Wpisy archiwalne w kategorii

Do/Z Pracy

Dystans całkowity:77127.33 km (w terenie 12259.30 km; 15.89%)
Czas w ruchu:3366:45
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:282073 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2943915 kcal
Liczba aktywności:2426
Średnio na aktywność:31.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

Po harcorowym weekendzie

Poniedziałek, 24 czerwca 2013 · Komentarze(0)
Kult - Chodźcie chłopaki


Po mocno rowerowym weekendzie czuję delikatne zmęczenie... W zasadzie to za diabła nie mogę się dobudzić. W końcu jednak budzik wygrywa...
Czuję te przejechane km, tą wycieczkę z buta na Czupel. Piękny weekend :)....
Za to za oknem szaro..., prognoza wskazuje, że przez cały dzień gdzieś po okolicy będą krążyć deszcze.

Na zewnątrz wychodzę późno...., jest ok 7:25. Lecę po szosach..., dzisiaj nie mam melodii do szaleństw, tym bardziej, że pamiętam co się wczoraj działo na krótkim odcinku z Rudy Śląskiej do Panewnik.
Na szczęście nie ma jakiegoś wielkiego ruchu na ulicach, mogę jechać spokojnie, nie męcząc się..., pewnie miną ze 2 dni zanim zupełnie odreaguję/odeśpię spotkanie integracyjne.
Początkowo mam założoną przeciwdeszczówkę (w chwili gdy wychodziłem, kropił deszcz), jednak w okolicach Wirka jestem ugotowany, jest mi gorąco, zdejmuję ją... wszystko mokre/upocone.... na szczęście przestało padać, a bluza schnie w ciągu 5 minut :)
Zaskakuje mnie brak korka w Zabrzu, chyba zmienili organizację ruchu w rozkopanym Centrum Południe..., może to i lepiej? A może zaczęły się już wakacje?

Wisła w okolicach Goczałkowic © amiga

z wiatrem , a może pod wiatr?

Poniedziałek, 24 czerwca 2013 · Komentarze(0)
KULT - My chcemy trzymać w garści świat


Powrót z pracy, ciężko, czuję dalej lekkie zmęczenie i efekt niedospania. Wsiadam na rower i ruszam, jadę, na ulicach „Sajgon”. Tysiące samochodów pędzących we wszystkie strony, źle się jedzie, na dokładkę mam silny wiatr, początkowo wydaje mi się, że wieje od zachody, jednak w trakcie jazdy czuję silne boczne podmuchy z różnych kierunków, kilka razy chwieje rowerem, ale jakoś udaje się utrzymać równowagę. Słuchając informacji słyszę, że zalało, Czechowice, Goczałkowice, podlało kilka innych miejscowości przez które wczoraj gnaliśmy... Masakra... wystarczył jeden dzień różnicy, jedna ulewa... i musielibyśmy wracać rowerami wodnymi...

Rusałki on the Żywiec lake :) © amiga

Kurierka i powrót do domu...

Czwartek, 20 czerwca 2013 · Komentarze(2)
System Of A Down - Toxicity


Kończę powoli pracę..., telefon... czeka mnie wizyta w sklepie i kurierka :), cieszę się, że będzie okazja odwiedzić przyjaciół, chociaż przez chwilę. Dzisiejsze plany dość napięte, dokończyć przygotowania do wyjazdu... Jadę chyba najkrótszą drogą na Helenkę. Temperatura i słońce daje popalić..., czuję zmęczenie..., na miejscu mija godzina na rozmowach, stygnę... i niestety muszę lecieć do domu. Wychodzę na zewnątrz, temperatura jakby niższa, tylko co z tego jak dalej jest powyżej 30 stopni. Droga mija względnie szybko. W Kończycach chwila zastanowienia, mam dość szos i słońca na dzisiaj, chcę do lasu, może będzie chłodniej? Jednak płonne moje nadzieje, jestem już na ścieżce leśnej na Halembę. Dalej parno, dalej duszno...., pot się leje strumieniami. Jeszcze tylko podjazd na Panewniki i jestem domu. Wizyta w sklepie, trzeba uzupełnić płyny... Trzeba się dobrze nawodnić, jutro ma być podobnie... Będzie prze..., przefajnie ;)

W Beskidzie Małym - do zobaczenia jutro :) © amiga

z pomarańczowym żaglem...

Czwartek, 20 czerwca 2013 · Komentarze(5)
Piersi - Bedziemy piwo pić


Czwartek, jakoś raźniej mi się dzisiaj wstawało, może dlatego, że dzisiaj po raz ostatni w tym tygodniu jadę do Gliwic, od jutra zaczyna mi się weekend, nieco przedłużony weekend. Cały czas mam nadzieję, że pogoda dopisze i uda się trochę pojeździć, pozwiedzać…
Poranek ciepły, ale w końcu mamy prawie lato, szybkie śniadanie, przygotowanie wehikułu, pakowanie gratów i z wielkim pomarańczowym plecakiem jadę do Gliwic. Nie przepadam za takim żaglem na plecach, ale od czasu do czasu… z drugiej strony przywykłem do obciążenia na plecach przynajmniej kilku kg. Więc 5/6 kg w jedną w drugą specjalnie różnicy nie robi.
W trakcie jazdy czuję, że kolejny dzień wieje od wschodu, w zasadzie to dobrze, plecak nie będzie tak ciążył. Jadę po raz kolejny po szosach, to w końcu najszybszy możliwy wariant przejazdu, chyba, że spróbuję opracować coś innego omijającego skrzyżowania, place budowy, korki w Zabrzu. Korci aby przetestować starą drogę Mikołów-Gliwice, tyle, że się jej obawiam, tam dalej nikt nie przejmuje się ograniczeniami, a gdy przypomnę sobie węzeł w Sośnicy to ciarki przechodzą po plecach. Chociaż może…, zbliża się w końcu sezon urlopowy.. już za kilka dni ruch powinien zmaleć o jakieś 30%. Drogi opustoszeją, znikną studenci, rodzice dowożący pociechy do szkół…
Większość trasy dzisiaj przebiegła bez większych odstępstw, klasycznie światła, korki, przebudowa itp. Rozeźliła mnie jedynie jakaś kobiecina która już w Gliwicach skręciła ni z gruchy nie z Pietruchy z lewego pasa prosto mi pod koła, przejeżdżając mój pas i wjeżdżając w boczną drogę, chyba zauważyła swój błąd/manewr, bo przepraszała… tylko co z tego… chwila mojej nieuwagi i … a co ta… idioci też muszą istnieć na tym świecie, bez nich życie nie byłoby takie kolorowe…, przejazdy do pracy byłyby nudne jak flaki…., przynajmniej jest o czym wspomnieć na blogu :P


Kanał lodowy - BikeOrient 2013 - Dolina Warty - fotoshetcher © amiga

poranek, czas ruszyć do pracy...

Środa, 19 czerwca 2013 · Komentarze(2)
Bloodwork - A Truth Deceived


Środa, pora wstać, pora ruszyć do pracy. Ten pierwszy punkt jest nieco problematyczny, w końcu udaje się wyjść ok 7:15. Masakra.... Znowu postanawiam polecieć po szosach, znowu będę próbował oszukać czas.
Ruszam. Na szosach małe wyrojenie, w zasadzie na całej długości coś... światła, korki, kierowcy wariaci... Najgorszy fragment od Rudy Śląskiej - Wirka do Zabrza Kończyc, oczy dookoła głowy, cały czas trzeba uważać. W Gliwicach też niewiele lepiej, spory sznur samochodów na ul. Odrowążów, a budowa średnicówki daje się miejscami we znaki.
Przynajmniej jest ciepło, może nawet nieco za bardzo, znowu wszystko poleci do suszenia..., znowu się spocę, ale czyż nie o to chodzi?
Na szczęście ten tydzień powoli się kończy, jeszcze tylko dzisiaj i jutro i czeka mnie zasłużony nieco dłuższy weekend, może nawet uda się pojeździć ;P

Dzwony jak malowane ;P - fotosketcher © amiga

Spotkanie z Bogdanem

Środa, 19 czerwca 2013 · Komentarze(2)
Uczestnicy
The Beatles - Yellow Submarine


Jest ok 16:30, wyjeżdżam z firmy, jeszcze tylko tel. kontrolny i jadę, mam godzinę czasu aby dotrzeć w okolice Halemby. Początkowo po szosach, jednak szybko zmieniam plany, w Sośnicy już ląduję na hałdzie. W Kończycach wizyta w sklepie i ruszam dalej, dzisiaj nie ma specjalnie czasu na podziwianie okolicy, spieszy mi się.
Dojeżdżam do Halemby, jeszcze kawałek i ląduję nad stawem "Kiszka". Bogdan już na mnie czeka. Siadamy kawałek dalej, chwilę rozmawiamy przy piwie, jednak komary tną niemiłosiernie. Zbieramy się i jedziemy w kierunku Stargańca, prawie całość po terenie, już na miejscu mamy trochę czasu, rozmawiamy ponad godzinę, opróżniając kolejne puszki. W końcu po 20:00 pora rozstać się i ruszyć do domu. Krótkie pożegnanie i każdy jedzie w swoją stronę. Mam jakieś 6km do domu, część przez las, końcówka po szosach.
Pogoda idealna, rozmowa owocna, fajnie było się spotkać po... chyba roku jeżeli się nie mylę... . Liczę na kolejne spotkanie, miejmy nadzieję że nieco szybciej niż za 12 miesięcy :).

Maczek przydrożny © amiga

mamy wtorek

Wtorek, 18 czerwca 2013 · Komentarze(3)
Joe Cocker - Let's Go Get Stoned


Kolejny poranek, budzę się wcześniej, chcę być w Gliwicach przed 8:00. Oczywiście początkowy plan nie wypalił. Wyjeżdżam ok 7:25..., masakra..., pędzę po szosach może chociaż w ten sposób dogonię uciekający czas. Dzisiaj na drogach już nie jest tak miło jak wczoraj. W 2 miejscach w Panewnikach i Bielszowicach jakiś kretyn wyjechał mi z podporządkowanej pod koła... Ostre hamowanie i jest ok... Niektórzy jednak nie powinni mieć prawa jazdy... szkoda gadać.
Zabrze przywitało mnie dla odmiany zajeb...ym korkiem. Już przed znakiem „Centrum południe” stoją samochody. Uciekam na chodnik. Klucze trochę między przechodniami, bikerami, w końcu udaje mi się wydostać z drugiej strony, jeszcze tylko minąć rondko i jestem poza korkiem :) Reszta trasu już na większym luzie. Ci co potrzebowali już dotarli do firm, zakładów pracy. Mogę nieco pogonić. Docieram w wrót firmy. wchodzę, jak przyjemnie... klima działa :)
Ciekawe jaki będzie wieczór, Temp. >30 stopni i zapowiedziane są burze ;P

Różowa róża © amiga

Das Oberschlesische Bier

Wtorek, 18 czerwca 2013 · Komentarze(18)
Zacier - Going to Zion


Dzisiaj urywam się kilka min po 16:00. :), Wychodzę na zewnątrz i... masakra, gorąco, duszno, już kilka sekund później pot leje się ze mnie strumieniami.
Ruszam, nie ma na co czekać trzeba jechać. W Sośnicy skręcam na hałdę. Dzisiaj nieco więcej terenu, a przy okazji mogę zainwestować 2.40 w piwo które zauważyłem już jakiś czas temu w tym miejscu. Nie spodziewam się cudów, ale głupio nie spróbować ;P
Lecę przez lasy, słońce zostało przykryte przez grube chmury, może padać..., lecę najkrótszą droga do domu. No... może nie do końca, na Halembie zamiast na wprost robię delikatny objazd po lesie ;). Szukam miejsca do zrobienia fotki.
Po chwili gdy wszystko się udało, ponownie dosiadam Manfreda, jadę dalej, jeszcze 10km....
W domu jestem maksymalnie ugotowany. Pomaga kąpiel, jednak w sumie jestem zadowolony, dobrze się jechało. Fajne zakończenie dnia :)

Das Oberschlesische Bier ;P niech odmieni oblicze ziemi. Tej ziemi! © amiga

do pracy :)

Poniedziałek, 17 czerwca 2013 · Komentarze(2)
Bob Marley - Bad Boys


Weekend wypadł mocno rowerowo, zaczyna się proza dojazdów do pracy. Ciężko jest mi się pozbierać, wszystko idzie jakoś nieskładnie, powoli. W końcu udaje mi się wsiąść na rower. Zastanawiam się czy jechać po szosach, czy może w teren. Jednak nie..., chcę być wcześniej w firmie, mam jeszcze sporo do zrobienia. Czas jest cenny. Może po pracy uda się gdzieś wyjechać...
Droga na szczęście spokojna, może dlatego, że wyjechałem dość późno? Jest ciepło, a ma być jeszcze goręcej, nie narzekam (jeszcze) w końcu tego chciałem, chciałem jechać na krótko, bez kurtki przeciwdeszczowej itp... Rower też jakoś się mniej brudzi w taką pogodę. Temperatura idealna, początkowo mam problem z rozkręceniem się, ale w końcu noga zaczyna podawać, przy czym mam wrażenie, że wieje delikatny wiatr od wschodu, może południowego wschodu. Szybko docieram do Gliwic. Teraz tylko przebrać się i do pracy :)

Na polu, a może łące © amiga

opóżniony wyjazd

Poniedziałek, 17 czerwca 2013 · Komentarze(0)
Janis Joplin- Summertime


Wychodzę później niż początkowo zakładałem, jest 18:00. Z drugiej strony ruch na drogach zelżał, za to temperatura daje się we znaki, na szczęście z firmy wziąłem bidon z wodą, nie grozi mi odwodnienie. Zresztą co może mi się stać przez 80min jazdy? Wiatr się wzmógł, tyle, że tym razem nie mam go w plecy, wieje prosto w gębę... W końcu zapada decyzja, terenem będzie przyjemniej. Nie ma samochodów a i w cieniu jedzie się lepiej. Zatrzymuję się na chwilę na hałdzie na Halembie. Opróżniam bidon. Chwilę obserwuję okolicę, może coś rzuci mi się w oczy, coś innego niż zwykle.
W końcu ruszam, pozostało ok 10km, droga mija szybko, mijam po drodze dziesiątki bikerów. W końcu wyszli z ukrycia :)
Już w domu kąpiel i chwila na odpoczynek. Pięknie się jechało

Słońce powoli hyli się ku horyzontowi © amiga