Czwarty dzień wyprawy - powrót do Zielonego zakątka Łódzkiego
Częściowo wczoraj Anwi wskazała nami kilka miejsc gdzie możemy podjechać. Poranek jest dość pochmury, wiatr mamy początkowo z boku, pierwszy króciutki postój w Kołbukowicach przy tamtejszym pałacu i z opisu wynika, że budynku spichleża.
Pałac w Kołbukowicach © amiga
Przy pałacu w Kołbukowicach - czyżby spichlerz? © amiga
Kilka zdjęć i kierujemy się na Skrzydłów gdzie nie udało się dojechać do zabudowań pałacu, trafiamy za to na jakiegoś ciecia, który nie pozwala nam podjechać i zrobić kilka zdjęć tłumacząc, że niedawno kupił to jakiś senator... może pogrzebać w zeznaniach podatkowych? Ciekawe który to ze złodziei z Wiejskiej? Przepraszam, ale inaczej o tym bydle politycznym nie potrafię myśleć, niezależnie od partii... uuuu... zdenerwowałem się...
Cóż jedziemy dalej, nie podobają mi się chmury, jednak radary meteo nas pocieszają, w rzekach Wielkich mało nie minęliśmy dworku, jest zadbany :) w środku przedszkole. Wewnątrz jakieś spotkanie, a w ogrodzie ktoś się krząta.
Pałac w Rzekach Wielkich © amiga
Po krótkiej przerwie ruszamy na Garnek :) to ostatnia miejscowość woj. śląskiego i mocno zaskakuje, wg mapy jest tylko młyn, jakiś kościół i to wszystko. Mijamy Wartę wjeżdżamy do miejscowości... jest młyn... szybka fota. rzeka wygląda cudownie, jest jeszcze stara drewniana kapliczka, wydaje się, że to wszystkie atrakcje, ale nie ujeżdżamy 200m gdy krzyczę by Karolina się zatrzymała, po lewej na ogrodzonym pastwisku pasą się... sarenki... gdzieś z daleka widać jakiegoś jelonka w każdym bądź razie inny gatunek... kilka fot i wydaje się, że już mamy wszystko co można włożyć do Garnka... a jednak nie, kolejne 200m i jesteśmy w centrum, i oprócz kościoła jest dość ciekawy budynek pełniący obecnie funkcję biblioteki publicznej.
Jesteśmy w Garnku ;) © amiga
Stary młyn w Garnku © amiga
Zabudowania drewnianego młyna © amiga
Przydrożna kapliczka w Garnku © amiga
Przez Wartę © amiga
Zaskoczyło mnie to stado © amiga
Ciekawe czy to produkcja dziczyzny... czy jednak coś innego? © amiga
Biblioteka Publiczna w Garnku © amiga
Kościół Niepokalanego Poczęcia Najwiętszej Maryi Panny w Garnku © amiga
Zastanawiamy się czy nie skorzystać z pobliskich sklepów, ale decydujemy się jednak pojechać do Gidle i tam czegoś poszukać. Po drodze zaskakuje drewniana kapliczka, wygląd psują tylko paskudne drzwi rodem z Ikei... aż prosiło by się o coś bardziej przezroczystego.
Kapliczka chyba w Borkach przy drodze z Garnka na Gidle © amiga
Gdy Zbliżamy się do Glidli trafiamy na pierwszy kościół, oczywiście obowiązkowo stajemy przy nim, jest co prawda zamknięty, ale kilka zdjęć udaje się zrobić :)
Parafia Katolicka p.w. NMP Bolesnej w Gidlach © amiga
Rzeźby kościelne © amiga
Rzeźby kościelne © amiga
Nieco dalej jest sanktuarium, wjeżdżamy do środka, ktoś się krząta focimy na potęgę bo miejsce zadbane, piękne, gość do nas podchodzi i odnosimy wrażenie, że to ksiądz, po krótkiej rozmowie wygląda na to, że jeździ na rowerze i spodobały mu się nasze mapniki :). Zostawiam namiary na p. Stanisława Kruczka...
Sanktuarium Matki Bożej Gidelskiej © amiga
Panorama przy sanktuarium © amiga
Mała planetka Sanktuarium Gidelskie © amiga
Św Dominik © amiga
Nie bylibyśmy sobą nie wchodząc do środka w poszukiwaniu... czaszek ;) Tych niestety nie ma, za to to co mnie najbardziej zaskoczyło to w jednej z bocznych kaplic znajduje się historia Gidli i samego sanktuarium umieszczona na serii obrazów umieszczonych w kilku rzędach po obu stronach kaplicy.
Sanktuarium od przodu © amiga
Wewnątrz sanktuarium © amiga
Historia Gidle na obrazach wymalowana © amiga
Ciężka orka © amiga
Gdy wychodzimy z kościoła naszym oczom ukazuje się sklepik z gorącymi napojami, jak się po chwili okazuje dostępne jest też pyszne ciasto śliwkowe domowej roboty. Raczymy się herbatą i ciastkiem...
Wychodzimy i z mapy wynika, że niewiele dalej jest drewniany kościółek, musimy więc tam podjechać. Kolejna przerwa... znajdujemy uszkodzoną czaszkę pod krzyżem. do środka jednak nie ma możliwości wejścia, trochę szkoda.
Przy kościółku św. Magdaleny © amiga
Kościół pw. św. Marii Magdaleny w Godlach © amiga
Drewniany kościółek Gidelski © amiga
Kamyki © amiga
Mapy z których korzystamy nie do końca na siebie zachodzą, korzystamy z map Compassu, północna część woj śląskiego i południowa łódzkiego, niestety drobna przerwa pomiędzy nimi powoduje, że nieco nie tak wyjeżdżamy, nie tak jak planowaliśmy, jesteśmy dobre 20 m na zachód od Wielgomłynów. Pozostaje wprowadzić drobną korektę, Wielgomłyny jednak chcemy odwiedzić.
Przed nami dość długi odcinek gdzie nic nie ma... dopiero w Niedośpielinie jest drewniany kościółek przy którym stajemy, dzisiaj trafiamy na odpust i chyba próbę wewnątrz, sporo mieszkańców. Kilka fot... i ruszamy dalej.
Drewniany kościół p.w. św. Katarzyny Aleksandryjskiej i Kazimierza w Niedośpielinie © amiga
Historia kościoła na papierze spisana © amiga
W Wielgomłynach nieco dłuższa przerwa przy klasztorze, chwilę zajmuje nam odnalezienie wejścia do kościoła, jest w ... dziwnym miejscu... zupełnie nie tam gdzie się go spodziewaliśmy... a tuż obok trafiamy na stary dąb o obwodzie prawie 8 metrów i wysokości 37m.
Parafia rzymskokatolicka św. Stanisława Biskupa i Męczennika. Klasztor Zakonu Paulinów w Wielgomłynach © amiga
Wewnątrz kościoła w Wielgomłynach © amiga
Stary Dąb w Wielgomłynach © amiga
Powoli wjeżdżamy na tereny Karolin, zbliżamy się do Przedborza, jest już na tyle późno, że pora na coś do zjedzenia. jakiś obiad... coś ciepłego...
Może czereśnie? © amiga
Na mapie widnieje jeszcze oznaczenie kirkutu, odnajdujemy go bez większego problemy, jednak dojazd utrudniony, a wejścia broni wysoki betonowy płot bez bramy... pozostaje zdjęcie z odległości i pora udać się do centrum. Ze względu iż trwa remont, czy raczej wymiana nawierzchni w mieście tworzy się całkiem spory korek... nam udaje się objechać go po chodniku.
Szukając kirkutu w Przedborzu © amiga
Odwiedzamy górujący nad miastem kościół i podjeżdżamy do restauracji Parkowej i całą stanowczością mogę powiedzieć, unikajcie w niej obiadów. Zamawiamy dość prostą i szybką do przygotowania potrawę. Wątróbki...
Wpierw jednak raczymy się kawą, jest przyzwoita, po około 30 minutach dostajemy główne danie, zaskakuje mnie to, że wątróbka jest drobiowa, co prawda w karcie nie pisało jaka to jednak przyjąłem, że będzie wieprzowa. Ale... ziemniaki są zimne, a sama wątróbka przypalona z litrami tłuszczu w środku... masakra... upieczenie jej zajmuje zwykle kilka minut... wydawało by się, że tego nie da się spieprzyć, a jednak. Nieco poprawia nam humor deser - niezła szarlotka na gorąco z lodami :)
W tle wieża kościoła w Przedborzu © amiga
Takie góry tylko w łódzkim ;) © amiga
Kościół pw. Św. Aleksego w Przedborzu © amiga
Wieża kościelna w Przedborzu © amiga
Wewnątrz kościoła © amiga
Prz wyjeździe z restauracji jakiś baran za kierownicą busa próbuje mnie rozjechać i to raz z jednej raz z drugiej strony, nie wytrzymuję podjeżdżam do kierowcy, za kierownicą dziadziuś, opieprzam go za nie korzystanie z lusterek, za dziwne ruchy, za brak kierunkowskazów... Gościa zatkało... odjeżdżam... wrrrrr Jednak po 60 badania powinny być obowiązkowe co rok, pewnie uniknęlibyśmy takich przypadków.
W przedborzu jeszcze tylko wizyta w sklepie w poszukiwaniu napojów i możemy jechać dalej, Tomaszów coraz bliżej, ale zanim tam dojedziemy jeszcze Bąkowa Góra... Podjazd konkretny... nachylenie kilkanaście procent i ciągnie się dobry kilometr, na szczycie kilka atrakcji tyle, że na prywatnym terenie, robimy kilka zdjęć ruin zamku i dworku, oczywiście kościoła i możemy zjechać w dół :)
Gdzieś tam są szczątki zamku na Bąkowej Górze © amiga
Bąkowa Góra-dwór Małachowskich © amiga
Bąkowa Góra-dwór Małachowskich © amiga
Bąkowa Góra – kościół Przenajświętszej Trójcy © amiga
W Majkowicach jeszcze kilka fot ruin zameczku, pakujemy się też w teren, w którymś momencie utykamy na plaży, musimy kawałek podprowadzić rowery, dobrze, że to tylko 50 m...
Ruiny zameczku w Majkowicach © amiga
W Piotrowie króciutki postój przy Chrustusie, są ławeczki, możemy odsapnąć, przed nami Włodzimierzów i długi około 30 km odcinek bez większych atrakcji, co prawda nieco go urozmaicamy, by droga nie była identyczna z tą sprzed kilku dni...
Wyprawa dobiega końca więc trochę zamyślony © amiga
Dojeżdżamy do Tomaszowa w okolicach 18. Zmęczeni ale szczęśliwi, wszystko dobrze się skończyło, nie było w zasadzie żadnych paskudnych przygód, awarii nad którymi nie moglibyśmy zapanować, spotkaliśmy ciekawych ludzi, odwiedziliśmy ciekawe miejsca, i zrealizowaliśmy w większości pierwotne założenia, by zaliczyć jak najwięcej miejsc z obiektami architektury drewnianej. Było Pięknie. Dzięki Karola :)