Human - Polski
Poranek trochę zaskoczył, jest tak różny od tego wczorajszego..., gdy było mgliście... Od świtu świeci i grzeje słońce... czuć, że nie jest tak silne jak jeszcze niedawno, ale nawet to cieszy... Wjeżdżając w cień czuć jednak, że to już późna jesień, liści na drzewach też coraz mniej... Wieczorem prawie na 100% pojadę lasem, co z tego, że będzie ciemno... a może niekoniecznie, w końcu do pełni jest tylko jeden dzień... Do pracy dojeżdżam w takim sobie czasie... Powoli muszę też zacząć zastanawiać się nad wymianą napędu, ten już jest mocno zużyty. Zastanawiam się tylko co? Korba nie Shimanowska... patent zwany Hollowtech II jest niestety nie do końca dopracowany... zębatki na lewej korbie już 2-krotnie zerwałem.Może Octalink? wydaje się bardziej przemyślany...
Wieczór zapowiada się dość ciepły, w chwili wyjazdu termometr pokazuje mi coś koło 12 stopni... :) Cóż można chcieć więcej..., może jedynie przydały się dłuższy dzień. Gdyby świeciło słońce... do 20-21... ale cóż... jeszcze kilka miesięcy przyjdzie na to poczekać...
Trasa częściowo standardowa, znowu odbijam przez lasek makoszowski na Makoszowy i tamtejsze stawy, dzisiaj gdy nie ma chmur..., nie ma mgieł... księżyc w pełni odbija się w wodnej toni. Na chwilę staję... kilka fot i ruszam dalej ;)
Ponownie trafiam na robotników kopiących jakiś rów, dół,... Tym razem nieco inaczej odbijam. jakoś nie mam ochoty przeciskać się wśród pracowników i sprzętu... Później już standardowo gnam Na Halembę, Panewniki i kieruję się do domu.
Tadeusz Woźniak - Smak i Zapach Pomarańczy
Wyjeżdżam wyjątkowo wcześnie... jest przed 7:00 gdy siedzę na rowerze i ruszam., poranek chłodny i mglisty, coś koło 4 stopni... Na ulicach niewielki ruch, w zasadzie można uznać, że jest pusto... niewiele samochodów... już wcześniej zauważyłem, że to dobra pora na jazdę rowerem... i za każdym razem o tym zapominam po kilku dniach, by odkryć to ponownie ;)...
A może po prostu nie chce mi się wstać przed 6:00,bo w zasadzie do tego się to sprowadza?
Dojeżdżając w okolice Bielszowic, niebo zaczyna przybierać czerwonawe kolory, mgły rzedną i pojawia się słońce... Od razu lepiej się jedzie gdy świeci słońce ;) Wkrótce docieram do firmy... Chwila na kąpiel i do roboty :)
Wyjeżdżam z firmy dość wcześnie, co prawda słońce zaszło już kilkadziesiąt minut temu... Cóż pozostało odpalić lampki i ruszyć w drogę... Temperatura utrzymuje się identyczna jak ta poranna...decyduję się jednak na wjazd w teren. Przejeżdżam przez lasek makoszowski i kieruję się przez Makoszowy na ścieżkę obok stawów.
Mijam kilku wędkarzy i natykam się na pracowników rozkopujących pobocze drogi prowadzącej do jednego z szybów wentylacyjnych... Sporo ich... trzeba troszkę uważać, tym bardziej, że tu i ówdzie pracują jeszcze koparki...
Na szczęście to tylko kawałek..., kilkaset metrów i znowu jestem sam w lesie... takie leśny Darek ;)
Na chwilę wyjeżdżam do cywilizacji na Halembie i znowu zanurzam się w lasach tym razem Panewnickich..., do domu już niedaleko... tyle, że sposób w jaki została uregulowana, a w zasadzie rozregulowana Jamna... powoduje, że za każdym razem trzeba robić kolo po chaszczach zamiast jechać główną drogą...
Na dokładkę tuż za zjazdem z drogi prowadzącej do hałdy widać rozjeżdżone koleiny po wozach uczestniczących przy wycince lasu... Chyba powinni to już kończyć, zima za pasem... a może jej w tym roku też nie będzie?
Black Veil Brides - In The End
Wylatuję z firmy o 16:30, jeszcze widać ostatnie promienie słońca, dzisiaj jadę lasem, muszę trochę odreagować, dzień był ciężki, zresztą cały tydzień mnie wykończył... Gdy dojeżdżam do lasu panuje już zupełna ciemność, a w lesie panuje prawie idealna cisza... czuję się trochę nieswoje, ale... w końcu nie pierwszy raz jadę w takich warunkach... Pod tym kontem lepiej jest gdy leży śnieg... jest zawsze jaśniej ;) ale mimo wszystko nie przeszkadzałoby mi gdyby zima okazała się identyczna jak ta sprzed roku... poza jednym.. poza moimi wizytami w szpitalu... Na to nie mam ochoty...
Halestorm - I Miss The Misery
Wyjeżdżam ok 7:20, znowu 10 minut później, niż dzień wcześniej, po raz kolejny utrzymują się mgły, w zasadzie towarzyszyły mi cały tydzień. Kolejny raz profilaktycznie odpalam lampki. Z powodu późnej pory jadę szosami... może będzie szybciej... ? Cieszy za to to, że t ostatni dzień, już czuję przemęczenie... może w weekend uda się to odreagować, odpocząć... chociaż trochę... Bark daje się już mocno we znaki... zresztą zauważyłem to już wcześniej, że po kilku dniach z rowerem, bark rwie... Muszę się w końcu trafić do fizjoterapeuty. Tyle, że denerwuje mnie nasza służba zdrowia.... powoli to są instytuty zarabiania grubej kasy, gdzieś zatraca się sens słowa służba...
Amaranthe - The Nexus
W ciągu dnia pogoda wyraźnie się poprawia, dość ładne niebo, widać słońce i błękit pokryty chmurkami... Wyjeżdżam po 17:00 i gnam szosami, muszę dotrzeć do domu, najlepiej przed 19:00. Trasa standardowe, przez Makoszowy, Kończyce, Pawłów, Bielszowice, Wirek, Kochłowice, Panewniki, Ligotę, Piotrowice i oczywiście Ochojec. Ruch na drogach z każdym kilometrem malał... więc im bliżej byłem domu tym jechało się lepiej. Na korki w zasadzie trafiłem tylko w okolicach Famuru w Piotrowicach, tyle, że tam minąłem to po chodniku a kilka minut później byłem już w domu.
Pendulum Genesis
Dzisiaj ruszam dopiero ok 7:10... co dzień to 10 minut później... jakieś zmęczenie czy coś... Po raz kolejny nad ziemią unoszą się mgły, nie są co prawda tak gęste jak ostatnio, niemniej lampki muszę mieć odpalone... tak... dla zasady, by mieć chyba większy komfort psychiczny, by łudzić się, że kierowcy wcześniej mnie zauważą... a może przesadzam? Po drodze mijam kilku bikerów zupełnie bez lampek... Ja ich widzę... pomimo tego, że są ubrani na czarno, a może właśnie dlatego?
Z lasku makoszowskim standardowa krótka przerwa... Pojawiło się słońce ;)
OBERSCHLESIEN - To nie sen
Wyjazd o 7:00, ciut później niż wczoraj, jednak i tak to niezły wynik... z reguły problemem jest wyjście przed 7:20... Wsiadam na rower i jadę szosami, dzisiaj już nie mam na tyle czasu by pociągnąć lasem... Może jednak wieczorem się uda? Nad okolicą unoszą się gęste mgły, zresztą jest podobnie jak wczoraj... Pod koniec trasy wjeżdżam do lasku Makoszowskiego. chwila na focenie i ruszam dalej... w końcu wypadałoby dojechać do firmy... Kilkanaście minut później jestem już na miejscu
Nosowska - Się ściemnia
Wieczorem nachodzi mnie myśl, może jednak lasem? Co z tego, że jest ciemno... że niewiele widać?
Odpuszczam hałdę na Sośnicy, tam może być zbyt niebezpiecznie, jadę przez lasek Makoszowski, dalej obok kopalni i kieruję się na Wymysłów... tyle, że przejazd zamknięty. Czekam kilka minut i... odpuszczam, szkoda czasu zawracam i odbijam w kierunku Kończyc, jadę nad wiaduktem nad A4, nie lubię tego miejsca, od 3 lat mam jakieś opory jadąc tędy, to efekt zaliczenia gleby... w tym miejscu.
Pewnie obawy są nieuzasadnione..., ale zawsze... Za wiaduktem wbijam się na czerwony szlak i kieruję się na Halembę i dalej przez lasy Panewnickie do Katowic. Po drodze 2-krotnie moją uwagę zwracają sarny przebiegające przez ścieżkę... Dobrze, że nie bezpośrednio przed rowerem...