Wpisy archiwalne w kategorii

Do/Z Pracy

Dystans całkowity:77127.33 km (w terenie 12259.30 km; 15.89%)
Czas w ruchu:3366:45
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:282073 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2943915 kcal
Liczba aktywności:2426
Średnio na aktywność:31.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

do pracy o poranku

Czwartek, 3 lipca 2014 · Komentarze(0)
Electric Light Orchestra - Don't Bring Me Down
Porankowa nuda..., wychodzę raczej standardowo 7:20 i ruszam, temperatura w okolicach 15 stopni, więc porównując do tego co było ostatnio to jest ciepło. Szosy puste..., więc dojazd nie powinien stanowić problemu. W Panewnikach skracam drogę, w tej chwili nie ma czasu na szaleństwa, wieczorem sobie to odbiję, wymyślając jakiś inny wariant powrotu. Ale to nie teraz..., przede mną kilkadziesiąt km po GOP. Najwięcej problemów napotykam w Rudzie Śląskiej i Zabrzu, w tym pierwszym, skrzyżowania mnie spowalniają, w tym drugim remonty dróg.Na Pawłowie został oddany kolejny fragment Rogoźnickiej, tyle, że dalej rozkopany został następny jej odcinek, więc to niewiele zmienia. Zastanawiam się jaki stosunek do remontu mają mieszkańcy, bo to ciągnie się już drugi rok. Na Maciejowie zauważam bikera ciągnącego w kierunku Gliwic włącza mi się opcja pościg... Wkrótce go doganiam, jednak stoimy na 2 kolejnych światłach. Dopiero na Odrowążów mogę przyspieszyć ;)



Z muzeum PRL
Z muzeum PRL © amiga

Klucząc po Rudzie Śląskiej i Mikołowie

Czwartek, 3 lipca 2014 · Komentarze(0)
Alice Cooper - Poison

Po wyjściu z firmy mam w planie tylko jedno, odwiedzenie miejsca pamięci na granicy Katowic i Mikołowa. Początkowo chcę jechać najkrótszą drogą przez Sosnicę i Halembę, jednak aby nie wiało nudą i nie był to pusty przelot postanawiam wbić się w park im. rotmistrza Witolda Pileckiego w Zabrzu, tamtędy da się dość kawałek zrobić terenem zaliczając kilka krótkich singetrack-ów.
Wbijam się w niebieską rowerówkę, ale na chwilę, pod jej koniec skręcam do muzeum PRL-u w Rudzie Śląskiej, chwila rozmowy z obsługą, kilka fot.... i lecę dalej

Dojazd do muzeum PRL
Dojazd do muzeum PRL © amiga

Tablczka nformacyjna
Tablczka nformacyjna © amiga
Za bramą muzeum PRL
Za bramą muzeum PRL © amiga
Jeszcze jedna brama
Jeszcze jedna brama © amiga

Po kilku minutach spędzonych w tym miejscu ruszam dalej, zatrzymując się przy pobliskim stawie...
Świeci słońce
Świeci słońce © amiga
Staw w Rudzie Śląskiej
Staw w Rudzie Śląskiej © amiga

i w końcu wyjeżdżam w Bielszowicach

Teraz zjazd
Teraz zjazd © amiga

Jadę na Wirek i tyłami klucząc i sprawdzając niektóre drogi wyjeżdżam na Helembie, tam mam możliwość odbicia na Mikołów, dzisiejszego głównego celu, a w zasadzie jednego PK ;) gdzieś pomiędzy Mikołowem a Katowicami.


Jeszcze krótka sesja 2 boćków na łące, szkoda, że nie mam ze sobą drugiego obiektywu... tego... na ptaki...

Boćki na polu pod Mikołowem
Boćki na polu pod Mikołowem © amiga


W końcu jednak wbijam się w las i odszukuję pomnik..., w sumie podobny do kilku innych w lasach Panewnickich, ale tego jeszcze nie odwiedziłem.
Informacja to podstawa
Informacja to podstawa © amiga
Kolejny z chyba 5 pomników w okolicznych lasach
Kolejny z chyba 5 pomników w okolicznych lasach © amiga
Chwilę później zagaduje mnie jakaś kobieta na rowerze, próbuje się dostać na Ligotę..., to moim zdaniem nie jest najlepsza droga, najlepszy wariant, na dokładkę specjalnie nie ma pojęcia którędy jechać. Postanawiam ją podprowadzić, jest krótko po dość paskudnym urazie nogi... więc jazda bardzo wolna, ale udaje mi się ją odholować na Zadole gdzie się żegnamy i lecę do domu. Na dzisiaj starczy...
Jutro może uda mi się jeszcze gdzieś podjechać, chociaż dzwoniła siostra i... chyba lekko nie będzie...

po szosach...

Środa, 2 lipca 2014 · Komentarze(0)
Clannad - Robin (The Hooded Man)

Wyjeżdżam dość późno, coś w tym tygodniu mam problem ze wstawaniem, a może to raczej efekt wczorajszego meczu? Trochę się przeciągnął ;P

Jest 7:25 i dopiero ruszam, szosami. O poranku nie planuję żadnych udziwnień. Za to kilku idiotów za kółkiem skutecznie mi uprzykrza przejazd, oba przypadki w Rudzie Śląskiej i to prawie identyczne. Gdy z podporządkowanej ktoś wyjeżdża ładując się prosto pod koła... Mam ochotę dogonić i zabić... tyle, że na prostej nie ma szans. W pierwszym przypadku najbliższe skrzyżowanie było po ok 1.5km w drugim odbijałem sporo wcześniej.  Gonienie samochodu by kogoś tylko opieprzyć i nadkładać kilometrów jakoś nie leży w mojej naturze. 

Na szczęście nic się nie stało, poza podniesieniem mi ciśnienia, w zasadzie na drogach luźno, jak to w wakacje, więc dość szybko docieram na miejsce... 

Budynek cechowni KWK Gliwice - fotosketcher
Budynek cechowni KWK Gliwice - fotosketcher © amiga

szukając ścieżek na Rudzie....

Środa, 2 lipca 2014 · Komentarze(2)
Narsilion - A Night in Fairyland

Wychodzę trochę wcześniej..., plan na powrót był co prawda mocno inny, ale wszystkie plany mają to do siebie, że można je zmienić :)
Dzisiaj czeka mnie przetestowanie drogi na Rudę Śląską, dokładniej w okolice ul Kościelnej. Wstępnie zrobiłem sobie plan... 
początek standardowy jak zawsze przy powrocie do domu, tyle, że zamiast odbić wzdłuż lub przez lasek Makoszowski, pojechałem dalej... przez całą długość ul.Roosevelta w Zabrzu, przy okazji krótka przerwa przy tutejszej Latarni Morskiej...

Latarnia morska w Zabrzu
Latarnia morska w Zabrzu © amiga

cd. to ul Alojzego Pawliczka..., miejscami nieco rozkopana... a dalej ul.Jana Pyki i Porębska u wylotu której natykam się na kościół pw. Matki Boskiej Różańcowej. Przyznam się, że jestem tutaj pierwszy raz... 

Kościół pw. Matki Boskiej Różańcowej w Rudzie Śląskiej
Kościół pw. Matki Boskiej Różańcowej w Rudzie Śląskiej © amiga

Ruszam dalej, w zasadzie plan został wykonany, mogę odbijać na Katowice, tyle, że jest jeden drobny szczegół, jest około 17:00, ul. 1-go Maja, którą jadę prowadzi do węzła z DTŚ-ką i dalej z A4-ką. Ruch jak diabli... na części jest rowerówka, którą się posiłkuję, jednak w końcu muszę i tak jechać drogą po której pędzą wariaci. W planie mam dalej jazdę w kierunku Kochłowic, najprościej byłoby jechać nią dalej, ale odbijam w Hallera, moja psychika nie jest aż tak silna... 
Za to w prezencie dostaję możliwość zrobienia kilku fotek  przy kościele św.Pawła.

Kościół św.Pawła w Rudzie Śląskiej
Kościół św.Pawła w Rudzie Śląskiej © amiga

Dalej tyłami... może nie do końca.., jadę w kierunku Kochłowic, tam odbijam na ul Dworcową i .... staję przy kolejnym kościele - Trójcy Przenajświętszej, tyle, że od strony cmentarza... :)

Kościół pw. Trójcy Przenajświętszej w Rudzie Śląskiej
Kościół pw. Trójcy Przenajświętszej w Rudzie Śląskiej © amiga

Przez chwilę spoglądam na mapy endomondo i ... jadę dalej, zaliczę dzisiaj jeszcze Radoszowy...
Wbijam się w drogę prowadzącą na Panewniki, tyle, że przypominam sobie iż tutaj da się przejechać na Załęską Hałdę i Kokociniec zaliczając po drodze uroczysko Buczyna.

Uroczysko Buczyna
Uroczysko Buczyna © amiga
Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © amiga
Grobla przez sam środek
Grobla przez sam środek © amiga

Pod koniec wycieczki zaliczam jeszcze jeden kościół na Zadolu - kościół Matki Boskiej Różańcowej.

Kościół pw. Matki Boskiej Różańcowej na Zadolu w Katowicach
Kościół pw. Matki Boskiej Różańcowej na Zadolu w Katowicach © amiga

Kilkanaście min. później jestem już w domu :)

chłodno ale nie pada

Wtorek, 1 lipca 2014 · Komentarze(2)
Indila - Dernière Danse
Na starcie chłodno, ważne, że nie leje... to zaliczyłem wczoraj. Początkowo myślałem by z rana się gdzieś dalej przejechać, ale gdy kończę się zbierać jest po 7:00.
Na rower wsiadam dopiero ok 7:20, cóż, zamiast czegoś dłuższego jadę "na krechę" po szosach. wczorajsze ulewy pozostawiły dość wyraźne ślady, wszędzie kałuże. Najgorsza sytuacja jest na ścieżce rowerowej w Kochłowicach. Tam jedyna sensowna opcja to jazda po chodniku. 
Pod koniec wjeżdżam jednak na chwilę w lasek Makoszowski.... i to był błąd, robotnicy przy DTŚ-ce skutecznie utrudniają przejazd. Przez kilkadziesiąt metrów muszę prowadzić rower... 
Mam nadzieję, że wieczorem uda mi się jednak zaliczyć coś więcej niż trasę PD... w wersji na krechę...
Ścieżki lekko rozmiękłe
Ścieżki lekko rozmiękłe © amiga

Przez Orzesze

Wtorek, 1 lipca 2014 · Komentarze(2)
Monster - Stream of Passion

Na wieczór zaplanowałem sobie trasę nieco objazdową, przez okolicę której z reguły nie odwiedzam..., bo... nie jest po drodze, albo w planach. Pora to zmienić. W końcu to żadna przyjemność, jeździć tam i z powrotem tą samą prawie niezmienną trasą. O terenie jakoś specjalnie nie myślę... ostatni lało, a i na dzisiaj zapowiedziane są jakieś przelotne opady.

Budynek cechowni dawnej KWK Gliwice
Budynek cechowni dawnej KWK Gliwice © amiga

Wyjazd z Gliwic ul.Bojkowską na.. Bojków... gdzie jakiś czas temu  Bogdan uwiecznił na zdjęciach nową rowerówkę...  przy czym zatrzymuję się jeszcze przy budynku cechowni dawnej KWK Gliwice. 

Rowerówka w Bujakowie
Rowerówka w Bojkowie © amiga

Dalej trochę niepotrzebny objazd przez Przyszowice, tym bardziej, że jadę na Ornontowice a nie Chudów.

Ornontowice
Ornontowice © amiga

Trochę bokiem omijam Orzesze co nie znaczy, że nie ma górek..., to świetne miejsce do trenowania podjazdów, a tego teraz mi potrzeba, tym bardziej, iż mam wrażenie, że w końcu wychodzę z wszystkich kontuzji, chorób itp...

Za to pojawia się teren i długi zjazd po kamieniach, tyle, że rower i opony jakie mam raczej nie są przeznaczone na takie miejsca. w efekcie łapię gumę...Wyjmuję dętkę i łatam znalezione otworki (sztuk 2 po dobiciu obręczą), pompuję i... nic... coś jest nie tak... sprawdzam dalej... masakra... fakt, że przez chwilę zjeżdżałem zupełnie bez powietrza i pewnie kilka razy dobiłem... W sumie naliczyłem 5 dziur... Łatanie nie ma sensu... odszukuję w plecaku zapasową dętkę..., Ta idzie już na przemiał... 

Jak toto przejechać
Jak toto przejechać © amiga

Za to dalej... odbijam w ścieżkę prowadzącą przy torach na Łaziska, po chwili okazuje się, że po tym jechać się nie da..., co kilkanaście metrów rozlewisko, przez pierwsze próbuję przejechać, wygląda jak kałuża, jednak gdy rower zanurza się do ośki... odpuszczam... 

Tutaj da się bokiem
Tutaj da się bokiem © amiga

Sprawdzam endomondo,  jakiś kilometr dalej jest droga... dojadę, dojdę..., w najgorszym przypadku przejdę się po torowisku.


Tracę masę czasu, odpuszczam sesję fotograficzną..., w pobliżu elektrowni, a faktem jest, że przejazd w pobliżu robi wrażenie i to... gorąco buchające z rur... kilkadziesiąt metrów dalej... 

Staję jeszcze na chwilę za Wyrami... piękny zachód słońca... 

Zachód słońca w okolicach Wyr
Zachód słońca w okolicach Wyr © amiga

gdzieś w oddali majaczą Beskidy, chyba w weekend przyjadę tutaj się pokręcić...

Gnam do domu... już niedaleko, za to tel na wyczerpaniu, pokazuje coś ok 6% stanu baterii... Pobieranie map przez endomondo... zabija baterię..., muszę brać ze sobą power bank. Tym bardziej, że zaczyna mnie nosić.


okienko w ulewie...

Poniedziałek, 30 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Amberian Dawn 4-Valkyries

5:00 - budzę się spoglądam za okno, leje... idę spać dalej
6:20 - nie ma wyjścia trzeba wstać, za oknem jeszcze gorzej niż było
6:22 - odpalam meteora na telefonie... wygląda na to, że za godzinę powinienem mieć okienko pomiędzy ulewami...
6:50 - masakra co się dzieje za oknem...
7:10 - deszcz słabnie
7:20 - gotowy i pełnym rynsztunku...
7:30 - jeszcze kropi, ale ruszam.
7:35 - jestem w Piotrowicach, deszcz prawie całkowicie ustaje, zaskakuje prawie kompletny brak ruchu - chyba zaczęły się wakacje :)
7:40 - w panewnikach jakaś i.....tka w samochodzie na blatach S1 BZIK wymusza na mnie pierwszeństwo, niewiele brakowało, jechałem jakieś 35km/h w tym miejscu. Z grubsza wiem na jakiej ulicy mieszka, znajdę ją...
7:55 - Kochłowice, po deszczu zostały tylko wspomnienia no i kałuże..., widzę jednak na południu jakieś ciężkie ciemne chmury, tyle, że wieje od północy, może z północnego zachodu
8:00 - Wirek, pusto jak nigdy...
8:05 - Bielszowice - przejeżdżam obok myjni, może jednak spłukać rower? Zeszłotygodniowe ulewy i teren pozostawiły na rowerze widoczną grubą warstwę błota i piasku...
8:20 - Jestem w Zabrzu, jednak skorzystam z myjni, wydam 2 zł, ale przynajmniej przez chwilę rower będzie czysty
8:30 - jeszcze kilka km i będę w pracy, bardzo delikatnie zaczyna kropić
8:45 - już, albo raczej dopiero w firmie, udało się przejechać całą trasę bez moknięcia. Owszem kałuże zrobiły swoje... jednak jest lepiej niż to wyglądało o szóstej rano. mam tylko nadzieję, że wieczorem też jakoś uda się dojechać do domu po "suchym"
Staw krótko po deszczu
Staw krótko po deszczu © amiga

jednak popaduje...

Poniedziałek, 30 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Mela Koteluk - Fastrygi
Jestem poza firmą, pora wracać. Delikatnie kropi.
Przed wyjazdem sprawdzam meteo.pl i radar.bourky.cz, jest szansa, że mnie nie zleje..., że to tylko chwilowe...
Z takim nastawieniem ruszam w drogę, pusto :), na sośnicy zaczyna solidnie lać, zastanawiam się czy nie stanąć i nie schować mimo wszystko komórki do plecaka, niby mam przeciwdeszczówkę, ale... to może niewiele zmienić...
Za to w Zabrzu sucho, jakby dzisiaj nie padało :). Planów jednak nie zamierzam zmienić, a jest prosty, jak najkrótszą drogą do domu. 
Deszcz zaczyna kropić ponownie w Bielszowicach, ale to już niewiele zmienia, buty i tak mokre ciuchy też...
Na Wirku decyduję się na małą zmianę trasy, bardziej bokiem, czerwoną rowerówką. Jakoś tutaj spokojniej. 
Na ostatnim Katowickim fragmencie, mam wrażenie, że delikatnie zaczyna się wypogadzać, gdzieś przez chwilę błysnęło nawet słońce. Czyżby zapowiedź zmiany pogody na lepszą? 
W domu oczywiście wszystko ląduje w pralce... jutro wystąpię w innym rynsztunku :)
Chyba padało
Chyba padało © amiga

po dłuższej przerwie na pomarańczce

Piątek, 27 czerwca 2014 · Komentarze(0)
TESSERACT - Singularity
Piątek, niby ostatni dzień wyjazdów do Gliwic, ale jutro BO więc nie będzie bezrowerowo, co prawda boję się, że gdzieś mnie odetnie, że coś mnie zniszczy, ale to już wyjdzie na miejscu. Transjurę już definitywnie odpuściłem w tym roku, trochę szkoda, bo bardzo mi na tym zależało, ale najważniejsze jest zdrowie, a Transjura będzie pewnie za rok i za 2 lata... Trasa jest znana, więc w razie czego można pojechać w innym czasie, dla samego siebie. 
A poranek pokręcony, to efekt wczorajszego wieczoru, gdzie pierwotnie chciałem się zająć rowerem, a nie było mi to dane. Cóż... 
Za to dzisiaj zbieranie się na szybko, ciekawe ilu rzeczy zapomniałem. Za to dziwny efekt, chyba lekko odzwyczaiłem się od górala..., od tych przełożeń. Mam wrażenie, że lepiej jeździ mi się na szaraku z przełożeniami górskimi i korbą 48. Te 42 ząbki to jakieś nieporozumienie... Dobrze by było to zrobić jeszcze przed śnieżka, a mam nadzieję ponownie na niej zawitać w tym roku, tylko kiedy i jak się przygotować?
A na drogach dzisiaj masakra, ale tak to już jest, po pierwsze wyjechałem dopiero ok 7:25, po drugie to ostatni dzień szkoły więc z definicji jest więcej samochodów. Jakoś trzeba sobie radzić i chyba poszło nieźle, bo nikt nie chciał mnie rozjechać. W lasku Makoszowskim prace wykończeniowe przy DTŚce niemiłosiernie utrudniają przejazd, do tej pory z reguły trzeba było walczyć jedynie z błotem i ew. koleinami na odcinku ok 100-150m, teraz w tym miejscu pojawił się ciężki sprzęt, ominięcie na wąskiej ścieżce 2 koparek, ciężarówki zajmuje chwilę, tym bardziej, że nie zawsze da się przejechać, po prostu nie ma miejsca biorąc pod uwagę fakt, że obok płynie potok Guido w nowym korycie.
Fioletowe kwiatki
Fioletowe kwiatki © amiga

na Helenkę

Piątek, 27 czerwca 2014 · Komentarze(0)
ANCIENT BARDS - TO THE MASTER OF DARKNESS
Wyjazd z firmy nieco później niż planowałem, za to... i tak jadę do Darka, na Helenkę, jutro wyjazd na BikeOrient. A teraz zostało mi się zmagać z dojazdem. Ruszam tyłami, przez leśną, chociaż wiem, że nie będzie tam sucho, w końcu ostatnie kilka dni to deszcze. Cóż... Rower i tak nie do końca jest czysty. 
Na leśnej jest dokładnie tak jak myślałem, w wielu miejscach nie ma innej możliwości, trzeba przejechać centralnie przez kałuże. Dobrze, że to jedynie kilkaset metrów. Za do dalej mam w planie jeszcze kilka miejsc do zaliczenia, po pierwsze myjnia w Rokitnicy. Wypadałoby dojechać na czystym rowerze ;), później bankomat i odwiedziny sklepu. Docieram na miejsce dopiero po 50 minutach... ale chyba warto było ;) Wieczór minął nam szybko :)

Stokrotki
Stokrotki © amiga