Wpisy archiwalne w kategorii

Spotkania Bikestats-owe

Dystans całkowity:20546.39 km (w terenie 4523.50 km; 22.02%)
Czas w ruchu:1178:49
Średnia prędkość:17.43 km/h
Maksymalna prędkość:64.33 km/h
Suma podjazdów:121073 m
Maks. tętno maksymalne:236 (128 %)
Maks. tętno średnie:156 (84 %)
Suma kalorii:868808 kcal
Liczba aktywności:278
Średnio na aktywność:73.91 km i 4h 14m
Więcej statystyk

Na Helenkę

Piątek, 24 października 2014 · Komentarze(0)
Pink Floyd - High HopesPo pracy zbieram się i jadę na Helenkę, Darek wyjechał sporo wcześniej, ja musiałem zostać... coś dokończyć... odpalam OSMAnd-a ciekawe którędy mnie poprowadzi... Już po chwili wydaje mi się, że wykreślona trasa pokrywa się z tą z której zwykle korzystam... A miałem nadzieję, że znajdę coś nowego... coś ciekawszego. Pędzę do Zabrza... Jedzie się dość przyjemnie, chociaż nie mogę jakoś zmusić się do większego wysiłku... kolano daje się we znaki... 
Na Rokitnicy krótka przerwa na mycie roweru w ręcznej myjni... 2 minuty starczają by rower jakoś wyglądał.  :) Jadę dalej i na Helence przy Biedronce jeszcze raz staję... tym razem przy bankomacie, jutro gotówka może się przydać... W końcu nie każdy wiejski sklep jest zaopatrzony w terminal do kart płatniczych... 

Piękny dzień

Piękny dzień © amiga

powrót do domu

Niedziela, 12 października 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Vangelis - Theme from Antarctica
Miło było, ale muszę wrócić do domu, wyruszam coś koło 12:00, chciałbym dotrzeć do chałupy około 14:00-14:30.. przynajmniej taki jest plan.. czasu sporo i... chyba pojadę nie wprost :) Ruszamy z Darkiem początkowo kierujemy się na os. Młodego Górnika i Biskupice, dalej na Porębę, z grubsza trzymamy się niebieskiego szlaku. Pomimo tego, że faktycznie jest wyznaczony trochę bez sensu... to do jazdy rowerem szczególnie góralem jest stworzony... W zasadzie nie niczego więcej się nie nadaje, w wielu miejscach jest sporo błota, korzeni, uskoków, czy dziwnych podjazdów. W każdym bądź razie docieramy szlakiem do Pawłowa i dalej Kończyc gdzie ja odbijam na czerwony szlak Rudzki, a Darek kontynuuje jazdę niebieskim szlakiem MTB ;)
 Pod koniec robię sobie jeszcze krotką przerwę w parku na Zadolu, zakupując wcześniej jakieś elektrolity :) Plan dnia został wykonany, mogę się wykąpać i przygotować do kolejnego wyjazdu, tyle, że nie rowerowego :)

Opadają liście
Opadają liście © amiga
Jesienny las
Jesienny las © amiga

Trening z Darkiem i coś jeszcze

Sobota, 11 października 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
J. Kaczmarski - Ballada Wrześniowa
Darek ma na dzisiaj zaplanowany trening... 2 godziny, na szosie pewnie będę mu w stanie towarzyszyć, ale w terenie myślę, że nie ma szans... trudno najwyżej na mnie będzie musiał poczekać. Ruszamy coś koło 10:00 kierujemy się na Tarnowskie Góry, Co jakiś czas Dark wjeżdża gdzieś w teren poćwiczyć, ja kieruję się najprostszą drogą co najwyżej focąc... Zatrzymuję się w kilku miejscach. Zatrzymujemy się przy kamieniołomie w Bytomiu, dalej przy hałdzie popłuczkowej w Tarnowskich Górach i w Reptach gdzie Darek jedzie na czasówkę... Tam się nie wybieram, wertepy mnie zabiją, a nie chcę załatwić ramienia bardziej, niż w tej chwili...I tak cieszy mnie, że od kilku dni jestem w stanie obrócić się na prawy bok bez większego bólu... Tyle, że o spaniu na tym boku dalej nie ma mowy... po kilku minutach muszę się odwrócić... ;P
Kapliczka św. Barbary
Kapliczka św. Barbary © amiga
Kolejna wąskotorowa?
Kolejna wąskotorowa? © amiga
Nadjeżdża Darek
Nadjeżdża Darek © amiga
Kamieniołom
Kamieniołom © amiga
Szyb sztolni
Szyb sztolni "Czarnego Pstrąga" © amiga
Wracając do trasy, była dość urokliwa, a pogoda dopisała jest pięknie, koło 12:00 wracamy na Helenkę odbieramy Wiktora i Igorka i jedziemy coś zjeść do pobliskiej Pizzerii... Pizza Była pyszna, ale obsługa taka sobie... 90 minut to trochę za dużo, brak sztućców... i wariacka cena... cóż.. coś mi się zdaje że prędko tutaj nie przyjedziemy. Po posiłku Igorek chce jechać z nami gdzieś na rowerze... Mamy ok 120 minut do zachodu słońca... kierunek... Stadion Górnika Zabrze... częściowo ścieżkami leśnymi, częściowo bocznymi drogami docieramy na miejsce... i trzeba się zbierać. Czasu nie ma zbyt wiele.... a kawał drogi przed nami. Tuż przed zachodem docieramy, pora chwilę odpocząć ;)

Boisko gdzieś w drodze
Boisko gdzieś w drodze © amiga
Buduje się... tylko czemu tak długo
Buduje się... tylko czemu tak długo © amiga

do Jacka

Piątek, 10 października 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
BiG CyC - Zegarek Putina

Dość nietypowy wypad... Normalnie pewnie gnałbym do domu a dzisiaj mała odmiana. Z Darkiem jadę na Helenkę samochodem, a stamtąd już rowerami do Miechowic do Jacka. Dynio chce porozmawiać o przygotowaniach do Harpagana... planowałem kiedyś też na nim się pojawić, ale ramię skutecznie mnie blokuje... Hmm. Gdy lekarz mi wspominał o tym, że będzie bolało pół roku patrzyłem na niego jak na wariata, w tej chwili minęły już 2 miesiące i... dalej nie widać specjalnie poprawy, może już tak nie rwie, ale dalej pewne czynności są poza moim zasięgiem... Pewnie gdybym powiedział ortopedzie, że dalej jeżdżę na rowerze to by mnie zabił ;)
U Dynia w miłym towarzystwie spędzamy dobrą godzinę, może dłużej, jednak trzeba wrócić... którędy? Boję się wjeżdżać z ciężki teren, jednak jeszcze bardziej nie podoba mi się droga z Miechowic do Stolarzowic... Chyba wolę trochę pocierpieć... nawet zjeżdżając z Krajszyny ;)

Pięknie tutaj jest
Pięknie tutaj jest © amiga

BikeOrient - Dookoła jeziora Sulejowskiego

Niedziela, 14 września 2014 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Retrospective - Enemy World Vision6:00 - pobudka... zbieram się powoli, na śniadanie pizza :) Zbieram się przygotowuję jeszcze rower i dostaję informację od Karoliny, że wyjeżdża. Mam 5 minut czasu... Wychodzę do zaczarowanego ogrodu i.... widzę, że samochód jest już przed bramą... Krótkie powitanie i jedziemy do Sulejowa. 
W moim magicznym ogrodzie ;P
W moim magicznym ogrodzie ;P © amiga

Na miejscu mamy czas na uzbrojenie bikeów, udanie się na miejsce zbiórki, rozmawiamy z kilkoma znajomymi i... mamy ponad godzinę czasu do odprawy. Ruszamy tropem wczorajszych zawodów MTB w okolice rzeki Luciąży, może odnajdziemy jeszcze jakiś punkt ;P
Na wysokości żarełka w Polance odbijamy w kierunku rzeki, tam już dość wyraźnie oznaczenia trasy MTB i poruszaliśmy się po trasie w kierunku Sulejowa. Muszę przyznać, że kilka miejsc jest niesamowicie pięknych, mijamy kolejne zakola rzeki wpierw Luciąży, później Pilicy. Gdy wyjeżdżamy  na drogę mamy ledwie klika minut do odprawy, Pędzimy ile sił w nogach... Na szczęście odprawa ma delikatną obsuwę ;P

Już w Sulejowie
Już w Sulejowie © amiga
Klasztor - dzisiaj już w zasadzie hotel
Klasztor - dzisiaj już w zasadzie hotel © amiga
Na chwilę przed odprawą
Na chwilę przed odprawą © amiga

Dostajemy mapy i chwila na decyzję, Karolina zgodziła się bym jej towarzyszył więc uwspólniamy plan... Zaczniemy od 8ki, a dalej, 6, 10, 2, 18, 3, 20, 19, 15, 16. Ten ostatni punkt okazuje się, że znajduje się w miejscu które minęliśmy godzinę wcześniej, pewnie w odległości ok 50m... :) 

Bierz co chcesz, czyli rozdanie map
Bierz co chcesz, czyli rozdanie map © Tymoteuszka

Po 15 minutach możemy ruszyć, tym razem już na dzień dobry można pojechać na 4 różne punkty, więc peleton szybko się rozbija na mniejsze grupy. My ruszamy na 

Teraz trzeba narysować wariant
Teraz trzeba narysować wariant © amiga

PK-8 - róg ogrodzenia
Droga banalna, w ciągu 10 minut jesteśmy na miejscu... czyży miało być aż tak prosto?

PK-6 - brzeg jeziora
Kierujemy się na wschód, by wkrótce odbić na północny-wschód, plan to dotrzeć do zielonego szlaku rowerowego. Odnajdujemy go, tyle, że zamiast na wschód, odbijamy na północ... myśląc że jesteśmy bardziej na południe od szóstki. Docieramy do miejsca gdzie spodziewamy się ścieżki na PK i... coś jest nie tak, błądzimy dobre kilkanaście minut, spoglądamy na kompas... coś się kierunki nie zgadzają... Zawracamy na główny szlak... i spotykamy innych bikerów udających się na PK10... Masakra... błąd, trudno się mówi i trzeba go naprawić. Do 10-ki od tej strony raczej nie dotrzemy więc i tak trzeba zawrócić. Tym razem 6-ka odnaleziona bez większych problemów.

PK-10 - brzeg bagna
Pierwotnie chcemy jechać zielonym szlakiem i odbić z niego po ok 2km, ale... jedziemy wzdłuż linii brzegowej.. będzie krócej i szybciej. Natykamy się jednak na małe bagno. Trzeba podjąć decyzję, zawracamy, czy forsujemy..., idę na przeszpiegi, widzę, że to max 50m gdzie trzeba będzie skakać z kępki na kępkę wzdłuż czegoś w rodzaju strumienia... Wraz z kilkoma innymi zawodnikami docieramy na drugą stronę. Pozostaje odnalezienie lampiony. Wjeżdżamy w ścieżynkę która ma nas doprowadzić na miejsce, tyle, że ścieżynka gdzieś ginie. Zsiadamy z rowerów i z buta czeszemy okolicę. Karolina zauważa pomarańczowy punkt na drugim brzegu bagna, czyżby Piotrek popełnił taki błąd? Zawracamy i testujemy inne ścieżki, w końcu udaje się znaleźć coś czym dochodzę do miejsca gdzie spodziewam się lampiony który widzieliśmy.... Nie ma... za to z daleka widzę lampion tam...gdzie ma być... Zawracamy i jeszcze raz udajemy się na odszukanie właściwej drogi. Oczywiście pod koniec wiąże się to z przełażeniem przez bagno do pół-łydki ...Podbijamy karty i... jednak jest ścieżka..., ścieżynka, ścieżynusia... która praktycznie na całym odcinku jest sucha... Ech... Przynajmniej powrót był na sucho ;P
Wjazd na metę
Wjazd na metę © Tymoteuszka

PK-19 - 5m na wschód od przecinki
Zmieniamy plany, zamiast na 2-kę jedziemy na 19kę. Wyjazd z poprzedniego punktu i tak poszedł nam nieco inaczej i wyjechaliśmy nieco bardziej na południe, ale nie ma tego złego, zobaczyliśmy w końcu asfalt... jadąc obok kapliczki Nepomucena Dojeżdżamy do Błogich-małych i przed drugim krzyżem odbijamy na PK. Poszło nieźle. 

PK-20 - zakręt przecinki
Mała zmiana planów, pora odwiedzić sklep, uzupełnić elektrolity i coś zjeść... 5 minut później jedziemy dalej szukać naszego PK. Po drodze natykamy się m.inn na Anię testującą nowy mapnik który już być może niedługo będzie do kupienia na BikeOrientach... Chwila rozmowy przy lampionie i ruszamy dalej na

PK-3 - szczyt hałdy
Trasa ma być banalna, początkowo po drodze Lubianowskiej, później czarnym szlakiem na punkt. Jet jednak opcja skrócenia trasy z której chętnie korzystamy, droga niby właściwa na północny-wschód..., tyle, że coś poszło nie tak...  wygląda na to, że dojechaliśmy do Julianowa, tylko gdzie popełniliśmy błąd? Dopiero po analizie śladu GPS podejrzewam co się stało... i dopiero przy zdjęciach satelitarnych widać, że w okolicy układ ścieżek jest bardziej gęsty niż na mapie. Cóż. By nie popełnić drugi raz błędu jedziemy na Góry Trzebiatowskie i stamtąd już bezbłędnie trafiamy na PK. Przy okazji zauważam, że dookoła otaczają nas setki jadalnych grzybów, głównie to chyba maślaki, szok, wielki nie widziałem takiego urodzaju.
Schodzimy
Schodzimy © Tymoteuszka

PK-18 - pomnik
Jedziemy na Karolinów i Twardą... tam odbijamy w pobliże jeziora i pomnik jest tuż obok. Banalny punkt... 
Zawracamy w kierunku na 

PK-2 - brzeg jeziora
Początkowo asfaltem, a od Karolinowa Niebieskim Szlakiem Rzeki Pilicy, gdzieś w połowie drogi do Zarzęcina odbijamy nad jezioro. PK odnaleziony :)

Punkt nad jeziorem Sulejowskim
Punkt nad jeziorem Sulejowskim © amiga

PK-15 - samotne drzewo
Nie powinno być specjalnie problemów, kurs na Sulejów niebieskim szlakiem który wczoraj pokonałem w drogą stronę, Odbijamy dopiero przed metą na Owczary, liczymy przecinki i skręcamy..., dość grząski teren, ale lampion i drzewo widoczne z daleka. Zawracamy pozostał już tylko jeden PK do zaliczenia 

PK-16 - prawy brzeg Luciąży
Rano przed startem jechaliśmy tuż obok, nie wiedząc, że był tak blisko.... teraz musimy go odnaleźć. Jednak już na 12-tce Karolina sygnalizuje, że źle się czuje, że odcina ją... stajemy na Orlenie, Chwila na Hot-Doga i kawę mrożoną... ale to niewiele pomaga. Zawracamy

Meta
Jesteśmy sporo przed końcem czasu, mamy czas by na spokojnie zjeść, spłukać się... zapakować rowery i poczekać na wyniki...
Karolina jest na 11 miejscu wśród kobiet, ja ląduję na 40-tym. Dzisiaj i tak to nie był mój dzień na ściganie, a miło było pojeździć w tak zacnym towarzystwie. Trasa niesamowicie malownicza, szkoda, że tak mało fociłem... Powrót niebieskim szlakiem za to dał mi popalić, w nocy kilka budził mnie ból... Ale i tak wydaje mi się, że był to jeden z lepszych jak nie najlepszy BikeOrient... 
Dzięki... 

Na mecie



Na mecie © amiga
I fotograf jest
I fotograf jest © amiga

Po rozdaniu jedziemy do Smardzowic i pora się pożegnać... Weekend minął szybko, za szybko... 

Po Tomaszowie z Karoliną

Sobota, 13 września 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Rydwany Ognia - Vangelis

Pobudka o 3:30, sobota... na szczęście wszystko przygotowane do wyjazdu, na śniadanie zdecydowanie za wcześnie..., ale biorę coś ze sobą... Rower zapakowany... Ruszam. Całość waży chyba z tonę, w pierwszej chwili mam problem z normalną jazdą, muszę się przyzwyczaić do jazdy z sakwami... Chyba dobre 2-3 lata tego nie testowałem, ale jest okazja, jest powód.

5:03 wsiadam do pociągu... wieszam rower i... zasypiam, mam prawie 4 godziny czasu... udaje mi się pospać gdzieś do wschodu słońca... może ciut dłużej... 

8:44  - jestem w Piotrkowie, krótka wizyta w sklepie, uzupełnienie elektrolitów, kupuję jakąś drożdżówkę polecaną przez panią sprzedawczynię i ustalam trasę, w zasadzie bardziej kierunek... bo trasę pomogła mi wybrać  Karolina. Mogłem jechać krótszą trasą przez Koło, lub wzdłuż S8 po drogach technicznych, ale... jadę na Sulejów..., jutro w tym miejscu też się pewnie pojawię na maratonie na orientację BikeOrient. Tyle, że raczej turystycznie, kontuzja barku dalej mi przeszkadza, a lekarz... zabronił mi jeździć na rowerze przez pół roku.... 
Korzystam z mapy 1:100000 - to dobry wybór przy dłuższych trasach, brak rozpraszających szczegółów, a przy okazji naniesione są informacje o atrakcjach, może... czasami są lakoniczne, ale zupełnie wystarczające, by zaplanować trasę. 

Pierwszy krótki postój w Witowie, w zasadzie nie do końca planowany, ale spory zespół klasztorny sam zapraszał... 

Sanktuarium Matki Bożej Zwiastowana w Witowie
Sanktuarium Matki Bożej Zwiastowana w Witowie © amiga

Podoba mi się gra świateł wewnątrz
Podoba mi się gra świateł wewnątrz © amiga

Udało się pochłonąć drożdżówkę, trochę poczytać o tym miejscu i trzeba ruszać... Ciąg dalszy wzdłuż 12, aż do Sulejowa. Krótko przed spotykam zawodników ruszających na trasę MTB dookoła jeziora Sulejowskiego, Gdzieś mi mignął Paweł Banaszkiewicz... Pewnie zobaczymy się jutro :)
Jadę Niebieskim szlakiem do Zarzęcina, niedawno musiało tutaj padać..., sporo błota kałuż... muszę uważać, gdzieniegdzie zdarzają się łachy piachu z którymi moje wąskie oponki średnio sobie radzą. Z Zarzęcina jadę do Karolinowa a stamtąd na Twardą, podziwiam kolejne ciekawe budowle, ale czas mnie goni, zatrzymam się tutaj przy innej okazji, Przy wyjeździe z Twardej na Smardzowice spotykam Wikiego który rozstawia PK na zawody :), mija dobre kilka minut i ruszam dalej. W Smardzowicach muszę dotrzeć na kwaterę...
Jestem o czasie, coś koło 11. Zostawiam graty i jadę dalej do Tomaszowa, nie mija nawet 5 minut gdy z naprzeciwka dojeżdża Karolina :) Krótkie powitanie i ruszamy dalej, środek drogi to nie jest dobre miejsce na dłuższe przemówienia, powitania, pogadanki... :) 

Za to po kilkunastu minutach jesteśmy już przy małych grotach Niegórzyckich..., w końcu chwila odpoczynku... 

Małe Groty :)
Małe Groty :) © amiga
Ciutkę bliżej
Ciutkę bliżej © amiga

i zupełnie niechcący odkrywamy jeden z punktów jutrzejszego BikeOrientu... 

O.... pierwszy Punkt z BikeOrientu znaleziony :)
O.... pierwszy Punkt z BikeOrientu znaleziony :) © amiga

Jedziemy do Tomaszowa, do Skansenu rzeki Pilicy, troszeczkę mnie on zaskakuje, sporo elementów wojskowych, począwszy od pistoletów a skończywszy na czołgu. podobno wszystko zostało wyciągnięte, znalezione w rzece bądź z bezpośredniej jej okolicy. Mam niezłego przewodnika... :) który przekazuje mi te historie.

W skansenie rzeki Pilicy
W skansenie rzeki Pilicy © amiga
Miss Tomaszowa
Miss Tomaszowa © amiga

Wewnątrz jest co zwiedzać, m.inn. sporo miniatur młynów, czy przedmiotów używanych jeszcze nie tak dawno..., niektóre potrafię jeszcze nazwać, a niewielki odsetek pamiętam jak był używany przez babcię... 
Miniaturki młynów
Miniaturki młynów © amiga
Nawet jeden moilny
Nawet jeden mobilny © amiga
Ktoś włożył w to sporo pracy
Ktoś włożył w to sporo pracy © amiga
Stare mapy
Stare mapy © amiga
Jeszcze jedna
Jeszcze jedna © amiga

Na zewnątrz spora kolekcja kół młyńskich, ale nie tylko, tuż obok stoi czołg, armata...
Zbiór kamieni młyńskich
Zbiór kamieni młyńskich © amiga
I coś z nieco nowszej historii
I coś z nieco nowszej historii © amiga
Prawie jak Rudy
Prawie jak Rudy © amiga

Ale co ciekawe została też przeniesiona cała stacja kolejowa z Czarnocina... Gdyby u nas też dało się coś takiego zrobić... ale sporo starych budynków już się rozpadło...
O której mamy pociąg?
O której mamy pociąg? © amiga
Wszystko jest na rozkładzie
Wszystko jest na rozkładzie © amiga
Armata... o jaka wielka
Armata... o jaka wielka © amiga
Gramofon też się znalazł
Gramofon też się znalazł © amiga

Wychodząc ze skanseny trafiamy na plakat wystawy autorskiej Karoliny i Jerzego
Wystawa Karoliny i Jerzego
Wystawa Karoliny i Jerzego © amiga

Jadąc przez centrum Tomaszowa trafiamy na otwarty kościół ewangelicki, podobno jest to bardzo rzadka okazja, pech jednak chce, że trafiamy na jakiegoś oszołoma... który zaczyna nam wciskać że ewangelicy nie potrafią czytać ewangelii... ;P
Kościół ewangelicki w całej krasie
Kościół ewangelicki w całej krasie © amiga
Wewnątrz kościoła ewangelickiego w Tomaszowie
Wewnątrz kościoła ewangelickiego w Tomaszowie © amiga
I pomnik tuż przy kościele
I pomnik tuż przy kościele © amiga

Nieco dalej jeszcze jeden postój przy pałacu... 
Budynek muzeum Antoniego Ossowskiego
Budynek muzeum Antoniego Ossowskiego © amiga

i cmentarzu żydowskim, a w zasadzie tym co z niego zostało, o wejściu raczej nie ma mowy... szkoda...
Cmentarz żydowski w Tomaszowie
Cmentarz żydowski w Tomaszowie © amiga

Jedziemy na Ujazd, po drodze przerwa przy starym młynie, z tego co widać jest on dzisiaj zagospodarowany, częściowo odnowiony, niewiele potrzeba by przywrócić go do stanu świetności
Stary młyn w Zaborowie
Stary młyn w Zaborowie © amiga
Stary młyn w Zaborowie z innej strony
Stary młyn w Zaborowie z innej strony © amiga
Piasecznica w Zaorowie
Piasecznica w Zaborowie © amiga

W Ujeździe obowiązkowy postój przy kościele, a że jest okazja obmyć się z potu, soli korzystamy z tego sprzętnie
Kościół św.Wojciecha w Ujeździe
Kościół św.Wojciecha w Ujeździe © amiga
Kościół św.Wojciecha w Ujeździe z innej perspektywy
Kościół św.Wojciecha w Ujeździe z innej perspektywy © amiga
Coś Karolinę zaniepokoiło
Coś Karolinę zaniepokoiło © amiga
Trzeba obmyć ręce
Trzeba obmyć ręce © amiga

i jedziemy odwiedzić pobliski park z pałacem. Oczywiście trafiamy na kolejnego oszołoma, który dla odmiany wciska nam że bunkier jest lodownią... już w domu sprawdziłem to.. i to jest bunkier, powstał sporo później niż pałac, a nie jak twierdził przemiły pan...
Przy pałacu w Ujeździe
Przy pałacu w Ujeździe © amiga
Pałac w Ujeździe w pełnej krasie
Pałac w Ujeździe w pełnej krasie © amiga
Docieramy w do Grot Niegórzyckich, zwiedzanie sobie odpuszczam, ale zaglądamy na wystawę Karoliny, po kilku godzinach w słońcu chyba obydwoje jesteśmy lekko zmęczeni, nie przeszkadza nam nawet kawa i batony z automatu. Spędzamy tutaj dobre kilanaście minut, podziwiam to co się zmieniło... a w zasadzie poza grotami, to okolica jest dość mocno odmieniona na plus oczywiście.
Miniaturka przeprawy przez Pilicę na wystawie Karoliny i Jerzego
Miniaturka przeprawy przez Pilicę na wystawie Karoliny i Jerzego © amiga
Dzień zbliża się ku końcowi, ale jest jeszcze jedna atrakcja w pobliżu - studnia św Anny  
Konik czy co?
Konik czy co? © amiga
Przy źródełku św. Anny
Przy źródełku św. Anny © amiga
Kolumna tuż obok
Kolumna tuż obok © amiga

Czas jednak mija nieubłaganie, dojeżdżamy w okolice Niebieskich Źródeł i rozstajemy się... Zobaczymy się już za kilka godzin w drodze na BikeOrient... 
Dobranoc... :D

IWW

Sobota, 16 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Pamiętam IWW sprzed roku... rano chłodno później upał, wieczorem znowu chłodno... Wtedy zniszczyła nas właśnie temperatura, jak będzie w tym roku? Zobaczymy, prognozy nie są łaskawe, wszystko wskazuje na to że będzie padać. Po przyjeździe w bazie spotykamy całkiem sporą grupę znajomych. Dość długo rozmawiamy w między czasie przygotowując rowery, w końcu jednak kładziemy się spać... 
Gdzieś koło 1:00 w nocy budzą nas piesi z trasy 100km... na przepadku... jednak dzisiaj nic nie jest mi w stanie przerwać na długo snu. 

Kilka godzin później trzeba jednak wstać, za oknem szaro-buro i leje... jest paskudnie, to kolejny mój wyjazd na maraton w takiej aurze..., brrr. W końcu czas na odprawę, organizatorzy przekazują nam kilka wskazówek, informacji dotyczących trasy, wygląda na to, że sama trasa nie powinna być zbyt trudno, stosunkowo niewiele przewyższeń... 
Chwila na odprawie
Chwila na odprawie © amiga

Pod koniec odprawy dostajemy "mapki" z zaznaczonym jednym punktem :), miejscem gdzie dostaniemy te właściwe... 
Gdy wybija godzina startu..., jakoś nikt nie kwapi się do wyjazdu, w końcu jedyny odważny Bartek rusza, reszta jedzie za nim kierunek

Chyba mam za duży mapnik
Chyba mam za duży mapnik © amiga

Wesołówka - Mapy
Kilka km wśród znajomych bikerów i w rzęsistym deszczu, na dzień dobry trochę terenu, jest cholernie ślisko, sporo błota... Dopiero na szosie można nieco przyspieszyć... Dojeżdżamy na miejsce, dostajemy mapy i... jak na nich cokolwiek narysować? Nie da się... Są zalaminowane, a deszcz uniemożliwia zaznaczenie czegokolwiek. Po raz pierwszy nie rysujemy wariantu, nie ma jak... Będzie trzeba zapamiętywać odwiedzone punkty. Pierwszy który chcemy zaliczyć to:

PK 8 - Strumień
Kierunek  Pisarzowice, początkowo szosami, później jednak zaczyna się walka z terenem, lekko nie ma... czuję jak rower mi pływa na brei po której jadę... ech... tle, że sam punkt dość banalny, podbijamy karty i ruszamy dalej na

PK 6 - Pod wiaduktem
Punkt przy strumieniu :)
Punkt przy strumieniu :) © amiga
Wyjazd z tereny średnio przyjemny, sporo błota, kolein... dojeżdżamy jednak do drogi, tyle, że to krótki fragment, do PK prowadzi ścieżka terenem, ponownie walczymy z tańczącymi rowerami..., mam wrażenie, że opony są zdecydowanie nie na takie warunki... masakra. Dopieramy pod wiadukt... Punkt zaliczony, pochylamy się nad mapami i...ruszamy na 

PK 3 - Centrum Kultury i Sportu (Bufet)
Przepychamy rowery przez rozlewiska, koleiny, błocko, miejscami ciężko jest przejść nie mówiąc o jeździe, w końcu jednak docieramy do asfaltu...jaka ulga, Darek zaczyna pędzić, w kierunku Nowogrodźca... zanim go doganiam, jest już za późno, mieliśmy zaliczyć jeszcze 2 PK 7-kę i 10-kę... ale za to będzie okazja się posilić. Jesteśmy dzisiaj pierwsi na bufecie... co nie oznacza oczywiście nic, poza tym, że wybór jest większy :) Pochylamy się nad mapami, zaliczymy PK4 a później zaległe PK 7 i 10, Ruszamy.

PK 4 - Skała / U podnóża
Opis punktu za którym chyba obydwoje nie przepadamy, już niejednokrotnie okazywało się, że to nie pojedyncza skała tylko cała ich grupa, a odszukanie lampionu może zająć sporo czasu. Tym razem jest podobnie, skałek jakby więcej, jednak wczytując się w mapę, wydaje się, że lampion powinien być przy drugiej... i tak też jest. Punkt zaliczony, powoli przestaje padać...
Skała jest gdzieś w dali
Skała jest gdzieś w dali © amiga

PK 7 - Dół / Północna strona
Pora na odrobienie zaległości, zawracamy do Milikowa i wbijamy się w ścieżkę, która ma nas doprowadzić do punktu, oczywiście lekko nie ma, są chwile gdzie bezpieczniej jest zejść z roweru. Niemniej szybko docieramy na właściwe miejsce i dziurkujemy karty.
Gdzie jest Darek?
Gdzie jest Darek? © amiga
Kolejny PK
Kolejny PK © amiga

PK 10 - Rów (2m od drogi)
Punkt  w sumie niedaleko, na dokładkę prowadzi do niego dość szeroki szuter, dość szybko odnajdujemy punkt docelowy. 

PK 12 - Skraj polany (budowa)
Kierujemy się na Mściszów, przejeżdżamy przez drogę i wjeżdżamy znowu w teren, jedziemy wąskimi ścieżkami, gdzie tuż obok jest nowo powstająca szeroka droga... szutrowa... ech... Punkt zaliczony, jednak przy zjeździe trafiamy na dość grząski podkład pod nowo powstającą drogę, rowery stają dęba, na kołach po kilkanaście kg szlamu, błota, czy innego paskudztwa. 

Błota wszędzie pełno
Błota wszędzie pełno © amiga
Ten jest prosty
Ten jest prosty © amiga

PK 11 - Ruiny / Wewnątrz, od północy
Zjeżdżamy w kierunku Gościszowa, Darek gdzieś mi ginie na horyzoncie, i chwilę później zaliczam dość paskudną glebę przy prędkości ok 20km/h. Na dokładkę uderzam barkiem, ból... mija dobre kilka minut zanim się zbieram na tyle, że mogę wsiąść na rower, ramię boli...
Dojeżdżam do szosy..., Darek mył rower w między czasie czekając na mnie... Jedziemy dalej, jeszcze wydaje mi się, że wszystko będzie ok. 
Kółko się nie kręci
Kółko się nie kręci © amiga
Chyba tak jeszcze w tym roku nie było
Chyba tak jeszcze w tym roku nie było © amiga

PK 16 - Strumień
Początkowo sporo asfaltu, później podjazd po dość wyboistym terenie, zwalniam, nie jestem w stanie normalnie jechać, każda większa dziura to nasilający się ból w prawym ramieniu. Wlokę się gdzieś daleko za Darkiem... Masakra... Odnajdujemy lampion... kolejny Pk zaliczony,
Jeziorko na trasie
Jeziorko na trasie © amiga

PK 21 - Dołek (10m od ścieżki)
Ruszamy na kolejny punkt, spory fragment po terenie, jest coraz gorzej..., jadę coraz wolniej... jest lampion, 

PK 20 - Skraj lasu
Wyjazd z poprzedniego Punktu niszczy mnie do końca... Przy asfalcie staję i namawiam Darka by jechał dalej sam, ja... nie dam rady, zjeżdżam do bazy, do najbliższej apteki po cokolwiek.... Chwila rozmowy i... Darek rezygnuje z kontynuacji jazdy, odholuje mnie na metę, jedziemy jednak przez PK 20 i PK14 bo są po drodze. 20ka -okazuje się banalna... za nią docieramy do szerszego szutru i jedziemy na 

PK 14 - Dołek (10m od drogi)
Gdy jadę po równym jest nieźle... tyle, że nie mogę liczyć na to, że przez kolejne 100km będzie podobnie, nie chce ryzykować... Sam punkt równie banalny... aż śmieszne... Kierujemy się na metę do Lubania

Meta
Wjeżdżając na asfalt jedzie mi się całkiem nieźle, poza przypadkami gdy mam wyciągnąć prawą rękę by wskazać prawoskręt, za każdym razem wiąże się to z silnym bólem, na dokładkę, nie mogę odwrócić głowy w lewo..., nie mogę sprawdzić czy coś mnie nie wyprzedza... obłęd... 
Docieramy do bazy, kąpiel, chwila rozmowy z organizatorami, posiłek, kąpiel i... pakujemy się, wracamy na Górny Śląsk. 
Po drodze na chwilę zatrzymujemy się w Henrykowie Lubańskim przy najstarszym drzewie w Polsce.
Najstarsze drzewo w Polsce - Cis Henrykowski
Najstarsze drzewo w Polsce - Cis Henrykowski © amiga
Nasz Cis Naszym Bogactwem
Nasz Cis Naszym Bogactwem © amiga
Pomnik przyrody prawem chroniony
Pomnik przyrody prawem chroniony © amiga

Szpital... 
W Zabrzu trafiam do szpitala, po 90 minutach łaskawie wykonano mi zdjęcie i okazało się, że to Zwichnięcie stawu barkowo-obojczykowego I stopnia. Na szczęście obędzie się bez gipsu, jedynie temblak...przez jakiś czas, skierowanie do ortopedy.
Wieczór za to mija w dość miłej atmosferze przy środkach uśmierzających ból :)

Mimo wszystko szkoda maratonu, szkoda sezonu, boję się, że to może być koniec moich wyjazdów na Rajdy w tym roku... Lekarz coś wspomniał o 4-5 tygodniach... zobaczymy jednak co będzie dalej...
No i po zawodach
No i po zawodach © amiga

Na Helenkę...

Sobota, 19 lipca 2014 · Komentarze(0)
MAREK PIEKARCZYK - TESTAMENT
Dzisiaj żadnych wyskoków, gnania. muszę się oszczędzać... więc z założenia wolny i spokojny przejazd, za kilka godzin będę potrzebował więcej sił, więc po co w tej chwili przeginać. Na luzie docieram na Helenkę i możemy chwile posiedzieć porozmawiać, a po północy czeka na nas.... coś...

Przydrożne kwiatki
Przydrożne kwiatki © amiga

Pod przewodnictwem Posterunkowej :)

Niedziela, 13 lipca 2014 · Komentarze(8)
Uczestnicy
Gregorian - the moment of peace

Weekend wypadł mi z kalendarza wyjazdów maratonowych zresztą i piątek i sobota były zupełnie bezrowerowe. Za to dzisiaj wstaję o 3:30 - to nie moja pora..., ale po 5:00 mam pociąg na który muszę zdążyć... 4:20 jestem na zewnątrz, jest chłodno, ale prognozy mówią coś o możliwych 30 stopniach. Dojeżdżam do dworca PKP, pakuję się do pociągu i mam 3 godziny... tylko na co? Sen nie przychodzi, zresztą specjalnie nie mam na niego ochoty..., tym bardziej, że wczoraj odpuściłem mecz i spać poszedłem ok 21:00
Kilka min. po 8:00 jestem w Piotrkowie Trybunalskim, pierwsze o czym myślę, to wizyta w sklepie, jakaś woda mineralna się przyda dzisiaj, ale czasu nie ma... spieszy mi się, szybko wyjeżdżam z miasta zatrzymując się jeszcze na chwilę tuż za Piotrkowem przy pomniku...
Pomnik w Piotrkowie Trybunalskim
Pomnik w Piotrkowie Trybunalskim © amiga

Kierunek Wolbórz - trasa nakreślona przez Karolinę na mapach nawet nie ma większości tych dróg, wczoraj jeszcze starałem się zapamiętać jak powinienem jechać i trochę na wariata jadę wzdłuż S8, W Polichnie mam przejechać przez wiadukt na drugą stronę i dalej po drodze technicznej. 
Przejeżdżając przez wiadukt czuję silny zachodni podmuch..., oj powrót może być ciężki, ciekawe jak Posterunkowa daje sobie radę? W końcu cały czas jedzie pod wiatr. Okazuje się, że jest tuż za wiaduktem, zdążyła przejechać większość trasy..., 
Krótka przerwa i powitanie... po czym ruszamy do pobliskiego Wolborza, gdzie zatrzymujemy się kolejno przy pałacu Biskupów Kujawskich (obecnie jest w nim szkoła), zahaczamy również o park przypałacowy, by wyjechać z drugiej strony. 

Pałac Biskupów Kujawskich
Pałac Biskupów Kujawskich © amiga
Pałac Biskupów Kujawskich z drugiej strony
Pałac Biskupów Kujawskich z drugiej strony © amiga

Kolejne przerwy przy kościele św Michała i kaplicy św. Anny. 
Kościół św Michała w Wolborzu
Kościół św Michała w Wolborzu © amiga
Kaplica św Anny
Kaplica św Anny © amiga
Niektóre pomniki zwracają uwagę
Niektóre pomniki zwracają uwagę © amiga

Lecimy dalej, Karolina pyta się czy nie za wolno... spoglądam na licznik, lecimy ponad 30km/h... W piorunowym tempie docieramy do Tomaszowa Mazowieckiego, przelatujemy przez centrum i w zasadzie zatrzymujemy się po drugiej stronie miasta przy zakładach Wistom (jeżeli się nie mylę), a w zasadzie przy tym co po nich zostało. Może kiedyś będzie okazja na jakąś dłuższą eksplorację... jednak dzisiejszy plan wycieczki jest inny... 
Teraz to już ruina
Teraz to już ruina © amiga
Za to przyroda się odradza
Za to przyroda się odradza © amiga

Nieco dalej jest bajkowa chatka... oczywiście krótka przerwa, na kilka fot i jedziemy dalej...

Bajkowa chatka
Bajkowa chatka © amiga
Darek przy chatce z bajki w Dąbrowie
Darek przy chatce z bajki w Dąbrowie © Tymoteuszka

do Konewki gdzie do zwiedzenia czeka na nas wielki prawie 400m bunkier kolejowy... 1.5 roku wcześniej zwiedzałem jego klona w Jeleniu, tamten niestety jest zaniedbany, podniszczony. ten w Konewce miał więcej szczęścia. Wchodzimy do środka, jest wyraźnie chłodniej niż na zewnątrz... Przypuszczam, że utrzymuje się tutaj stała temperatura gdzieś w okolicy 10 stopni... 
Wewnątrz bunkra w Konewce
Wewnątrz bunkra w Konewce © amiga
Jakiś posterunek?
Jakiś posterunek? © amiga
Radio jeszcze działa
Radio jeszcze działa © amiga
Graffiti z drugiej wojny
Graffiti z drugiej wojny © amiga
Bunkier z drugiej strony
Bunkier z drugiej strony © amiga
Trochę sprzętu jest
Trochę sprzętu jest © amiga

Zziębnięci wychodzimy na zewnątrz, tyle, że tutaj zaszło słońce i również jest nie za gorąco... robimy sobie ciut dłuższą przerwę posilając się niespodzianką Karoliny :)

Przez Królową Wolę docieramy w pobliże Inowłodza, kolejno zwiedzamy, Cmentarz Wojskowy z pierwszej wojny światowej,
Na cmentarzu z I wojny w inowłodzu
Na cmentarzu z I wojny w inowłodzu © amiga
Krzyż z 1914 roku
Krzyż z 1914 roku © amiga
Proste drewniane krzyże
Proste drewniane krzyże © amiga
Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © amiga

kościół św. Idziego z dość stromym kamiennym podjazdem.. 
Jest ostro pod górę, a ja się uśmiecham?
Jest ostro pod górę, a ja się uśmiecham? © Tymoteuszka
Darek tutaj doświadczył namiastki Śnieżki ;)
Darek tutaj doświadczył namiastki Śnieżki ;) © Tymoteuszka
Kosciół św Idziego
Kościół św Idziego © amiga
Rozciągająca się panorama
Rozciągająca się panorama © amiga
Jedna ze stronic księgi
Jedna ze stronic księgi © amiga
Jeszcze na dole jest coś
Jeszcze na dole jest coś © amiga
Pomnik króla
Pomnik króla © amiga

odnowiony zamek... a w zasadzie ruiny zamku
Wewnątrz zamku
Wewnątrz zamku © amiga
Widać kościół św Idziego na wzgórzu
Widać kościół św Idziego na wzgórzu © amiga
Rampa
Rampa © amiga

i coś co mnie zupełnie zaskoczyło w ty miejscu - Synagoga. Wewnątrz jest sklep spożywczy, co jeszcze bardziej mnie zaskakuje. Wchodzę do środka, nie foce, ale polichromie robią wrażenie. Dziwnie na mnie to miejsce podziałało, bo kupiłem za dużo wody mineralnej..., teraz będę musiał to tachać... w plecaku nie ma miejsca nawet na aparat. 

Synagoga w Inowłodzu
Synagoga w Inowłodzu © amiga

Ruszamy dalej, ja z uwieszonym na szyi Nikonem i 4kg balastem w plecaku ;P, jednak kawałek dalej kolejna przerwa, w sumie nie powinno mnie to miejsce dziwić, bo to Kirkut... tyle, że stan pozostawia wiele do życzenia, nie wiem czemu, ale pierwsze skojarzenie mam z filmem "Pokłosie".
Kirkut w Inowłodzu
Kirkut w Inowłodzu © amiga
Strasznei zniszczone
Strasznie zniszczone © amiga
Ale ktoś położył te kamienie
Ale ktoś położył te kamienie © amiga
Ale ktoś położył te kamienie
Ale ktoś położył te kamienie © amiga
Paskudnie to wygląda
Paskudnie to wygląda © amiga
Czemu kojarzy mi się to z Pokłosiem?
Czemu kojarzy mi się to z Pokłosiem? © amiga

Tuż obok znajduje się kopalnia odkrywkowa... i częściowo odkopany bunkier... 

A tuż obok jest odkrywka
A tuż obok jest odkrywka © amiga

Kierunek Spała DK48, nieprzyjemny fragment, tym bardziej, że samochodów jak "mrówków", dzisiaj jest jarmark, ludu co niemiara..., odpuszczamy to miejsce, zatrzymujemy się jedynie przy żubrze... symbolu Spały...
Z żubrem w krainie żubra
Z żubrem w krainie żubra © Tymoteuszka

Staramy się nieco pociągnąć, powoli musimy zawracać, na 17:00 muszę być w Piotrkowie...., droga którą wybrała Karolina jest mi znana, przejeżdżamy w pobliżu bunkra w Jeleniu :), ale dzisiaj to nie czas na zwiedzanie tego miejsca...
Pora coś zjeść, ale trzeba wpierw tam dojechać, po drodze zatrzymujemy się jeszcze na Tamie na zalewie Sulejowskim, 
Widok na Pilicę
Widok na Pilicę © amiga
I zalew Sulejowski
I zalew Sulejowski © amiga

a popas robimy w naleśnikarni w Swolszewicach Małych, gdzie kupujemy.... kotlety schabowe ;P.

Kilka kg później ruszamy do Piotrkowa, kierując się wpierw na Polichno i później wzdłuż S8 do miasta. 

Poszło to dość zgrabnie i w centrum jesteśmy prawie godzinę przed czasem odjazdu pociągu..., więc jest chwila czasu by zatrzymać się przy Kirkucie, Synagodze, na rynku, przy zamku :), więzieniu...

Kirkut w Piotrkowie Trybunalskim
Kirkut w Piotrkowie Trybunalskim © amiga
Wielka Synagowa
Wielka Synagowa © amiga
Z tej strony też ciekawie
Z tej strony też ciekawie © amiga
Zamek w Piotrkowie
Zamek w Piotrkowie © amiga
Na rynku
Na rynku © amiga
I przy byłym więzieniu
I przy byłym więzieniu © amiga

Wkrótce osiągamy dworzec PKP, chwila rozmowy i... niestety pociąg podjeżdża... krótkie pożegnanie...,
Szkoda, że ten dzień był taki krótki, jeszcze z Taką przewodniczką... Dzięki za wszystko, za poświęcenie mi czasu... liczę na kolejne wycieczki... :) jeżeli czas Ci na to pozwoli.

A w pociągu niestety jak to na kolei... przedział na rowery nie istnieje, zmuszony jestem do pilnowania rowera gdzieś pomiędzy przedziałami, w którym momencie zauważam, że zerwałem szprychę w tylnym kole, w domu będę miał zajęcie... Gdzieś za Zawierciem przebija mi się dętka... jak na czym nie wiem, ale faktem jest że powietrze uchodzi w kilka sekund... masakra... 
Tuż po wyjściu z pociągu zmuszony jestem do wymiany dętki. Do domu pozostało ok 6.5km... docieram przed meczem... 


BikeOrient Jura Wieluńska 2014

Sobota, 28 czerwca 2014 · Komentarze(11)
Uczestnicy
Ancient Bards - A New Dawn Ending
Sobotni poranek ruszamy z lekkim poślizgiem do Krzeczowa położonego niedaleko Wielunia, to tam rozgrywana jest kolejna edycja BikeOrientu. Ciężko powiedzieć czego się spodziewać, Piotrek obiecał masę piachu, świetną zabawę i pogodę. Już na miejscu chwila na powitania ze znajomymi, a muszę przyznać, że frekwencja dopisała, ponad 200 uczestników…
Organizator BikeOrientu :)
Organizator BikeOrientu :) © amiga
Powoli docierają zawodnicy
Powoli docierają zawodnicy © amiga
Jeszcze chwila
Jeszcze chwila © amiga
Kilka zdjęć
Kilka zdjęć © amiga
Kilka ujęć
Kilka ujęć © amiga
Trzeba wysłuchać uwag przed startem
Trzeba wysłuchać uwag przed startem © amiga
Rozrysować wariant
Rozrysować wariant © amiga
Pewnie każdy będzie jechał innym wariantem
Pewnie każdy będzie jechał innym wariantem © amiga
To o czymś świadczy.Trzeba jedna przygotować rowery i.. siebie do pokonania ok 100km, ok 9:30 rozpoczyna się odprawa, kilka ważnych informacji i dostajemy mapy, mamy sporo czasu na wyrysowanie wariantu, start za ok 15 minut. Spoglądając na mapę wariant jest… nieoczywisty, zacząć można od 2 punktów, jednak później pewnie grupy podzielą się na mniejsze, i mniejsze i mniejsze… Pewnie dość szybko zostaniemy sami…
Wybija godzina S, ruszamy, jako pierwszy wybieramy

PK2 - Dno wąwozu

Tak jak się spodziewaliśmy, do punktu ciągnie spora grupa bikerów, pomimo tego zjazd z szosy nie jest oczywisty, wiele osób przestrzeliwuje go… my z tym nie mamy problemów, wjeżdżamy poprawnie i podążając za bikerami docieramy na właściwy PK, chociaż miejsce jest nie do końca oczywiste, wąwozów jest więcej i można było krążyć przy tym wcześniejszym. Trzeba było dobrze wczytać się w dołączone rozświetlenie aby to zauważyć. Jednak przy takiej ilości zawodników, nawet spora pomyłka byłaby szybko skorygowana, dałoby się na upartego przeczesać całkiem spory teren w krótkim czasie. Niemniej jest to dla nas informacje, że trzeba będzie się dokładanie wczytywać w mapę, w rozświetlenia. Podbijamy karty i ruszamy na

PK8 – Zakręt wąwozu


Czeka nad dość długi przelot, Za to pod koniec wybieramy ciut dłuższą drogę, ale z mapy wynika, że powinna być lepsza, tak też się dzieje, gdy mijamy miejsce gdzie łączą się 2 warianty to jesteśmy zadowoleni z naszego wybory, „alternatywa” jest dość mocno zarośnięta, więc co z tego, że krótsza.
Do miejsca umieszczenia lampionu docieramy szybko i bez najmniejszych problemów, cokolwiek by nie mówić to na BikeOrientach PK zawsze są na miejscu. Minute później jedziemy na
W pobliżu PK
W pobliżu PK © amiga
Wracający Darek
Wracający Darek © amiga

PK11 - Dół

W między czasie Darek pyta się mnie czy widziałem opis punktu…, oczywiście, że nie, bo opisy mam z drugiej strony mapy. Dochodzi do małego nieporozumienia gdy zaczynam szukać opisu Pk na dole mapy… ech…
Dojeżdżamy do miejsca gdzie spodziewamy się ścieżki dojazdowej w pobliże punktu widokowego z Krzyżem Jubileuszowym. Tyle, że wjechaliśmy jedną przecinkę dalej, różnica ok 50m… więc decydujemy się stanąć na wysokości granicy lasu i z buta pokonać pole. Kolejny raz odnalezienie lampionu nie stwarza nam problemu. Pora na
W dołku
W dołku © amiga
Przez pole
Przez pole © amiga

PK18 – źródło

Punkt położony jest dość blisko, okolicę osiągamy dość szybko, jednak w tym miejscu ścieżek i rozwidleń jest jakby więcej, posiłkując się kompasem wybieramy tą która powinna być właściwa i… oczywiście tak jest. Z to źródełko zaskakuje. Na mapie opisane jest jako  Źródełko Objawienia tyle, że nic nie wskazuje na to co tam zastajemy. Robi to niesamowite wrażenie. Jadąc już w kierunku kolejnego PK zauważamy na drzewach kolejne stacje drogi krzyżowej.
Zaskakujące miejsce
Zaskakujące miejsce © amiga
Naprawdę robi wrażenie
Naprawdę robi wrażenie © amiga
Nowa rzeźba
Nowa rzeźba © amiga

PK14 – Dół

Umieszczony dość blisko poprzedniego z namierzeniem okolicy nie mamy najmniejszych problemów, za to tuż przy chwila konsternacji, opis to dół, a w pobliżu jest kilka wzniesień… Przyglądamy się mapie i widać, że tzw. dół musi być na szczycie jednego z nich. Patrząc po ścieżkach to ten interesujący nas musi być może 50m na północ od nas. Tak też jest. Karty przedziurkowane więc możemy jechać dalej.
Kolejny PK
Kolejny PK © amiga

PK17 – Skrzyżowanie przecinki ze strumieniem

Trochę dłuższy dojazd niż ostatnio, jednak również nie mamy najmniejszych problemów z wjazdem na PK. Tyle, że podczas dojazdu czuję iż tylna opona ma trochę za mało powietrza. Stajemy przy lampionie i wymieniam dętkę. Mija 10 min, gzy i komary dają nam znać o sobie, to… chyba najgorsze miejsce na taką awarię. Nie dopompowuję koła, zrobię to później, jeżeli stąd natychmiast nie wyjedziemy to zjedzą nas żywcem… Wydostajemy się na drogę zdecydowanie lepiej.
Widoki piękne
Widoki piękne © amiga

PK5 – Dno wyrobiska

Lubię takie opisy, już wcześniej kilka razy wyprowadzały nas w pole… tym bardziej, że często wyrobiskiem okazuje się niewielki dołek ;) W okolice OK dostajemy się bez problemu, tyle, że na miejscu jest kopalnia odkrywkowa… Hmmm. Czyży PK był na dole? Coś tutaj nie gra, nie podejrzewam aby Piotrek postawił lampion na dnie czynnej kopalni… Zauważamy jednak jeszcze coś, do tego punktu mamy rozświetlenie i już wiemy, że lampion musi być kawałek dalej, a wyrobisko jest mocno porośnięte drzewami. Straciliśmy kilka min, ale i tak jest nieźle.

PK7 – Róg lasu


Zaczynamy powoli odczuwać zmęczenie, piasku jak do tej pory było stosunkowo niewiele, ale i tak dawał się we znaki. Jadąc przez Załęcze Małe popełniamy błąd i wjeżdżamy o jedną drogę wcześniej, Na dokładkę zaczyna lać, wiać, temperatura w krótkim czasie spada do ok 16 stopni. Walące pioruny nie upraszczają orientacji w terenie. Efekt… tracimy dobre kilkanaście minut. W końcu jedak ponownie pochylamy się nad mapą i widzimy gdzie popełniliśmy błąd. Zjeżdżamy do drogi i tym razem trafiamy bezbłędnie. Na miejscu kręci się kilka osób, więc samo odnalezienie perforatora banalne.

PK6 – Podstawa skały


Poruszamy się czerwonym szlakiem, powinien nas podprowadzić prawie pod punkt, Na miejscu natrafiamy na grupę bikerów, próbujących odszukać lampion, wszyscy krążą po okolicy i twierdzą, że PK niema, tyle, że coś jest nie tak, Darek dzwoni do organizatora, chwila rozmowy i… nie było zgłoszeń, że lampionu nie ma. Więc jesteśmy w niewłaściwym miejscu. 3 minuty później odnajdujemy właściwą skałkę (standardowo jest ich więcej) i nasz lampion. Pora udać się na

Bufet mapa z PK1


Walcząc z piaskami na drodze dojazdowej zaliczam glebę…kierownica uderza mnie kolano, czuję ból…, ale chwilę później jest już lepiej, wsiadam na rower i jedziemy na bufet. Miejsce oczywiste, widoczne z daleka. Do zjedzenia są owoce, ciasto, batony i oczywiście woda. Uzupełniamy zapasy, staram się wypłukać rower z piasku w Warcie i musimy nanieść na naszą mapę umiejscowienie PK1 z dostępnego na bufecie rozświetlenia. Dodatkowe utrudnienie

PK1 – bez opisu (wejście do jaskini)


Ruszamy w grupie 4 osób, na miejsce ciągną jednak „pociągi” więc z dojazdem do Pk nie na najmniejszego problemu. Karty podbite i jedziemy na

PK19 – podnóże wapiennika


Większość terenem, docieramy na miejsce bez większego problemu, pod wapiennikiem spotykamy 2 zawodników wracających od PK. Jest nieźle, za to błąd przy PK7 zaczyna się mścić. Straciliśmy tam za dużo czasu. Decydujemy się na odpuszczenie PK12, PK16 i PK20. Skracamy przejazd. Kierujemy się na
Chyba trzeba będzie skakać
Chyba trzeba będzie skakać © amiga

PK13 – Szczyt wzniesienia

Ciągniemy DK42, ruch jest niewielki więc nie stwarza to większego problemu, W dość ekspresowym tempie docieramy do Działoszyna. Krótki, ale męczący podjazd i wbijamy się w teren. Po raz kolejny zaczyna lać, słychać uderzenia piorunów. Szczyt wzniesienia to idealne miejsce w trakcie burzy….
Na szczęście lampion odnaleziony błyskawicznie i możemy zjeżdżam w kierunku drogi prowadzącej na Bobrowniki która ma nas doprowadzić w pobliże PK4.

Awaria


Mijając cmentarz czuję bicie tylnego koła, pierwsza myśl to… zerwałem szprychę…
Zatrzymuję się spoglądam na koło…, oponę… 10cm rozdarcie tuż przy obręczy, to koniec jazdy na dzisiaj… przynajmniej mojej, proponuję by Darek pojechał dalej, ale nie chce… stajemy na poboczu zdejmuję koło i widzę w czarnych barwach możliwość zrobienia z tym czegokolwiek. Dziura jest za wielka. Zagaduje jakiegoś lokalnego bikera o sklep rowerowy, ale jest sobota 16:00. Szanse zerowe… Wypakowuję plecak, szybki remanent. Poświęcam jedną z dętek, rozcinam ją dzięki temu uzyskuję długie łaty, jedną wklejam od środka… zakładam oponę na obręcz, teraz dętka, delikatnie pod podpompowuję i zakładam drugi fragment rozciętej dętki od zewnątrz, gdzieś w plecaku odnajduję jeszcze kropelkę lub coś podobnego… Sklejam tyle ile się da… Teraz w ruch idzie skocz… Zaczynam pompować, koło chyba jest nieźle. 30PSI więcej nie ryzykuję, muszę tylko dojechać. Do mety mam może kilkanaście km. Oczywiście o zbieraniu PK nie mam mowy.
No i po zawodach
No i po zawodach © amiga

Za duże ryzyko, że będę musiał z buta kończyć maraton. Odbijamy na Szczyty i dalej już na Krzeczów. Czuję spore bicie na kole… rower jest niestabilny przy zjazdach na których osiągam ok 40km/h hamuję… 30 min później osiągamy
Metę

Mamy zaliczone 12 punktów o jeden za dużo na trasę mega i sporo za mało by liczyć się na giga. Za to mamy sporo czasu by zjeść, doprowadzić siebie i rowery do stanu używalności i porozmawiać ze znajomymi, wymienić się uwagami. Rozdanie nagród i tombola zaczyna się ok 19:00. Darek zdobywa nową mapę :) Jednak czas nagli. Pora wracać na Śląsk. Było pięknie, jak zawsze na BikeOriencie.
Przestało padać
Przestało padać © amiga
Nagrody już przygotowane
Nagrody już przygotowane © amiga
Można jeszcze porozmawiać
Można jeszcze porozmawiać © amiga
Chyba już wszyscy dotarli
Chyba już wszyscy dotarli © amiga
Jeszcze tylko przygotować się do zdjęcia
Jeszcze tylko przygotować się do zdjęcia © amiga
Grupowa fotka
Grupowa fotka © amiga