Wpisy archiwalne w kategorii

W jedną stronę

Dystans całkowity:87899.67 km (w terenie 13786.08 km; 15.68%)
Czas w ruchu:3963:11
Średnia prędkość:22.18 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:341916 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:3366060 kcal
Liczba aktywności:2567
Średnio na aktywność:34.24 km i 1h 32m
Więcej statystyk

Leśny poranek

Wtorek, 19 czerwca 2018 · Komentarze(0)
Rano przed wyjazdem jeszcze myślałem, że pojadę szosami. Szybko jednak okazuje się, że rower sam ciągnie do lasu. W Panewnikach już jestem na leśnych ścieżkach... Jest przyjemnie, ciepło. W lesie pusto, jedynie na hałdzie w Panewnikach coś się dzieje, od kilku lat likwidują ją... 
Gdy wyjeżdżam na chwilę na szosy na Halembie widzę solidne korki... jednak las jest dla mnie, tle, że nieco dalej trwa wycinka drzew, muszę uważać i ominąć ile się da. Sporo pracującego sprzętu, dziwne, że wczoraj ich nie było. 
Nie lubię gdy ścieżka jest w ten sposób utwardzona
Nie lubię gdy ścieżka jest w ten sposób utwardzona © amiga
Na wysokości Kończyc chwila czekania na wolną drogę i jadę nieco innym wariantem, przejazd na drugą stronę jest prawie niemożliwy. Skąd te samochody we wtorek? Pocieszam się jedynie tym, że już za tydzień na drogach będzie może 1/3 samochodów :) Zaczynają się wakacje, wyjadą też studenci.... Uff 2 miesiące luzu, prawie 3, bo ci drudzy wrócą dopiero pod koniec września na poprawki ;)
A te kontenery to po co?
A te kontenery to po co? © amiga
Wzdłuż A4...
Wzdłuż A4... © amiga
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Wracam do cywilizacji na granicy z Gliwicami. Wkrótce też docieram do firmy, poranek dobrze wykorzystany... Oby powrót był w podobnych warunkach. 

Nasi grają, a ja w lesie ;)

Wtorek, 19 czerwca 2018 · Komentarze(2)
Ruszam nieco wcześniej, jest coś koło 16:45. wiatr chyba w plecy, ciepło, przyjemnie, trochę pędzących samochodów, chyba to ostatni kibice wracają do domów. 
Szybko uciekam w las, a dokładniej na szlak rowerowy, ten niebieski Zabrski, zastanawiam się czy poprawili cokolwiek. W zeszłym roku zrobiono trochę korekt, moim zdaniem był to błąd i... niestety tak zostało. Odcinek na Sośnicy to jedna wielka breja. Są miejsca gdzie muszę jakoś przeprowadzić rower. Jednak im dalej tym jest gorzej, koło mnie zaczynają latać chmary komarów, muszek... słyszę bzyczenie...  ścieżka jest coraz bardziej zarośnięta... Masakra.
Niebieski szlak rowerowy
Niebieski szlak rowerowy © amiga
Niespodzianki na szlaku...
Niespodzianki na szlaku... © amiga
Widok na staw przy hałdzie na Sośnicy
Widok na staw przy hałdzie na Sośnicy © amiga
Zabrski szlak rowerowy
Zabrski szlak rowerowy © amiga
Niespodzianki na szlaku
Niespodzianki na szlaku © amiga
Dobrze, że to już koniec
Dobrze, że to już koniec © amiga
W Końcu wyjeżdżam na coś szerszego, już nie mam ochoty na Zabrskie szlaki, ktoś kto projektował go powinien nim przejechać za karę, utaplać się w tym bagnie.... a na koniec powinien zostać przywiązanie do drzewa i zeżarty przez małe latające wampiry... 
Jedzie pociąg z daleka...
Jedzie pociąg z daleka... © amiga
... tyle, że trzeba odstać swoje
... tyle, że trzeba odstać swoje © amiga
Staw Makoszowski
Staw Makoszowski © amiga
Wyjeżdżam na Halembie, czuję, że przednie koło coś miękkie... niedobrze. Staję w pobliżu zabudowań, w słońcu, tutaj nic nie gryzie, wymieniam dętkę... i ruszam... 20m dalej w ciągu kilku sekund schodzi powietrze z tylnego koła.... jakieś fatum... 
Po wymianie dętki w przednim kole
Po wymianie dętki w przednim kole © amiga
W oponie znajduję coś wielkiego... wpiło się... kolejne kilkanaście minut na wymianę... mam nadzieję, że kolejnej pany nie będzie dzisiaj, mam ze sobą łatki, ale średnią ochotę na łatanie. Wolę zrobić to w domu. 
Niespodzianka z tylnego koła
Niespodzianka z tylnego koła © amiga
Po wymianie dętki w tylnym kole ;)
Po wymianie dętki w tylnym kole ;) © amiga
Na szczęście kolejne kilka km jest po asfalcie, tyle, że w Starej Kuźni pownownie wjeżdżam w las, raczej nie spodziewam się niespodzianek i tak też jest. Za to w Panewnikach przypominam sobie o paczkomacie, jadę kolejową licząc na to, że rowerem przejadę. Niestety droga rozkopana... cóż zawracam i jadę ciut inaczej. Przy paczkomacie spędzam może minutę, fanty zabrane... Pora do domu. 
Dolina Jamny
Dolina Jamny © amiga
Chyba tędy nie przejadę
Chyba tędy nie przejadę © amiga
Tak pusty parking przy Lidlu widziałem ostatnio był w niedzielę niehandlową ;)
Tak pusty parking przy Lidlu widziałem ostatnio był w niedzielę niehandlową ;) © amiga

A na miejscu.... dowiaduję się, że nasi znowu przerżnęli... tak więc miałem dobre wrażenie, że Orły Nawałki dobrze wypadają jedynie w reklamach. Historia lubi się powtarzać... Cóż... jeszcze 2 mecze i wracają do domu... 

Do pracy o poranku

Poniedziałek, 18 czerwca 2018 · Komentarze(0)
Wstałem nieco wcześniej, ale zanim wszystko ogarnąłem to zrobiła się 7:15... cóż... 
Gdy ruszam to mam wrażenie, że wieje od zachodu... może nie jakoś znacząco ale jednak. Jadę na góralu, nie chciało mi się przezbrajać rowerów, ale chciałbym wieczorem pojechać lasem, a tam ten rower sprawdza się lepiej. 
Tylko co z tego gdy już w Panewnikach odbijam do lasu, tak więc i rano i wieczorem jest szansa na teren :), Teraz raczej łagodnie, bez hałdy na Sośnicy. Trasa nieco dłuższa, ale mniej hardcorowa. 
Denerwują kamienie wysypane na ścieżkach przez Makoszowami. strasznie źle się po tym jedzie. Jakby nie dało się tego w jakiś sposób ubić. No nic...
W firmie jestem w przyzwoitym czasie jak na górala :), jednak ten krótki przejazd spowodował, że wszystko co mam na sobie jest pokryte czarnym pyłem z lasu. Wyglądam podobnie jak po wczorajszym maratonie ;)
lasy Halembskie - solidna wycinka
lasy Halembskie - solidna wycinka © amiga
Na starej hałdzie jeszcze są kałuże ;)
Na starej hałdzie jeszcze są kałuże ;) © amiga
Lasek Makoszowski
Lasek Makoszowski © amiga

Powrót lasami

Poniedziałek, 18 czerwca 2018 · Komentarze(0)
Ruszam kilka minut po 17, coś strasznie mi się nie chce. Wiatr w twarz, przynajmniej takie mam wrażenie. Jako, że jadę góralem to szybko odbijam w las, a raczej na hałdy. Tak więc wycieczka zrobiła się terenowa. Zdaję sobie sprawę z tego, że będzie dłużej trwała, ale... chyba tego potrzebuję, Początkowo myślałem o najkrótszym wariancie, jednak im dłużej jadę, tym po głowie chodzi mi więcej opcji ;)


Przejście nie ma ;)
Przejście nie ma ;) © amiga
Na hałdzie w Makoszowach
Na hałdzie w Makoszowach © amiga
Niektóre ścieżki zaskakują, pozarastały, zrobione jakieś zasieli, w jednym z takich miejsc mało nie zaliczam gleby...Na dokładkę coś mi zaczyna szumieć w tylnym hamulcu. W efekcie staję na kilka minut i poprawiam mocowanie, zaczął mi lekko trzeć. 
Wieki mnie tutaj nie było, drogi pozarastane.
Wieki mnie tutaj nie było, drogi pozarastane. © amiga
Ładne kwiatki
Ładne kwiatki © amiga
Coś mało wody w Kłodnicy
Coś mało wody w Kłodnicy © amiga
Podziwiam widoki, stare znajome miejsca, w niektórych nie było mnie ponad rok. A w końcu to tak blisko domu, w drodze do i z pracy, wybór górala to był strzał w 10. Opony szerokie, ale na to z czym muszę walczyć na ścieżkach są idealne. 
Staw kiszka na Halembie
Staw kiszka na Halembie © amiga
Jeszcze kilka lat temu wyglądało tutaj zupełnie inaczej
Jeszcze kilka lat temu wyglądało tutaj zupełnie inaczej © amiga
Trochę piasków
Trochę piasków © amiga
Z lasu wyjeżdżam dopiero w Starych Panewnikach, ostatni fragment szosami. W domu strasznie chce mi się pić... masakra jakaś... czy to jeszcze efekt ostatniego rajdu czy może dzisiejszego powrotu? 
Punkt widokowy w dolinie Jamny
Punkt widokowy w dolinie Jamny © amiga
Wyjeżdżam do cywilizacji
Wyjeżdżam do cywilizacji © amiga

Piątek 15....

Piątek, 15 czerwca 2018 · Komentarze(0)
Wczoraj dzień minął bez roweru, szkoda dnia, ale urzędy nie czekają, czasami trzeba tam się udać, załatwić co się da i zapomnieć....
Poranek raczej standardowy, samochodów niewiele, jak na porę wyjazdu. Jest 7:15, Lekkie zaciski w Piotrowicach, ale budowa ma swoje prawa, wiem, że będzie jeszcze gorzej, bo dopiero trwają przygotowania... jeszcze żaden z pasów nie został wyłączony z ruchu. Przypuszczam, że nastąpi to w ciągu 2 tygodni... 

Wiatr mam lekko wspomagający, nie jest więc źle, pogoda też jakby lepsza niż przedwczoraj. Zastanawiam się jak będzie wieczorem gdy będę wracał, znowu wiatr w twarz? Pewnie tak, ale może do lasu? Zobaczymy. 

Do firmy docieram w takim sobie czasie, zmęczenie jeszcze daje o sobie znać... pewnie za kilka dni będzie już dobrze. A teraz do pracy :)
Na placu budowy
Na placu budowy © amiga

Powrót z pracy

Piątek, 15 czerwca 2018 · Komentarze(0)
Ruszam kilka minut po 17, jest ciepło, wiatr w twarz, pora wrócić do domu, jeszcze dzisiaj mam w planie kilka rzeczy do ogarnięcia, zdaje się, że w niedzielę uda się gdzieś wyjechać :)

W tej chwili marzę o jak najszybszym powrocie do domu, tak więc jadę szosami, ale nie do końca, po drodze odbijam lekko w bok, już dawno miałem sprawdzić pewną drogę, ale jakoś zawsze odkładałem to na później. Dzisiaj pora to objechać... droga... nijaka, w zasadzie nic ciekawego, na dokładkę nie prowadzi tak jakbym chciał, nadkładam nieco drogi i wyjeżdżam w pobliżu węzła z A1... nie o to mi chodziło... Cóż...

Wracam na szosy, na Wirku widzę, że szlabany zamknięte, tak więc wbijam się na szlak wzdłuż potoku Bielszowckiego. Trochę terenu nie zaszkodzi.
Od kilku dni chodzi mi po głowie by znowu założyć sztywny widelec w szaraku, ręka jest już raczej sprawna, a amor... przydaje się, jednak i tak mam go najczęściej zablokowany. Pokombinuję może w weekend. 

Do domu docieram w przyzwoitym odpoczynkowym czasie, trochę terenu zaliczone. :) Wieczorem pora trochę odpocząć. Sobota to raczej przygotowania .... 

Nowa trasa?
Nowa trasa? © amiga
Śliwki jeszcze zielone
Śliwki jeszcze zielone © amiga

szara rzeczywistość

Środa, 13 czerwca 2018 · Komentarze(0)
Wyjazd integracyjny przeszedł do historii, dziś powrót do szarej rzeczywistości, dojazdy do pracy...
Dzień, trochę dziwny, coś straszą opadami, wiatr mam w plecy, ubrałem wiatrówkę, jest chłodno. Na drogach sporo samochodów, co nie zmienia faktu, że jadę drogami.
Ten tydzień i tak będzie mało rowerowy, jutro mam kilka spraw w urzędzie, poniedziałek i wtorek wypadły... Tak więc zostaje się cieszyć rowerem dzisiaj i w piątek, może jeszcze coś wyjdzie w weekend... 



Do końca jeszcze daleko
Do końca jeszcze daleko © amiga

Powrót z pracy

Środa, 13 czerwca 2018 · Komentarze(0)
Powrót około 16:30, czuję, że mi się nie chce, czuję zmęczenie i jeszcze ten wiatr w twarz, z rana to pomagało, teraz.... cóż... dobrze, że to wieczór. Nie spieszy mi się, aż tak bardzo. Pogoda zdecydowanie lepsza, jest cieplej, choć widać, że jeszcze niedawno coś popadywało. 

Na drogach dość pusto, jednak gdzieniegdzie pojawiają się lekkie zaciski, po głowice chodzi mi by podjechać na myjnię, to niestety się nie dzieje, może pojutrze? Marzę o tym by wskoczyć pod prysznic i odpocząć... 

W końcu docieram do domu... udało się, kolejny dobrze wykorzystany dzień, szkoda, że jutro znowu przerwa, a może i dobrze? Organizm się zregeneruje ;)

Polne kwiaty
Polne kwiaty © amiga

Powrót z Zakopanego

Niedziela, 10 czerwca 2018 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Sobota minęła dość spokojnie, bez wycieczek rowerowych. Za to na spokojnym spacerze po Zakopanem i okolicy, po kilku tygodniach spiny, kulminacji w czwartek i piątek, wczoraj odpoczywaliśmy z Darkiem. 20 km spacer :), niby nic wielkiego, ale jednak czujemy zmęczenie. 

Zespół Szkół Budowlanych im. dr Władysława Matlakowskiego w Zakopanem Technikum Nr. 1
Zespół Szkół Budowlanych im. dr Władysława Matlakowskiego w Zakopanem Technikum Nr. 1 © amiga
Oby nie padało z tych chmur
Oby nie padało z tych chmur © amiga

Giewont, rok temu tam byłem
Giewont, rok temu tam byłem © amiga
Krajobrazy jak z bajki
Krajobrazy jak z bajki © amiga
Kościół na Pęksowym Brzyzku pw. Matki Boskiej Częstochowskiej
Kościół na Pęksowym Brzyzku pw. Matki Boskiej Częstochowskiej © amiga
wewnątrz kościoła na Pęksowym Brzyzku pw. Matki Boskiej Częstochowskiej
wewnątrz kościoła na Pęksowym Brzyzku pw. Matki Boskiej Częstochowskiej © amiga
Pomniki zaskakują
Pomniki zaskakują © amiga
Czaszka na jednym z grobów na cmentarzu na Pęksowym Brzyzku
Czaszka na jednym z grobów na cmentarzu na Pęksowym Brzyzku © amiga
Kolejna czaszka na grobie na cmentarzu na Pęksowym Brzyzku
Kolejna czaszka na grobie na cmentarzu na Pęksowym Brzyzku © amiga
Pomniki zaskakują
Pomniki zaskakują © amiga
Grób Kornela Makuszyńskiego na cmentarzu Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku
Grób Kornela Makuszyńskiego na cmentarzu Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku © amiga

Zbieramy ekipę około 8:00, oczywiście są opóźnienia, ruszamy trochę przed 9. Tym razem pozostali najwytrwalsi. Trasa powrotna planowana jest na 100 km do Żywca, a dalej jeżeli ktoś chce też może jechać. W sumie rusza na 9 osób, 2 kolejne mają wyjechać nieco później i podążać inną trasą. Peleton szybko się rozbija, z przodu jadą wycinaki, a ja z Witkiem i Tomkiem spokojnie jedziemy z tyłu. Wiatr nas wspomaga. Jeszcze w Zakopanem krótki postój przy sklepie, szybkie uzupełnienie zapasów. Podjazd na Kościelisko daje się lekko we znaki. Za to dalej... przez kolejne kilkadziesiąt km głównie z górki.

Od Chochołowa po szlaku kolejki.. Pogoda dopisuje... Gdy wracamy na szosy ruch jest sporo mniejszy niż w tygodniu, nie widać Tirów, osobówek też mniej. Kierujemy się na Korbielów, krótszy wariant, znamy go, podjazd nie jest specjalnie wymagający. Na szczycie Złoty Bażant bezalkoholowy, zakup serków i można jechać dalej. Zjazd do Żywca zajmuje nam około godziny :) Tam rozstajemy się z kilkoma osobami, jadą do samochodu w Łodygowicach. 

14% podjazd po bruku ;) za nami
14% podjazd po bruku ;) za nami © amiga
Uwielbiam takie drogi
Uwielbiam takie drogi © amiga

Jest pora obiadowa, tak więc zatrzymujemy się w centrum w restauracji, zamawiamy obiad i czekamy... czasu jest trochę, bo samochody które mają nad odebrać są jeszcze daleko :)... Tak więc najedzeni i napici dzielimy się na 3 grupy, pierwsza jedzie ze mną, druga zapakuje się za chwilę do innego samochodu i trzecia Witek i Sławek którzy postanowili pojechać rowerami do Gliwic. 
W domu jestem około 17... tego wieczora mam jeszcze 2 rzeczy do ogarnięcia. Gdzieś po 21 dostaję informację, wszyscy bezpiecznie dojechali.... 
Ten przedłużony weekend to kulminacja półrocznych przygotowań. Wszystko się udało, nie było większych problemów na trasie, emocje opadły. 
Podziękowania należą się wszystkim którzy podjęli wyzwanie, Za rok obiecujemy, że trasa będzie łatwiejsza... choć niekoniecznie krótsza ;)

Wyjazd integracyjny Zakopane 2018 - dzień drugi

Piątek, 8 czerwca 2018 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień drugi firmowego wyjazdu rowerowego do Zakopanego. Wczesny poranek, pora przyjrzeć się rowerom, sprawdzić czy wszystko działa, czasami wymienić opony ;), podpompować koła. Zbliża się 9, na miejscu jest już kolejne kilkadziesiąt osób mających nam towarzyszyć, w sumie jedzie nas dzisiaj 88. Kilka osób dopiero dzisiaj wyjechało z Gliwic w wariancie 226 km w jeden dzień.

Samochód wiozący rowerzystów lekko się spóźnił, w efekcie wyjeżdżamy z półgodzinnym poślizgiem. Nie ma to jednak większego znaczenia tą trasę planujemy na 10 godzin z postojami... 

Ostatnie przygotowania
Ostatnie przygotowania © amiga
Początek jest wyjątkowo trudny, pojawiają się pierwsze podjazdy, nie są specjalnie długie, ale za to strome, ten "najgorszy" ma około 14%, ale za to widoki.... 
Pomimo wczesnej pory słońce grzeje niemiłosiernie, to jedna z tych rzeczy której się obawiam, odwodnić się w takich warunkach jest się łatwo, a część osób nie ma wyrobionych nawyków picia. 
Prognozy pogoda na dokładkę nas straszą burzami po południu, zastanawiamy się wszyscy gdzie to nas dopadnie i czy w ogóle dopadnie, a może meteo się myli? 
Zwarty szyk
Zwarty szyk © amiga
a teraz w dół
a teraz w dół © amiga
Chwila odpoczynku po ostrym podjeździe
Chwila odpoczynku po ostrym podjeździe © amiga
Jest gdzie się zmęczyć
Jest gdzie się zmęczyć © amiga
Pod sklepem
Pod sklepem © amiga
Początek trasy wygląda tak, że co 2-3 km jest krótki postój, by pozbierać grupy, by zrobić zdjęcia, nie wróży to dobrze czasowi przejazdu. O 12 powinniśmy być na przełęczy Glinka, a mamy za sobą dopiero 12 km i już minęła godzina. W Węgierskiej Górce wjeżdżamy na trakt cesarski, piękna droga bez samochodów, piękne widoki. W Milówce wjeżdżamy na czerwony szlak i jego z grubsza musimy się trzymać. Tyle, że przy projektowaniu trasy w ślad wkradł się błąd i o ile ja czy Darek wiemy jak jechać, to obawiamy się jak poradzą sobie z tym pozostałe grupy. Już na mecie dowiadujemy się, że faktycznie wprowadziło ich to w błąd i wchodzili pod jakieś dziwne mostki, ale bez większych problemów przejechali ten odcinek. Tym bardziej, że za przejazdem kolejowym w Milówce i tak musimy się poruszać główną drogą. 
Piękne widoki
Piękne widoki © amiga
Na mostku
Na mostku © amiga
Kładka w Węgierskiej Górce
Kładka w Węgierskiej Górce © amiga
Sporo chmur na niebie
Sporo chmur na niebie © amiga
Góry coraz bliżej
Góry coraz bliżej © amiga
Okolice Rajczy
Okolice Rajczy © amiga
Droga coraz bardziej stroma
Droga coraz bardziej stroma © amiga
Ostatnia stacja...
Ostatnia stacja... © amiga

Na podjeździe robimy jeszcze 2 krótkie postoje, jeden w Rajczy i drugi w Ujsołach, tam ostatnie uzupełnienie płynów. Zaczyna się bardziej stromy odcinek. To około 8 km, jednak może nam zająć i godzinę. Mimo tego, że im bliżej d granicy tym nachylenie większe, to wszyscy dają sobie z tym świetnie radę. Ewe podwożą na przełęcz drogowcy ;) Łukasz odkrywa, że od dłuższego czasu ma zaciśnięty przedni hamulec... ;) To jest wyczyn... jechać 30 km pod górkę na zaciśniętym hamulcu :) Na szczycie już czekają na nas wozy wsparcia. Są banany, batony, woda, kola itp. Przerwa około 30 minut. Trochę straszą mnie te ciemne chmury na horyzoncie. Może jednak uda się przejechać bez deszczu... 
Wycinanki na drodze
Wycinanki na drodze © amiga
Na szczycie przełęczy
Na szczycie przełęczy © amiga
Teraz długi zjazd
Teraz długi zjazd © amiga
Chmury nie wróżą nic dobrego
Chmury nie wróżą nic dobrego © amiga
Długi zjazd po Słowackiej stronie, ale... wjeżdżamy w ulewę, w ciągu kilku chwil jesteśmy mokrzy, zatrzymujemy się tylko na chwilę, pochować telefony. Ulewa połączona z gradem na dość ruchliwym odcinku drogi nie jest przyjemna. Gnamy jak szaleni, Zatrzymujemy się po około 30km za tamą. Deszcz ustaje. 
Solidnie leje
Solidnie leje © amiga
Ten deszcz nie umila jazdy
Ten deszcz nie umila jazdy © amiga
Chwila odpoczynku
Chwila odpoczynku © amiga
W końcu przestało padać
W końcu przestało padać © amiga
Chyba się wypogadza
Chyba się wypogadza © amiga
Oravská priehrada
Oravská priehrada © amiga
Od grupy jadącej za nami jakieś 30 minut później dowiadujemy się, że oni jechali tylko po mokrych drogach, nie skropiło ich nic z nieba. Cóż trzeba mieć szczęście. ;) Uśmiechnięci zadowoleni jedziemy dalej. Temperatura znowu rośnie, coś czuję, że wyschniemy zanim dojedziemy do hotelu w Zakopanem, a do tego jest coraz bliżej. Zostało około 50 km. 
Ostatni postój w Słowacji
Ostatni postój w Słowacji © amiga
Kawałek z górki
Kawałek z górki © amiga
Od Trsteny zaczyna się 15 km najfajniejszego odcinka na trasie poprowadzonego po starym nasypie kolejowym w kierunku Nowego Targu. Tutaj słychać zachwyty Ochy i Achy, tyle, że patrząc a kierunku Tatr Wysokich widać szalejące tam burze. Oby nas znowu coś nie dorwało. Jedna z rzecz których nie lubię, są burze w lesie i w górach, szczególnie gdy jestem na szczycie. ;)
Most kolejowy przerobiony na rowerowy
Most kolejowy przerobiony na rowerowy © amiga
Krótka przerwa
Krótka przerwa © amiga
Te mostki są niesamowicie klimatyczne
Te mostki są niesamowicie klimatyczne © amiga
Genialna rowerówka
Genialna rowerówka © amiga
Miejsce postojowe przy drodze rowerowej w kierunku granicy z Polską
Miejsce postojowe przy drodze rowerowej w kierunku granicy z Polską © amiga
Tatry coraz bliżej
Tatry coraz bliżej © amiga
Przed Chochołowem
Przed Chochołowem © amiga
Po przekroczeniu granicy jesteśmy w Chochołowie, ostatnia przerwa na trasie, tym razem dość krótka, kilka osób jedzie już siłą woli, ale nie poddają się, do mety około 20km, to jakaś godzina z lekkim okładem. Leciusieńko kropi, na szczęście nie jest to nic wielkiego. ruszamy. Ostatni podjazd na Kościelisko, i dłuuuugi zjazd do Zakopanego. 
Przerwa w Chochołowie
Przerwa w Chochołowie © amiga
Kawałek pod górkę
Kawałek pod górkę © amiga
Kościół pw. św. Kazimierza w Kościelisku
Kościół pw. św. Kazimierza w Kościelisku © amiga
Giewont na wyciągnięcie ręki
Giewont na wyciągnięcie ręki © amiga
Te 3 km od centrum miasta do hotelu są nieprzyjemnie, ruch jak diabli, cały czas lekki podjazd, zajęło nam to dobre 20 minut, ale jesteśmy na miejscu, dotarliśmy, zwyciężyliśmy. Dla wielu osób były to życiówki, rekordy odległości, rekordy prędkości.... 
Dalej nie jadę ;)
Dalej nie jadę ;) © amiga
Już w hotelu
Już w hotelu © amiga

Na miejscu podczas kolacji dziękujemy wszystkim uczestnikom za podjęcie wyzwania, za miesiące przygotowań. To był 5 wyjazd rowerowy w dużym gronie, co roku zapisuje się na nieco coraz więcej osób. Strach pomyśleć co będzie jeżeli przedłużymy dystans do 300km. Podziękowania należą się szefostwu Etisoftu za udzielone wsparcie, działowi HR,osobą które jechały samochodami i w razie czego wspomagały nas, czy to bananami, czy narzędziami. Niespodzianek na całym 220 km odcinku prawie nie było.