Wtorkowy powrót do domu
Wtorek, 2 sierpnia 2016
· Komentarze(7)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
wyjeżdżam jakoś przed siedemnastą, jest obrzydliwie ciepło, całe 25 stopni w chwili gdy ruszam... początkowo myślę by pociągnąć szosami, ale coś mnie ciągnie do lasu.
Pakuję się więc w lasek Makoszowski, widać jeszcze w wielu miejscach wiatrołomy, tyle, że służby robią co mogą, dużo tego... strasznie oberwał w niedzielę ten park.
A czyj to pies © amiga
Lekko się pochyliło © amiga
W Makoszowach za to pcham się w okolice Kłodnicy, kierunek Halemba przez stawy Makoszowskie, są pełne, do przelania pozostało może 5 cm. Przez najbliższe kilka dni raczej nie zapowiadają opadów, więc nie spodziewam się by wylały...
Płytówka w lesie © amiga
Na ścieżkach miejscami mokro, błotniście, ale to krótkie fragmenty... myślałem, że będzie gorzej.
Gdzieniegdzie lekko wilgotno © amiga
W Starej Kuźni widzę gościa pchającego rower, staję, okazuje się, że przebił dętkę, tyle, że w paskudny sposób, tuż przy zgrzewie wentyla... tak jak się spodziewałem próba łatania niewiele pomaga, powietrze nieco wolniej schodzi i tyle. dętki takiej nie mam... za to kieruję go do rowerowego na Halembie, być może będą mieli jeszcze otwarte, daleko nie ma... jakieś 2 km... być może cześć tej drogi przejedzie, ale nie wróżę wielkiego sukcesu.
Spacer z rowerem © amiga
Pozostało 10 km do domu, jeszcze odbieram tel... chwila rozmowy i to dłuższa i dopiero ruszam dalej, za to zdążyłem wystygnąć, już nie chce mi się ciągnąć... jadę spokojnie... na luzie...
Dolina Jamny © amiga
Przed Panewnikami © amiga
Ruch jak w ulu © amiga
Po około 30 minutach docieram do domu... zastanawiam się jak będzie mi się jeździło na sztywnym widelcu... jest już zamówiony... amor idzie do... komórki... być może do niego wrócę, a teraz poeksperymentuję ze sztywniakiem... czekam też na nowe siodełko, te stare - oryginalne po 2.5 roku zaczęło się rozpadać...
Pakuję się więc w lasek Makoszowski, widać jeszcze w wielu miejscach wiatrołomy, tyle, że służby robią co mogą, dużo tego... strasznie oberwał w niedzielę ten park.
A czyj to pies © amiga
Lekko się pochyliło © amiga
W Makoszowach za to pcham się w okolice Kłodnicy, kierunek Halemba przez stawy Makoszowskie, są pełne, do przelania pozostało może 5 cm. Przez najbliższe kilka dni raczej nie zapowiadają opadów, więc nie spodziewam się by wylały...
Płytówka w lesie © amiga
Na ścieżkach miejscami mokro, błotniście, ale to krótkie fragmenty... myślałem, że będzie gorzej.
Gdzieniegdzie lekko wilgotno © amiga
W Starej Kuźni widzę gościa pchającego rower, staję, okazuje się, że przebił dętkę, tyle, że w paskudny sposób, tuż przy zgrzewie wentyla... tak jak się spodziewałem próba łatania niewiele pomaga, powietrze nieco wolniej schodzi i tyle. dętki takiej nie mam... za to kieruję go do rowerowego na Halembie, być może będą mieli jeszcze otwarte, daleko nie ma... jakieś 2 km... być może cześć tej drogi przejedzie, ale nie wróżę wielkiego sukcesu.
Spacer z rowerem © amiga
Pozostało 10 km do domu, jeszcze odbieram tel... chwila rozmowy i to dłuższa i dopiero ruszam dalej, za to zdążyłem wystygnąć, już nie chce mi się ciągnąć... jadę spokojnie... na luzie...
Dolina Jamny © amiga
Przed Panewnikami © amiga
Ruch jak w ulu © amiga
Po około 30 minutach docieram do domu... zastanawiam się jak będzie mi się jeździło na sztywnym widelcu... jest już zamówiony... amor idzie do... komórki... być może do niego wrócę, a teraz poeksperymentuję ze sztywniakiem... czekam też na nowe siodełko, te stare - oryginalne po 2.5 roku zaczęło się rozpadać...