Wpisy archiwalne w kategorii

W jedną stronę

Dystans całkowity:87899.67 km (w terenie 13786.08 km; 15.68%)
Czas w ruchu:3963:11
Średnia prędkość:22.18 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:341916 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:3366060 kcal
Liczba aktywności:2567
Średnio na aktywność:34.24 km i 1h 32m
Więcej statystyk

Wyjazd integracyjny Zakopane 2018 - dzień pierwszy

Czwartek, 7 czerwca 2018 · Komentarze(0)
Uczestnicy
W końcu nadszedł ten długo wyczekiwany dzień, to zwieńczenie półrocznych przygotowań. Dziś ruszamy jako Etisoft Bike Team do Łodygowic. Zebrało się około 60 osób, jutro w drugi dzień dołączy do nas kolejne kilkadziesiąt. Z roku na rok trasa jest coraz dłuższa, coraz bardziej wymagająca, a i tak zapisuje się coraz więcej osób. Gdy rok temu pisaliśmy o 200km ludzie pukali się w głowę, nie dacie rady... Oczywiście daliśmy radę, tym razem jest jeszcze trudniej.
Trasa nieco dłuższa, 2 dni, pierwszy bardziej spokojny, krótszy z mniejszymi przewyższeniami, drugi dłuższy i do pokonania przełęcz. 

Po 13:00 w końcu ruszamy, podzieleni na 4 grupy po około 15 osób. Mam zaszczyt prowadzić grupę S2, mocno mieszaną, zachowane są parytety :). Wszyscy z którymi jadę przygotowywali się kilka miesięcy do tego wyczynu :)

Jeszcze tylko kilka zdjęć przed wyjazdem i... 
Ostatnie przygotowania
Ostatnie przygotowania © amiga
Ekipa na pierwszy dzień firmowego wyjazdu integracyjnego 2018 - Etisoft
Ekipa na pierwszy dzień firmowego wyjazdu integracyjnego 2018 - Etisoft © amiga

.... i w końcu jedziemy, początki trudne, słońce wysoko, grzeje, pojawiają się pierwsze odcinki z podjazdami, trasę nieco wydłużyliśmy, tak by poprowadzić wycieczkę bocznymi drogami, dzięki temu przejeżdżamy przez Przyszowice i Chudów, gdzie na 2-3 minuty się zatrzymujemy. 
Długi dość łagodny podjazd do Bujakowa, weryfikuje naszą kondycję, nie jest źle :), na miejscu trafiamy na grupę Darka, korzystamy z okazji i uzupełniamy płyny w pobliskim sklepie. Wiem, że za chwilę będzie kolejny podjazd na górę św. Wawrzyńca w Orzeszu.
Już w drodze
Już w drodze © amiga
Okolice zamku w Chudowie
Okolice zamku w Chudowie © amiga
Krótki postój w Bujakowie
Krótki postój w Bujakowie © amiga

Na szczycie rozstajemy się z Maćkiem, jedzie wariantem bardziej szosowym do Goczałkowic, gdzie ma na nas poczekać, my wolimy lasy i szutry. Pojawia się jednak problem, ktoś się za nim puszcza, udaje mi się go powstrzymać, ale mylę drogę... i skręcamy za wcześnie z tego powodu robimy lekki objazd po szczycie górki... nachylenie jest solidne, mój błąd... po kilkuset metrach wracamy na właściwą drogę. Pora na lasy, wpierw Zgoń i dalej już ścieżkami... w kilku miejscach trafiamy na wysypane kamienie. Nie jest to przyjemne. Dobre kilkanaście km dalej wracamy na szosy i lądujemy w Pszczynie pod pałacem gdzie raczymy się lodami :), a niektórzy nawet kawą.
Zbliżamy się do lasu
Zbliżamy się do lasu © amiga
Sklep z Zgoniu
Sklep z Zgoniu © amiga
Szutry nam niestraszne
Szutry nam niestraszne © amiga
Po płytach przed Piaskiem
Po płytach przed Piaskiem © amiga
Grupa S1 właśnie nas mija ;)
Grupa S1 właśnie nas mija ;) © amiga
Podczas przerwy w Pszczynie
Podczas przerwy w Pszczynie © amiga
Jedziemy dalej
Jedziemy dalej © amiga
Spoglądam na zegarek, powinniśmy się zbierać jeżeli chcemy dojechać na miejsce przed zmrokiem, do Goczałkowic nie ma na szczęście daleko, a nowa rowerówka uprzyjemnia nam drogę :). Piękny asfalcik odsunięty nieco od szosy :) W połowie tamu zjeżdżamy, a nawet znosimy rowery, czasami tak trzeba by ominąć jakiś paskudny odcinek. Dalej już tylko szosy. 
Na tamie w Goczałkowicach
Na tamie w Goczałkowicach © amiga
Ścieżka w dół ;)
Ścieżka w dół ;) © amiga
Droga z tamy w Goczałowicach
Droga z tamy w Goczałowicach © amiga
Spacer z rowerami
Spacer z rowerami © amiga
Pozostaje Bielsko-Biała, zdaję sobie sprawę z tego, że to najtrudniejszy i najbardziej wymagający fragment drogi, to jedno z tych miast przez które nie lubię jeździć rowerem, niby są DDRki jednak nie wszędzie i nie zawsze takie jakie bym sobie życzył.  Podjazdy też dodają uroku, stromy podjazd na wiadukt i kolejny chwilę później na ul Zuchów wyciska ostatnie krople potu. Przejazd przez miasto zajął nam sporo czasu, na dokładkę sklepy w większości są już zamknięte, a przydałoby się coś do Picia. Z daleka widzimy Żabkę, podjeżdżamy i... jest zamknięta... masakra. Zdaję sobie sprawę z tego, że przez kolejne kilka km nie ma nic.
Ciekawie to wygląda :)
Ciekawie to wygląda :) © amiga
Wiadukt przy wjeździe do Bielska-Białej
Wiadukt przy wjeździe do Bielska-Białej © amiga
na ul. Zuchów w Bielsku-Białej
na ul. Zuchów w Bielsku-Białej © amiga
Bielskie rowerówki
Bielskie rowerówki © amiga
Zamknięta Żabka
Zamknięta Żabka © amiga
Kółko mi się nie kręci
Kółko mi się nie kręci © amiga
Dopiero na wysokości Wilkowic trafiamy na otwarty sklep, nieco wcześniej Dorota dysząc jak lokomotywa mówi, że chyba coś jest nie tak z rowerem, bo koło nie chce się obracać. Sprawdzam, zerwana szprycha, bicie koła na centymetr, na połowie obwodu koło trze o hamulec, w tej chwili średnio jest czas na naprawę, rozpinam więc hamulec, do hotelu w Łodygowicach niedaleko, dojedziemy. 

Już na miejscu sprawdzamy z Tomkiem koło, o ile udaje się nie nieco wyprostować, to okazuje się, że hamulec też jest uszkodzony. Ktoś za mocno dokręcił jedną ze śrub regulacyjnych i uszkodził go. Próby naprawy pękniętej obejmy do niczego nie prowadzą. Za ten cyrk odpowiedzialny jest jakiś serwis z Knurowa, podejrzewam, że na siłę centrowali koło, przeciągnęli szprychy i uszkodzili hamulec przy regulacji. Masakra. Rower w zasadzie nie nadaje się do dalszej jazdy. Dorota decyduje się kontynuować podróż jako suport.. 

Grupa S2 po dotarciu do Łodygowic
Grupa S2 po dotarciu do Łodygowic © amiga

Pod hotelem
Pod hotelem © amiga
Jest trochę rowerów
Jest trochę rowerów © amiga

Wieczorem przy kolacji rozmawiamy z kilkunastoma osobami, wszyscy zachwyceni, zadowoleni. Dość szybko udajemy się na spoczynek, jutro dłuższa i bardziej wymagająca trasa, sporo długich podjazdów i większa epika :)

Do pracy z sakwami

Czwartek, 7 czerwca 2018 · Komentarze(0)

Ruszam, obłędnie późno, ale nie czuję parcia, mam czas. Dzisiaj i tak pojadę wolniej, mam założone sakwy, mam też nadzieję, że zabrałem wszystko... Cóż okaże się na miejscu. W firmie czeka mnie jeszcze trochę zajęć z rana a od 13 będzie gorąco :) Zaczyna się rowerowy wyjazd integracyjny, podobnie jak w roku poprzednim jedziemy do Zakopanego, ale wybrany przez nas wariant jest dłuższy... nieco więcej gór... będzie się działo. 

Do firmy dojeżdżam mimo wszystko w niezłym czasie. Sakwy specjalnie mnie nie spowolniły. Na miejscu widzę już dziesiątki rowerów przygotowanych do wyjazdu. Pora sprawdzić checklistę ;)


Kaczki w parku Zadole
Kaczki w parku Zadole © amiga

Do pracy

Środa, 6 czerwca 2018 · Komentarze(0)
Zbieranie się z rana coś mi nie idzie, wczoraj też nie udało mi się do końca popakować, jadę wiec na pusto, trudno, może pojadę wiec z sakwami dopiero jutro. Gdy ruszam czuję, że pomaga mi wiatr, wieje i to całkiem solidnie w plecy. Rower sam się toczy, coś pięknego, zdaję sobie jednak sprawę z tego, że powrót będzie masakryczny. 

Do firmy dojeżdżam w niezłym czasie, to chyba dobra wróżba na czwartek i piątek :)
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga

Powrót z pracy

Środa, 6 czerwca 2018 · Komentarze(0)
Dzień mnie zmęczył, jutro na szczęście początek końca przygotowań, pierwszy dzień wyjazdu integracyjnego. Wracając na rowerze kombinuję jak pojechać, muszę zahaczyć o myjnię, chcę być też wcześniej w domu, tak wiec jadę szosami. Na Halembie niespodzianka, zamknięty przejazd, zawracam i pakuję się na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego. Przy wyjeździe z niego trafiam na pociąg... muszę swoje odstać. 

Gdy docieram do Piotrowic podjeżdżam na myjnię, szybkie mycie i gnam do domu, wieczorem muszę wymienić linkę z tylnej przerzutki, zmienić opony (miałem to zrobić wczoraj) i dokończyć pakowanie. Wieczór będzie długi.
Pociąg w Kochłowicach
Pociąg w Kochłowicach © amiga
Rower czyściutki
Rower czyściutki © amiga

Do pracy

Wtorek, 5 czerwca 2018 · Komentarze(0)
Wczoraj był dzień przerwy od rowera. Dziś ruszam o 7:14,  późno, ale nie ma tragedii, pogoda taka sobie, jednak mam wrażenie, że wiatr mnie wspomaga. Rozkręcenie sprawia mi problemy, po szaleństwach w Kotlinie Kłodzkiej. Droga jest jakby nieco bardziej płaska niż w tamtych okolicach, ale w sumie dobrze, za kilka dni wyjazd na imprezę integracyjną. Lekko nie będzie, zapisało się ponad 100 osób, kilka odpuściło głównie ze względu na zdrowie, ale dalej to będzie około 90 osób... szok. Powinienem dać sobie nieco więcej czasu na odpoczynek, jednak... nie mogę się powstrzymać od jazdy.

Na drogach względnie pusto, nawet w Piotrowicach nie ma problemu by przejechać, by trochę pociągnąć. Na wysokości Halemby coś delikatnie pokrapia, nic wielkiego, ale z niepokojem spoglądam na chmury... 

Droga mija dość szybko, w firmie jestem o akceptowalnej porze. Ciekawe jak dzień się potoczy, coś czuję, że ze względu na przygotowania niewiele zrobię z tego co chciałby zrobić... 

Zdjęcie archiwalne
W parku Zadole
W parku Zadole © amiga

Po pracy

Wtorek, 5 czerwca 2018 · Komentarze(0)
Dzień był ciężki, z pracy wyjeżdżam około 17:15, pogoda lepsza niż ta o poranku. Na drogach luz :), można jechać, można odpocząć, Drogi miejscami wilgotne, nie straszy, ale jednak chyba lepiej odpuścić sobie teren, a może...

W Zabrzu decyzja,... i jadę drogami, wieczorem muszę się przygotować do wyjazdu. Mam nadzieję, że pójdzie to sprawnie, po raz kolejny mam sakwy do spakowania... 

W domu jestem przed 19, późno, zmęczenie daje znać o sobie. Jednak rower musi być w idealnym stanie. W ciągu dnia udało mi się podjeść do rowerowego na małe zakupy. Po powrocie czekają nowe węższe opony... Może uda mi się to wszystko poprzekładać... ?
Pogoda dopisuje
Pogoda dopisuje © amiga

Do pracy o poranku

Poniedziałek, 28 maja 2018 · Komentarze(0)
Poniedziałek, dawno już minęła siódma... szkoda gadać, ale zbieranie się po wczorajszym firmowym dniu dziecka w zasadzie mi nie idzie. W końcu jednak wsiadam na rower i w drogę. Wiatr dość silny ze wschodu. Będzie mi pomagał, za to coś czuję, że wracając może mnie zabić..  
Samochodów niewiele, małe zaciski w Piotrowicach, tyle, że tam trwa remont... i jeszcze kilka/kilkanaście miesięcy potrwa, lepiej nie będzie w tym czasie. Chyba najbardziej przewalona mają w tym miejscu piesi... choć rowerzysta też nie ma wesoło. 
Tylko czekać gdy zamkną to skrzyżowanie
Tylko czekać gdy zamkną to skrzyżowanie © amiga
Wydostaję się z Katowic, wiatr robi swoje, rower leci... prawie unosi się w powietrzu... coś czuję, że może to być całkiem niezły przejazd w tym roku... W Kochłowicach ruchem kierują piesi, dzięki temu prawie bez zatrzymania przejeżdżam rondo. Na Wirku nie mam problemów, podobnie jak i w Bielszowicach.
Uwielbiam jak tak ktoś stoi
Uwielbiam jak tak ktoś stoi © amiga
Na Bielszowickiej
Na Bielszowickiej © amiga
Tyle, że zbliża się ósma i jestem w Zabrzu, obawiam się korków, jednak chyba przesadzam, jest luźno. Kolejne skrzyżowanie tylko mignęło. Został tylko ostatni odcinek w Gliwicach. 
Rondo w Zabrzu
Rondo w Zabrzu © amiga
Jednak i tutaj nie ma problemów. Za to zastanawia mnie dalej zgrzytanie napędu... co to za cholerstwo. Chcę podejść do rowerowego i kupić jakiś odtłuszczacz, rozbiorę wszystko, wyczyszczę i  może to coś da... Nie lubię takiego szukania nie wiadomo czego.
Rowerzystka w drodze do Gliwic
Rowerzystka w drodze do Gliwic © amiga

Powrót z pracy

Poniedziałek, 28 maja 2018 · Komentarze(0)
Jest kwadrans po 17 gdy ruszam, gorąco. Wieje ze wschodu, wiatr zabija. Wiem, że pojadę lasami, nie mam ochoty na walkę z wiatrem. Tak wiec już na Sośnicy wbijam się na ścieżki prowadzące na hałdę. W większości są puste, ale od czasu do czasu trafiam na kogoś na rowerze... 
Nie am ochoty na ciśnięcie, po prostu chcę dojechać do domu. Tym bardziej, że juto szykuje się raczej dzień bez roweru. 

W prawo czy w lewo...?
W prawo czy w lewo...? © amiga
Droga na hałdę
Droga na hałdę © amiga
Prawie na szczycie hałdy w Sośnicy
Prawie na szczycie hałdy w Sośnicy © amiga
Stara hałda w Makoszowach jeszcze mokra, jest wiele miejsc gdzie występuje błoto i kałuże, jadę więc wąską ścieżynką wśród drzewek. za to dalej zaczyna się gehenna. Jazda po kamolach wielkości pomarańczy, czasami pojawiają się miejsca gdzie ich nie ma... ale na czerwonym szlaku rowerowym to chyba przesada. 
Wąska ścieżka
Wąska ścieżka © amiga
Znienawidzone kamienie
Znienawidzone kamienie © amiga
Na krótko wyjeżdżam na asfalt w Halembie, zastanawiam się nad ciastkarnią... ale nie nie dzisiaj. Do domu coraz bliżej. Z doliny Jamny jedynie 10 km. Jestem w Panewnikach, jeszcze kawałek i dotrę do domu... 
Na kijkach...
Na kijkach... © amiga
Prawie pod domem
Prawie pod domem © amiga
Na miejscu pora na odpoczynek, ale w plecaku mam odtłuszczacz. Może znajdę chwilę by rozebrać napęd... zobaczymy

Objazd fragmentu trasy do Zakopanego

Sobota, 26 maja 2018 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Sobota, dzień matki, więc jak można go spędzić? Oczywiście na rowerze ;) w górach w doborowym towarzystwie. 
Ruszamy Z Darkiem z okolic Łodygowic, za 2 tygodnie będzie to pierwsza baza na drodze do Zakopanego. Miejsce niesamowite, okolica przepiękna... 
Ruszamy, ślad ma około 140km. Pogoda ma być... idealna, no... może ma być o 15 stopni za gorąco. Liczymy jednak na to, że przejedziemy ten odcinek dość szybko i na 15-16 wrócimy do samochodu, tym bardziej, że prognozy straszą burzami. 

Hotel w Łodygowicach
Hotel w Łodygowicach © amiga
Początkowo trasa lekko zaskakuje, pojawiają się krótkie ale intensywne podjazdy, pierwsze 10 km to góra, dół, góra dół... lekko nie ma. Okazuje się, że na jednym z podjazdów jest nachylenie 14 procent. Sporo... Dobrze, że to krótki fragment. 
Wapiennik w okolicach Twardorzeczki
Wapiennik w okolicach Twardorzeczki © amiga
Kilka razy testujemy różne warianty, zdarza się, ze mylimy drogi bo wjazd jest nieoczywisty. Właście z tego powodu obejeżdżamy ten nieznany nam fragment, samo ślęczenie nad mapami niewiele daje. Wkrótce wjeżdżamy na trakt królewski... Widoki zapierają dech... warto trochę się pomęczyć :)
Góry za nami
Góry za nami © amiga
Widoki z okolic Radziechowy
Widoki z okolic Radziechowy © amiga
Kładka pieszo rowerowa - Węgierska Górka
Kładka pieszo rowerowa - Węgierska Górka © amiga
Najwięcej kombinacji jest w okolicach Węgierskiej Górki i Milówki, ślad wyprowadza nas na manowce, musimy zawrócić i pojechać ciut inaczej . Do Rajczy w zasadzie droga zaskakuje pozytywnie, nie jest specjalnie ruchliwa a dodatkowo nachylenie na poziomie 1% za bardzo nie męczy. Tyle, że do przełęczy jest jeszcze kawałek. 
Soła na wysokości Rajczy
Soła na wysokości Rajczy © amiga
Zespół pałacowo-parkowy w Ujsołach
Zespół pałacowo-parkowy w Ujsołach © amiga
Od Rajczy nachylenie wyraźnie rośnie jest już w okolicach 4-5%, rowery lekko się stawiają, jakieś 2 km przed szczytem pojawia się znak informujący o stromym podjeździe... chwilę później czujemy to w nogach 10-12%... jest ciężko, dobrze, że to krótki odcinek... 
Chyba będzie podjazd
Chyba będzie podjazd © amiga
Na przełęczy Glinka
Na przełęczy Glinka © amiga
Na granic krótka przerwa i... zaskoczenie jadą rowerzyści, jakieś wyścigi szosowe polsko-słowackie. Eskorta policji, samochody z rowerami a  w środku tego wszystkiego my ;)
Policja już czeka
Policja już czeka © amiga
Trafiliśmy na zawody...
Trafiliśmy na zawody... © amiga
W końcu ruszamy, przed nami długi zjazd, niby do Namestova, ale gdzieś po 10km droga to górka i dolinka. Nie jest specjalnie lekko, na dokładkę słońce pali niemiłosiernie. Powoli dojadamy banany, kanapki, pijemy ile wlezie, ale na niewiele to pomaga. Darek sygnalizuje, że coś jest nie tak, że palą go uda... Coś nie tak z geometrią, coś zmieniał w ustawieniach siodełka... masakra... to dopiero połowa trasy... W Namestovie tuż za tamą dłuższa przerwa, na knoppersy. 
Namestovo
Namestovo © amiga
Zalew Orawski
Zalew Orawski © amiga
Obiad mistrzów
Obiad mistrzów © amiga
Dobre miejsce na odpoczynek
Dobre miejsce na odpoczynek © amiga
Pora zacząć zawracać, na niebie pojawiają się nieprzyjemne chmury., oby nie lunęło, co jakiś czas sprawdzamy prognozy... radary, nie wygląda to źle... ale jednak wolelibyśmy być już po polskiej stronie nieco bliżej samochodu... 

Tym razem łagodniejszy podjazd na przełęcz Glinne. Droga monotonna, gdzieś w połowie podjazdu przerwa na kolę. Dopiero wtedy ruszamy dalej. Po Polskiej stronie jest zdecydowanie lepiej, kilkadziesiąt km w dół... rowery pędzą chwilami po ponad 60 km/h... nie oznacza to jednak, że jest lekko... mimo wszystko to męczy... 
Rowery dwa
Rowery dwa © amiga
Na przełęczy Glinne
Na przełęczy Glinne © amiga

W Jeleśni przerwa w pizzerii, musimy coś zjeść, a pizza pojawia się w ciągu 15 minut :)... Spędzamy tutaj prawie godzinę i dopiero ruszamy w drogę do samochodu. Zostało około 22km Prowadzi nas nawigacja... i trasa jakoś leci. Nie jest może super widokowa, ale nie jedziemy w jakimś strasznych ruchu samochodowym.  Wyjątkiem jest most w Żywcu i kawałek starej drogi na Bielsko.

Koło samochodu jesteśmy około 17... Trasa męcząca, ale warto było pojechać. 
Dzięki Darku za towarzystwo, dawno wspólnie nie jechaliśmy :) Przypomniały się stare czasy... 


Do pracy

Piątek, 25 maja 2018 · Komentarze(0)
Piątunio o poranku... Ruszam standardowo 10 po 7. Ruch na drogach raczej podobny jak zwykle, trochę się go obawiam bo to piątek, choć cyrk raczej będzie wieczorem. Piotrowice standardowo zawalone samochodami, dzisiaj jednak kombinuję jak dotrzeć wcześniej do pracy, zapowiada się ciężki dzień. Ostatni i dzień przygotowań do firmowego dnia dziecka. 

W planie nie mam lasów, raczej nastawiam się na szosy, rower pomaga :), miejscami sam jedzie, kolejne dzielnice mijam dość szybko... Krótki postój tylko w Bieszowicach na skrzyżowaniu. 

Do Zabrza docieram przed ósmą, na szczęście jest względnie pusto. Podobnie zresztą jest w Gliwicach a w firmie jestem w okienku czasowym, więc chyba dobrze... 

Wspomnienia z Podlasia ;)
Wspomnienia z Podlasia ;) © amiga