Wpisy archiwalne w kategorii

Do/Z Pracy

Dystans całkowity:77127.33 km (w terenie 12259.30 km; 15.89%)
Czas w ruchu:3366:45
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:282073 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2943915 kcal
Liczba aktywności:2426
Średnio na aktywność:31.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

by night...

Piątek, 4 stycznia 2013 · Komentarze(10)
Full Steam - Annie Lennox & David Gray


Powrót z pracy w 100% po szosach, ominąłem te 2 kawałki terenu które zaliczyłem z rana, wcześniej było sporo błota, a teraz nawet nie chciałem myśleć co tam będzie..., w końcu od kilku godzin siąpi. Wiatr jakby zelżał, na szczęście nie zmienił kierunku więc miałem go w plecy :).

Mimo wszystko przyjemnie się jechało, ruch na drogach mocno ograniczony, pewnie dlatego, że wyjechałem dość poźno, ale cóż, trochę spraw do zamknięcia, a jutro i tak raczej nie obędzie się bez kilku godzin poświęconych firmie.... ech... życie..., Czasami trzeba :)

A może....., jutro ma być względnie ładnie, może uda się wyrwać chociaż na kilka godzin na rower :)

Czego sobie i wszystkim życzę :)

Samotny wędkarz © amiga

Podobno na kaca najlepsza jest pięćdziesiątka....

Wtorek, 1 stycznia 2013 · Komentarze(7)
Maria Peszek AMY


Sylwester skończył mi się ok 5 rano..., jednak wstaję już ok 9:00, plany zupełnie nierowerowe, początkowo boję się, że gdybym wsiadł na rower to błędnik nie będzie działał tak jakbym sobie tego życzył. Więc z rana trochę dłubaniny na komputerze... jednak ok 13:00 nie mogę wysiedzieć zbieram się i... zastanawiam się gdzie... warianty mam 4 układają się jak krzyż św. Andrzeja z punktem centralnym na Ochojcu. Wygrywa ten spokojny bocznymi drogami, mimo wszystko wolę dzisiaj nie spotkać policji, przynajmniej przez pierwszą godzinę...

Kierunek Goczałkowice, trasa prosta, nieskomplikowana, idealna na taki dzień jak dzisiaj..., nieco mniej terenu niż zwykle, omijam kawałki lasu pomiędzy Katowicami i Tychami oraz nieco większy kawałek w Goczałkowicach... Nie zmienia to faktu, że za Pszczyną wpakowałem się w błotne bajoro, czuję jak kółka w rowerze obracają się w miejscu - paskudnie, chwilę później cały rower jest oblepiony tym czymś.... fuj...

Na miejscu jednak nie zabawiam długo, zdaje się, że jestem jednym z setek ludzi którzy dzisiaj wybrali się na zaporę, szybka fota i uciekam....

Styczniowe Goczałkowice.... © amiga


Chwila na odpoczynek w Pszczyńskim parku, trzeba uzupełnić zapasy energii i elektrolitów. 10 minut przerwy, ale czuję, że temperatura spada, a pot wychładza mi organizm, nie ma sensu dłużej tu siedzieć, tym bardziej, że zaczyna się ściemniać...

Park w Pszczynie.... © amiga


Zbieram się i lecę, kierunek dom... dość szybko odnajduję swoje ślady i po nich wracam do Katowic...

W sumie udał się wypad... a te trochę powyżej 50-ki wypaliło resztki alkoholu z organizmu i.... w zasadzie o to mi chodziło :)

Udanego 2013 roku

I have a dream… (podsumowanie roku)

Poniedziałek, 31 grudnia 2012 · Komentarze(13)
WILKI - Pijemy Za Lepszy Czas


Mamy Sylwester, czasu mało, więc na szybko małe podsumowanie sezonu.

Przyznam się, że bardzo długo zastanawiałem się jakie powinno być... i czy w ogóle powinno być, wiele się zdarzyło, wiele się zmieniło, nie ma sensu pisać historii od nowa, zawsze można zajrzeć do wpisów… skupię się więc głównie na tym do czego BS został stworzony…

Wielkim marzeniem było przejechanie 10000km w ciągu roku, ot takie małe coś..., a wyszło nieco inaczej...

Styczeń

Do połowy miesiąca praktycznie bezśnieżnie, ale leń robił swoje, plan był taki żeby częściowo zrekompensować zimę na rowerku stacjonarnym, oczywiście nie wyszło, przekonałem się, że to urządzenie jest totalnie bezużyteczne…, jedyne zastosowanie to chronienie podłogi przed kurzem…
Może ktoś się oburzy, ale pomimo kręcenia nie przesunęło się nawet o 5cm…, 0 przyjemności….

W efekcie w styczniu przejechane było tylko 71km – 3 wyjazdy

Kopernik też była kobietą © amiga


Luty

Niby ciut lepiej, 119km – ale 2 wyjazdy i padnięte baterie na jednym z wyjazdów… ogólnie tragedia…
więc stąd te chmury © amiga


Marzec

W końcu zrobiło się na tyle przyjemnie, że dało się wyjechać do pracy, początkowo walka z kadencją, z czasem przejazdu, niestety ponad 3 miesiące prawie bez wyjazdów dały o sobie znać, co większa górka to problem…, niemniej im dłużej jeździłem tym lepiej to wychodziło…, pierwsze dłuższe wypady, pierwsze wizyty na maratonach (jako obserwator), ale też pierwsza poważniejsza gleba w sezonie, długo czułem jej skutki…

W sumie 875km – 24 wpisy…

Łagisza © amiga


Kwiecień

Zaczyna się szaleństwo, coraz więcej wypadów rowerowych, coraz więcej kilometrów nabitych, coraz cieplej. Częste szukanie alternatywnych szlaków, zaowocowało odkryciem całkiem przyjemnych ścieżek, czy to w okolicy domu, czy na trasie do pracy….
Rowerowo wyszło nieźle i była to zapowiedź całkiem niezłego sezonu.

Efekt: 1322.00 km – 40 wpisów…

Zamek w Rabsztynie © amiga


Maj

Jeden z bardziej paskudnych dla mnie miesięcy, problemy, problemy, problemy, na szczęście odreagowane na rowerze, zaliczony pierwszy samotny rajd na orientację (jeszcze amatorski), kilka dłuższych wypadów i pierwsze testy jazdy ze słuchawkami na uszach, wcześniej jakośnie mogłem się przemóc do takiej opcji…. Dzisiaj uważam to za normę…

Przejechane 1811km – 48 wpisów…

Przy okazji w końcu założyłem konto na facebooku :)

Kydrant w polu © amiga


Czerwiec

W końcu naprawdę ciepło, chce się jeździć, więcej i więcej, w końcu jakiś wypad w góry, których mi tak brakowało, piękna Industriada , zaliczone „Na kole ku familokom”, dłuższy wypad do Rybnika i niestety coś czego się nie spodziewałem – pęknięta rama w rowerze i ciągnący się serial jej wymiany, dopiero po 6 tygodniach rower wrócił z serwisu, rozmawiając z nimi można było dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy, włącznie z tym, że wykorzystuję rower w sposób niestandardowy, do dzisiaj zastanawiam się o co mogło im chodzić…. Wymusiło to na mnie przesiadkę na stary rower Dziadunia, ale jakoś niespecjalnie odczułem różnicę, owszem geometria inna, rozmiar też, lecz po prostu wsiadłem i pojechałem, nie robiło mi różnicy, że nie mam pedałów SPD, że hamulce to V-brake…, że to tylko 7 rzędówka…, zresztą cały czas mnie dziwi po jakiego diabła firmy Sram i Shimano wypuszczają kolejne generację nieprzydanych napędów 3x10, 1x11? Jeżeli 3x7 w zupełności wystarcza.

1715km – 43 wpisy

Odkrycie na nowo Endomondo. - Świetna zabawka

Jakiś zapalony taki © amiga


Lipiec

Padł rekord przejechanych przeze mnie km w ciągu miesiąca, głównie za przyczyną kolejnych weekendów poza domem, w górach, Lublińcu, kilku spotkaniach BS i przygotowaniach do zdobycia śnieżki ,a którą pochopnie zapisałem się pod koniec czerwca…. Walka o kondycję była ciężka, wiedziałem, że podjazdy nie są moją mocną stroną, ale uphill właśnie na tym polega więc było co robić. W końcu po długich tygodniach oczekiwania dostałem nową ramę, tym samym swój żywot zakończył Zygfryd, a narodził się Manfred.
2012km – 50 wpisów

Gruppen foto © amiga


Sierpień

Chyba największy punkt zwroty w całym roku, a w zasadzie cała ich masa nagromadzona w tak krótkim okresie, najważniejsze to zdobycie Śnieżki. Jeden z bardziej morderczych moich wyczynów, ale gdy byłem już na szczycie, to... ech… nie da się tego opisać… przeżycie jedyne w swoim rodzaju.
Chwilę później wyjazd do Francji, totalnie nierowerowy, ale chyba nigdy tego nie zapomnę, a to za sprawą francuskich przyjaciół, których poznałem miesiąc wcześniej… Zwiedzony Paryż i Normandia, ale z punktu widzenia zwykłych ludzi, a nie turystów, czyli w sposób w jaki preferuję zwiedzanie, chociaż siłą rzeczy nie dało się ominąć pewnych turystycznych miejsc…
Rowerowo wyszło za to tak sobie

1202km – 33 wpisy

Zdobywcy Śnieżki © amiga


Wrzesień

Zaliczony kolejny rajd na orientację, bez większych sukcesów, ale w końcu gdzieś trzeba się nauczyć nawigacji, przy okazji świetna okazja do spotkania ze znajomymi BS… i nie tylko. W końcu w Realu.
Zaliczony pierwszy wyścig szosowy, niestety na góralu mogłem jedynie poważyć, że go wygram… z szosowcami… ech… może w przyszłym roku…., udział wezmę, ale przygotuję się inaczej…
Przy okazji chyba pierwsza tak poważna gleba, przerycie kilku metrów gębą pozostawiło ślady, wylizywanie się zajęło ok. 2 tygodnie, jednak cały czas dalej jeździłem na rowerze do pracy :).

1961km – 52 wpisy

Moja latarnia, nie oddam jej, już stoi koło kominka... © amiga


Październik

Pierwsze opady śniegu, pierwsze wyjazdy przy minusowej temperaturze, ten fragment jesieni szczególnie nie rozpieszczał. Ostatnie większe wypady terenowe, te późniejsze już tylko symbolicznie, aby się nazywało, że teren zaliczony, siłą rzeczy coraz więcej szos…. Ale coś za coś kolejny wyjazd na rajd na orientację tym razem do Krzeszowic…. Pierwszy dzień wypadku fantastyczny, piękna słoneczna pogoda, drugi to zmaganie się ze swoimi słabościami, lejącą się z nieba wodą, błotem…, ale jest co wspominać…

1690km – 49 wpisów

Piękna nasza jura ©


Listopad

Sezon chyli się ku końcowi, coraz częściej odpuszczane rowerowo dni. Jesień jednak wyjątkowo zrobiła się przyjemna, pomimo kilku wyraźnie chłodniejszych dni jest nieźle, na dokładkę zaliczony Tropiciel 9 – nocny rajd przygodowy na orientację, odkryłem ile jeszcze mi brakuje, jest z czym się zmagać, jest o co walczyć, w przyszłym roku będzie lepiej…

Ufo wylądowalo.... © amiga


1467km – 46 wpisów

W końcu odpaliłem konto na Flickrze :)

Grudzień

Zaczyna się robić naprawdę nieprzyjemnie, zaliczam kilka gleb na lodzie, 3 poważniejsze sytuacje na drodze uświadamiają mi jak niebezpiecznie potrafi być na drogach, jacy nieprzewidywalni potrafią być ludzie i jak bezmyślni. W efekcie po kilku dłuuugich miesiącach inwestuję kolejowy bilet miesięczny, odpuszczam kolejne dni, wolę dożyć 2013 roku…, dokręcam jeszcze kilka km do 15000 i starczy sezon 2012 uważam za zamknięty…

832km – 26 wpisów.

Po długich wachaniach odpaliłem w końcu last.fm-a głównie jako uzupełnienie do Endomondo ;)

Rowerowa zima :) © amiga


2013

Trochę o planach na przyszły rok….
Po pierwsze nie utracić kondycji, długo na to pracowałem, a wiem co 2 miesiące potrafią zrobić i jak to trudno później jest odrobić…., czy się uda nie wiem.
Ostrożnie zakładam przejechane 10000km w 2013 rok, ostrożnie bo nie wiem co się wydarzy, ale tą dyszkę chciałbym zaliczyć…
Nie odpuszczę Śnieżce, nie odpuszczę Beskidom, niech się boją :) (jak ja ich się bałem)
Reszta to tylko droga ku lepszemu, co wyjdzie to wyjdzie, ciekawe co warto będzie wspominać 31 grudnia 2013 roku.

UDANEJ ZABAWY SYLESTROWEJ i ROWEROWEGO NOWEGO ROKU

Spotykamy się mam nadzieję wszyscy na BS już w nowym roku.


Ps. Dziękuję wszystkim którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do tak świetnego wyniku.

Obiecuję, że więcej w tym roku nie pojadę do pracy na rowerze....

Poniedziałek, 31 grudnia 2012 · Komentarze(1)
Lacrimosa - Liebesspiel


Ostatni wyjazd dopracowy w tym roku, więcej nie pojadę do pracy na rowerze, 2012 rok w zasadzie mogę uznać za zamknięty, pora się przygotować do kolejnego sezonu... 2013... w końcu to już niedługo.... .

Sama droga do pracy to standardzik po szosach, całkiem przyjemna temperatura, chociaż osadzająca się szadź na szosach wymuszała ostrożną jazdę, "śliskość" nawierzchni poczułem dopiero w Zabrzu przy zjeździe ze średnicówki, czułem jak mi przednie koło gdzieś ucieka...., na szczęście sytuacja została w porę opanowana, i reszta trasy bez większych przygód...
Fotki z ostatniej soboty z wizyty w radiostacji Gliwice...
Taka praca to mi się podoba.... © amiga


Mała wieża Eiffla w Gliwicach... © amiga


Chwila odpoczynku przy lokalnym piwku w hotelu Sylvia © amiga


Miłego dnia…

coś chłodno dzisiaj....

Czwartek, 20 grudnia 2012 · Komentarze(4)
Dżem - Gorszy dzień


Kolejny poranek, po raz kolejny ciemno, nie lubię takich dni, nie lubię tak krótkich dni...., czekam na czas gdy znowu budząc się o szóstej rano przywita mnie słońce i pozwoli doładować baterie... ech...

Wyjeżdżam chwilę po 7:00. Na drogach jakiś taki większy ruch, mam też wrażenie, że jest chłodniej niż wczoraj, a jestem ubrany identycznie, czuję chłodny wiatr, zimno mi w … palce rąk - dziwne....
Jadę standardową trasą, na pierwszym podjeździe jest mi już ciepło :), jest mi już dobrze, mogę jechać dalej, przestaje mi przeszkadzać temperatura i wiatr..., tak to można jechać, choćby na koniec świata ;P, lecz dzisiaj droga kończy się jak zwykle w Gliwicach w pracy :), jest jeszcze tyle do zrobienia, a rok się kończy.... Masakra...

Wspomnienia z Beskidów :) lipiec 2012 - Magurka Wilkowiecka © amiga


Wróciłem dzisiaj do starego licznika do Sigmy 1609... ten VDo miał drobną wadę, nie zawsze zaskakiwał poprawnie i wczoraj wypadł w diabły, nie chciało mi się po niego wracać, tym bardziej, że nie wiem na jakim odcinku to się stało... szukanie w nocy raczej nie wchodziło w rachubę..., za to była okazja aby wykorzystać to co pozostało po tym liczniku i upgradeować Sigmę, wymienić jej uszkodzony kabel, podłączyć czujnik kadencji po kilkumiesięcznej przerwie... i... w zasadzie widzę, że nic się nie zmieniło w tym temacie, jak wolno kręciłem, tak dalej wolno kręcę, jedynie przełożenia się zmieniły na bardziej twarde...

Miłego dnia :)

Kadencja: 65

Wieczór świra

Czwartek, 20 grudnia 2012 · Komentarze(15)
Renata Przemyk - Niech Mnie Ktoś Obudzi


Wyjeżdżam z pracy, klasyk, ciemno,… jest jednak inaczej, w oczy momentalnie rzuca mi się spory ruch na ulicach, jednak nie zastanawiam się nad tym specjalnie, jadę do domu i… to mnie interesuje. Lampki odpalone, lecę……

Gliwice, skrzyżowanie ulic Błogosławionego Czesława, Królewskiej Tamy i Odrowążów, mam pierwszeństwo więc jadę…. Na budziku ponad 30km/h, kątem oka zauważam jakieś zapierdalające światła z prawej strony…., chwila moment i samochód jest przy mnie, ułamek sekundy dzielił mnie od niechybnej śmierci, gdybym nie odbił na lewy pas, już byłoby po mnie, gnój pędził prosto na mnie, nawet nie zwolnił…., do teraz zastanawiam się jakim cudem nie skończyło się to tragicznie…., nie wierzę, że mnie nie widział, migające lampki + odblaski + biała bluza są widoczne…. (zauważyłem tylko że był na blatach Gliwickich), gonić go nie było sensu… kilkadziesiąt sekund później był już poza zasięgiem wzroku…
Zwalniam, na miękkich nogach jadę dalej, jednak mam się na baczności…., zapomniałem jaki syf się robi przed każdymi świętami, jak ludziom spieszy się na cmentarz, jacy są bezmyślni….

Ruda Śląska – Bielszowice, mam kawałek z górki przed skrętem w teren… widzę że coś się dzieje, ktoś przebiega przez ulicę, trafia go samochód, szczęśliwie tylko musnął lusterkiem, osoba leży na drodze, qrwa, staję, widzę, że się podnosi, pomagam,…. przybiega kierowca, sam roztrzęsiony, tym razem skończyło się tylko na stłuczeniu….. Trafiona została pracownica Poczty Polskiej…. – po pierwsze przebiegała w miejscu niedozwolonym, ubrana w strój firmowy, ciemny, była zupełnie niewidoczna na drodze…. cudem uniknęła śmierci,…. tłumaczyła się, że speszyła się na autobus na pocztę, chciała jak najszybciej skończyć pracę,…. nie zauważyła samochodu…. Ja pied…ę…. Co jeszcze dzisiaj mnie spotka….

Ruda Śląska - Kochłowice, tylko 2 wymuszenia pierwszeństwa, jest dobrze, jeszcze chwila i jestem w Katowicach, tutaj skręcam na boczne drogi i końcówka po chodniku, mam dość wrażeń na dzisiaj……….

Od iluś lat właśnie święta kojarzą mi się z takim tańcem chochła, z wypadkami….., kilka lat temu byłem świadkiem jak kretyn w sportowym samochodzie wbił się w babkę z dzieckiem przebiegającą przez ulicę Mickiewicza oczywiście w miejscu do tego nieprzeznaczonym…., dwa trupy, święta do d…y, a gość pewnie dorobił się traumy do końca życia. Po co to komu, po co się spieszyć, po co wariować, świrować, chyba nie tak mają wyglądać święta, jest sporo miejsca na cmentarzach, naprawdę nie trzeba się tam spieszyć….

Przynajmniej mi tam niespieszno, jeszcze nie teraz….

Nie spieszmy się tam.... © amiga


Życzę wszystkim przeżycia do świąt….

Jak nie grudzień....

Środa, 19 grudnia 2012 · Komentarze(0)
Zdzisława Sośnicka - Aleja gwiazd


Kolejny dzień, pierwsze co sprawdzam to prognozę pogody, obiecałem sobie ostatnio, że przy temp poniżej -5 i lub śnieżycy nie pojadę do pracy na rowerze..., moje bezpieczeństwo jest jednak najważniejsze.... Nie ma znaczenia czy dokręcę te kilkaset km w grudniu czy nie..., jeżeli mnie coś rozjedzie to już nie będzie szans na poprawienie wyników, na kolejne wyjazdy, na poznanie okolicy, historii, na rajdy, na rower...

Na szczęście dzisiaj jest ciepło, prognozy optymistyczne, mogę wyruszać w podróż do pracy... Szału nie ma, ale jechać się da..., ruch na drogach umiarkowany, po lodzie i śniegu nie ma śladu....

Wyjeżdżam dość późno, ale rano czekał mnie leszcze przegląd tylnego koła, standardowy chwycony luz... nie podoba mi się to... ale do wiosny nie zmienię kół, nie ma takiego powodu, te 15 min na tydzień jestem w stanie poświęcić..., ale decyzja już jest, na wiosnę zmiana piast, tym razem na łożyskach maszynowych..., jakie to już czas pokaże...

Względnie szybko dojeżdżam do firmy, dobrze się jechało, oby powrót był podobny...

Zdjęcia z soboty z wycieczki do kopalni Guido - niesamowite miejsce - byłem w nim już chyba 4 raz i zawsze mnie zaskakuje... tym razem poziom 320.... warty zwiedzenia.
Zabytkowa kopalnia Guido poziom 170 © amiga


Zabytkowa kopalnia Guido poziom 320 © amiga


Kolejnka podziemna na poziomie 320 © amiga


maszyny górnicze w kopalni Guido - takie robilismy na praktykach na Famurze :) © amiga


Maszyny górnicze.... cd... © amiga


Korytarze.... © amiga


industrialne klimaty ;) - lubię takie © amiga



Miłego dnia

nic mi się nie chce...

Środa, 19 grudnia 2012 · Komentarze(5)
KULT - Baranek


Wpis krótki, brak czasu, brak weny, nic mi się nie chce...., musze to zwalczyć, musze się na szybko pozbierać, być może jest to spowodowane 2 tygodniową jazdą z gośćmi i przerwą kilkudniową przed kolejną wizytą, tym razem świąteczną..., a może wiąże się to z zimą, z pewnym wyczekiwaniem na cieplejsze dni, na możliwość jazdy na krótko, nie przejmowania się prognozami, zlodowaceniami i wszystkim z czym wiąże się pora roku która.... w zasadzie nadejdzie dopiero... Oficjalnie mamy jeszcze jesień....
Ważne, że jeszcze mi się chcę, że mam ochotę na jazdę...

Pamiątka z pierwszego wjazdu na Salmopol w tym roku :) © amiga


Mimo wszystkiego miłego wieczora i doczekania cieplejszych dni :)

Next Day

Wtorek, 18 grudnia 2012 · Komentarze(4)
Buldog - "Elita"


Kolejny grudniowy wyjazd dopracowy, na wejściu ciemno, ale ciepło :)
Klasyk doGliwicki..., ubieram się nieco lżej, wczoraj było mi za ciepło i kilka "drobiazgów" powędrowało do plecaka, dzisiaj więc 0 czapek, kurtka mniej i jadę... Na szosach całkiem spory ruch, mam wrażenie, że wtorki takie są, mocno różnią się od "powolnych" poniedziałków.
Prawie całość po szosach, drobny wyjątek w Rudzie Śląskiej, gdzie krótszą drogę mam w terenie, więc grzechem byłoby nie skrócić nieco przejazdu..., w zamian sporo błota, kałuż i trochę śniegu i lodu..
Powoli kończy się remont w Sośnicy, wczoraj gdy wracałem była kładziona pierwsza warstwa asfaltu, dzisiaj wygląda na to, że będzie koniec, że da się tędy przejechać normalnie nie narażając życia...

zapałki - wyciągnięte z archiwum © amiga

grudniowy wtorek....

Wtorek, 18 grudnia 2012 · Komentarze(2)
Bouli - piosenka tytułowa


Trochę na przekór....
Wczoraj nie miałem czasu na umieszczenie wpisu...., w tej chwili też niespecjalnie mogę się rozpisywać, koniec roku, standardowo, zbiera się milion spraw do załatwienia...., do dokończenia, wiele rzeczy jest rozpoczęte, ale nie skończone.......

Starczy na tą chwilę…


Lokalna młodzież stawia.... bałwana??? © amiga