Dzień Piąty - Powrót do Katowic i krótkie podsumowanie...

Środa, 17 sierpnia 2016 · Komentarze(3)
Dzisiaj wstaję wyjątkowo późno patrząc na poprzednie kilka dni, w planie mam wyjazd w okolicach godziny 9:00, Karolina zostaje w pracy, to koniec naszego wspólnego krótkiego wyjazdu tegorocznego. Udało się kilka km przejechać, udało się zwiedzić kilka miejsc, do niektórych wrócić po latach... 

Po długim pożegnaniu z Karoliną i jej rodzicami wsiadam na rower i ruszam, tym razem jednak mam w planie dojazd tylko do Częstochowy, w domu chciałbym być w okolicy 18. Dzień zapowiada się słoneczny, na niebie trochę chmur jest ciepło, przyjemnie i... wiatr od północy... nie mogło tak być gdy jechaliśmy 4 dni temu do Truskolasów? 

No nic... Trasa którą chcę jechać pokrywa się w dużej części z wyjazdem do Truskolasów którą naszkicowała Karolina, po przejechaniu okazuje się, że omija z daleka jurę, jakiś nie leży mi Złoty Potok, Myszków i Siewierz, a raczej ruch jaki panuje tam na ulicach. 

Piękne niebo o poranku
Piękne niebo o poranku © amiga

Wprowadzam drobne korekty by uniknąć terenu, jakiś opóźnień, za to muszę się pomęczyć na dziurawym asfalcie, Pierwsza przerwa w Gorzkowicach, dzisiaj jednak odpuszczam kawę, jem banana, popijam zawartością bidonu i lecę na Kamińsk. 
W Gorzkowicach
W Gorzkowicach © amiga
W Miasteczku się nie zatrzymuję, bo i po co, za to moją uwagę zwraca góra Kamińsk, pracująca za nią elektrownia wyrzuca z siebie wielkie obłoki... góra wygląda jak wulkan... domowej roboty ;)
Za górą pracuje jakaś fabryka chmur
Za górą pracuje jakaś fabryka chmur © amiga

Do Lgoty Wielkiej droga mija piorunem, miała być szybka fota kościółka, a okazuje się że jest otwarty... korzystam z okazji wchodzę do środka, kilka fot. Tuż obok jest sklep, uzupełniam bidon... i ruszam dalej, wybieram trasę z pierwotnego plany, z podjazdem na Wolę Blakową. 1.5 km mam co robić, ale później już tylko zjazd... prawie do Nowej Brzeźnicy... 
Kościółem św. Klemensa w Lgocie Wielkiej
Kościółem św. Klemensa w Lgocie Wielkiej © amiga
Można zajrzeć do środka
Można zajrzeć do środka © amiga
Ciekawe wnętrze
Ciekawe wnętrze © amiga
Szkoda, że nie można wejść głębiej
Szkoda, że nie można wejść głębiej © amiga
Powolutku zaczynam odczuwać zmęczenie, 4 litery odzywają się... dojeżdżam do skrzyżowania dróg gdzie mogę zdecydować czy polecieć na Kłobuck, a dalej na Woźniki i do Katowic, czy jednak zostać przy planie Częstochowa. Dzwoni Darek... trafił idealnie... jem banana... popijam zawartością bidonu. Zostaję przy pierwotnym planie, wiem, że inaczej nie dotrę na 18.... 
Kilka dni temu sklep przy tym skrzyżowaniu uratował nam życie
Kilka dni temu sklep przy tym skrzyżowaniu uratował nam życie © amiga
W drodze do Częstochowy zatrzymuję się na 5 minut kilka razy, w tym raz przy kościele w Cykarzewie. Tak naprawdę to ta trasa od skrzyżowania nie posiada żadnych atrakcji, poza lasem i stosunkowo małym ruchem samochodów. Za to cieszą kolejne znaki z malejącą ilością km do Częstochowy. 
Wejście do kościoła św. Stanisława w Cykarzewie starym
Wejście do kościoła św. Stanisława w Cykarzewie starym © amiga
Dzwonnica przy kościele
Dzwonnica przy kościele © amiga
Wnętrze kościoła
Wnętrze kościoła © amiga
Gdy jestem już w Częstochowie na moment zatrzymuję się przy jednym z bunkrów i w okolicy Jasnej Góry... chyba pierwszy raz jestem tutaj 3 raz w ciągu kilku dni... 
Bunnkier w Częstochowie
Bunkier w Częstochowie © amiga
Dwa dni temu było tutaj pełno pielgrzymów, dzisiaj panuje spokój
Dwa dni temu było tutaj pełno pielgrzymów, dzisiaj panuje spokój © amiga
Docieram do dworca, kupuję bilet, zaopatruję się w pobliskim sklepie i jadę do Katowic. Mam 2 godziny czasu...  W między czasie tel i okazuje się, że skleroza nie boli... Gdy wysiadam w Katowicach pędzę na pocztę jest otwarta. Najszybszy kurier i leci przesyłka do Tomaszowa.. modlę się by dotarła na czas, do jutra... 

W domu jestem w okolicach 18:30... zmęczony, lekko wychłodzony, bo temperatura spadała już od Lgoty Wielkiej. W kolejnych dniach ma coś padać... a jak będzie? To się okaże. 


Krótkie podsumowanie wyjazdu... 

Dzień Pierwszy - dość szybki przelot z krótkimi przerwami, świetnym Pstrągiem :) na obiad i... spotkanie z pielgrzymami w kościółku w Truskolasach, dalej jestem pod wrażeniem :) - Dzięki Karolina sam tam bym nie trafił
Dzień Drugi - Spotkanie z Aniwi i towarzystwem z KKTA, z miejsc Koszęcin - niesamowite miejsce, Pawełki i maleńki kościołek, oczywiście Krzepice z jedynym w swoim rodzaju Kirkitem. Dzień obfitował w atrakcję, chociaż zdarzały się miejsca które rozczarowały, m.inn..  fajczarnia czy rozpadające się zabudowania w Kochcicach. 
Dzień Trzeci - kolejny dzień spędzony a Iwoną, niesamowity Kirkut, Góra Przeprośna, Jaskinia w Zielonej Górze, czy góry Towarne, ale też piękna skałka Miłości. Przewodniczę mieliśmy pierwsza klasa. Dzięki Iwona :)
Dzień Czwarty - powrót do Tomaszowa, 2 miejscowości zaskoczyły pozytywnie, to Garnek i Gidle... Przedbórz niestety stracił w moich oczach, przez dziadka kierowcę i restaurację... najchętniej nasłałbym tam Gesslerową by zrobiła nieco porządku ;)
Dzień Piąty - to w zasadzie jedynie tylko powrót do domu, bez większych atrakcji, za to coraz dalej od Karoliny... :(

Największe podziękowania należą się oczywiście Karolinie za zaplanowanie lekko nieplanowanego wyjazdu :) Wielkie Dzięki. Może uda się jeszcze w tym roku gdzieś na chwilę wyrwać? 


Komentarze (3)

Limit :)... Trochę tak to wyglądało...
Tymoteuszka Szkoda, że kilka dni wcześniej niewiele tam było widać. Wiatr miałem cały czas w plecy... wiało od północy... jakiś nieprzyzwyczajony jestem do takich luksusów :)

amiga 19:42 wtorek, 23 sierpnia 2016

Wulkan to i mnie się bardzo podoba :)
Ale i podoba mi się jeszcze wnętrze koscioła w Cykarzewie, takie inne ;)
Darku, podobno wiatr Ci dmuchał w plecy, to prawda?

Tymoteuszka 14:52 wtorek, 23 sierpnia 2016

Pierwsze i trzecie zdjęcie podobają mi się najbardziej z tej serii :-) Zwłaszcza koncept wulkanu...

limit 17:26 poniedziałek, 22 sierpnia 2016
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa konag

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]