Wpisy archiwalne w kategorii

Do/Z Pracy

Dystans całkowity:77127.33 km (w terenie 12259.30 km; 15.89%)
Czas w ruchu:3366:45
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:282073 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2943915 kcal
Liczba aktywności:2426
Średnio na aktywność:31.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

Zimny wieczorny powrót

Środa, 13 grudnia 2017 · Komentarze(0)
17:15, późno, ale cóż... jadę. Zimny wiatr daje się we znaki, Temperatura +1, wiatr niby w plecy, ale jest nieprzyjemnie. Powrót szosami, zero terenu. Dobrze, że samochodów niewiele. oczywiście są, jednak nie przeszkadzają. Od czasu do czasu pojawia się jakiś szaleniec. Ktoś kto gna na złamanie karku. W większości mnie wyprzedzają z solidnym marginesem, ale oczywiście zdarzył się mądry, który na dość wąskim odcinku próbuje się ze mną zmieścić na pasie, na podwójnej ciągłej, gdy jadą samochody z przeciwnego kierunku. To jest prawie zawsze ten sam odcinek w Zabrzu. Jadą bez wyobraźni, gdzieś im się spieszy, tylko po co? 

Nowe samochody dojechały
Nowe samochody dojechały © amiga
W Bielszowicach
W Bielszowicach © amiga
W Rudzie Śląskiej za to pusto, dopiero na Wirku pojawia się kilka samochodów, do Kochłowic jadę ul Polną i Wirecką, o tej porze roku wydaje mi się to dobrą alternatywą :) Wiatr robi swoje. Niby nie jest jakiś wielki, mało tego mam go z zachodu, a jednak marznę, głównie dłonie... chyba pora założyć owiewki... 
Na DDRce w Kochłowicach, niestety to norma, nie był też jedyny
Na DDRce w Kochłowicach, niestety to norma, nie był też jedyny © amiga
Wjeżdżam do Katowic
Wjeżdżam do Katowic © amiga
Moje ulubione oświetlenie ledowe
Moje ulubione oświetlenie ledowe © amiga
Do domu docieram kilka minut przed 19... Jutro niestety bez roweru, zresztą piątek będzie podobny. Nieco inne plany, kilka rzeczy do załatwienia... Może w weekend się ruszę, będzie to pewnie zależało od pogody... 

Wieczorny powrót do domu

Wtorek, 12 grudnia 2017 · Komentarze(1)
Jest po 17 gdy ruszam, wiatr dalej szaleje, tym razem powinien mi pomagać, nieco pomagać, bo kierunek utrzymał się taki sam jak był rano, tzn południowy-zachód. Za to jest odczuwalnie chłodniej. Samochodów nie ma za wiele, za to natykam się na całkiem sporą ilość rowerzystów. 

Na rondzie na Jagiellońskiej
Na rondzie na Jagiellońskiej © amiga
Gdy mijam wiadukt pomiędzy Gliwicami a Zabrze, widzę, że coś leci z nieba, pojedyncze krople deszczy, pojedyncze płatki śniegu. Nic wielkiego, boję się jednak, że może pojawić się coś gorszego. Prognozy o tym nie wspominały, ale zawsze może być jakiś błąd, może pojawić się pojedyncza chmura, która postanowi mnie zatopić, bądź zakopać ;)
Wiadukt pod DTŚką
Wiadukt pod DTŚką © amiga
W Bielszowicach staję na myjni, pora nieco ogarnąć rower, 2zł później jadę czystym rumakiem, na Wirku korci mnie by pojechać szlakiem przy potoku Bielszowickim. Przypominam sobie jednak jak to wygląda na Bałtyckiej i odpuszczam...  Nie po to myłem rower ;)
Pora na mycie roweru
Pora na mycie roweru © amiga
niespodzianki na DDRce
niespodzianki na DDRce © amiga
W Panewnikach przypominam sobie o paczkomacie, odbijam więc na Ligotę i Kolejową, docieram na Ochojec z drugiej strony. Przesyłka już czeka, tyle, że nie spodziewałem się tak wielkiego pudła. Do domu mam jakiś kilometr, ale dziwnie jedzie się z taką paką w jednej ręce :)
Przy dworku PKP na Ligocie
Przy dworku PKP na Ligocie © amiga
Rowery miejskie już pochowane
Rowery miejskie już pochowane © amiga
W domu jestem coś przed 19. Okazuje się, że nie ma prądu, wypalił się główny kabel, elektrycy będą rano. Masakra... dobrze, że większość powerbanków jest naładowana :)

Ciepły dzień

Wtorek, 12 grudnia 2017 · Komentarze(2)
Wtorkowy poranek, jeszcze kilka dni temu byłem pewien, że ten dzień też mi wyleci z kalendarza rowerowego. Coś jednak się zmieniło i mogłem w końcu wsiąść na rumaka i pognać do pracy. Dzień niesamowicie ciepły jak na połowę grudnia +10 stopni na starcie :) Tyle, że odczuwam silny wiatr z.... południowego-zachodu. 

Gdy ruszam jest jeszcze ciemno, ruch na drogach daje się jednak we znaki, paskudnie jest zarówno w Piotrowicach jak i w Panewnikach. 
Gruba w Zabrzu :)
Gruba w Zabrzu :) © amiga
Jest jeszcze ciemno gry ruszam
Jest jeszcze ciemno gry ruszam © amiga
Nieco dalej gdy znajduję się przed Kochłowicami zaczyna się luzować, tyle, że pojawiają się niespodzianki na DDRce w postaci połamanych gałęzi, błota, kałuż, a nieco dalej pozrywane i połamane progi... Ktoś, kto wpadł na debilny pomysł by je umieścić na rowerówce powinien już siedzieć. Co prawda o tej porze roku jeżdżą raczej bardziej świadomi rowerzyści więc chyba dają sobie radę z takimi przeszkodami. 
Pozrywane progi. Byle ich na nowo nie zakładali
Pozrywane progi. Byle ich na nowo nie zakładali © amiga
Ominięcie przeszkody przy tych progach to karkołomne przedsięwzięcie
Ominięcie przeszkody przy tych progach to karkołomne przedsięwzięcie © amiga
Przed centrum Kochłowic trafiam, na kumpla, w zasadzie to On na mnie wpada  ;), nie widzieliśmy się dobre kilka lat. Chwila pogaduchy i trzeba jednak jechać dalej, każdy w swoją stronę, każdy do pracy. 
Ktoś znajomy kroczy ku mnie :)
Ktoś znajomy kroczy ku mnie :) © amiga
Coś w pogodzie zaczyna się zmieniać, pojawia się porywisty wiatr z zachodu, na horyzoncie widać ciemne chmury, mam tylko nadzieje, że nie będzie padać, prognozy przynajmniej nic o tym nie wspominały. 
Za horyzoncie strasznie ciemne chmury, oby nie lało
Za horyzoncie strasznie ciemne chmury, oby nie lało © amiga
Wiatrzysko coraz mocniejsze. Chwilami wieje mi z boku, rower chwieje się, przed twarzą latają mi liście i różne śmieci podnoszone przez silniejsze podmuchy. Jeżeli kierunek się jednak utrzyma to powrót do domu będzie szybki ;) Choć nocą raczej jedzie się bardziej asekuracyjnie ;)

Flagi opuszczone do połowy masztu, to chyba reakcja na rekonstrukcję rządu
Flagi opuszczone do połowy masztu, to chyba reakcja na rekonstrukcję rządu © amiga
Liście latają we wszystkich kierunkach
Liście latają we wszystkich kierunkach © amiga
Na przejściu w Gliwicach
Na przejściu w Gliwicach © amiga
Gdy docieram do Gliwic, do pracy mogę odetchnąć, kolejny udany przejazd. Pomimo początkowych problemów z zaciskami na drogach i wiatrem to dzisiejsza "wycieczka" należy raczej do tych udanych :)

Powrót do domu

Czwartek, 7 grudnia 2017 · Komentarze(1)
Wyjeżdżam, około 17:15... późno, ale nie jest źle :), Wiatr chyba się wzmocnił, niby mam go z południowego-zachodu, ale coś nie chce pomagać, mało tego szybko wychładza. Nie spieszy mi się jakoś specjalnie, wolę jechać ostrożnie, drogi suche :)... 

Na drogach pustawo, za to o słońce dawno zaszło
Na drogach pustawo, za to o słońce dawno zaszło © amiga
Sama jazda sprawia radochę, szczególnie, że miałem tak długą przerwę, chociaż wolałbym jechać w dzień przy +15 :) a nie +2. Temperatura powolutku spada, już w Bielszowicach widzę że jest tylko 1 stopień. 
Na Wirku
Na Wirku © amiga
Za Kochłowicami cieszę się, że jest już tylko 10 km do domu, DDRka jednak jest w fatalnym stanie, w wielu miejscach są kopce śniegowe, w kilku uszkodzone progi, ale najgorzej jest na odcinku pomiędzy Kochłowicami a Katowicami w lesie. Na rowerówce masa gałęzi, krzaków, jadę bardzo ostrożnie, sporo wolniej niż mógłbym, lampki odpalone i to pomaga. Kilka razu odbijam uciekam z rowerówki, Nie da się jechać. 
DDRka w Kochłowicach
DDRka w Kochłowicach © amiga
Strasznie nie lubię gdy tak parkują
Strasznie nie lubię gdy tak parkują © amiga
W Panewnikach widzę miejscami zamarzającą wodę, to wiatr, bo temperatura dalej na plusie, przynajmniej tak twierdzi licznik. W Piotrowicach czuję zmęczenie. 
Lodowo-wodny odcinek
Lodowo-wodny odcinek © amiga
Gdy docieram do domu, dowiaduję się, że jutro nie będę mógł jechać rowerem. Tzn w zasadzie mógłbym ale później i tak musiałbym jechać do centrum. Z firmy musiałbym wyjechać około 16... może nawet wcześniej by to ogarnąć... Masakra. Może w weekend uda się wyjechać? 

Po kolejnej długiej przerwie...

Czwartek, 7 grudnia 2017 · Komentarze(2)
Jest coś koło 7:00 gdy ruszam. Ciemności jeszcze królują nad Katowicami. Drogi czarne, wilgotne ze sporą ilością samochodów. 
Po ponad tygodniu przerwy znowu jadę rowerem, ten miesiąc, czy w zasadzie okres od września nie jest dla mnie łaskawy co do wyjazdów rowerem. Od ostatniej jazdy sp....a się pogoda, byłem na delegacji, miałem jeszcze kilka spraw do załatwienia nierowerowych. Czas uciekł. Ten rok pod względem przejechanych km jest już stracony. Może uda się dociągnąć do 10kkm tyle, że to zależy od tego co będzie się dalej działo. Już wiem, że w kolejny poniedziałek i wtorek prawie na 100% nie będę jechał rowerem. Prawie na 100% będzie jeszcze jedna delegacja, wiem o szkoleniu które nijak mi się wpisuje w cały plan... Cóż... Trzeba jakoś dać sobie radę...

Jeszcze jest ciemno gdy ruszam do pracy
Jeszcze jest ciemno gdy ruszam do pracy © amiga

Trzeba się cieszyć z tych przejazdów które mam, z temperatury (+2), z wiatru we włosach, z życia ;). Stan dróg jest niezły, tle tylko, że pojawiają się zimowe niespodzianki, a to kupka topniejącego śniegu, a to pozrywane progi, uszkodzony krawężnik, czy błoto i woda na drogach gruntowych. Staram się ich unikać o tej porze roku, jednak ten fragment na Bałtyckiej mocno skraca drogę, dzięki niemu omijam też jedno z bardziej paskudnych skrzyżowań i świateł w Panewnikach. 
Resztki śniegu leżące na DDRce
Resztki śniegu leżące na DDRce © amiga
Progi... po cholerę było je montować
Progi... po cholerę było je montować © amiga
Gdy docieram na Wirek jest już dość jasno, tyle, że powoli dochodzi ósma. Wzmaga się ruch na drogach, mam wrażenie, że chwilami jest wyjątkowo dużo samochodów. Dopiero gdy mijam Zabrze i jest dobre 15 minut po ósmej zaczyna znowu się uspokajać. 
Objazd w Bielszowicach
Objazd w Bielszowicach © amiga
Mistrz cofania na bł. Czesława w Gliwicach
Mistrz cofania na bł. Czesława w Gliwicach © amiga
W firmie jestem w takim sobie czasie, bywało lepiej, bywało gorzej... Czas przejazdu nie zachwyca, ale były fragmenty gdzie jechałem < 10km/h strach przed glebą robi swoje... ;)

Powrót do domu

Poniedziałek, 27 listopada 2017 · Komentarze(2)
Wyjeżdżam chwilę po 17. Warunki nieco się zmieniły, w ciągu dnia śnieg stopniał, spłynął, temperatura niestety dalej w okolicy zera, za to pojawił się dość nieprzyjemny zimny wiatr z południowego-zachodu. Czuć wilgoć w powietrzu. Na drogach za to pusto :)... 

Początkowo trochę trwa zanim się rozkręcam. Długa przerwa w jeździe skutkuje zmęczeniem, lekkimi zakwaskami ;), bylem 4 liter ;)... Trasa standardowa, szosami, ale oczywiście do czasu, na Wirku pakuję się na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego. To krótki odcinek z dala od zgiełku, z dala od cywilizacji. nie ma żywego ducha. 
Wyjazd z pracy po ciemku
Wyjazd z pracy po ciemku © amiga
Jeszcze trochę i znowu będzie będzie jaśniej ;)
Jeszcze trochę i znowu będzie będzie jaśniej ;) © amiga
Włączone wszystkie lampki na ścieżce przy potoku Bielszowickim
Włączone wszystkie lampki na ścieżce przy potoku Bielszowickim © amiga
Po chorobie zatoki nie odpuszczały, na dokładkę miałem problem z prawym uchem, dziś gdzieś w okolicach Kochłowic czuję, że to schodzi, ucho się odtyka, zatoki odpuszczają :). Muszę o tym wspomnieć lekarce... powinna przepisywać rower na anginę :)... 
Do domu docieram trochę przed 19. Nie spieszyło mi się jakoś strasznie, nie marzłem, pomimo tego, że licznik pokazywał 0 stopni, to jednak wydawało mi się, że jest cieplej niż o poranku. A może to tylko złudzenie? 
Remont w Kochłowicach...
Remont w Kochłowicach... © amiga

Po chorobie do pracy

Poniedziałek, 27 listopada 2017 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam dzisiaj bardzo wcześnie. Zegarek zeznaje 4:52. Muszę być jednak w firmie wcześniej. Muszę być przed 7. Nie wiem jak wygląda droga po 2 tygodniach absencji, nie wiem czego się spodziewać. Nie wiem jak kondycja. jak rower itd... Mam za to spory margines czasowy.... więc nawet 3 pany mi nie straszne ;)

Wiatr prawie nieodczuwalny, tyle, że w twarz. Drogi czarne. jest delikatnie na plusie.... tak.... plus 1 ;) Ruch na drogach szczątkowy, zresztą kto normalny o tej porze wstaje nie mówiąc o jeździe rowerem. 

Wczesnym porankiem koło Famuru
Wczesnym porankiem koło Famuru © amiga
Na Wirku puściutko :)
Na Wirku puściutko :) © amiga
Trochę obawiam się, że choroba z którą walczyłem dorwie mnie ponownie, że się załatwię na cacy i kolejne 2 tyg spędzę w domu. Nie o to mi przecież chodzi. Jadę mimo wszystko wolniej, ostrożniej. Za to zauważam, że licznik coś robi sobie jaja. Nie podaje właściwej prędkości. Mam wrażenie, że jadę szybciej, a on podaje mi 12- 13. Spoglądam na Mio... i widzę, że jednak mam prawie 2 razy większą prędkość. Pewnie to magnesik, ale mam to w tej chwili gdzieś, poprawię jak będę musiał się zatrzymać. 

Tyle, że w Kochłowicach licznik zaczyna pokazywać zero... prędkość zero ;)... dalej mam to gdzieś. Poprawię jak stanę ;)... tyle, że jazda jest płynna, bezproblemowa. 

Gdy docieram do granicy Zabrza z Gliwicami, coś z nieba zaczyna padać, jakaś niespodzianka... biała niespodzianka. Jest tego niewiele, ale im bliżej jestem firmy tym jest bardziej gęste, wiatr coraz silniejszy, chwilami niewiele widać. 
Coś zaczyna padać...
Coś zaczyna padać... © amiga
Do firmy zostały jakieś 3 km, solidnie zacina, świat jest kompletnie biały. Pewnie gdybym dopiero teraz miał wyjechać, skorzystałbym z pociągu.... Tyle, że do pracy już niedaleko. Szkoda się wracać, wieczór ma być raczej spokojniejszy.
Śnieg coraz mocniej zacina
Śnieg coraz mocniej zacina © amiga
Niewiele widać
Niewiele widać © amiga
W firmie jest niewiele osób. Na spokojnie mogę się przebrać, przygotować, zrobić kawę... Około 7:45 jest już opadach. wszystko zaczyna się topić... 

Koniec tygodnia z paną ;)

Piątek, 10 listopada 2017 · Komentarze(3)
Ruszam spod domu równo o 7:00, w nocy kropiło, chyba nic wielkiego. Wiatr silniejszy, ale nieprzeszkadzający. Ruch na drogach symboliczny. To trochę zaskakuje, lecz nie będę narzekał z tego powodu ;)

W parku na Zadolu przekonuję się, że warunki są zdradliwe, na liściach przy hamowaniu czuję, że tylne koło wpada mi w poślizg.... Dobrze, że to była niewielka prędkość. Nic się nie stało, ale jadąc dalej już mam w głowie zapaloną czerwoną kontrolkę. Trzeba uważać !
Niedługo ma zacząć się przebudowa tego skrzyżowania będzie.... rondo turbinowe :)
Niedługo ma zacząć się przebudowa tego skrzyżowania będzie.... rondo turbinowe :) © amiga
Uwielbiam drogowskazy w Rudzie Śląskiej
Uwielbiam drogowskazy w Rudzie Śląskiej © amiga
Droga do Kochłowic idzie sprawnie, za to nieco za... czuję, że coś jest nie tak, tylne koło podskakuje, zatrzymuję się, sprawdzam... acha..., powietrze jakby mniej, na szybko podpompowuję, może podjadę nieco dalej może uda się dojechać do pracy, Powietrze nie schodzi  jakoś szybko. 50 PSI w kole, ruszam dalej, ale objawy się potęgują, staję... jeszcze raz się przyglądam tylnemu kołu.... i oj... rozdarta opona, dokładniej fartuch. dziura nie jest wielka jakieś 2-3 cm. Zmieniam dętkę, ta robi wrażenie uszkodzonej. W końcu koło jest znowu miękkie. Zakładam w miejscu rozdarcia "łatkę". Zużywam prawie do końca scotcha. Wcześnie nieco wzmacniam okolice rozdarcia znalezionym przy drodze kawałkiem... drewna... Jeszcze tylko zastanawiam się, czy jechać do firmy, czy wrócić do domu. ta druga opcja jest o tyle atrakcyjna, że jest bliżej. Od miejsca gdzie jestem jakieś 11 może 12 km. Jednak nie. Jadę do pracy... tyle, że muszę jechać wolniej i uważać na wszystko. 
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Staram się nie przeginać, Nawet na zjazdach pilnuję się by nie przekroczyć 25 km/h... Tak więc powolutku sunę do Gliwic. Dobrze, że na drogach pustki, nawet w Zabrzu jest przyjemnie. Staram się jednak jechać bocznymi drogami, by niepotrzebnie nie ryzykować. 
Na bł. Czesława
Na bł. Czesława © amiga
Gdy docieram do firmy jestem już spokojny. Wiem, że muszę podjeść do rowerowego po nową oponę. Ciekawe co będą mieli... Wezmę cokolwiek... byłe pasowało... 
Łatka na kole ;)
Łatka na kole ;) © amiga

Z nową oponą do domu :)

Piątek, 10 listopada 2017 · Komentarze(8)
16:48... ruszam... 

Zanim jednak wyjechałem szybka akcja wymiany opony. Z rana stara się rozerwała, po zdjęciu plomby widzę, że dziura powiększyła się do około 5cm. Nowa tym razem Kedna SBE założona. Wrażenia pozytywne. Wydaje się, że rower jedzie ze sporo mniejszymi oporami. 

Stara opona kończy w śmietniku. Kupiłem ją około roku temu w Juli po tym jak stara opona wyzionęła ducha. Jechaliśmy wtedy z Darkiem na Tropiciela. Doszedłem wtedy do wniosku, że na zużytej oponie nie będę jeździł.

Ta która była założona przejechała ze mną 5 może 6 tys. km. Zaliczyła najazd na szkło, od początku tygodnia byłem nastawiony na jej wymianę, ale w pracy niestety się nie układało, zapominałem. Dzisiaj to się zemściło... ale wiedziałem, że jak nie kupię opony to nie wrócę rowerem do domu... Tak więc wygospodarowałem 15 minut i poleciałem do sklepu. Wybór niestety nie powalał. Proponowali mi Continentale Racing Kingi... Ale żadna siła nie zmusi mnie do kupna tych opon... Miałem je... są świetne na zawody, ale są też papierowe, rozpadają się od samego patrzenia. To były moje pierwsze opony w góralu. Jedna z nich rozdarła się już po 300km, druga wytrzymała 1500 i skończyła podobnie. Były jeszcze Maxxisy Wormdrivey. Te też już miałem, ścierają się w zastraszającym tempie, po 2000 km nie ma śladu po bieżniku... Za to Kendy Small Block Eight pamiętam, że były rewelacyjne, porównywalne do Maxxisów Crossmarków :). Były więc kupiłem... 

Gdy tylko ruszyłem spod firmy odczułem wyraźną różnicę, rower po prostu sunie, nie stawia oporów. To był dobry zakup :) Zaczyna mnie korcić by wjechać do lasu :) Kilka razy opieram się tej chęci... Jednak lepiej będzie gdy w domu będę nieco wcześniej :)

Jakiś większy ruch w Gliwicach, czyżby jutro święto?
Jakiś większy ruch w Gliwicach, czyżby jutro święto? © amiga

Oczywiście gdy wyjechałem było już kompletnie ciemno, na drogach w Gliwicach nieco bardziej wzmożony, ruch, zresztą dalej wygląda to podobnie. Zarówno w Zabrzu jak i Rudzie Śląskiej w okolicach centrów, czy marketów pojawiają się zaciski. 
Wiatr z południowego-zachodu chyba nieco mnie wspomaga, na krótkich odcinkach z północy na południe czuję jego siłę ;)
Postój w Bielszowicach
Postój w Bielszowicach © amiga
W centrum Kochłowic
W centrum Kochłowic © amiga
Temperatura wyraźnie na plusie, ciuchy przepocone :). Gdy docieram do domu wszystko ląduje w praniu. Dziś wieczorem odpoczynek, a jutro... pewnie wyrwę się do lasu :) Może niekoniecznie rowerem, dawno już nie chodziłem o kijach... może więc tak? Pogoda w dzień ma być niezła. Tyle, że wietrzna :)
Biker na Traktorzystów
Biker na Traktorzystów © amiga

Do pracy o poranku

Czwartek, 9 listopada 2017 · Komentarze(2)
Jest kilka minut po 7 gdy ruszam, pogoda niezła, temperatura podobna do wczorajszej, tyle, że ta odczuwalna jest jednak wyraźnie wyższa. Wiatr gdzieś z boku, nie przeszkadza. Słońce za chmurami, dzień ponury... kolejny z całej serii. Trochę to dołujące, zresztą cały ten rok pod względem pogodowym był marny. 

Na drogach tragedii nie ma, co prawda w Piotrowicach są niewielkie zaciski, ale chyba po raz pierwszy od kilku miesięcy trafiam na zielone, przelatuję przez skrzyżowania koło Famuru, a dalej... cóż, boczne drogi. Tam rzadko zdarza się by coś się działo. 

Na DDRce w Kochłowicach
Na DDRce w Kochłowicach © amiga
Kilka razy przez głowę przeleciał mi pomysł by pojechać częściowo lasem, mijam kolejne zjazdy w las... odpuszczam, jednak lepiej szosami... Może nie lepiej, a szybciej. Czuję dziwne przemęczenie... czemu? 
Skrót przez stację
Skrót przez stację © amiga
W Zabrzu melduję się około 8, boję się korków, te jednak witają m,nie tylko na jednym skrzyżowaniu, jedna zmiana świateł i już jest dobrze. W Gliwicach jestem po ósmej, jest spokojnie, ostatnie kilka km bez przygód. W firmie jestem w przyzwoitym czasie jak na tą porę roku i moją kondycję... 
Skrót w Gliwicach
Skrót w Gliwicach © amiga
Nie często widuje się wózek widłowy na drodze
Nie często widuje się wózek widłowy na drodze © amiga