z pomarańczowym żaglem...
Czwartek, jakoś raźniej mi się dzisiaj wstawało, może dlatego, że dzisiaj po raz ostatni w tym tygodniu jadę do Gliwic, od jutra zaczyna mi się weekend, nieco przedłużony weekend. Cały czas mam nadzieję, że pogoda dopisze i uda się trochę pojeździć, pozwiedzać…
Poranek ciepły, ale w końcu mamy prawie lato, szybkie śniadanie, przygotowanie wehikułu, pakowanie gratów i z wielkim pomarańczowym plecakiem jadę do Gliwic. Nie przepadam za takim żaglem na plecach, ale od czasu do czasu… z drugiej strony przywykłem do obciążenia na plecach przynajmniej kilku kg. Więc 5/6 kg w jedną w drugą specjalnie różnicy nie robi.
W trakcie jazdy czuję, że kolejny dzień wieje od wschodu, w zasadzie to dobrze, plecak nie będzie tak ciążył. Jadę po raz kolejny po szosach, to w końcu najszybszy możliwy wariant przejazdu, chyba, że spróbuję opracować coś innego omijającego skrzyżowania, place budowy, korki w Zabrzu. Korci aby przetestować starą drogę Mikołów-Gliwice, tyle, że się jej obawiam, tam dalej nikt nie przejmuje się ograniczeniami, a gdy przypomnę sobie węzeł w Sośnicy to ciarki przechodzą po plecach. Chociaż może…, zbliża się w końcu sezon urlopowy.. już za kilka dni ruch powinien zmaleć o jakieś 30%. Drogi opustoszeją, znikną studenci, rodzice dowożący pociechy do szkół…
Większość trasy dzisiaj przebiegła bez większych odstępstw, klasycznie światła, korki, przebudowa itp. Rozeźliła mnie jedynie jakaś kobiecina która już w Gliwicach skręciła ni z gruchy nie z Pietruchy z lewego pasa prosto mi pod koła, przejeżdżając mój pas i wjeżdżając w boczną drogę, chyba zauważyła swój błąd/manewr, bo przepraszała… tylko co z tego… chwila mojej nieuwagi i … a co ta… idioci też muszą istnieć na tym świecie, bez nich życie nie byłoby takie kolorowe…, przejazdy do pracy byłyby nudne jak flaki…., przynajmniej jest o czym wspomnieć na blogu :P
Kanał lodowy - BikeOrient 2013 - Dolina Warty - fotoshetcher© amiga