Wpisy archiwalne w kategorii

W jedną stronę

Dystans całkowity:87899.67 km (w terenie 13786.08 km; 15.68%)
Czas w ruchu:3963:11
Średnia prędkość:22.18 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:341916 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:3366060 kcal
Liczba aktywności:2567
Średnio na aktywność:34.24 km i 1h 32m
Więcej statystyk

Skrótem do Zabrza

Wtorek, 22 kwietnia 2014 · Komentarze(2)
Bukowina I

Wyjeżdżam coś po 14:00, wcześnie, ale też trochę nietypowo, ok 15:00 muszę dotrzeć do wolnego miasta Helenka... Widzę, że nadciągają ciemne chmury, prognozy też twierdzą, że powinno popadać..., opady mają być krótkie, ale intensywne... Chwilę waham się którędy jechać..., czy szosy i zaliczyć czerwoną falę, czy jednak ryzykować przejazd przez leśną na której prawie na 100% będzie błotniście. Ryzykuję...
Mimo wszystko wolę obskoczyć bokami..., Kawałek fajnego terenu, fajnego przejazdu..., i docieram do mojej ulubionej ścieżki/drogi... 
Stan trochę mnie zaskakuje, tym bardziej, że ostatnio popadywało..., droga jest przejezdna, błota stosunkowo niewiele. w kilku miejscach tylko pozalewane dziury... jest nieźle..., widzę, że nie tylko ja korzystam z tej drogi, z naprzeciwka mijam przynajmniej kilka grup bikerów... :)
Dojeżdżam do asfaltu i mogę nieco przyspieszyć, chwilę później dopadam rowerówki prowadzącej w kierunku na Rokitnicę i dalej na Helenkę... Zabawa z podjazdem... i jestem na miejscu... czas na pracę...

Gdzieś pomiędzy Gliwicami a Zabrzem
Gdzieś pomiędzy Gliwicami, a Zabrzem © amiga

piątek przedświąteczny

Piątek, 18 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
EL CONDOR PASA - SIMON & GARFUNKEL.

Ostatni dzień dojazdowy, święta zapowiadają się prawie zupełnie bezrowerowe, dopiero w poniedziałek jest szansa na coś więcej z Darkiem, sobota odpadnie w przedbiegach, niedziela to spotkanie rodzinne, które może skończyć się różnie ;P
Ale dzisiaj jadę rowerem, kolejny raz chcę być jak najwcześniej na miejscu. Poranek ponownie zimny, 3 stopnie na starcie, po raz kolejny ubieram się w długie ciuchy, marzę już o chwili gdy na starcie będzie 16-17 stopni, słońce będzie świecić od 4:00 rano... będę mógł pojechać zupełnie na krótko... a tak... wariant zimowy ;P

Tyle, że prognozy wskazują na znaczne ocieplenie, powrót powinien być w zdecydowanie lepszych warunkach i mam nadzieję, że nie po szosach. A na tą chwilę gnam drogami, w Katowice sporo samochodów, podobnie w Kochłowicach, spory korek jak na tą chwilę..., W Zabrzu zaczynam wyprzedzać samochodu stojące w długim korku przed skrzyżowaniem i chyba trochę przeginam, wjeżdżając bezpośrednio przed policję lekko na nich wymuszając ustąpienie mi miejsca, chyba kusze los... spoglądam, ale chyba nie chce się im mnie gonić..., udało się.


Ostatnie kilka km za to w spokoju, większość mobilków już w pracy, szosy są moje... światła zatrzymują mnie na chwilę dopiero w Gliwicach. Piękny dzień się zapowiada :)
Wspomnienia z francji
Wspomnienia z francji © amiga

w końcu lasami...

Piątek, 18 kwietnia 2014 · Komentarze(2)
Lost Society - Game Over

W końcu ciepło, wychodzę ciut wcześniej, już rano obiecałem sobie wycieczkę lasami, aby jednak zawsze nie jeździć tą samą drogą dzisiaj..., mała zmiana, przeglądnąłem wikimapię w poszukiwaniu czegoś ciekawego, ważne aby nie trzeba było nadkładać specjalnie drogi... Pierwsza myśl, to odbiję gdzieś w kierunku Stargańca, a później się zobaczy. jednak analizując wyżej wspomniany seriws odkryłem 3 miejsca które być może dobrze rokują.., wszystkie w okolicy starej kuźni, przy analizie jednego z nich sopisanego jako stracona wioska mam wrażenie, że to ruiny jakiś zabudowań, jednak brak jakichkolwiek zdjęć i opisu zmusza mnie do jazdy w ciemno..., kawałek dalej jest coś opisane jako resztki wieży obserwacyjnej i ciut dalej źródełko, to ostatnie widziałem na focie i wygląda nieszczególnie, ot rurka wetknięta coś i leci z tego woda... ale jak mam tam jechać to przy okazji o to też zahaczę...

Początek to standardowe tereny, hałda w makoszowach, tyle, że dzwoni ważny tel... i zamiast jazdy prowadzę rower rozmawiając, trwa to dobre 25- 30 min... Ważne, że udało się ustalić kilka rzeczy, za to tracę sporo czasu i o Stargańcu już nie myślę. W końcu tuż przed szczytem hałdy mogę wsiąść na rower i jechać dalej... Mijam Makoszowy, Kończyce i jestem na Halembie nieco dalej w Starej Kuźni odbijam w kierunku na Mikołów, spoglądając na ślad w endomondo dojeżdżam w okolice straconej wioski...  jest jakiś budynek, pozostałości po garażu lub jakiejś innej małej budowli, ale nic szczególnego, mało tego wygląda jak zamieszkane przez ekologów..., odpuszczam, nie ryzykuję, jadę dalej, jakieś 200 metrów dalej szukam śladów po wieży i też nic nie widzę, jakieś doły i tyle,... druga porażka..., za to trafiam na źródełko, nie wygląda specjalnie, ale w końcu sukces...,

Połamane drzewa
Połamane drzewa © amiga
Całkiem tego tutaj sporo
Całkiem tego tutaj sporo © amiga
Źródełko... z rurką?
Źródełko... z rurką? © amiga

kawalątek dalej jest dolina Jamny, rzeczka meandruje tutaj tworząc spore zakola i jest czystsza niż jeszcze 3 lata temu..., chyba coś się poprawiło, może to wymiana kanalizacji w Mikołowie? Spędzam tutaj dobre 20 minut...

Dolina Jamny
Dolina Jamny © amiga
Rzadko tutaj bywam
Rzadko tutaj bywam © amiga
Może za rzadko
Może za rzadko © amiga

w końcu jednak ruszam i ciut dalej wbijam się na hadłę w Halembie a może Panewnikach (w sumie nie wiem w jakich granicach administracyjnych ona się znajduje). a na szczycie wow... to chyba największa górka w okolicy... na samym szczycie bawię się robiąc panoramę, musi tutaj być pięknie jesienią gdy wszystkie drzewa mienią się żółto czerwonymi barwami...

Mała planetka :)
Mała planetka :) © amiga

Widok z hałdy
Widok z hałdy © amiga

Tam gdzieś jest wyjazd
Tam gdzieś jest wyjazd © amiga

Ruszam dalej, kombinując jak wyjechać gdzieś w kierunku panewnik...  po drodze jeszcze krótka sesja i może 500m dalej zatrzumuje mnie strażnik..., widać że wściekły, już z daleka mówi że obserwują mnie dobre kilkanaście minut na kamerach... chwila rozmowy już spokojniejszej  i okazuje się, że to dość duży teren zakładu..., bez wstępu... bo jeżdżą tutaj pociągi, samochody ciężarowe i działa w końcu mały zakład... tyle, że ze sporym zapleczem... Minutę, może 2 później jadę już do domu... wyjeżdżam w Panewnikach, jeszcze tylko park na Zadolu i jestem praktycznie w domu... Pięknie było... i niestety pewnie nie raz jeszcze będę sprawiał problemy strażnikom na hałdzie :), mimo wszystko warto zaryzykować, widoki z hałdy są niesamowite. Patrząc po kominach to widać również kopalnię w Makoszowach ;) 

czwartek do pracy

Czwartek, 17 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Oasis - Wonderwall

Wczorajszy dzień prawie kompletnie bez roweru, wizyta u lekarza to główny punkt programu, jedna z zatok jest zajęta, jest szansa, że w ciągu miesiąca to zejdzie.Czyli będę musiał się z tym bujać jeszcze chwilę..., a teraz hyc na rower i do Gliwic, pogoda chyba zaczyna się nieco poprawiać, chociaż  jest zimno, tylko 2 stopnie na starcie, za to pojawiło się słońce..., dzisiaj jednak nie mam czasu na podziwianie, na zatrzymywanie się, próbuję zobaczyć na co mnie stać i czy uda mi się zacząć odpracować to co zabrała mi choroba, kondycję, poleciała totalnie w dół. Po serwisie Giancik spisuje się rewelacyjnie, co prawda serwis chciał być fajny i zmienili mi szprychy nie do końca na takie jakie chciałem, wymienili je pod kolor  roweru, czyli na coś na co zupełnie nie zwracam uwagi. Chyba jeszcze mnie nie znają.
Drogi tak dla odmiany suche, jedyne kałuże na które się natykam to rowerówka w Kochłowicach i Lasek Makoszowski , a dokładniej okolica budowy DTŚki, w Firmie ląduję w dość przyzwoitym czasie, chociaż to nie to co było jeszcze 4 miesiące temu..., mam co robić, za tojuż w firmie czuję, że znowu mnie zatyka, prawe ucho..., czas pojeść trochę prochów, wziąć kąpiel i do pracy :)
Gdzieś w Normandii
Gdzieś w Normandii © amiga

zaczyna się robić przyjemnie

Czwartek, 17 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
The Verve - Bitter Sweet Symphony

W końcu nieco wyższa temperatura, w chwili wyjścia jest coś ok 12-13 stopni, świeci słońce, jest naprawdę przyjemnie, jednak dzisiaj nie poszaleję, jadę najkrótszą możliwą drogą, muszę być maź o 18:30 w domu. Chociaż trochę, żal, że nie będzie dzisiaj lasu, nie będzie terenu, za to mogę próbować naciskać mocniej na pedały. Droga klasyczna, no prawie, w Kończycach, a może jeszcze  w Pawłowie jadę sprawdzić jak postępują prace na Rogoźnickiej..., i widzę, że idzie im to całkiem sprawnie, poprzedni odcinek zajął im chyba dobre 8 miesięcy, a ten już powoli kończą, tłuczeń leży prawie na całej długości, jeszcze chwila i powinni położyć tutaj asfalt, przynajmniej taką mam nadzieję, w końcu nie będę musiał kombinować nad przejazdem, będzie prościej i szybciej. A dzisiaj jeszcze raz przez ogródki działkowe, drogę w kilku miejscach tarasują samochody z kamieniami, trochę ciężkiego sprzętu. Fajnie, że coś się dzieje. Przejazd z Bielszowic na Wirek skrótem :), piękna droga, ale widzę iż niewiele osób o niej wie... mija mnie może kilka samochodów na km... reszta jedzie dookoła. Pewnie to kwestia przyzwyczajenia, a może też tego że nie ma żadnych drogowskazów... Pomiędzy Wirkiem, a Kochłowicami  również jadę nieco inaczej, tym razem ciut dłuższym wariantem po czerwonej rowerówce, ale w tym miejscu mi odpowiada. Dojeżdżam do Katowic, jeszcze chwila i melduję się w domu. 

Normandia - gdzieś na wybrzeżu
Normandia - gdzieś na wybrzeżu © amiga

w deszczu i pod wiatr

Wtorek, 15 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Lynyrd Skynyrd - Simple Man

Kolejny zimny poranek, ta wiosna chyba nas nie rozpieszcza, a może po prostu jest jeszcze za wcześnie? Wyjeżdżam kilka minut po 7:00, tyle, że pada i wieje wredny zimny wiatr, na dokładkę mam wrażenie, że kierunek niezbyt mi odpowiada, korci aby wjechać w las, ale warunki tam będą nieciekawe, tym bardziej, że nie zapakowałem błotników... ech... chyba nie poszaleję. Na drogach istne szaleństwo, ale nie mogę zrobić sobie wyjątku, chcę mimo wszystko dojechać w jakimś względnie normalnym czasie do firmy. Przerzedza się już w Zabrzu, więc ostatnie 10 km we względnym spokoju... Gliwice już kompletny luzik, ale... na Odrowążów pod wiaduktem niemiłosiernie mnie wydmuchało, niby niewielki kawałek i lekko z górki, ale prędkość momentalnie spadła do kilkunastu km/h. Może chociaż w drodze powrotnej wiatr dzisiaj wspomoże...?
Lew - Z archiwum - kwiecień 2011 w Śląskim Zoo - chyba było cieplej
Lew - Z archiwum - kwiecień 2011 w Śląskim Zoo - chyba było cieplej © amiga

wariant skrócony

Poniedziałek, 14 kwietnia 2014 · Komentarze(2)
Black Label Society - My Dying Time

Wyjazd w wersji skróconej, lecę z Zabrza zamiast z Katowic, lekko przeciągnęła mi się Odyseja :), kombinuję, którędy jechać? Chyba najlepiej by było gdyby to były lasy..., szosy są dzisiaj niewskazane. W firmie powinienem być w ok 40 min..., tyle, że w Zabrzu można nieźle się naciąć w poniedziałki, zobaczymy, będę uciekał od głównych dróg, pojadę tyłami i leśną, nawet jeżeli miałoby to oznaczać brnięcie po kolana w błocie. 
Początkowo po ścieżce rowerowej więc jest nieźle, rower świetnie daje sobie radę, ja chyba też, jednak czuję te wczorajsze 90km po górkach.., to nie zakwasy, ale jakaś odmiana zmęczenia..., wkrótce wjeżdżam w leśną i jestem w szoku, droga może nie jest sucha, ale błota jest niewiele, zwalniając do ok 14-15 można przejechać nawet specjalnie się nie brudząc. Teraz pozostał odcinek Gliwicki, 90% po ocznych szosach, nie napotykam na żadne problemy, za to przy forum skracam sobie trasę, przez parking po nieudanej inwestycji - Fokusie... Jestem w firmie, szybka gorąca kąpiel i można zabrać się za pracę.

Powoli robi się pięknie
Powoli robi się pięknie © amiga

czuję zmęczenie

Poniedziałek, 14 kwietnia 2014 · Komentarze(2)
Black Label Society - I Never Dreamed

Wracam szosami, nie mam ani ochoty na zwiedzanie, ani na dłuższy przejazd, zresztą pogoda też do tego nie zachęca, te kilka stopni powyżej zera to nie moja ulubiona temperatura. Jako, że wychodzę dość późno, to drogi puste. Gdzieś w drodze dostaję sms-a, ech, przyszedł nowy power bank, trzeba go odebrać, w paczkomacie. Przesyłka wędrowała z Krakowa 5 dni..., tragedia... pod tym względem poczta dalej wygrywa. 
Po drodze w kilku miejscach delikatnie pada, gdy w końcu docieram do domu, to wszystko wędruje do prania, tyle, że czeka mnie jeszcze jedna krótka wycieczka..., po wspomniany wcześniej powerbank. Wsiadam po cywilu na rower i jadę, 15 min później jestem spowrotem. Czas na jego potestowanie. Zobaczymy jak będzie się spisywał. ten stary miał wadę związaną z gniazdem ładowania - miało tendencję do wyłamywania się..., po rozebraniu doszedłem do wniosku, że naprawa niewiele zmieni, zajakiśczas znowu się to wyłamie, moim zdaniem to błąd konstrukcyjny.
Nowy powerbank - ciekawe jak się sprawdzi
Nowy powerbank - ciekawe jak się sprawdzi © amiga

mglisty poranek

Piątek, 11 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Chasing Cars - Snow Patrol Piątek, ostatni wyjazd do Gliwic, weekend za to zapowiada się dość intensywny, 2 imprezy urodzinowe, Miechów i... Rajd miejski... sporo, ale teraz jeszcze o tym nie myślę. Chcę dojechać do pracy, pogoda zaskakuje, wisi gęsta mgła..., odpalam lampki, tak dla zasady, będę bardziej widoczny. Gnam po szosach..., czas na pracę będę miał skrócony, częściowo z powodu intensywnego weekendu. Ważne, by zrobić co zrobić..., Nie przepadam za jazdą po drogach w takich warunkach, ale cóż zrobić... wybory nie ma specjalnie. Chyba najgorsza sytuacja jest na granicy Katowic i Rudy Śląskiej, w centrach miast jest zdecydowanie lepiej, Gdy dojeżdżam do firmy zamglenie jest niewielkie i w zasadzie zupełnie już nie przeszkadza.

Coś się dzieje na Stargańcu

Coś się dzieje na Stargańcu © amiga

kolejny raz szosami

Piątek, 11 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Mike Oldfield & Miriam Stockley - Moonlight Shadow

Wychodzę znowu kilka minut po 16:00, spieszy mi się, za 2 godziny szykuje się impreza urodzinowa szwagra, mała kameralna, ale w piątek. Może to i lepiej? Nie wjeżdżam do lasu, po raz kolejny jadę drogami, o tej porze ruch jest wzmożony, jednak nie zwracam na to uwagi, po raz kolejny zwiedzam Rogoźnicką w Zabrzu, czemu... zupełnie nie wiem, mogłem w końcu skręcić wcześniej... i problem wykopków drogowych zupełnie by nie istniał. Jutro za to szykuje się krótki wyjazd do centrum Katowic pokibicować koleżankom w Miejskim Rajdzie Przygodowym. 
W domu melduję się przed 18:00, teraz szybka kąpiel i na urodziny... będzie się działo. 

Jeden w bunkrów w lasach panewnickich
Jeden w bunkrów w lasach panewnickich © amiga