadzi Olga, rozgląda się po po bokach... próbówek nie ma, nie ma, nie ma.... 

5:02 - jesteśmy na miejscu, dostajemy probówkę i montujemy Olgę na uprzęży i opuszczamy nad staw. Próbka wody zdobyta, mamy ją dostarczyć na punkt G, tyle, że nikt nie wie gdzie on jest. 

Pobieranie skażonej wody
Pobieranie skażonej wody © amiga
Napełnianie pojemnika skażoną wodą
Napełnianie pojemnika skażoną wodą © amiga
Mamy wodę to teraz trzeba ją dowieźć do Punktu G
Mamy wodę to teraz trzeba ją dowieźć do Punktu G © amiga

Przyglądamy się mapą, może jednak wrócimy na tą nieszczęsną Elkę?  

L - sztuka współczesna 

Odczuwamy zmęczenie, po 3 godzinach mamy 3 punkty... chyba nie ma szans na zdobycie kompletu. Tyle, że PK L jest niedaleko... aż szkoda go nie zaliczyć. 

Mamy dość
Mamy dość © amiga

Nie było już czasu na podziwianie jeziorek
Nie było już czasu na podziwianie jeziorek © amiga

5:22 - przejeżdżamy obok budynku byłej szkoły powszechnej w Bibieli, jest już jasno, kawałek asfaltu cieszy... Nawigacja na punkt banalna... 

Szkoła Powszechna w Bibieli
Szkoła Powszechna w Bibieli © amiga
Folia NRC się przydaje
Folia NRC się przydaje © amiga

5:32 - jesteśmy na punkcie :) zadanie specjalne - puzzle, układamy je w niezłym czasie, dostajemy po mufinie, było nam to potrzebne, od razu wstępuje w nas duch walki... 

Puzzle
Puzzle © amiga

rzut oka na mapę, teraz punkt X, nie powinno być problemów, wystarczy skręcić w dowolną przecinkę na północ... 

PK X - strumień

...tyle, że przecinki na północ kończą się na pobliskiej kopalni Ostra Góra, pozostało jednak pojechać lekko dookoła, ale za to "pewną drogą" Miejsce o w rzeczywistości Garbaty mostek, z prostym dojazdem, pod koniec nieco piasku, jednak jak wspomina Darek było tutaj gorzej, znacznie gorzej...  Pod drodze spotykamy Wojtka, zamieniamy kilka zdań, i ruszamy dalej, do "Garbatego" już niedaleko.

Pięknie oznaczone leśne ścieżki
Pięknie oznaczone leśne ścieżki © amiga
Znajomi na trasie
Znajomi na trasie © amiga

6:21 - meldujemy się na PK, oczywiście nie mogło być inaczej, zadanie specjalne, tym razem dla grzybiarzy, po drugiej stronie rzeczki jest tablica z grzybami, zapamiętaj 3 grzyby jadalne, i trzy niejadalne.... Proste :)

Punkt z pytaniami o grzyby
Punkt z pytaniami o grzyby © amiga

Jak tak dalej pójdzie to kto wie... oczywiście jest jeszcze problem w zlokalizowaniu punktu G...

ale tym jeszcze nie zaprzątamy sobie głowy... z podpowiedzi na punktach wynika, że jest on gdzieś w pobliżu działki 104, to przy samym Miasteczku Śląskim... a my jesteśmy daleko na północy... 

PK F - wiata Leśnictwa

Długa łatwa prosta bez żadnych zakrętów, nie można nie trafić, tym bardziej, że na punkcie rozbili się strażacy... 

6:41 - czekamy na zadanie, okazuje się że jesteśmy setną ekipą :) i z tej okazji nie mamy zadania do wykonania, niemniej uzupełniamy płyny... czujemy już zmęczenie... do mety niby blisko a jednak daleko, gdzieś w głowach tli się nadzieje, może jednak uda się zdobyć wszystkie punkty? 

Kolejny postój strażaków
Kolejny postój strażaków © amiga

PK C - góra

Spory kawał po asfalcie, gdzie dogania nas Wojtek, ponownie zamieniamy kilak zdań, an więcej nie ma czasu, odbijamy w kierunku Jurnej Góry gdzie znajduje się kolejny PK. pod koniec pojawiają się piaski, to raczej podejście niż podjazd... Wpychamy rowery na szczyt... 

7:08 - kolejne zadanie specjalne, tym razem do odgadnięcia symbole niebezpieczeństw... przyglądamy się mapie... hmmm... chyba już pora odszukać nieoznaczony punkt G

Jest trochę piasku
Jest trochę piasku © amiga
Maski już niepotrzebne?
Maski już niepotrzebne? © amiga

PK G 

długa prosta, odbijamy w kierunku kwatery 104 z daleka widać jakiś samochód, podejrzane jest to miejsce, okazuje się, że jest tam ścieżka prowadząca  na właściwe miejsce. Co prawda na początku lekko przestrzeliliśmy jednak szybko naprawiamy błąd. 

7:34 - wygrzebuję z plecaka próbkę wody okazuje się, że jest radioaktywna, na szczęście nie napromieniowałem się ;).... Ruszam dalej, Niby tylko 2 punkty do zaliczenia i meta jednak czekają nas długie przeloty... 

W drodze na punkt G
W drodze na punkt G © amiga

PK K - skrzyżowanie dróg leśnych

bardzo długa prosta, co prawda jakość dróg nie zgadza się z tym co mamy na mapie, ale odległości wskazują, że wszystko jest w porządku. To pierwszy z 2 punktów gdzie nie ma obsady, jest tylko lampion, perforator. Knoppers wspomaga Dorotę, gna po 30km/h po lesie, ciężko dotrzymać jej kroku.

8:10 - Punkt odnaleziony, czasu mało, jedziemy dalej... na oko do mety mamy 10 km... 

PK U - wiata na terenie leśniczówki

nie ma żadnych kombinacji z dojazdem, wpadamy na leśniczówkę na wiatę, chociaż nikt z nas nie nazwałby tego wiatą, 

8:26
- Olga dopija energetyka... coś przekąsza... i jedziemy dalej... 

Meta

8:39
- Początkowo leśne dukty, szutry, ale na mapie nic nie było o bruku... masakra, przecież po tym nie da się jechać, Darek pociesza, że to tylko 2 km. 

8:48 - Wpadamy na metę... przed czasem, jak udało nam się zrobić wszystkie PK, 2 godziny spędzić w lesie, poza światem, poza cywilizacją, poza drogami? 

Cóż... Rozsiadamy się na łące, boisku czy czymś takim, słońce niemiłosiernie pali... pora zjeść kiełbasę z grilla, nie wegetariańską ;), popijamy tym co jeszcze mamy, szybkie zakupy, dostajemy dyplomy Tropicieli... 

Nowa przyjaciółka ;)
Nowa przyjaciółka ;) © amiga
Oczekiwanie na losowanie
Oczekiwanie na losowanie © amiga

Czekamy na 11:00 - ogłoszenie wyników i losowanie nagród... W okolicach południa opuszczamy bazę... zaczynam odpadać, chce mi się spać... 

A tak naprawdę to zapomniałem, jak świetną imprezą jest Tropiciel, jak pomimo nocy, można się nieźle bawić... dodatkowo zadania na punktach nieco ożywiają całą zabawę, a połączenie to z wątkiem historycznym, dopisania scenariusza... jest strzałem w dziesiątkę. 
Zarówno my - Darek i ja jak i Olga z Dorotą świetnie się bawiliśmy... tyle, że chyba warto poświęcić te dodatkowe kilak minut na analizę map...  Na trasie 60km zrobiliśmy 87... chyba rekord, ale przynajmniej wiemy jak będzie przebiegać autostrada A1 w okolicy... 

A jeszcze czemu  Jubiletusz :) - kto był ten wie... jak można sprzedać błąd na koszulce - Mistrzostwo świata :)

i na koniec krótki filmik z Tropiciela


Powrót z Wisły po spotkaniu integracyjnym Etisoftu

Niedziela, 15 maja 2016 · Komentarze(4)
Uczestnicy
W piątek jechaliśmy do Wisły, a dzisiaj pora wrócić...  zbieramy się od 10:00, o 10:30 planujemy ruszyć. Poranek chłodny... ale wychodzi słońce, zaczyna grzać, niektórzy pozbywają się cieplejszych ubrań, zostaję jednak w wiatrówce profilaktyczne mam softshella w sakwie..  prognozy są dziwne na dzisiaj, może coś pokropić, ale pomimo tego, że na niebie będzie sporo błękitu, to jednak temperatura tylko nieco powyżej 10 stopni... to chyba wina zimnego wiatru od północy... 


Wzdłuż Wisły
Wzdłuż Wisły © amiga
Znajomy mostek
Znajomy mostek © amiga

Ruszamy prawie planowo z kilku minutową obsuwą... w sumie rusza nas w drogę powrotną 18 osób... pierwsze 30 km jest dość proste... bo wzdłuż Wisły.. cały czas z lekkim 1-2% spadkiem...


Wydawało by się, że będzie szybko, tak jak w poprzednim roku, ale... po kilku km Marcin łapie panę... przerwa... szybka wymiana dętki, pompowanie i ruszamy dalej... w Skoczowie, a raczej tuż przed nim... kolejna przerwa, druga pana, również Marcina, przeglądamy oponę, masakra, wbity papiak... dobre 10mm sterczące z opony... ciekawe czy zostało to po poprzedniej panie, czy po prostu miał pecha. Tym razem postój nieco dłuższy, łatanie dętek... ale dzięki temu przepuszczamy deszczową chmurę która nam towarzyszyła od kilku dobrych chwil... poruszała się razem z nami... co trochę zaskakuje, bo wyraźnie wieje od północy... 

Przerwa na reperację koła
Przerwa na reperację koła © amiga
Znowu w drodze
Znowu w drodze © amiga
Kolejna przymusowa przerwa
Kolejna przymusowa przerwa © amiga

W końcu ruszamy dalej... był czas by coś przegryźć, coś wypić... więc z nową energią jedziemy dalej...  tym razem nie ma już przymusowych postoi...  czasami na niebie pojawia się ciemniejsza chmura... ale jakoś nas omija, to raczej dobrze :)
Piękna kładka, wyremontowana w zeszłym roku :)
Piękna kładka, wyremontowana w zeszłym roku :) © amiga
I pod most
I pod most © amiga
Pusto na drogach
Pusto na drogach © amiga
Troszkę terenu
Troszkę terenu © amiga
Pogoda się poprawia
Pogoda się poprawia © amiga

Przed Strumieniem, dokładnie to nieco przed mostem w Strumieniu jakiś wariat wyprzedza nas pomimo podwójnej ciągłej, chwilę później ostro hamuje odbijając na nas... masakra... takich idiotów powinno się karać, w zasadzie to mam to nagrane... może wysłać to na policję?  Wrzucić na YT... ? A co mi tam... wrzucę to na YT... ku przestrodze... tym bardziej że nie był jedynym który nas wyprzedzał w tym miejscu, ale jako jedyny odbił na nas... by uciec przed samochodami... 
Po lewej debil w samochodzie, wyprzedzał kolumnę rowerzystów na podwójnej ciągłej, na lekkim łuku, bez widoczności, kilka sekund później odbijał w prawo na naszych rowerzystów, bo coś jechało z przeciwka
Po lewej debil w samochodzie, wyprzedzał kolumnę rowerzystów na podwójnej ciągłej, na lekkim łuku, bez widoczności, kilka sekund później odbijał w prawo na naszych rowerzystów, bo coś jechało z przeciwka © amiga
Mamy zielone światło
Mamy zielone światło © amiga

W strumieniu robimy pierwszą przerwę przy sklepie... mają świetne ciastka :) 


Postój przy sklepie
Postój przy sklepie © amiga

Po chwili ruszamy dalej, przed nami dobre 60km... do firmy, chociaż pewnie rozjedziemy się wcześniej...  chyba tylko 2-3 osoby będą jechały do firmy... 
Pogoda jest coraz lepsza... tyle, że temperatura cały czas niska, przed strumieniem liczniki pokazywały nawet 9 stopni, teraz jest około 13, tyle, że świeci słońce, ale ten wiatr... 
Boczne ścieżki
Boczne ścieżki © amiga
I pięknie jest
I pięknie jest © amiga
Chmurki coraz ładniejsze
Chmurki coraz ładniejsze © amiga
Rok temu w tym miejscu wyjechał na nas ciągnik
Rok temu w tym miejscu wyjechał na nas ciągnik © amiga
W prawo też można
W prawo też można © amiga
Na zakręcie
Na zakręcie © amiga
Długa prosta
Długa prosta © amiga
Trochę lasu
Trochę lasu © amiga

Podobnie jak rok temu robimy przerwę na na coś cieplejszego w Rudziczce na ul Pszczyńskiej... w Classic Pubie... liczymy na to, że będzie dużo zamian... ale... nie tym razem jest inny problem, to czas komunii.. jedyne na co możemy liczyć to Pizza... Szybkie liczenie... jest nas 18... każdy po pół... wychodzi 9 pizz... :) Zamawiamy... pierwsze pojawiają się po około 40 minutach... i muszę przyznać, że są dobre... chyba wszyscy tak uważali... kolejne dochodzą w odstępach kilku, kilkunastu minut... w sumie było tego nawet za dużo... 

Jeszcze tylko szybka kawa... i ruszamy dalej... teraz zostało te trudniejsze 40 km :)


Przerwa w znajomej knajpce
Przerwa w znajomej knajpce © amiga
Ciekawe kto miał takie ego, by postawić sobie pałac... ;)
Ciekawe kto miał takie ego, by postawić sobie pałac... ;) © amiga

Droga niby płaska, ale wbrew wszystkiemu to na tym odcinku jest więcej "gór", terenu... pojawia się nawet odcinek piaszczysty...  nie jest długi, ale rowery potrafią się zakopać, zmuszając do przeniesienia go na trawę... to jedyna opcja przejazdu w tym miejscu....
Robi się przyjemnie
Robi się przyjemnie © amiga
Trochę piasku też się zdarzyło
Trochę piasku też się zdarzyło © amiga

Od Woszczyc droga jest dość łatwa po asfalcie, tam też przekraczamy 81...   kierunek Orzesze, i tylko co jakiś czas padają pytania kiedy góra Ramża... 
I ponownie asfalt :)
I ponownie asfalt :) © amiga
W Woszczycach
W Woszczycach © amiga
Już w Orzeszu
Już w Orzeszu © amiga
Pogoda prawie idealna na rower
Pogoda prawie idealna na rower © amiga
Na kogo czekamy?
Na kogo czekamy? © amiga
Znowu do lasu?
Znowu do lasu? © amiga

Nie jest wysoka, ale podjazd daje popalić... na dokładkę jest po płytach betonowych, z drugiej strony... chyba nie robi to różnicy przy 10 km/h :) 
Krótki podjazd po płytach
Krótki podjazd po płytach © amiga

Na szczycie kilkanaście minut przerwy przy radarze meteo... była już na to pora, do firmy mamy około 20 km... pytamy się czy nie ma potrzeby zjechania do sklepu, ale nikt nie zgłasza takiego wniosku... cóż... przejeżdżamy przez Dębińsko... 
Na szczycie już czekają
Na szczycie już czekają © amiga
Przy radarze meteo na górze Ramża
Przy radarze meteo na górze Ramża © amiga
Jeszcze chwila
Jeszcze chwila © amiga
... i jedziemy z górki
... i jedziemy z górki © amiga
Niebo piękne, ale temperatura cały czas niska
Niebo piękne, ale temperatura cały czas niska © amiga
Chyba za dużo asfaltu... ;)
Chyba za dużo asfaltu... ;) © amiga

I niech ktoś powie, że Śląsku nie ma gdzie jeździć
I niech ktoś powie, że Śląsku nie ma gdzie jeździć © amiga
Okolice Bełku
Okolice Bełku © amiga
Ostatnie proste
Ostatnie proste © amiga

W Gierałtowicach część osób odbija, w tym ja wraz z Marcinem odbijamy na Chudów i dalej na Katowice, to dla nas najlepszy wariant... 
Chwila pożegnania i ruszamy... Darek prowadzi drużynę w kierunku Gliwic... 

Pora się pożegnać
Pora się pożegnać © amiga

a my w dwójkę kierujemy się pod zamek w Chudowie... jakoś nie mam melodii do jazdy głównymi drogami... nie dzisiaj... zresztą czuję lekkie zmęczenie... za to pod zamkiem niespodzianka - zlot motocyklistów.... zaskakuje to, bo z reguły zjeżdżają się co czwartek, a nei w niedzielę...  ciężko się przebić.... 
W drodze na Chudów
W drodze na Chudów © amiga
Jakiś zlot motocyklistów?
Jakiś zlot motocyklistów? © amiga
Za to dalej już jest spokojnie, prowadzę nas nieco opłotkami, nawet w Halembie jedziemy z tyłu terenu gdzie jeszcze rok temu stała elektrownia, nieco dalej na Starej Kuźni pada pytanie... To może piwo?  
Rowerzystów też sporo
Rowerzystów też sporo © amiga
Knajpka przy DK44
Knajpka przy DK44 © amiga
Trochę terenu
Trochę terenu © amiga

Stajemy na kilka minut... i tak teraz pojedziemy trochę terenem, lasami... więc wyparuje... Knajpka... jest, klimat rodem z PRL-u... no może z początku lat 90-tych...  ale ważne, że piwo jest zimne :)
To może piwo?
To może piwo? © amiga

20 minut później jedziemy dalej.... lasy Panewnickie, dalej odbijamy na stawy Księżycowe, i Kokociniec, dopiero tam się rozstajemy, każdy ma do domu około 4km... 
Na ul Księżycowej
Na ul Księżycowej © amiga
Fajne miejsce na wycieczki rodzinne
Fajne miejsce na wycieczki rodzinne © amiga
Pora się pożegnać
Pora się pożegnać © amiga

Dojeżdżam do domu, jest koło 19... późno, ale  też przerwa obiadowa zrobiła swoje, w domu sprawdzam ile nam to czasu zajęło... - 1:40... + przerwa na piwo... i 2 godziny poleciały... za rok musimy to jakoś inaczej ugryźć... ale nie wiadomo gdzie pojedziemy, czy do Wisły czy w inne miejsce :)
W Piotrowicach na boisku Kolejarza
W Piotrowicach na boisku Kolejarza © amiga

W sumie weekend rowerowy wypadł ciekawie, a widać, że kolejne osoby przekonują się do wycieczek rowerowych... i to takich dłuższych, niektórzy zaliczyli swój najdłuższy wypad w życiu :)... 

W sumie brawa należą się wszystkim którzy podjęli wyzwanie... 100km w jedną stronę i prawie drugie tyle z powrotem :)

Dziękujemy :)