Wpisy archiwalne w kategorii

W jedną stronę

Dystans całkowity:87899.67 km (w terenie 13786.08 km; 15.68%)
Czas w ruchu:3963:11
Średnia prędkość:22.18 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:341916 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:3366060 kcal
Liczba aktywności:2567
Średnio na aktywność:34.24 km i 1h 32m
Więcej statystyk

Piątek rano

Piątek, 26 czerwca 2015 · Komentarze(2)
Wydawało mi się, że zaczynam wstawać coraz wcześniej, że zmęczenie minęło... a jednak nie.... Dzisiaj problemy ze wstawaniem... w efekcie na rower wsiadam dopiero o 7:30... masakra... na dokładkę pogoda nie rozpieszcza, meteo.pl twierdzi że przez cały dzień możliwe są przelotne opady... zresztą kolejne 2 dni zapowiadają się równie nieciekawie... 

Jadę szosami... trochę obawiam się tego, że będzie nieciekawie na drogach... dzisiaj ostatni dzień szkoły... większość rodziców będzie chciała odwieźć swoje pociechy... to pewniak zwiększonego ruchu....

A jednak... z rana jakoś dziwnie pusto... może zakończenie w szkołach jest później?  W każdym bądź razie na drogach jest luz... nawet w Gliwicach na Zabskiej przejeżdżam bez jakiegokolwiek czekania... szok...

Ciekawe jak będzie w przyszłym tygodniu gdy oficjalnie zaczną się wakacje :)

Co to za impreza...?
Co to za impreza...? © amiga

Czwartek rano

Czwartek, 25 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Z dnia na dzień jeździ mi się coraz lepiej... dzisiaj po raz pierwszy nie czuję zmęczenia po poprzednim weekendzie...
Gdy wsiadam na rower i tak wyjątkowo późno... jedzie mi się bardzo dobrze... pagórki po drodze nie stanowią specjalnie wyzwania.... to dobry prognostyk na weekend...  

Poranek standardowo po szosach, co prawda nie pada, ale w lesie pewnie jest sporo błota... a może się mylę? trzeba to będzie kiedyś sprawdzić, ale nie teraz...

Spieszy mi się do firmy... czasu niewiele, późny wyjazd... i w zasadzie ostatni dzień roboczy szkół... jutro mają już tylko pożegnanie... 



Ścinka trwa w najlepsze
Ścinka trwa w najlepsze © amiga

Czwartek wieczór

Czwartek, 25 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Wracam do domu.... pomimo tego, że pogoda jeszcze nie rozpieszcza to decyduję się na nieco lasu, nieco terenu... 

Omijam jednak szerokim łukiem hałdę na Sośnicy... jakoś nie mam melodii by się przez nią dzisiaj przebijać, tym bardziej, że mam założone slicki... Zupełnie też nie wiem co będzie w terenie.... ale... najwyżej pojadę wolno, ew. gdy będzie bardzo źle to odbiję gdzieś na szosy....

Przejeżdżam tuż obok stawów Makoszowskich... później odbijam na niebieską rowerówkę  i dalej czerwonym szlakiem na Halembę... 
Na chwilę zatrzymuję się w Starej Kuźni, widać, że poprawki ścieżki rowerowej to nie było coś chwilowego, zaczęło się czyszczenie lasu, ze śmieci z krzaków... ze starych połamanych drzew... odświeżone też zostało miejsce na ognisko..., gdzieś zniknęła latryna ;P

Wkrótce dojeżdżam do granicy Katowic, wjeżdżam na szosy i gnam do domu.... 

Jaka wielka armata :)
Jaka wielka armata :) © amiga

Środa rano

Środa, 24 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Wczoraj zrobiłem sobie jeden dzień odpoczynku od rowera... 
Jadąc w poniedziałek w obie strony bolało mnie wszystko, zmęczenie dawało się we znaki, a wczoraj miałem jechać wieczorem do kuzynki... więc było wytłumaczenie by nie jechać rowerem ;)

Dzięki temu organizm trochę odetchnął, zregenerował się... dzisiejsza jazda już zdecydowanie lepsza... 4 litery przestały się odzywać. Siodełko znowu jest wygodne :).... 

Dzisiejszy poranek nieco cieplejszy od poniedziałkowego, przypomina bardziej wieczór sprzed 2 dni... czyżby w końcu robiło się cieplej?  po dość długim okresie opadów, dżdżu?

Na drogach znowu jakiś maraton... trwa wyścig szczurów...byle do piątku...

Jednak domy nie muszą być nudne i sztampowe :)
Jednak domy nie muszą być nudne i sztampowe :) © amiga

Środa wieczór

Środa, 24 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Kolejny raz wychodzę dość późno z firmy jest 17:10 gdy ruszam w drogę do domu... W ciągu dnia po niebie przewalały się ciężkie chmury, coś padało, kropiło, zresztą przed wyjazdem sprawdzałem radary meteo... i to co widziałem nie napawa optymizmem... jest spora szansa że gdzieś mnie dorwie deszcz, przelotne opady powtarzają się co jakiś czas... 

Do domu wybieram więc w miarę krótką trasę, żadnych szaleństw, i prawie w całości szosami... chyba to najlepsza opcja... jedzie mi się za to coś wyjątkowo dobrze, czyżby wiało od zachodu? 

Już w domu sprawdziłem, że tek było w istocie :) Wspomagał mnie wiatr.... :) chociaż raz.... 

Ciekawe co przyniesie jutro

Świeżo wycięte drzewa
Świeżo wycięte drzewa © amiga

Poniedziałek rano

Poniedziałek, 22 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam z domu bardzo późno, jest 7:20... po bardzo aktywnym weekendzie dzisiaj nie mogłem się pozbierać, budzik miał co robić... 
Czuję  zmęczenie i co ciekawe bolą mnie 4 litery... wydawało mi się, że już jest to niemożliwe, a jednak... po 8 godzin dziennie w siodełku odcisnęło na mnie swoje piętno...

Nie mogę sobie dobrać pozycji, i tak źle i tak niedobrze, uwiera boli... kiedy to przestanie? Może zrobić sobie przerwę, może wrócić pociągiem? Pogoda nie rozpieszcza... na dokładkę to ostatni tydzień przed wakacjami... na drogach spory ruch.... 

Gdy dojeżdżam do firmy i spoglądam na czas dojazdu.... masakra... na dokładkę chyba wiał wiatr z zachodu, może nawet z północnego zachodu....

Z góry widać więcej
Z góry widać więcej © amiga

Poniedziałek wieczór

Poniedziałek, 22 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Na rower wsiadam równie późno jak rano... jest 17:20... 4 litery dalej dają znać o sobie... w ciągu dnia mało nie usnąłem... ale z tego co widziałem to nie tylko był mój problem, połowa firmy chodziła śnięta... a kawa miała powodzenie :)

Za ciepło nie ma, muszę mieć założoną wiatrówkę... wiatr zmienił kierunek, tym razem wieje z południowego zachodu, zupełnie nie mam melodii do jazdy, miałem jeszcze dzisiaj jechać do kumpla, ale odwołałem to spotkanie... nie mam siły, chce mi się spać.... 

Ciekawe ile dni organizm będzie potrzebował na regenerację po weekendzie? Może w środę będzie już ok? Czas pokaże...

Kręcę się przez całą drogę na siodełku, dalej nie mogę znaleźć odpowiedniej pozycji... masakra...

Po wejściu do domu.... marzę tylko o gorącej kąpieli....

Ciemne chmury nad szczytami
Ciemne chmury nad szczytami © amiga

Powrót z Wisły - spotkanie integracyjne Etisoft

Niedziela, 21 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Po kolejnej krótkiej nocy przyszła pora na pożegnanie z Wisłą z przemiłym labiryntem Hotelowym... Prognozy znowu wskazują, że możliwe są opady... tyle, że przez poprzednie 2 dni miało być podobnie... a nie padało.. może i dzisiaj się nam upiecze? 

Widok ze stoku przy Stoku :)
Widok ze stoku przy Stoku :) © amiga

Uzbrojeni w razie czego w przeciwdeszczówki, ruszamy w drogę jest 11... do Gliwic wraca nas nieco mniej... - 15 osób... reszta będzie ewakuowana busami... 

Na górze chałupka
Na górze chałupka © amiga

Początek...z górki.. a dokładnie pierwsze 25km aż do Skoczowa... średnia bardzo wysoka... pomimo, że wszyscy zmęczeni po atrakcjach 2 nocnego spotkania integracyjnego... Wracamy dokładnie tą samą drogą którą jechaliśmy do Wisły... może z małymi modyfikacjami które wprowadzamy po drodze... w zasadzie to Darek wprowadza, bo ja mam zaszczyt zamykać grupę... 

Kwiaty na szczycie
Kwiaty na szczycie © amiga

Na granicy z Ustroniem, mała niespodzianka... Darek prowadzi nieco inaczej przejeżdżając przez mostek wiszący... dopiero później dowiaduję się, że uległ namową Jarka... ;)... stąd zmiana... szkoda tylko, że nie zasygnalizowali tego wcześniej... w efekcie niepotrzebnie zrobiliśmy z Alą kółko. 

Chwilę później, żegnamy Jarka który leci na skróty do domu... 

Odcinek do Skoczowa mija szybko... ale... ponownie czekało nas noszenie rowerów... w kilku miejscach... Pod jednym z wiaduktów gubię starą Sigmę 1609... ale.. nawet po nią nie wracam... była już tak zużyta, że miała problemy z kontaktowaniem... nawet nowe podstawki nie pomagały... był najwyższy czas by ją wymienić... Gdybym się wrócił, pewnie dalej kombinowałbym jak ją uzdrowić... a tak... wiem jedno, pora na nowy licznik... pewnie też Sigmę, bo wszystkie podstawki mam pod nią zamontowane na obu rowerach w czujnikami kadencji... 

Za ul Bielską w Skoczowie na chwilę zatrzymujemy się przy sklepie.... pora napełnić bidony, coś zjeść... licznik pokazuje średnią ponad 21 km/h... to sporo.. ale coś czuję, że dalej już tak szybko nie będzie... tym bardziej, że przed Gliwicami czekają nad podjazdy... górki.... 

Po dobrych 10-15 minutach wsiadamy na rowery i jedziemy dalej...

Po niebie przewalają się ciężkie deszczowe chmury.... od czasu do czasu coś leci z nieba... Gdy jest nieco gorzej zatrzymujemy się by założyć przeciwdeszczówki.... tyle, że po 10-15 minutach jazdy zdejmujemy je... deszczu już nie ma, a jest zbyt gorąco na jazdę w mało przepuszczalnych ubraniach... 

W Strumieniu jesteśmy trochę za wcześnie by zrobić jakąkolwiek przerwę... to dopiero 37km... jedziemy dalej, zakładam, że w Woszczycach zrobimy przerwę... tam są i sklepy i knajpka...  a specjalnie daleko niema.....

Gdy dojeżdżamy w okolice lasu Baraniok, słychać cichnące rozmowy, czuć wręcz zmęczenie.... kilka osób coś napomina o knajpce... W Rudziczce kojarzę, że jest sklep, ale... nic więcej..., jednak gdy dojeżdżamy do ul.Pszczyńskiej z daleka naszą uwagę przykuwają parasole... Tam musi być knajpa :)... może coś więcej? odbijamy z trasy przejazdu.... 

Czekając na posiłek
Czekając na posiłek © amiga

Pierwotnie myślałem, że przerwa zajmie nam nie więcej niż 20 minut jednak po wszystkich widać, że potrzebują przerwy... Przemiła pani z obsługi.... wyciera krzesła, przynosi menu... już wiadomo, że szybko stąd nie wyjedziemy :)

Chwila wytchnienia
Chwila wytchnienia © amiga

Menu spore... większość osób decyduje się na pierogi... z mięsem..., i żurek... kilka woli coś bardziej konkretnego :).... 
Po 10 minutach wraca kelnerka z informacją, że żurku nie będzie czy może być czosnkowa...., przystajemy na tą zamianę z wyjątkami które wolą barszcz..., wychodzi też na to, że pierogów z mięsem też nie ma na całą naszą grupę, ale są ruskie i z kapustą i grzybami... cóż... zjemy co będzie... :)

Wszyscy tego potrzebowali
Wszyscy tego potrzebowali © amiga

Mija dobre 10 minut... Przychodzi kelnerka informując że czosnkowej tyle nie będzie, ale możemy to zamienić na rosół, a pierogi z mięsem w cudowny sposób się odnalazły.... Pojawiają się też pierwsze dania... 

Słońce grzeje przyjemnie, nie mamy ochoty się stąd ruszać...

Za chwilę pewnie pojawi się kelnerka :)
Za chwilę pewnie pojawi się kelnerka :) © amiga

Po skonsumowaniu pozamienianych posiłków i niezłej zabawie z tego powodu, Jacek wpada na pomysł by zakończyć biesiadę kawą lub herbatą... 
No i się zaczęło od nowa.... herbata, czarma, zielona..., kawa z mlekiem, bez z ekspresu.... w końcu pada słowo... szarlotka z lodami :)... zamawia ją w sumie z 10 osób... 
Klasycznie po chwili przychodzi kelnerka z informacją, że tyle szarlotki nie ma, czy możemy to zamienić na sernik, już otwarcie śmiejąc się zgadzamy się na zamianę :).... 
Trzeba przyznać jednak, że jedzenie było niezłej jakości, wyrobu raczej własne... wszystko pyszne... tylko ta obsługa i braki... 

W sumie w knajpce spędziliśmy 90 minut... ciężko po takim czasie wsiąść na rower.... 
Na niebie pojawiają się znowu ciemne ciężkie chmury.... 

Gdy docieramy do Woszczyc zaczyna się mały armageddon, leje... oberwanie chmury... chronimy się pod parasolami... Radary twierdzą, że to może potrwać nawet 40 minut.... 

Przeczekać deszcz
Przeczekać deszcz © amiga

10 minut później już tylko lekko kropi... jedziemy dalej... humory dopisują... jednak przed nami Orzesze i wkrótce góra Ramża... podjazd nieco łatwiejszy niż ostatnio, bo po płytach betonowych... ale w zamian... zjazd już terenem.... całość na 70 km wycieczki... 

Na wysokości Ornontowic robimy krótką przerwę... coś jemy... i... ruszając mylimy ścieżkę...  i dobre kilkaset metrów... musimy się wracać... 

Gdy dojeżdżamy do Gierałtowic Jacek, Piotrek i ja odbijamy.... na Chudów... by dalej dotrzeć odpowiednio do  Chorzowa, Zabrza i Katowic.... 

Żegnamy się z resztą towarzystwa... i pędzimy na Chudów, żółtym szlakiem :)

Gdy tam docieramy rozstajemy się z Piotrkiem a sami jedziemy na Helembę, gdzie żegnam się z Jackiem i już dalej sam jadę Na Panewniki i dalej do domu... 

Zaliczam jeszcze myjnię... rower wygląda tragicznie, w trakcie wycieczki nazbierał kilka kg piasku, błota..., wszystko trzeszczy...

W domu jestem około 20:00... 

Zaskoczył mnie w tym roku pozytywnie wyjazd firmowe, co prawda pierwsze jaskółki było widać już w zeszłym roku w trakcie wyjazdu do Siewierza, również w kwietniu podczas wyjazdu firmowego do Mikołowa..., a tym razem przerosło to nasze wszelkie wyobrażenia... 
W sumie 3 dniowy wyjazd integracyjny wypadł niesamowicie, myślę, że wszyscy uczestnicy go zapamiętają.... 

Mam nadzieję, że wkrótce uda się zebrać znowu większą grupę na kolejny wyjazd... gdzie? Pomysłów jest kilka... co z tego wyjdzie nie wiadomo...., w końcu zaczyna się sezon urlopowy.... 


Spotkanie integracyjne Wisła 2015 - Etisoft

Piątek, 19 czerwca 2015 · Komentarze(5)
Uczestnicy


Wybiła 12... minut zero zero... kiedy ekipa się zebrała...

Etisoft Bike Team
Etisoft Bike Team © amiga

Ostatnie przygotowania
Ostatnie przygotowania © amiga

Przygotowania do tego wyjazdu trwały już od dłuższego czasu... kilka razy objechaliśmy trasę, dzisiaj jest finał, prowadzimy 43 osobową "kompaniję" firmową do Wisły...  Liczba osób wymusiła na nas podział na grupy... dwie 15 osobowe i jedna 13... 

Przed wyjazdem
Przed wyjazdem © amiga

Pierwszą grupę prowadzi Krzysiek... chyba ma najsilniejszy skład... 
Druga to moja grupa chyba najbardziej wesoła i gadatliwa :)
Trzecią najmniejszą prowadzi Darek - składająca się z rowerzystów "zawodowców" jak i amatorów... 

Z rana lało jak z cebra... drogę do firmy przeklinałem i jednocześnie modliłem się, by nie było powtórki, zastanawiałem się ile osób odpuści... okazało się, że poza 2 "zawodowcami" reszta się stawiła... 

Wszyscy pełni zapału :)
Wszyscy pełni zapału :) © amiga

Trzy, dwa, jeden
Trzy, dwa, jeden © amiga

Pora ruszać
Pora ruszać © amiga

Kilka minut po 12 ruszamy...  w odstępach kilkuminutowych... Pierwsza grupa wyjechała... więc pora na moją... początek drogi to standardowe przebicie się przez miasto..., przez rozkopane miasto, przez ul Kujawską i Pszczyńską... Przyznaję się, że z tym odcinkiem mieliśmy największy problem by wyznaczyć go bezkolizyjnie, by nie kwitnąć wieki na skrzyżowaniach...., na światłach... i by dało się przejechać dowolnym rowerem, nie tylko górskim.... początek to kierunek Politechnika, gdzie na rondzie wjechaliśmy na Kujawską, później w pobliżu budowanego Podium odbiliśmy na tyły ul Kopalnianej która przecina Pszczyńską... Poszło nadzwyczaj sprawnie, chociaż przejechaliśmy na 2 raty... co wymusiło krótki postój...

Chwilę później już byliśmy na Bojkowskiej, długi fragment rowerówką z której trzeba było zjechać tuż za kopalnią..., starałem się utrzymywać tempo około 20km/h.... i niespecjalnie ją przekraczać, to umożliwiało jazdę zwartą ekipą, grupa nie rozciągała się więcej niż na 100m...

Od Bojkowa do Gierałtowic czekała nas jazda szosą... przy czym kompletni zaskoczył ruch na drodze, a w zasadzie jego prawie całkowity brak, coś czego się obawiałem najbardziej, gdy testowałem tą trasę po 16, 17... wyglądało to zupełnie inaczej... 
Gdyby tylko tak wyglądała cała droga :)

W Gierałtowicach odbijamy na Bekszę, zaczęły się boczne drogi asfaltowe, pogoda chyba się poprawia. może nie jest za ciepło, ale nie pada, a gdzieś tam widać przebijające się słońce :)

Jedno z planowanych miejsc postojowych - Dębińsko
Jedno z miejsc postojowych - Dębińsko © amiga

Tuż za Bekszą czeka nas pierwszy odcinek leśny, po deszczach jest ciekawie, masa kałuż, sporo błota, rowery tańczą... obawiam się czy wszyscy przejedziemy to bezproblemowo... okazuje się, że problem w zasadzie nie istnieje, nawet zwykłe rowery miejskie na slick-ach przejeżdżają bez większych problemów... 3 km dalej jesteśmy już w Dębińsku Wielkim. Pierwsze 20 km za nami... natykamy się na odpoczywającą grupę pierwszą, to miejsce było planowane na postój... 
My również przystajemy, 15 minut przerwy... jeszcze nie ma potrzeby wizytacji sklepów, robienia dodatkowych zakupów, wszyscy mają swoje zapasy :)

Na górze... pomnik piłki... - Góra Ramża - radar meteo :)
Na górze... pomnik piłki... - Góra Ramża - radar meteo :) © amiga

Grupa pierwsza odjechała, kilka minut później wpadają pierwsze osoby z grupy trzeciej... My wkrótce ruszamy... przed nami w zasadzie jedyny nieco bardziej stromy podjazd, tuż za Dębińskiej jest góra Ramża na szczycie której znajduje się radar meteorologiczny, dojazd jest po szerokim szutrze, początkowo ziemistym, później pojawiają się kamienie, na szczęście są już ubite.... Pod radarem zbieramy się całą ekipą... i tym razem czeka nas zjazd do Orzesza Jaśkowic... rowery na płytach betonowych rozpędzają się do prawie 50 km/h to dzisiaj chyba będzie najszybszy fragment... i chyba jedyny tak stromy zjazd... ;P

Za Jaśkowicami przebijamy się przez 925... zaczyna się dość fajny odcinek bocznymi drogami, na Zazdrość, pięknie się jedzie, a krótkie odcinku szutrowe tylko urozmaicają nam monotonię jazdy ;) 

Wkrótce docieramy do Woszczyc...  w których przekraczamy paskudną 81 i w pobliżu kościoła robimy krótką przerwę, to około 33km drogi... jednak teraz czeka nas dłuższy fragment bez sklepów, bez jakiegokolwiek zaplecza... nie planujemy tam żadnych postoi.... Więc tutaj kto ma potrzebę to może zajść do sklepu, ew skorzystać z toalety restauracyjnej :)... W między czasie wysłuchujemy kilku kawałów opowiadanych przez jednego z mieszkańców, który już rozpoczął weekend, a przynajmniej tak wyglądał :)

Miejsce charakterystyczne
Kościół w Woszczycach © amiga

Kierunek Rudziczka, przez lasy, po szutrach i po piasku... to chyba jedyny fragment gdzie on występuje... wjazd na ścieżkę, ma pewną wadę, ilekroć tędy jeżdżę, zawsze skręcam nie w tą... na szczęście poprawka to jedyne 20m.... Teren wymusza na nas jazdę gęsiego... tutaj nie ma specjalnie opcji jazdy obok siebie... Na horyzoncie pojawia się wielka góra - hałda kopalni Krupiński... niektórzy zaczynają się obawiać, że przejedziemy centralnie przez nią, jednak jesteśmy złośliwi i odbijamy tuż przed w prawo a następnie w lewo omijając tą przeszkodę. 

Za Rudziczką czeka nas ostatni terenowy, czy może bardziej leśny fragment drogi, tutaj trafiamy na kałuże, błoto, las Baraniok nie rozpieszcza, ale to krótki odcinek i kilometr dalej znów pędzimy asfaltami... 

W Mizerowie wjeżdżamy na nieco bardziej ruchliwą drogę, prowadzącą do Studzionki i dalej na Strumień, gdzie planujemy dłuższą przerwę :)... Za Studzionką skracamy przejazd przez Adelajdę a kilka km dalej lądujemy na rynku w Strumieniu... gdzie dowiadujemy się, iż poczęstunek czeka na as 200 metrów dalej w parku, w pobliży pubu... :) 

Punkt postojowy :)
Punkt postojowy :) © amiga

Wszyscy szczęśliwi :)
Wszyscy szczęśliwi :) © amiga

Ponad połowa trasy za nami
Ponad połowa trasy za nami © amiga

Na miejscu natykamy się na pierwszą grupę łatającą dętkę... są już po pierogach, po żurku... na Pierogi Ruskie misze trochę poczekać, ale jest okazja by posłuchać pierwszych wrażeń, z połowy trasy... w końcu to 55 km ;) 

Zaświeciło słońce, jest pięknie, jednak gdzieś tam na niebie widać ciemniejsze chmurzyska... które obrały sobie nas za cel...
Chwila odpoczynku kończy się po około 30 minutach... wszyscy najedzeni, napici... ruszamy dalej... 

Wiadukt w Strumieniu jest remontowany, musimy przejechać wąską przeprawą dla pieszych... trochę się wleczemy na panem na wysłużonym Wigry 2,3,4 nie pamiętam który to model.... 

Jakiś kilometr dalej zaczyna padać deszcz.... minuta na założenie kurtek przeciwdeszczowych i ruszamy dalej.... 

W Zabłociu niespodzianka... zamknięty przejazd kolejowy... pada coraz bardziej, kryjemy się pod okolicznymi drzewami i czekamy... 

Przejechał pociąg, szlabany dalej opuszczone.... 

Przejechał drugi pociąg, i nic... samochody mają wyłączone silniki... chyba wiedzą, że trochę poczekamy....

Trzeci pociąg... echo..., aż się prosi o złamanie przepisów.... 

Czwarty pociąg... deszcz przestał padać :)

W końcu po dobrych 15-20 minutach podnoszą się zapory i możemy ruszyć dalej.... 
Czeka nas kilkunastokilometrowy chyba najfajniejszy odcinek pomiędzy stawami :) na bocznych drogach... 
Ciemne chmury gdzieś odeszły, znowu zaświeciło słońce :)

Pomiędzy stawami
Pomiędzy stawami © amiga

W Kiczycach wjeżdżamy na wały wzdłuż Wisły i podążamy nimi aż do Skoczowa, gdzie zgodnie z przewidywaniami, ścieżka rowerowa dalej jest wyłączona z ruchu na odcinku około 200m... na moście na ul Bielskiej przeprowadzamy rowery i wjeżdżamy do parku po drugiej stronie Wisły.... tutaj na krótkim może 1km odcinku czeka nas jeszcze dźwiganie rowera przynajmniej 3 razy na schodach... 

Wszędzie woda
Wszędzie woda © amiga

Mijamy Skoczów.... od tej chwili szlak zaczyna się bardzo delikatnie podnosić... nachylenie jest niewielkie, ale po 70km gwar, i rozmowy zaczynają cichnąć... to oznaka zmęczenia.... 

Zaletą tego odcinka jest to, że nie można się na nim zgubić... jedziemy wzdłuż Wisły... przed Ustroniem króciusieńka przerwa, na uzupełnienie elektrolitów, opróżnienie plecaków.... 

Ruszamy dalej.... od tej chwili nachylenie znowu jest ciut większe, nie przekraczamy 17km na godzinę, staram się trochę hamować zapędy niektórych osób... bo grupa już nie wytrzyma 20 czy 25 km/h... a chcemy dotrzeć na miejsce wszyscy... 

Przy wyjeździe z Ustronia zmuszeni jesteśmy na wjazd na 941... innej opcji nie ma... 

To ostatni fragment, wkrótce dojeżdżamy do drogi Jawornik odbijającej w prawo prowadzącej pod Hotel.... 
Tym razem nachylenie wyraźnie się zwiększa, grupa zaczyna się rwać.... to ostanie 1000m.... Pod wjazdem do Hotelu... zbieramy się po raz ostatni.... Do recepcji zostało, może 200, może 300 metrów... jest stromo... 
Gdy podjeżdżamy pod wejście dowiadujemy się, że rowery tam... wskazują nam jeszcze około 200 metrów po solidną górę... 

minutę później schodzimy... z rowerów, szczęśliwi, że dojechaliśmy wszyscy, że pogoda dopisała, że nic się nie działo na trasie... 

Kilak fot... i możemy udać się do recepcji, a później do pokojów... 

Cała grupa dotarła do Wisły.... 90km za nami :)
Cała grupa dotarła do Wisły.... 90km za nami :) © amiga

Jeszcze chwila i będzie można odpocząć
Jeszcze chwila i będzie można odpocząć © amiga

Kilka minut później dojechała grupa trzecia :)

Ostatnie metry
Ostatnie metry © amiga

Radość po dojechaniu :)
Radość po dojechaniu :) © amiga

Zmęczenie chyba wszyscy odczuwali, niemniej 90km zrobiło swoje... na trasie było kilka podjazdów... kilka zjazdów... nie mieliśmy potrzeby ścigania się, gnania... Grupa którą miałem przyjemność prowadzić byłą wyjątkowo zdyscyplinowana... praktycznie cały czas jechaliśmy tak by osoba zamykająca widziała tą prowadząca...  W końcu nie jechaliśmy się ścigać :), a wycieczka okazała się czystą przyjemnością spędzoną z rewelacyjną ekipą... 

Dziękuję i .... za rok rozumiem że jedziemy znowu?



Piątek rano

Piątek, 19 czerwca 2015 · Komentarze(2)
2 dni w Warszawie oderwały mnie od roweru, dzisiaj przez chwilę cieszę się z  tego, że pojadę do Gliwic, przez chwilę, bo gdy spoglądam za okno z moich ust wydostaje się siarczyste przekleństwo... Tam leje... i to solidnie... może mi to nie przeszkadza, bo nie raz mnie już zlało, ale dzisiaj mam prowadzić jedną z grup z Gliwic do Wisły.... ile osób pojedzie przy takiej pogodzie? 
Wyjeżdżam o 7:05... założona przeciwdeszczówka niewiele zmienia... Leje równo... 

Założyłem ochraniacze na buty.... może chociaż one tak nie przemokną...

Cała droga w deszczu, a przypomniałem sobie o jeszcze jednym szczególe, muszę sprawdzić krótki fragment pomiędzy Kujawską a Pszczyńską... , bo zmodyfikowaliśmy go w ostatniej chwili  i miałem to sprawdzić na początku tygodnia, ale... zapomniałem o tym... więc dzisiaj pomimo deszczu, pomimo pogody jadę tam... Kujawska niestety nie jest zbyt przyjemna dla bikerów... a najkrótsza droga to właśnie ona... 
Dojeżdżam na miejsce , sprawdzam jest ok :) możemy tędy prowadzić wycieczkę, tu nie ma niespodzianek w postaci wąskich przejazdów, szkła, czy czegokolwiek innego... 

Deszcz za to w Gliwicach jakby mniejszy.... gdy dojeżdżam na Szarą okazuje się, że tutaj jedynie kropiło... Może więc wyjedziemy wszyscy.... 

Kilka fot z Warszawki

Widok w kierunku Stadionu
Widok w kierunku Stadionu © amiga
Przy takim oświetleniu to i stolica może być piękna ;P
Przy takim oświetleniu to i stolica może być piękna ;P © amiga
W wagoniku
W wagoniku © amiga
Kocham Warszawę?
Kocham Warszawę? © amiga
Metr Metra ;P
Metr Metra ;P © amiga