Wpisy archiwalne w kategorii

W jedną stronę

Dystans całkowity:87899.67 km (w terenie 13786.08 km; 15.68%)
Czas w ruchu:3963:11
Średnia prędkość:22.18 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:341916 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:3366060 kcal
Liczba aktywności:2567
Średnio na aktywność:34.24 km i 1h 32m
Więcej statystyk

Mglisty las o poranku

Wtorek, 23 sierpnia 2016 · Komentarze(2)

Wyjeżdżam chwilę po 7. Jest chłodno, lekkie zamglenia, wiatr w twarz... po kilku dniowej absencji rowerowej w końcu jadę do pracy. Urlop na tą chwilę skończony... chociaż być może uda się coś jeszcze wykręcić... ;)

Na drogach niewiele samochodów, ale co ciekawe całkiem sporo rowerzystów, pierwszych kilku spotkałem już w Piotrowicach.

Od początku mam ochotę na jazdę lasem, czemu? Może dlatego, że wczorajszy wyjazd nie wyszedł, przez pogodę. Kto to wymyślił by lało... Niedziela też była paskudna... Plany trzeba było zmodyfikować... Za to udało się zamknąć cykl opisów z wyjazdu z Karoliną... 
Ciało chyba też odreagowało te kilkaset km z sakwami... 

Już przy wjeździe do lasu... widzę, że mgła jest sporo bardziej gęsta, dolina Kłodnicy wygląda a raczej nie wygląda. Widoczność może 50m, w samym lesie jest jednak lepiej. dopiero na dolinie Jamny... widoczność znowu spada, ale na niebie pojawia się coś, to słońce próbuje ogrzać okolicę. 

Lekkie zamglenia na starcie
Lekkie zamglenia na starcie © amiga
Dolina Kłodnicy w Starych Panewnikach - mgła nieco gęstsze
Dolina Kłodnicy w Starych Panewnikach - mgła nieco gęstsze © amiga
W lesie całkiem całkiem :)
W lesie całkiem całkiem :) © amiga
Dolina Jamny - niewiele widać, ale świeci słońce ;)
Dolina Jamny - niewiele widać, ale świeci słońce ;) © amiga

W chwili wyjazdu na termometrze było 10 stopni, widzę, że powoli się podnosi...  gdy mijam Halembę, mgły powoli znikają, na wiadukcie z A4ką przed Zabrzem w zasadzie nie ma mowy o mgłach, za to bardzo przyjemnie grzeje słońce, licznik zeznaje, że jest 14 stopni :)
Zdecydowanie lepiej. 
Im bliżej Zabrza tym lepiej
Im bliżej Zabrza tym lepiej © amiga
Słoneczko w końcu zaczęło grzać
Słoneczko w końcu zaczęło grzać © amiga

Po ponad tygodniowej przerwie, z małym wyjątkiem, rozglądam się w kilku miejscach, widać zmiany, a to pousuwali zwalone drzewa, a to rozpoczęto wymianę kanalizacji, asfaltu, lub czegoś innego... W każdym bądź razie coś czuję, że gdy tylko zacznie się rok szkolny to pojawią się korki w niektórych miejscach

W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Chwilę mnie nie było a kilka drug znowu jest rozkopanych
Chwilę mnie nie było a kilka drug znowu jest rozkopanych © amiga

Dojeżdżam do firmy w takim sobie czasie, ale jednak zadowolony, w końcu przejechałem rowerem całą trasę.. Dzisiaj jeszcze mi się podobało, ale pewnie za kilka dni trasa znowu będzie nudna... trzeba będzie szukać jakiś innych wariantów... ale i to jest fajne... 
W Gliwicach pusto
W Gliwicach pusto © amiga


Na chwilę do Gliwic

Czwartek, 18 sierpnia 2016 · Komentarze(2)
Krótki wypad do Gliwic, bez kombinowania, bez sakw, bagaży, ale w ważnej sprawie, Jadę szosami, będzie szybciej, będzie lepiej, tym bardziej, że nie chcę stracić zbyt dużo czasu, w domu czeka mnie jeszcze sporo pracy, tym bardziej, że nie wiadomo jak będzie wyglądał weekend. Wyjeżdżam dopiero po 10:00, na drogach panuje spokój, jest niesamowicie ciepło :), ale po kilku dniach z sakwami czuję jeszcze lekki dyskomfort ;). Chwilę trwa zanim się rozkręcam. 

w firmie spędzam około godziny, wracam, podobną trasą, ale pozwalam sobie na wjazd na ścieżkę przy potoku Bielszowickim, nieco wcześniej zaliczam dodatkowo myjnię, po wyjeździe sporo kurzu się osadziło tu i ówdzie, staram się jednak nie tracić zbyt wiele czasu. Po drodze odbieram telefon, kilka minut rozmowy i jadę dalej. Wiatr chyba znów się zmienia... ale dzisiaj krótka trasa... ;) w sumie 60 km w obie strony. Docieram do domu i odstawiam rower... jutro prawie na 100% zrobię sobie przerwę od niego... a co dalej? To się okaże... 

Z Częstochowskiego Kirkutu
Z Częstochowskiego Kirkutu © amiga

Dzień Piąty - Powrót do Katowic i krótkie podsumowanie...

Środa, 17 sierpnia 2016 · Komentarze(3)
Dzisiaj wstaję wyjątkowo późno patrząc na poprzednie kilka dni, w planie mam wyjazd w okolicach godziny 9:00, Karolina zostaje w pracy, to koniec naszego wspólnego krótkiego wyjazdu tegorocznego. Udało się kilka km przejechać, udało się zwiedzić kilka miejsc, do niektórych wrócić po latach... 

Po długim pożegnaniu z Karoliną i jej rodzicami wsiadam na rower i ruszam, tym razem jednak mam w planie dojazd tylko do Częstochowy, w domu chciałbym być w okolicy 18. Dzień zapowiada się słoneczny, na niebie trochę chmur jest ciepło, przyjemnie i... wiatr od północy... nie mogło tak być gdy jechaliśmy 4 dni temu do Truskolasów? 

No nic... Trasa którą chcę jechać pokrywa się w dużej części z wyjazdem do Truskolasów którą naszkicowała Karolina, po przejechaniu okazuje się, że omija z daleka jurę, jakiś nie leży mi Złoty Potok, Myszków i Siewierz, a raczej ruch jaki panuje tam na ulicach. 

Piękne niebo o poranku
Piękne niebo o poranku © amiga

Wprowadzam drobne korekty by uniknąć terenu, jakiś opóźnień, za to muszę się pomęczyć na dziurawym asfalcie, Pierwsza przerwa w Gorzkowicach, dzisiaj jednak odpuszczam kawę, jem banana, popijam zawartością bidonu i lecę na Kamińsk. 
W Gorzkowicach
W Gorzkowicach © amiga
W Miasteczku się nie zatrzymuję, bo i po co, za to moją uwagę zwraca góra Kamińsk, pracująca za nią elektrownia wyrzuca z siebie wielkie obłoki... góra wygląda jak wulkan... domowej roboty ;)
Za górą pracuje jakaś fabryka chmur
Za górą pracuje jakaś fabryka chmur © amiga

Do Lgoty Wielkiej droga mija piorunem, miała być szybka fota kościółka, a okazuje się że jest otwarty... korzystam z okazji wchodzę do środka, kilka fot. Tuż obok jest sklep, uzupełniam bidon... i ruszam dalej, wybieram trasę z pierwotnego plany, z podjazdem na Wolę Blakową. 1.5 km mam co robić, ale później już tylko zjazd... prawie do Nowej Brzeźnicy... 
Kościółem św. Klemensa w Lgocie Wielkiej
Kościółem św. Klemensa w Lgocie Wielkiej © amiga
Można zajrzeć do środka
Można zajrzeć do środka © amiga
Ciekawe wnętrze
Ciekawe wnętrze © amiga
Szkoda, że nie można wejść głębiej
Szkoda, że nie można wejść głębiej © amiga
Powolutku zaczynam odczuwać zmęczenie, 4 litery odzywają się... dojeżdżam do skrzyżowania dróg gdzie mogę zdecydować czy polecieć na Kłobuck, a dalej na Woźniki i do Katowic, czy jednak zostać przy planie Częstochowa. Dzwoni Darek... trafił idealnie... jem banana... popijam zawartością bidonu. Zostaję przy pierwotnym planie, wiem, że inaczej nie dotrę na 18.... 
Kilka dni temu sklep przy tym skrzyżowaniu uratował nam życie
Kilka dni temu sklep przy tym skrzyżowaniu uratował nam życie © amiga
W drodze do Częstochowy zatrzymuję się na 5 minut kilka razy, w tym raz przy kościele w Cykarzewie. Tak naprawdę to ta trasa od skrzyżowania nie posiada żadnych atrakcji, poza lasem i stosunkowo małym ruchem samochodów. Za to cieszą kolejne znaki z malejącą ilością km do Częstochowy. 
Wejście do kościoła św. Stanisława w Cykarzewie starym
Wejście do kościoła św. Stanisława w Cykarzewie starym © amiga
Dzwonnica przy kościele
Dzwonnica przy kościele © amiga
Wnętrze kościoła
Wnętrze kościoła © amiga
Gdy jestem już w Częstochowie na moment zatrzymuję się przy jednym z bunkrów i w okolicy Jasnej Góry... chyba pierwszy raz jestem tutaj 3 raz w ciągu kilku dni... 
Bunnkier w Częstochowie
Bunkier w Częstochowie © amiga
Dwa dni temu było tutaj pełno pielgrzymów, dzisiaj panuje spokój
Dwa dni temu było tutaj pełno pielgrzymów, dzisiaj panuje spokój © amiga
Docieram do dworca, kupuję bilet, zaopatruję się w pobliskim sklepie i jadę do Katowic. Mam 2 godziny czasu...  W między czasie tel i okazuje się, że skleroza nie boli... Gdy wysiadam w Katowicach pędzę na pocztę jest otwarta. Najszybszy kurier i leci przesyłka do Tomaszowa.. modlę się by dotarła na czas, do jutra... 

W domu jestem w okolicach 18:30... zmęczony, lekko wychłodzony, bo temperatura spadała już od Lgoty Wielkiej. W kolejnych dniach ma coś padać... a jak będzie? To się okaże. 


Krótkie podsumowanie wyjazdu... 

Dzień Pierwszy - dość szybki przelot z krótkimi przerwami, świetnym Pstrągiem :) na obiad i... spotkanie z pielgrzymami w kościółku w Truskolasach, dalej jestem pod wrażeniem :) - Dzięki Karolina sam tam bym nie trafił
Dzień Drugi - Spotkanie z Aniwi i towarzystwem z KKTA, z miejsc Koszęcin - niesamowite miejsce, Pawełki i maleńki kościołek, oczywiście Krzepice z jedynym w swoim rodzaju Kirkitem. Dzień obfitował w atrakcję, chociaż zdarzały się miejsca które rozczarowały, m.inn..  fajczarnia czy rozpadające się zabudowania w Kochcicach. 
Dzień Trzeci - kolejny dzień spędzony a Iwoną, niesamowity Kirkut, Góra Przeprośna, Jaskinia w Zielonej Górze, czy góry Towarne, ale też piękna skałka Miłości. Przewodniczę mieliśmy pierwsza klasa. Dzięki Iwona :)
Dzień Czwarty - powrót do Tomaszowa, 2 miejscowości zaskoczyły pozytywnie, to Garnek i Gidle... Przedbórz niestety stracił w moich oczach, przez dziadka kierowcę i restaurację... najchętniej nasłałbym tam Gesslerową by zrobiła nieco porządku ;)
Dzień Piąty - to w zasadzie jedynie tylko powrót do domu, bez większych atrakcji, za to coraz dalej od Karoliny... :(

Największe podziękowania należą się oczywiście Karolinie za zaplanowanie lekko nieplanowanego wyjazdu :) Wielkie Dzięki. Może uda się jeszcze w tym roku gdzieś na chwilę wyrwać? 


Czwarty dzień wyprawy - powrót do Zielonego zakątka Łódzkiego

Wtorek, 16 sierpnia 2016 · Komentarze(6)
Dzisiaj ostatni dzień wspólnej wyprawy z Karoliną. Wstajemy dość wcześnie, ale zbieranie chwilę zajmuje, jeszcze trochę czasu zabiera nam pożegnanie z gospodarzem.  W końcu ruszamy po 7:20, po Grześku i kawie ;)
Częściowo wczoraj Anwi wskazała nami kilka miejsc gdzie możemy podjechać. Poranek jest dość pochmury, wiatr mamy początkowo z boku, pierwszy króciutki postój w Kołbukowicach przy tamtejszym pałacu i z opisu wynika, że budynku spichleża. 
Pałac w Kołbukowicach

Pałac w Kołbukowicach © amiga
Przy pałacu w Kołbukowicach - czyżby spichlerz?
Przy pałacu w Kołbukowicach - czyżby spichlerz? © amiga
Kilka zdjęć i kierujemy się na Skrzydłów gdzie nie udało się dojechać do zabudowań pałacu, trafiamy za to na jakiegoś ciecia, który nie pozwala nam podjechać i zrobić kilka zdjęć tłumacząc, że niedawno kupił to jakiś senator... może pogrzebać w zeznaniach podatkowych? Ciekawe który to ze złodziei z Wiejskiej? Przepraszam, ale inaczej o tym bydle politycznym nie potrafię myśleć, niezależnie od partii...  uuuu... zdenerwowałem się... 

Cóż jedziemy dalej, nie podobają mi się chmury, jednak radary meteo nas pocieszają, w rzekach Wielkich mało nie minęliśmy dworku, jest zadbany :) w środku przedszkole. Wewnątrz jakieś spotkanie, a w ogrodzie ktoś się krząta. 

Pałac w Rzekach Wielkich
Pałac w Rzekach Wielkich © amiga
Po krótkiej przerwie ruszamy na Garnek :) to ostatnia miejscowość woj. śląskiego i mocno zaskakuje, wg mapy jest tylko młyn, jakiś kościół i to wszystko. Mijamy Wartę wjeżdżamy do miejscowości... jest młyn... szybka fota. rzeka wygląda cudownie, jest jeszcze stara drewniana kapliczka, wydaje się, że to wszystkie atrakcje, ale nie ujeżdżamy 200m gdy krzyczę by Karolina się zatrzymała, po lewej na ogrodzonym pastwisku pasą się... sarenki... gdzieś z daleka widać jakiegoś jelonka w każdym bądź razie inny gatunek... kilka fot i wydaje się, że już mamy wszystko co można włożyć do Garnka... a jednak nie, kolejne 200m i jesteśmy w centrum, i oprócz kościoła jest dość ciekawy budynek pełniący obecnie funkcję biblioteki publicznej. 

Jesteśmy w Garnku ;)
Jesteśmy w Garnku ;) © amiga
Stary młyn w Garnku
Stary młyn w Garnku © amiga
Zabudowania drewnianego młyna
Zabudowania drewnianego młyna © amiga
Przydrożna kapliczka w Garnku
Przydrożna kapliczka w Garnku © amiga
Przez Wartę
Przez Wartę © amiga
Zaskoczyło mnie to stado
Zaskoczyło mnie to stado © amiga
Ciekawe czy to produkcja dziczyzny... czy jednak coś innego?
Ciekawe czy to produkcja dziczyzny... czy jednak coś innego? © amiga
Biblioteka Publiczna w Garnku
Biblioteka Publiczna w Garnku © amiga
Kościół Niepokalanego Poczęcia Najwiętszej Maryi Panny w Garnku
Kościół Niepokalanego Poczęcia Najwiętszej Maryi Panny w Garnku © amiga

Zastanawiamy się czy nie skorzystać z pobliskich sklepów, ale decydujemy się jednak pojechać do Gidle i tam czegoś poszukać. Po drodze zaskakuje drewniana kapliczka, wygląd psują tylko paskudne drzwi rodem z Ikei... aż prosiło by się o coś bardziej przezroczystego. 

Kapliczka chyba w Borkach przy drodze z Garnka na Gidle
Kapliczka chyba w Borkach przy drodze z Garnka na Gidle © amiga

Gdy Zbliżamy się do Glidli trafiamy na pierwszy kościół, oczywiście obowiązkowo stajemy przy nim, jest co prawda zamknięty, ale kilka zdjęć udaje się zrobić :)

Parafia Katolicka p.w. NMP Bolesnej w Gidlach
Parafia Katolicka p.w. NMP Bolesnej w Gidlach © amiga
Rzeźby kościelne
Rzeźby kościelne © amiga
Rzeźby kościelne
Rzeźby kościelne © amiga

Nieco dalej jest sanktuarium, wjeżdżamy do środka, ktoś się krząta focimy na potęgę bo miejsce zadbane, piękne, gość do nas podchodzi i odnosimy wrażenie, że to ksiądz, po krótkiej rozmowie wygląda na to, że jeździ na rowerze i spodobały mu się nasze mapniki :). Zostawiam namiary na p. Stanisława Kruczka... 

Sanktuarium Matki Bożej Gidelskiej
Sanktuarium Matki Bożej Gidelskiej © amiga
Panorama przy sanktuarium
Panorama przy sanktuarium © amiga
Mała planetka Sanktuarium Gidelskie
Mała planetka Sanktuarium Gidelskie © amiga
Św Dominik
Św Dominik © amiga
Nie bylibyśmy sobą nie wchodząc do środka w poszukiwaniu...  czaszek ;) Tych niestety nie ma, za to to co mnie najbardziej zaskoczyło to w jednej z bocznych kaplic znajduje się historia Gidli i samego sanktuarium umieszczona na serii obrazów umieszczonych w kilku rzędach po obu stronach kaplicy. 
Sanktuarium od przodu
Sanktuarium od przodu © amiga
Wewnątrz sanktuarium
Wewnątrz sanktuarium © amiga
Historia Gidle na obrazach wymalowana
Historia Gidle na obrazach wymalowana © amiga
Ciężka orka
Ciężka orka © amiga

Gdy wychodzimy z kościoła naszym oczom ukazuje się sklepik z gorącymi napojami, jak się po chwili okazuje dostępne jest też pyszne ciasto śliwkowe domowej roboty. Raczymy się herbatą i ciastkiem... 

Wychodzimy i z mapy wynika, że niewiele dalej jest drewniany kościółek, musimy więc tam podjechać. Kolejna przerwa... znajdujemy uszkodzoną czaszkę pod krzyżem. do środka jednak nie ma możliwości wejścia, trochę szkoda. 
Przy kościółku św. Magdaleny
Przy kościółku św. Magdaleny © amiga
Kościół pw. św. Marii Magdaleny w Godlach
Kościół pw. św. Marii Magdaleny w Godlach © amiga
Drewniany kościółek Gidelski
Drewniany kościółek Gidelski © amiga
Kamyki
Kamyki © amiga

Mapy z których korzystamy nie do końca na siebie zachodzą, korzystamy z map Compassu, północna część woj śląskiego i południowa łódzkiego, niestety drobna przerwa pomiędzy nimi powoduje, że nieco nie tak wyjeżdżamy, nie tak jak planowaliśmy, jesteśmy dobre 20 m na zachód od Wielgomłynów. Pozostaje wprowadzić drobną korektę, Wielgomłyny jednak chcemy odwiedzić. 
Przed nami dość długi odcinek gdzie nic nie ma... dopiero w Niedośpielinie jest drewniany kościółek przy którym stajemy, dzisiaj trafiamy na odpust i chyba próbę wewnątrz, sporo mieszkańców. Kilka fot... i ruszamy dalej. 

Drewniany kościół p.w. św. Katarzyny Aleksandryjskiej i Kazimierza w Niedośpielinie
Drewniany kościół p.w. św. Katarzyny Aleksandryjskiej i Kazimierza w Niedośpielinie © amiga
Historia kościoła na papierze spisana
Historia kościoła na papierze spisana © amiga

W Wielgomłynach nieco dłuższa przerwa przy klasztorze, chwilę zajmuje nam odnalezienie wejścia do kościoła, jest w ... dziwnym miejscu... zupełnie nie tam gdzie się go spodziewaliśmy...  a tuż obok trafiamy na stary dąb o obwodzie prawie 8 metrów i wysokości 37m. 
Parafia rzymskokatolicka św. Stanisława Biskupa i Męczennika. Klasztor Zakonu Paulinów w Wielgomłynach
Parafia rzymskokatolicka św. Stanisława Biskupa i Męczennika. Klasztor Zakonu Paulinów w Wielgomłynach © amiga
Wewnątrz kościoła w Wielgomłynach
Wewnątrz kościoła w Wielgomłynach © amiga
Stary Dąb w Wielgomłynach
Stary Dąb w Wielgomłynach © amiga

Powoli wjeżdżamy na tereny Karolin, zbliżamy się do Przedborza, jest już na tyle późno, że pora na coś do zjedzenia. jakiś obiad... coś ciepłego... 

Może czereśnie?
Może czereśnie? © amiga

Na mapie widnieje jeszcze oznaczenie kirkutu, odnajdujemy go bez większego problemy, jednak dojazd utrudniony, a wejścia broni wysoki betonowy płot bez bramy... pozostaje zdjęcie z odległości i pora udać się do centrum. Ze względu iż trwa remont, czy raczej wymiana nawierzchni w mieście tworzy się całkiem spory korek... nam udaje się objechać go po chodniku. 

Szukając kirkutu w Przedborzu
Szukając kirkutu w Przedborzu © amiga

Odwiedzamy górujący nad miastem kościół i podjeżdżamy do restauracji Parkowej i całą stanowczością mogę powiedzieć, unikajcie w niej obiadów. Zamawiamy dość prostą i szybką do przygotowania potrawę. Wątróbki... 
Wpierw jednak raczymy się kawą, jest przyzwoita, po około 30 minutach dostajemy główne danie, zaskakuje mnie to, że wątróbka jest drobiowa, co prawda w karcie nie pisało jaka to jednak przyjąłem, że będzie wieprzowa. Ale... ziemniaki są zimne, a sama wątróbka przypalona z litrami tłuszczu w środku... masakra... upieczenie jej zajmuje zwykle kilka minut... wydawało by się, że tego nie da się spieprzyć, a jednak. Nieco poprawia nam humor deser - niezła szarlotka na gorąco z lodami :)

W tle wieża kościoła w Przedborzu
W tle wieża kościoła w Przedborzu © amiga
Takie góry tylko w łódzkim ;)
Takie góry tylko w łódzkim ;) © amiga
Kościół pw. Św. Aleksego w Przedborzu
Kościół pw. Św. Aleksego w Przedborzu © amiga
Wieża kościelna w Przedborzu
Wieża kościelna w Przedborzu © amiga
Wewnątrz kościoła
Wewnątrz kościoła © amiga

Prz wyjeździe z restauracji jakiś baran za kierownicą busa próbuje mnie rozjechać i to raz z jednej raz z drugiej strony, nie wytrzymuję podjeżdżam do kierowcy, za kierownicą dziadziuś, opieprzam go za nie korzystanie z lusterek, za dziwne ruchy, za brak kierunkowskazów... Gościa zatkało... odjeżdżam... wrrrrr Jednak po 60 badania powinny być obowiązkowe co rok, pewnie uniknęlibyśmy takich przypadków. 

W przedborzu jeszcze tylko wizyta w sklepie w poszukiwaniu napojów i możemy jechać dalej, Tomaszów coraz bliżej, ale zanim tam dojedziemy jeszcze Bąkowa Góra... Podjazd konkretny... nachylenie kilkanaście procent i ciągnie się dobry kilometr, na szczycie kilka atrakcji tyle, że na prywatnym terenie, robimy kilka zdjęć ruin zamku i dworku, oczywiście kościoła i możemy zjechać w dół :)
Gdzieś tam są szczątki zamku na Bąkowej Górze
Gdzieś tam są szczątki zamku na Bąkowej Górze © amiga
Bąkowa Góra-dwór Małachowskich
Bąkowa Góra-dwór Małachowskich © amiga
Bąkowa Góra-dwór Małachowskich
Bąkowa Góra-dwór Małachowskich © amiga
Bąkowa Góra – kościół Przenajświętszej Trójcy
Bąkowa Góra – kościół Przenajświętszej Trójcy © amiga

W Majkowicach jeszcze kilka fot ruin zameczku, pakujemy się też w teren, w którymś momencie utykamy na plaży, musimy kawałek podprowadzić rowery, dobrze, że to tylko 50 m... 
Ruiny zameczku w Majkowicach
Ruiny zameczku w Majkowicach © amiga

W Piotrowie króciutki postój przy Chrustusie, są ławeczki, możemy odsapnąć, przed nami Włodzimierzów i długi około 30 km odcinek bez większych atrakcji, co prawda nieco go urozmaicamy, by droga nie była identyczna z tą sprzed kilku dni... 
Wyprawa dobiega końca więc trochę zamyślony
Wyprawa dobiega końca więc trochę zamyślony © amiga

Dojeżdżamy do Tomaszowa w okolicach 18. Zmęczeni ale szczęśliwi, wszystko dobrze się skończyło, nie było  w zasadzie żadnych paskudnych przygód, awarii nad którymi nie  moglibyśmy zapanować, spotkaliśmy ciekawych ludzi, odwiedziliśmy ciekawe miejsca, i zrealizowaliśmy w większości pierwotne założenia, by zaliczyć jak najwięcej miejsc z obiektami architektury drewnianej.  Było Pięknie. Dzięki Karola :)

Trzeci dzień wyprawy - Północna część Jury

Poniedziałek, 15 sierpnia 2016 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Dzisiaj możemy nieco pospać, odespać poprzednie 2 wczesne pobudki, Zbieramy się około 7:00, o ósmej jesteśmy gotowi do wyjazdu z Truskolasów, jeszcze tylko krótki postój przy kościele, bo okazuje się, że nie mamy jego zdjęcia z zewnątrz :)

Porankowy plan banalny dotrzeć na 9:00 do Częstochowy, powinniśmy zdążyć, wstępne analizy map wskazały około 15 km. Trasa góra dół w zasadzie cały czas, ale mamy niezłą średnią, wiatr wyjątkowo nas wspomaga, wieje od zachodu. Gdy  grubsza jesteśmy w połowie trasy zauważamy, ze chyba źle oceniliśmy odległość, a wszystko przez to, że wczoraj jeździliśmy na mapach 1:50000, a dzisiaj posługujemy się 1:100000. 
Ostatnie zdjęcie kościoła w Truskolasach
Ostatnie zdjęcie kościoła w Truskolasach © amiga
2 różne miejscowości po 2 stronach drogi
2 różne miejscowości po 2 stronach drogi © amiga

Dajemy znać Iwonie, że nieco się spóźnimy, pewnie ze 20 minut. i gnamy dalej na złamanie karku. Krótka przerwa przy znaku Częstochowa, i lecimy dalej do centrum. Ruch na drogach dojazdowych niewielki, za to w centrum dzieje się. Powoli zbierają się pielgrzymi, jakoś ich wymijamy i docieramy na miejsce spotkania... ufff


Już w Częstochowie :)
Już w Częstochowie :) © amiga
Widok na Jasną Górę
Widok na Jasną Górę © amiga
Po krótkim powitaniu uciekamy z centrum, nieco na peryferia, trochę zdajemy się na Iwonę, w końcu to jej miasto ;), pierwszy krótki postój pod Pomnikiem Częstochowskich Żydów . Kilka fot i ruszamy dalej, na Częstochowski kirkut. Byłem na nim kilka lat temu, był w dość fatalnym stanie. 

Pomnik Częstochowskich Żydów przy ul Strażackiej

Pomnik Częstochowskich Żydów przy ul Strażackiej © amiga
Anwi i Posterunkowa :)
Anwi i Posterunkowa :) © amiga

Dzisiaj jest nieco inaczej, brama robi wrażenie odnowionej, alejki są utrzymane, chociaż roślinność robi swoje, wprowadza niesamowity klimat, być może właśnie dlatego lubię takie stare cmentarze. Zwiedzamy go pieszo, jest wielki, natykamy się na ochronę, co szokuje mnie jeszcze bardziej. Chyba po raz pierwszy widzę coś takiego. 

Pod Częstochowskim kirkutem
Pod Częstochowskim kirkutem © amiga
Inny świat
Inny świat © amiga
Porośnięty bluszczem
Porośnięty bluszczem © amiga
Macewy na kirkucie Częstochowskim
Macewy na kirkucie Częstochowskim © amiga
Rośliny władają tym miejscem
Rośliny władają tym miejscem © amiga
Zaplątany
Zaplątany © amiga
Wśród zieleni
Wśród zieleni © amiga
Omszałe
Omszałe © amiga
Pora opuścić kirkut
Pora opuścić kirkut © amiga
Oplecione drzewa
Oplecione drzewa © amiga
Mija dobre kilkadziesiąt minut, w końcu pochylamy się nad mapami, chcielibyśmy dotrzeć do Mstowa, znaleźć kwaterę, zostawić tam sakwy i dopiero ruszyć na podbój jury... w zasadzie jego niewielkiego fragmentu. Dzisiaj plany to nie przesadzać, jutro czeka nas długa trasa w całości z sakwami. Może być ciężko. 
Omawianie dzisiejszego planu :)
Omawianie dzisiejszego planu :) © amiga

Po małym zamieszaniu przy wyjeździe z Częstochowy i okrążeniu honorowym w okolicy koloni Mirów jedziemy najkrótszą drogą do Mstowa, sakwy na bagażniku ciągną nas do tyły, podjazdy robią swoje, ale... zjazdy... rowery pędzą same, musimy je od czasu do czasu powstrzymywać ;)

W Mstowie sprawdzamy 2 miejsca gdzie wg danych z netu powinny być kwatery. Niestety nikt nie odpowiada, w końcu dodzwaniamy się gdzieś, dowiadujemy się, że i owszem będzie kwatera, ale po 14 jak właściciel wróci z wyjazdu. Rozglądamy się jeszcze po kilku okolicznych domach, rozpytujemy. I w końcu mamy informację - jedźcie na Wancerzów tam jest agroturystyka Amonit, dojeżdżamy ma miejsce, trafiamy na właścicieli. Chwila rozmowy i.... zostawiamy sakwy. Pokój czysty, łazienka w stanie prawie idealnym, właściciel proponuje nam miejsce na rowery. Zresztą gry później z nim ucinamy sobie rozmowę, okazuje się że mile widziani są rowerzyści wpadający na 1 dzień... Mało tego to chyba najtańsza kwatera z jaką się spotkałem... 25 zł. Czego chcieć więcej? Może obiadu...


Długi zjazd do Mstowa
Długi zjazd do Mstowa © amiga
Panorama z okolic stodół w Mstowie
Panorama z okolic stodół w Mstowie © amiga
Mała planetka Mstowska :)
Mała planetka Mstowska :) © amiga
A może pójdziemy tam... ?
A może pójdziemy tam... ? © amiga

Dochodzi 13. wracamy do miasteczka, zaliczając jeszcze pobliski klasztor, właśnie skończyła się msza, mamy okazję wejść do środka, poszukać czaszek :)

Chorągiewki powiewające na wietrze
Chorągiewki powiewające na wietrze © amiga
Parafia Rzymskokatolicka Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Mstowie
Parafia Rzymskokatolicka Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Mstowie © amiga
Wewnątrz kościoła w Mstowie
Wewnątrz kościoła w Mstowie © amiga
Wiejskie klimaty
Wiejskie klimaty © amiga
Sklepienie
Sklepienie © amiga
Znajdź czaszkę ;)
Znajdź czaszkę ;) © amiga
Piękne wnętrze
Piękne wnętrze © amiga
Po żniwach?
Po żniwach? © amiga
Kolejna czaszka?
Kolejna czaszka? © amiga

W pobliżu jest restauracja a raczej smażalnia ryb i pizzeria, tam zatrzymujemy się, zamawiamy pizzę i coś do popicia, w miłym towarzystwie czas szybko mija, jeszcze tylko udało się spojrzeć na mapy. z grubsza określić to co możemy jeszcze zobaczyć, dzień niestety nie jest rozciągliwy jak guma. Chociaż bez sakw będzie prościej :)

Anwi prowadzi nas na Przeprośną Górę gdzie trochę zaskakuje mnie sanktuarium ojca Pio. okolica dość ciekawie zagospodarowane, sporo rzeźb, nie czuć przepychu, jest jakoś inaczej. Chwilę tra zanim objeżdżamy górkę. Oczywiście do sanktuarium i kaplicy też zajrzeliśmy. 

Sanktuarium Św.Ojca PIO na Przeprośnej Górze
Sanktuarium Św.Ojca PIO na Przeprośnej Górze © amiga
Rzeźby na Przeprośnej Górze
Rzeźby na Przeprośnej Górze © amiga
Stacja drogi krzyżowej
Stacja drogi krzyżowej © amiga
Wewnątrz sanktuarium
Wewnątrz sanktuarium © amiga
Dzwon w sanktuarium
Dzwon w sanktuarium © amiga
Widok na Jasną Górę
Widok na Jasną Górę © amiga
Kaplica z relikwiami w podziemiach sanktuarium
Kaplica z relikwiami w podziemiach sanktuarium © amiga

W pobliży jest Rezerwat Zielona Góra i jaskinie które zachwala nam Iwona, nie można było odmówić, tym bardziej, że w okolicach w których mieszkamy raczej się ich nie spotyka. Jaskinia w Zielonej Górze okazuje się że jest dość niewielka, a raczej wejście do niej jest niewielkie, coś koło metra wysokości mam problem by się tam zmieścić, częściowo na kolanach docieram do środka, Komora jest nie za wielka, ale robi wrażenie, jak się okazuje są jeszcze dwie, ale o tym dowiaduję się już w domu.

Uciekaj Myszko do dziury... ;)
Uciekaj Myszko do dziury... ;) © amiga
Wyłaniająca się z otchłani Iwona
Wyłaniająca się z otchłani Iwona © amiga
Jaskinia w Zielonej Górze
Jaskinia w Zielonej Górze © amiga
Jaskinia w Zielonej Górze
Jaskinia w Zielonej Górze © amiga
Jaskinia w Zielonej Górze
Jaskinia w Zielonej Górze © amiga
Jaskinia w Zielonej Górze
Jaskinia w Zielonej Górze © amiga
Jaskinia w Zielonej Górze
Jaskinia w Zielonej Górze © amiga
Ktoś tutaj jest
Ktoś tutaj jest © amiga

Tuż obok znajduje się skałka Diabelskie Kowadło, co prawda ta ochrzczona w ten sposób raczej przypomina mi młot, ale nie ja ją nazywałem. Miejsce ciekawe na spacery, na wojaże, warte odwiedzenia. 
Przy Diabelskim Kowadle
Przy Diabelskim Kowadle © amiga
To chyba musi być młot ;)
To chyba musi być młot ;) © amiga
Jaskinia zwiedzona, od jakiegoś czasu brakuje mi czegoś do picia, spoglądając na mapę mamy w pobliży Kusięta, miejscowość z tego co pamiętam z wcześniejszych wyjazdów zupełnie nijaką, tyle, że są tam sklepy, Iwona prowadzi mas w pobliżu zabudowań, jest otwarty sklep, wchodzimy do środka, kupujemy wodę, jakiś napój gruszkowy, kolę, część wypijam od razu, do Olsztyna dzisiaj nie jedziemy, zaczyna się robić późno, ale, zahaczamy o pobliskie Góry Towarne, gdzie wschodzimy na te wyżej położone, roztacza się niesamowity widok, z jednej strony widać Częstochowę, z drugiej Olsztyn z Zamkiem... :) Mija dłuższa chwila zanim schodzimy. 

Kierunek Częstochowa
Kierunek Częstochowa © amiga

Góry Towarne
Góry Towarne © amiga
Kierunek Olsztyn
Kierunek Olsztyn © amiga
Widać zamek w Olsztynie
Widać zamek w Olsztynie © amiga
Na szczycie Gór Towarnych
Na szczycie Gór Towarnych © amiga
Rozbraja uśmiechem
Rozbraja uśmiechem © amiga
Kierujemy się na Srocko, droga dość prosta tyle, że góra-dół... na skrzyżowaniu żegnamy się z Iwoną, do Częstochowy już niedaleko, do Mstowa też nie ma wielu kilometrów, nie zgubimy się, tym bardziej, że kilka godzin temu Anwi prowadziła nas tym szlakiem. 
W Mstowie postanawiamy poszukać czaszki, odwiedzić pozostałości kirkutu i podjechać pod skałkę Miłości, wcześniej wysłuchaliśmy w legend o tym miejscu. 
Pozostałości kirkutu w Mstowie
Pozostałości kirkutu w Mstowie © amiga
Jedyna stojąca Macewa
Jedyna stojąca Macewa © amiga
Nieco zarośnięta
Nieco zarośnięta © amiga
Zabudowania w Mstowie
Zabudowania w Mstowie © amiga
Most na Warcie
Most na Warcie © amiga
Skała Miłości

Pozostałości Amonitów

Pozostałości Amonitów © amiga

Panorama Mstowa ze skały Miłości
Panorama Mstowa ze skały Miłości © amiga
Źródełko u ponóża skały
Źródełko u podnóża skały © amiga
Skała Miłości w Mstowie
Skała Miłości w Mstowie © amiga
Gdy mija 18 uświadamiamy sobie, że pora na kwaterę, coś jeszcze zjeść.... o nie... na jedzenie nie mamy ochoty, Pizza była tak wielka, że trzyma nas do tej pory, mało tego, część jej mam w plecaku :) Więc gdyby nas naszło...
Gdy zachodzi słońce postanawiam zrobić zdjęcia słoneczka i... naszej kwatery. 
Już zachodzi czerwone słoneczko
Już zachodzi czerwone słoneczko © amiga

Kwatera to ten "domek" po lewej na poniższym zdjęciu, jak udało mi się ustalić w rozmowie z właścicielem, kilka lat temu była do budka z lodami, teraz jest wyremontowana i przystosowana do potrzeb podróżnych. Rowery zostają wprowadzone do właściwego pomieszczenia, zamknięte na klucz, są bezpieczne. 

Nasza kwatera na dzisiaj
Nasza kwatera na dzisiaj © amiga

Pokoik dość spory, czyściutki z pachnącą pościelą, do dyspozycji mamy kawę, kilka gatunków herbaty, talerze, szklanki, sztućce, po raz pierwszy mamy ręczniki na stanie :), nawet pierdoły jak mydło są na miejscu. To spora odmiana po kwaterze w Truskolasach... Jedynie brakuje małej kuchenki gdzie można by przygotować posiłek. Co prawda jest takie pomieszczenie, ale dzisiaj tego nie potrzebujemy, wystarczy czajnik z gorącą herbatą, na którą mamy dziką ochotę. 

Trzeba jeszcze chwilę siąść nad mapami, nad planem na jutro, sprawdzić prognozy, zobaczyć co w RIO i spać, jutro wczesny wyjazd i przynajmniej 130 km drogi

height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/677128879/embed/619da0695399ba33befa260cf0bf025f1fb103ef">

Krótki dojazd na stację PKP

Piątek, 12 sierpnia 2016 · Komentarze(2)
Wyjazd krótki i dość późno, jest 13:00 gdy wyjeżdżam, w planie jeszcze szybkie odwiedziny sklepu podróżnika w centrum Katowic. Szybkie zakupy i na stację PKP, kupno biletów i chwilę później podjeżdża pociąg, dzisiaj to na tyle z rowerowania. 4 godziny jazdy pociągiem i jestem w Piotrkowie Trybunalskim. Jutro za to szykuje się nieco dłuższy wypad. 

Zapakowana czapla
Zapakowana czapla © amiga

Zimny czwartkowy letni poranek.

Czwartek, 11 sierpnia 2016 · Komentarze(2)
Patrząc za okno odechciewa mi się jazdy... jest zimno, mokro  i ogólnie do d....y
Wczoraj odpuściłem bo lało, ale wykorzystałem to na wizytę w sklepach podróżnikagegorafie. Mapy zakupione jutro będzie można zacząć przedłużony nieco weekend. Oby pogoda dopisała... 

Ale dzisiaj trzeba jakoś dostać się do Gliwic, 2 dni bez rowera w tygodniu nie wchodzą w rachubę, wsiadam na szaraka... ze sporym opóźnieniem jest 7:18 gdy ruszam... lekko kropi, wieje z północnego-zachodu... Po raz pierwszy od 2 może 3 miesięcy ubrałem softshella, bez niego chyba bym zamarzł... 
Na drogach na szczęście niewiele samochodów, chyba tylko to ratuje poranek... Rowerzystów praktycznie wcale, w Katowicach spotykam jednego za to 2 razy ;)
Znowu mokro

Znowu mokro © amiga
Zalane ddrki
Zalane ddrki © amiga
W Kochłowicach ddrka jak zawsze zalana, usyfiona, bezpieczniej jest na chodniku, w centrum Kochłowic dalej asfalt podrapany, myślałem, że zrobią to w ciągu jednego dnia, a wygląda na to, że i na święta nie zdążą... 
Kawałek z górki
Kawałek z górki © amiga
Powoli przestaje kropić, temperatura jednak utrzymuje się na poziomie 10 stopni... jedna gdy dojeżdżam do Zabrza na niebie pojawiają się niewielkie błękitne dziury w chmurach. Czyżby to zapowiedź poprawy pogody? Oby... 
Pusto w Zabrzu
Pusto w Zabrzu © amiga
Im bliżej Gliwic tym przyjemniej, cieplej, może trochę przesadzam, temperatura przekroczyła 11 stopni... tyle, że tego nie czuć... wiatr robi swoje... Zadowolony jestem z SoftShella, działa idealnie... 
Chyba niebo zaczyna się przecierać
Chyba niebo zaczyna się przecierać © amiga
Gdy docieram do pracy marzę tylko o gorącym prysznicu. Buty niestety zebrały trochę wody... mam nadzieję, że wyschną do wieczora. 
Prawie w firmie
Prawie w firmie © amiga

Czwartek wieczór przed urlopem

Czwartek, 11 sierpnia 2016 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam około 16:40, dzień był długi męczący, ale ostatni... jutro przygotowanie do wyjazdu i wyjazd... w siną dal... W plecaku 2 nowe opony kupione na wyjazd. W sklepie były tylko Kendy. Średnio przepadam za tą marką z reguły szybko padają, ale cóż... Jak się nie ma już czasu... to kupuje się to co jest... ;)

Pogoda w stosunku do poranka czy wczorajszego dnia mocno się poprawiła, jest wyraźnie cieplej, w chwili gdy ruszam termometr pokazuje ponad 18 stopni. Wszędzie widać jeszcze kałuże, ale jest przyjemnie, nawet wiatr w plecy nie przeszkadza ;)
Pogoda się poprawiła
Pogoda się poprawiła © amiga
Może nie za ciepło, ale przyjemnie
Może nie za ciepło, ale przyjemnie © amiga

Droga w całości po szosach, chcę mieć jak najwięcej czasu na przygotowania, jestem jeszcze daleko w lesie... Nawet sakwy jeszcze schowane... Z pozytywnych rzeczy załamania pogody tego wczorajszego to uświadomiłem sobie, że zabranie SoftShella może być jednak dobrym pomysłem... 

W drodze zatrzymuję się na myjni w Bielszowicach, dzięki temu lżejszy o 2 zł wyjeżdżam czystym rowerem... kilogramy piasku spłynęły... W domu zostanie przesmarowanie łańcucha... i to wszystko. Teraz mam 15 km by wszystko wyschło..... 
Pora zmyć piasek z roweru
Pora zmyć piasek z roweru © amiga
Na Bielszowickiej
Na Bielszowickiej © amiga
Znak po prawej mocno ogranicza widoczność
Znak po prawej mocno ogranicza widoczność © amiga
Pogoda wręcz namawia by wjechać do lasu, ale... opieram się dzielnie do samego końca, nie po to myłem rower by go teraz uświnić. 
Na Asnyka... 2 km pod domu
Na Asnyka... 2 km pod domu © amiga

Dojeżdżam do domu i okazuje się, że jeszcze muszę podjechać z kumplem do sklepu pomóc mu kupić tajle do komputera... Szczęśliwym zbiegiem okoliczności jesteśmy w pobliży Go Sportu... wchodzimy na chwilę... kupuję kolejne 2 opony tym razem CST takie jak lubię. SemiSlicki... 700x42C + dodatkowo 3 nowiutkie dętki... Opon mam więc dość do końca roku... ;) Te które mam myślę, że jeszcze dojadę. ale to po powrocie... 
Więc znikam na kilka dni... ;)

Wtorek o poranku w lesie

Wtorek, 9 sierpnia 2016 · Komentarze(2)
Wyjeżdżam z domu kilka minut po 7, dzień zapowiada się pięknie, ciepło, wiatr w twarz, słońce na niebie, niewiele obłoczków. Co prawda na popołudnie meteo zapowiada kataklizm, ale teraz się tym nie przejmuję. Dziarsko pedałuję do Panewnik gdzie wjeżdżam w las, plan to przejechać w większości wczorajszą trasę. Tyle, że w drugą stronę i z pominięciem większości Makoszów... 
W lewo skręt, do lasu wjazd
W lewo skręt, do lasu wjazd © amiga
Resztki wilgoci
Resztki wilgoci © amiga
Tory na drodze do hałdy w lasach Panewnickich
Tory na drodze do hałdy w lasach Panewnickich © amiga
Las o poranku to dobry wybór, zero samochodów, zero problemów, za to zaskoczyli rowerzyści... są :) w lesie o 7:30.... najczęściej jestem sam o takiej porze... a dzisiaj niespodzianka. 
Nie tylko ja jestem o poranku w lesie
Nie tylko ja jestem o poranku w lesie © amiga
A jeszcze kilka lat temu były tu pola
A jeszcze kilka lat temu były tu pola © amiga
Wyjeżdżam do cywilizacji na Halembie, trochę szos i ponownie pakuję się w las by dojechać w okolice Kończyc gdzie postanawiam przeprawić się po wiadukcie nad A4-ką. Nie lubię tego miejsca, ruch najczęściej jak diabli, pomimo ograniczenia prędkości mało kto się do niego stosuje bo i po co... 
Do czeluści
Do czeluści © amiga
Na wiadukcie nad A4
Na wiadukcie nad A4 © amiga
Są wakacje więc ruch jest na szczęście mniejszy, ale wariatów nie brakuje...  jakiś misiek z Poczty Polskiej minął mnie mając sporo za dużo an liczniku... poczułem tylko podmuch... 
Dobrze, że to tylko 300 może 400 m. W Kończycach jest już spokojniej, już kierowcy się pilnują, odbijam tyłami na Makoszowy i lasek Makoszowski... 
A ten tu czego
A ten tu czego © amiga
tu dla odmiany zaskakuje mnie ilość połamanych drzew... wydawało mi się że po ostatnich burzach zostało to uprzątnięte... a jednak gdzieniegdzie coś leży... 
Połamane drzewa
Połamane drzewa © amiga
Gdy wyjeżdżam w Gliwicach jest już spokojnie, ruch niewielki, przyjemnie się jedzie. zostało ostatnie 6 km.. 
Multicar - mam wrażenie, że ostatnio ich więcej jest
Multicar - mam wrażenie, że ostatnio ich więcej jest © amiga

Nawet na Zabrskiej pustki...  przelatuję pod firmę... jeżeli pogoda pozwoli to wracam lasem... podobało mi się to... a różnica w czasie dojazdu niewielka... szkoda walczyć na drogach... tylko ten wiadukt nad A4... 
Prawie w firmie
Prawie w firmie © amiga

Wtorek późnym popołudniem

Wtorek, 9 sierpnia 2016 · Komentarze(2)
Od około 15 obserwuję radary meteo, nad Górny Śląsk nadciągają ciężkie burzowe chmury, szukam okienka, wg radarów ma się coś takiego pojawić w okolicy 16:20  - mniej więcej tak wychodzę.
Pada deszcz, ale odwrotu już nie ma... ruszam... wiatr delikatnie w plecy... początkowo woda mi przeszkadza, ale po kilku km jest mi wszystko jedno... niech pada... 
Jakby wilgotno
Jakby wilgotno © amiga

Gdy przekraczam granicę Zabrza, słyszę znajomy ssyk... jakaś masakra... jakieś fatum... uciekło powietrze z przedniego koła... 10 minut przerwy, z pozytywów przestało padać... Na spokojnie wymieniam dętkę, pompuję ruszam dalej.
Kolejna pana... jakieś fatum
Kolejna pana... jakieś fatum © amiga
Niebo jakby nieco lepiej wyglądało
Niebo jakby nieco lepiej wyglądało © amiga
Drogi mokre ale to wszystko, syf leci spod kół... na niebie dalej wiszą ciężkie deszczowe chmury, jednak nie przeszkadza mi to pojechać wzdłuż potoku Bielszowickiego, chcę chociaż na chwilę uciec od zgiełku... od ulic... pd samochodów.... 
Te chmury nie wróżą nic dobrego
Te chmury nie wróżą nic dobrego © amiga
Wzdłuż potoku Bielszowickiego
Wzdłuż potoku Bielszowickiego © amiga
Kochłowice nieco zaskakuje, są miejsca gdzie jest sucho bądź prawie sucho, za to gdy tylko mijam granicę z Katowicami wodny koszmar wraca. tutaj musiało solidnie lać, jeszcze teraz płyną potoki, tworzą się kałuże, delikatnie zaczyna kropić. 
W Kochłowicach jakby nieco bardziej sucho
W Kochłowicach jakby nieco bardziej sucho © amiga
Prawie w domu
Prawie w domu © amiga
Tyle, że jestem prawie pod domem... więc co z tego... kilka minut później jestem w domu, ciuchy do prania... ja do suszenia... W sumie nie było tak źle...